Blog: alicja-w-krainie-garow
Autor: Tomanek
Oceniająca: Overrated
Wpatruję się
w adres już jakąś chwilę, ale nic mi w głowie nie
świta. Po za tym, że jest on w miarę krótki i łatwy, więc osoby
nie mające pamięci do adresów raczej nie będą miały problemów
z jego zapamiętaniem. W Twoim przypadku nie zdradza nam od
strzału, czego możemy się spodziewać po opowiadaniu, może
poza tym, że ma związek z gotowaniem. Nieco razi w oczy brak
"ó", ale niestety na to nic nie da się poradzić. Chyba
że wymyśliłoby się coś nie zawierającego znaków
diakrytycznych. Napis na belce to tytuł opowiadania, czyli nic
specjalnego. Chociaż to dobrze, przynajmniej znajduje się tam
coś, co jest powiązane z blogiem, a nie jakiś bliżej
nieokreślony cytat jakie czasem na blogach się znajdują.
Widzę, że już zdążyłeś się zaopatrzyć w nowy szablon. Jak dla mnie jest on trochę za pomarańczowy, ale to już kwestia gustu. Najważniejsze, że kolor nie jest szkodliwy dla moich oczu, a czcionka ma normalny kolor, więc nie muszę zaznaczać tekstu, aby go przeczytać. Wszystko ładnie się w nim komponuje i nic nie wygląda jakby było na siłę upchnięte. Nie rozumiem jednak, co ma piernik do wiatraka, a raczej serce do żołądka. Moim zdaniem jedno drugiego nie wyklucza, temu więc nie potrafię zrozumieć napisu na nagłówku. Poza tym jest tam powtórzony tytuł opowiadania. W rameczkach panuje porządek, a wszystkie linki działają. Radziłabym Ci jednak zlikwidować zakładkę Szablon, a odnośnik do szabloniarni umieścić w Linkach. Dziwi mnie fakt, że posiadasz archiwum, a nie spis treści czy jakiś inny (s)twór. Gdybyś nie umieszczał postów niezwiązanych z opowiadaniem to, prawdopodobnie, coś na kształt spisu by się pojawiło i o wiele ułatwiłoby poruszanie się pomiędzy postami. Pod rozdziałami nie panoszy się spam, za wyjątkiem dwudziestego i dwudziestego pierwszego. Reszta tego dziadostwa znajduje się w spamowniku. Trochę martwi mnie fakt, że nie odpowiadasz na komentarze, jednak rozumiem, że nie zawsze jest na co odpowiedzieć.
Aktualnie na blogu znajdują się dwadzieścia dwa rozdziały.
Nie za bardzo wiem do
jakiego gatunku dopasować Twoje opowiadanie. W zgłoszeniu
napisałeś, że jest to opowiadanie przygodowe, jednak Twoja wizja
takowego opowiadania zupełnie różni się od tego, czym
powinno się ono charakteryzować. Otóż fabułę mają stanowić
przede wszystkim zdarzenia rozgrywające się w czasie podróży do
nieznanych, często egzotycznych krain. Dlatego bardziej
skłaniam się ku obyczajówce z z elementami kryminału niż ku
opowiadaniu przygodowemu.
Przez pierwsze kilka
rozdziałów wieje nudą. Nie dzieje się nic ciekawego. Alicji śni
się królik, przez co przypala zupę. Potem znowu mamy królika i
Alicję wydzierającą się na faceta, który pytał, czy się z nim
nie umówi - co notabene jest dość dziwne. Potem kłótnię
z przyjaciółką, pustki w lodówce i sytuację, w której
Alicja mogłaby zginąć przygnieciona przez regał. I w dodatku to
wina jej głupoty. Powiedz mi, kto normalny na siłę stara się coś
wyciągnąć i to widząc, że się nie da. Przyznam szczerze, że
gdyby w tamtym momencie coś by jej się stało, to nie byłoby
mi z tego powodu przykro. A tak nawet jej włos z głowy nie spadł.
Coś ciekawszego zaczyna się już dziać w ósmym rozdziale. Jednak
scena z włamaniem nie jest do końca przemyślana. No bo kto włamuje
się do mieszkania, w biały dzień i to jeszcze gdy ktoś
w nim jest?
Wiem, że początkowe
rozdziały mają za zadanie wprowadzić nas do świata bohatera i
pozwolić zaznajomić się z nim. Jednak u Ciebie nie idzie odczuć
jakiejkolwiek chęci zapoznania się z dalszymi przygodami głównej
bohaterki. Jest ona bardziej irytująca niżeli interesująca.
Dziwnym jest dla mnie fakt, że ci cali "bandyci" napadają
pomału wszystkich bohaterów Twojego opowiadania, nawet tych
epizodycznych. Kogo Alicja nie spotka, okazuje się, że ten
ktoś został napadnięty. Jakim cudem, ja się pytam? No,
jakim? Nawet nauczycielka z liceum nie ostała się od napaści. Czy
to ma coś na celu? Oprócz dostania w swoje łapska albumu ciotki
Weroniki? Widziałeś w jakimkolwiek filmie lub czytałeś, żeby
mordercy napadali wszystkich naokoło? Jeśli tak, to poradzić Ci
tylko mogę, abyś na przyszłość oglądał lepsze filmy i
czytał lepsze książki. Po za tym jak ktoś chce okupu, to
jasnym jest, że dzwoni do osoby, która ma go dostarczyć w zamian
za czyjeś życie. U Ciebie "bandyci" zadzwonili do pracy,
więc niby jakim sposobem mieli dostać ten durny album?
Twoje rozdziały są
bardzo krótkie - zajmują około trzech stron, a przy dobrych
wiatrach nie przekraczają pięciu. Zdarza się, że prawie cały
rozdział poświęcasz jednemu wydarzeniu lub jednej rozmowie. Gdybyś
połączył ze sobą niektóre rozdziały nic by się nie stało, a
tak to na siłę chcesz wywołać zniecierpliwienie u czytelnika.
Oryginalnością to
poniekąd możesz się pochwalić. W końcu nikt przed Tobą nie
wpadł na taki pomysł i na zakończenie, do którego chyba jeszcze
daleko.
Jeśli chodzi
o bohaterów to:
Alicja nie należy do
najinteligentniejszych osób. Jej odzywki czasem powalają na kolana
i to, niestety, w negatywnym sensie. Przykładem może być tutaj to,
co powiedziała na temat zębów panny Luci. Chociaż
niektóre wypowiedzi mnie bawią. Udało Ci się mnie
rozśmieszyć jej odzywką na temat butów i chęcią
powieszenia się z powodu odwiedzin trębacza. Jako że opowiadanie
jest pisane narracją pierwszoosobową, nie ma za wiele okazji,
kiedy można by się czegoś o niej dowiedzieć. Najwięcej wiemy z
jej rozmowy z kierownikiem. Rozumiem, że w takowej narracji trudno o
opis głównej bohaterki, ale bez przesady. Udowodniłeś, że nie
jest to niemożliwe, więc powinieneś takie momenty wprowadzać
częściej. Czytelnik nie czyta Ci w myślach i nie wie, jak
wygląda bohaterka. To samo tyczy się wspominania o jej wyglądzie.
Jeśli myślisz, że czytelnik pod koniec opowiadania będzie
pamiętał, jaki kolor włosów ma Ala, to się grubo
mylisz. Przybliżyłeś nam jej aparycję, w którymś z pierwszych
rozdziałów i przez kolejne dwadzieścia nie ma o tym ani słowa.
Musisz pamiętać, że nie wszyscy
będą zapamiętają, jak wygląda dana postać, jeśli jej
opis zdarzy się raz na całe opowiadanie. Nie wspominasz nawet
słowem też o tym, w co jest ubrana. Chociaż...nie. Zdarzyło
się raz. Raz na dwadzieścia dwa rozdziały.
Alicja wybierała sukienkę na randkę z Markiem. Nie wiemy
czy nosi szpilki, czy trampki, woli sukienkę czy spodnie, jak układa
włosy, czy maluje paznokcie, czy w ogóle się maluje. Tego nie
wiemy, a powinniśmy.
Poza tym Twoja
główna bohaterka nie jest zdolna do głębszych uczuć. Skoro Magda
była jej przyjaciółką to ta śmierć musiała wywrzeć na niej
jakieś wrażenie. Chciałeś zapewne pokazać, że Alicja to silna
babka i nie będzie rozpaczać nie wiadomo ile, ale musisz pamiętać,
że ona nie jest nadludzko wytrzymała jak Wonder Woman, jest tylko
zwykłym człowiekiem. A tacy w jakimś stopniu przeżywają śmierć
bliskich osób. Owszem, nie wszyscy muszą rozpaczać, popadać w
depresję i nie wiadomo co jeszcze, w końcu każdy inaczej
przechodzi żałobę. Jeżeli myślałeś, że jak Ala popłacze
sobie pięć minut to będzie w porządku, to się przeliczyłeś.
Musisz pamiętać, że piszesz o ludziach z krwi i kości, a tacy
mają uczucia.
Pod koniec
dziewiętnastego rozdziału jej zachowanie sięgnęło
zenitu - gorzki SMS jest godny zrozpaczonej nastolatki,
którą chłopak wystawił do wiatru, a nie dorosłej kobiety. Proszę
Cię, pomyśl czasem nad tym, jak ona się zachowuje. Nie chodzi
mi o to, żebyś robił z niej jakąś starą babcinkę, lecz żeby
chociaż raz zachowywała się jak na jej wiek przystało.
Tupanie nóżką jak małe dziecko nie poprawia wizerunku. To samo
tyczy się "schizy" dotyczącej wieku. Pamiętaj, że ona
ma dwadzieścia siedem lat, nie czterdzieści. Gdyby te czterdzieści
miała, to bym się nie czepiała. Trochę razi mnie
też jej znajomość angielskiego, a raczej brak. Jest to
jednak Twoje opowiadanie i Ty nim rządzisz, więc nie mogę braku
realizmu (czym, według mnie, jest aż taka nieznajomość języka)
Tobie tutaj wytknąć.
Kiedy pod koniec
dwunastego rozdziału Alicję potrąciłby autobus, byłabym
niesamowicie szczęśliwa, bo wreszcie jej irytujące odzywki i wręcz
idiotyczne zachowanie by się skończyło. Lecz uratował ją książę
z bajki (szkoda, że nie był na białym rumaku i z mieczem w
ręku...) i moje nadzieje szlag trafił. Ale zacząłeś
tworzyć między nimi jakąś więź i, o dziwo, zaskoczyłeś mnie
tym. Nie spodziewałam się jakiegokolwiek romantyzmu (którego tak
czy siak jeszcze u Ciebie nie widać) w tym opowiadaniu. Mam wielką
nadzieję, że pod wpływem miłości Alicja zmądrzeje i
wydorośleje.
O Marcinie wiemy więcej
niż o głównej bohaterce. To już jest postęp. Szkoda tylko,
że jej nie poświęciłeś tyle uwagi. Marcina mogę zakwalifikować
jako ulubionego bohatera. Wprawdzie zakrawa on nieco na męską
wersję Mary Sue, ale ani to nie razi, ani nie irytuje, więc póki
co może być, lecz na przyszłość pamiętaj, że każdy ma jakieś
wady. Przystojny, dwudziestodziewięcioletni prawnik znający
angielski - takich to ze świecą szukać. Dziwi mnie fakt, iż jest
on chyba jedyną osobą, która nie została napadnięta.
Prawdopodobnie powinnam napisać: jeszcze nie została. Nie byłabym
w szoku, gdyby okazało się, że go w najbliższej przyszłości
jednak napadną. Chyba że znudzi Ci się ta cała napaść, która
do końca nie została przemyślana, o czym już wcześniej
wspominałam. Postać Marcina, odkąd pojawił się w ósmym
rozdziale, wnosi do opowiadania jakąś akcję. I jakby się nad tym
zastanowić, to tylko dzięki niemu coś się dzieje.
Ciotka Weronika wprowadza
zamieszanie, mimo tego, że nie żyje. Nie wiemy o niej nic oprócz
tego, że była nianią, chodziła w bamboszach, a w międzyczasie
jeszcze fałszowała dokumenty. Nikt z Twoich bohaterów nie
wspomniał słowem jak wyglądała. A przynajmniej ja sobie takiej
sytuacji nie przypominam. Dziwi mnie kolejna rzecz. Otóż, jakim
cudem ta ciotka nie zwariowała mając pod opieką szóstkę dzieci?
Miała jakieś cudowne zdolności do uspokajania, czy ci
wychowankowie byli aż tacy spokojni (co notabene u dzieci rzadko się
zdarza)?
Czas na Marka. Jest on
kolejną postacią, o której wiemy strasznie mało. Nie wspomniałeś
w ogóle, jak on wygląda. To, że wymieniłeś jego cechy
i wspomniałeś o uśmiechu, nie zastąpi opisu wyglądu. Po
trzynastym rozdziale nieco go polubiłam, ale to użalanie się nad
sobą i wyrażenia typu: I tak już umieram, dość
skutecznie zraziło mnie do niego. Błagam Cię nie rób tego więcej
żadnemu innemu bohaterowi, bo czytelnicy będą padać jak fanki
Justina Biebera na koncercie.
Cała reszta bohaterów
Twego opowiadania, począwszy od calusieńkiego personelu kuchennego,
a na rodzinie Alicji kończąc, to jedna wielka niewiadoma. Raz
na te dwadzieścia dwa rozdziały wspomniałeś, że ktośtam cośtam
robi, ale żebyś opisał, jakie włosy ma dany bohater, jak się
ubiera to już jest święto. Przy czym za chwilę się okaże,
iż nawet babcia chórowa została napadnięta. Doszłam do wniosku,
że ten cały "napadacz" to jakiś niezrównoważony
psychicznie jest (mniejsza o to, że większość takich
osób jest szurnięta). Z każdym kolejnym rozdziałem, gdzie okazało
się, że kogoś napadnięto, potrącono i nie-wiadomo-co-jeszcze
zrobiono, miałam ochotę wywalić laptopa przez okno, albo przez nie
wyskoczyć.
W kwestii opisów. Jest
ich strasznie, ale to strasznie mało. Rozdziały składają się
głównie z dialogów, a powinno być odwrotnie. W końcu ile można
czytać nieustannych rozmów? Wiem, że nie są one łatwą sprawą i
też nie każdy potrafi przekazać to, co siedzi mu w głowie,
ale Ty nie masz raczej problemu z plastycznym ukazaniem wnętrza,
więc nie rozumiem, dlaczego tych opisów nie jest u Ciebie
więcej. Prowadzisz pierwszoosobową narrację, dlatego nieco łatwiej
jest ukazać odczucia głównej bohaterki. Tylko że tych u Ciebie
też jest tyle co kot napłakał. Każdy chce coś poczuć, czytając
dany twór. Twoim zadaniem jest sprawić, aby czytelnik płakał,
śmiał się i smucił w zależności od sytuacji. Musisz także
pamiętać o wyglądzie bohaterów. W końcu muszą oni jakoś
wyglądać, prawda? Ważne jest, aby nie robić z nich Mary Sue, bo
nikt z ideałem się nie utożsami i o takich raczej czytać nie
lubi.
Z dialogami nie
masz większych problemów i z reguły dobrze je
zapisujesz. Stanowią one jednak większość opowiadania, co
już nie jest takie dobre. Przynajmniej są one naturalne i nie
wymuszone, ale za to rzadziej doprowadzają do śmiechu, a częściej
irytują - przynajmniej mnie. Przykład: – Ładne masz zęby –
zagadnęłam. – Wiem. – Porcelanowe? –
Naturalne. – Takie białe? – Tak. – No, widzę
przynajmniej, że mój brat zawsze będzie miał przy sobie komplet
lampek diodowych. Błagam. Nigdy więcej takich rozmów.
Wypowiedzi Alicji przypominają słowa wypowiedziane przez głupią,
niedojrzałą blondynkę, a nie przez dojrzałą czarnowłosą.
Musisz pamiętać, żeby zdania były dopasowane do
charakteru bohatera.
Przypomnę Ci jeszcze, że
jeśli wypowiedź narratora określa sposób wypowiedzenia danych
słów zapisujemy ją małą literą, a zdania, do którego się
odnosi nie kończymy kropką. Jeżeli jednak wypowiedź narratora
opisuje zachowanie, wydarzenia lub otoczenie, to należy ją
zapisać dużą literą, a po zdaniu, które określa stawiamy kropkę
(lub inny znak interpunkcyjny). Mam nadzieję, że wyraziłam
się jasno. Jeśli jednak czegoś nie rozumiesz i chciałbyś się
dokształcić, zapraszam tutaj.
Świata
przedstawionego prawie u Ciebie nie ma. Raz na jakiś czas
zdarzy się opis miejsca, wspomniana zostaje Warszawa i tyle. Nie
orientuję się nawet, który jest dzień tygodnia, a co dopiero jaki
mamy miesiąc. Poza tym, idzie doszukać się u Ciebie opisu wnętrza
restauracji, która bodajże pojawiła się raz, a tego jak wygląda
mieszkanie Alicji, w którym część akcji się toczy, nie
uświadczysz.
Styl masz dość
dobry. Używasz prostego słownictwa i nie kombinujesz z
porównaniami. Twoje opowiadanie czyta się przyjemnie, pomijając
niekiedy irytujące zachowanie głównej bohaterki.
Z poprawnością u
Ciebie nie jest najgorzej, ale na przyszłość radziłabym przejrzeć
tekst, aby wyeliminować literówki.
Gar się przypalił i w całej kuchni
czuć było charakterystyczny aromat przypalonej, kipiącej
pomidorowej. (r.1) - o aromacie mówimy, gdy coś ładnie pachnie, nie kiedy śmierdzi, więc powinien być: zapach; po "przypalonej" powinien się znaleźć przecinek.
She loves English language. (r.8) - słowo "language" jest tu zbędne.
She loves English language. (r.8) - słowo "language" jest tu zbędne.
Takim to dobrze! – Marcin nie krył zdenerwowania. – O której wiec zamierzasz wstać? (r.9) - więc.
Dobrze, będę czekał wpół do dziesiątej na ławeczce przed kościołem. (r.9) - o wpół do.
Mój tata znał od niepamiętnych dla mnie czasów. (r.11) - znał go.
Kolacja! Niech to Wszyscy Święci! Zostawiłam zupę na gazie! (r.14) - jak można wyjść z domu i zostawić na gazie gotującą się zupę? Mam rozumieć, że chcesz spalić mieszkanie lub całą kamienicę? A poza tym żeby ugotować zupę, to trzeba przy niej stać, doprawiać ją, dodawać kolejne składniki, mieszać, pilnować, żeby nie wykipiała i się nie przypaliła.
Witam moją dostojną familię – dygnęłam, stylizując się co najmniej na czasy stanisławowskie. (r.15) - w tym wypadku po "familię" stawiamy kropkę, a "dygnęłam" należy zapisać dużą literą.
Witam moją dostojną familię – dygnęłam, stylizując się co najmniej na czasy stanisławowskie. (r.15) - w tym wypadku po "familię" stawiamy kropkę, a "dygnęłam" należy zapisać dużą literą.
- Intrygująco! A co to albumu…(r.16) - nie można czuć się intrygująco; do.
Sam już nie wiem. – Marcin westchnął. (r.16) - bez kropki po "wiem".
Nie mam pojęcia. – Spojrzał z lekkim zniecierpliwieniem na zegarek, bo moje nagłe odejście od stołu nie było zbyt kulturalne. (r.16) - spojrzałam.
Naturalnie. Jest tylko najgłupsza. – Marcin zachichotał, jakby właśnie zrozumiał, dlaczego Baba Jaga opierniczyła Jasia i Małgosię. (r. 17) - bez kropki po "najgłupsza".
Spojrzałam na niego jak na
przeterminowaną chusteczkę higieniczną. (r.17) - chusteczki higieniczne nie mogą się przeterminować, chyba że o czymś nie wiem.
Już lecę. – odpowiedziałam. – No, to trzymaj się. Najwyżej będę cię odwiedzała w więzieniu. (r.17) - bez kropki po "lecę".
Już lecę. – odpowiedziałam. – No, to trzymaj się. Najwyżej będę cię odwiedzała w więzieniu. (r.17) - bez kropki po "lecę".
Gdzie diabeł nie może, tam kobietę pośle! – Facet trzymający nóż warknął swoim zachrypłym głosem. (r.18) - słowo "facet" należy zapisać małą literą.
Chrystus uczył miłosierdzia, a nie
tak obrzydliwej postawy, jaką pani reprezentują! (r.20) - panie.
Dzień dobry. – Patrzyłam na nich jak na lewitujący Bornholm. (r.21) - Bornholm jest wyspą, wyspy nie mogą lewitować.
Dzień dobry. – Patrzyłam na nich jak na lewitujący Bornholm. (r.21) - Bornholm jest wyspą, wyspy nie mogą lewitować.
Podsumowując, Twoje opowiadanie nie należy do najgorszych, ale nie należy też do najlepszych. Jednak wierzę, że mimo mojego krytycznego stosunku do Twojego tworu, nie przestaniesz pisać Alicji i postarasz się zastosować do rad, które gdzieśtam w tej ocenie się znajdują. Myślę, że póki co zasługujesz na ocenę dopuszczającą z plusem.
Ov powraca. Mam nadzieję, że ta ocena jest pomocna. Do zobaczenia dopiero w maju. Ah, bym zapomniała, Akiruś, kochanie ty moje, dzięki za ratunek :)EDIT: R. ty też mnie tu wspierałaś, więc mam nadzieję, że mi wybaczysz :)
Nareszcie! <3
OdpowiedzUsuńNooo :)
UsuńWkurzają mnie te cholerne akapity, ale nad nimi pomęczę się już jutro. Mam nadzieję, że żadnego poprawionego przecinka nie pominęłam, bo w pewnej chwili je już wszędzie widziałam.
Boszeee...mam włączoną mozillę i dodałabym kom. z innego konta...
Ja zauważyłam jedną chyba nieścisłość w Twojej recenzji - nic wielkiego, ale zawsze coś.
OdpowiedzUsuńPytasz, jak to jest, że ciocia Weronika (tak jej było, prawda?) nie zwariowała z szóstką dzieci pod opieką, czy były bardzo spokojne. O ile to nie tak, że było napisane, że były spokojne, to da się wychować szóstkę. W dzisiejszych czasach to rzadkość, ale moja prababcia miała dziesięcioro dzieci i dalej trzyma się dobrze jak na swój wiek. Nie zwariowała.
Ale to tak by the way:) Bo bardzo dobrze mi się czytało Twoją recenzję:)
Wydaje mi się, że inaczej jest, gdy pod opieką ma się własne dzieci, a inaczej, gdy opiekuje się cudzymi.
UsuńRegularnie odwiedzam Waszego bloga i chciałam się wypowiedzieć na temat tej zakładki szablon, bo jest on od nas. Taka zakładka jest wymagana, link do naszej szabloniarni musi być w widocznym miejscu więc zlikwidowanie jej i upchnięcie naszego adresu gdzieś w linkach byłoby po prostu niezgodne z regulaminem. Ale też nie wiem, dlaczego ta zakładka tak przeszkadza.
OdpowiedzUsuńChciałam tylko sprostować, pozdrawiam :)
NIEEE! JAK MOGŁAŚ?! OBIECAŁAŚ! - "Pamiętaj, aby mordować z sensem".
OdpowiedzUsuńObrażam się bezpowrotnie.
I jeszcze zapomniałaś o mnie! A kto cię wspierał z Akirusiem, no kto?
Ale sama ocena jest genialna i śmiałam się jak wariatka z cioci Weroniki i jej bamboszy xD
Zapomniałabym: masz dwa czerwone przecinki, chyba po wizycie Akiry ^^
UsuńZnalazłam jeszcze jeden błąd, gdzie przypałętało się niepotrzebne słowo, ale teraz za nic nie mogę go znaleźć...
Dobra, dobra. Wybaczam, nie umiem się długo gniewać :)
Usuń"– Ładne masz zęby – zagadnęłam. – Wiem. – Porcelanowe? – Naturalne. – Takie białe? – Tak. – No, widzę przynajmniej, że mój brat zawsze będzie miał przy sobie komplet lampek diodowych."
OdpowiedzUsuńMnie ten dialog bardzo przypadł do gustu. Nie wiem, co w nim wskazuje na głupotę bohaterki?
Czy opisywanie i kreowanie świata przedstawionego jest wymagane? Czasami mam wrażenie, że opowiadania (przede wszystkim te blogowe) muszą być wpisane w schemat. Kiedy ktoś się wyłamuje to jest źle. Niektórzy lubią eksperymentować i, według mnie, powinno się to uszanować.
"Alicja wybierała sukienkę na randkę z Markiem. Nie wiemy czy nosi szpilki, czy trampki, woli sukienkę czy spodnie, jak układa włosy, czy maluje paznokcie, czy w ogóle się maluje. Tego nie wiemy, a powinniśmy."
Powinniśmy? Wydaje mi się, że niekoniecznie. To nie są priorytetowe informacje opowiadania. Stephen King w "Ostatnim bastionie Barta Dawesa" nie wspomina (z tego, co pamiętam), jak wygląda główny bohater, a czytelnik nawet nie czuje potrzeby by się tego dowiedzieć.
"To, że wymieniłeś jego cechy i wspomniałeś o uśmiechu, nie zastąpi opisu wyglądu."
Co Ty z tym wyglądem? :D Może to ja jestem dziwna, ale brak opisu wyglądu w ogóle mi nie przeszkadza, ale wręcz ułatwia sprawę - mogę sobie wyobrazić danego bohatera w takiej postaci, w jakiej mi pasuje.
"Musisz pamiętać, że piszesz o ludziach z krwi i kości, a tacy mają uczucia."
Owszem, ale ludzie różnie reagują w takich sytuacjach jak np. śmierć bliskiej osoby. To, że ktoś nie płacze, nie oznacza, że nie ma uczuć i zachowuje się nienaturalnie.
"(...)użalanie się nad sobą i wyrażenia typu: I tak już umieram, dość skutecznie zraziło mnie do niego. Błagam Cię nie rób tego więcej żadnemu innemu bohaterowi (...)"
Gdyby pan Martin posłuchał twoich rad nie stworzyłby jednej z moich ulubionych postaci - Edda Cierpiętnika (cykl "Pieśń lodu i ognia")! O proszę, cytat: "Twoja łódź chyba raczej nie zatonie. Łodzie toną tylko wtedy, gdy ja jestem na pokładzie" ~ Edd Cierpiętnik <33
1. Wiesz każdy inaczej na to spogląda. Chodziło mi oto, że normalnie nikt by czegoś takiego nie powiedział. Tzn. tak mi się wydaje.
Usuń2. Może nie jest wymagane i też nie zabraniam nikomu eksperymentować na tym polu, ale to po prostu tak jakoś trochę mnie raziło. Ale muszę Ci tu przyznać rację, nie pomyślałam o tym w ten sposób.
3. Może nie są priorytetowe, ale czasem chyba warto wiedzieć jak ktoś wygląda. Tylko że zdarza się, że autorzy po prostu o takiej kwestii jak wygląd zapominają. Chyba że autor tworząc swoje dzieło miał taki zamiar.
4. Poniekąd możesz mieć tu rację. To wszystko zależy od czytelnika i od autora. Jednym uśmiech wystarczy, a dla innych to za mało.
5. Nie chodziło mi oto, że jeśli ktoś nie płacze to z nim źle, a bardziej, że na Alicji to prawie śladu nie pozostawiło.
6. Wprawdzie książki nie czytałam, ale wydaje mi się, że w tym wypadku autor miał na celu stworzyć takiego bohatera.
3. Możliwe, że zapominają. Chociaż wydaje mi się, że każdy przechodził w szkole etap charakterystyki i wie, że coś takiego jak opis bohatera istnieje i że można go wykorzystać w opowiadaniu.
Usuń6. Nie czytałam ocenionego przez Ciebie opowiadania, ale to się raczej da wyczuć, czy dany bohater został wykreowany tak specjalnie, czy też niechcący.
A ocena jest według mnie, poza tą garstką uwag, dobra :)
6. W tym wypadku było tak, że on użalał się nad sobą, że zaraz umrze i wgl. mimo że lekarze mówili, że nic mu nie grozi.
UsuńTo cieszę się, że przypadła Ci do gustu. A ta garstka uwag przyda się na przyszłość :)
Dziękuję za ocenę, i choć zaskoczyło mnie, że nudziły Cię pierwsze rozdziały, oczywiście szanuję takie zdanie ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co więcej napisać. Wydaje mi się, iż samo opowiadanie zasługuje na więcej niż 2+, ale ja się nie znam na literaturze.
Alicja już umarła. Oczywiście nie w opowiadaniu, tylko w procesie twórczym. I niestety nie sądzę, żeby zmartwychwstała.
Pozdrawiam,
Tomanek