niedziela, 17 marca 2013

|0027| wiecej-niz-slowa.blogspot.com

Ocena bloga: wiecej-niz-slowa
Autor: emilyanne
Oceniająca: Ravelle

                Od kilku minut wpatruję się w adres i zastanawiam, co też powinnam tu o nim napisać. Na początku kłaniam Ci się za to, że jest po polsku – dawno nie miałam już z takim do czynienia. W tych naszych czasach (czy ja nie brzmię przypadkiem jak staruszka?), coraz więcej osób jest ślepo wpatrzonych w języki obce. A szkoda. Wracając do adresu – kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Rafaello (Wyraża więcej niż tysiąc słów). To pewnie przez niedobór cukru, musisz mi wybaczyć. I znów odbiegam od tematu… Jedynym mankamentem adresu jest fakt, że występują w nim litery diakrytyczne, które zniekształcają całokształt. Pomijając tę drobną niedogodność, wszystko jest w najlepszym porządku – te trzy słowa są łatwe do zapamiętania i przykuwają uwagę. Chociaż nigdy bym się nie domyśliła, że to blog o tematyce potterowskiej…
                Na belce widnieją słowa, które, jak sądzę, są Twojego autorstwa. Niby nic takiego, żadne tam wyszukane arcydzieło, ale mi się podoba. Pomilczmy razem… no bo tak – i jeszcze ukradłaś mój ulubiony argument, który stosuję nader często w rozmowach z bratem. Tu nie mam nic do zarzucenia. Ach, i co ja tam widzę! Czyżby to był pingwin? No, to teraz myślę, że na pewno byśmy się dogadały. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę moją beznadziejną miłość, jaką darzę Rico… No i oczywiście Wilhelma (Ov, ty wiesz, o co chodzi…).
                Dobrze, teraz skupmy się na grafice. Dominuje tutaj szary. I choć jest to jeden z moich ulubionych kolorów, to o wiele bardziej wolę jaśniejsze odcienie. Ten szablon po prostu przytłacza swoją ciemną barwą. Samo jego wykonanie jest jednak bardzo ładne – zamek, herb Gryffindoru, dziewczyna i zapewne Draco Malfoy, razem tworzą nastrój tajemniczości i choć trochę przygotowują na to, co możemy zastać w treści. Nie sądzisz jednak, że całość, zaczynając od kart, rozpoczyna się nieco za nisko? Może warto byłoby podciągnąć to do góry? Jestem zwolenniczką posiadania na stronie głównej tylko jednego posta, bo uważam to za bardziej przejrzyste, ale to Twój wybór – przynajmniej stosujesz zawijanie tekstu. Czcionka jest odpowiedniej wielkości i na tę chwilę nie razi mnie w oczy.
                Masz cztery podstrony. Ta pierwsza jest  w gruncie rzeczy niepotrzebna. Ale jeśli już tam musi być, to można by ją chociaż trochę skrócić, ta nazwa jest trochę przydługa. Dalej mamy O mnie – co tu znajdziemy… Na początku chyba wszelkie możliwe drogi do skontaktowania się z Tobą, trochę stron, na których jesteś zarejestrowana. Swoją drogą, czy tylko mnie GG i Skype wyświetlają się czarną czcionką? Dalej Twoje opisy, który wywołały uśmiech na mojej twarzy. Następne w kolejce jest O blogu. Ooo… Widzę, że nie tylko ja porównałam adres do Rafaello. Piątka, Alucardyno! Co do samej podstrony – bardzo się cieszę, że spotkam tutaj, jak sama mówisz, emilyanne, mocne stężenie absurdu, bo nie wyobrażam sobie Ciebie bez niego. Ale idźmy dalej – Linki. Są bardzo ładnie pogrupowane, a każdy odnośnik ma Twój komentarz, który zachęca do czytania. Podoba mi się, zwłaszcza, że nie spotkałam tego na innych blogach. Mam tylko drobną uwagę do Sukcesji i Na godzin (czy to się odmienia?) – brak przed nimi akapitów. Miniaturka O jedną noc dłużej nie działa, Katalogowa strefa została usunięta. I znalazłam błąd – „Jest bardzo dużo wątkó” – Bez cukru. Na końcu SPAM, który, jak widzę, doskonale spełnia swoją rolę.
                W bocznej kolumnie znajdziemy shoutboxa,  za którym szczerze mówiąc nie przepadam. Ale to Twój wybór. Dalej widzimy spis treści. Co prawda lepiej wyglądałby na podstronie, ale nie mam zastrzeżeń, bo w takiej postaci manewrowanie pomiędzy postami jest o wiele prostsze, a jako że leń ze mnie, odpowiada mi taki układ. Na końcu linki zawierające Twoje osobiste blogi. Wszystko jest schludne i na szczęście nie sprawia wrażenia wciśniętego na siłę.
                Blog wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie i z ogromną niecierpliwością czekam na samo opowiadanie.
Oczarowałaś mnie prologiem i na razie nic mądrzejszego nie przychodzi mi do głowy. Zobaczymy, jak będzie dalej.
O rety, moja głupota osiąga apogeum… Mamo, tato, tam jest chyba jakaś cukiernia. Oczywiście przeczytałam to następująco: Mamo, tato, ja chyba jestem jakaś szurnięta. Mam wrażenie, że wtedy myślałam o sobie - naprawdę nie wiem, czym zawiniłam, że mój umysł aż tak mnie nienawidzi…
Ale zostawmy te mniej ważne sprawy i przejdźmy do treści.

Fabuła jest po prostu nietypowa. Zrobienie z J. K. Rowling charłaczki, która napisała serię o Harrym Potterze to coś całkiem nowego, z czym jeszcze nigdy się nie spotkałam. W dodatku akcja nie dzieje się w czasach, kiedy to zacny Chłopiec, Który Przeżył uczęszcza do Hogwartu. Nie zrobiłaś z niego również arcyważnej postaci, która ma znaczący wpływ na przebieg wydarzeń. I chwała Ci za to! W dodatku podarowałaś nam swoją własną bohaterkę, w całości wykreowaną przez Ciebie, czym bardzo u mnie zapunktowałaś. Biorąc pod uwagę fakt, że Twoje opowiadanie ma być niezgodne z kanonem, muszę Cię pochwalić, że świetnie z tego wybrnęłaś, tworząc taki, a nie inny początek historii. Cieszę się też, że główną postacią nie jest, np. Hermiona albo ktoś jej pokroju, bo wtedy opowiadanie całkowicie straciłoby swój urok.
Twoje rozdziały są długie (o XVIII nie wspominając, bo ja chyba tyle w całym swoim życiu nie zdołałabym napisać) i zamieszczasz w nich odpowiednią ilość tekstu. Przez to akcja nie pędzi naprzód, jak oszalała. Płynie w spokojnym tempie – ani zbyt szybko, ani zbyt wolno. Po prostu w sam raz, co bardzo Ci się chwali. Jednak trochę nie pasowała mi scena z rozdziału XI, podczas szlabanu u Malfoya. Stało się to zbyt szybko i nawet to upicie się niczego nie tłumaczy.
Mam też zastrzeżenia do niektórych wydarzeń. Postaram się wymienić te, które najbardziej rzuciły mi się w oczy.
Na początek – list z Hogwartu. Elizabeth dostała go od Malfoya, co samo w sobie jest dziwne. Ot, nudziło mu się i postanowił odwiedzić którąś z przyszłych uczennic, by wręczyć jej takie powiadomienie? Wiem, że masz głęboko gdzieś kanon, ale skoro w opowiadaniu pojawiają się już sowy roznoszące pocztę, to może tutaj też powinnaś się nimi posłużyć.
Dalej jest atak Lucjusza w Zakazanym Lesie. Elizabeth dostaje Cruciatusem, a zaraz potem zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Nie sądzisz, że po tak ciężkim przeżyciu ciut dłużej powinna być w… powiedzmy, szoku albo czymś w tym rodzaju? W dodatku ten eliksir na skutki uboczne zaklęcia zadziałał zbyt szybko. Dziewczyna ledwo go przyjęła, a już wstała na nogi. To chyba powinno trwać choć odrobinę dłużej. No i to zachowanie względem nauczyciela i Pottera – było… dziwne. Nie wyobrażam sobie, by uczennica bezkarnie tak odzywała się do starszych od siebie osób, w dodatku w obecności dyrektorki.
Dalej rozdział siódmy, w którym ojciec Lizzy wysyła do niej list. Dziwię się, że praca w ogrodzie może być aż tak zajmująca, by nie mieć czasu na jakiekolwiek kontakty z własną córką. To wyjaśnienie pana Seymour było… nieudane. Choć pewnie zamierzone. Dalej. Skoro dziewczyny miały rzucone na siebie zaklęcie Muffliato, dlaczego rozmawiały z Malfoyem bez jego zdjęcia? Jeśli dobrze pamiętam, taka sytuacja chyba się powtórzyła. I mimo, że nie przeszkadza to w czytaniu, to jednak sobie jest i mnie zastanawia. Ten fragment dotyczący kociaków Pani Norris był, no, powalający po prostu. Uśmiałam się jak nigdy. Podobnie z tym o graffiti we Wrzeszczącej Chacie.
W rozdziale ósmym zdziwił mnie fakt, że James Potter tak po prostu podszedł do Elizabeth i pożyczył jej pelerynę. Na dodatek, sama pisałaś, że oni się prawie nie znają. Och, no i ta Niewidka. Skoro Lizzy używa zaklęcia kameleona, po jakie licho ją wzięła?
Dalej pod względem błędów (nie wiem, czy można to tak nazwać, brak mi słowa) takiego typu praktycznie wszystko jest tak, jak być powinno.
Podoba mi się to, że nic nie jest wzięte z kosmosu i zachowujesz ciąg przyczynowo–skutkowy.

W następnej kolejności mamy dialogi. One są po prostu genialne, szczególnie upodobałam sobie ten:
Jest pan autentycznie wredny odparłam, zmierzając już w stronę wyjścia.
Trzymam image.
Och, no i rozmowa Lizzy z Malfoyem w rozdziale dziesiątym była wspaniała.
Jedyna sytuacja, kiedy miałam wrażenie, że rozmowa między bohaterami była sztuczna i wymuszona, to konwersacja między Elizabeth a Minerwą McGonagall w rozdziale IX. Całość nie trzymała się kupy i szczerze mówiąc, nie jestem w stanie podać Ci konkretniejszej przyczyny takiej, a nie innej opinii. Ogólnie nie mam w tym punkcie zastrzeżeń, bo wypowiedzi są swobodne i realistyczne. W dodatku oddają charakter postaci, co jest niezmiernie ważne. O wiele ciekawiej jest się dowiadywać różnych rzezy poprzez to, jak dana osoba się wypowiada, niż mieć wszystko podane na tacy, prawda?
Mam też zastrzeżenia co do zapisu dialogów. Używasz myślników, a stosuje się pauzy lub półpauzy. Powinnaś to poprawić.

Opisy są równie fascynujące i bardzo barwne. Potrafisz w ciekawy sposób określić, jak wygląda otoczenie danej osoby, przez co wszystko można sobie z łatwością wyobrazić. Jednak o wiele bardziej chciałabym Cię pochwalić za opisy uczuć wewnętrznych, które targają Elizabeth. Są po prostu niesamowite i niezwykle zazdroszczę Ci takiej umiejętności ich przedstawiania. Choć nigdy, nawet w niewielkim stopniu, nie utożsamiam się z bohaterami, co jest nieco dziwne, Tobie może się to udać. Teraz jest na bardzo dobrej drodze.
Rozbrajają mnie nadruki na koszulkach Draco. Są po prostu świetne, choćby ten:
Obrońca biednych i uciśnionych.
Płakałam po tym ze śmiechu, bo przypomniałam sobie podobną scenkę z udziałem takiego hasła, która naprawdę się wydarzyła.

Kolejnym punktem oceny są bohaterowie. Główną postacią jest Elizabeth Seymour, która na początku wywołała we mnie mieszane uczucia. Miałam wrażenie, że robisz z niej Mary Sue, w szczególności biorąc pod uwagę jej rzadki dar Passionencji. Zatem bardzo się ucieszyłam, że dziewczyna wcale nie jest taka idealna. Ma zarówno wady jak i zalety, co bardzo mi odpowiada. Cieszę się też, że piszesz w narracji pierwszoosobowej, co pozwala nam ją lepiej poznać.
Draco. O nim nie będę się zbyt dużo wypowiadać, bo byłabym nieobiektywna. Czytając serię pani Rowling nigdy nie lubiłam wielmożnego Harry’ego Pottera. O wiele bardziej podobała mi się kreacja młodego Malfoya i kłaniam Ci się do stóp, że postanowiłaś właśnie jego uczynić postacią pierwszoplanową. Mimo, że różni się od książkowej wersji, nadal w pewnym sensie zachowuje właściwy sobie sposób bycia. Weźmy choćby pod uwagę jego wypowiedzi. Pomijam już fakt, że jak sama napisałaś, jest podróbką Snape’a. Ogólnie bardzo podoba mi się to, że nie zmienia się z dnia na dzień, na siłę. Powoli zachodzi w nim jakaś przemiana, ale tak, jak to dzieje się u normalnego człowieka z krwi i kości.
Przyjaciele Elizabeth – Ted, Justin i Olivier oraz Victoire są dosyć ważnymi bohaterami w opowiadaniu. Napędzają akcję  sprawiają, że nie jest nudno. Mam do nich jednak zastrzeżenia. Mimo że są dobrze kreowani, zbyt rzadko o nich wspominasz. Pamiętam jedynie, jak wygląda Lupin, bo o nim w miarę często piszesz. Ale Whitehorse? Fenton? Nic, pustka. Nie pamiętam czy są wysocy, czy niscy. Nie wiem, który ma jaki kolor włosów, czy oczu. Boru, ja nawet nie wiem, który z nich jest Krukonem! Powinnaś co jakiś czas podawać nam wzmianki o każdym z nich, choćby te najmniejsze, by czytelnicy mogli sobie odświeżyć dane o określonej postaci.
A propos, nie znoszę Teda od chwili, gdy pokłócił się z Victoire za to co jej zrobił i za to, że wdarł się do umysłu Elizabeth. O ile na początku nawet go lubiłam, to teraz nie mogę o nim czytać. Postaraj się jakoś naprawić jego wizerunek. No, chyba że w Twoim zamiarze było zrobić z niego w pewnym momencie nieprzyjemnego bohatera.
Ogólnie bardzo dobrze kreujesz swoje postacie. Są realistyczne i zachowują się tak, jak powinny, tj. zgodnie ze swoim charakterem. W dodatku każdy znajduje się w opowiadaniu w jakimś określonym celu, nie bez przyczyny.

Twój styl bardzo mi się podoba. Jest przystępny i zrozumiały. W dodatku dowcipny z pewną domieszką absurdu, co jest dla mnie niezbędne. No i potrafisz doprowadzić mnie takiego stanu, że wypisuję Ovusiowi na GG głupoty większe niż zazwyczaj, a to swego rodzaju sukces.
Masz bardzo duży zasób słów, nie zauważyłam, by zdarzały Ci się powtórzenia. Najwyżej jedno, czy dwa. Piszesz ciekawie, bez lania wody, nigdy nie słodzisz, ale nie jesteś też zbyt poważna.
Intrygujesz, pozwalasz czytelnikom wytężać umysł, zastanowić się nad tym, co właśnie przeczytali. Po każdym rozdziale czułam niedosyt i nie mogłam się oderwać. Po prostu musiałam (i muszę) wiedzieć, co będzie dalej. Jesteś również oryginalna, czego brakuje w wielu innych tekstach, które byłyby dobre, ale nie mogą, bo brak im właśnie indywidualności i takiej odmienności, dzięki której by się wybiły.
Czuć Twoją obecność w każdym rozdziale. Widać, że bardzo Ci zależy na tym opowiadaniu. I oby tak zostało, bo jest naprawdę dobre. Masz talent i mam nadzieję, że odpowiednio go wykorzystasz.

 Później po prostu była to sprawa zbyt błaha, by o niej z Nim rozmawiać.” – patrząc na cały prolog, powinno być kursywą. (Prolog)
Przymknęłam teraz oczy i zatopiłam się w wspomnieniach.” – we wspomnieniach. (Rozdział I)
„[…] teraz znowu jej nie lubisz. - Warknęła Eliza […]” – z małej litery i bez kropki. (Rozdział I)
„- Elizabeth - matka nazywała ją pełnym imieniem […]” – z kropką i z wielkiej litery. (Rozdział I)
Gdy tylko dotarli do niego, Eliza zawołała z radości, bowiem zauważyła na mapie zielonkawy samochodzik podobny do tego, którym jechali. Kierowała teraz rodzicami, mówiąc którędy mają jechać. Samochodzik dokładnie wskazywał miejsce, w którym się znajdowali. Zatrzymali się na parkingu i wysiedli z samochodu, ponieważ mapa wskazywała, że byli już blisko celu.” – powtórzenia: samochód; jechać; wskazywać. (Rozdział I)
Pchnęła mosiężne drzwi, a jej rodzice nic nie mówili. Byli pod wrażeniem tego, co tu zobaczyli. Przed nimi były kolejne, tym razem srebrne drzwi.” – powtórzenie. (Rozdział I)
I wykraść złoto, obrócisz się proch.” – się w proch. (Rozdział I)
Galeonów, Cykli i Knutów - powiedział spokojnie mężczyzna.” – niepotrzebnie piszesz to wielką literą. (Rozdział I)
Jak się okazało, nawet Quiddith z książki okazał się być prawdziwym.” – Quidditch. (Rozdział I)
„- Do prawdy?” – piszemy razem. (Rozdział I)
Nie wiem, kiedy zasnęłam, ale kiedy się obudziłam, byłam już wypoczęta.” – powtórzenie. Można by to zastąpić słowem: gdy. (Rozdział II)
Kiedy nie było wokół mnie światła, budziłam się w środku nocy przerażona i zalana potem.” – zlana potem. (Rozdział II)
Lupin cały czas mówił o Victorie Weasley, dopóki ta nie przyszła do naszego przedziału.” – Victoire. (Rozdział II i pozostałe, w których występuje to imię)
Zamknął gazetę i pokazał nam jej okładkę.” – Prorok Codzienny nie ma okładki, można to nazwać stroną tytułową. (Rozdział II)
Oczy śmiały się.” – nie lepiej brzmiałoby: oczy się śmiały? (Rozdział II)
Nie każdy potrafi wyczytać emocje z oczu. Można by rzec, że nieliczni. Ja miałam ten talent […]” – podawałaś tę informację na początku rozdziału, jak i w poprzednim. (Rozdział II)
I czy profesor Malfoy naprawdę stwierdził, że się nadaje?” – nadaję. (Rozdział III)
- Pan Malfoy opowie ci w drodze to laboratorium, ma przygotowane papiery dla twoich rodziców” – do laboratorium. (Rozdział III)
- Może pan przejść do rzeczy i powiedzieć mi coś na temat tej konferencji? - spojrzał na mnie z lekceważącym wyrazem twarzy.” – z wielkiej litery. (Rozdział III)
- Pańskie oczy nie mają wyrazu - uniósł brew, a ja zauważyłam w oczach zabłysło zaskoczenie.” – z wielkiej litery. (Rozdział III)
- Co ma pan na myśli? - przygryzłam wargę.” – z wielkiej litery. (Rozdział III)
Byli dużo bardziej uzdolnieni w tej dziedzinie, niż ja - spojrzałam zaskoczona na Malfoya.” – z wielkiej litery. (Rozdizał III)
- Nic nie szkodzi, i tak chciałem z panią porozmawiać, panno Seymour - nauczyciel uśmiechnął się szeroko.” – z wielkiej litery. (Rozdział IV)
- Eliksiry bardziej cię skłaniają, czyż nie? - dopytywał profesor Zielarstwa.” – to zdanie jest nielogiczne. Lepiej brzmiałoby coś takiego: Bardziej skłaniasz się ku eliksirom, czyż nie?
Wiedział, że coś knuje.” – knuję. (Rozdział IV)
Miał tę władzę, te moc, której nigdy nie postanowił wykorzystać.” – tę moc. (Rozdział IV)
Cóż, zawsze wydawało mi się, że to oznacza nadzieje, ale Teddy był inny...” – nadzieję. (Rozdział V)
Przez chwile myślałem, że wstaniesz i rzucisz na niego jakąś klątwę, za nim jeszcze zdążył cokolwiek powiedzieć.” – chwilę; zanim. (Rozdział V)
[…] szare tęczówki, tak podobne to tęczówek Mistrza Eliksirów Hogwartu, były zgaszone nawet teraz, w nieopanowanej radości.” – brak przecinka. (Rozdział V)
- Czuje się... bezpiecznie - szepnęłam w jego kompletnie przemoczoną, czarną szatę.” – czuję. (Rozdział VI)
Flitwick uspokajał Teda, co nie zbyt działało, bo czarodziej był tak mały, że nie mógł nawet położyć dłoni, na ramieniu Lupina.” – niezbyt. (Rozdział VI)
„[…] zawołał Malfoy, ale nie wiele z tego zrozumiałam.” – niewiele. (Rozdział VI)
Dopiero kiedy wrócił ze zdwojoną siłą, w gabinecie rozbrzmiały moje, urywane krzyki.” – bez przecinka. (Rozdział VI)
Mama prosiła Cię pozdrowić i przeprosić, że nie pisze, ale jest zajęta pracą w ogrodzie.” –prosiła, by Cię. (Rozdział VII)
Bolało, bardzo bolało, ale ona o tym nie wiedziała. Podejrzewałam, że ona chciała, żeby bolało […]” – powtórzenie. (Rozdział VII)
„- O jejku - zapiszczała wesoło.” – razem. (Rozdział VII)
Żartuje przecież!” – żartuję. (Rozdział VII)
On nie widzi świata po za tobą!” – poza. (Rozdział VII)
„- Nie prawda! - odezwał się pomysłodawca, a ja zachichotałam.” – razem. (Rozdział VII)
Mogliście mi wcześniej powiedzieć, co dokładnie zamierzacie zrobić w Wrzeszczącej Chacie...” – we Wrzeszczącej Chacie. To się powtarza też później.(Rozdział VII)
„- Nie - odparowałam, ale Fenton uwielbiał wszelkiego typu konkurencję, nawet jeśli z góry był na przegranej pozycji.” – konkurencje. (Rozdział VII)
Wiedziałam, że łapie jeden z ostatnich promyków tego roku.” – łapię. (Rozdział VII)
Od pięciu minut próbuje zwrócić na siebie twoją uwagę – stwierdził […]” – próbuję. (Rozdział VIII)
Noris miała małe i wszystkie nosiły równie idiotyczne imiona co ona sama: Porris, Borris, Dorris, Torris i Korris.” – Norris. (Rozdział VIII)
„- No, a słonie tańczą cha-che... - prychnęłam.” – cha-chę. (Rozdział VIII)
Och, pomnik nie tylko był zupełnie zdeformowany, ale miał też zieloną ospę za równo na twarzy, brodzie, jak i szatach!” – zarówno. (Rozdział IX)
Spojrzałam na nauczyciela Zaklęć i ponownie dopadły mnie wyrzuty winy.” – sumienia. (Rozdział IX)
Tak doskonale wiedział, co chce powiedzieć.” – chcę. (Rozdział IX)
Dzięki Malfoyowi jeszcze się nie pakuje. – pakuję. (Rozdział IX)
Chwilami wydawało mi się, że śnie.” – śnię. (Rozdział IX)
Lewa ręka Sami-Wiecie-Kogo nadal pozostaje nie uchwytna.” – nieuchwytna. (Rozdział IX)
Przysłuchując się tym szeptom, przyszło mi na myśl, że rozmowa toczy się o Lucjusz […]” – Lucjuszu. (Rozdział IX)
„- Jest jeszcze jedna, ja nigdy nie wykorzystuje swojej pozycji - syknęłam.” – wykorzystuję. (Rozdział X)
„- Powtarza się pan – mruknęłam, ale puścił uwagę mimo uszu.” – tę. (Rozdział X)
„- Wykonuje te prace najlepiej jak potrafię - powiedziałam po chwili.” – wykonuję. (Rozdział X)
„- Trafiło w Dumbledore’a, Seymour- prychnął” – brak spacji; brak kropki. (Rozdział X)
Możesz sobie stracić szansę na Konferencję w każdy sposób.” – tę. (Rozdział X)
„- Co tu zrobisz? - warknął.” – robisz. (Rozdział XI)
Chce sobie rzutkami porzucać!” – chcę. (Rozdział XI)
Powinienem odejmować punkty wszystkim mieszkańcom domu Kurczaka za głupotę, którą sobą reprezentujesz.” – tę. (Rozdział XI)
Zabijałem, bo chciałem, a nie, dlatego, że mnie zmuszono.” – bez przecinka. (Rozdział XI)
Wstałam, więc, i zostawiając gitarę przy fotelu, przeniosłam się na kanapę.” – bez przecinka. (Rozdział XI)
„- Czuje się jak w mugolskim filmie - rzuciłam obojętnie.” – czuję. (Rozdział XI)
Zdziczałeś przez to siedem lat.” – te. (Rozdział XI)
Tak, jak się spodziewałam, zaraz odwiedziła mnie Elodie w zielonej piżamie, która niepokojąco przypominała , którą […]” – tę. (Rozdział XII)
W ogóle rozwaliła mi się na łóżku Parsknęłyśmy cichym śmiechem, starając się, żeby nikt zza drzwi nas nie usłyszał.” – brak kropki. (Rozdział XII)
„- Ja wiem, że ty zawsze miałaś swoją cholernie dobrą intuicję, ale nie popadajmy w skrajność - powiedziałam poważnie.” – tę. (Rozdział XIII)
Z tego coś się wywinie, czuje to.” – czuję. (Rozdział XIII)
„[…] zarządziła pani Carven, a Fenton nie chętnie wstał i odszedł.” – niechętnie. (Rozdział XIII)
Pince z pewnością ma książkę - warknął.” – tę. (Rozdział XIII)
„- O szesnastej, ale odwołali nam Obronę Przeciw Czarnej Magii na ten tydzień, więc chyba o piętnastej - mruknęłam.” – Obronę Przed Czarną Magią. (Rozdział XIII)
„- Piętnaście punktów od Ravenclaw - mruknął niezadowolony Binns.” – Ravenclawu. (Rozdział XIII)
„- Lucjusz wprowadzi cię w to wszystko, ale jako twój ojciec chrzestny czuje obowiązek, aby poinformować cię o kilku sprawach.” – czuję. (Rozdział XIII)
„- Szpieguje dla Dumbledore’a - wyjaśnił z zadziwiającą łatwością.” – szpieguję. (Rozdział XIII)
Draco, jesteś tu, bo czuje się w obowiązku poinformować ciebie, że wszystkie twoje przekonania to bzdura.” – czuję. (Rozdział XIII)
I po raz pierwszy stwierdziłam, że Sanpe miał rację.” – Snape. (Rozdział XIII)
„- Idźcie - przyzwolił Voldemort, a ja zrozumiałam, jak wielką władze miał Snape ze swoim autorytetem.” – władzę. (Rozdział XIII)
Miałam się przygotować na rozmowę i nie zrobiłam tego!” – tę. (Rozdział XIII)
„- McGlayer się nim interesuje, spróbuj wykorzystać informację - puścił moje pytanie mimo uszu.” – tę. (Rozdział XIV)
Zanotowałam w pamięci, żeby kiedyś zapytać oto Malfoya.” – o to. (Rozdział XIV)
Postanowiłam zakończyć grę.” – tę. (Rozdział XIV)
A ja miałam idealną świadomość, że tak bardzo do siebie pasowali, że tak bardzo się kochali!” – tę. (Rozdział XIV)
Wyszczerzyłam zęby, wpatrując się w dwójkę, która teraz chwyciła się za ręce.” – tę. (Rozdział XIV)
„- Ustaliśmy, że to będzie w wakacje, kiedy skończę szkołę.” – we. (Rozdział XIV)
Niby to złowrogi i tajemniczy, a jednak prze zabawny, rozbawiony!” – przezabawny. (Rozdział XIV)
Dlaczego znowu pozwoliłam mu sobie wmawiać, że ja coś do niego czuje?” – czuję. (Rozdział XIV)
„- Ja przynajmniej nie wykorzystuje swojej pozycji, profesorze- zdecydowałam się jednak, szukając zaczepki.” – wykorzystuję; brak spacji. (Rozdział XIV)
„- Z tego, co mi wiadomo, twoja matka niema żadnych problemów z Malfoyem.” – nie ma.
W prawdzie był jeszcze dzieckiem.” – wprawdzie. (Rozdział XIV)
Czy ty musisz stać pod tymi drzwiami jak to ciele i robić mi hałas, waląc tutaj jak do stodoły?” – cielę. (Rozdział XV)
Zamiast tego, jak śmieje się z Elodie wniebogłosy, ujrzał jak traktowała mnie matka tuż po jego wizycie.” – śmieję. (Rozdział XV)
„- Mógłby mi pan wyjawić tajemnicę i powiedzieć jak niby mam wznieść te cholerne bariery?” – tę. (Rozdział XV)
Sama, do licha, wzbudziłam w nim ciekawość!” – tę. (Rozdział XV)
Anioły zatańczyłyby już po chwili ustąpić miejsca Olivierowi.” – zatańczyły, by. (Rozdział XV)
Skupiłam się, podsunęłam mu pod nos chwilę, kiedy śpiewał dla mnie.” – tę. (Rozdział XV)
Zobaczył mnie zupełnie innej strony, poznał część duszy, której nie miał prawa znać.” – zabrakło ci słowa. (Rozdział XV)
„- Stuart mógłby mnie nauczyć, ale muszę przemyśleć decyzję - powiedziałam cicho.” – tę. (Rozdział XV)
Weszłam do środa.” – środka. (Rozdział XVI)
Momentalnie podniosłam się w fotela i rzuciłam obu rudzielcom spojrzenie zwiastujące długą i bolesną śmierć.” – z fotela. (Rozdział XVII)
Dziewczyna pozbierała się z ziemi i stanęła obok mnie, wpatrując się w zwierze.” – zwierzę (Rozdział XVIII)
To miał być różowy, pluszowy pingwin, a nie prawdziwe zwierze!” – zwierzę. (Rozdział XVIII)
Nie codziennie jeździ się na tego typu konferencje.” – niecodziennie. (Rozdział XVIII)
Zbeształam się w myślach, za to, że od co najmniej trzydziestu sekund lustruje go wzrokiem, co zapewne nie uszło jego uwadze.” – lustruję. (Rozdział XVIII)
Tak przynajmniej to sobie tłumaczyłam, bo Malfoy prowadzący miłą pogawędkę z stuletnim dziadkiem raczej nie był czymś normalnym.” – ze stuletnim. (Rozdział XVIII)
Było trochę po dwudziestej drugiej, kiedy udałam się do łazienki (bo te drugie drzwi, jak się okazało, prowadziły właśnie do łazienki) […]” – powtórzenie. (Rozdział XVIII)
Czuje ucisk w klatce piersiowej.” – czuję. (Rozdział XVIII)
Łapie go za ramię, przytulam się mocniej.” – łapię. (Rozdział XVIII)
Spojrzałam w dół na Frubo.” – Furbo. (Rozdział XIX)
Każdy miał taki samy, zaokrąglony kształt, ale były zabarwione na różne kolory.” – taki sam. (Rozdział XIX)
Później przysunęłam sobie cichutko krzesełko do miejsca, w którym było maleńskie okienko.” – maleńkie. (Rozdział XIX)
Draco przyciągnął mnie do siebie i przytulił się do moich plecy.” – pleców. (Rozdział XIX)
„- Bo nie chcę mi się zmieniać twojego wyobrażenia o mnie.” – chce. (Rozdział XX)
Na mugolskie ubrania przyszła niedawno moda w świecie magii, z tym, że czarodzieje dalej zdawali się być sto lat na mugolami.” – za. (Rozdział XX)
Lis najspokojniej w świecie, stanął po między oboma zwierzętami.” – pomiędzy. (Rozdział XX)
„- Ja? Ja nic nie sugeruje - odparł rozbawiony.” – sugeruję. (Rozdział XX)
Ja właśnie zmierzałam do na zaklęcia, zastanawiając się nad poranną rozmową z Tedem.” – bez do. (Rozdział XXI)
Następną ofiarą padł stół Ravenclow, przez który dostał się do mnie pingwin.” – Ravenclaw. (Rozdział XXI)
Tracił też wiele punktów ciężko zarobionych przez mieszkańców swojego domu i dostawał szlaban po szlabanie za nic u Filcha Kiedy zaś nauczyciel był wyjątkowo radosny - nie żeby można to było rozpoznać po jego wyglądzie - ktoś został wyśmiany.” – brak kropki. (Rozdział XXII)
Przecież to zwierze nie było niczemu winne.” – zwierzę. (Rozdział XXII)
Zsunęłam ze stóp meszty i już po chwili leżałam sobie na sofie z książką otworzoną na pierwszej stronie.” – czy ona przypadkiem nie zostawiła u nigo ostatnio butów?; otwartą. (Rozdział XXII)
Później nie mogłam się już skupić wiedząc, że co jakiś czas odwraca swoja uwagę i patrzy na mnie, myśląc sam Merlin wie o czym.” – swoją. (Rozdział XXII)
W akcie zemsty co chwile, niby to przez przypadek, rzucałam mu kopertami we włosy.” – chwilę. (Rozdział XXIII)
„- Czemu od razu zakładasz, że czegoś chce?” – chcę. (Rozdział XXIV)
„Paz… Sara - poprawiłam się niezadowoleniem” – z niezadowoleniem. (Rozdział XXIV)
Odrzuciłam już nawet o siebie Sarę, liczyła się tylko ta cholerna książeczka.” – od siebie. (Rozdział XXV)
„- Powiedziałem tak? - powiedział jeszcze zburzony, chwilę później jednak jego głos zelżał.” – wzburzony. (Rozdział XXV)

Znalazłam też błąd, którego nie potrafię przytoczyć (oczywiście zgubiłam cytaty): pisze się Ain Eingarp, a Ty pisałaś Ein. Poza tym brakuje Ci akapitów w rozdziale IX.


Sądzę, że zasłużyłaś na bardzo dobry z plusem tak wielkim, jak ego Dracona.

 I na koniec – wiem, że nie zamierzasz robić z tego opowiadania telenoweli, ale jak dla mnie może być nawet Modą na sukces, tak bardzo przypadło mi do gustu! Jeśli kiedyś wydasz jakąś książkę, koniecznie mnie o niej poinformuj. Pierwsza zjawię się po autograf, a później wynajmę jako nadworną poetkę. Strzeż się!


Ależ się umęczyłam z tą oceną (mam nadzieję, że będzie choć trochę przydatna). Pan Wen mnie nie lubi i kiedy mam przed oczami wizję otwarcia Worda, ściska mnie w żołądku… Wybacz więc emilyanne za takie opóźnienia, ale cóż ja poradzę :)

12 komentarzy:

  1. Taa, jasne. Ty mi głupoty na gadulcu wypisywałaś, bo ja tobie niby nie. Bosz i to zasypywanie spojlerami... Muszę na przyszłość pamiętać, aby o pewnych rzeczach ci nie przypominać. Przez ciebie mam bożenkę przed oczami o wilhelmie nie wspominając...

    Ov :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożenka to mi się w śni po nocach (jeśli w ogóle zasnę). Chyba przez nią cierpię na tę bezsenność... O.O
      Potrzebuję terapii...

      Usuń
    2. Oh no! ZUa Bożenka, oj zUa... Policzę się z nią. Albo nie. Lepiej będzie dla nas jeśli będzie spoczywać w (nie)spokoju.
      Nie zapominaj o mnie! Ja też potrzebuję terapii. Najbliższy psychiatryk to w Rybniku jest, co nie? M. ma tam konszachty (szkoda, ze nie J. ona to się wszystkim podlizuje).

      Usuń
    3. Buhahahahahahha. Powinniśmy dać tym psychiatrom kompletny spis wszystkich naszych rozmów... Wtedy by nas wzięli nawet bez kolejki xD

      Usuń
    4. Buhahahahaha xD Co by to było xD buhahahahahaha

      Usuń
    5. Oj, oj... Tobie to się przyda w trybie natychmiastowym xD

      Usuń
  2. 1. Dla mnie np. nieestetycznym jest brak odnośnika do Strony Głównej. Różnie to ludzie traktują, ale jak się robi stronę internetową, to bez tego ani rusz zazwyczaj.
    2. Nie tylko Tobie niektóre kontakty wyświetlają się czarną czcionką. Ja po prostu wciąż zapominam, że mam to zmienić.
    3. Serio chciało Ci się przebrnąć przez wszystkie te linki? Nikt jeszcze tego nie zrobił, dzięki. Poprawię to, jak tylko się ogarnę.
    4. SB stoi, żeby sobie popisać i żeby te pytania "kiedy rozdział?" nie pojawiały się już w komciach.
    5. To upicie się, to jedna z moich ulubionych scen. Bo absurd.
    6. Była tam wstawka, że Draco niepierwszy raz list dostarcza. Tutaj wszyscy mugolacy tak dostają. W sumie mam to zmienić, ale wersja poprawkowa (całą retrospekcję chcę wyeliminować) leży i leży, i chwycić się nie mogę, żeby skończyć.
    7. A gdzie uwaga o pustakach? Jak mogłaś nie napisać o pustakach?! Miałaś się nade mną znęcać za to, przecież!
    8. Jesteś pierwszą osobą, która zauważyła ten "błąd" z Muffliato. I jestem Ci wdzięczna, bo wyszło na to, że całe to planowanie wcale nie było takie bezmyślne. Pamiętasz, co się działo, gdy oryginalny Harry Potter w zabezpieczonym lesie palnął "Voldemort"? I wiesz, co się działo w rozdziale 25? Zrobiłaś mi tą uwagą wczorajszy wieczór, kiedy omal nie wysłałam tutaj bzdurnego komcia z ómarniętą głową.
    9. Lizz i James niekoniecznie się znają, ale Lizz, będąc przyjaciółką Teda, zwyczajnie ma przywileje. A Kameleon ponoć działa gorzej niż niewidka.
    10. Mam laptopa i z tej klawiatury pauzy nie zrobię. Myślniki są, bo Wordowe znaczki mnie wkurzały. Tak, ja wiem, że to głupie tłumaczenie, ale teraz i tak nie będę poprawiać całości, bo nie wiem, jak miałabym to zrobić bez męczenia się przy tym.

    Reszta: Teda tłumaczyć nie będę, bo nie jestem jeszcze na tym etapie publikowania, żeby obyło się bez spoilerów. Przypomniałaś mi swoją drogą o dialogach i nadrukach na koszulkach, wiele z tego zapomniałam. I na sam koniec: nie wyobrażasz mnie sobie bez absurdu? Serio, Ravelle? XD

    Kłaniam się i dziękuję. :> Zaraz ogarnę czytanie błędów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. W sumie masz rację, ale jak już pisałam - można by ją nieco skrócić.
      2. Ja tak mam z większością rzeczy, za które powinnam już dawno się zabrać. Muszę sobie wszczepić dodatkową pamięć...
      3. Bardzo mnie ciekawiło, co czytasz. Przy okazji zapoznałam się chyba ze wszystkim, do czego posiadałaś odnośnik ^^
      4. Fakt, w rzeczywistości to bardzo wygodne rozwiązanie :)
      5. Nie przeczę, ale mi się podobało xD Tylko było trochę za szybko.
      6. Są na to dwa wytłumaczenia: jestem ślepa i mam sklerozę.
      7. Ach, no wiesz... Tak bardzo mnie Harry wkurza, że pustaki wydały mi się wręcz bardzo na miejscu xD
      8. Znów muszę wymówić się sklerozą, ale czuję się też wyróżniona ^^
      9. W sumie racja, ale moja głowa nie przechowuje takich informacji przez dłuższy czas :D
      10. Cóż, śmiem twierdzić, że zajęłoby Ci to dość dużo czasu. Szczególnie biorąc pod uwagę objętość tekstu. Zapytam z ciekawości - ile łącznie napisałaś stron?

      Tak też myślę, choć podejrzewam, że to sprawka Mike'a :)
      Nie wiem, czy wszystkie błędy, które wymieniłam są w rzeczywistości błędami (czyt. mój musk wypłynął przez ucho, czy tam nos, jak kto woli), więc za wszelkie pomyłki bardzo przepraszam.

      Och... Byłabym zapomniała - cóż to za pomysł masz odnośnie Weryfikatora? Pytam, bo aż mnie zżera od środka z ciekawości ^^

      Usuń
    2. 1. "Główna" natomiast mi nie brzmi, "WNS" nie jest takie jasne... "Strona Główna" jak dla mnie jest raczej najbardziej... elegancka, no.
      3. Fajnie, że ktoś się tym zainteresował. W sensie i tak najwięcej ludzi wpada na tego bloga właśnie przez linki (słowa kluczowe i tak dalej, choć niektórych z nich wolałabym nie widzieć...), ale że tak czytelnikowi czasem się przydaje... :>
      5. Przy pisaniu ma się największy ubaw, przy czytaniu bardziej żenuje XD
      7. Nie wybaczam Ci tego :o.
      10. 232. Gdybym poświęciła ten czas na pisanie własnej historii, byłabym nazywania "pisarką", pod warunkiem że ktoś wydałby mój chłam XDD

      Poprawiłam już od 10 rozdziału w górę, za resztę chwycę się innym razem, bo już mi się nie chce. Na poprawianie też trzeba mieć, kurczaczki, ochotę XD

      O, dobrze że mi przypomniałaś! Mogłabyś się do mnie odezwać na GG? 31485946

      Usuń
    3. Nie bądź taka okrutna i wybacz xD
      Jeżu... 232 strony. *zawał*

      Usuń
    4. Jestem wredna, że każę oceniającym to czytać i robię protest, kiedy okazuje się, że ktoś na dwadzieścia parę rozdziałów przeczytał tylko trzy XD Sceny odrzucone i te na przyszłość zajmują jeszcze coś około 70, tak myślę. :D

      Usuń
    5. Też bym zrobiła. Jak się już ocenia, to trzeba brać pod uwagę wszystko. Nie da się wystawić dobrej opinii o danym blogu zapoznając się tylko z maleńką częścią tekstu :)
      W porównaniu z tym, co już napisałaś, zostało Ci malutko ^^

      Usuń