piątek, 21 marca 2014

|0067| ciemnyelf.blogspot.com

Ocena bloga: ciemny elf
Autor bloga: Diana Landris vel Zaczarowana ♥
Oceniająca: Malcadicta

Ja tak tylko gwoli wyjaśnienia dodam, że stary nick autorki bloga zostawiłam powyżej dlatego, że, po pierwsze, w ostatniej chwili zorientowałam się, że się zmienił, po drugie - pod tymże nickiem było zgłaszane opowiadanie. W "Archiwum" będzie już sama "Zaczarowana".

1. Pierwsze wrażenie

Ciemnyelf. Cóż, adres nasuwa oczywiste skojarzenia – będziemy mieć fantasy z mrocznymi elfami. Jest łatwy do zapamiętania, krótki, choć lepiej wyglądałby gdyby oddzielić te dwa słowa pauzą (domyślam się, że było zajęte).

Napis na belce w sumie w porządku: „Idź przed siebie. Nie zawracaj.”. Nie jest specjalnie oryginalny, nie skłoni nikogo do przemyśleń, ale zły też nie jest. W porządku.

Wita mnie po wejściu dużo niebieskość i zaskakująco ciemny nagłówek. Pierwsze wrażenie jest pozytywne.

4/5

2. Grafika

Trochę irytuje ten przybielony pasek po lewej. Po pierwsze, zasłania nam kawałek grafiki nagłówka, przez co cały blog wygląda jakby był odrobinę przesunięty – ten pasek dekoncentruje i przyciąga uwagę. Spokojnie wszystkie dodatki można przesunąć na prawy pasek lub częściowo wyrzucić na dół pod posty (chociażby obserwatorzy mogą tam bez przeszkód być). Bez paska będzie zdecydowanie lepiej.

Grafika na nagłówku jest trochę tłoczna, jest na niej bardzo dużo elementów, ale poskładane są na tyle umiejętnie, że nie razi to za bardzo w oczy (w każdym razie mnie. Moją opinię w tym podpunkcie można traktować jak opinię zwykłego czytelnika, bo na grafice się nie znam.). Tylko ten napis „Magic is beliving in yourself” trochę ginie, jest za mały i wtapia się w tło kolorem.

Kolorystyka w porządku, wszędzie niebiesko, oprócz nagłówka (który, jak się domyślam, jest ukłonem w stronę ciemnego elfa).

Te linki do blogów po prawej są trochę takie nieporządne… Mam na myśli to, że ciągną się dłużej, niż posty, a to nieestetycznie wygląda, więc na Twoim miejscu wrzuciłabym je w jedną zakładkę.

A Archiwum byłoby wygodniejsze, gdyby było rozwijane i po kliknięciu nie wyświetlałoby automatycznie wszystkich postów z miesiąca, a jedynie rozwijało ich listę. Łatwiej byłoby nowemu czytelnikowi dostać się do poszczególnych rozdziałów.

Natomiast dodatek „O mnie”, który masz na dole strony, zachodzi na ten przybielony pasek po lewej i zasłania Archiwum, co wygląda trochę nieestetycznie.

8/15

3. Treść


Rozdział 1

Nie do końca rozumiem, co ten koń robi. Najpierw pędzi, potem, bez żadnego stanu pomiędzy, pogania stojące zwierzę. Jak pędzi, to koń nie stanie w miejscu ot tak, nagle – tak jak człowiek po biegu nie wyhamuje w miejscu. A jeśli już koń zatrzymał się bardzo, bardzo gwałtownie, najszybciej, jak się dało, to nasza bohaterka, zgodnie z prawami fizyki, przeleciała mu nad łbem.

I kto wie... może nawet prywatne lekcje albo całodobową opiekę jakiejś niańki.

Niańka dla niemal dorosłej elfki? Na dodatek jako księżniczka powinna już mieć prywatne lekcje, od dzieciństwa. To przecież nie jest tak, że może się wylegiwać całymi dniami, etykieta, języki czy jakiekolwiek umiejętności, które dobrze urodzona i inteligentna elfka powinna posiadać nie przyjdą same.

Mam jeszcze jedno zastrzeżenie – czy Diana nie wzięła ze sobą żadnej broni na tę ucieczkę? Z tego, co na razie wiem, ciemne elfy walczą dobrze, polują, są zwinne, gwałtowne… Więc siłą rzeczy ktoś powinien księżniczkę, jedynego dziedzica (o innych nie było ani słowa), nauczyć jak się „robi mieczem”. A tylko stoi przerażona i patrzy się na wielkiego pająka. Żadnego pomysłu? Skoro wystarczył głośny dźwięk wydany przez jej strażnika, czemu ona zwyczajnie nie wrzasnęła? Nie zrobiła czegokolwiek?

Rozdział 2

- Całą noc planowałam tą ucieczkę - westchnęła teatralnie.

Całą noc? I nic przydatnego ze sobą nie wzięła, a ubrana była w spódnicę do kolan (na koniu to jej się musiało bardzo wygodnie jechać)?

Czemu dostaje tylko dwóch strażników? Nawet gdyby to nie była kara, powinna mieć gdzieś w okolicy cały sztab – przecież to jest księżniczka, dziedziczka, szansa na sojusz, jej się nie zostawia bez opieki. Chyba, że istnieją inne zwyczaje wśród elfów i taka dobrze urodzona panna ma bronić się sama. Ale takim wypadku powinna mieć jakieś umiejętności, których stanowczo nie pokazała w ucieczce.

- Gabriel ma trzech synów... jeden z nich jest w twoim wieku.
Diana już dobrze wiedziała o co chodzi.
- Wyjdziesz za niego.


Trochę naciągana ta sprawa z małżeństwem. Nie czepiam się bynajmniej tego, że jest aranżowane, tylko realiów tejże aranżacji. Takich rzeczy nie uzgadniało się spontanicznie – one były planowane dość ostrożnie, więc Diana powinna o tym wiedzieć przynajmniej kilka miesięcy przed ślubem. Przy okazji od razu wypowiem się na temat ślubu – za krótko trwały przygotowania. To jest wielkie przyjęcie, nie prywatna ceremonia, trzeba rozesłać zaproszenia, przygotować wszystko, odnowić, rozplanować gości… To wydarzenie polityczne, trzeba wszystko przygotować i takie tam.

Rozdział 3

Szybko wskoczyła pod miękką kołdrę, udając, że śpi.

Wskoczyła, jednocześnie udając sen?

Co prawda nigdzie nie jest napisane, że elfy takich rzeczy mieć nie mogą, ale ta latarka nie pasuje. Nie mają technologii w innych dziedzinach życia, więc i latarka nie ma prawa bytu. Pochodnia, świeca, lichtarz, to tak. Ale jeśli mają latarki to i sztuczne oświetlenie, prąd i wiele rzeczy, które za tym idą.

Diana znów przeczy sama sobie – niby ucieczka planowana, ale wciąż nie wie, gdzie właściwie uciekała. Czyli założyła chyba, że ją złapią, bo innego wyjścia nie widzę.

Za tę późniejszą scenę, w której Jacob rzuca następczynią tronu, której na dodatek stała się fizyczna krzywda (no dobrze, tylko przygryziona warga, ale jednak), to on powinien być co najmniej wychłostany, a i głowę mógłby stracić. Za namawianie do ucieczki też. Ten strażnik może i jest lubiany przez Dianę, może i są przyjaciółmi, ale to nie zmienia faktu, że jest tylko strażnikiem i za podniesienie ręki na dziewczynę musi go czekać kara. A przed drzwiami powinna być jakaś straż może, czy służba, w końcu król tam je, trzeba go ochraniać i zapewnić mu komfort.

Za to decyzja Diany wypada bardzo interesująco, bo pokazuje, że elfka nie jest tylko głupim dzieckiem marzącym o wolności. Jedyna rzecz do jakiej mam zastrzeżenie to fakt, że robi to by nie mordowano niewinnych. Jestem skłonna uwierzyć, że to przypadek bardzo wrażliwego moralnie ciemnego elfa, ale kogo właściwie mordowano? Bo jej małżeństwo zapewnia sojusz tylko z tymi jasnymi elfami. A skoro w ogóle doszło do porozumienia, to raczej nie są w stanie ciągłej wojny i nie odbijają sobie nawzajem wiosek. A reszty konfliktów raczej ten sojusz nie załagodzi.

Oczywiście mogłoby to wiązać się z jakimiś umowami z innymi krajami i tym podobnymi... Ale nic o tym nie wiadomo. Wiemy tylko, że będzie sojusz między dwoma krajami, a ojciec Diany morduje przedstawicieli bliżej nieokreślonego kraju i rasy. Chwilowo brak tu jakiegokolwiek ciągu przyczynowo skutkowego.

Rozdział 4

Była taka szeroka, że bez problemu mieściła w niej patyczek od lizaka.

Mieli tu też lizaki w tym świecie elfów? Niby mogą, ale znów, brzmi to trochę nie na miejscu przy wojnach, królach, zamkach i tym podobnych. Przez to nie wiadomo już właściwie na jakim poziomie cywilizacyjnym jest świat elfów.

Skoro krawcowe uszyły zupełnie nową suknię w kwadrans, wypadałoby powiedzieć z jakich zaklęć korzystały. Bo zrobienie pełnowymiarowej, ozdobnej sukni ślubnej, w dodatku dla księżniczki, musi zająć więcej czasu. Chyba, że Dianę ubrali w worek lub doszyli do starej sukni kilka zielonych kawałków.

Księżniczka stała w długiej po kostki sukni ślubnej z zielonymi liśćmi.

Wygląda to tak, jakby stała w sukni, która miała liście. W sukni ślubnej w zielone liście.

Jakaś chora intuicja podpowiadała Dianie, że to właśnie jej przyszły małżonek.

Czemu „chora intuicja”? Zwykła, skoro mówiono jej, że jest w jej wieku, a do wyboru ma jego i siwobrodego staruszka. Choć pozwolę sobie zauważyć, że w przypadku sojuszy zawieranych drogą małżeństwa, ten drugi też byłby całkiem prawdopodobny.

Powinnaś też gdzieś poruszyć kwestię wieku elfów. Bo Diana ma siedemnaście lat i gdyby była ludzką księżniczką, już od kilku dobrych lat pewnie miałaby męża. A już na pewno byłaby z jakimś zaręczona. Jeśli u elfów panują odmienne tradycje związane, na przykład, z długowiecznością, wypadałoby to gdzieś odnotować.

Rozdział 5

Szkoda, że ominęłaś ceremonię powitalną – bądź co bądź, ona tam poznaje przyszłego męża, z którym spędzi resztę życia, a opis tego elfa był naprawdę skromny. W tym fragmencie można by ładnie pokazać, co sobie o nim myśli, jak on się zachowuje, jak mówi, jakie sprawia wrażenie... Bo to musiała być dla niej ważna chwila.

zaczął, gdy znaleźli się poza zasięgiem innych.

Bez przyzwoitki, bez towarzystwa? Przed ślubem? I w ogóle niechronieni? To dwoje bardzo ważnych ludzi, nie można ich puszczać w samopas, zwłaszcza kiedy wiemy, że w lasach są takie pająki jak ten z rozdziału pierwszego.

Skoro Diana miała żal do ojca o ten ślub, to tu też brakuje mi informacji. Planowane śluby były normą, czy wyjątkiem? W drugim przypadku jej zachowanie jest uzasadnione, ale za to nie pasuje to do obrazu świata, jaki dotychczas mamy. Jeśli takie aranżowane małżeństwa są normą, to żal nawet nie przyszedłby jej do głowy, bo uważałaby to za zupełnie normalne.

I przyszedł czas na ślub. Powiem Ci, że mam tutaj pewną trudność – przez to, że dość niewyraźnie rysujesz zasady, jakimi rządzi się świat magii, nie wiem, czy tak zawsze u nich wyglądają śluby. Tak czy inaczej – wydaje się to bardzo mało prawdopodobne by jakiekolwiek królewskie wesele zadowoliło się chwilką po obiedzie i dwoma dniami przygotowań. A co z gośćmi? Przecież trzeba ich powitać, przyjąć podarki, urządzić ceremonię, potem całe przyjęcie, ucztę... Śluby są też okazją dla królestwa do pokazania stylu, do zaimponowania gościom. A ci tutaj wybierają ozdoby na dzień przed. Ten ślub wygląda jak w miarę cicha, prywatna ceremonia.

Dobry pomysł z tą syreną, przyznam. Tak się tylko z ciekawości spytam, czy syrena jako śpiewaczka była inspirowana „Monster High”?

Rozdział 6

Jest pewien duży problem z Orsay. A konkretnie – z jej rasą (czy też może umiejętnościami). „Syrena” brzmi dobrze, niech i dziewczyna będzie widzieć przyszłość, ale stanowczo nie nazywaj jej „syrena-widmo”. Po pierwsze, „widmo” nie kojarzy się za bardzo z widzeniem przyszłości i lepiej sprawdziłoby się widząca, wiedząca, wieszczka lub coś w ten deseń. Po drugie, ta nazwa odstrasza. Gdybym zobaczyła na losowym blogu rasę „syreno-widmo”, mój pobyt na nim bardzo szybko by się urwał. Ta nazwa brzmi źle.

Jeśli upierasz się przy widmie, to stanowczo lepiej wyglądać będzie po prostu „syrena i widmo”.

Powinniśmy przyspieszyć.
Ruszyli galopem


Chcesz mi wmówić, że oni wcześniej sobie powolutku przemierzali las? Uciekając z wesela? Ścigani przez straż?

Widać wyraźnie, że w pełnię coś się specjalnego dzieje, bo twierdzą, że jest bardziej niebezpiecznie, kiedy śpi się w grocie. Trudno mi jednak jakkolwiek się tym przejąć, bo nic więcej nie dodałaś. Pełnia, jest niebezpiecznie, koniec. Nie mam pojęcia, czemu mam się bać.

Wykreowałaś bardzo niekompetentnych strażników – mijają, najwyraźniej jadąc tuż obok, trzy konie przywiązane do drzewa. To chyba dość łatwe do spostrzeżenia? Gdybyś napisała, że jadą dalej, że ścieżka jest głębiej w lesie, byłoby w porządku, ale brak opisów powoduje dziury logiczne.

- Dosko.

To jest jakaś elfia wariacja od „bosko”? Czy literówka się wkradła?

Rozdział 7

Z reakcji Diany wynika, że nie wiedziała wcześniej o Murze. I żadnych pytan nie zadaje, nie wydaje się ani trochę zaskoczona? Ani ociupinkę? Nie pyta, co dokładnie jest zanim, czemu o tym nie wie, czemu wizja zawierała takie szczegóły jak strażnicy zmieniający się tak, że następuje dwuminutowa przerwa (co samo w sobie jest nieprawdopodobne, bo gdyby chcieli tego bronić, po prostu strażnicy odchodziliby ze zmiany po przybyciu zmienników)? I właściwie czemu księżniczka ciemnych elfów, osoba zapewne wykształcona i ważna, nie została nigdy poinformowana, że istnieje jakiś Mur?

Decyzję o ucieczce w zupełnie nieznany świat podejmują bez żadnego zastanowienia – bo Orsay widziała. Na Twoim miejscu gdzieś tutaj wyjaśniłabym co dokładnie umieją widma. Widzą pewną, ustaloną przyszłość? Możliwą przyszłość? Losowe urywki, czy wydarzenia, które chcą poznać? Mogą skupić się na danej osobie, czy oglądają dowolne? A może ich dar dotyczy tylko wydarzeń z nimi związanych? Wprowadzasz umiejętność i nic na jej temat nie mówisz.

I skoro to jakaś ważny mur, pisany przecież wielką literą, to przejścia nie mogą stanowić drzwi z klamką (chyba, że jest uwarunkowane zewnętrznym czynnikiem fantastycznym, odwiecznym prawem itd. Ale wtedy musisz o tym wspomnieć). Tam powinna być przynajmniej krata, a może i jakieś ładne sztaby, zamki, ciężkie okucia… Bo jak na razie zrozumiałam, że przechodzenie na drugą stronę jest niemile widziane.

Rozdział 8

Piszesz, że Diana czytała o świecie ludzi w książkach, a wciąż nie nakreśliłaś nigdzie roli, jaką pełni Mur i ten drugi świat. Chodzą tam? Nie chodzą? To zabronione czy po prostu niepopularne? Która rasa strzeże Muru i czemu strażnicy nie widzieli zamykających się drzwi? Jak on wygląda, jak przebiega? Dzieli cały świat? Czy jest ułożony w kształcie koła, a to drzwi do innego wymiaru? To podstawowe informacje o dość ważnym obiekcie. Skoro odbyły się jakieś wyprawy do świata ludzi, czemu nie mają elektryczności i innych wynalazków i dalej przemieszczają się konno? Tutaj po prostu brak jakichkolwiek informacji.

Skąd też u Orsay umiejętność teleportacji? Już wcześniej to zrobiła, a nigdzie tego nie wyjaśniasz, bo wiemy tylko, że ma magiczny głos i widzi przyszłość.

Ogromne wieżowce, tłumy ludzi i wiele, wiele innych, równie niepokojących rzeczy.

Jako że mówisz o tym, co widzi Diana, która jeszcze tu nie była, powinnaś to chyba pokazać bardziej z perspektywy elfa, który, skoro widzi „wiele niepokojących rzeczy”, to nie wie, co to wieżowce.

- Nie wiemy jeszcze na 100%.

Liczby generalnie zapisuje się słownie, lepiej to wygląda. A już procenty nie mogą być znakiem.

Skąd w ogóle wiedzą, że to wilkołak? Mają takie u siebie? Wiedzą, że te tu żyją, mają zdjęcia, ryciny, cokolwiek?

- To wilkołak - wrzasnęła, odskakując do tyłu. - Dlatego nas śledził.

Tu nie ma ciągu przyczynowo skutkowego. Czemu wilkołak miałby ich śledzić? Nie lubią się z elfami i generalnie szpiegują każdego napotkanego?

No i jak na uciekinierów, którzy próbują wyrwać się pogoni, dość łatwo ich przekonać do zaufania zupełnie obcej osobie, o której wiedzą tylko, że zna okolicę.

Rozdział 9

Zostawianie tych koni specjalnie rozsądną rzeczą nie było. Skoro wszyscy strażnicy zostali postawieni na nogi, powinni umieć połączyć fakty, a nawet jeśli ci pilnujący bramy jeszcze nie otrzymali najnowszych informacji, powinni chyba poinformować jakiegoś ich przełożonego o tym, że kilka osób być może przeszło na drugą stroną (bo trzy konie chyba są dość wyraźną wskazówką).

Skoro Luke coś tam o ludziach wie, powinien też zdawać sobie sprawę z faktu, że w dużym mieście te dziwne stroje po prostu skojarzą się z jakimś przebraniem – czy to występami ulicznymi, czy to spotakaniem fanów jakiegokolwiek fantasy… Albo i za normalne ubrania. Bywają dziwniejsze rzeczy w miastach, które mają tyle wieżowców (bo z tego wnioskuję, że to nie jest jakaś prowincjonalna dziura, tylko dość duża metropolia).

Tak przy okazji – po jakiemu mówią? Można założyć, że elfy mówią tym samym językiem co ludzie, dobrze, ale którym? Czyżby mieli jakiś nadprzyrodzony dar języków? A jeśli elfy mówią po elficku, to skąd nasi bohaterowie znają któryś ludzki język, jak angielski?

Jak działa teleportacja Orsay? Może się przemieszczać nawet w miejsca, których nigdy nie widziała i nie wie, gdzie leżą? Bo trudno chyba byłoby logicznie uzasadnić czemu trafiła na „Colander Street”. Na całym swiecie musi ich trochę być. Powinna przynajmniej obejrzeć mapę… Już nawet podanie współrzędnych byłoby bardziej prawdopodobne, bo teraz Orasy ma właściwie możliwość przeniesienia się gdzie chce, w dowolny podany jej adres.

Jedna z najważniejszych zasad opowiadań – nie wstawiamy zdjęć do tekstu. Sukienkę można bez problemu opisać, co doda scenie wiarygodności – niech Diana doda coś od siebie, jak to tkanina jest dziwna w dotyku, krój też jakiś obcy… I raczej nie widuje się książek, które w środku rozdziału mają wstawione zdjęcia.

Rozdział 10

- Aha, więc z kina nici - westchnęła, z udawanym smutkiem.

Czemu udawanym? Przecież Luke jest jej bliski, a przed chwilą była autentycznie zasmucona, że w aucie są inni ludzie. Ten fragment sugeruje, że wcale nie chciała do tego kina iść, a poprzedni, że żałuje, że to nie dojdzie do skutku.

Diana zaczęła przyglądać się kroplom deszczu, powoli spływającym po szybie.

Jak mogły spływać powoli Westchnęła trakcie płynnej i szybkiej jazdy samochodem?

Diana czym prędzej wskoczy pod kołdrę i zapadła w głęboki sen, z którego wyrwały ją wrzaski, dobiegające z kuchni.

Nie zadawała pytań najwyraźniej nowy świat, nie sprawdziła dokładniej nowego towarzysza, tylko po prostu poszła do obcego pokoju i położyła się spać?

Westchnęła i sięgnęła po pierwszą lepszą bluzkę (sukienki nie włoży).

A przecież właśnie sukienka powinna być dla niej bardziej naturalna, skoro według Twojego opisu ciemne elfki noszą długie, czarne suknie, a nasza bohaterka nie potrafiła ubrać spodni nawet na czas ucieczki.

I właściwie czemu się ubiera? Nie przebierała się do snu, tylko od razu położyła do łóżka, więc jest w normalnym ubraniu. I bierze cudze ubrania bez pytania?

Diana czym prędzej wskoczy pod kołdrę i zapadła w głęboki sen, z którego wyrwały ją wrzaski, dobiegające z kuchni.

Nie zadawała pytań najwyraźniej nowy świat, nie sprawdziła dokładniej nowego towarzysza, tylko po prostu poszła do obcego pokoju i położyła się spać?

do kubka i rozsiadła się wygodnie na parapecie okna, tak jak miała w zwyczaju w swojej komnacie.

To wypadałoby wspomnieć, jaki tu mają parapet. Bo nie każdym da się usiąść, większość jest za wąska. Dodam też, że siadanie na parapecie z herbatą/kakaem jest chwytem dość oklepanym i bardzo często używanym.

Podoba mi się to, że pokazujesz Dianę, która tak naprawdę wcale nie chciała uciekać, tylko nie wie, jak teraz mogłaby wrócić. Trochę sprawę psuje fakt, że jako księżniczka, nawet gdy wróci, nie może zostać porządnie ukarana, zwłaszcza, że wychodzi za mąż i ojciec nie będzie miał nad nią władzy.

Miała już dość ukrywania się i ciągłego życia w strachu.

Ona tylko kilka dni jest poza domem, a nigdzie też nie pokazałaś wysiłku ukrywania się i tego wielkiego strachu. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest delikatną, nieprzystosowaną do takiego życia księżniczką (co, jak już pisałam, gryzie się bardzo z opisem rasy jaki przedstawiłaś i zachowaniami reszty jej przedstawicieli), ale nie pokazałaś, żeby tak naprawdę bardzo się bała, czy była jakoś niesamowicie zmęczona.

wpadł wysoki, napakowany mężczyzna.

Pomyślałabym nad doborem określeń, bo słowo „napakowany” nie brzmi dobrze w opowiadaniu fantasy.

Głównym problem całego opowiadania jest niedoinformowanie. Miałam często problem z napisaniem co możesz poprawić, bo nie miałam podstaw. Bohaterzy biegają po bliżej niezidentyfikowanym świecie, nie wiadomo, jakie są relacje między nacjami, co to właściwie Mur… A wszystkie postaci nie grające głównych ról (czyli głównie strażnicy i poszczególni władcy) są zwyczajnie głupi. Próbujesz przekazać czytelnikowi, że połączone siły dwóch królestw nie są w stanie przeprowadzić sensownych poszukiwań trójki osób? Które w dodatku uciekały zupełnie chaotycznie? Nie potrafili obronić ślubu, znaleźć ich w lesie (mimo że podobno ciemne elfy spędzają tam całe dnie na polowaniach), przypilnować jednej bramki.

Cały wątek ucieczki opiera się na całkowitym braku myślenia u strażników. Czytając, nie sposób wczuć się jakoś w bohaterów – ich problemu rozwiązywane są szybko, bez większego wysiłku przez Orasy lub łut szczęścia. Gdy trafiają do zupełnie obcego świata pełnego nieznanych im rzeczy, prawie zupełnie ignorujesz ich zaskoczenie i skołowanie, a pojawiające się trudności usuwasz pojawieniem się Luke’a, który od teraz się nimi opiekuje. Diana ignoruje inne zwyczaje, budynki, miejsca, jedyna rzecz, jakiej się dziwi, to samochód.

Postaci nie poprawiają sytuacji. Główna bohaterka jest głupiutka, nie planuje i nie ma żadnych przydatnych umiejętności. Niekiedy pokazuje charakterek, nawet potrafi postawić na swoim i odmówić w imię rozsądku, ale ta jej bezradność nie idzie w parze z wizerunkiem księżniczki ciemnych elfów. Z jednej strony to lud łowców, wojowników, z drugiej zaś – księżniczka nie nosi żadnej broni, ma tylko dwóch strażników, a na widok wielkiego pająka nawet nie myśli o jakiejkolwiek obronie. Te dwie rzeczy zupełnie ze sobą nie współgrają zwłaszcza, kiedy pokazujesz nam jej ojca, który, jak twierdzisz, cały czas jakieś wojny prowadzi. Nie zadbał o nauczenie córki czegokolwiek? Miał ją zabrać na polowanie, z czego wnioskuję, że Diana dobrze jeździ konno i przynajmniej jednej broni używa na przyzwoitym poziomie. Więc czemu w dalszych rozdziałach malujesz ją tylko jako ładną i wdzięczną elfkę? Rozumiem nieporadność, nieprzystosowanie do życia, to owszem. Ale bez charakterku, jakiejś zadziorności niespecjalnie pasuje na księżniczkę ciemnych elfów w takiej postaci, w jakiej ich przedstawiłaś.

Orsay jest dość bezbarwna. Wcześniej pisałam już o nieścisłościach związanych z jej mocami - czytelnik nigdy nie dowiaduje się, jakie są jej możliwości, jakie są ograniczenia, jak te moce działają, a ona już od jakiegoś czasu jest postacią ważną. Przez to mam wrażenie, że jest tam tylko po to, by wygodnie wybawić ich wszystkich z opresji, kiedy Diana i Jacob musieliby się napracować i trochę zaryzykować.

Sam Jacob ma zadatki na interesującą postać, ale dość rzadko bierze czynny udział w rozmowach, przez co czytelnik zaczyna go trochę ignorować. Jest na zabój zakochany w królewnie, podoba mi się, że opisujesz, że właściwie nie dba o nic, tylko chciałby z nią być i nie do końca zauważa, że dziewczyna ma inne zdanie. Ale znów – jego postępowanie nie licuje z tym niesamowicie uzdolnionym strażnikiem. Czy taki dobry strażnik pod wpływem impulsu porwałby ukochaną, nie planując zupełnie, co po tejże ucieczce zrobi? Albo będzie młodym elfem pod wpływem młodzieńczej miłości, albo zaufanym strażnikiem pilnującym księżniczki.

Postaci zupełnie poboczne wychodzą Ci w sumie chyba najlepiej – zarówno ojciec Diany jak i David, mają w sobie coś, co budzi sympatię. Król jest pogodny, stanowczy, wie, jak się rządzi, choć wyraźnie ignorujesz jego postać – córka mówi o nim tyle, że prowadzi wojny i morduje ludzi. Jakie wojny, tego już nie wiemy. Mimo wszystko w rozmowach król wypada dość dobrze. David też ma swoje plusy – choć o chłopaku niewiele wiadomo, stara się dostosować do sytuacji, polubić Dianę, a później także odzyskać narzeczoną. Mają potencjał, o wiele lepszy niż główni bohaterowie.

Opisów praktycznie brak. Najważniejsze rzeczy, jak ubiór, zazwyczaj przedstawiasz kilkoma słowami, bohaterów podobnie – tutaj radzę ich nie opisywać kolorem włosów i oczu, bo świadczy to o braku bogatego zasobu słownictwa – a poza tym, czy to są właśnie najważniejsze rzeczy, jakie wyróżniają daną osobę z wyglądu? Nie mam pojęcia, jak wyglądają miejsca, w których toczy się akcja – pomieszczenia zamkowe, grota, Mur… Czasem coś napiszesz, jak w przypadku ziemskiego domu Luke’a, ale wciąż jest to za mało, by zobaczyć dane miejsce. Przez to świat przedstawiony nie istnieje i właściwie nie wiemy, na jakiej zasadzie działa. Z uczuciami też nie za dobrze – brak chociażby pokazania porządnego szoku, jaki musiał nasz świat wywrzeć na elfach, wrażenia, jakie mieli, gdy po raz pierwszy zobaczyli nieznane im widoki. Opisy są stanowczo rzeczą, nad którą musisz mocno popracować.

Dialogi są często napisane błędnie (zasady pisania dialogów znajdziesz w „Poprawności”, poniżej wypunktowanych przeze mnie błędów, więc nie będę ich przepisywać dwa razy), a poza tym brzmią czasami dość infantylnie, stanowczo nie pasując do takiej ważnej i wykształconej osobistości, jaką musi być księżniczka. Pasują raczej do młodych nastolatków, nie elfów z innego świata. Dodatkowo nie mają indywidualności – król mówi w tym samym stylu, co Luke, więc nad tym trzeba popracować. Są krótkie i trochę sztuczne niekiedy.

Zbyt często używasz dużej ilości zdań prostych, kiedy o wiele ładniej i wygodniej wyglądałyby połączone, a czytelnikowi czytałoby się wtedy bardziej płynnie.

Podsumowując – jeśli chciałabyś naprawdę zrobić z tego dobre opowiadanie, to ja radzę zacząć od początku, starając się lepiej przedstawić świat i pracując nad wszystkimi powyższymi podpunktami. Przede wszystkim najpierw, na Twoim miejscu, przemyślałabym konstrukcję całego świata elfów i wplotła ją gdzieś w rozdziałach początkowych, rozbudowała dialogi, pokazała więcej uczuć bohaterów i bardziej ich zróżnicowała. Czeka Cię dużo pracy.

8/60

4. Poprawność


Wypiszę błędy dokładnie z trzech rozdziałów.

Rozdział 1

Czarnowłosa, ciemna elfka o imieniu Diana

Bez przecinka, bo „ciemny elf” to u Ciebie nazwa rasy. Teraz to wygląda jakby elfka była ciemna i czarnowłosa.

pędziła na czarnym mustangu przez duży las(przecinek) zwany przez miejscowych Lasem Zguby.

Albo to zrobi(przecinek) albo... .

Albo trzy kropki, albo jedna.

- I siedź cicho - fuknęła(przecinek) przywiązując uzdę do drzewa.

Jeśli szybko czegoś nie wymyśli(przecinek) zostanie złapana i odprowadzona do zamku ojca.

Gdy usiadła wygodnie na ostatniej solidnej gałęzi(przecinek) usłyszała zbliżające się straże.

Teraz pewnie zastanawiacie się(przecinek) dlaczego uciekała przed strażą.

Nagle coś uderzyło ją w ramie i runęła w duł.

Dół. Ten ortograf aż boli.

Co mogło strącić ją z drzewa.

Pytajnik zjadło.

Gdy tylko blondynka dojrzała ciemną elfkę(przecinek) od razu do niej podfrunęła.

Wiedziała(przecinek) kto ocalił jej życie.

Jedynym(przecinek) którego znosiła. Był w jej wieku(przecinek) co rzadko się zdarza.

Rozdział 6

- Daj spokój(kropka) - Jacob wyglądał na urażonego.

Mogę wiedzieć kim jest ta dziewczyna(pytajnik) - podbródkiem wskazała jadącą za nimi rudowłosą.

- A(przecinek) ona. Orsay, (bez przecinka) to połączenie syreny z widmem(kropka) - uśmiechnął się lekko.

A “uśmiechnął” z dużej litery.

- Nie chcę wam przeszkadzać(kropka) - posłała im znaczące spojrzenia.

I „posłała” z dużej.

- Ale nie mam pojęcia(przecinek) dokąd jedziemy.

Ruszyli galopem(przecinek) co utrudniały im rosnące gęsto drzewa.

Orsay jechała przodem(przecinek) wyznaczając trasę.

- Ty też? - spojrzał z wyrzutem na syrenę.

„Spojrzał” z dużej litery.

W przeciwieństwie do ciebie(kropka) - rozpłynęła się jak dym(przecinek) zostawiając konia bez jeźdźcy.

„Rozpłynęła” z dużej litery. I „jeźdźca”, nie „jeźdźcy”.

Cudem strażnicy przejechali koło nich obojętnie. Gdy wychylili się z groty krzyki ucichły.

Ci strażnicy się wychylili?

- Co to(pytajnik) - kucnęła obok niego i rzuciła mu zaciekawione spojrzenie.

„Kucnęła” z dużej litery.

- Jak sobie chcesz - bąknęła i ruszyła do miejsca gdzie ukryli ,, bagaż ''.

Bez tych spacji między cudzysłowem, a słowem w środku.

Gdy dotarła do celu(przecinek) obok niej pojawiała się nagle Orsay.

Teraz wpadła po uszy w błoto(przecinek) w które sama się pchała.

Rozdział 10

O tej porze, (bez przecinka) na drogach nie było wielkich korków.

Wilkołak zaparkował samochód, (bez przecinka) przed ogromnym, nowoczesnym wieżowcem.

- To moi znajomi(kropka) - Luke pocałował ją w policzek i zapiął pasy.

Za oknem, pomimo późnej godziny, było całkiem jasno. Wielki lampy, oświetlały jezdnię, a w każdym domu paliło się światło.

To było jasno, czy trzeba było zapalać światło w domach? I „wielkie”, nie „wielki”.

Leżała w łóżku, (bez przecinka) z białą pościelą

Na seledynowych ścianach, (bez przecinka) wisiała chyba cała kolekcja obrazów

Elfka nie miała najmniejszego zamiaru, (bez przecinka) sprawdzać(przecinek) o co chodzi.

Na widok Lindsay ewidentnie pochmurniała.

„Spochmurniała”, chyba, że Diana już wie, że Orasy pochmurnieje za każdym razem, gdy widzi Lindsay.

Diana czym prędzej wskoczy pod kołdrę i zapadła w głęboki sen

„Wskoczyła”.

Niestety, nie znalazła nic(spacja)odpowiedniego.

Na jej widok, (bez przecinka) obydwaj zamilkli, a ich twarze przybrały obojętny wyraz.

Obydwoje, są różnej płci.

Dziewczyna nie miała zamiaru pytać ich(przecinek) o co chodzi.

Oni najwyraźniej pomyśleli to samo. (spacja)Czarnowłosa nalała sobie ewidentnie przesłodzonej herbaty

Dla kogoś patrzącego z boku na to(przecinek) co ich spotkało(przecinek) nie miało to najmniejszego sensu.

Duży problem masz z interpunkcją – największy z nadprogramowymi przecinkami, które pojawiają się w złych miejscach, a i zapominać o nich też Ci się zdarza. Jest trochę literówek, z poprawnością w porządku, ale nad interpunkcją musisz stanowczo jeszcze popracować, bo akurat tutaj błąd na błędzie jest. Wystarczy spojrzeć na ilość błędów i długość rozdziałów.

Zdarzają się też błędy w budowie dialogów, czasem budujesz je niepoprawnie. Dwie podstawowe zasady:

- Jeżeli komentarz narratora dotyczy sposobu mówienia (powiedział, wrzasnął, szepnął), piszemy go z małej litery, a kropkę na końcu wypowiedzi bohatera pomijamy (pytajnik lub wykrzyknik zostają).
Na przykład:

- Gdzie idziesz? – spytał.
- Do kina – powiedziałam.


- Jeżli komentarz narratora dotyczy czegokolwiek innego, jest traktowany jak zwyczajne zdanie i zaczyna się z dużej litery. Kropki wówczas nie pomijamy:

- Nie dzisiaj. – Pokręcił głową.

5/20

5. Ramki


„RASY”

Każda elfka z dostojnego rodu elfów ma zielone oczy i koniecznie rozpuszczone, długie blond włosy.

Czyli jeśli zwiąże je w kucyk, to już dostojnym elfem nie będzie?

Mają opadające na oczy blond włosy i zielone oczy.

Znów – jeśli przypadkiem któryś sobie obetnie grzywkę, zmienia mu się przynależność rasowa?

Umieją się bardzo dobrze skradać. Są bardzo szybkie i doskonale umieją chodzić po drzewach

To nie są cechy charakteru, to tylko zdobyte umiejętności.

ciemne elfki noszą czarne, długie suknie

Bo są takie praktyczne na polowaniach, prawda? I piszesz, że faceci zmieniają ubrania z eleganckich, więc wnioskuję, że kobiety latają po lesie w powłóczystych, czarnych sukniach.

Mają czarne włosy które obowiązkowo muszą ściągać w kucyk albo warkocz

Ten opis brzmi tak, jakby za noszenie rozpuszczonych włosów groziła jakaś straszna kara. I zjadło przecinek przed „które”.

mają ciemne stroje, które ułatwiają im maskowanie się.

Ale chodzą tylko po ciemnych, ciemnych lasach? Czarne ubranie nie jest najlepsze do krycia się. Lepiej sprawdzają się brudne szarości, a w przypadku lasów brązy i zielenie.

Są bardzo przyjazne i żyją w zgodzie z wszystkimi rasami ( nawet ciemnymi elfami )

Zeżarło kropkę.

Przy okazji, to jest definicja mustanga (z wikipedii):

Mustang – rasa zdziczałych koni, wywodzących się od koni przywiezionych do Ameryki Północnej z Hiszpanii w XVI wieku przez hiszpańskich konkwistadorów. Część przywiezionych przez nich koni, w różnych okolicznościach dostała się na wolność i wtórnie zdziczała, tworząc na prerii nową rasę.

Skąd zatem elfy miały amerykańskie konie? I czemu jeździły na zdziczałych?

Ja wiem, że Twój świat, że możesz wymyślić, co chcesz, ale nie sądzę, żeby dobrym pomysłem było określanie rasy krasnoludzkiej przez brak dbałości o higienę. Takie coś może wyglądać rozsądnie gdybyś to jakoś logicznie uzasadniła, nie wiem, religia, zacofanie i odcięcie od świata… Ale to tak os razu wprowadza podział na inteligentne elfy i barbarzyńskie krasnoludy.

czarodzieje są zabawni, ale potrafią być też okrutni.

Są zabawni nasuwa tu na myśl jakiś rodzaj zwierzątka. Wszyscy sobie tak na nich patrzą i się uśmiechają, bo tacy są zabawni. A wtedy okrucieństwo niespecjalnie współgra.

Zazwyczaj przemieszczają się na nogach z wielką drewnianą laską u boku.

Przemieszczają się pieszo brzmi o niebo lepiej.

Sam pomysł podziału na rasy uwzględniającego ubiór w takich szczegółach… Typ ubioru, styl, to bym zrozumiała – ale tutaj wychodzi na to, że cała rasa ubiera się tak samo, w dokładnie te same ubrania. I za dobre wybory to nie są – hasające po łąkach i latające elfy noszą różowe przepaski zamiast spódnic, a te polujące całymi dniami powłóczyste suknie. I czemu te kolory? Bo powinno być logiczne uzasadnienie – barwniki takie występują w określonych miejscach, to kolory znaczące w historii czy podaniach? Co zmusza ich do noszenia tylko kilku rodzai ubrań? Bo same kolory mogłyby się sprawdzać, choć też w wypadku społeczeństwa, nie rasy – a bo religia, uwarunkowania społeczne itd. Ale w tym momencie to służy chyba tylko temu, żeby rasę się dało rozpoznać na pierwszy rzut oka, co sprawia wrażenie bardzo prymitywnego sposobu na zróżnicowanie.

„BOHATEROWIE”

Rada numer jeden – naprawdę postaraj się unikać dawania tak oczywistych imion znaczących w języku angielskim. Jeśli koniecznie chcesz jakieś znaczenie, powinnaś sięgnąć po jakiś język bardziej egzotyczny, bo nadawanie komuś nazwiska „Darkness” (dla nie znających angielskiego – ciemność) czy „Brave” (odważny”) to chyba trochę przesada.

Rada numer dwa – ta zakładka jest naprawdę zbędna. Bohaterów powinno podawać się w tekście. Już szczególnie źle jest umieszczać w niej zdjęcia, a jeśli już to robisz, powinny pasować do opisu. Główna bohaterka ma czarn włosy, a na zdjęciu jest to ewidentnie jasnobrązowy.

Także już w tej zakładce poczułam się nieco skołowana – masz spis ras, w którym, jak sama informowałaś, są wszystkie występujące u ciebie rasy. A tutaj pojawiają się dwie, których nie opisałaś – syreno-widmo i wilkołak. Skąd oni?

Błędów w zakładce brak.

„SPAMY”

Jeśli chcesz(przecinek) zostaw tu reklamę

„Jak zaobserwować?”

Następnie zjeżdżasz na dół i pod napisem "Lista Czytelnicza" znajduję się przycisk "Dodaj" klikasz na niego

Znajduje. A po niego nagle tekst przeskakuje do drugiej linijki, choć nie jest to koniec zdania.

( najlepiej skopiuj z białego paska na górze )

Nie robimy spacji między nawiasem a literą (o tak).

Podaj adres bloga(przecinek) na którym mam pisać powiadomienia o nowych rozdziałach.

„LIEBSTEN AWARD”

Przede wszystkim – Liebster Award.

Tak jak w poprzednim Twoim blogu, którego niedawno oceniałam, masz tu pełną paletę kolorów, co radzę trochę ujednolicić. Zwłaszcza początek, gdzie tekst jest na białym polu i ledwo go widać.

Teraz jestem prawie pewna, że część tych kolorów to wypadek przy pracy – w nominowanych blogach dwa ostatnie są nagle w innym kolorze. Radzę spędzić po prostu nad tym trochę czasu i wszystko uporządkować.

Niebieskie słuchawki, torbę z nadrukiem wiedzy eiffla,

Wieży Eiffla. Literówka w wieży, a nazwy własne piszemy z wielkiej litery.

ale jak komuś chce się to czytać(przecinek) to piszę.

Leń zemnie.

Leń ze mnie.

„ZWIASTUN”

Na Twoim miejscu zmieniłabym nazwę filmiku, jeśli to możliwe, bo „Zwiastun dla Diany Landris – poprawione” to tylko nazwa zamówienia. Najlepiej na coś z tytułem opowiadania.

Na filmikach się, powiem szczerze, nie znam, więc moje uwagi są raczej uwagami zwyczajnego widza. Ale są. Po pierwsze, filmiki są pokratkowane, przeskakują gwałtownie i przez chwilę zastanawiałam się, czy ktoś u mnie nie blokuje łącza. Po drugie – nie oglądam wielu filmów, naprawdę, wszystkich nie wyłapałam, ale przewijają się chociażby fragmenty „Władcy Pierścieni”, „Narnii”, „Igrzysk Śmierci”, „Zmierzchu” (no, którejś części), „Doctora Who” (choć to rozumiem, bo wybrałaś jedną z towarzyszek na wizerunek bohaterki) i chyba też z „Kill Bill’a”. Trochę za dużo rozpoznawalnych.

A i dobrym pomysłem nie było wpakowanie do opowiadania wilkołaka o imieniu Jacob i przedstawieniu go filmowym Jacobem Black’iem. A na samym końcu adres bloga dość nieładnie rozbija się na dwie linijki w środku słowa „blogspot”. Więc powiem szczerze, zwiastun nie powala na kolana.

Jak chodzi o linki – katalogi-opowiadan.blogspot.com, wiśniowe--oceny.blogspot.com (o tym blogu już pisałam w wystawianej Ci niedawno innej ocenie), ocenialniabloguw.blogspot.com nie istnieją. Poza tym wszystko w porządku.

1/5

6. Statystyki


Generalnie wszystko w porządku.

5/5

7. Inne


Punktów dodatkowych brak.

0/5

8. Podsumowanie


Choć przykro mi to mówić, dobrze nie jest. W opowiadaniu jest wiele do poprawy i na Twoim miejscu znalazłabym kogoś, kto czytałby te rozdziały przed publikacją i wychwytywał błędy (nie mam tu na myśli interpunkcji). Jeśli chcesz dalej dodawać nowe rozdziały, to radzę najpierw poprawić stare i lepiej zarysować nam świat, w którym dzieje się akcja. I ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, bo to jedyne wyjście, by poprawić własny styl.

Razem to wszystko daje ci 31 punktów, czyli ocenę dopuszczającą.

wtorek, 4 marca 2014

Podsumowanie - luty 2014

Ravelle
Oceny: 0
Odmowy: 0

Diana
Oceny: 0
Odmowy: 0

Malcadicta
Oceny: 2
Odmowy: 0

Każdy widzi, jak jest. Mamy kryzys i tylko Malcadicta trzyma formę. Ze swojej strony mogę powiedzieć tyle, że wstyd mi za siebie i przysięgam, od dzisiaj biorę się do pracy. Na koniec tylko tak delikatnie napomknę, że mamy otwartą rekrutację, a nowi oceniający bardzo by się przydali. Chętnych prosimy o zgłaszanie się do Overrated, która może i nie odpowie wam od razu, ale na pewno kiedyś to zrobi.

|0029-0031| Odmowy

 Mal, wybacz, że zasłaniam ci ocenę wstrętnymi odmowami, ale wreszcie mam chwilę, żeby to zrobić. Zresztą za parę minut napiszę podsumowanie lutego (:

Chciałam powiedzieć, że powracam w wielkim stylu, ale to tylko odmowy. Chcę przeczyścić kolejkę, bo sporo blogów zostało usuniętych lub zawieszonych.
Odmawiam oceny:
bez-sarkazmu, ponieważ kiedy klikam w link, wyświetla się komunikat, że strona nie istnieje;
ciasto-francuskie, ponieważ opowiadanie zostało zakończone, a nigdzie nie ma prośby o ocenę;
zaplatani-w-mitologie z tego samego powodu, co wyżej.

Proszę również autorów her-infinity, smoke-whiskey-bar, szklani-samobójcy o kontakt, ponieważ opowiadania są już przeterminowane, ale nie chciałabym wystawiać od razu odmowy.

Pozdrawiam ciepło, i obiecuję, że biorę się do roboty!

|0066| oczy-odwierciedleniem-duszy.blogspot.com

Ocena bloga: oczy odzwierciedleniem duszy
Autor bloga: Qinsia
Oceniająca: Malcadicta

Adres masz intrygujący. Słowa są estetycznie oddzielone pauzami, zapadają w pamięć i wzbudzają zaciekawienie.

Pierwsze wrażenie po moim wejściu na bloga jest dość dobre, choć w sumie niewiele ma wspólnego z obecnym stanem, bo kiedy zaczynałam oceniać, miałaś wciąż problemy z uruchomieniem szablonu. Tak czy inaczej nawet wtedy było przejrzyście, trochę ciemno, ale wrażenie sprawiało to generalnie w porządku.

Przejdę do szablonu – wiem, że ściągnęłaś go z ocenialni teraz, na szybko, ocena jest nieszablonowa, więc pozwól, że po macoszemu potraktuję ten podpunkt i polecimy do treści. Generalnie rzecz biorąc szablon przyjemny, problemów problemów nim nie ma (zauważyłam jedynie, że kiedy najedziesz kursorem na nagłówek, ekran przecina przerywana linia). Na nagłówku może trochę za dużo rzeczy (ta sowa i wszystko na lewo od niej jakoś niespecjalnie pasuje… Ale ptak zwłaszcza), ale jest w porządku i całkiem ładnie się prezentuje. Tekst wyjustowany, akapity obecne, czcionka czytelna, nie mam się tu czego przyczepić.

Zakładki.

„Informacje”

Ważniejsza jednak jest dla mnie krytyka, lecz taka, która wskazuje na błędy popełniane przeze mnie lub rady, a nie bezmyślne obrzucanie błotem.

Krytka wskazuje na błędy lub rady? Wskazuje błędy, zawiera rady. Lub coś w tym stylu.

Mam też kilka punktów, które wypadałoby dopisać w tych odchyleniach od kanonu, ale do tego dojdziemy w fabule.

„O blogu” – czy właściwie nie jest to podobnej tematyki, co część „Informacji”? Przerzuciłabym tutaj przede wszystkim to, co napisałaś o kanoniczności Twojego opowiadania.

Główni bohaterowie: Hilary Rose, Harry Potter, Ron Weasley, Hermiona Granger, walka ze złem i ich perypetie

Walka ze złem i perypetie to też bohaterowie?

Coelha

Z tego, co wiem, jego nazwiska się nie odmienia.

Wiem, że dużo ładniej brzmiało by, Oczy Zwierciadłem Duszy, ale wszystkie formy tego adresu są zajęte.

Usuń tu przecinek po „by”, bo nie ma racji bytu. I „brzmiałoby” powinno być razem.

„Postaci” – moja rada ogólna jest ta sama, co zawsze – usunąć tę zakładkę. Jeśli opowiadanie jest napisane dobrze, to postaci powinniśmy poznać stamtąd. Dowiadujemy się stąd też trochę zbyt dużo o bohaterach i dzielą z góry wszystkie postaci na dobre i złe. W przypadku głównej czwórki dostajemy w sumie niewiele informacji, oprócz tego, że zdradzasz nam datę urodzenia Hilary, której nie mamy prawa znać z treści. Gorzej z postaciami drugoplanowymi – dzielisz je na te kilka absolutnie złych i tych, którzy gdzieś w głębi kryją dobro i tak naprawdę wcale nie są draniami. Jest to motyw, powiedziałabym, dość oklepany. A już na pewno nie powinien być ujawniany w spisie.

Błędy:

trafia do Hogwartu mając piętnaście lat, co jest zagadką dla samego Dumbledore'a.

To brzmi tak, jakby zagadką było jej trafienie do Hogwartu, nie wiek.

Chłopiec-Który-Przeżył

Kanonicznie pisano to „Chłopiec, Który Przeżył”.

68 lat, ur. 31.12.1926

O Riddle’u. Patrząc chociażby po roku urodzenia Harry’ego, można wywnioskować, że akcja toczy się w 1993 roku. Z tego wynika, że Voldemort ma 67 lat. Mały błąd obliczeniowy.

Mm… Jego duszę zabić można jednym zaklęciem, a jego samego nie da się zabić? Jak to działa? Mam wrażenie, że chodziło Ci o to, że zbyt dobrze się broni, co, jeśli jest w postaci tamtego „dziecka”, a to właśnie sugerujesz w treści, jest niemożliwe. Przy okazji odzywa się kanon – w tomie trzecim Voldemort był tylko latającym fragmentem duszy. Glizdogon wrócił mu cielesną formę po ucieczce (tom czwarty). A że akurat tego w „odchyłach od kanonu” nie ma, a i w fabule Glizdogon nie jest sługą, a szczurem, jak na razie (nigdzie nie wzmieniłaś, by go nie było), uznaję to za nieplanowaną wpadkę i radzę jakoś wytłumaczyć w tekście – jeśli ktoś inny przywrócił mu formę, przyadałoby się poinformować o tym czytelnika.

Zawsze musi być tak jak on chce i zaplanuje. Czy zawsze uda mu się wszystko przewidzieć

Powtórzenie „zawsze”.

Opis Hermiony źle brzmi. Jakby… streszczasz jej życie, starając się nie pokazać, kogo tak bardzo lubiła, przez co cały opis wygląda jak bełkot z okładki harlequina. Brzmi tak do bólu banalnie i sugeruje, że tym, co Hermionę opisuje, jest jej stosunek do Malfoy’a. Ron też opisany jest jedynie przez jego najnowszą miłość.

Czy jest jednak takim jakim chce być?

Przecinek po „takim”. A osobiście (choć błąd to nie jest) zmieniłabym na „taki, jaki chce…”. Wydaje mi się, że lepiej brzmi, ale to już Twój wybór.

„Przepowiednie” – ja się na poezji, jakiejkolwiek, nie znam, więc tutaj za wiele Ci nie pomogę. Natomiast Twoja przepowiednia różni się znacząco stylem od kanonicznych – przede wszystkim jest bardzo dokładna i zdradza nam fabułę.

Jest jeden warunek, muszą przestać się nienawidzić,

Co prawda interpunkcja w wierszu to rzecz bardzo dowolna, ale ten pierwszy przecinek na Twoim miejscu zmieniłabym na pauzę. Od razu wyglądałoby naturalniej.

„Autorka”

Otwarta tylko w bardzo znanym jej towarzystwie

Lepiej wyglądałoby „dobrze znanym” lub „bardzo dobrze znanym”.

„Czytam i polecam” – blog http://malfoy-issue.blogspot.com/ dostępny jest tylko dla zaproszonych użytkowników. Poza tym wszystko w porządku.

„SPAM”

wtedy decyduję czy będę czytać dalej czy też nie)

Przecinek po „decyduję”. I kropkę Ci zjadło na końcu zdania.

Czyli przejdziemy do treści. Bardziej wydajnie będzie, jak połączę to z poprawnością, więc wszystkie błędy, jakie zauważę w trakcie czytania, też tutaj znajdziesz. And off we go!

1

Przejrzyste, gwieździste niebo, też było spokojne.

Bez przecinka po „niebo”.

Jej jasne blond włosy

W zupełności wystarczyłby jeden z tych przymiotników. Jeśli chcesz oba, to proponuję albo „jasnoblond”, co jednak moim zdaniem wygląda trochę gorzej.

Nie wiedziała skąd pochodzi ten głos oraz czy był on prawdziwy czy też nie

Przecinek po „wiedziała, zamiast „oraz” lepiej sprawdziłoby się „ani”, i kolejny przecinek po „prawdziwy”.

Była typem dziecka, które wstydzi się odezwać do osoby, której nie znała.

Czasy Ci się pomieszały – „wstydzi” jest w teraźniejszym, ale już „znała” w przeszłym.

- Jak masz na imię? – Odezwała się

„Odezwała” powinno być z małej. Generalnie nie widzę problemów z zapisem dialogów, więc to pewnie tylko przeoczenie.

Podała swoją dłoń i w tym momencie - nieważne, co dyrektor by powiedział czy zrobił - czarnowłosa zgodzi się na to.

Zgodziłaby.

dało się zauważyć wszelakie motywy róży

Raczej „wszędzie dało się zauważyć motyw róży”. Nie m czegoś takiego jak „wszelakie motywy róży”. A to „czasami”, które potem jest użyte do opisu kolorów róż, sprawia wrażenie, że Albus widzi jakie kwiaty pojawiają się tam zazwyczaj. Zamiast niego proponowałabym na przykład „gdzieniegdzie”, lub coś podobnego.

Wszystkie akapity oddzielone są dodatkowym odstępem i myślałam, że tak właśnie masz je zaprogramowane, ale widzę, że dwie kwestie się do siebie przykleiły w rozmowie Albusa z Hilary. Dla estetyki wypadałoby to poprawić.

Wracając do historii, ciągle trafiałam na różowe, a bardzo chciałam mieć niebieską

To brzmi tak, jakby tych niebieskich szukała w ogrodzie. Może na ogrodnictwie się nie znam, ale jestem prawie pewna, że nie można tak łatwo wyhodować niebieskiej róży. Trzeba by się pobawić w inżynierię genetyczną. Ogrodnicze fora twierdzą, że to ściema, więc skąd Hilary przyszedł do głowy pomysł, że takową znajdzie, skoro ma już trochę lat i to powinna wiedzieć?

Wiem, że może chciała po prostu w tym kolorze, ale chciałam zwrócić Twoją uwagę na to, że zdania dość często sugerują czytelnikowi co innego – jak tu fakt, że Hilary szukała niebieskich róż na krzakach.

Hilary trochę zbyt spokojnie przyjęła do wiadomości fakt, że jest czarodziejką – nie była poruszona, nie zadała też żadnych pytań na temat świata, do którego wkracza. To jest dość nierealistyczne.

2

- Nie masz się czym martwić, ja za wszystko zapłacę.

Nie on, a szkoła. Szkoła miała fundusz, który pokrywał koszta zakupu wszystkich podręczników dla osieroconych uczniów.

piąty rok nauki - tłumaczył Hilary. Dziewczyna chciała o coś zapytać, jednak dyrektor zaczął mówić dalej.

- Będziemy musieli zrobić


Wiem, że wygląda to jak wyrwany fragment, ale chodzi mi akurat o zapis dialogu. Kiedy Dumbledore kontynuuje wypowiedź, nie musisz zaczynać jej od osobnego akapitu. Takie coś sprawdza się przy bardzo długich wypowiedziach lub dużej ilości narratorskich komentarzy w ich trakcie. A u Ciebie ani jedno, ani drugie nie występuje, a kwestie są rozdzielone – w niektórych fragmentach czytelnik może poczuć sę trochę zdziwiony, bo kwestie nie pasują do bohaterów. W tym miejscu chociażby masz trzy osobne akapity, które wypowiada wciąż Dumbledore.

machnął tylko swoją różdżką i pożar został opanowany

Czemu „pożar” jest kursywą?

To wierzba, dziesięć i ćwierć cala, rdzeń to włókno smoczego serca, bardzo elegancka i dobra na uroki – mówił Garrick.

- Albusie, wiesz, kto miał taką samą?


I właśnie zdradziłaś fabułę osobom, które dobrze znają kanon. Bo choć nie pamiętam wymiarów wymiarów cech wszystkich różdżek, na słowo „dobra na uroki” wiedziałam już, że Hilary jest córką Lily. W sumie większość osób pewnie tego nie połączyła, więc się nie przejmuj, ale przyczepię się tylko do „taką samą”. Bo, parafrazując Ollivandera właśnie, nie ma dwóch takich samych różdżek, tak jak nie ma dwóch takich samych bohaterów.

Sytuacja, w której Dumbledore przypomina sobie o zwierzątku dla Hilary nie bardzo pasuje do jego charakteru. Powinien być trochę bardziej… stateczny. A dziewczyna nie ma żadnych skrupułów przed wystawianiem precyzyjnych wymogów jej przyszłemu nauczycielowi? Żadnych „Nie trzeba”?

Pozbierała wszystkie swoje rzeczy i powoli udała się na stację King Cross, skąd dzisiaj odjedzie pociąg do Hogwartu.

Pomieszały się czasy.

Hermiona przyszła przed czasem, siadła na chwilę na ławce, usłyszała przyjaciół, zerknęła na Hilary, wsiadła do pociągu. Teraz tłumaczy się, że musiała wskakiwać, bo się na nią zagapiła. To ile się na nią gapiła? Kilkanaście minut?

Szatynka zastanawiała się nad samym faktem, kim jest owa blondynka.

To nie jet fakt. Mogła się zastanawiać nad tym, kim jest.

3

Poczuła leciutkie ukłucie, jednak nie takie duże jak kiedyś.

Jak kiedy? To brzmi, jakby to był bardzo charakterystyczny przypadek, a nie wiemy, z jakim wydarzeniem się wiąże.

Postanowił się przejść, nic nie mówiąc Hermionie i Ronowi wyszedł, sam nie wiedząc co go natchnęło.

Jak to zrobił, skoro siedzieli w jednym przedziale? Nie zapytali, kiedy wyszedł?

Czuł po prostu, że musi naleźć tą nową

Zjadło ci „z” w „znaleźć”. I „tę” nie „tą”.

Rowling wielokrotnie podkreślała, że w pociągu trudno jest znaleźć wolny przedział, więc czemu Hilary siedzi zupełnie sama?

- Nie znam tutaj nikogo

- To posiedzę z tobą, potowarzyszę ci.


I nie zaproszę cię do przedziału mojego przyjaciół bo…?

Już po tak krótkim czasie wiedziała, że to normalny chłopak. Coś mówiło jej, żeby poznać go głębiej, ale nie odważyła się zapytać o cokolwiek, pierwszy odezwał się on:

Skoro z nim nie rozmawiała, to skąd wie, że jest normalny? Z obserwacji?

- Piętnaście..

Albo jedna kropka, albo trzy.

że istnieje świat czarodziei

Czarodziejów.

Współczuję, jednak z drugiej zazdroszczę

Zjadło „strony”.

wysiadła niezauważana przez nikogo..

Znów dwie kropki.

Usłyszała gromkie brawa.

Kto bił jej brawo? Uczniowie? A z jakiego powodu? Prędzej zamilkliby, czekając, aż dyrektor wyjaśni, o co chodzi.

Nie wiedziała kim oni są ani czego od niej chcą.

Przecinek po „są”.

No tak zapomniałam, że wyrośnięty z ciebie pierwszaczek

Przecinek po „tak”.

4

Pamiętała tyko zielony promień światła, prawdopodobnie było to zaklęcie Avada Kedavra

A ona to wie, bo? Zaklęcia niewybaczalne chyba nie figurowały wy podręcznikach, skoro Moody uświadamiał naszych bohaterów poza programem.

- Służy ono do obrony

No, ja bym za taką dopowiedz punktów nie dała. Obronę można rozumieć na wiele sposobów, a to zaklęcie było zawsze znane jako tarcza.

- Oczywiście nie będziemy rzucać na siebie zaklęć, tarcza ta jest widoczna dla oka

Z tego, co pamiętam, wcale nie była widoczna. A na dodatek skoro uczy się materiału z pierwszej klasy, to chyba nie było tam jeszcze zaklęć do pojedynków.

od zawsze kochała chemię, mugolski przedmiot szkolny, a eliksiry są bardzo do niego podobne.

Czasy pomieszane.

Według instrukcji odważyła 0,1 uncji suszonej pokrzywy

Takie liczby lepiej wyglądają w zapisie słownym.

- Tak, to faktycznie niemożliwe, zapomnijcie o tym jak najszybciej.

I to mówi Albus Dumbledore? Powinien najpierw rozważyć każdą opcję, zastanowić się… Na pewno nie odrzucać tego i starać się o tym nie myśleć.

5

- Tylko uważaj, on był kiedyś Śmierciożercą, podejrzewamy, że teraz też jest, chociaż dobrze się z tym kryje – mówił zmartwionym głosem chłopak z blizną na czole.

- Mam nadzieję, że umiem o siebie zadbać, a teraz wybaczcie, ale jestem strasznie śpiąca.


To cokolwiek dziwne… Ktoś jej mówi „Wiesz, ten nauczyciel był Śmierciożercą i zabijał ludzi, myślimy, że dalej tak robi.”, a ona tylko „A… Mam nadzieję, że sobie poradzę, dobranoc.”. Powinna być co najmniej lekko zdziwiona.

dało się słyszeć tylko głos Harrego. Zdziwiony tym faktem spojrzał na swojego przyjaciela, był czerwony jak burak, podejrzewał z jakiego powodu, więc bez słowa wyszedł, zostawiając go samego.

Wychodzi na to, że Harry był czerwony jak burak i podejrzewał, czemu tak jest, a potem wyszedł, zostawiając Rona.

Liście zmieniały kolor z zielonego na żółty, czerwony lub brązowy, pokazując, że jesień zbliża się wielkimi krokami.

Po pierwsze – mówisz o wrześniu. A wrzesień się do jesieni już zalicza. Po drugie – kiedy liście zmieniają kolor na czerwony, to już jest jesień.

Rozmawiali, o niczym szczególnym,

Przecinek nie ma racji bytu.

Był to jeden z pięciu braci Rona. Ma on jeszcze młodszą siostrę. Do Hogwartu chodzą już tylko Percy, prefekt naczelny (gdyby tylko widział, co teraz wyprawiają dałby im szlaban), bliźniacy, on i Ginny. Wszyscy są do siebie strasznie podobni, są rudzi i mają wszędzie piegi.

Czasy się znów mieszają… Przecinek po „wyprawiają”, powtórzenie słowa „są” w ostatnim zdaniu.

Szatynka nałożyła na swoją łyżkę pire ziemniaczane

Nałożyła na łyżkę jak na talerz? Raczej nabrała. I nie „pire”, a „puree”.

ktoś niechcący wcelował w opiekunkę swojego domu, pani MgGonagal

To błąd nie jest, ale uczniowie nazywali ją „profesor”, nie „pani”. I błąd w nazwisku – pisze się McGonagall.

Była to kobieta mająca ponad pięćdziesiąt lat, surowa, ale wszyscy darzyli ją szacunkiem.

Która z tych rzeczy miała sprawiać, że normalnie nie darzyliby jej szacunkiem? Wiek czy surowość?

Poza tym McGonagall speszona tym, że pomyliła imię któregoś z bliźniaków jakoś… nie pasuje. Przy ich matce to zagranie było najzupełniej zrozumiałe, ale w przypadku Minerwy nie bardzo pasuje do charakteru.

Wszyscy dookoła pokiwali głowami, na znak, że się zgadzają.

Jednak znalazł się Ślizgon, który im zazdrościł, ponieważ mieli to, czego jemu brakowało: siebie, na dobre i na złe.


Ten fragment o zazdrości zupełnie tu nie pasuje. Piszesz o dezaprobacie ślizgonów, a nagle przerzucasz się na temat przyjaźni. Trochę zbyt gwałtownie.

Miał zostać śmierciożercą, teraz ma to głęboko gdzieś.

W akapicie, który zaczyna się tym zdaniem, pomieszały się czasy.

Co mu z tego, że ma władzę, jak nie ma przyjaciół i miłości od strony rodziny, a przede wszystkim ukochanej u swego boku?

To brzmi… dziwnie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że myśli o tym trzynastolatek. No bo phi, rodzina czy przyjaciele, najważniejsza jest dziewczyna!

Spojrzał na przeciwległy stół. Zobaczył te ukochane oczy.

Hilary weszła do łazienki.


Te akapity są zupełnie oderwane od siebie, więc powinnaś tekst podzielić tu na osobne fragmentu przez większy odstęp.

pachniało różami, jej żelem do mycia.

Róże są jej żelem do mycia? Może coś w stylu „pachniało jej różanym żelem do mycia”?

Dziewczyny miały dużo więcej miejsca, ponieważ jako jedyne mieszkały tylko we dwie, reszta mieszkała w pięcioosobowym pokojach.

Pięcioosobowych.
Wiem, że chciałaś umieścić je razem, ale musisz się zastanowić nad logicznymi aspektami. Po pierwsze, Hermiona musiała spać ze stałym składem, jak Harry i Ron. Po drugie, Hilary nie jest w wieku Hermiony, więc czemu miałaby być z nią w dormitorium? Mieszkały ze sobą poszczególne roczniki, więc Hilary powinna być z piątoklasistkami.

Gdy była już na miejscu ujrzała wielki dąb, pod którym usiadła, zamknęła oczy i poczuła orzeźwiający chłód.

To sugeruje, że chłód poczuła dopiero pod drzewem.

Przybyłem tutaj za niewinnością bijąca od ciebie

Bijącą.

NA znak zgody zamknęła czy

„Na”, jak widać wkradła się literówka.

Podbiegła do mamy, tym razem nie zniknęła.

To brzmi, jakby Hilary nie zniknęła, a nie jej matka.

Teraz przejdę do problemu z jednorożcem. Po kolei. Jednorożce nie mówią w tym świecie, są zwyczajnymi zwierzętami. Nawet gdyby u Ciebie mówiły – akurat tak się zdarzyło, że nie hasał sobie w Zakazanym Lesie tylko znienacka wyskoczył na błonia? Stworzenia z lasu nie wchodziły na jego granicę z błoniami. I czemu miał akurat taką moc, jak przywracanie wspomnień? Na jakiej zasadzie ona działa?
Przypomnę, że jednorożce dorosłe, srebrno-białe, nie były w kanonie ufne i raczej nie podchodziły do ludzi. Ufne były młode, o złotej sierści, ale znów pewnie te nie pałętały się samotnie.

Cała ta scena, nawet po pominięciu wszelkich niezgodności z kanonem, nie prezentuje się za dobrze. Jest w niej zbyt dużo zbiegów okoliczności, a rozmowa z jednorożcem jest bardzo naiwna. Przywodzi na myśl pierwsze opowiadania, gdzie rozmowa ma być podniosła, ale wychodzi raczej śmiesznie.

6

- Więc chcesz zostać Śmierciożercą? Tak? – zapytała dziwnie wyglądająca postać. Była ona bez ciała, okryta kocem i usadowiona na fotelu, gdyż sama nie mogła chodzić ani utrzymać równowagi.

Przechodzimy do poważnego problemu, o którym już wcześniej pisałam. Skoro zdecydowałaś się umieścić akcję w trzecim tomie i nie wyjaśniłaś, że coś poważnego się zmieniło, Voldemort przebywa w Albanii w postaci latającej duszy. Zatem wszystkie sceny z jego udziałem i intrygi tracą rację bytu.


- Sprawdzisz tą nową przyjaciółkę Pottera.

Tę.

Jak się sprawdzę, zostanę jego sługą, a przynajmniej mi się tak wydaje.

Nawet w przypadku Draco Voldemort nie chciał przyjmować dzieci. Misja, jaką wtedy dostał, była raczej samobójcza. A czarny charakter rekrutujący agentów spośród trzynastolatków wydaje się być niepoważny i nie budzi takiej grozy, jak powinien. Może wyprzedzam trochę fabułę tym momencie, ale napiszę już teraz – przez to ani Voldemort, ani Zabini nie wydają się stanowić realnego zagrożenia przez te rozdziały.

- Muszę się z nim widzieć – mówiła, jakby była w amoku. Profesor McGonagall zauważyła to i postanowiła o nic więcej nie pytać, tylko wstała z chęcią zaprowadzenia ją do Albusa.

Twoja McGonagall jest trochę zbyt łagodna – wyrażała raczej pogląd, że dyrektorowi nie powinno się przeszkadzać.

dzięki której zmarła osoba może kontaktować się ze swoją "ofiarą", by ją chronić poprzez głosik w głowie

Wyrażenie „głosik w głowie” brzmi tu trochę infantylnie.

Jak Hilary mogła się zacząć uczyć eliksirów, kiedy miała trzy lata? Nie powinna umieć czytać takich książek, tym bardziej ich rozumieć.

- Ale z niego spryciula... No nie, mamusiu?

Spryciarz.

Opis zabicia rodziców Harry’ego sugeruje, ze James i Lily byli w tym samym pokoju. Z tym problemu nie ma, ale musieli wyraźnie bardziej kochać Hilary, skoro Lily zmieniła ją i ukryła, a James stał i się gapił, nie próbując nic zrobić dla Harry’ego. A skoro chowali Lily – jaki jest logiczny powód, dla którego nie wcisnęli ich razem pod pelerynę niewidkę? Ta scena pozostawia wrażenie, że o Harrym jakoś zapomniano…

- A teraz czas na ciebie. Ale czekaj. W przepowiedni mowa jest o dwójce Potterów. Coś się tu nie zgadza... Potter, gdzie twoje rodzeństwo? - mówił do siebie.

Styl wypowiedzi nie bardzo pasuje mi do przerażającego Lorda Voldemorta, więc popracowałabym trochę nad tym.

I w takim razie muszę mieć kilka pytań. Dumbledore nie wiedział, że Hilary istnieje – mówi, że nikt nie wiedział Voldemort mówi, że przepowiednia dotyczy dwójki Potterów.

Czyli o Harrym wiedzieli, tak? Czemu rodzice mieli ukrywać jedno dziecko? Jeśli chowaliby przed światem dwójkę, zrozumiałabym, ale jedno? Czemu Bathilda, która, co wiemy, odwiedzała Potterów, nic nie wiedziała? Hilary zamykano w pokoju, czy jak, bo tamta kobieta Harry’ego znała – była na jego pierwszych urodzinach. A wiemy także, że znała się całkiem dobrze z rodziną Dumbledore’ów.
Dodatkowo ta przepowiednia – pamiętamy, że Voldemort usłyszał ją od Snape’a, który podsłuchał ją, gdy Dumbledore rozmawiał z Trelawny. Jeśli nie zmieniłaś wszystkich tych wydarzeń, dyrektor powinien znać oryginalną wersję, a zatem wiedzieć, że istnieje dwoje dzieci.

- Twoja mama była mądrą czarownicą i wiedziała, że oczy odzwierciedlają duszę człowieka, ich zmiana niesie za sobą przykre konsekwencje, utratę duszy.

Czemu Hilary nie zadaje pytań po usłyszeniu tak interesujących rzeczy?

Niby ma przyjaciół, ale to nie to samo co rodzina

To zdanie naprawdę mocno może zrazić czytelnika do bohaterki, bo jej wypowiedź sugeruje, że Hilary mocno umniejsza znaczenie Rona i Hermiony. Właściwie wprost stwierdza, że tak, miło jest mieć przyjaciół, ale rodzina…

7

Niezbyt pasuje mi to, że Dumbledore mówi Hilary wprost, że Voldemort się nią interesuje. Przed Harrym wszystko ukrywał do końca piątego tomu, kiedy nie było innej możliwości, niż mu powiedzieć. Zwłaszcza, że dyrektor jest człowiekiem inteligentnym – Hilary, która w końcu jest tylko dzieckiem, na pewno będzie budzić więcej podejrzeń, kiedy się dowie. Będzie bardziej nerwowa – gdyby nic nie wiedziała, zachowywałaby się zwyczajnie. Dodatkowo – Dumbledore jak na razie wciąż wierzy, że w Hogwarcie może uczniów ochronić.

Zaczęła dopiero naukę tutaj, nie znała za dużo zaklęć, nie będzie umiała się obronić w razie czego.

To nie powinna być wstawka narratora, bo nawet będąc w siódmej kalsie nie miała by szans z Voldemortem. Ze dwa lata nauki też by jej nie pomogły, jak i nie pomogły innym.

Albus podbiegł do niej w celu udzielenia pomocy, ale sam nie mógł za bardzo nic wskórać, więc wezwał panią Pomfrey, pielęgniarkę szkolną, która zawsze była skuteczna, między innymi dzięki swojej surowości.

Dumbledore jest kilkukrotnie silniejszy od pani Pomfrey i najprawdopodobniej uleczyłby ją lepiej. A jeśli miałby problem, wezwałby Severusa.
Nie bardzo też wiem, jaki ma związek surowość pielęgniarki z jej zdolnościami lekarskimi.

- Nie bój się i już nie płacz, proszę. Nie zniosę dalej twojego płaczu – mówił, by uspokoić dziewczynę.

Sposób w jaki ubiera to w słowa, raczej nie jest pocieszający, brzmi jakby mówił, że ma się przestać mazgaić.

- Gdzie ty byłaś? Martwiłam się o ciebie - mówiła Hermiona.

- Przepraszam cię. Byłam u Harrego i nam się przysnęło. Naprawdę przepraszam. - W odpowiedzi usłyszała tylko głośne chrapnięcie.


Nikt nie zasypia tak w środku romowy, jeśli przedtem nie spał i twierdzi, że się martwił i denerwował.

Zabini mi też nie bardzo pasuje – niby gabinet dyrektora nie jest chroniony w żaden sposób? A czarodzieje na obrazach nie czuwają cały czas? Nie wierzę też, że Dumbledore, jedyny czarodziej, którego bał się Voldemort, potężny i mądry, nie mógł rzucić zaklęcia, które zatrzymałoby na schodach uciekającego chłopca?

Jedyne, co pamiętała, to ostatnią myśl przed snem...

Pomyślała to o Malfoyu przed snem?

Nie dane jej było dłużej się nad tym zastanawiać, bo przez otwarte okno wleciała sowa, wzięła od niej list i przeczytała.

Sowa wzięła i przeczytała?

8

Jeśli jakiś głupi, zadufany nastolatek mówi Voldemortowi, że właśnie zawalił sprawę i próbuje powiedzieć, że Czarny Pan się myli, a jego ciało chwilę potem nie leży na posadzce – robisz to źle. Wiem, że to może brzmieć dziwnie, ale i Snape, prawa ręka, dostawał od czasu do czasu Cruciatusem. Jak się przypadkiem Voldemort dowiedział, że jeden z horkruksów został skradziony, to się nie patyczkował i zabił wszystkich, którzy nie uciekli na czas z pokoju. Niewielu było takich, których cenił na tyle, by ich nie zabijać i nie uszkadzać fizycznie, a jakiś aspirujący podrostek do nich nie należy.

Tak przy okazji – czemu nie użył Snape’a? I czemu nie próbuje porwać Harry’ego? Ma u ciebie ciało tego płodu – to skoro wiedzą o nim Malfoy’owie i inni Śmierciożercy, z czego wnioskujemy, że im się ujawnił – czemu nie przywróci sobie ciała, czy chociaż pośle Severusa do wykonania zadania, skoro i tak ten jest już na miejscu?

- Na jej szyi widziałem wisiorek z literką H, która była przyozdobiona diamentami. Potter miał podobną bransoletkę. Poza tym matka zmieniła jej kolor włosów z rudego na blond.

Czemu nic nie wiemy o tym wisiorku u Hilary? Zakładam, że Harry miał bransoletkę, kiedy Voldemort go mordował, w końcu używasz czasu przeszłego, a i po Dursley’ach raczej jej w szkole nie miał – więc skąd Zabini wie? Voldemort opowiadał, jak ubrany był niemowlak, którego prawie zabił?

Inny źródłem gwaru były sowy

Innym.

- Można wiedzieć kto to jest? – blondynka zapytała z zaciekawieniem

Przecinek po „wiedzieć” i „blondynka” z dużej litery.

- Naprawdę nie wiesz kto to jest?

Przecinek po „wiesz”.

- Jest to więzień z Azkabanu , jemu jedynemu udało się stamtąd uciec

Dodatkowa spacja się wkradła.

A skoro nie wie, kim jest Syriusz Black, to skąd wie, co to Azkaban? Herry dowiedział się właśnie przy okazji wypytywania o niego. A i o dementorach powinni jej co nieco powiedzieć…

Jej czarna szata sięgała do ziemi, a kapelusz tego samego koloru dodawał jej parę centymetrów wzrostu.

Jeśli to czarodziejska tiara, a nie sądzę, by nosiła mugolski kapelusz w Hogwarcie, to dodawał jej pewnie i trzydzieści centymetrów.

Hilary pisała przez godzinę test z całego roku? Słabo troszkę. No i jeśli zapowiedzieli – masz materiał z jednego roku – to z jednego by miała, nie z dwóch. Nie można się fizycznie nauczyć dwóch lat w tak krótkim okresie, kiedy chodzi się na normalne lekcje z klasą (musiałaby mieć coś w rodzaju indywidualnego toku nauczania).

A i ze zmieniaczem czasu trochę za bardzo uprościłaś – nikt nie przestrzegł jej, że jak się zobaczy przeszłego/przyszłego siebie, to może się stać wiele rzeczy, na przykład mogą się nawzajem pozabijać. A wydaje mi się, że raczej Dumbledore nie bagatelizowałby czegoś takiego… Na dodatek Hermiona dostała zmieniacz na początku roku – inaczej połowę przedmiotów zaczynałaby od środka. Pewnie by je nadgoniła, ale mimo wszystko…

- Wszystkowiedząca nie zna odpowiedzi na moje pytanie?

Snape owszem, był złośliwy, ale miał pewną klasę. Nie obrażał uczniów bardzo jawnie i ordynarnie. A i Hermiona miała więcej oleju w głowie, choć jej można wybaczyć ze względu na okoliczności.

Przyczepię się jednak do pięćdziesięciu punktów. Kiedy tyle się traciło, to była naprawdę ogromna strata. Ogromna. Poza potężnymi wybrykami, uczniowie karani byli stratą jakoś maksymalnie piętnastu punktów.

Chcesz mi wmówić, że Hermiona, osoba bardzo inteligentna, postanowiła iść na randkę w nocy, na błonia, nie znając nadawcy karteczki i nie mówiąc, gdzie idzie?

Niby ta cała szlama Granger.

Mówi to Blaise i tu pojawia się problem. Bo jasno powiedział Voldemortowi jeszcze w tym samym rozdziale, że matka zmieniła jej włosy na blond. A Hermionie chyba do blondynki daleko…

Ktoś w bardzo poetycki sposób okazał jej swoje uczucia.

Ile osób polezie sprawdzić pierwszy liścik miłosny? Podrzucony w klasie eliksirów (które chyba mieli ze ślizgonami)? Ja bym najpierw sprawdziła, czy to nie dowcip. Bo facetów na tym roku było tylko pięciu z Gryffindoru (Neville, Harry i Ron, Seamus, Dean), co zawęża mocno grono podejrzanych.


Ron, który wydawał przy tym dużo dziwnych dźwięków, na przykład mlaskanie czy mówienie do siebie, że jakie to wszystko jest dobre.

Robisz z Rona w tekście głupka. Ma proste, dziecięce niemal reakcje, reaguje przesadnie, a zachowuje się jak pięciolatek

- Przed snem szepnęłam Gdyby nie było Malfoya.

Najpierw to szepnęła, potem jej się przyśniło. Nieźle.

- Nie jestem jeszcze w stanie zaufać ci, że się zmieniłeś

Lepiej byłoby z „uwierzyć” zamiast „zaufać”. I z wyrzuconym „ci” też.

9

Odcienie czerwieni sprawiały, że w pomieszczeniu było przytulnie.

Odcienie sprawiały? Zawieszone w powietrzu? Bo nie brzmi to tak, jakby chodziło o kolory mebli czy ścian.

Cała scena wyrywania czekoladki z rąk Rona… Nie jest zbyt naturalna. Zachowują się raczej jak pięcio-, sześciolatki, nie uczniowie Hogwartu. Ile widzisz trzynastolatków, którzy znają się stosunkowo krótko i biją o czekoladki? To jest takie… wymuszone.

Naprawdę Hilary przez całe PÓŁ ROKU (wybaczcie capslocka) nie zauważyła, że jej trójka przyjaciół nie cierpi Malfoy’a? Ona ślepa i głucha jest? A oni też ani mru mru? Nic? Hermiona ją przecież niemalże wyrwała z rąk Draco i Hilary nie spytała o powody jej zachowania?

Z miny Wybrańca wywnioskowała, że tak, więc ciągnęła dalej.

To trochę mi nie pasuje… Po części dlatego, że Rowling nie określała go nigdy „Wybrańcem”. I miało to dobre uzasadnienie – Wybrańcem nazwać go mógł obcy człowiek, dziennikarz, Knot, ktokolwiek… Ale używanie tej nazwy w trakcie jego rozmowy z przyjaciółmi jest dość niezręczne.

- A teraz idziemy spać, bo jak profesor McGonagall zobaczy, że nie jesteśmy jeszcze w swoich dormitoriach, to da nam szlaban

Nie, nie da. Bo należało przebywać w obrębie pokoju wspólnego lub dormitorium – ile to razy Harry zostawał się tam uczyć bardzo późno? Mogliby tam sobie siedzieć i całą noc, byleby nie włóczyli się po zamku.

Wreszcie Voldemort jest bardziej złowieszczy. Tak trzymać.

Jego wyraz twarzy wskazywał, że nie przepada za tymi stworzeniami, wiedział, co potrafią i strasznie się ich bał.

Skąd właściwie, skoro u ciebie nie atakował go dementor w przedziale? Z opowieści to zna ich cały Hogwart.

Czemu urywają wszystkie tematy przy Hilary? Rozumiem, że mogą jej trochę nie ufać, ostrożność i tak dalej… Ale rozmowy na temat Blacka byłyby na miejscu. Może nie muszą od razu mówić, że będzie chciał dorwać Pottera, ale czy Ty nie rozmawiałabyś o takim wydarzeniu? A patrząc na ich charaktery – Hilary od kilku miesięcy już by wiedziała, jak się sprawa z Syriuszem miewa. Zwłaszcza, że na razie nasza trójca wie stosunkowo niewiele.

Malfoy praktycznie od samego początku wiedział, że Hermiona jest szlamą (nie mugolką, a tego słowa użyłaś, a mugolaczką), zwłaszcza, że rody czystej krwi krzyżują się między sobą, żeby zachować tę czystość – więc siłą rzeczy wszyscy „czyści” to krewni Malfoy’a, albo przynajmniej ludzie, których genealogię zna. Hermiona zatem powinna trochę więcej uwagi zwrócić uwagę na tę wymówkę, kiedy nagle zaczął traktować ją inaczej, i domyślić się, że coś tu nie gra… No i skoro się mu zwierzała z różnych sekretów, to chyba musieli oboje wcześniej wiedzieć, z jakich rodzin pochodzą – w związku z tym (mam nadzieję, że za bardzo nie plątam) Hermiona musiała wiedzieć, że Draco wiedział już wcześniej. Więc czemu uwierzyła mu w tę wymówkę (trochę wybiegam do przodu z fabułą).

Gdy to mówiła, przypomniało jej się, co wtedy czuła, dlatego po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.

Tego powinnaś się pozbyć. To zbyt znany schemat, klisza tak wytarta, że już śmieszna – jedna, kryształowa łza na policzku. W filmie, przyznaję, wygląda to bardzo ładnie, jeśli nie jest nadużywane. Ale w książkach wzbudza raczej uśmiech czytelnika.

To, że Hilary ma Wybitny z każdego przedmiotu też radziłabym zmienić. Nawet Hermionie nie udało się tego dokonać, a to zbyt idealizuje tę postać. Każdy ma mocne i słabe strony.

Widocznie czytałaś wiele książek i kojarzyłaś fakty, pamiętaj: nie sama wiedza się liczy, lecz też inteligencja, a tobie jej nie brakuje.

Nie. Przykro mi, ale tak się nie da. Można być bardzo inteligentnym, ale nie wiedzieć, co to, dajmy na to, wakuola (nie wiem, czemu wpadło mi do głowy). I tego się tak nie wymyśli z głowy. Inteligencja pomaga, ale trzeba mieć pewną wiedzę.

Bez wstępnych ceregieli, dzisiaj będziecie robić Amortencję.

Amortencję w ogóle zobaczyli w piątej klasie, kiedy przyniósł ją Slughorn. I z tego, co pamiętam, to jej nie warzyli, bo to profesjonalny i czasochłonny eliksir.

- Są to głównie zioła, najczęściej fiołki, astry, jaśminy lub irysy zebrane najlepiej w czasie pełni księżyca. Jeszcze pomarańcze, korzenie mandragory, werbenie i zarodniki paproci zmieszane z wodą lub dowolnym trunkiem.

Trochę to nieprawdopodobnie wygląda. Zazwyczaj eliksiry u Rowling zawierały całą masę „soku z żuka” lub podobnych. To jest zbyt… romantyczne. To, że eliksir powoduje zakochanie, nie oznacza, że nie będzie miał w składzie smarków trolla.

- Usłyszałem głos w głowie i powtórzyłem to, co mi powiedział.

Powiedział to Harry, który pół drugiego tomu trzymał w sekrecie szepty „zabiję, rozszarpię”, bo się bał, czy go nie uznają za nienormalnego?

które chroniły ich przez mokrym opadem.

Przed opadami. I jakie opady nie są mokre?

- Ale dlaczego? – Chłopak naprawdę nie wiedział o co jej chodzi.

Nie zauważył przez kilka lat, że Hermiona go ignoruje i nienawidzi, że tak się jej pyta?

Nie mogę mu pokazać, że jestem po waszej stronie inaczej nic mi nie powie, a co gorsza moja rodzina na tym ucierpi i ja też. Przecież wiesz, jaki jest Sam-Wiesz-Kto.

Na tym etapie, to Malfoy mógł co najwyżej bać się Voldemorta. A tam raczej nie powinno być „ucierpi”. Jeśli Malfoy pokaże, że jest po stronie Pottera, to umrze, a jego rodzina być może razem z nim. Koniec. Ucierpi jest słowem zbyt łagodnym

On zachwycał się tymi brązowymi lokami, orzechowymi oczami i zgrabną sylwetką. A ona? Robiła to samo.

Też podziwiała brązowe loki i orzechowe oczy?

10

Siedziała na parapecie, który znajdował się w jej dormitorium.

Wystarczyłoby „siedziała na parapecie w dormitorium”. Bo „znajdują się” raczej meble.

które nie wyglądały pięknie z powodu panującej już dawno deszczowej jesieni.

Panującej od dawna.

Nie wiedząc czemu nadal byłam w objęciach blondyna, więc szybko się oswobodziłam.

Nie wiedząc? Dokładnie przed chwilą ją złapał, w każdym razie nie napisałaś, żeby leżała tam dłużej.

- Jak widzisz, nic mi nie jest – mówiąc to uśmiechnęłam się

Przecinek po „to”.

Widziałam, że te słowa wypowiedział z trudem, sam nie dowierzając jeszcze w to co się stało.

Przecinek po „to”.

Leżał w swoim wielkim łożu z baldachimem, koloru zielonego, charakterystycznym dla jego domu, Slytherinu.

Z tego wynika, że łoże z baldachimem było charakterystyczne dla Slytherinu.

Wypuścił swojego puchacza ze złotej klatki i przywiązał mu przesyłkę do nóżki.

Kiedy zrezygnowali z trzymania sów w sowiarni? Od kiedy Malfoy lubi mieć w pokoju obsraną przez ptaka klatkę?

znalazła sowie ciasteczka

Po co Hermionie w ogóle sowie ciasteczka? Nie miała sowy.

Założyła na siebie cały mundurek szkolny, ponieważ w zamku panował chłód

Generalnie oni musieli nosić cały mundurek niezależnie od pogody. Mogła dołożyć płaszcz, lub sweter…

- Poza tym ja nie wiem co oni tak w tym widzą

Przecinek przed „co”.

Harry zawisł w powietrzu dużo wyżej niż miejsce rozgrywania całej akcji

To zdanie wygląda źle. Przed „niż” powinien być ogólnie przecinek, ale tak czy inaczej lepiej brzmiałoby zwyczajnie „wyżej niż pozostali zawodnicy”.

Nie zauważył, kiedy znajdował się bliżej rozgrywanego meczu

A on przypadkiem nie powinien kołować nad stadionem, żeby zwiększyć, nawet minimalnie, szanse znalezienia znicza?

Opis łapania znicza jest niezbyt dobrze napisany. Jest krótki, szybki, zdania i wydarzenia poganiają się.

Przypomniał sobie cały koszmar, który przeżył gdy miał roczek

Przecinek po „przeżył”.

Harry usunął się z miotły i zaczął spadać.

Zsunął. I jak już się zsunął, to raczej nie „zaczął spadać”, tylko po prostu runął w dół.

- Accio miotła!

No ładnie, ładnie, ale on jeszcze tego zaklęcia nie zna.Poznał w czwartym tomie.

Dosłownie w ostatniej chwili nadleciała jego miotła i uratowała go od upadku.

A żaden z nauczycieli (khm, Dumbledore, khm) nie próbował go ratować.

Próbował jakoś to odkręcić, w końcu ta zagrywa nie była fair, ale

Już prędzej zagrywka, ale przecież on jej nie planował, więc raczej tak bym tego nie nazywała.

wstała i poszła zobaczyć co z Harryy’m. Tak jak reszta grona nauczycielskiego.

A to Harry w końcu nie wylądował na miotle i nie leci? Skoro po dementorach już odzyskał przytomność…
No i nadprogramowe „y” wskoczyło w imię.

Nie powiedział nic więcej, ponieważ pani Pomprey

Pomfrey.

Nie spodobało się to Ronowi, który jak wiadomo jest zawsze zazdrosny bez powodu.

Mówi to narrator bezstronny? Nie musisz mówić tego czytelnikowi, wystarczy mu pokazać. Bo kiedy widzi się coś takiego, ma się wrażenie, ze autor wątpi w inteligencję czytelnika.

Rozumiała ją czemu tyle myślała o sprawie z Draco.

Rozumiała, czemu tamta tyle myślała… Czy jakoś tak. Na pewno nie „ją czemu”.

może nawet miłość tylko przez to, że ona jest mugolką.

Mugole są niemagiczni. Hermiona jest mugolskiego pochodzenia – mugolaczka. Lub, obelżywie, szlama.

Musimy pomóc Harry’emu napisać wszystkie prace domowe, bo nie wiadomo ile tam poleży.

Nauczyciele chyba uznaliby, że jest zwolniony, skoro wciąż leży w skrzydle szpitalnym.

- Cała Hermriona

Literówka w imieniu.

Zastanawiała się dlaczego blondyn chciał się spotkać akurat tutaj podejrzewała, że to z powodu opustoszenia tego korytarza.

Przecinek po „się”. A to wybranie opustoszałego miejsca nie brzmiało podejrzanie.

- Crucio. – Draco zacisnął mocno zęby i poczuł przeszywający ból, ale nadal stał.

Nie jestem pewna, czy to fizycznie możliwe, ale to bardziej sugestia, niż zarzut.

To nie była odpowiedź jaką chciałby usłyszeć Senior.

Przecinek po „odpowiedź”.

Całe jego ciało pokrywały siniaki i guzy, które rosły w bardzo szybkim tempie.

Ledwo go pobili, już ma siniaki i guzy? Przynajmniej kilka minut powinno im to zająć. Pomijam fakt, że Crucio jest dziesiątki razy silniejsze od tego.

11

limonkowy kolor ścian pasował do trawiastego łóżka.

Porosło trawą?

Muzyka pozwała jej się oderwać od rzeczywistości, sprawia, że droga staje się dużo krótsza niż jest.

Pomieszane czasy.

W Wielkiej Sali odbywała się właśnie kolacja, zaczarowane sklepienie ukazywało pogodę jaka panowała na zewnątrz - niebo pełne czarnych chmur, z których padał rzęsisty deszcz.

Przecinek przed „jaka”. I pogoda była chmurami?

Czemu tylko ślizgoni są niezadowoleni? Gdyby mnie dołożyli przedmiotów, byłam troszkę zdenerwowana, lekko mówiąc.

pomagające wam w wyborze mugolskiego sportu, który będziecie studiować – odezwał się dyrektor, gdy tylko zrobiło się troszeczkę ciszej. – Szamajcie.

To nie jest trochę bez sensu, wybierać tylko jeden sport? Jednak w szkołach mamy wf z jakiegoś konkretnego powodu. Nie lepiej ich wszechstronnie rozwinąć, nie zawodowo przecież grają, a dla kondycji i zdrowego trybu życia.

Ta Hilary to przewrażliwiona jest. I w takim razie chorobliwie zazdrosna, bo Ron tylko stwierdził, że nauczycielka jest ładna, a ta w płacz…

- Nadszedł dzień, tak bardzo wyczekiwany przez uczniów Hogwartu., zajęcia z nowymi

Albo kropka, albo przecinek.

Ja będę trenowała siatkówkę, gimnastykę i łucznictwo, za to mój towarzysz biegów i piłki nożnej.

Bo łucznictwo to podstawy sportów mugolskich! A koszykówka? Rugby? Rower? Narty zimą?

Dziewczyna zauważając to speszyła się i zapomniała co ma dalej powiedzieć.

Przecinek przed „co”. I naprawdę żaden z nich nie czytał książek, w których znalazłby takie tajemnicze urządzenia jak „łuki”, że uważali wszystko za czarną magię niemalże? A połowa uczniów nie była mugolakami?

Zakwasy będziesz mieć nawet jak nie siądziesz po biegu, a nie jesteś przyzwyczajony do wysiłków.

- Siatkówka to gra zespołowa, która polega na tym, aby nie dopuścić do upadku piłki na swoim polu.

No i nie pokażemy, jak się tę piłkę odbija, nie? Ani jak się serwuje? Że jest aut? Że tylko trzy podania? Że mamy siatkę? Weź pod uwagę, że ci uczniowie nic nie wiedzą.

Można używać tylko nóg, z racji tego, że ten sport zazwyczaj gorzej wychodzi dziewczynom, niech każde klasy podzielą się jeszcze na płeć żeńską i męską.

I tu się myli. Zazwyczaj lepiej wychodzi chłopakom, bo w nią grali w czasie wolnym, a dziewczyny nie. Jak dziewczyny też grały, to bywają i lepsze od chłopców. A skoro tutaj nikt niemalże nie wie, jak w to grać…

Punktów nikt nie dostał, bo trudno jest ocenić kto jest najlepszy.

Wydaje mi się, że nauczyciel powinien to zauważyć… I przecinek przed „kto”.

No tak, łucznictwo nie jest łatwą dyscypliną.

I wciąż nie wiem, czemu uczą go w szkole. Zajęcia dodatkowe – okej. Ale na zwykłych zajęciach to by się chyba nie sprawdziło za bardzo.


- Pierwsze miejsce zajmuje Hilary, drugie Hermiona Granger i trzecie Ron Weasley. Gratulację. Dostajecie po dziesięć punktów dla swoich domów.


To zbyt ładny zbieg okoliczności. Cały czas wygrywają gryfoni.

<łucznictwie>większość pomysłów, które tutaj wstawiam (na razie) pojawiły się już około pięciu lat temu, wtedy łuk pojawił się tylko ewentualnie we Władcy Pierścieni.

Nie mówię, że ściągasz z czegokolwiek (nawet nie przyszło mi do głowy, że to podobne do Igrzysk Śmierci przez łucznictwo), ale łuk to się pojawiał w masie książek fantasy, nie tylko Władcy Pierścieni. A w przygodowych niby też nie? To nie takie niezwykłe, więc akurat tym bym się nie przejmowała.

12

bo na pewno nie w żołądku, patrząc na to jaki jest chudy.

Przecinek przed „jaki”. A twoja kreacja Rona… Powiedziałabym, że sympatii wielkiej nie budzi. Już któryś raz dobitnie podkreślasz, że lubi jeść, co oprócz chorobliwej niemal zazdrości o Hilary, jest jego jedyną cechą rozpoznawczą. Przy każdej scenie posiłku podkreślasz, jak to Ron ma dużo na talerzu. Dziwi mnie to trochę też z tego powodu, że w oryginalnym Ronie tego nie było. No, jadł czasem dużo, ale nie więcej chyba niż Harry. A jak na razie, do rozdziału dwunastego, Ron jest prawie całkowicie wykastrowany z charakteru i mam wrażenie, że jest tu jako dodatek do Hilary.

Postacie z portretów patrzyły na nią z zaciekawieniem

Na dziewczynę idącą korytarzami? W ciągu dnia? Śniadanie trwało co najmniej godzinę, a ludzi schodzili się na nie w różnych porach.

Przy piłce nożnej znajdowało się najwięcej nazwisk i tylko parę z nich należały do płci pięknej, a wręcz odwrotnie było przy napisie siatkówka.

Wyczuwam uprzedzenia. Ci ludzie widzą zupełnie nowe sporty – nie ma tu czegoś takiego jak „bo piłkę kopią chłopcy”. A już przy siatkówce to zupełna bzdura, bo chłopaki grają na podobnym poziomie, ba, powiedziałabym nawet, że kiedy wszyscy są początkujący (nie ma zawodowców) to nawet lepiej, bo wzrost im trochę pomaga. Wciąż obserwuję wf dwa razy w tygodniu, więc…

Gdzie podziałaś Grzmottera i Wiepszleja?

Pisało się to w oryginale przez „rz”, Wieprzlej. Nie zwracałabym uwagi, ale to gubi „wieprza” od jakiego wychodzi przezwisko.

Nie do końca widzę obraz walki… Rzuca na nią Drętwotę, Hermiona leży. Różdżka trochę dalej. Potem Hermiona ma się bronić, nie wiem jak, bo nie ma różdżki, a Draco:

- Protego! – krzyknął, widząc, że ma się już jak obronić, co wyszło jej swoją drogą doskonale.

Rzuca tarczę. Chyba, że to Hermiona i miało być „krzyknęła”. A skąd ma różdżkę? I przed czym się broni, skoro Malfoy nie rzuca zaklęcia? Dodam też, że Aquamenti nie było zaklęciem bojowym. Naprawdę. I uczniowie raczej zaczęliby się uśmiechać, gdyby pojedynkujący się polewali się wodą, zamiast po ludzku rozbrajać.

Granger obejrzała się dookoła i stwierdziła, że jakimś cudem już prawie nikt się im nie przyglądał, bojąc się zapewne konsekwencji.

Tym bardziej by się przyglądali, znając uczniów! Dwóch najbardziej lubianych przez tych dwóch nauczycieli ma dostać od nich ochrzan za pojedynek.

- Minerwo, mam pomysł. – Snape wydawał się bardzo zadowolony z siebie. - Od dzisiaj zamieszkacie w jednym dormitorium. Musicie się nauczyć ze sobą żyć. Idealna będzie sypialnia panicza Malfoya. Koniec i kropka! Wasz poprzedni szlaban zostaje przedłużony o miesiąc.

Becikowe!
No bardzo przepraszam, ale po prostu kiedy widzę, że umieszcza się tę dwójkę w jednym dormitorium… To zbyt oczywiste, zbyt wygodne. A normalna reakcja McGonagall byłaby „co ty wygadujesz, Severusie, oboje macie szlaban do końca miesiąca!”. Pojedynkowali się przecież z Malfoyem w kanonie przed klasą eliksirów, a Snape wówczas odjął tylko punkty.

Logiczna argumentacja względem kanonu mogłaby być bardzo długa, ale mnie nie o to idzie. To, co tu zrobiłaś, to pójście na łatwiznę. Jest jak usuwanie rodziców poza kadr – ma dać większą swobodę w spotykaniu się naszych bohaterów. Jest przewidywalne i spotykane w co drugim Dramione. Pomyśl, o ile więcej rzeczy można wpleść, gdy mieszkają osobno – wymykanie się po północy, takie tam. Krycie przed przyjaciółmi…

Czy Hermiona ma, na miłość borską, spać w pokoju ślizgonów? Jakim prawem? Czemu nie przenieść Dracona do gryfonów? Dodam też, że uczniowie nie wpuszczali do siebie uczniów uczniów innych domów, pokoje wspólne były miejscami, miejscami których mogli sobie siedzieć z kolegami z domu.

Otworzyła ją i zobaczyła, że jest wypełniona po brzegi, rożnego rodzaju ubraniami chłopaka.

Różnego.

Tak przy okazji pozwolę sobie zauważyć, że łazienek nie było w dormitoriach, a na korytarzach. No chyba, że ślizgoni mają inaczej, ale Draco na pewno nie miałby prywatnej.

Hermiona nie chce zaufać Draco, ale i tak sprawdza czy nic mu nie jest po tym, jak się chłopak wywrócił. Jest wciąż mokra i w ręczniku. Naprawdę nie kazała mu poczekać minutki?

wykorzystując sytuację założyła na siebie spodnie i koszulkę, i wróciła do pokoju.

Przecinek po „sytuację”.

- No tak. Ból minie wolniej niż za pomocą magii, ale zaoszczędziłam ci spotkania z panią Pomfrey.

Weź pod uwagę, że on się tylko wywrócił. Czarodzieje też pewnie nie biegają z siniakiem do pielęgniarki.

- Widzę, że panna Granger już się za klimatyzowała - powiedział, patrząc jak dziewczyna rozłożyła się na łóżku.
- To dobrze, bardzo dobrze - dodał w myślach.


Zaaklimatyzowała. Gwarantuję Ci, że już każdy ma skojarzenia. Tym bardziej przy tym:

- Mam dla was złą wiadomość, wasza kara została rozszerzona. Nie dostaniecie ani dodatkowego łóżka ani szafy

Czyli pan Malfoy śpi na podłodze, czy panna Granger? Bo nie przekonasz mnie, że położą się razem. Z resztą mogą chyba napisać skargę, bo chyba szkoła ma obowiązek zapewnić uczniom zwyczajne łóżka…

I Snape to wszystko dla przepowiedni robi? A właściwie skąd ją zna? I skoro zna ją Snape, to zna ją także Dumbledore, którego podejście do przepowiedni jest zgoła inne – to tylko możliwość.

chętnie znalazła by się na błoniach

Znalazłaby.

Klasa, w której dwa lata temu stało Zwierciadło Ain Eingarp, została teraz podzielona na dwa pomieszczenia

A Hilary to wie, bo…? Harry chodził po dziale ksiąg zakazanych razem z nią i jej pokazywał, gdzie się wymykał?

Największy bałagan panował na jej biurku, widać jednak było, że Justynie to nie przeszkadza.

Pomieszane czasy.

Hilary patrzyła na swoją rozmówczynię ze zdziwieniem, dla niej świat magii to najlepsze co mogło jej się zdarzyć

Przecinek po „najlepsze”.

dlatego też wybrał piłkę nożną, która była najbardziej zbliżona do Quidditcha.

To niespecjalnie mi gra. Quidditch to już bardziej jak koszykówka, gdzie piłką się rzuca. Tutaj jedyne podobieństwo to… No, strzela się piłką do bramki. Zupełnie inna aktywność, bo tu chociażby stawiasz na nogi, a w locie na miotle głównie na ręce.

Zauważył w nich coś czego się bardzo bał, tylko jedna osoba patrzyła się na niego w ten sam sposób

Przecinek po „coś”.

Bardzo się zdziwiła, nie wierzyła, że Ślizgon przeprasza nie magiczną.

Niemagiczną. A jak zupełnie niemagiczną, to mugola, nie szlamę. Biorąc pod uwagę fakt, że nauczycielka nie ma różdżki, Zabini nie może wiedzieć, że ma jakikolwiek talent do magii – logiczny jest wniosek, że Justyna jest mugolem (ale ma w rodzinie czarodziei) lub charłaczką, która nie poszła do Hogwaru. Szlamy to czarodzieje nieczystej krwi, a często używasz tej obelgi w zupełnie innym znaczeniu.

- Więc co wiesz o tych nowych nauczycielach? - odezwał się Voldemort.

Voldemort interesuje się nauczycielami?

Inaczej Voldemort dowiedział by się, że dobrze zna jej oczy, że to właśnie ona.

Dowiedziałby.

A sprawa z oklumencją by nie wypaliła. Snape starał się oklumować właśnie tak, żeby Voldemort tego nie zauważył, żeby nie widział ważnych rzeczy, ale czytał resztę – dlatego było to tak trudne. Czarny Pan nie mógł mieć nawet najlżejszych wątpliwości co do jego lojalności.

- Panie, oczywiście, że nie. Zawsze uczyłeś, że nasze wspomnienia i myśli to najdroższy skarb. To w nich jesteśmy my sami, bronię tego, co najważniejsze w moim życiu.

Teraz wybierałabym między dwoma reakcjami… Crucio lub Avada Kedavra. A biorąc pod uwagę, że jest tam Bellatrix, to ona już bez polecenia sprawiłaby, że Snape wiłby się z bólu.

13

Na twarzy Snape’a było widać przerażenie, nie przemyślał tego do końca. Zwątpił w swój wspaniały plan i już chciał poinformować o jego zmianie.

To się po prostu nie trzyma jakiejkolwiek logiki. Dumbledore nawet nie spytał się Snape’a, co ten chce zrobić, a Snape w ogóle nie przemyślał decyzji. I wcześniej nie zauważył, że to gryfonka w pokoju ślizogonów? Trochę to zbyt naciągane.

Wyjął z łóżka czarną kołdrę oraz parę poduszek w tym samym kolorze

Jak się „wyjmuje z łóżka”? Albo ściągnął, albo wyciągnął z szuflady. Ja teraz wizualizuję sobie Draco zanurzającego rękę w materac.

Od razu oślepiło ją światło, które padało z zielonych lamp podwieszonych pod sufitem.

Światło w pokoju wspólnym Slytherinu było przytłumione i zielonkawe.

jedną z najważniejszych cech Ślizgonów - przywiązanie do swoich rodów oraz tradycji.

Nie, nie i nie. To, że jest tam sporo członków tych rodów, bierze się cech charakteru. Salazar chciał zrobić szkołę dla uczniów czystej krwi, ale tego nie zrobiono. Są tam uczniowie, którzy pasują charakterem, a to, że duża z nich część ma genealogię sięgającą czasów średniowiecza, to inna sprawa. Trafiali tam ludzie sprytni i zaradni.


Hilary siedziała wygodnie na szkarłatnej oraz wielkiej sofie w Pokoju Wspólnym i czekała.

Widać, że chciałaś uniknąć powtórzenia tym „oraz”, ale on tu brzmi cokolwiek dziwnie. Sugerowałabym zmienić na przecinek (a przy przecinku też i kolejność – „wielka, szkarłatna” brzmi lepiej).

Przykuła swój wzrok na kominku.

Gwoździem, jak bożonarodzeniową skarpetę. Jak „na” to zawiesiła swoje spojrzenie, albo coś podobnego.

Chłopak spojrzał jej głęboko w oczy, niedowierzając temu co przed chwilą powiedziała.

Przecinek po „temu”.

Musnął ją delikatnie, bojąc się jej reakcji, jednak ona zapragnęła pocałunku bardziej niż zwykle.

A pragnęła go zazwyczaj? Bo „bardziej” sugeruje, że już wcześniej miała ochotę się z nim całować.

- Chciałbym was poinformować, że w tę sobotę odbędzie się bal na cześć nowych nauczycieli

A na cześć tych wszystkich nauczycieli obrony przed czarną magią nie było? Co, Dumbledore ich nie lubił? A Firenzo?

- Profesor Snape prosił, aby przekazać, że w ramach kary, Draco i Hermiona są zmuszeni do pójścia razem na ten bal. Powiedział także, że będzie was pilnować, czy razem się bawicie. Inaczej spotka was kolejna kara

To chyba jest lekkie przeciągnięcie struny. Już wystarczająco mocno ich popchnęłaś, teraz tempo ich relacji powinno się unormować. Wysyłanie ich razem na bal, który powstał pewnie właśnie dla nich, jest zbyt prostą i prymitywną zagrywką.

- Hermiono, właściwe ja muszę z tobą pogadać. Chodźmy do mojego dormitorium. – Spojrzała na nią błagająco.

Błagalnie.

Ron ma do końca życia pamiętać chwilę zaproszenia na bal? Nie sam bal? I oni nie są razem od mniej niż godziny? Ja bym chyba myślała, że na razie emocji wystarczy, związku jeszcze urozmaicać nie trzeba.

Po tej całej nadbudowie „świetnego sposobu”, akcja, jaką zorganizowała Hilary jest trochę rozczarowująca…. Transparent, baloniki i sztuczne ognie. To wszystko magicznie zrobione w kwadrans. No i w dormitorium też jakoś mało oryginalnie…

Nie wiedział nawet kiedy, znalazł się pod drzwiami do swojego gabinetu

Przecinek przesuń przed „kiedy”.

Dyrektor rzucił zaklęcie ochronne, zostawiając tylko jedno wejście, które znajdowało się za linią jej strzelań.

Strzałów. A ona naprawdę potrzebuje zabezpieczenia? Te trybuny musiały być wysokie by dało się z nich oglądać graczy, a ona chyba w niebo nie strzela.

14

Ron jak zwykle był zajęty swoim, wielkim posiłkiem

Bez przecinka.

Rozmowa Harry’ego z Hermioną jest dość zabawna, bo generalnie niemal identyczna sytuacja jest w piątym tomie... Tyle że tam role są odwrócone. Charakter Hermiony raczej popchnąłby ją do Dumbledore’a, bo jest osobą rozsądną.

Czy na pewno Dumbledore powinien wysyłać jej sukienkę? Raz, raz wysłał coś Harry’emu, a i to było na prośbę McGonagall oraz Wooda. A tu wysyła uczennicom ubrania balowe?

Gdyby nie posłuchała, to nie miałaby, w czym pójść na bal.

Drugi przecinek nie ma racji bytu.

Trochę naciągane jest to, że Harry miał być partnerem Justyny. W końcu to dla niej i jej przyszywanego brata jest ten bal, na dodatek są nauczycielami… Takiego czegoś się nie robi. Już zwłaszcza w angielskiej, spokojnej, ułożonej szkole z internatem, w przypadku tak nieśmiałej w stosunku do kobiet osoby, jak Harry.

Właściwie czemu Ron i Hilary mają być jedną z par otwierających? Przegapiłam coś?

Blondyn wziął swoją partnerkę do tańca pod rękę i oficjalnie przekroczyli próg.

Na czym polega „oficjalne przekraczanie progu” i czym równi się od nieoficjalnego?

barwy, które symbolizowały każdy dom z osobna zostały zamienione na jeden kolor – granatowy.

Może to dziwne pytanie, ale czemu granat? Zwłaszcza, że to, jakby nie patrzeć, wariacja na temat Ravenclawu, który miał godło niebiesko-brązowe.

To miał być taniec otwierający bal, a ona nie umie za dobrze tańczyć.

Pomieszane czasy.

Nagle usłyszała, że zespół zaczął grać w miarę wolną piosenkę.

A ten zespół to skąd? Kilka linijek wyżej było puste podwyższenie, na którym być może miały występować Fatalne Jędze.

Trochę mi ta scena nie pasuje, mam na myśli taniec Justyny. Akcja dzieje się trochę dawniej niż teraz, a to nie jest dyskoteka. To jest bal. Między jednym, a drugim istnieje spora różnica, choćby w ubiorze. I w wygibasach podczas tańca otwierającego. Ja rozumiem, że chcieli być bardziej naturalni i tak dalej, ale mimo wszystko mamy do czynienia z Hogwartem i jakimś wielkim balem. Na który wszyscy przyszli elegancko, w szatach wyjściowych i tak dalej… Pewna klasa powinna być zachowana.

Brunet nadal nie mógł wyjść z podziwu, że ktoś tak zerwał z zasadami, a zwłaszcza nauczyciele.

To też pasuje tylko połowicznie – nikt nie zakazywał wprost takiego tańca. Po prostu zwyczaj, klasa staroangielskiej szkoły, sala balowa przystrojona…

Harry nie spodziewał się takich zwierzeń, przecież on jej prawie nie znał.

Jakich zwierzeń? Oni chyba się przedstawiali wcześniej…? Więc powinien chyba wiedzieć, jakie mają nazwisko? A ona mu się nie „zwierza”, on mówi, że ma przyrodniego brata, kropka.

- Masz takie same oczy jak moja mama.

I Harry nie zauważył tego przez ponad pół roku?

- Jak to jest być tak beznadziejną, że nawet rodzice cię porzucają i nie dają znaku życia?

A oni to skąd wiedzą? Hilary powiedziała im, jak trafiła do sierocińca? Bo oni na razie wiedzą tylko, że nie ma rodziców – mogła stracić ich w wypadku, lub coś podobnego.

I wydaje mi się, że trochę za łatwo się załamała. Widzi dwóch facetów, których wcale nie ma obowiązku kojarzyć jako tych złych, bo, przypominam, uważa, że Draco jest sympatyczny. Logicznie rzecz ujmując Crabbe i Goyle nie mogli z niej kpić. Oni mówią do niej kilka zdań, najbardziej sztampowe odzywki, jakich mogli użyć wobec dziecka z sierocińca, a ona, bez uprzedzenia, siada na podłodze w pozycji embrionalnej i zalewa się płaczem. Czy ta scena brzmi prawdopodobnie? Płacz jak najbardziej, ale czemu nie ucieka, nie wyciąga różdżki? Jest na ich poziomie.

Cała ta scena, łącznie z jej gwałtownym odzyskaniem wiary w siebie jest rażąco nienaturalna. Nawet przez chwilę nie poczułam, że ona przeżywa jakieś rozdarcie, a bez tego, siłą rzeczy, trudno w ogóle wziąć na poważnie jej „odzyskanie wiary w siebie”. Zwłaszcza, że… ona ją miała. Całe te pół roku radziła sobie świetnie. Teraz nagle traci ją na kilka sekund i znów odzyskuje. To raczej nie skłania do zrozumienia trudnej sytuacji Hilary.

Harry przeżył szok. Dumbledore mówił, że Hagrid będzie poza Hogwartem. Podobno dostał jakieś zadanie.

Kiedy? Czemu czytelnik nic o tym nie wie?

- Niestety, teraz nie dowiemy się dokąd on prowadził

Przecinek po „się”.

Chwilę się zastanowił i już wiedział, co to za miejsce. Malfoy Manor.

Skąd Harry wie, że coś o takiej nazwie istnieje?

15.1

Gdyby nie Dracon

Draco, nie Dracon.

W pomieszczeniu panował mrok, światło padało tylko z rozpalonego kominka, dlatego też Hermiona mało, co widziała.

Ostatni przecinek jest niepotrzebny.

W mgnieniu oka obok Czarnego Pana znalazła się Bella Lestrannge.

Zauważyłam, że ani razu nie użyłaś pełnego imienia Bellatrix. Czemu?

Jej czarne jak heban włosy i oczy dokładnie odzwierciedlały jej charakter.

Czyli jak mam ciemne włosy, ale niebieskie oczy, to jestem taka pół-zła? Hermiona jest niezła, jak wszystkie cechy człowieka rozpracowuje po kolorze oczu i włosów. Oczy jeszcze miałyby u Ciebie sens – radziłabym pominąć czuprynę, a więcej poświęcić właśnie oczom. Że są zimne, złowrogie, bezdenne, coś podobnego.

- Mugolką, wy nazywacie mnie szlamą.

Mugolaczką.

Śmierciożercy uważają, że takie osoby nie mają prawa do magii.

Pomieszane czasy.

- Wszystko wskazywało na to, ze to Granger jest córką Potterów

„Ż” ci zjadło.

Dopiero teraz jej komórki nerwowe poczuły skutki zaklęcia.

Musiałaby mieć nieźle opóźnione te komórki, jeśli wzbudzenie bólu w całym ciele odczuły dopiero po sekundzie. I to nie byle jakiego bólu.

Zamknęła oczy i próbowała sobie przypomnieć najszczęśliwsze wydarzenia z jej życia.

Troszkę nie doceniasz Crucistusa. To był najpotężniejszy ból, ból odczuwalny w każdej komórce ciała – wtedy nie myśli się o tym, jak to pięknie było na swoich szóstych urodzinach.

Nie miał stu procentowej pewności

Stuprocentowej.

oni znajdują się właśnie w rezydencji Malfoyów, ale nie miał innego punkty zaczepienia.

Punktu.

Znalazł profesora Lupina, który miał za zadanie patrolować korytarzem

Korytarze.

Potter zdążył to zauważyć i podziwiał Dumbledore za to, jakim jest wielkim czarodziejem, Jako

Przecinek zamiast kropki się wkradł. Albo duża litera. A to zdanie brzmi niespecjalnie, powiedziałabym. Gonią po zamku, chcą szukać Hermiony i nagle Dumbledore znika, a jedyna rzecz, jaką Harry myśli jest „jakie to niesamowite”? Nie wkurza się, że ktoś go zostawił?

oprócz skrzatów, które miały do tego pewne prawo

One nie miały prawa. Zabezpieczenia przeciw czarodziejom po prostu na nie nie działały.

Mocno upraszczasz uczucia Rona. On generalnie był zawsze prawie oddany, a swojej zazdrości nie okazywał (oprócz, oczywiście, jednego momentu), bo czuł, że to trochę nie w porządku, skoro to nie Harry’ego wina.

Hermiona coraz gorzej znosiła cierpienie wywołane zaklęciem Cruciatusa.

Cruciatusa stosowano zazwyczaj krótkotrwale, jeśli chciało się z ofiarą przpadkiem porozmawiać. Ledwie na kilka sekund. Bo inaczej dostajemy taki efekt, jak przy rodzicach Neville’a.

Fragment z torturowaną Hermioną wypada lepiej, zaczyna już wywierać jakieś emocje.

15.2

PS. Nie wiem kiedy pojawi się kolejna nowość

Przecinek przed „kiedy”.

ale znała Dracona jak nikt inny i wiedziała

Znała Draco.

On zniósł by to wszystko dla niej

Zniósłby.

Inaczej znalazła by się w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż teraz.

Znalazłaby.

Tym samym chronił też swoją rodzinę – matkę, która bardzo mu w tej sytuacji pomogła.

Lepiej samo „chronił swoją matkę”. Bo jakby nie patrzeć, to z panna Bella jest jego ciocią.

Na chwilę zdołał zapomnieć, o tym, że Harry zabrał mu jego Rose, a teraz odczuwał wszystko od nowa.

A wielkość jego miłości nie jest specjalnie dobrze podkreślana przez fakt, że piszesz o dziewczynie po nazwisku.

Rezydencja państwa Malfoyów znajdowała się w brytyjskim hrabstwie

Malfoy’ów.

W porównaniu do innych domów magicznych rodzin, to ten był o około cztery większy.

To jest jakiś typowy rozmiar magicznego domu? Czarodzieje preferują jakąś konkretną liczbę pokoi, czy jak? Bo to chyba tylko do zamożności zależy, nie od zdolności magicznych.

Do tego cała rezydencja chroniona była zaklęciem obronnym.

Jednym? Zaklęciami obronnymi raczej.

nie wytrzymała już tego przeszywającego bólu, który został jej zadany zaklęciem Cruciatusa.

Zaklęciem Cruciatus.

U mnie w pokoju. Znajduje się na pierwszym piętrze, najbardziej na praw.

Prawo.

Do pokoi prowadzi kręty korytarz, co dodatkowo tłumiło by dźwięki.

Tłumiłoby.

Ojciec chłopaka był w szoku, jedyne co potrafił zrobić to usiąść z powrotem na krześle.

Przecinek przed „to”.

Hilary spojrzała na Hermionę i się przestraszyła. Jej przyjaciółka wyglądała źle. Gołym okiem było widać, że przeszła tortury.

No właśnie po to jest Cruciatus, żeby nie było widać. A nie pisałaś, żeby torturowali ją jeszcze w inny sposób.

- Przecież na dom rzucone jest zaklęcie ochronne…

- Udało mi się dopiero za trzecim razem.


To nie ma związku. Jest zaklęcie, to nie przejdzie, póki go nie rozbroi. A nie umie. Wniosek jest taki, że Hilary tu być nie może.

Musisz wymyśleć inne miejsce.

Wymyślić.

Jednak nikt nie przewidział, że na ścianie za Rose wisiało wielkie lustro. Zaklęcie odbiło się i ugodziło Bellę, powodując jej śmierć**

Niby, jako światło, odbić się powinno. Ale to nie światło, a zaklęcie, niszczycielska siła – raczej strzaskałoby lustro i odłupało kawałek ściany.

Czemu właściwie przynajmniej po śmierci Belli żadne z nich nie przeniosło się kominkiem?

*Nie wiem jak to było dokładnie z siecią Fiuu w Hogwarcie.

Generalnie kominki, choć to dziwne, musiały być wolne. Bazuję na tym, że Syriusz się w nich pojawiał. Choć, jako że Twoje założenie jest bardziej rozsądne, chyba dobrze będzie się go trzymać.

Co do drugiej gwiazdki… Jak pisałam, zaklęcie nie światło. Zgodzisz się chyba, że światło nie działa jak Avada. W związku z tym to coś więcej i pewnie porządnie by to wszystko zniszczyło. Chociaż pewności chyba nie będzie, bo z tego, co pamiętam, nie zdarzyło się nikomu w kanonie celować w lustro.

16

Lorda Voldemorta, który wraz ze swoimi poplecznikami był bardzo niebezpieczny.

To jest określenie roku. Po prostu to zdanie brzmi tak, jakby mówiła o czymś zwyczajnym, nie o jednym z największych czarodziei jakich nosił świat.

Nie wiedziała, co się działo dookoła niej, między innymi dlatego, bo miała coraz większe mroczki

„Dlatego, że” albo samo „bo”.

W salonie rezydencji Malfoyów dominowały fioletowe odcienie na ścianach.

I to wygląda tak, że fioletowe odcienie przyćmiewały też meble.

Jego oprawcą był Rudolf Lestrange – mąż Bellatrix, który nigdy nie kochał swojej żony, ale mimo to ogarnął go szał po jej śmierci, co wcale nie poprawiało sytuacji bruneta.

Ten drugi fragment to bełkot informacyjny. Naprawdę teraz niepotrzebna nam wiedza, że nie kochał swojej żony, my tu torturujemy Zabiniego, co jest trochę ważniejsze.

- Zawsze uważałem, że masz dobrze poukładane w głowie – odezwał się nieoczekiwanie Voldemort. - Szkoda, że nie chcesz się do nas przyłączyć…

Ehem. To czemu ona żyje, skoro wie, gdzie są, a nie jest Śmierciożercą?

Nie wiedział nawet kiedy wybiegł z pomieszczenia

Przecinek przed „kiedy”.

Nie możemy teraz jej przenieść do św. Munga, ale zrobię, co tylko będę mogła, by jej pomóc.

Powiedz proszę, dlaczego nie można jej tam przenieść?

Rose była cała blada, a po czole spływała jej kropla potu, świadcząca o wysiłku

Jedna kropla? Jak już krople spływają, to całe czoło jest wilgotne.

- Jak mogłeś do tego dopuścić? Musiałeś im pomóc! – Dyrektor nie panował nad emocjami.
- Przysięgam, że nie miałem o niczym pojęcia. Nie chcieli mi nic powiedzieć. – Snape był zaskoczony takimi oskarżeniami.


No nie wierzę. Ta sytuacja jest po prostu nieprawdopodobna, głównie dlatego, że tylko Dumbledore wiedział, że Snape Voldemorta nienawidzi i nigdy w niego nie wątpił. Dodatkowo – Severus zdawał szczegółowe raporty, czyli Dumbledore wiedziałby o świstokliku. A ten zadziałaby gdziekolwiek – Dumbledore we własnym gabinecie stworzył kiedyś świstoklik.

- Chcesz mi wmówić, że panicz Zabini od tak znalazł miejsce, w którym ochrona ma słaby punkt? Przecież wiesz jak próbowaliśmy go ukryć.

Więc jaki jest logiczny argument, który kazał im go zostawić?

Lecz i tak bał się przypadkowego rozpoznania, dlatego dodatkowo miał na sobie szatę z kapturem, który zakładał na głowę./i>

Przez to na pewno nie wyda się podejrzany.

17

- Łączy cię coś z tym chłopcem, bodajże Draconem…

Z Draco.

Czemu niby tylko Draco? Jeśli przez siłę miłości, to jakoś niespecjalnie to pasuje… Akurat eliksiry było dziedziną dość ścisłą.

Wiedział, że to zadanie jest trudne i bał, że blondyn nie da rady.

Bał się.

Zostawała jedynie wiara, ze przepowiednia o dwójce nienawidzących się osobach

„Ż” zjadło.

Stan zdrowia szatynki wcale nie był lepszy a wręcz przeciwnie - traciła wzrok.

Przecinek przed a.

Ta teoria dotycząca oczu jest całkiem w porządku, oprócz tego, że uszkodzono je Cruciatusem. Sam pomysł uszkodzenia oczu Hermiony, a co za tym idzie i duszy, jest w porządku, ale to zaklęcie nie ma skutków fizycznych.
Ale jeśli idziesz w tak mocne biologiczne powiązanie (już nie kolor tęczówek, a budowa) to logiczny wniosek jest taki, że dusza niszczeje u osób z wadą wzroku. Proponowałabym wyraźniejsze zaznaczenie, że to nie jest zwyczajna ślepota.

Rose nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego do przedstawiciela płci męskiej.

Tutaj lepiej brzmiałoby zwykłe „chłopaka”.

Jednak to co stało się później, było jeszcze gorsze.

Przecinek przed co.

W tym momencie żałowała, że nie wzięła ze sobą żadnego swetra, gdyż odczuwałaal straszny ziąb.

Odczuwała.

Trochę przesadzasz z zazdrością Rona. Bywał nieprzyjemny, ale pamiętaj, że piszesz o trzynastolatku. Kiedy wściekał się na Harry’ego i Hermionę, miał siedemnaście. Teraz to oni nawet nie potrafią się porządnie pojedynkować.

Jak to nikt nie wiedział, że Zabini był we dworze? Przypominam, że Snape składa raporty, a on wie. Na pewno też nie ma pozwolenia, które musiałby podpisać, czyli przynajmniej Dumbledore jest tego świadomy.

- Lepiej pilnuj tego potwora! – To były pierwsze słowa, jakie chłopak wypowiedział w stronę Hilary w ciągu paru dni. Nie były za miłe, ale ona dostrzegła iskierkę nadziei w polepszeniu ich relacji.

To nie rokuje specjalnie dobrze, biorąc pod uwagę zachowanie Rona.

Nie wiedziała nawet kiedy znalazła się blisko jeziora, które było zamarznięte.

Przecinek przed „kiedy”. I nie lepiej wyglądałoby „zamarzniętego jeziora”?

- Rebeus Hagrid.


Rubeus.

18

Życie codzienne Hogwartu dla większości wróciło do normy.

Życie codzienne w Hogwarcie, bo szkoła chyba nie żyje.

Także krótkie śledztwo Ministerstwa Magii potwierdziło, że Syriusz Black nie był odpowiedzialny za to przykre wydarzenie, co było chyba głównym argumentem, że Hogwart nadal jest najbezpieczniejszym miejscem.

To, że Syriusz Black włamał się do szkoły, potwierdzało to, że jest bezpieczna?

Severus dostał zakaz pomagania młodemu Malfoyowi w przygotowaniach eliksiru, ponieważ przepowiednie nigdy nie kłamią, chyba, że próbuje się przechytrzyć los.

Tak, a Dumbledore przyglądał się boku, zapominając o swoim poglądzie, że przepowiednie tylko mogą się spełnią, mogą, nie muszą.

Hagrid siedział w swojej chatce, popijając herbatkę. […] Wziął dużego łyka i poczuł jak rozgrzewa się całe jego ciało.

Tak z ciekawości, to co było w tej herbatce? Mam chłodno w pokoju, herbatę pijam na litry i jeszcze nigdy nie udało mi się nią porządnie ogrzać.

Dopiero teraz dotarło do niego, że jej życie zależy wyłącznie od niego. Poczuł presję, ale także motywację i odwagę, której poprzednio mu zabrakło.

Znaczy próbujesz mi wmówić, że przedtem, mieszając te eliksiry, jakoś o tym nie pomyślał?

Nie obchodziło go, czy przygląda mu się jakikolwiek mugol tylko teleportował się z miejsca

Przecinek po „mugol”.

Był bardzo mały oraz zaniedbany. Nigdy nie miał głowy do dbania o niego.

Masło maślane – był zaniedbany, bo Snape o niego nie dbał.

Kiedy wybierał to mieszkanie nie myślał o tym, czy wygląda ładnie

Przecinek przed „nie”.

Zaczął je wertować i znalazł, to czego szukał.

Przecinek po „to”, a nie przed.

Zobaczył jakie składniki są potrzebne do uwarzenia tej mikstury i już wiedział

Przecinek przed „jakie”.

Rzadkość stosowania wynika z faktu, że przygotować musi go osoba, która naprawdę pragnie powrotu do zdrowia pokrzywdzonej osoby, najczęściej jest to osoba z rodziny, najlepszy przyjaciel/łka lub najszczersza miłość.

Czyli to jest powód, dla którego eliksir warzy Draco. W taki razie ani Ronowi, ani Harry’emu, ani Hilary (która podobno ma talent do eliksirów po matce) nie zależy na Hermionie? Nie są jej przyjaciółmi i nie pragną jej powrotu do zdrowia?

Justyna stała się bardzo skryta w sobie.

Nie ma konstrukcji „skryta w sobie”. Skryta, lub zamknięta w sobie.

Nie było dnia, by nie została zapełniona chociaż bały skrawek kartki.

Nie wiem do końca, co miało tu być w oryginale, ale został chaos. Podejrzewam, że przez edycję.

Malfoy jakiego znał od razu napisałby do swoich rodzicieli.

Przecinek przed „od”.

Po co właściwie Draco rzuca się po podłodze? Z kociołka wyszła mu tylko jedna fiolka? Opróżnił go zaraz po jej napełnieniu przejawiając wybitny brak logicznego myślenia?

19

Myślę, że ten fragment o tym, że myślała, że to tylko sen, trochę psuje sytuację. Zwłaszcza, że powyżej twierdziła, że to zaszczyt, że może świat dusz zobaczyć. Trzymałabym się tego, dodając temu przy okazji jeszcze nutkę dramatu, lub odrobinę przeredagowała fragment, który wygląda tak, jakby decyzję podejmowała w pełni świadoma.

Profesor Flitwick mimo swojego niskiego wzrostu, najbardziej angażował się w dekorowanie Hogwartu na tę okazję.

Czemu „mimo”? Czemu jego wzrost miałby wykluczać pomoc?

Wzbudziło, by to wielką panikę, a on nie mógł przecież na to pozwolić.

Wzbudziłoby.

Jest potężnym czarodziejem, ale obawiał się, że dziewczynie nie można już pomóc, dlatego bardzo bał się każdego dnia.

To brzmi dość dziecinnie, ten fragment „bał się każdego dnia”, zwłaszcza w zestawieniu z problemem, który ma rozwiązać. I skoro piszesz w czasie przeszłym, to na początku „był”.

Wielka przestrzeń o błękitnym kolorze z białym podłożem

Po pierwsze, o ile nie dopiszesz, że było to nadzwyczajne i budziło w Hermionie dziwne odczucia, przestrzeń nie jest niebieska. Po drugie, przestrzeń nie ma podłoża. To byłoby dobre zdanie, gdyby zauważyć, że fakt, że przestrzeń ma kolor był nadzwyczajny.

- A gdzie mój? – Wiedziała, że powinna się powstrzymać, na wszystko przyjdzie czas, ale jakoś nie potrafiła. Była po prostu ciekawa. – Przepraszam, nie powinnam.

Czemu w ogóle pomyślała, że kogoś uraziła? Pytanie było dość zwyczajne.

- Tutaj mówi się, to co się myśli, bez żadnych kłamstw i zahamowań.

Przecinek przed „co”, zamiast przed „to”.

Podejrzewała tylko, że Voldemort chciał zaszantażować w ten sposób młodego Pottera.

Słowa „młodego Pottera” wyglądają trochę dziwnie w toku myśli Hilary. Brzmią, jakby była od niego co najmniej dziesięć lat starsza.

Widać, było że próbowała to ukryć, ale on to dostrzegł.

Przecinek przesuń o jedno słowo w prawo, po „było”.

Powieki koloru niebieskiego i puder na policzkach, maskował zmęczenie, prawie.

Maskowały. I nie sądzę, żeby za dobrze działały – jeśli nie miała rozświetlacza pod oczy, to z niebieskim cieniem powinna wyglądać jakby ktoś jej podbiło oczy.

Prawda była taka, że musiała zrobić go szybko i mało umiejętnie, ponieważ duża ilość włosów wystawała jej z kitki.

Nigdy wcześniej nie wiązała włosów? Bo inaczej nie umiem wytłumaczyć jej braku umiejętności związania jej w kucyk. I to też zazwyczaj nie jest jakimś wskaźnikiem wyjątkowej dbałości o wygląd – gdyby zaplotła sobie koronę, kłosa, warkocze czy prostowała włosy, to tak.

Widziały one wiele, ale Ślizgon pomagający Gryfonce był dziwnym zjawiskiem, dlatego wymyślały one rożne teorie na ten temat.

W „różne” „ó” Ci zjadło.

Nie odzywa się do mnie, a ja tak bardzo za nim tęsknie.

Tęsknię.

Nie wiedział co odpowiedzieć. Nie czuł się odpowiednią osobą do dawania rad

Przecinek po „wiedział”.

20

W sumie jest pewna rzecz związana z mechanizmem świata dusz, która mnie intryguje. Każda dusza jest w miejscu, które za życia kochała najbardziej, można więc przypuszczać, że jest odtwarzane ze wspomnień pewnie nawet wtedy, gdy już się zmieniło w rzeczywistości. Czy zatem Hermiona ma w tej bibliotece tylko książki, które zna, czy znalazły się tam inne? Jeśli inne, to czy tylko te z biblioteki Hogwartu? Nie odczytuj tego jako zarzutu, to tylko taki fragment luźnych myśli, bo ten pomysł wydaje mi się dość ciekawy i Hermiona, jako osoba o analitycznym umyśle, mogłaby poświęcić temu chwilkę lub dwie. Oczywiście nie musi, ale ta sprawa wydaje mi się interesująca.

W dzień przed feriami świątecznymi Dyrektor Hogwartu zezwolił uczniom na odwiedzenie magicznej wioski Hogsmeade uznając, że Syriusz Black im nie zagraża.

Czy sytuacja jest inna, niż w kanonie, a Syriusz jest większym zagrożeniem? Bo pozwalano im na Hogsmeade, tylko że miasteczko też było chronione przez dementorów.

Dotknęła kartki, chcąc desperacko być przy swojej przyjaciółce, powiedzieć jej że wszystko z nią w porządku.

Przecinek przed „że”.

Hilary z Harry’m nadal siedzieli pod stołem, gdyż Ron ukratkiem dał mi resztkę swojego kremowego piwa.

Ukradkiem. I skąd wzięło się „mi” w narracji trzecioosobowej?

Scena, w której Harry dowiaduje się, kim był dla jego rodziców był Syriusz, psuje ogólny klimat, bo jej nie przedstawiasz. To, że to było w kanonie, nie usprawiedliwia streszczenia tego w jednym akapicie. Brzmi wtedy bardzo bezosobowo.

To wszystko nie zmienia faktu, że ten rozdział jest znacznie lepszy od poprzednich – przekonująco oddajesz emocje Hermiony, przedstawiasz ciekawy pomysł, błędów też jest dużo mniej. Zainteresowałaś mnie losem i uczuciami Hermiony i sytuacją, w jakiej się znajduje. Brawo za postęp.

21

Chłopak zamknął oczy i skulił się, jakby to miało mu pomóc, w przeżyciu ataku ponuraka

Ostatni przecinek do wyrzucenia.

Patrząc na niego widziała zwykłego dzieciaka, który miał przyjaciół, jak i wrogów.

Przecinek po „niego”. I zabrakło chyba „zarówno” przed „przyjaciół”.

Gdy nie miał na sobie szkolnej szaty, to nosił stare ubrania, często za duże

Oni w świecie czarodziejów cały czas nosili szaty. Może w dormitoriach nie, ale nie przechadzali się bez nich.

Uważał, że pan Artur był bliską mu osobą, ale widać, że się pomylił.

„Widać się pomylił” to chyba fraza, o którą tutaj Ci chodziło.

Jednak najbardziej zabolało go to, że Hagrid milczał jak grób.

Ale z tego co wiem, Harry powinien domyślać się, że to nie jest fakt powszechnie znany. Znało go tylko kilka osób, barmanka na przykład była bardzo zaskoczona.

Otworzył album na pierwszej stronie i zobaczył swoich rodzicieli.

Nadużywasz słowa „rodzicieli”. Raz na jakiś czas może wyglądać w porządku, ale w przypadku opowiadania o uczuciach młodego chłopaka, to słowo trąci niepotrzebną staromodnością.



Ją.

Przeczesała kilka kosmyków i związała w niechlujny kok.

Znaczy przejechała szczotką tylko kilka wybranych, dajmy na to lewą stronę z przodu i zignorowała resztę głowy? I z tych zdań wynika, że tych kilka kosmyków związała, nie wszystkie włosy.

Pokoju Wspólnego Gryfonów, gdzie dominował szkarłatny kolor.

Nie zwróciłam Ci na to wcześniej uwagi, ale za każdym razem, kiedy piszesz o wieży Gryffindoru, określasz ją tylko tak – szkarłatne meble, szkarłatny kolor. I duży kominek. Powtarzanie tego co chwilę robi się irytujące, gdy czyta się wszystko w dość małych odstępach czasu.

Mam zaszczyt zaprosić cię na kolację wigilijną

Czy to jest zwrot, jakiego używałaby koleżanka?

22.1

Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że go tutaj nie było.- na jego szczęście.

Nadprogramowa kropka. I na pierwszy rzut oka można sobie pomyśleć, że „na jego szczęście” odnosi się do Lucjusza.

Czarny Pan wczoraj nie był zadowolony z podanego posiłku.

Czarny Pan w tym stadium rozwoju jadał podawane przez Glizdogona kleiki i był karmiony. Naszego Glizdogona nie ma, ale zasady te same.

Gdyby nie to, że jego ciało nadal było bez postaci i przez to nie miał za dużo sił, to jeden z ich skrzatów domowych na pewno straciłby życie.

I nie miał teraz nikogo, kto zastąpiłby Bellę i walnął skrzata zaklęciem?

Święto to jest pełne tradycji, co Hermiona uważała za nudne i staroświeckie.

Hermiona? Rozumiem, że nie wykazuje emocji, ale upodobania jej się chyba nie zmieniły, a nigdy nie wykazywała niechęci do tradycji.

Normalnie nie cieszyłoby ją coś takiego, ale miała już dosyć tej dziewczyny.

Nie cieszyłoby jej.

Nasi rodzice na pewno patrzą na nas z góry i są dumni... .

Po trzykropku nie powinno być tej kropki.

Zdziwił go fakt, że panna Granger niczym się nie przejęła, co jeszcze bardziej zdenerwowało nauczycielkę.

Znów – używasz innych określeń na postacie, żeby nie było powtórzeń, ale „panna Granger” nie pasuje, kiedy myśli Harry. To określenie pasowałoby tylko do wypowiedzi nauczycieli.

Nie wiedziała, że słyszał, to samo co ona...

Bez przecinka przed „to”, za to brakuje go przed „co”.

22.2

Nie wiedziała czego się spodziewać, więc czekała jak pięciolatka odezwie się pierwsza.

Aż pięciolatka odezwie się pierwsza.

Wyjęła spod niego bardzo małą książkę w czarnej okładce. […] Dziewczyna spojrzała na tytuł i przeżyła szok. W ręku trzymała, spisane w jednym miejscu, wszystkie proroctwa związane ze światem czarodziejów.

To maluteńkie musiały być literki, bo przepowiednie zajmowały całą ogromną salę w Ministerstwie.

Od tamtej pory, każdy członek rodziny popierał decyzję Brutusa.

Bez przecinka.

Jednak z drugiej strony, Draco nie wiedział, czemu Lucjusz nawet nie próbował zmienić swojego życia.

Bez pierwszego przecinka.

Będzie zmuszony działać wbrew sobie, by ratować siebie i swoją rodzinę.

Właśnie sęk w tym, że… wcale nie za bardzo będzie. Czemu zakłada, że Snape będzie weryfikował to, co usłyszy? Draco to bystry chłopak, będzie meldował o wszystkim, co widzi, do momentu, kiedy trafi na coś ważnego. A Voldemort nie będzie miał jak tego odkryć. Ba, sam Draco też będzie miał marne szanse na jakikolwiek porządny raport, bo skoro Hermiona jest obecnie obojętna, to rozmawiać może co najwyżej z Hilary.

Podkradała też zawsze babci okulary, ale tylko mogła sobie wyobrazić, jak w nich wyglądała ponieważ, gdy tylko je zakładała wszystko było rozmazane.

Przecinek powinien być przed ponieważ, nie za.

To jest chyba najdłuższa ocena, jaką zdarzyło mi się opublikować, a powód jest prosty. Potknięcia. Wiem, że kanon to kanon, a fanfik to fanfik, ale odstępstwa od kanonu są innej natury – jak chociażby to, że Bella nie była w Azkabanie, Harry miał siostrę i takie tam. Ale tu jest po prostu bardzo dużo potknięć, źle zrozumiane obelgi czarodziejskie i masa niezgodności, które wyglądają na zwykłe niechlujstwo i naprawdę irytują w takcie czytania. Mnóstwo niekonsekwencji, dziur logicznych tak wiele, że fabuła wygląda jak ser szwajcarski. Zbyt dużo rzeczy dzieje się bardzo wyraźnie tylko po to, by pchnąć coś do przodu.

Pomysł na fabułę nie jest zły, ale zdecydowanie wyszedłby lepiej, gdybyś w pewnym momencie nie wystawiła na pierwszy plan wątków miłosnych. Zwłaszcza pod koniec widać znaczącą poprawę, zarówno pod względem poprawności, jak i innych aspektów.

Niestety, logika wykrwawia się w kącie i w tym momencie żeby postawić ją na nogi, musiałabyś w to włożyć naprawdę dużo pracy. Nawet w ostatnich rozdziałach, opowiedzianych stanowczo najlepiej, jest pewna poważna rysa. Mimo tego, że bardzo spodobał mi się pomysł oddzielonej od ciała duszy Hermiony oraz tego, że opisywanie głównie jej punktu widzenia idzie Ci najlepiej, masz tu poważny błąd. Cały czas powtarzasz, że na świecie jest Hermiona bez duszy, bez uczuć, obojętna.

Problem polega na tym, że wyraźnie nie jest. Jest złośliwa, zjadliwa, niemiła, potrafi się wściec – a to są ludzkie emocje. Hermiona bez emocji powinna zachowywać się jak kukła, nic nie powinno jej obchodzić, bo nie byłaby zdolna odczuwać czegokolwiek. Tutaj wyraźnie potrafi się irytować, ma ambicję zostania najmądrzejszą – czy to nie są już uczucia? To jest tak, jakby wszystkie dobre cechy wyparowały, a zostały złe, ale wyraźnie nie to chciałaś pokazać.

Wątki w dużej części są albo trochę naciągane, albo mocno nadwerężone przez nieścisłości. Tak wyraźnie tekst dąży do spełnienia przepowiedni, że jest to zbyt proste. Przy części wydarzeń po prostu myślałam sobie, że są tu po to, by zbliżyć Draco i Hermionę.

Całkiem nieźle zapowiada się Justyna, ale to na razie wszystko, co jestem w stanie o niej powiedzieć, bo dopiero zaczęłaś ten temat rozwijać. Podoba mi się też fakt, że mimo całej przepowiedni i wszystkich mankamentów wątku obejmującego Draco i Hermionę, wcale ich na razie nie sparowałaś i nie uważasz ich za miłość na całe życie. Jest w nim trochę rzeczy, które trzeba by poprawić, bo zbytnio ułatwiają sprawę (a najbardziej w oczy rzuca się, oczywiście, to wspólne dormitorium), ale nie jest tak znowu źle.

Ogólnie rzecz ujmując, naprawdę jest tu kilka pomysłów z potencjałem, jak chociażby oczy powiązane bezpośrednio z duszą – niestety niedociągnięcia je niszczą. Przez większą część opowiadania co chwilę musiałam wyszczególniać któryś fragment i coś w nim poprawiać.

Większość rzeczy już chyba wyszczególniłam powyżej, ale jeśli masz wrażenie, że coś pominęłam, jakiś wątek lub ważne wydarzenie, to napisz. Po prostu ostatnio mam tyle zajęć, że zwyczajnie o niektórych rzeczach zapominam ;).

Przejdźmy do postaci.
Hilary Rose, nasza główna bohaterka, jest tak naprawdę jedną z najmniej ciekawych ciekawych najgorzej wykreowanych postaci. Zwłaszcza w pierwszej połowie jest mocno marysuistyczna – najlepsza ze wszystkiego, materiał z dwóch lat nadrabia w ciągu roku, od razu widzi prawdziwą twarz Malfoy’a, jest zabawna, towarzyska i tak dalej…
Jako dziecko wychowane w sierocińcu mogła zostać rozwinięta dużo bardziej. Jest zbyt idealna, by można było w nią porządnie uwierzyć. Zbyt też podkreślasz, jak jej na innych zależy. Wyraźnie podkreślasz jej i Malfoy’a ból po tym, co stało się Hermionie, Herry’ego i Rona trakując po macoszemu. Dziewczyna wpada na świetne pomysły, jest miła, nie zdarza jej się zrobić czegoś, czego nie chciała… Czasem piszesz, o jej problemach, ale, jak na przykład gdy wytykają ją Crabbe i Goyle, świadczą raczej o jej niestabilności psychicznej i skłonności do paniki, niż, jak miało być w tamtym przypadku, braku pewności siebie.

Przejdźmy do reszty bohaterów. Na dobry początek weźmy sobie Hermionę. Ona wychodzi Ci zdecydowanie najbardziej naturalnie, najłatwiej nam uwierzyć w jej emocje i poczuć sytuację, w jakiej się znajduje. Początek jej realcji z Malfoy’em jest co prawda naprawdę bardzo schematyczny, ale wyraźnie sytuacja poprawia się w dalszych rozdziałach.

Ron i Harry są w pierwszej połowie wyraźnie pomijani – choć młody pan Porter i tak ma więcej szczęścia. W sumie przedstawia się go tylko jako „kogoś ważnego dla Hilary”, który się o nią troszczy i tak dalej… Dajesz mu jednak coraz większe pole do popisu i mam wielką nadzieję, że dasz mu się wykazać w temacie Syriusza.
Z Ronem tak kolorowo nie jest. Przez jakieś trzy czwarte rozdziałów jest określany przez to, że dużo je i jest zaborczy. Potem pojawia się z Hilary, epizodycznie, ewentualnie delegujesz go do pilnowania ciała Hermiony, żeby Harry i Hilary mogli sobie razem posiedzieć. Jedyną cechą, którą naprawdę pokazałaś w tekście, jest jego chorobliwa zazdrość o Hilary, która nie może nawet dwóch słów zamienić z innym facetem. Nie pomaga to go lubić, a wydaje mi się, że nie chciałaś czytelnika zupełnie do niego zniechęcić.

Malfoy wpada dość średnio, ale, jak wszystko, realizm postaci poprawia się w dalszych rozdziałach. Trochę zbyt go wyidealizowałaś, pokazałaś go jako niemalże męczennika – nie mam nic przeciwko Twojemu konceptowi jego rodziny i brutalnego ojca, ale wyszedł troszkę zbyt idealnie. Początkowo też średnio wychodziło Ci przedstawienie jego relacji z Hermioną, ale o tym już pisałam.

Z nauczycielami jest kłopot. Dumbledore, Snape, McGonagall… Chyba żadne z nich nie zachowuje się realistycznie. Dumbledore plecie głupoty, dba o Hilary jakby była jego oczkiem w głowie, zupełnie nieproporcjonalnie do potrzeb. Snape wydaje się być tylko od zmuszania Hermiony i Draco do działania według przepowiedni, a dyrektor z niewiadomych przyczyn wszystkie decyzje zostawia jemu. Najwyraźniej też nie składa raportów Dumbledore’owi, co stoi w sprzeczności z kanonem. I z tym w Twoim opowiadaniu też, bo był tam gdzieś fragment z czasu niedługo po tym, jak Severus wyjawił Dumbledore’owi, co powiedział Czarnemu Panu. Z tego wnioskuję, że jest tym podwójnym agentem i działa dla Albusa, a, co za tym idzie, dyrektor nie powinien mieć wielu braków w informacjach. A i opiekuna ślizgonów i opiekunkę gryfonów dotknęła niespotykana łagodność, którą w kilku miejscach Snape odbija sobie odejmowaniem kosmicznych ilości punktów.

A i główny antagonista wypada nam blado. Voldemort jest u Ciebie zbyt cierpliwy, a bez tej gwałtowności, tego szastania klątwami na prawo i lewo, nie jest aż tak wiarygodny. Słucha tłumaczeń Zabiniego zbyt długo, zbytnio też polega na trzynastolatku. Z jakiegoś dziwnego powodu najwyraźniej nie dąży aktywnie do odzyskania swojego ciała – pamiętaj, że w poprzedniej sytuacji musiał postawić na Croucha Juniora, bo tylko jego był pewien – teraz natomiast ma w Hogwarcie swoją prawą rękę, Severusa. Nie ma się go jak porządnie zacząć obawiać, kiedy przestaje być tak złowieszczy i szalony. Już tortury Zabiniego wyglądają jednak bardziej realistycznie więc wszystko zmierza najwyraźniej w dobrym kierunku.

Jak chodzi o opisy, to jest kilka rzeczy, które wypadałoby poprawić. Przede wszystkim, cały czas określasz bohaterów kolorem oczu lub włosów (zielonooka, brązowowłosa), a tego należy unikać. Te też cechy wyglądu muszą zazwyczaj wystarczyć za cały opis, a nie powiedziałabym, że to wszystko akurat jest pierwszym, na co zwraca się uwagę.
Po drugie – bardzo monotonne są u Ciebie określenia dotyczące miejsc takich jak pokój wspólny gryfonów. Cały czas szkarłatny (co chyba gdzieś wyżej wypomniałam). Szkarłatne ściany, dominujący kolor czerwony, szkarłatne zasłony, pościel, sofy… W pewnym momencie to robi się irytujące, a przecież umeblowanie można opisać na wiele innych sposobów. A to samo dotyczy ślizgonów.

Ogólnie rzecz ujmując opisy miejsc i postaci są dość ubogie. Wiemy, co prawda, gdzie bohaterowie się znajdują, ale wypadałoby te opisy przynajmniej niektórych miejscach rozwinąć bardziej. Trochę lepiej radzisz sobie z uczuciami i tu najbardziej naturalnie wypada Hermiona, Hilary natomiast jest mało wiarygodna. W przypadku tej drugiej mówisz nam wyraźnie, co czuje, ale jakoś tego nie widać. Nie czuć, że ona cierpi, a w przypadku Hermiony można autentycznie bohaterce współczuć.

Świat przedstawiony trochę się, za przeproszeniem, nie trzyma kupy. Jest zbyt dużo logicznych dziur, wprowadzasz coś spoza kanonu, co nie ma logicznego wytłumaczenia (w każdym razie nie przedstawiłaś go).

Masz błędny zapis dialogów. Nie wypunktowałam tego w błędach, bo musiałabym skopiować wszystkie dialogi. Błąd dość powszechny. Zasada jest taka, że komentarz narratorski może zaczynać się małą literą tylko wtedy, gdy zaczyna się od słowa dotyczącego sposobu, w jaki bohater coś powiedział (zapytał, odpowiedział, odrzekł, szepnął, zawołał). We wszystkich pozostałych przypadkach mamy dużą literę.

Dialogi poprawiły się chyba najbardziej z biegiem czasu – choć do doskonałości wciąż wiele im brakuje, są zdecydowanie bardziej naturalne, choć poszczególne postaci wciąż nie mają jeszcze wypracowanego osobnego stylu, przez co Albumowi zdarza się mówić jak nastolatek.

Zwłaszcza w początkowych rozdziałach w momentach, w których dzieje się jakaś bardziej dynamiczna akcja, upychasz masę zdań prostych i krótkich, co nie wygląda za dobrze. Widać, że próbujesz nie mieć powtórzeń, ale radziłabym czasem jeszcze raz czytać poprawione zdania, bo często brzmią trochę nienaturalnie.

Z poprawnością jest kłopot. Interpunkcja miewa się lepiej, ale wciąż przecinki nie zawsze lądują w tych miejscach, w których powinny – to jednak kwestia praktyki i znajomości zasad. Martwią natomiast błędy rodzaju literówek czy słów źle odmienionych. Literówki można łatwo wyeliminować wklejając tekst chociażby do Worda (lub używając Chrome’a lub Mozilli, jakąkolwiek przeglądarkę podkreślającą błędy). Zalecam czytanie tekstu przed publikacją jeszcze raz. Jeśli już to robisz, to jeszcze z pięć razy, dla większej pewności. Dodatkowo – jeśli czyta się tekst na głos, łatwiej wyłapać błędy interpunkcyjne, bo łatwiej jest usłyszeć, gdzie powinien znaleźć się przecinek, jakaś przerwa na oddech. Nie jest to metoda niezawodna, ale pomaga trochę.

Generalnie rzecz ujmując, do poprawienia masz bardzo dużo, jak widać, ale nie zrażaj się. Widać już postęp, więc teraz pozostaje tylko ciężko pracować dalej i dalej, i dalej… W Twoim wypadku nie obejdzie się bez poprawy poprzednich rozdziałów – namnożyło się tyle nieścisłości, że teraz niewiele można zrobić, nie zahaczając o którąś z nich.

Długo się zastanawiałam ze względu na dużą zmianę w jakości pierwszych i ostatnich rozdziałów, ale ostatecznie dostajesz dopuszczający +.