sobota, 27 kwietnia 2013

Pożegnanie

Zacznę od tego, że czas spędzony na Weryfikatorze, chociaż krótki, był dla mnie czasem przyjemnym. Tak, wiem - brzmi to ckliwie i sztucznie, ale cóż na to poradzę? Pierwszy raz byłam oceniającą w ocenialni tak porządnej i dobrej jak Weryfikator. Niestety, choruję przewlekle na słomiany zapał. Poza tym wolę się skupić na swoim życiu prywatnym niż na obcych blogach. Może się wydawać, że ocenianie to łatwizna - również tak myślałam na początku - ale jednak nie. Zajmuje strasznie dużo czasu. Przeważnie mocno przykładam się do tego, co robię, więc pisanie oceny jest dla mnie jeszcze bardziej czasochłonne. Głupio mi, że blogi w mojej kolejce czekały tak długo na ocenę i się jej nie doczekały. Za to przepraszam najbardziej. Dziękuję Akirze, Ov i Ravelle za miłą atmosferę i współpracę. To była fajna przygoda. Mam nadzieję, że Wasza ocenialnia przetrwa bardzo długo i wciąż będzie trzymała wysoki poziom! 

A na pożegnanie mam dla Was, dziewczęta, pana Roberta Downeya Jr.  ; )

środa, 24 kwietnia 2013

|0033| utracony-cel.blogspot.com

Blog: utracony-cel
Autorka: Elle
Oceniająca: Akira


Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne: przyciągający adres (który, notabene, idealnie odnosi się do treści — zrozumie ten, kto przeczyta/ł), na belce tytuł powieści i ja jestem niezmiernie zainteresowana. Grafika dosyć ciemna, nawet bardzo, co strasznie różni się od poprzedniego szablonu (gdy pierwszy raz zmianę zobaczyłam lekkiego szoku doznałam). Niemniej mi się podoba. Nagłówek nie jest ani za prosty, ani zbyt wydumany, taki w sam raz, a w tle widzę chyba Nowy Jork. Albo się mylę, bo trochę ślepa jestem.  Czcionka jest czytelna, a wszędzie panuje estetyka. Akapity obecne, tekst wyjustowany i nie mam nic do zarzucenia. Ach, i nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam, że muzyka nie włącza się automatycznie po wejściu na bloga.  Wszystkie ramki masz uporządkowane, tekst w nich jest poprawny, a linki działają. Statystykę masz pokaźną, SPAM-u się nie doszukałam pod rozdziałami, rozmawiasz z czytelnikami, a ja jestem zadowolona.
Ilość treści na początku mnie przerażała, ale gdy wzięłam się za czytanie, to skończyłam nawet nie wiem kiedy. Z góry uprzedzam, że niżej mogą pojawić się treści o zabarwieniu słodko-kwikaśnym. Jeżeli, Elle, nie zrozumiałabyś czegoś z poniższego bełkotu, to pytaj, a ja postaram się wszystko lepiej wyjaśnić.
Kryminały w wersji papierowej czytam dosyć często, ale z takimi blogami mam bardzo, bardzo rzadko do czynienia. Ciężko mi więc stwierdzić, czy Twoja powieść jest oryginalna w świecie blogowym, ale jeżeli chodzi o wydania książkowe, to nie pamiętam, czy z takim motywem się gdzieś spotkałam. Pomysł jest interesujący, wykonanie naprawdę dobre, więc i – w moim mniemaniu – pewna oryginalność występuje. Jeżeli o fabułę chodzi, to wiele do powiedzenia raczej nie mam. Akcję powieści prowadzisz w idealnym tempie: ani za wolno – co by było dosyć nużące i pozbawione emocji, o których powiem niżej – ani za szybko, co powodowałoby ogólne niezrozumienie, o co tu chodzi i skąd coś się wzięło. Dokładnie pokazujesz wydarzenia, utrzymując czasami czytelnika w niepewności, a czasami wyjaśniasz pewne sprawy, wprawiając go w zdumienie, że tak się sytuacja potoczyła. Przez cały czas trzymasz się głównego wątku, dokładając do niego coraz to nowych sytuacji, tajemnic, zagadek, które to rozwiązujesz w albo bliższej, albo dalszej przyszłości, co jeszcze bardziej potęguje zaciekawienie. Jedna sytuacja nie dają mi spokoju, jeżeli chodzi prowadzenie fabuły, gdyż w tym przypadku pomogłaś bohaterce do czegoś dojść, co powinno zostać ukazane w tekście i jasno wytłumaczone. Już spieszę z wyjaśnieniami: w rozdziale szesnastym piszesz: Wyszarpnęłam z torby ciuchy na przebranie i zaczęłam zdejmować sukienkę jeszcze podczas jazdy. Krótkie dżinsowe szorty wciągnęłam na siebie bez problemu, musiałam tylko zrzucić szpilki; gorzej było z górą, musiałam na chwilę zostać w samym biustonoszu. […]Nie bez problemów, z uwagi na zranione ramię, wciągnęłam na siebie niebieski T–shirt, po czym włożyłam na nogi tenisówki, a sukienkę i szpilki upchnęłam w torbie. Gdy zatrzymaliśmy się za zakrętem, wyjęłam z kieszeni szortów gumkę do włosów, którą pospiesznie uformowałam kucyk z tyłu głowy. Powiedz mi, skąd Amanda wiedziała, że będzie go śledzić i żeby wziąć ze sobą ubrania na zmianę? Rozdział wcześniej piszesz, że schowała jakieś rzeczy do torby, ale nie wyjawiłaś, co to jest. Doznałam lekkiej konsternacji, gdy przeczytałam, że wyjmuje spodenki i tenisówki z torby, jakby cały czas je tam trzymała. Nie ma żadnych wątpliwości, że jest to kryminał z lekko buszującym romansem w tle. A propo kryminału: mogłabyś zdradzić mi, co to za pododmiana? Myślę i myślę, porównuję tę sensacyjno-awanturniczą z detektywistyczną, ale żadna z nich nie pasuje w stu procentach. Jestem po prostu ciekawa, jak Ty to widzisz. Element obyczajowości również można u Ciebie znaleźć, ale przede wszystkim skupiasz się kryminale. Mogłabym tutaj „ochać” i „achać”, ale wydaje mi się, że wolałabyś bardziej merytoryczne zdania, prawda? I tak za bardzo się rozgaduję. Podsumowując, masz świetny pomysł, który doskonale realizujesz: i akcja prowadzona odpowiednio, i wątek pokazany dokładnie, i brak tutaj zapychaczy, i wszystko jest takie świetne, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, o.
Bohaterowie są tacy… ludzcy. I cholernie realni, wyrażający emocje, mający wady, bojący się czegoś, dający się lubić albo nienawidzić. Są świetni, naprawdę. Po raz pierwszy od dawna darzę sympatią główną bohaterkę literacką, przez co jestem w lekkim szoku. Tak skonstruowałaś Amandę, że bardzo łatwo jest wczuć się w jej sytuację i dzięki temu zrozumieć dziewczynę, motywy, którymi się kieruje, jej uczucia i emocje. I cieszę się bardzo, że jest inteligentną bohaterką. Przyznam się, że  Amanda na początku trochę mi nie pasowała – z każdym rozdziałem dowiadywaliśmy się czego to ona nie umie: i języki, i strzelanie, i wtapianie się w tłum, i jeszcze coś, i jeszcze. Gdy wyjaśniłaś, kim jest, to wtedy przekonanie o jej marysuewatości zniknęło. Wiedziałam, że przecież ktoś, kto pisze tak wspaniale, nie może schrzanić pod tym kątem bohatera, ale nie mogłam się wyzbyć takiej oceny względem niej. Nie wiem, czy to było zamierzone, czy tylko ja to tylko tak odbieram, ale strasznie mi jest szkoda Josha, naprawdę. I szczerze nie cierpię Ryana. Zastanawia mnie, dlaczego tak mało u Ciebie jest Zoey i Scarlett (o tej to prawie zapomniałam). Rozumiem, że to postacie raczej bardzo drugoplanowe i znaczącej roli w powieści nie mają? A tak ogólnie to wszyscy bohaterowie mi się podobają, każdy jest inny, na swój sposób wyjątkowy. Dobrze eksponujesz ich charaktery w danych sytuacjach, widać, mimo prowadzenia narracji pierwszoosobowej, kto w jaki sposób widzi innego bohatera. Tylko pogratulować, bo przyczepić się nie ma do czego.
Świat przedstawiony jest elementem, który wyszedł Ci najsłabiej ze wszystkich (słabiej, ale nie źle; o ile inne są po prostu wspaniałe i cudowne, o tyle ta kreacja jest prawie bardzo dobra – i tu uwaga: to jest tylko mój odbiór, jestem na tym punkcie lekko przewrażliwiona i zawsze mi coś nie pasuje). Rozumiem, że w kryminałach najważniejsza jest akcja, a świat, w którym żyją bohaterowie, schodzi na dalszy plan. Ważne jest jednak, by o nim pamiętać i w pewnym stopniu pokazać. Ty pokazujesz nam świat, ale tylko na początku i jedynie w późniejszych rozdziałach można kilku wzmianek się dopatrzeć. O ile ja bym bardziej chciała poznać Nowy Jork, Manhattan, o tyle wiem, że nie ten gatunek służy długim opisom kreacji świata. Ogólnie pokazałaś, gdzie Amanda się obraca, ale ja tego nie czuję. Znaczy się, klimatu nie czuję. W ogóle. Wspominałaś jedynie o tłumach na ulicach i pięknej pogodzie, ale nic poza tym. I tak, wiem (znowu), że to kryminał, jednak wyraziłam swoje subiektywne zdanie na ten temat i podzieliłam się ze wszystkimi, czego mi brakuje. No i o!
Opisy wielbię. Wygląd postaci jest tak bogaty, tak dokładny, że jestem wniebowzięta, ponieważ nigdy się z takim czymś nie spotkałam. Pokazujesz sytuacje, które mają miejsce, wszystkie wydarzenia, nawet opisy pomieszczeń przedstawiasz w takim stopniu, by nie zanudzić, ale by zaprezentować w umyśle człowieka, co jak wygląda. Tak, opisy są bardzo obrazowe, plastyczne, idealnie wymierzone. Ach, a emocje i uczucia Amandy, które stanowią większość, są tak skonstruowane, że chce się czytać  i czytać, coraz bardziej dziewczynę poznawać, coraz bardziej zagłębiać się w jej świadomość. Wszystkie razem tworzą niepowtarzalny klimat tajemnicy. Po prostu wielbię.
I dialogi też. Nie dość, że każdy bohater mówi inaczej, ma charakterystyczne zwroty czy ton (najbardziej podoba mi się „księżniczka” Zacha i Alexa), to w dodatku dialogi nie są sztywne ani nie zieją zbytnim patosem i przesadą. Popychają akcję do przodu, słowa mają odzwierciedlenie w czynach i późniejszych wydarzeniach. Niektóre wypowiedzi rozśmieszają, inne zastanawiają, kolejne wprawiają w osłupienie. Z takim zróżnicowaniem nie miałam dawno do czynienia i pewnie stąd ten słodki bełkot…
Styl jest mistrzowski. To dzięki niemu całość jest taka wspaniała. Piszesz z zadziwiającą lekkością, płynnie przechodzisz z jednej sytuacji na drugą, z dialogu na dialog, z myśli na myśl. To przez styl opisy są tak świetnie ukształtowane, a dialogi takie naturalne. Widać, że to nie jest ani pierwszy, ani trzeci blog. Mimo że można mieć talent, to i tak szlif jest potrzebny. Ty sobie go już wyrobiłaś i dlatego czytanie tworów spod Twojego pióra (klawiatury?) jest wielką przyjemnością. Do tego dochodzi także poprawność, o której zaraz wspomnę. I mogłabym zachwalać tak w nieskończoność, bo jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak piszesz.
Skoro mowa o poprawności, to stoi ona na bardzo wysokim poziomie. Pozwolisz, że nie wypiszę tu literówek, gdyż oceniająca z Ocen Legilimens pokazała Ci je ostatnio, a ja nic więcej nie zauważyłam (bardziej skupiłam się na czytaniu, a nie szukaniu błędów). Znalazłam jedynie parę drobiazgów, które pokażę.
– Zaraz, czy moje zdanie w ogóle się tutaj nie liczy? – przerwałam im spokojnie, uprzejmie, gdy wdali się w rozmowę między sobą, zupełnie mnie ignorując. Brązowe spojrzenie lekarza i zielone mojego podobno narzeczonego zwróciły się w moją stronę z lekkim zdziwieniem. – A może jednak mam coś do powiedzenia w kwestii mojego zdrowia i życia? (r. 1) – nawet jakbyś chciała zrobić z tych powtórzeń środek stylistyczny, to i tak za ciężko się czyta;
Zapomniałam o sobie wszystko, włącznie z tym, jak wyglądałam. (r. 1) – przyznaję, że mogę się tu mylić, ale to „wszystko” w moim przekonaniu brzmi gramatycznie niepoprawnie; myślałam o zastąpieniu tego słowem „wszystkiego”, ale nie brzmi to jakoś lepiej, wymawiając na głos;
Który był synem przyjaciół moich rodziców, praktycznie wychowywając się ze mną? (r. 16) – wychowując;
Płynęłam z prądem, zupełnie nie wiedząc, dokąd właściwie szłam, skupiona tylko i wyłącznie na facecie w jasnym garniturze za mną. (r. 24) – pleonazm; albo tylko, albo wyłącznie.
Podsumowując, mam wielką przyjemność wystawić ocenę celującą. Za co? Przede wszystkim za niesamowitą fabułę, która wciąga i nie pozwala oderwać się wcześniej od lektury. Za wielowymiarowych bohaterów, którzy swoimi postawami nadają powieści realności. Za opisy, które idealnie obrazują to, co się dzieje, co jak wygląda; które pokazują w dobitny sposób, co Amanda czuje i myśli, dzięki czemu czytelnik nie ma problemów, by ją zrozumieć; dzięki którym zachowany jest odpowiedni nastrój, przez co człowiek drży z podekscytowania i nie może się doczekać ciągu dalszego.  Za dialogi, które są świetnym odzwierciedleniem bohaterów, które potrafią rozśmieszyć albo wzbudzić ekscytację, które popychają akcję do przodu i są bardzo dobrze skonstruowane. W końcu, za cudowny styl, bo to właśnie dzięki niemu powieść czyta się lekko i szybko. Sprawia, że wszystko nabiera realnych kształtów, że to, co nam pokazujesz jest takie prawdziwe. I mam dziwne wrażenie, że znam skądś ten styl, że gdzieś kiedyś zetknęłam się z czymś, co było bardzo do niego podobne.
Droga Elle, mam nadzieję, że wybaczysz mi tę niezbyt pomocną i merytoryczną ocenę, ale tak to już jest, gdy człowiekowi wszystko się podoba i nie ma do czego się przyczepić. Czytanie Utraconego celu było wielką przyjemnością i dla takich blogów, powieści ocenia się kilka lat i czeka na taką perełkę, z którą na pewno przyjdzie się zmierzyć. Wiesz, chciałabym kiedyś postawić książkę Twojego autorstwa na półce i wracać do niej tak często, jak by to było możliwe. Życzę Ci wszystkiego dobrego i z ogromną niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
***
Yay, cudowna powieść, naprawdę polecam. :) Kolejny blog oceniony (by the way – strasznie krótka ta ocena, nie?) i tak się zastanawiam, co zrobić ze Łzami Niewiernego – rozdziały przeczytałam i w sumie mogłabym się zabrać za niego i ewentualnie skończyć podczas urlopu. Hm, Deneve, spodziewaj się więc jeszcze w kwietniu rozłożenia na czynniki pierwsze Twojego bloga.
Rav i Ov są na urlopie, ale co się dzieje z wami, Gloomy i Sentis? O ile dobrze pamiętam, jest tutaj ktoś na stażu, który kończy się za tydzień, a ocenić trzeba jeszcze dwa blogi.
Trzymajcie się ciepło w te piękne, słoneczne dni!

środa, 17 kwietnia 2013

|0032| klaudynki.blogspot.com

Blog: klaudynki
Autorka: Claudinella
Oceniająca: Akira


Racja, też się zastanawiam, dlaczego tego bloga oceniam, skoro po tylu ocenach, komentarzach żadnej znaczącej zmiany na nim nie widać. Chcę mieć to jednak za sobą, poświęcić dwa tygodnie i zapomnieć. Zapraszam do czytania.
Pierwsze wrażenie
Adres krótki i łatwy do zapamiętania. Ani specjalnie dobry, ani specjalnie zły – ot, taki zwyczajny. Belka już nieco rozjaśnia sytuację i wiadomo, że mamy do czynienia z opowiadaniem adresowej Klaudynki. Nie mam zastrzeżeń. Moje wrażenia? O ile dobrze pamiętam pierwszą styczność z Twoim blogiem, nie byłam specjalnie zachwycona. I to się nie zmieniło.
4/5
Grafika
Nagłówek: kształt rzadko spotykany i kojarzyć się może z romansem, co wyklucza sensacja na belce. O ile Nałęczowski i Rubik pasują, gdyż w treści występują, o tyle dziewczyna niekoniecznie. Trochę napaćkane, ale nie jest źle.
Czcionka: kilka kolorów czcionek (zdecydowanie się od siebie różniących) nie jest czymś, co na blogu dobrze wygląda. Pierwsza w oczy rzuca się czerwień, która ma – jak mniemam – zwrócić uwagę czytelnika na ważną wiadomość. Nie lepiej by było wpisać w tytule gadżetu: Informacje/ Ważne/ Cokolwiek i postawić na jedną czcionkę? Taką odpowiedniej wielkości i koloru, by całość była czytelna? Chyba tak, prawda? W dodatku szarość w notkach i odwiedzanych linkach jest słabo widoczna, a może to tylko ja źle widzę?
Kolorystyka: oba tła masz w tym samym kolorze, co daje efekt monstrualnego bloga. Zamówiłaś sobie nagłówek, a nie lepiej by było cały szablon? By wszystkie ramki, gadżety były ustawione i kolory odpowiednio dobrane?
Estetyka: po pierwsze tekst nie jest wyjustowany i nie ma akapitów (u Ciebie jednak ciężko by było je zrobić i raczej nic by to nie dało), po drugie: masz pełno nawalonych gadżetów. Proponowałabym przeniesienie ocenialni i innych blogów na osobną podstronę (miałaś kiedyś ”Linki”, mogłaś to wszystkie odnośniki umieścić). Jeśli chodzi o tagi, to czy naprawdę musisz wszystkie mieć, które tworzą ogromną kolumnę? Te pojedyncze, podwójne czy nawet potrójne można by było usunąć, a całość zrobiłaby się mniejsza. I tak, wiem, że klikając na ”A”, pokażą się wszystkie rozdziały z tym tagiem, ale nie przesadzajmy. Uważasz, że taka ”strzykawka”, ”pralka” czy ”siekiera” są aż tak istotne i na pewno będą pojawiać się w przyszłości? I nie mogłabyś poprzestać na jednym, dwóch postach na stronie głównej? Całość sprawia, że blog jest strasznie wielki. Jeszcze jedno: uwaga skierowana do oceniających znajduje się w miejscu kompletnie niewidocznym (na samym dole), a dodatku jest chyba trochę nie na czasie, gdyż Asetej oceniała bloga w grudniu, a mamy kwiecień.
Przez te wszystkie kolory czcionek, gadżety strona bardziej odpycha, a nie przyciąga – przynajmniej mnie.
8/15
Treść
Zauważyłam, że oceniające miały lekki problem, jak zdefiniować to, co piszesz. Ja również nie wiedziałam (i nadal nie wiem), jak to nazwać. Dlatego proponuję rozłożyć na czynniki pierwsze „sensacyjne opowiadanie” i wyciągnąć z tego jakiekolwiek wnioski.
Opowiadanie – krótki utwór epicki o prostej akcji, niewielkich rozmiarach, jednowątkowej fabule, pisany prozą.* Wychodzi nam, że tego, co piszesz opowiadaniem nazwać nie można, ponieważ a) nie jest krótkim utworem (prawie sto siedemdziesiąt rozdziałów!), b) nie spełnia wszystkich cech epiki (fabuła, narrator, kreacja świata, zapis prozą), c) nie jest niewielkich rozmiarów (sto czterdzieści trzy strony w Wordzie), d) fabuła jest wielowątkowa, e) zapis nie jest prozą. Skoro nie jest opowiadaniem to czym? Myślałam trochę o powieści dialogowej, aczkolwiek u Ciebie można znaleźć jakieś fragmenty opisowe czy czysto-narracyjne, więc i to odpada. Jest to nieznany mi rodzaj utworu literackiego, a że jakoś nazywać go podczas oceniania muszę, umówmy się, że będzie to opowiadanie, dobrze?
Jeśli chodzi o sensację, to podstawową cechą tego gatunku literackiego jest szybka akcja oraz wiele jej dramatycznych zwrotów. W powieści sensacyjnej, w celu utrzymania czytelnika w ciągłym napięciu, do minimum ograniczone są opisy bohaterów i miejsc oraz charakterystyki postaci, bohaterowie tego typu utworów bardzo rzadko zresztą są bardziej rozbudowani psychologicznie. W powieści sensacyjnej nie ma również miejsca na postacie wieloznaczne, rzadkością są bohaterowie dynamiczni, zmieniający się psychologicznie w toku akcji. W przypadku samej akcji utworu dużą rolę odgrywa przypadkowość, nieoczekiwane zbiegi okoliczności, mające na celu dalsze dynamizowanie dzieła.** Zwróć uwagę na podkreślone zwroty. Podczas oceny będę się do nich odnosić i wtedy zobaczymy, czy Twój utwór aby na pewno jest sensacyjny.
*  źródło: wikipedia.pl
** źródło: wikipedia.pl

Fabuła
Z taką telenowelą się jeszcze nie spotkałam, co stwarza pewnego rodzaju oryginalność. Zgodzę się z tym, że taki twór jest niespotykany. Nikt nie pisze czegoś takiego jak Ty. Zdecydowanie.
Z akcją lecisz strasznie szybko. Jak powiedziano wyżej, cechą powieści/opowiadania sensacyjnego jest szybka akcja, jednakże Ty ze swoją, za przeproszeniem, zapieprzasz. Nikt Cię nie goni i wypadałoby posiedzieć nad daną sytuacją, wątkiem trochę dłużej niż kilka linijek czy rozdział/trzy rozdziały. To, że się tak spieszysz, dla opowiadania nie jest wcale dobre. Nie przedstawiasz tego, co się dzieje wystarczająco długo, dokładnie, przez co i zaciekawienia zbytniego może nie być. Zwolnij trochę, pokaż, o co chodzi w danej sytuacji, zaprezentuj dokładnie wątek ze wszelkich możliwych ujęć. Niech czytelnik wie, co tak naprawdę ma miejsce w Twojej historii. W ten sposób, który stosujesz teraz,  nic nie zostanie w należyty sposób pokazane, a Ty nadal będziesz pędziła, by napisać jak najwięcej, jak najszybciej – a przez to na takie „odwal się”. Pamiętaj też, że „zwolnij z akcją” nie oznacza „prowadź ją jak ślimaka na smyczy” — ma być dynamicznie, ale dokładnie. To przede wszystkim. Może nie byłoby to takie rażące, gdybyś pisała dłuższe, bogatsze w treść rozdziały. Co z tego, że w kilku piszesz, na przykład, o Australii, skoro przez kilka części ciągniesz tę samą czynność, mam tu na myśli między innymi walkę Bila i Nałęczowskiego. Przecież to można zawrzeć w jednym rozdziale, ale takiej normalnej długości, z opisami przy okazji. Opisz dokładnie lot w kosmos, ucieczkę z więzienia, walkę z potworem czy cokolwiek innego. Z wielkim szacunkiem, ale nie widzę, byś wkładała w pisanie serca i jakichkolwiek większych chęci.
Skoro o wątkach wspomniałam, to dokończę. Jest ich za dużo. I to zdecydowanie. Nie pamiętam wszystkich, Twoi czytelnicy pewnie też nie i jestem ciekawa, czy Ty doskonale wiesz wszystko, co pisałaś po kolei, jak wątki się rozgrywały. Zaraz omówię te ważniejsze, ale wcześniej jeszcze o czymś wspomnę. Mianowicie, po co tyle wątków tworzysz, skoro nie pokazujesz ich dokładnie? Tak, niektóre trwają dosyć długo, ale nic się tam nie dzieje, przez wiele rozdziałów lejesz wodę, prowadzisz nieistotne rozmowy, a gdy nadchodzi w końcu punkt kulminacyjny, kończysz tak po prostu, co sprawia, że ten moment oczekiwania na jakieś bum! przechodzi. Wtedy zaczynasz nowy wątek i historia się powtarza. Tak samo jest z sytuacjami: przygotowujesz czytelnika na coś i nagle następuje rozwiązanie, akcję przeprowadzasz przez kilka linijek i już. Tutaj za przykład można podać rozdział 164, gdzie motyw z bombą został rozwiązany w ciągu około dwudziestu pięciu linijek, a warto wspomnieć, że masz wąskie tło pod postami, a linijka nie jest czasami cała zapełniona. Naprawdę uważasz, że przybycie Klaudii na salę, rozmowa z Nałęczowskim, próba rozbrojenia bomby i cała reszta nie mogła zostać napisana dłużej, ciekawiej, nie mogła trzymać w napięciu, sprawić, że postronny czytelnik z oczekiwaniem czekałby na rozwój wydarzeń?
Wracając do wątków, zanalizuję te najważniejsze i może zahaczę jeszcze o początek, bo o tym też należałoby wspomnieć.
Na początku, jak sądzę, nie miałaś zbytnio określonego celu, do którego byś dążyła w historii, lub nawet zarysu głównego wątku, gdyż w ogóle tego nie widać. Piszesz o byle czym, nic specjalnego się nie dzieje, bohaterowie chodzą i mówią, ale nie mają w tym żadnego celu, do niczego nie dążą. Trochę to trwało i postanowiłaś zmienić ogólną koncepcję, co, patrząc z perspektywy czasu, wyszło na plus. Bulwersujesz się, gdy ktoś ocenia początkowe rozdziały, bo to „dawno temu było”, więc dlaczego nie poprawiłaś tej historii? Dlaczego nie zaczęłaś jej pisać tak, by dotyczyła motywu przewodniego, którym, podobno, jest walka dobra ze złem, o czym powiem później? Wygląda na to, że w ogóle nie zależy Ci na tym opowiadaniu, więc dlaczego my, oceniające, w ogóle się za to zabieramy? Dobre pytanie… Wracając do meritum, początek nie trzyma się kupy, jest czymś odrębnym i jedynie kilkoro bohaterów w jakiś sposób łączy ze sobą wszystkie rozdziały. Jak sądzę, wtedy nie miało być to opowiadanie sensacyjne, prawda?
Wątek Australii był istotny, gdyż to tam wprowadziłaś jednego z głównych bohaterów. Przez ileś rozdziałów nic konkretnego się nie dzieje. Hm, może inaczej: biegniesz z akcją, pokazując jakieś sytuacje, szybko je kończąc, nie zatrzymując się dłużej na nich: czy to na poznaniu Kacpra, czy zamieszania z Teresą. Punktem kulminacyjnym miała być pewnie sytuacja, gdy wiadomo, że Nałęczowski jest wybrańcem i musi pokonać potwora, którego nazwy nie pamiętam. Okej, może być, ale dlaczego zawarłaś to w jednym odcinku (czyli w kilkunastu linijkach)? Spokojnie do tego dojdź i wtedy pokaż tę akcję, tę dynamikę, przedstaw dokładnie, co się tam dzieje, uchwyć trochę emocji, zaskoczenia, skoro uważasz, że jest to opowiadanie sensacyjne.
Akcja w Nowej Zelandii wprowadziła liczne zmiany. Dobrym pomysłem było uśmiercenie jednego z głównych bohaterów i wcześniejsza możliwość poznania swoich rodziców, ale wykonanie za to koszmarne. Przez brak opisów, który szerzej wytknę Ci trochę później, całość jest pozbawiona emocji, zaskoczenia, a akcja biegnie za szybko. Ten tłum był lekką przesadą i z logicznego punktu widzenia takie stratowanie nie mogłoby się zdarzyć, a porównanie do Króla lwa niezbyt udane, aczkolwiek z wyobrażeniem sobie całej sytuacji przynajmniej nie było problemów. Nie określiłaś dobrze położenia wszystkich, co trochę utrudnia dokładne zanalizowanie sytuacji: nie wiadomo, jak daleko stał tłum, gdzie był Bil, gdzie rosło drzewo i jeszcze ta scena rzucona w przestrzeń. Jeżeli chodzi o śmierć Bila: powiedz mi, kto normalny z przyjaciół, rodziny, widząc, że chłopak leży, krwawi, nie rusza się, siedzi dwie godziny, mówiąc „nudzi mi się” i czekając na karetkę? Kto normalny nie okazywałby w tamtej chwili żadnych emocji, nie próbował go ratować? Nikt. Pomyśl czasami nad tym, co piszesz. Zastanów się, czy Ty również postąpiłabyś jak bohaterowie. Jeśli nie, to dlaczego takie głupoty tworzysz?
Jeżeli chodzi o Singapur, to nie wiem, po co ta wyprawa w ogóle była, co ona im dała. Rozumiem, że to było w ramach kary (by the way: jaki sąd, w ramach kary za przestępstwo, każe jechać sprzątać do Singapuru? Skąd Ci się to wzięło?), ale nic konkretnego tam nie zrobili, nic się nie stało. W trakcie tych rozdziałów panuje tam wielki chaos: jeden krzyczy, drugi mdleje, trzeci robi coś innego, rozmowy nie są rozmowami, gdyż niektóre odpowiedzi postaci nie były adekwatne w żadnym stopniu do pytań zadawanych przez innych bohaterów. Nagle trzęsienie ziemi, za chwilę coś innego, by moment później nastąpiła nowa sytuacja, nie mająca wiele wspólnego z poprzednią. W dodatku ich powrót wziął się znikąd: ani kary nie odbyli, ani nic innego, a tu nagle koniec. Totalny chaos.
Wątek główny to walka dobra ze złem, co mi nijak pasuje do opowiadania sensacyjnego. Byłaś świadoma tego, że kreując na podstawową oś opowiadania tę walkę, powinnaś się tego trzymać, dobierać bohaterów, sytuacje tak, by zaakcentować, co się dzieje między dobrem a złem? Czasami o tym zapominasz i niektóre wątki, momenty odstają od myśli przewodniej. Wiem, że czasami można wprowadzić watek poboczny, ale pisząc opowiadanie sensacyjne, pamiętaj, że to szlakiem wątku głównego masz iść i prowadzić do tego, by konflikt został rozwiązany. Dopóki tego nie uczynisz, opowiadanie nie zostanie ukończone.
Bohaterowie
Dużo. Bardzo dużo. Zdecydowanie za dużo. Potrafisz wymienić wszystkich bohaterów i powiedzieć o każdym słowo albo pięć? Wątpię. Ja osobiście potrafię powiedzieć trochę o dziesięciu postaciach, a według listy ich liczba wynosi sto osiemdziesiąt jeden. Niektórych w ogóle nie pamiętam. Serio, czytam te nazwiska/imiona/nazwy i nie kojarzę. A jak sądzę, powinno się pamiętać bohaterów, przynajmniej zdecydowaną większość. Nie ma co się temu jednak dziwić, skoro liczba rozdziałów z każdym dniem się powiększa.
O bohaterach można powiedzieć tyle, że są dziecinni. I młodzi, i starzy, i ci pozytywni, i negatywni. Ciągle się kłócą, drą, prowadzą pojedynki, płaczą, wzruszają… Szału można dostać, czytając ciągłe sprzeczki Bila i Nałęczowskiego, znosząc absurdalne zachowanie Alojzego, patrząc na Nowaka, który podobno jest złoczyńcą, i nie widzieć u niego żadnego złego charakteru a jedynie bezmyślne czyny. Od nich wszystkich, naturalnie, wyróżnia się Klaudia, którą można przedstawić jako Mary Sue. Wątpliwości? Proszę bardzo: zagraniczne gwiazdy chcą jej autograf, jest super modelką, patrząc na zachowanie innych osób w stosunku do niej, musi być bardzo ładna, wszyscy chcą się z nią ożenić, zazwyczaj każda nowa postać ją zna, jest inteligentna, mądra, opanowana, odważna, bohaterska i tak dalej. Czy szanowna główna bohaterka nie ma żadnych wad? Czy naprawdę jest taka idealna? Jeszcze chwila i wykreujesz ją na superbohaterkę, którą wszyscy będą czcić. Trochę realizmu, każda osoba ma wady, boi się czegoś, nie lubi pewnych rzeczy, jest denerwująca dla innego człowieka. Wymyśl coś, by Klaudia była bliższa normalnej osobie a także postacią, z którą można się identyfikować.
Odwołam się tutaj jeszcze do zdjęć, które masz w zakładce o postaciach. Zdajesz sobie sprawę, że część z nich nie pasuje do wieku bohaterów, prawda? Na przykład Nałęczowski ma osiemnaście lat, a na zdjęciu wygląda na, co najmniej, czterdziestolatka. I za nic są tutaj wytłumaczenia, że to przez słońce. Przy Bukowskim w ogóle się nie wysiliłaś i sprawiłaś, że całości nie można brać na poważnie, że to musi być jakiś kiepski żart.
Powiedz mi jeszcze jedno, dlaczego, jakim cudem córka Klaudii i Bila z pierwszych rozdziałów w sto którymś została jej siostrą? To jest w ogóle możliwe? Tak się da? Bo jeżeli nie, to ja kończę tę ocenę i więcej tu nie zaglądam.
Rada na przyszłość? Pomyśl trochę nad tym, jak zachowują się osoby, popatrz na rodzinę, znajomych, przechodniów, zobacz, co i jak robią, co jest szczególne dla danego wieku. Nie trzymaj wszystkich w tych samych ramach. Ludzie się od siebie różnią i Ty powinnaś to w opowiadaniu zaakcentować.
Świat przedstawiony
Hah, ten świat jest niesamowity: ciąża trwa „jakiś czas”, zagraniczne gwiazdy znają i czczą główną bohaterkę, lot w kosmos jest ogólnodostępny i trwa kilkanaście minut, a podróże na inne kontynenty zaledwie chwilę. Warto dodać, że dzień dniowi nie jest równy, a Polak, Niemiec, Singapurczyk i inny Australijczyk dogadują się bez problemów. Jeszcze jedno: to że jest się nieletnim, to nic, możesz robić dosłownie wszystko. Piękny świat.
Już na pierwszy rzut oka widać, że nie przejmujesz się czymś tak błahym jak kreacja świata przedstawionego, że za nic masz zasady biologii, fizyki, prawa czy współżycia społecznego. Chciałabym wszystko omówić, ale aż nie wiem, od czego zacząć. Zgadza się, mam trochę do powiedzenia i chciałabym, byś odpowiedziała mi, dlaczego tą kreacją w ogóle się nie zajęłaś (nie, słowa typu „nie umiem”, „nie wiem jak” to nie jest wytłumaczenie).
Czas ma za zadanie pokazać, kiedy dzieje się akcja i jak długo. Nie znamy u Ciebie dnia rozpoczęcia akcji ani długości trwania sytuacji/wątku/rozdziału/czegokolwiek. Dni po prostu mijają i nie jesteś łaskawa poinformować czytelników chociażby nawet o tym, ile dni mija, jaki jest miesiąc, dzień tygodnia, coś, co poinformuje, kiedy akcja ma miejsce. U Ciebie ciąża trwa „jakiś czas”, nie wiem dlaczego tyle i szkoda, że nie wyjawiłaś, jaki to czas – wtedy dałoby się w jakiś sposób określić, gdzie w kalendarzu się znajdujemy. Jeszcze większe zaskoczenie następuje w rozdziale 43. Dlaczego? Bo od dnia narodzin minęło dziesięć lat. Kupa czasu, nie? Coś się tutaj jednak nie zgadza, gdyż na blogu na Onecie napisałaś, że bohaterka ma piętnaście lat, a gdzieś w komentarzach lub w starej zakładce odnośnie bohaterów (tak, chyba tam) poinformowałaś, że w rozdziałach z 2012 roku ma szesnaście lat, więc występuje tu pewna niezgodność, czyż nie? Poza tym wiadomo tylko, że w ostatnich rozdziałach jest rok 2013. Trochę namieszałaś. Nie oznaczasz czasu, przez co ciężko jest dojść, kiedy akcja się dzieje.
Jeżeli chodzi o miejsca, to zazwyczaj oznaczasz je. Można tu jednak liczyć na hasła: Zakopane, więzienie, dom, Australia, Singapur et cetera. Na większą dokładność nie ma co liczyć. Wiesz, że Australia ma 7 686 850 km² powierzchni? I jak czytelnik ma niby zgadnąć, gdzie dokładnie bohaterowie się znajdują? Może nie zdajesz sobie sprawy, ale nie ma tam ulicy Dębowej 6. Przy okazji, gdy podajesz nazwę ulicy, to przydałoby się również powiedzieć, w jakim mieście. Znajdujesz sporo udziwnień w państwach, gdzie umieszczasz bohaterów. Zaraz Ci je pokażę, ale najpierw porozmawiajmy o jednej kwestii. Mianowicie, dlaczego nie doświadczamy opisów miejsc? Dlaczego nie pokazujesz, jak wyglądają te egzotyczne zakątki? Nie mówię, byś pisała kilkudziesięciozdaniowe opisy dotyczące fauny i flory czy podziału administracyjnego Singapuru, ale raptem kilka zdań o tym, co postacie widzą, przybywając na miejsce lub podróżując po państwach, nie jest ogromnym wyzwaniem, prawda? Czego ja jednak oczekuję, Ty nawet rodzinnego Zakopanego nie pokazałaś. Nie doświadczamy u Ciebie klimatu, nie czuć tej egzotyki, nowości. Twoi bohaterowie zachowują się tak, jakby to było dla niech codziennością. A klimat w opowiadaniu tworzy się poprzez opisanie tego, co postacie widzą, co słyszą, co czują (powonienie), czego dotykają, czego smakują. Wszystkimi zmysłami mogą pokazać ten świat.
Jeżeli chodzi o pewne niezgodności, to wypiszę je tutaj, ale nie oczekuj, że będą podane chronologicznie lub zostaną pokazane w jakimkolwiek porządku.
* Cingrombom: Tutaj nikt nie popełnia przestępstw, bo grozi za nie kara śmierci. (r. 125) – nie za wszystkie przestępstwa w Singapurze grozi kara śmierci;
* Ja: Tu nie można mieć samochodów wiem to z AZJATYCKIEGO-CUKRU!!! (r. 119) – niby od kiedy ich nie można mieć w Singapurze? Gdzie Ty to znalazłaś, gdyż na tym blogu nie znalazłam takiej informacji?;
* Artur: Musisz odbyć areszt przez dwa dni, w Nowej Zelandii dzień trwa 26 godzin, przykro mi. (r. 134) – muszę Cię rozczarować, nawet w Nowej Zelandii doba ma dwadzieścia cztery godziny;
* I poszli zwiedzać Moskwę. Po ulicy chodziło mnóstwo Rosjan i jeździło dużo dziwnych samochodów i dorożki. Zwiedzili Krem i kościoły. (odcinek specjalny) – najpewniej chodziło Ci o Kreml, a poza tym większą atrakcją w Rosji są cerkwie a nie kościoły, aczkolwiek Nowak mógł nie wiedzieć, że znajdują się one także w Polsce;
* Nałęczowski zaczął płakać. Niektórzy robili zdjęcia, bo nie widzieli czegoś takiego, w Singapurze nie wypada. (r. 118) – eee, a niby dlaczego w Singapurze nie wypada płakać? Możesz mi podać źródła, skąd czerpiesz wiedzę, bo z chęcią poczytam sobie o niektórych rzeczach?;
* Klod: Musicie dostać mandat, ponieważ drażnicie zwierzęta przebywające pod ochroną w Australii!!! 500zł. (r. 109) – od kiedy w Australii płaci się w złotówkach? Byłam święcie przekonana, że są tam dolary australijskie;
Chciałabym jeszcze zahaczyć o tło społeczne i kilka złamanych zasad, bo i tutaj jest kilka niejasności. Powiedz mi najpierw, jak to jest możliwe, że Niemiec, Polak, Singapurczyk i Australijczyk dogadują bez problemów po polsku? Rozumiem Bila i Toma, bo oni niby się go uczyli, ale reszta? Trochę to niezrozumiałe. Poza tym, jak to jest, że nieletni podróżują po całym świecie bez zgody rodziców/opiekunów, mają własne domy, biorą śluby? Nie zastanawiasz się w ogóle nad tym, co piszesz. Najważniejsze jest to, by coś było, ale czy zawiera w sobie jakąkolwiek logikę, to już bez znaczenia. Hm, jakim cudem Klaudia i reszta mieli dostęp do lotu w kosmos? Za darmo? Bez ludzi, którzy się na tym znają? W dodatku lecieli tam chyba siedemnaście minut – proszę Cię, pomyśl trochę nad tym, co piszesz. To, że w tekście będzie pełno absurdów, nie oznacza, że jest fajny i zabawny, nie w moim mniemaniu.
Opisy
Brak.
Na tym mogłabym zakończyć ocenę tego punktu, ale nie wypada zostawić tak tego bez analizy i słowa wyjaśnienia.
Przeglądając w Wordzie wszystkie rozdziały na szybko, nie sposób dojrzeć czegoś dłuższego, co dialogiem by nie było. Jedynie poświęcając każdej części odrobinę uwagi, można znaleźć  dosłownie kilka fragmentów, które coś opisują. Zobaczmy na przykładzie z rozdziału sześćdziesiątego: Bil dał mu pieniądze, kosztowało to miliony, a w gratisie dostał jednorękiego bandytę, to jest coś takiego co stoi w kasynie i można to mieć w domu tez, to stoi na stole i jak się pociągnie bandytę za rękę i wrzuci pieniądze i jak wyjdą mu 3 takie same owoce na przykład maliny, ale tez gruszki albo jabłka albo banany czy nawet czereśnie, to dostaje się MNÓSTWO PIENIĘDZY! lub Nowak odwrócił się i zobaczył uśmiechniętą Tatianę, której jasną twarz oświetlały płomienie. Miała długie czarne włosy i niebieskie oczy. z trzeciej części odcinka specjalnego dotyczącego przeszłości Nowaka. O, jest jeszcze coś w sto sześćdziesiątym: Stała tam Nina, która myła lustro w różowych rękawiczkach, mimo że było czyste i lśniło. Miała na sobie granatową, nieskazitelną sukienkę, a na uszach słuchawki, z których słychać było głośną muzykę. Nina do niej śpiewała, podskakując. Pewnie jeszcze kilka podobnych fragmentów by się znalazło, ale nie pamiętam, gdzie mogą się one znajdować. Reszta treści, która nie jest opowiadaniem, to komentarze narratorskie, na przykład: Wróciliśmy do domu Nowaka i spędziliśmy tam kilka dni. Crispello zdążyła się już wprowadzić do niego i panoszyła się po domu. albo: I zaczęli gadać po indiańsku, więc nie rozumiałam nic z tego. Wkurzyłam się i walnęłam Rika gazetą.
Pierwszy fragment, oprócz tego, że mnie mocno rozbawił, jest jakąś próbą opisania danej rzeczy. Za to plus, jednakże wykonanie jest tak koszmarne, że ktoś, kto nie wie, jak wygląda jednoręki bandyta, i nie wie, czym on jest, nie ma szans na zrozumienie tego z Twojego bełkotu. Opisy mają to do siebie, że pokazują, wyjaśniają rzeczy, osoby, problemy, sytuacje i tak dalej. Dzięki nimi czytelnik wie, z czym w opowiadaniu/powieści ma do czynienia. Tutaj jednak nie można na to liczyć. Jeżeli chcesz opisać, czym jest dana rzecz, bierz pod uwagę nazwę (maszyna hazardowa), czynność, jaką wykonuje (która dobiera losowe konfiguracje – tutaj – owoców) i skutek (wygrana następuje w momencie ułożenia się w jednym rzędzie identycznych owoców). Krótko, jasno i na temat, bez zbędnego kombinowania.
Dwa kolejne fragmenty przybliżają nam wygląd postaci (może i drugoplanowe, ale to zawsze coś), którego jest tak bardzo mało u Ciebie. Hm, którego nie ma prawie w ogóle, o. Nie są może te opisy wybitne, ale przybliżają w niewielkim stopniu prezencję kobiet, co w Twoim tworze naprawdę robi wrażenie. Wiesz, wydaje mi się, że nawet takie krótkie fragmenty, pojawiające się w całym opowiadaniu, sprawiłyby, że całość wyglądałaby o niebo lepiej. I czytanie może by było bardziej wciągające.
Jako że ocena, oprócz rozłożenia wszystkiego na czynniki pierwsze i zanalizowania tego, ma na celu pomóc autorowi w pisaniu, przedstawię Ci w dosyć krótki sposób (i mam nadzieję, że zrozumiały), po co są opisy, co dzięki nim zyskujemy, co powinnaś opisywać i co w nich powinnaś zawrzeć.
Podstawową funkcją opisu jest oddziaływanie na wyobraźnię: opisując coś, ukształtowujesz w głowie czytelnika jego obraz, dzięki temu widzi on to, co w opowiadaniu się dzieje. Opisy organizują przestrzeń, czyli wszystko, co otacza postaci. Dlatego są takie ważne – pokazują świat przedstawiony. Wyróżnia się kilka typów opisów:
— opisy przedmiotu – jak już wspominałam wcześniej, przedstawiasz przedmiot: nazwa, czynność. Dobrze by było, byś na siłę nie starała się tego pokazać (jak miało to miejsce przy bandycie). Ma być na temat, tyle starczy. Czasami przydaje się zwykły opis przedmiotu, tj. kształt, kolor, wielkość, whatever – ważne jest to, by przedstawić rzecz w sposób dostateczny. Pamiętaj też, by nie opisywać z niewiadomo jak wielką dokładnością każdego przedmiotu, z którym będą mieć do czynienia bohaterowie. Trzeba znać umiar.
— opisy wnętrza – czyli po prostu pokazujesz, jak wyglądają pomieszczenia. Wystrzegaj się jednak opisywania każdego metra kwadratowego, bierz uwagę  najistotniejsze i najciekawsze elementy wnętrza. Ciężko mi skojarzyć, czy u Ciebie takich opisów można doświadczyć. Możliwe, że były gdzieś tam dwa-trzy zdania, ale nic mi się w pamięć nie wbiło.
— opisy elementów natury – tutaj pokazujesz, jak wygląda świat, w którym bohaterowie żyją. Twoje postacie przeżyli wiele zagranicznych przygód i szkoda, że nie pokwapiłaś się, by chociaż ogólnie podzielić się z czytelnikami, jak poszczególne kraje się prezentują.
— opisy sytuacji – tu uwzględniasz przede wszystkim kto, co, w jaki sposób, ewentualne skutki. Sytuacje istotne dla fabuły, ważne dla bohaterów powinny być dokładniejsze, niżeli te, które specjalnej roli nie odgrywają – co nie oznacza, że masz je pisać na odwal. To na tych opisach powinnaś się najbardziej skupić, resztę ogranicz, a to znaczy, że mają się pojawiać, ale niebyt często/ w niewielkich ilościach. W opisach sytuacji potrzebny jest dynamizm – całość ma być dokładna, jednak nie może się ciągnąć jak flaki w oleju.
— opisy postaci – to nie tylko włosy, oczy i ubranie, ale także postawa,  twarz, znaki szczególne, głos, zapach, odczucia innych bohaterów w stosunku do postaci, ich myśli, emocje. Powoli nadrabiasz tę sferę, w najnowszych rozdziałach starasz się postaci opisywać, najczęściej jest to ubiór, ale to i tak lepsze niż nic.
— opisy uczuć, emocji – nie wiem, czy taki opis się u Ciebie pojawił, nie przypominam sobie. Chodzi tu przede wszystkim o pokazanie, co kłębi się w umysłach bohaterów podczas danej sytuacji, jaki jest ich stosunek do innych postaci, co czują podczas czegoś tam. W tym przypadku nie powinny to być długie fragmenty opisów, ale kilka zdań zawsze ukształtuje atmosferę, pokaże, co sądzi o tym bohater, sprawi, że całość nabierze jakiegoś emocjonalnego wyrazu.
Zdaję sobie sprawę, że to może tylko tak prosto wyglądać, a napisanie dobrego opisu może okazać się trudne, ale jeśli nie spróbujesz, to nic nie zyskasz. I to nie jest tak, że w każdym rozdziale ma się pojawić fragment wszystkich tych opisów, nie. Sama decydujesz, co się w odcinku pokaże i w jaki sposób przedstawisz to czytelnikom. A wymówka pod tytułem: Nie umiem robić opisów i czasem próbuję ale wychodzi mi to śmiesznie i kasuję ;/ tak samo opisy uczuć. To zupełnie nie dla mnie ale serio ja nie chcę być pisarzem!* nie wchodzi w ogóle w grę. Myślisz, że wszyscy autorzy chcą zostać pisarzami? Nie, skąd. Ludzie piszą, bo to lubią, bo to ich hobby, bo im się to podoba. I nie oznacza, że piszą byle jak. Nie, oni się starają robić to jak najlepiej. Ktoś chce zostać lekarzem, ktoś prawnikiem, ktoś naukowcem, a jeszcze inna osoba architektem, a mimo to ich powieści czy opowiadania są bardzo dobre. Jedno nie wyklucza drugiego. I skąd wiesz, że opisy, które tworzysz, są śmieszne? Ktoś je czyta przed skasowaniem? Ty za to preferujesz dodawanie obrazków na koniec postów, by czytelnicy wiedzieli, z czym mają do czynienia. W ten sposób idziesz na łatwiznę.
*źródło: fragment komentarza autorki do oceny bloga na o-pieprz.blogspot.com
Dialogi
Zacznę od strony technicznej, bo mam tutaj bardzo dużo do powiedzenia, a później przejdziemy do pozostałych spraw.
Idąc od początku, na pierwszy ogień bierzemy zapis dialogów.  Bloguję już kilka lat, wiele blogów – w tym powieści i opowiadań – widziałam, przeczytałam, oceniłam, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim zapisem wypowiedzi bohaterów. Nikt na takie coś nie wpadł, dla każdego było wiadome, jak dialogi się w prozie zapisuje. Wiele oceniających przede mną już Ci to wytykało, wskazywało, jak poprawnie powinno to wyglądać. Oczywiście masz na to doskonałą i jakże logiczną odpowiedź: A czemu piszę tym stylem zamiast go zmienić na pisanie od pauzy? To by było dziwne przecież po tak długim pisaniu i niby się stylem nie przejmowałam do 2012 (przed tym była w sumie bardzo długa przerwa w pisaniu) no ale po pierwsze tak wygląda cały blog a ja to ciągle udoskonalam (teraz imiona bohaterów co się wypowiadają są pogrubione, a wszystko inne jest pisane z cienkimi literami i robię enter co jakiś czas dla czytelności).* Zapomniałaś o podstawowej zasadzie: skoro, według Ciebie, piszesz opowiadanie, to wiedzieć powinnaś, że jest ono jednym z gatunków epiki (gładka krawędź tekstu z lewej strony i gładka krawędź tekstu z prawej strony), a je pisze się  prozą. A tam dialogi zapisuje się za pomocą pauz lub półpauz. Potrafisz zmienić nagle istotę bohaterów, potrafisz zamienić córkę w siostrę, potrafisz przetransformować główny wątek na zupełnie inny główny wątek, a nie możesz (nie chce Ci się?) poprawić zapisu dialogów? Przy okazji mogłabyś pozbyć się błędów językowych, logicznych, dodałabyś opisy, poprawiła po prostu cały tekst. Wyczytałam w komentarzach, że lubisz pisać, że sprawia Ci to przyjemność – okej, pisz, tylko dlaczego zgłaszasz się do ocen, skoro poprawiać nic nie chcesz? Nie widzę w tym jakiegoś większego (jakiegokolwiek) sensu. Przeprowadzę Cię przez poprawną konstrukcję, zapis i wszystko inne, co z dialogami jest związane, aczkolwiek nie oczekuję cudu w postaci wzięcia sobie do serca tych rad.
Popracujemy sobie z rozdziałem/odcinkiem/częścią (jak to się w końcu nazywa?) numer sto czterdzieści cztery. Uprzedzam wszystkich, że zacytuję tylko urywki, osobno i tak będzie moja poprawka i wszystkie pozostałe korekty, co ocenę na pewno niesamowicie rozciągnie. Na początek poprawa dotycząca jedynie zapisu.

Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
Panadol: Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
Ja: Ok. Będę.
Panadol: Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
Ja: Nie wiem, może się spóźni?


Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
— Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
— Ok. Będę — odpowiedziałam.
— Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
— Nie wiem. Może się spóźni?

Czy całość nie wygląda wizualnie lepiej? Wiadomo, kto co mówi i dodatkowo nie ma potrzeby powtarzania bohaterów przed każdą kwestią.
Następny fragment (z tego samego rozdziału) i moja korekta pokażą, jak można urozmaicić wypowiedzi bohaterów, by całość nie była taka sztuczna i wyrażała jakieś emocje.
Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
Panadol: Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
Ja: Ok. Będę.
Panadol: Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
Ja: Nie wiem, może się spóźni?
Panadol: Ok, kto nie żyje?
Ja: Ksiądz!
Panadol: Ok, ok. Już zaczynam.

Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
— Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
— Ok. Będę — odpowiedziałam.
— Gdzie jest Nałęczowski? — zapytał. — Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
— Nie wiem. — Wzruszyłam ramionami. — Może się spóźni?
Panadol pokiwał głową, pytając po chwili:
— Kto nie żyje?
— Ksiądz! — krzyknęłam oburzona.
Podniósł ręce w obronnym geście, co pewnie miało znaczyć, że tylko żartował i nie chce mnie więcej denerwować.
— Ok, ok. Już zaczynam.

Nie jest to wybitne dzieło, ale nie chciałam zmieniać wypowiedzi i musiałam się jakoś do nich ustosunkować. Jest urozmaicenie? Są elementy odnoszące się mówienia? Całość nabrała objętości? Tak, tak, tak. Poprawa nie zajmuje dużo czasu, a przeredagować, na przykład, sześć rozdziałów dziennie to nie duży wysiłek.
Teraz pozwól, że swoim monologiem przekażę Ci to, co skonstruowałam wyżej, a także kilka innych informacji, które w tworzeniu dialogów mogą się przydać.
Dobry dialog przedstawia rzeczywistą konwersację międzyludzką, popycha akcję i pogłębia opis (dlatego są tak ważne). Ukazuje, opisuje osobowość postaci, wyjawia jej myśli i uczucia. W kiepsko napisanym dialogu nie wyczuwa się żadnego napięcia, niepewności, emocji, czegokolwiek – jak miało to miejsce w rozdziale sto czterdziestym czwartym (nie będę całości cytować, by jeszcze bardziej tej chaotycznej oceny nie rozwalać). Opowiem jednak krótko, o co tam chodziło: jest pogrzeb, więc wiadomo – z reguły panuje smutek, ludzie łączą się w bólu, a o zmarłych mówi się dobrze albo wcale. U Ciebie, nie dość, że ksiądz rzuca tekstem: No trudno, ewidentnie cię zdradzał. Zdarza się., to mówi w ogóle nie na temat (Są tacy  którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie. Tak powiedział ksiądz Twardowski.). Następnym razem, zanim wrzucisz do tekstu słowa znanej osoby, sprawdź, czy w jakikolwiek sposób nawiązują do aktualnej sytuacji. Dalej, dialogi powinny budować napięcie (co w opowiadaniu sensacyjnym jest wręcz wskazane), wzbudzać zainteresowanie dalszymi losami. Tego u Ciebie nie doświadczamy, a przynajmniej ja. Żadna sytuacja, ani jedna nie wywołała napięcia, nie sprawiła, że w oczekiwaniu czekałam na ciąg dalszy. Nie. Wiąże się z tym, o czym pisałam przy kwestii fabuły: za szybko lecisz z akcją i nie dajesz się sytuacjom, wątkom dostatecznie rozwinąć, nie pokazujesz ich dobrze. Ty piszesz na bieżąco, nie masz ułożonego planu całego opowiadania, prawda? Przez to nie wiesz, co chcesz osiągnąć, co wypowiedzi bohaterów mogą zdziałać, jak nimi pokierować.
Dialogi mają jeszcze jedną funkcję: pokazują osobowość bohaterów. Twoje postacie mówią tak samo (oprócz Klaudynki – ona jest nad wyraz dojrzała), posługują się podobnym stylem wypowiedzi – i nie jest ważne, czy ta osoba pochodzi z Singapuru, Polski, Niemiec, czy jest lekarzem, dzieckiem, prezydentem. Poprzez wypowiadane słowa, ton głosu, styl mówienia, zachowanie podczas mówienia możemy dowiedzieć się o wieku, wykształceniu, pochodzeniu postaci, o jego emocjach w danym momencie, nastroju, nastawieniu do drugiego bohatera. Jeśli o emocje chodzi: osoba spokojna będzie mówiła składnie, długimi zdaniami, a zrozpaczona, na przykład, będzie się jąkać, czy mówić szybko, nieskładnie. Zwracaj na to choć trochę uwagi.
Kolejna sprawa, niewerbalność. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale nie tylko słowa służą do komunikacji między ludźmi. Ważne są gesty, mimika twarzy, postawa – nie dość, że możesz tym urozmaicić wypowiedzi bohaterów (na przykład: uśmiechnął się, zmarszczył brwi, zgarbił się, machnął lekceważąco ręką, założyłam kosmyk włosów za ucho i tak dalej). Masz tutaj nieograniczone pole do popisu. Dzięki niewerbalności możesz pokazać stosunki, jakie ukształtowały się między bohaterami. Ty jednak postanowiłaś, że postacie będą stać prosto (ewentualnie siedzieć jak kołki), nie ruszać się podczas rozmowy, mówić takim samym tonem głosem i patrzeć się przed siebie, wyglądając przy tym na obłąkanych. Tak właśnie odbieram rozmowy (a pragnę przypomnieć, że zajmują one około 95% tekstu), które przeprowadzają Twoje postacie: sztywno, bez emocji, bez ruchu. Czy Ty, Twoja rodzina, znajomi, przyjaciele się tak zachowujecie? Czy przeczytałaś jakąś książkę lub obejrzałaś jakiś film, który by odzwierciedlał taki bezemocjonalny postój, takie sztywne stanie i gadanie? Nie sądzę.
*źródło: fragment komentarza autorki do oceny bloga na o-pieprz.blogspot.com
Styl
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to kilka rodzajów narracji. Zazwyczaj jest to narracja pierwszoosobowa — dzięki Klaudii/Klaudusi/Klaudynce poznajemy to, co się dzieje, poznajemy bohaterów i tak dalej. Jest subiektywnie zazwyczaj, ale zdarza Ci się powiadomić czytelnika o tym, jak się czuje jakiś bohater: Tom zbladł i poczuł się bezradny (r. 147) – skąd pierwszoosobowy narrator może to wiedzieć, skoro Tom nic takiego nie powiedział? Możesz napisać, że wyglądał na bezradnego, co będzie subiektywnym odczuciem narratora. W rozdziale 145 narrator relacjonuje wszystkie rozmowy, mimo że Klaudia stoi gdzieś dalej i nie wiadomo, co robi. Jak to możliwe, że dokładnie wie, o czym rozmawiają poszczególne grupki osób w tym samym czasie i czy ktoś się z czegoś cieszy, czy nie? Narrator bezpośredni ma ograniczoną wiedzę, on także jest bohaterem opowiadania i pewne rzeczy są dla niego nieosiągalne. Mamy też rozdziały dotyczące przeszłości Nowaka i Nałęczowskiego, gdzie oczywiście naszej Klaudynki nie ma. Ale jak to? Przecież cały czas prowadziła narrację pierwszoosobową! Zgadza się, jednakże przy tych wątkach postanowiłaś zmienić sobie od tak narratora na wszechwiedzącego: zna myśli bohaterów, ich przeszłość, plany. Pewnie nie zdawałaś sobie na początku sprawy z tego, że za kilkadziesiąt odcinków zechcesz pokazać życie tej dwójki sprzed właściwej akcji i nie pomyślałaś, że zmiana narracji to zdecydowanie niewłaściwy pomysł. Najwyraźniej chciałaś się utożsamić z opkową Klaudią, co – jak gdzieś przeczytałam – usilnie chciałaś wszystkim wyperswadować. Jednakże narracja pozostała, nowe pomysły przyszły i co tu zrobić? No tak, można przecież ją zmienić. Nie, nie można.
Dalej, słownictwo. Jest ono bardzo potoczne, zawiera dużo kolokwializmów (fajny, spoko, lol, sorki, jeeee!, pozdro, ogarnąć, żarcik, śmierdziuch i wiele, wiele innych) i jakieś dziwne odmiany słowotwórstwa, które sprawiają, że ciarki mnie przechodzą (koffam, dzieffcynka, pshestrashył, sieM, pshedshkola, idziem – w życiu codziennym też się tak wysławiałaś?), a niektórych do tej pory nie potrafię odpowiednio przeczytać. Na szczęście tych ostatnich się wyzbyłaś x rozdziałów temu. I bardzo dobrze, to było kaleczenie języka. Zdaję sobie sprawę, że któraś z postaci może tak się wypowiadać, mieć taki styl, ale żeby prawie wszyscy?  Źle kontrastują się z tym słownictwem wypowiedzi znanych osób, które wprowadzasz do treści (warto też zajrzeć do zakładki „Postacie”, gdyż tam jest podobnie), czego przykładem mogą być wspomniane w dialogach słowa Jana Twardowskiego czy właśnie cytaty Platona bądź Sokratesa. Nikt nie broni Ci ich używać, ale przy obecnym poziomie stylu, po prostu to nie pasuje. Zamiast kopiować, parafrazuj – zapisuj je tak, jak ty je rozumiesz. Przez to wychodzi Ci patos, który pasuje do tego opowiadania jak pięść do nosa. Duże znaczenie ma tutaj także poprawność językowa, która na początku leży i zdycha. Ze zbiegiem czasu wychodzisz na prostą, ale pierwsze kilkadziesiąt rozdziałów pozostaje w pamięci i całkowicie zniechęca do czytania, ale o tym szerzej przy poprawności.
Co jeszcze? Ach tak, łopatologiczne stwierdzenia. Tłumaczysz oczywistości, co sugeruje, że masz czytelnika za nieinteligentną osobę, której trzeba wszystko wyjaśniać, bo inaczej nie zrozumie. I tu Cię zaskoczę – czytelnicy nie są, za przeproszeniem, debilami, którzy nic nie wiedzą. Na takich pozbawionych inteligencji ludzi kreujesz także swoich bohaterów, którzy małymi dziećmi  przecież nie są, mają wielkie pojęcie o życiu (ślub, dziecko, podróże, morderstwa, więzienie), więc i rzeczy oczywistej nie musisz oznajmiać. Moim ulubieńcem jest fragment z rozdziału 157: Wyglądał jak muchomor. To taki grzyb, czytałem, że są trujące. Naprawdę? Naprawdę myślisz, że nikt nie wie, co to jest muchomor? Mogłabym posłużyć się też tutaj usilną próbą wytłumaczenia, czym jest jednoręki bandyta, ale zakwalifikowałam to jako opis, więc niech już tam zostanie. Bodajże w 128 lub 138 rozdziale znalazłam to: Nowak: Nie ma pulsu to znaczy że nie oddycha, a tym ze 143 mnie zabiłaś:  Wszyscy zaczęli klaskać, tylko ranni i nieżywi nie.   Nie ma sensu tłumaczyć czegoś, co jest logiczne, co każdy doskonale wie.
Całość czytało mi się niezwykle trudno, było to strasznie nużące i czasochłonne zajęcie. O ile błędy, narracja, łopatologia i słownictwo miały w tym swój spory udział, to przede wszystkim jest to wina braku opisów, sztucznych i infantylnych dialogów oraz ilości rozdziałów. Niektóre mają kilkanaście linijek, inne są zapchajdziurami, gdyż nic konkretnego do opowiadania nie wnoszą i tylko miejsce zajmują. Jak wspomniałam już w fabule, mogłabyś spokojnie połączyć kilka rozdziałów w jeden, gdyż przy sporej ich ilości pokazujesz tę samą sytuację. Po kiego więc dawać trzy krótkie części zamiast jednej długiej?
Miało wyjść opowiadanie sensacyjne, jednakże a) akcja jest za szybka, nie poświęcisz danemu wątkowi czy nawet sytuacji więcej uwagi, tylko lecisz na łeb, na szyję; b) jak sądzę, ciągłe umieranie miało być dramatycznym zwrotem, jednakże sposób, w jaki te momenty pisałaś, skutecznie to uniemożliwił; c) przez różne zapychacze, brak opisów, dziecinnych bohaterów nie doprowadziłaś do trzymania czytelnika w napięciu; d) Ty nie tyle ograniczyłaś opisy bohaterów, miejsc, co zrezygnowałaś z tego całkowicie, i dopiero od niedawna te kilkuletnie braki nadrabiasz; e) bohaterowie nie są w ogóle rozbudowani, także psychologicznie, co wyszło Ci raczej nieświadomie, ale nie wnikam głębiej; f) czy była przypadkowość? chyba jedynie przy zabijaniu; nieoczekiwane zbiegi okoliczności, które dynamizowały akcję? nie, z całą pewnością nie. Skoro nie jest to opowiadanie sensacyjne, to co? Nie wiem, piszesz po prostu to, na co w danej chwili przyjdzie Ci ochota, bez żadnego planu, bez przeanalizowania działań bohaterów, bez pomyślenia nad prawidłowym kierowaniem akcją. Nie ma tutaj do czego dążyć, nie widać jakiegokolwiek możliwego zakończenia. Nastąpi to pewnie wtedy, gdy albo Ci się pisanie znudzi, albo pozabijasz wszystkie postacie, co może potrwać nawet kilka lat.
Może to ma być historia pełna absurdów, komedii, parodii, czegokolwiek jeszcze. Może tak jest, ale to by znaczyło, że zgłosiłaś się do oceny do nieodpowiedniej oceniającej.
2/60
Poprawność
Żeby nie było potem zdziwienia i krzyków: biorę pod uwagę wszystkie rozdziały. Wiem, że miałaś wtedy osiem lat i zdaję sobie sprawę, że mogłaś nie pisać do końca poprawnie, aczkolwiek teraz jesteś starsza i mogłabyś stare rozdziały poprawić. I lecieć z tym po kolei, a nie wybierać ze środka. Przy poprawności językowej pokażę jedynie błędy z rozdziału pierwszego, czterdziestego, osiemdziesiątego, sto dwudziestego i sto sześćdziesiątego – tak, by było widać, jak pisałaś kiedyś i jak piszesz teraz. Nie mam zamiaru poprawiać i wypisywać wszystkich błędów, bo moja praca poszłaby na marne – zauważyłam, że nie poprawiasz zazwyczaj swoich odcinków, mimo że oceniające zgrzyty wypisują. Jeśli chodzi o poprawność logiczną, to też nie wypiszę wszystkiego, a jedynie te, które najbardziej rzuciły mi się w oczy. Jest tego bardzo dużo, a nie chcę, by w ocenie widniały przede wszystkim Twoje błędy. Ach, jeszcze jedno: nie biorę pod uwagę dysleksji, nie będę oceniała Cię łagodniej, opierając się na niej czy też na Twoim wieku.
Językowa

1 JA czyli klaudusia i tom i bil i Gosia (1. Ja, czyli Klaudusia, Tom, Bil i Gosia)
Ja i maugosiaczek poszyłyśmy do sklepu koło domku zęby kupić zakupki po które wysłała nas mamusia. w sklepie było dużo ludzi i był tłok. przy kasie zobaczyłysimy ze stoją tam bliźniaki tom i bil!!! Chej! powiedział bil  (Ja i Małgosia poszłyśmy do sklepu koło domu, żeby zrobić zakupy, po które wysłała nas mama. W sklepie było dużo ludzi. Przy kasie zobaczyłyśmy, że stoją tam bliźniacy Tom i Bil. Hej! – powiedział Bil.)

JA: Chejcia!
(Ja: Hej!)

Bil: kto to jest? powiedział patrząc się na Małgosie
(Kto to jest? – zapytał, patrząc się na Małgosię.)

JA: To maugorzatka moja najlepsza psiapsiułka! 
(Ja: To Małgosia, moja najlepsza przyjaciółka.)

tom: Przejdziecie siem gdzieś z nami
(Tom: Przejedźcie się  gdzieś z nami.)

Małgosia: dobra ale gdzie!
(Małgosia: Dobrze, ale gdzie?)

Ja: morze chodźmy do waszego domu
(Ja: Może chodźmy do waszego domu?)

bil: superek pomysł ale bendziesz siedzieć koło mnie w samochodziku
(Bil: Super pomysł, ale będziesz siedziała w samochodzie obok mnie.)

tom: nie ja chce koło niej siedzieć!
(Tom: Nie! Ja chcę koło niej siedzieć!)

Ja: Wiem ja bende siedziać na środku a wy obie koło mnie!
(Ja: Wiem, będę siedzieć na środku a wy obaj koło mnie.)

bil: Ale kto bendzie wtedy prowadził
(Bil: Ale kto będzie wtedy prowadził?)

maugosia: ja mogę poprowadzić auto! kiedyś jeździłam w grze komputerowej!
(Małgosia: Ja mogę prowadzić auto. Kiedyś jeździłam w grze komputerowej.)

tom: to świetnie! jedziemy?
(Tom: To świetnie! Jedziemy?)

Ja i maugosia i bil: Taaak!!!
(Ja, Małgosia i Bil: Tak!)

Wyszliśmy ze sklepiku i zaraz pod sklepem stało taki superowy rurowy szybki i sportowy!!! Wsiedliśmy do niego
(Wyszliśmy ze sklepu i przed nim stał szybki i sportowy samochód. Wsiedliśmy do niego.)

Ja: A gdzie mieszkacie
(Ja: A gdzie mieszkacie?)

bil: gdzieś w Niemcach
(Bil: Gdzieś w Niemczech.)

Maugorzatka: Dobra to jedziemy powinniśmy być tam za pół godziny
(Małgosia: Dobrze, to jedziemy. Powinniśmy tam być za pół godziny.)



40 MAŁPY KONIEC
JA: dobra tomo bierzemy małpe do zo tam siem lepiej poczuje (Ja: Dobrze, Tomo, bierzemy małpę do ZOO. Tam poczuje się lepiej.)

tomo: doberek tylko nie muw nic bilowi!! bo siem olbrazi jeszcze
(Tomo: Dobrze, ale nie mów nic Bilowi, bo jeszcze się obrazi.)

JA: ok.
(Ja: Okej.)

no wiec zabralismy małpeczke do zo. pan sie ucieszyl bo powiedzial ze maja malo zwierzat a gadajaca malpa to swietny eksponat i ze tlumy beda oglądac i zarobi mnustweo kasy!!!! tomo sie wkurzyl
(Zabraliśmy więc małpeczkę do ZOO. Pan się ucieszył, bo powiedział, że mają mało zwierząt, a gadająca małpa to świetny eksponat, więc  tłumy będą ją oglądać, a on zarobi mnóstwo pieniędzy. Tomo się wkurzył.)

tomo: to nasza malpa!!! terz chcemy mnustwo kasy!!!!!
(Tomo: To nasza małpa! Też chcemy mieć mnóstwo pieniędzy!)

pan: ale daliscie nam malpe!!!
(Pan: Ale daliście nam małpę.)

ja: ona sie nazywa MAŁPECZKA A NIE ZADNA MAŁPA TY GORYLU!!
(Ja: Ona nazywa się małpeczka a nie żadna małpa, ty gorylu!)

pan: dobrze dobrze kasa bedzie wasza ale ja terz troche wezme przysle wam poczta jutro!!!
(Pan: Dobrze, dobrze, kasa będzie wasza, ale ja też trochę wezmę. Przyślę wam pocztą jutro.)

tomo: ok!!!
(Tomo: Okej.)

i szybko wrucilismy a w domu byl bil
(Szybko wróciliśmy do domu, gdzie był Bil.)

bil: gdzie byliscie?
(Bil: Gdzie byliście?)

ja: zawiezc malpeczke do zo~!!!
(Ja: Zawieźliśmy małpeczkę do ZOO.)

tomo: nie, to znaczy nie bo ona na mnie muwi malpeczka ja chcialem do zo
(Tomo: Nie! To znaczy… ona mówi na mnie małpeczka, ja chciałem do ZOO.)

bil: ja tez chce!!!
(Bil: Ja też chcę!)

i pojechalismy znuw do zo!! w srodku masa ludzi wszysxcy siem pchaja do  malpeczki bo byla ruzowa w tej sukience!! 
(Ponownie pojechaliśmy do ZOO. W środku była masa ludzi. Wszyscy się pchali do małpeczki, bo była w różowej sukience.)


80 BLOG MA SZEŚĆ LAT
Bukowski: Tylko 200 $ (dwieście dolarów), do tego dołączona jest lodóweczka! Tylko za 1500$ (półtora tysiąca dolarów), normalnie kosztuje 1755543q543$ (taka liczba nie istnieje), ale to promocja!
Bil: Haha, ale śmiesznie!
Bukowski: Promocja dla przyjaciół policji!
Bil: Biorę!
Bukowski: Do tego można kupić jeszcze automat do napojów na pieniądze i do lodów i jeszcze można kupić ekspres do kawy i krajalnice do chleba i dwie pulki do domu.
(Do tego można jeszcze kupić automat do napojów i do lodów, ekspres do kawy, krajalnicę do chleba i dwie półki do domu.)
Bil: Biorę!
Bukowski: Super mieć takiego przyjaciela. A TERAZ KASA!
Bil dał mu pieniądze, kosztowało to miliony, a w gratisie dostał jednorękiego bandytę, to jest coś takiego, co stoi w kasynie i można to mieć w domu tez (też), to stoi na stole i jak się pociągnie bandytę za rękę i wrzuci pieniądze i jak wyjdą mu 3  (trzy) takie same owoce, na przykład maliny, ale tez gruszki albo jabłka, albo banany czy nawet czereśnie, to dostaje się MNÓSTWO PIENIĘDZY!
Bukowski: Mam dla ciebie wyjątkową rzecz! TO BANDYTA, MOŻESZ MIEĆ W DOMU BANDYTĘ!
Bil: Naprawdę?
Bukowski: Nikt inny nie będzie grał, więc wiesz, ze to TYLKO TY MOŻESZ WYGRAĆ!
Bil: Ojej, będę milionerem?
Bukowski: No. Nowak tak wygrał w jednorękim bandycie z milion i ma wille teraz w Zakopanym jest szychą, kazał remontować skocznie
Bil: TO ON KAZAŁ ZNISZCZYĆ NAM DOM! DAWAJ BANDYTĘ! ZEMSTA!


120 WŁOSY W MOŚCIE I KATANY BIL URATOWANY

Nałęczowski: Pora na bitwę!
Ja: Skąd weźmiesz katany?
Nałęczowski: Zabrałem je z hotelu, te co wisiały na ścianie nad kominkiem.
Bil: Aaaa! Ale tam nie ma kominka, tylko kosz na śmieci, nie może być w wieżowcu kominka, one były nad takim meblem...
Ja: Nieważne.
Nowak: Powinniście iść z tym na (w) jakieś miejsce, gdzie ludzie nie chodzą i jest pusto, żeby się nie skaleczyć. Na przykład, park się nie nadaje, bo jest za dużo ostrych przedmiotów i są dzieci, można je skaleczyć.
Nałęczowski: Chodźmy na most!

Stanęliśmy na moście. Było bardzo gorąco, więc Nowak poszedł do sklepu po coś do picia.
Tom: Tym razem kupcie też mi, mam wrażenie, że nie zwracacie na mnie uwagi!
Nowak poszedł.
Kazałam im się ustawić plecami do siebie i powiedziałam:
Ja: Idźcie 10 (dziesięć) kroków przed siebie i odliczajcie.
Bil: 1.. 2... 3... 4... 5...
Nałęczowski: 1... 2... 4... 5... 6... 8... 10!!!
[…]
Nałęczowski wyciągnął katanę i okazało się, że jest z drewna, bo to była atrapa.
Bil jej nawet nie wyciągnął, tylko używał w pochwie, bo tak była mocniejsza żeby się nie złamała.
Nałęczowski zaczął biec na Bila, a Bil uciekać.
Bil: AAAA!!!
Nowak: Przyniosłem dla was.
I niósł trzy napoje dla nas.
Nowak: Dla nich nie przyniosłem, bo by porozlewali, przecież się biją.
Ja: Bil ucieka.
Nałęczowski: WRACAJ, TCHÓRZU, ZARAZ CIĘ DORWĘ!

160 DUCH RUBIKA NADAL ŻYWY W ICH SERCACH, ZŁO GRASUJE
[…]
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Marcin otworzył. Za drzwiami była blondwłosa pani z wielkimi niebieskimi wypukłymi oczami.
Nina: Jestem Nina, poszukuję mojej córki, Elinet. Nie ma jej w domu od kilku dni, nie powiedziała, gdzie jest. Widzieliście ją może?
Marcin: Jest na ulicy Kwiatkowskiego 13, to daleko.
Nina: Super! Zaraz tam pójdę.
[…]
Nałęczowski odsunął się i popatrzył badawczym wzrokiem na Ninę.
Nałęczowski: Czy pani próbuje mnie uwieść?
Nina: Potrzebuję mapy. Chyba zgubiłam się w twoich oczach.
Nałęczowski: Nie! Mam dziewczynę!
Ja: Co?
Nina: Kto jest twoją dziewczyną?
Nałęczowski: Klaudia!
I pokazał na mnie palcem.
Ja: Kacper, nie wyobrażaj sobie!
Nina uderzyła Nałęczowskiego w twarz i wyszła, trzaskając drzwiami.
[…]

Jak widać, na początku pisałaś koszmarnie, nie było zdania bez choćby jednego błędu. Z biegiem czasu całość wyglądała coraz przejrzyściej i milej dla oka. Na chwilę obecną, nie licząc drobnych błędów, piszesz dosyć poprawnie. Jednakże, jak już wspomniałam na początku, biorę pod uwagę wszystkie rozdziały, więc punkty, jeśli jakieś będą, dostaniesz za widoczną poprawę. Przez tyle lat prowadzenia bloga, miałaś dużo czasu, by rozdziały poprawić, a że Tobie „się nie chce”, to trudno.

Logiczna
* kiedy rano wstałam i się przeciągnełam zobaczyłam ze strasznie zgrubiłam! przestraszyłam się ze jestem w ciąży bo wczoraj całowałam się na łużku! poszłam do maugosi i jej to powiedziałam
 maugosia: musisz zrobić sobie test cionżowy kupuje się go w sklepie monopolowym!
(r. 2) – po pierwsze: dzień po zapłodnieniu nie widać żadnych zmian w figurze kobiety; po drugie: w ciążę nie zachodzi się od całowania; po trzecie: test ciążowy kupuje się w aptece;

* Po jakimś czasie okazało się ze trzeba jechać do szpitala bo będe rodzić. maugosiaczek mnie zawiozła. Pan doktor wziął mnie i nożem rozciął mi brzuch i wyjął dziecko
(r. 5) – ciąża kobiety prawidłowo trwa dziewięć miesięcy, więc nie jest to „jakiś czas”; jeżeli chodzi o cesarskie cięcie, lekarz nie bierze noża i nie rozcina od tak brzucha kobiety;
* Doktor: dobra weź dziecko i jego ksiąrzeczke imienną i idź bo mam następnych pacjentów.
Maugosiaczek: Idziemy już!
Kiedy wróciłyśmy okazało się ze dziecko ma na drugie imię Matylda bo doktor się zamyślił i źle napisał.
(r. 5) – lekarz nie wysyła kobiety do domu kilka minut po porodzie! Poza tym  od kiedy lekarz wypisuje jakąś książeczkę imienną?;
* W rozdziale siódmym Gosia umiera, a w rozdziale ósmym jest żywa – jak to w ogóle możliwe?;
* ja: ja nie chce zeby georg poźlubił tole! bende siem czuła jakby to była moja szfagierka! albo nawet teściowa! - zaczołam rozspaczać. (r. 15) – szwagierka to siostra współmałżonka, teściowa to matka współmałżonka, powiedz mi więc, jak Klaudia może być w takim stosunku do Toli? Warto zaznaczyć, że jest ona dziewczyną znajomego Bila;
* Naglem bil sie potknol okazało sie ze o noge straznika ale on nie zauwarzyl szybko pociagnelam bila schwalismy sie za koturnem straznik zaczal zsukac nas ale nic nie zauwarzył.  (r. 20) – skoro potknął się o jego nogę, to musiał przechodzić tuż obok strażnika, więc on nie mógł ich nie zauważyć;
* polecielismy na ksierzyyc i mbylismy w 17 minut ale nam sie nie nudziło. (r. 55) – najkrótszy lot trwał 8 godzin i 35 minut, a była to sonda kosmiczna, więc jakim cudem nasi przyjaciele dotarli tam w trochę ponad kwadrans? W dodatku jakim cudem oni w ogóle wylecieli w kosmos?;
* Włost upadły na ziemię i nawet było to trochę słychać. (r. 120) – katana obcięła mu „kosmyk włosów”, a taka ilość nie robi żadnego hałasu, zwłaszcza na otwartej przestrzeni;
* Bil: Kupiliśmy na kredyt. (r. 123) – oczywiście, w Singapurze udzielają kredytów niepełnoletnim, którzy nie są w dodatku zameldowani w ich państwie, oczywiście;
* Wtedy Nowak wyjął siekierę z kieszeni i zaczął biegać po pokładzie za Nałęczowskim, a Nałęczowski uciekał. (r. 129) – od kiedy wpuszcza się na pokład samolotu ludzi z siekierami  w kieszeniach? Jak ona mogła się tam w ogóle zmieścić?
* W tym czasie policja zaczęła coś podejrzewać, bo Alojzy był trochę za młody na kandydata na prezydenta, ale Alojzy wydał dekret zakazujący grzebania mu w życiorysie. Brakowało dowodów, ale dałoby się go odwołać, gdyby się jakoś je znalazło. Tak mówi konstytucja. (r. 140) – w Nowej Zelandii ustrojem politycznym jest monarchia konstytucyjna, co znaczy, że głową państwa jest monarcha, nie prezydent.
* Zgodnie z obowiązującym prawem, dom zostanie przekazany synom, córkom i wnukom poszkodowanego z uwagi na to, iż wydziedziczył żonę i brata zgodnie z ostatnią wolą spisaną w formie testamentu dnia nieznanego, leżącą w jego pokoju na biurku. Lokatorów prosimy o wyprowadzkę do dnia 1 marca 2013. (r. 147) – ekhm, tutaj trochę zaszalałaś. W drodze testamentu nie można wyłączyć lub ograniczyć uprawnienia małżonka i innych osób bliskich spadkodawcy do korzystania z mieszkania i urządzenia domowego w ciągu trzech miesięcy od otwarcia spadku. Sporządzić testament może tylko osobiście osoba mająca pełną zdolność do czynności prawnych (Bil urodził się w 1998 roku, więc ma piętnaście lat, co oznacza, że ma ograniczoną zdolność do czynności prawnych i nie może sporządzić testamentu – według prawa polskiego i niemieckiego). Testament w jednej z form musi być opatrzony datą i podpisem testatora, więc u Ciebie jest on nieważny. Na tym skończę wywód, by nie mieszać Ci w głowie prawniczymi rzeczami, a bym i ja nie musiała się dalej denerwować. A wierz mi, nad tym fragmentem mogłabym długo siedzieć i pisać.
Resztę błędów logicznych, rzeczowych albo wymieniłam przy omawianiu fabuły, bohaterów i kreacji świata, albo zostawiłam je w spokoju. Gdzieś napisałaś, że czytasz o danym miejscu, gdzie chcesz umieścić akcję (choć i tak błędy popełniasz), więc poradzę Ci, byś czytała o wszystkim, co masz zamiar umieścić w opowiadaniu, by takie zgrzyty się już nie pojawiały.
2/20

Ramki
Poprawność:
Superek blogi na prawdę – po pierwsze: super, po drugie: naprawdę;
Bil: Proszę księdza, boję się, co będzie, jak umrę? (Postacie);
Panadol: Nie musicie być prawdziwym rodzeństwem, w sercu oboje czuje się się (czujecie się) braćmi. (Postacie);
NIEŻYWI CO POMARLI (Postacie) – ten zwrot sam w sobie jest błędem;
strarzak (strażak), ksionc (ksiądz), ksiendzowi (?), paparaci (paparazzi), gliniasz (gliniarz), pilkarze niemcuw (piłkarze Niemiec), pilkarze chiszpanczykuw (piłkarze Hiszpanii), rzaba z akfarium (żaba z akwarium) (Postacie); warto dodać, że zapisujesz imiona bohaterów małą literą;
Ponad wszystko, (niepotrzebny przecinek) nienawidzę podłych dziewczyn i chamstwa. (O mnie);
Jak chcecie coś do mnie pisać, to na (…) (O mnie);
Przeczytaj, jeśli jesteś oceniającą/ oceniającym! (Dla oceniających);
Można też sprawdzić np. "śrubokręt", bo taki wątek się pojawił po długiej przerwie, żeby doczytać odcinek, w którym to wszystko się zaczęło i zrozumieć, o co chodzi. (Dla oceniających);
Jeśli wydaje ci się, że coś się zmieniło, to to sprawdź, zanim wystawisz odmowę! (Dla oceniających);
 Beta mi już nie poprawia odcinków, robi to żona mojego brata, ale nie zawsze. Czasem poprawiam sama, ale to zajmuje mi mnóstwo czasu, bo blogspot nie wszystko poprawia np. morze. (Dla oceniających); nic dziwnego, że ”morza” nie poprawia – to nie jest błąd;
Nie obrażam się za negatywne uwagi o moim blogu, bo są potrzebne, jeśli są konstruktywne i mogę coś z nich wynieść. Zawsze staram się z nich korzystać, bo dzięki temu blog jest lepszy i czytelniejszy. (Dla oceniających);
Dużo oceniających odmówiło oceny, widząc np. jak inni coś pisali niemiłego o mnie albo widząc odmowę, a wszystko się zaczęło od tego, że się pokłóciłam z oceniającymi, które tylko mnie krytykowały i same PRZYZNAŁY, że czytały tylko kilka pierwszych odcinków […] (Dla oceniających);
Krytyka jest potrzebna, jak (jeśli) mogę coś zmienić na lepsze dzięki niej! (Dla oceniających).
Porządku na podstronach niby jest, ale zrób coś z tymi zdjęciami w Postaciach, gdyż niektóre w ogóle nie odzwierciedlają postaci występujących w opowiadaniu. Blog „Blog Mii” nie istnieje, a link nadal posiadasz.
2/5
Statystyki
Trochę SPAM-u się znalazło, kilka powiadomień, sporo obraźliwych komentarzy. Radziłabym usuwać to na bieżąco, by syf się później nie robił. Zazwyczaj rozmawiasz z komentującymi, co mi się podoba.
3/5
Inne
Nie mam za co.
0/5

Podsumowanie
Zdobyłaś 21 punktów na 115 możliwych, co daje ocenę niedostateczną.
Droga Claudinello, to, co do przekazania miałam, zawarłam powyżej. Tutaj kończy się moja rola i teraz wszystko zależy od Ciebie – możesz kilka spraw przemyśleć, poprawić błędy, spróbować coś zmienić, jednakże możesz tę całą ocenę po prostu olać i pisać dalej tak samo, ja w to nie wnikam. Jeżeli jednak nie zamierzasz nic z tym zrobić, to nie zgłaszaj się nigdzie do oceny, bo oceniający mają w kolejkach blogi autorów, którym na ich tworach zależy i którzy chcieliby pomoc uzyskać, a Twój blog to dodatkowa robota, z której i tak nic nie wyniesiesz.
Życzę powodzenia i pozdrawiam.
***
Yay! Udało się! Nie powiem, ta ocena była wyzwaniem. Zdołałam ją jednak napisać, pozostając przy tym przy pewnej dozie obiektywizmu oraz ustanawiając swój nowy rekord w długości oceny (Gloomy, Twoja kolej ^^). Zdaję sobie, że może być chaotyczna, że nie wszystko idzie zrozumieć, ale czasami po prostu nie potrafiłam ubrać myśli w słowa. Dlatego wyszła taka ciapa. Jeżeli coś nie pasuje i znaleźliście jakieś błędy, to krzyczcie. Będę wdzięczna za jakiekolwiek uwagi.
Teraz zajmę się Utraconym celem. Powieść już przeczytałam, a napisanie oceny nie powinno mi długo zająć. Spodziewaj się więc, Elle, że jeszcze w kwietniu przed urlopem z nią wrócę.
Trzymajcie się ciepło! 

czwartek, 11 kwietnia 2013

|0031| deszcz-ognia.blogspot.com



Autor:  Alpha Fearis
Oceniająca: Sentis

1.Pierwsze wrażenie:
Zacznę standardowo, od adresu. Deszcz ognia – wyrazy te są w stosunku do siebie antonimami, a dodać do tego wyrażenie, jakie powstało, tworzą naprawdę ciekawą całość. Nie wiem, jak ma się to do tematyki bloga, ponieważ nic a nic nie zdradza. Mogę jedynie snuć przypuszczenia – moja pierwsza myśli to opowiadanie fantasy. Link został zapisany prawidłowo, w sposób chwytliwy, a co najważniejsze – po polsku. Co jest naprawdę dobrą decyzją, gdyż po angielsku nie brzmiałby już tak interesująco. Jeśli chodzi o belkę, szczerze mówiąc zastanawia mnie, dlaczego w cytacie słowo ‘’tłumy’’ napisałaś wielką literą. Nie jest to początek zdania ani wyraz, który potrzebuje wyróżnienia, jak ja to mówię. Biorąc pod uwagę też to, że w oryginale jest po prostu napisane małą. Pomijając ten fakt, dziwnym dla mnie też jest, że jako autora wstawiłaś tytuł hymnu. Wiem, wiem o co Ci chodziło, jednak dla porządku dopisałabym, że stworzycielem tych słów jest Jan Kasprowicz. Cytat jest krótki, więc spokojnie zmieściłby się ten dopisek. A jeśli nie odpowiada Ci takie rozwiązanie, polecałabym dodać zakładkę z informacjami. Szablon jest odrobinę niedopracowany, ale o tym później. Niemniej jednak, jako czytelnik weszłabym na Twojego bloga, biorąc pod uwagę sam adres, po którym można się spodziewać dosłownie wszystkiego.
4/5 pkt.

2.Grafika:
Cóż, zacznę od góry, dobrze? To tak, pomijając, że wszystkie prace dziewczyn z Szablonownicy są niesamowite, więc ten, jako sam nagłówek, także jest. Jednak nie wiem, czy to wina mojej przeglądarki, czy może rozdzielczości, to nie podoba mi się to, że jest tak ‘’mały’’. Jeśli chodzi o kolory, to osobiście nie przepadam za pomarańczowym, jednak to moja własna opinia, która nie podlega ocenie. Kolory stonowane, za co dziękuję, bo nienawidzę jaskrawych. Mniej więcej na środku nagłówka znajduje się napis ‘’Automatic Lovetter’’. Pod nim widnieje zdanie dotyczące bezpośrednio miłości. Już pominę fakt, że napisany został bez znaków diakrytycznych. Hm, może wybrałaś ten szablon  dlatego, że jest na nim pomarańczowy, co byłoby adekwatne do ognia? Już co nieco mi świta, wiem, że będzie coś o miłości. Jestem genialna. Jak mówiłam, nagłówek jest ładny, jednak by nie przesłodzić, przejdę do tej gorszej strony szablonu.
Istna apokalipsa, chciałoby się rzec. Jednak tak nie powiem, bo … Bo nie. Już nie będę taką jędzą, więc zastosuję łagodniejszą wersję – nie jest dobrze. Tekst wyjechał Ci poza ramkę dla niego przeznaczoną, co wygląda nieestetycznie, i to bardzo. Polecałabym zajrzeć w miejsce, w którym  szablon pobrałaś i podpatrzeć szerokości lewego i prawego paska bocznego. Może coś się popsuło i zmieniło na inne parametry? Radzę także skopiować lub na własną rękę stworzyć kod css, który pomoże Ci ustawić odpowiednią wysokość nagłówka, gdyż to też u Ciebie kuleje. Jednak, skoro już jestem taka dobra, to ułatwię Ci zadanie, i po prostu go tu zamieszczę – .header {height: xxxpx}. W miejscu, gdzie znajdują się ‘’x’’, wpisz odpowiednią kombinację liczb, która najlepiej spełni swe zadanie i umieści nagłówek w dobrym miejscu.
Jeśli chodzi o czcionkę, to jest nią Georgia, co było bardzo dobrym wyborem. Jednak jest też druga strona medalu, jest ona za duża. Zmniejszyłabym ją o rozmiar lub nawet dwa.
9/15 pkt.

3.Treść
Fabuła
Na tę chwilę masz dwanaście rozdziałów. Trochę ich jest, dlatego postaram się ogólnie wypowiedzieć na temat fabuły.
Każdy, kto zaczyna pisać opowiadanie  ma czystą kartę, ma do dyspozycji każdą swoją myśl, może stworzyć w swej głowie wszystko, a następnie przelać to na papier. Nie ma żadnych ograniczeń, jest on i jego wyobraźnia. I teraz nasuwa się pytanie – czy będzie to historia według oklepanego schematu, czy też może coś wcześniej niestworzonego, oryginalnego, kreatywnego? Zaczynając od ekscytacji myślą zrobienia czegoś nowego, skończywszy na przyzwyczajeniu.
Zastanawiasz się pewnie, do czego zmierzam. Otóż już rozwiewam Twe wątpliwości. Czytając prolog, myślałam o nim tak, jak opisałam drugi punkt. Natomiast rozdział pierwszy – zaczęłam przypasowywać ją do tego pierwszego. Rozumiesz coś z tego? Nie? Bo ja też nie. Postaram się dokładniej to wytłumaczyć. Chodzi mi o to, że po prologu byłam bardzo zaciekawiona, wprost zauroczona. Naprawdę. Pomijam fakt, że wiele rzeczy było dla mnie niezrozumiałych. Pomijając też to, że  niezbyt przypominał prolog, bo był za długi, i gdzie powinno w moim mniemaniu roić się od sytuacji zmuszających do refleksji. Bo tam takowych nie było, dlatego mam wątpliwości nazwania tego rozdziału prologiem. Ale nie o tym. Następnie, zagłębiając się w rozdział pierwszy - szczerze powiedziawszy - przez moment byłam rozczarowana. Ale tylko przez moment. Widząc początek miałam wrażenie, że będzie to kolejne opowiadanie o dziewczynce, którą boli życie, o samotnej dziewoi,  która jest ogromną marzycielką, bla bla bla. Jednak kończąc czytać wszystkie rozdziały, które zostały opublikowane, te wszystkie myśli prysły  jak mydlana bańka.
Doszłam do wniosku, że swoje opowiadanie piszesz z pasją, masz na nie pomysł. I właśnie o to chodziło mi z tą ekscytacją. Nadal ją zauważam, mimo że jest opublikowanych już dwanaście rozdziałów. Wiem, że pisanie sprawia  Ci ogromną przyjemność i jak najbardziej, kontynuuj to, gdyż jesteś w tym całkiem dobra. Wiesz, co chcesz przedstawić i starasz się jak najlepiej potrafisz zobrazować swoje myśli. Pozwalasz czytelnikom przenieść się w inny świat, pozwalasz, by utożsamiali się z główną bohaterką, by widzieli wszystko jej oczyma. A może być jeszcze lepiej!
Wgłębiając się w samą fabułę, masz dopiero, a może aż  dwanaście rozdziałów, a wątków tyle, że spokojnie mogłabyś je przedstawić w o kilka razy większej liczbie postów. Większą uwagę poświęcasz akcji,  co nie jest najlepszym rozwiązaniem, gdyż wtedy zapominasz o opisach, a szczególnie tych ciekawszych. Ja na przykład chętnie poczytałabym, dajmy na to, o relacjach Asgerd z Melanią, życiu we Wrocławiu, czy o jej wspomnieniach.  Tego u Ciebie zabrakło, a wydaje mi się, że jeszcze bardziej urozmaiciło by to treść, a do tego dogłębniej moglibyśmy poznać główną bohaterkę.
Uważam, że dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie narracji ze strony Rufina. Dowiedzielibyśmy się, co on sądzi o przebiegu danej sytuacji, o  jego spostrzeżeniach. Oczywiście nie musisz wnikać w odmęty jego mózgu i wyjawiać wszystkie tajemnice fabuły, jednak myślę, że to ciekawa propozycja. Stop, nie każę Ci tego wprowadzać, broń Boże. Zrobisz, jak zechcesz.
W pewnych momentach nie wiedziałam, gdzie rozgrywa się historia. Raz Asgerd znajdowała się w  jednym miejscu, by następnie jakimś dziwnym trafem przemieścić się w drugie.  I to za sprawą opisów, ponieważ nie było ich wiele, przez co takie kwiatki się pojawiały. Druga sprawa. Zastanawiającym i odrobinę absurdalnym jest fakt, że po poznaniu w dziwnych okolicznościach Rufina, bohaterka tak po prostu decyduje się udać z nim na spotkanie. Z obcym chłopakiem? W dodatku nie wiedząc gdzie? Kawałek od domu? I co, nie bała się? Przecież to mógłby być, no nie wiem, zły człowiek. Nic o nim nie wiedziała, jedynie tyle, jak się nazywa, i że jest synem iluzjonisty. Być może dziewczyna była na tyle odważna lub po prostu głupia i nieodpowiedzialna. A może była tak oczarowana jego postacią, że przestała racjonalnie myśleć? Nie mam pojęcia, więc nie wnikam.
Oryginalności poskąpić Ci nie można. W tych czasach naprawdę ciężko natknąć się na blog z opowiadaniem opartym na twórczym pomyśle.
Na szczęście ten twór ma więcej zalet, niżeli wad. Wiesz, co najbardziej mi się spodobało? Ano to, że dziewczyna jest zwykłą śmiertelniczką. Nic nie wiedzącą istotą ludzką. Denerwującym dla mnie jest, gdy czytam opowiadanie fantasy, gdzie główna bohaterka sobie żyje w swym ponurym, totalnie niesprawiedliwym i brutalnym świecie, a tu ni z gruszki, ni z pietruszki okazuje się, że wymieniona jest zaginioną córką króla, który władał podziemnym światem, ale miał brata, i on był zły, a na nią spada cała odpowiedzialność, i że to ona ma uratować świat. Po prostu nie dobrze mi się robi od takich sytuacji. Dlatego jestem bardzo Ci wdzięczna, ze postanowiłaś wyrwać się z tego schematu, i stworzyć coś nowego. Chwała Ci za to, o pani.
Teraz trochę od strony technicznej. Rozdziały są za krótkie. Są niewiele dłuższe od prologu, a tak nie powinno być. Co prawda, te ostatnie posty są już bardzie przyzwoitej długości, jednak dalej nie do końca zadowalającej. Dodajesz je często, co dowodzi, że osobowość o wdzięcznym imieniu ‘’Wena’’ Cię nie opuszcza. Zazdroszczę.
Świat przedstawiony
Zacznijmy może od czasu. Czas… Cóż, nawet go szczegółowo nie znamy. Nigdzie nie podałaś dnia ani roku, w którym rozgrywa się akcja. Co prawda, raz użyłaś wyrażenia ‘’wakacyjny wyjazd’’, czyli są to wakacje. Jesteśmy coraz bliżej. Mamy lata współczesne, zapewne kilka lat po wydaniu ostatniej części Harry’ego Pottera. Wspominałaś w którymś rozdziale o siedmiotomowej kolekcji książek autorstwa J.K.Rowling, więc stąd ta dedukcja. Szkoda, że nie podałaś konkretnej daty rozpoczęcia historii, tak musimy się domyślać, co jest odrobinę kłopotliwe.
Zajmijmy się miejscem akcji. Tu, co prawda jest odrobinę lepiej, gdyż przynajmniej wiemy, gdzie rzecz się rozgrywa. Więc powiadasz, że to wszystko dzieje się w Polsce? Nie zdajesz sobie sprawy, jak zdziwiłam się, zobaczywszy nazwę naszego kraju. W większości tworów  opowiadanie rozgrywa się w Stanach lub innych zagranicznych krajach, ale w Polsce? Nie zaprzeczam, zyskałaś u mnie duży plus, gdyż znowu wyłamałaś się z schematu.
Następny  punkt leci do Ciebie, ponieważ Em Roukle wymyśliłaś sama. I to nie byle gdzie się znajduje, bo nad morzem Bałtyckim! Choć ja nie uważam go za ‘’najnudniejsze morze na świecie’’, ale to moja opinia.
Jeśli chodzi o opisy pomieszczeń to są, a zarówno ich nie ma. Wiemy, jak wygląda pokój w domku bohaterki, wiemy, jak wygląda miejsce zamieszkania Rufina. Znamy też wygląd innych, tych mniej ważnych rzeczy. I to właśnie wydaje mi się błędem, bo te istotniejsze przedmioty jakbyś pominęła. Nie opisałaś na przykład budynku,  w którym mieszkała Asgerd. Z chęcią poczytałabym trochę o tej miejscowości, którą stworzyłaś. Jednak jak wyżej, ograniczyłaś się tylko do kilku przymiotników, a szkoda, bo miałaś tu naprawdę duże pole do popisu z racji, iż jest zupełnie Twoje.
Podsumowując, czułam niedosyt ilością opisów. Były, ale nie obraziłabym się, gdyby było ich więcej.
Bohaterowie
Asgerd odebrałam jako osobę z poczuciem humoru, niekiedy ironiczną, a nawet ciekawską, a już na pewno odważną. Momentami jej odzywki powalają na kolana, naprawdę. W pozytywnym znaczeniu tych słów. Jednak, ja nie widziałam jej jako postaci wiecznie zamyślonej, żyjącej we własnym świecie tak, jak opisałaś ją na początku rozdziału pierwszego. Nie wiem dlaczego, po prostu ja sobie -  przyznaję -  inaczej wyobrażałam marzycielkę, być może błędnie i może dlatego inaczej to widzę.
Trochę nie w kolejności, ale co tam. Asgerd… Jak? Jak ona ma na nazwisko? Zgaduję, że z pochodzenia jest Polką, to dlaczego tak się nazywa? Przecież takie imię nie istnieje w języku polskim, bądźmy poważni, ludzie. Choć po drobnych przemyśleniach, Róża nierozjaśnienia też nie istnieje, więc to Ci mogę darować. Znaj mą litość! O jej przeszłości też nic nie wiemy, a szkoda. A wygląd? Nie zaprzeczam, napisałaś, że jest niska, ma rude włosy i oczy koloru lodu. I co? To wszystko? A może ma jakieś znaki szczególne? Może ma zeza? O, albo krzywe zęby?  Nie podałaś nawet jej konkretnego wieku – wszystkiego musiałam się domyślać, czytać pomiędzy wierszami. Napomknęłaś w pewnym momencie na to, że po wakacjach idzie do pierwszej liceum, to prawda. Jednak skoro już przedstawiałaś ją na początku, mogłaś dopisać te wydaje się, istotniejsze rzeczy.
Rufin jest postacią stworzoną na dość otartym schemacie – przystojny, z początku niedostępny mężczyzna mający swoje tajemnice, niezależny, skrywający jakiś mroczny sekret. Naprawdę, wiele razy pojawia się taka osobowość. Choć nic dziwnego. Ludzie po prostu chcą to czytać. Bo przecież nie może być na odwrót. Facet nie może być tym niewiedzącym, zagubionym, ale co tam.
Zgaduję, że ma siedemnaście lat? Nie jest pełnoletni, jak i jest starszy od Asgerd. U Ciebie to wszystkiego trzeba się domyślać.
Z wyglądu bardzo przypominał mi Edwarda Cullena  ze ‘’Zmierzchu’’. Wzięłaś sobie jego postać za wzór? 
Plus za imię. Sugerowałaś się nazwą klaczy – Ruffian? Nieważne, podoba mi się i tak, i moim zdaniem, pasuje do iluzjonisty, jak i Jutrzennego. Aczkolwiek bardziej widzę to imię jako ‘’Ruffin’’, pisane przez dwa ‘’r’’. Mimo to, i tak je kupuję.
O reszcie bohaterów się nie wypowiem, gdyż za słabo ich rozrysowałaś, i tak naprawdę na ich ocenę mogłabym wykorzystać kilka zdań, co mija się z celem.
Opisy
Tak jak napisałam w świecie przedstawionym – są, jednak wolałabym widzieć ich więcej, o dużo więcej. W końcu, to właśnie one są materiałem budulcowym opowiadania i to ich właśnie powinno znajdować się najwięcej. Bo co mi z akcji, skoro nie wiem nic o świecie otaczającym bohaterów? No nic.  A jeśli już ich używasz, to są ładne, nie powiem, że nie.
Oczywiście nie twierdzę, że mają zajmować całą przestrzeń, bo dialogi są równie ważne. Eh, masło maślane, choć mam nadzieję, że zrozumiesz.
Ucieszyłabym się, gdybyś opisała  takie małe rzeczy, takie jak np. ubiór Asgerd w danym dniu. Takie pozornie maleństwa, a jak pomogą pobudzić wyobraźnię?
Dialogi
Jeśli chodzi o dialogi pod względem technicznym, to mam kilka zastrzeżeń. Niektóre rozmowy są źle zapisane. Po pierwsze, gdy piszesz wypowiedź, i nie nawiązuje ona do sposobu mówienia, didaskalia  po myślniku zaczynamy z dużej litery i dostawiamy kropkę na końcu myśli, na przykład – ‘’Zawstydziła się’’. Natomiast jeśli nawiązuje - z małej, typu: ‘’rzekł’. Więcej nieścisłości nie znalazłam. Dialogi pasują do wieku bohaterów, są płynne, a co najważniejsze, z łatwością możemy rozróżnić mówcę. Jest dobrze.
Styl
Masz przyjemny styl, przebrnęłam przez to opowiadanie bez trudu, szczególnie dzięki opisom. Ale. Zauważyłam, że zawsze mam jakieś ale, no cóż. Za sprawą błędów nie czytało mi się tego płynnie, gdyż samoistnie je poprawiałam, przez co zapoznawałam się z nim, jak na mnie, bardzo długo. Za długo. Gdyby dało by się je popoprawiać, co na pewno Ci się uda, będzie jeszcze lepiej. Tam na dole postaram pokazać Tobie błędy, które dotychczas popełniłaś.
43/60 pkt.

4.Poprawność
Prolog
Gdy patrzył na swoją uroczą towarzyszkę, w jego oczach płonęła iskra nadziei.
Seleme jednak wcale nie martwiła się,  ani ciemnością, ani księżycem w pełni, który świecił na niebie (…) – przed spójnikiem ‘’ani’’ nie stawiamy przecinka, chyba że jest on powtórzony.
Gdy Seleme miała już wbiec po schodach do swojego domu, tuż przed jej drzwiami stanął na czterech, silnych łapach wilkołak.
Rozległ się ponownie stuk obcasów, tworzący rytm, dla przestraszonego serca Seleme.
Oczy błyszczały mu, jak czarne diamenty. – gdy stosujesz porównanie, nie dodajesz przecinka przed ‘’jak’’. Chyba, że on ma rolę spójnika, wtedy tak.
- Heron Mind. – Skrzyżowała ręce na piersi (…) – właśnie o tym pisałam przy ‘’dialogach’’.
Poczekałeś, aż wszyscy o tobie zapomną? Brawo! Brawo! Jesteś geniuszem. – przed ‘’aż’’ następuje przecinek.
Stał się, jakby na chwilę bardziej spokojny, porzucił wyniosłość.
– Oboje wiemy, czego chcę.
Czekała, aż się pojawi.
Heron zawsze był ciekaw, dlaczego ktoś nazwał ją w tak beznadziejny i bezsensowny sposób.
Rozdział pierwszy
Czasami czuła się, jak wypchany okaz białego kruka. – ta sama sytuacja, co wcześniej.
Figurki na regale podskoczyły gwałtownie, a teraz leżały porozbijane na podłodze lub półce.
Asgerd nie wiedziała dlaczego, ale po tych słowach jeszcze bardziej chciała zostać.
Rozdział drugi
- Nic z tego. Powiedz, o co chodzi -
Przez jego twarz przemknęło coś ciemnego, czego Asgerd nie potrafiła zobaczyć, ponieważ szybko znikło, jak tylko się pokazało. – ‘’czego Asgerd nie potrafiła zobaczyć’’? Jak dla mnie sens tego zdania jest pokręcony, bo skoro nie potrafiła, to jak ujrzała? Masło maślane. Już lepiej brzmiałoby:
Przez jego twarz przemknęło coś ciemnego, czemu Asgerd nie zdążyła się przyjrzeć, ponieważ  zniknęło tak szybko,  jak się pojawiło.
O dziwo, Rufin dokładnie wiedział, dokąd ma iść.
Tak, czy owak, morze przyciągało komary. – zła kolejność postawienia przecinków.
Pomachała do Rufina palcami, stając w drzwiach. – ‘’palcami’’? Wiem, o co Ci chodziło, jednak myślę, że bardziej będzie pasować tu ‘’ręką’’.
Wątpiła, czy Rufin w ogóle  przyjedzie, ale stwierdziła, że stać ją na kogoś lepszego niż osmolony piroman.
Dostrzegała przemianę.- ‘’tą’’ używamy tylko z połączeniem z narzędnikiem.
Rozdział trzeci
Oczu, Asgerd, nie widziała, bo zakryte były ciemnymi okularami. – przekreślone przecinki są zbędne.
Księżyca ubywało, więc akurat był odpływ. – albo to ja nie umiem czytać ze zrozumieniem, albo sens tego zdania jest nieprawidłowy. Bo co księżyc ma do odpływu morza?
W górze szybowały białe, puszyste chmury i czarne ptaki. – czarne ptaki? Nad morzem? Nad morzem są przede wszystkim mewy, a one są białe. Choć może takie jest taki gatunek, a ja ich nie znam, więc oświeć mnie, jeśli możesz.
- Kiedy byłem znudzony w domu, mama otwierała okno i pytała, co słyszę.
Teraz był lekko skonsternowany, a wzrok miał matowy i nieobecny.
Chłopak podniósł koc, a ich oczom ukazał się dół piasku, który jeszcze się powiększał.
Rozdział czwarty
Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak się stało.
Czarny dym zatrzymał się w powietrzu, a potem opadł, w postaci pary.
Rufin powoli się odwrócił, przekładając z jednej dłoni do drugiej jakiś mały, kulkowaty przedmiot (…) – ‘’kulkowaty’’? Ja bym napisała po prostu ‘’kulisty’’.
- Cholera! To jakiś żart. –Próbowała się uspokoić, co w rezultacie wpędziło ją w jeszcze gorszy nastrój.
Przełknęła łzy. zapomniałaś o kropce na końcu zdania.
- Tak sądziłem. – Poruszył się nieznacznie we wszystkie możliwe strony, tylko nie do niej. to skoro poruszył się we wszystkie strony, to do niej chyba też, nie?
- Aha. – Odwrócił się gwałtownie i stanął.
– Dobra, więc wychodzę na barana. –Odczekał chwilę, aż słowa do niej dotrą wystarczająco dobrze.
- Masz dziewczynę. –Myślała, że zgadła, ale to jeszcze nie było to.
- Nie. Jezu, Asgerd, dlaczego ty jeszcze tu jesteś? –Bawił się czymś w kieszeni.
Rozdział piąty
Usiadła powoli, ale i wtedy nadgarstek dał się we znaki.
Rozdział szósty
Nadgarstek nadal ją bolał, ale już mniej.
Pchnęła drzwi, a one skrzypnęły cicho.
Asgerd widziała jego ostre rysy i gniewne spojrzenie oczu, patrzące na nią. – spojrzenie oczu nie może patrzeć. Może spróbuj to zdanie  poprawić tak:
Asgerd widziała ostre rysy Rufina, który przyglądał jej się gniewnie.
Nie czekał wprawdzie na odpowiedź, ale Asgerd zrobiło się milej.
Wyglądem nie przypominały róży wiatrów, a to jedyny symbol, jaki jej się trochę z tym kojarzył.
Rozdział siódmy
Ale poza tym, Rufin też patrzył w jego stronę i to z niemniejszą gorliwością. – ‘’poza tym’’ piszemy oddzielnie.
Mój drogi, mógłbyś spojrzeć, którą mamy godzinę?
Oczy miał nieco szerzej otwarte, a minę niespokojną.
Właściwie potrzeba całego słownika synonimów, żeby określić, kim on jest.
Rufin wzruszył ramionami, ale nie uśmiechnął się przy tym.
Potem zaprowadził ją do łazienki i pokazał, gdzie co leży.
Brudne ubrania złożyła i postawiła na podłodze. – ubrań nie da się raczej ‘’postawić’’ na podłodze. Zamiast tego:
Brudne ubrania złożyła i położyła na podłodze.
Rozdział ósmy
Miał bardzo lekki głos. – ‘'lekki’’ głos? Nie można mieć takiego, co najwyżej delikatny, cichy.
Gwiazdy świeciły im jasno na głowy. – gwiazdy świeciły na głowy? Świeciły na niebie.
Rozdział dziewiąty
Wściekł się, bo chciał dobrze, a mu nie wyszło.
Rozdział dziesiąty
Szczękę miał już tak ściśniętą, że wyrazy układał, jakby w ustach miał kamienie o ostrych brzegach. – zapomniałaś o ‘’ę’’.
Rozdział jedenasty
Znam tę minę. – ‘’tę’’.
Rozdział dwunasty
- Czegoś w stylu tiary, albo Różowej Pantery? – jeśli ‘’albo’’ jest spójnikiem, nie dodajemy przecinka.

Oczywiście nie myśl, że jeśli od rozdziału czwartego nie poprawiałam błędów już tak bardzo jak na początku, to że już ich nie ma. Bynajmniej. Było ich wiele, ale nie wypisywałam, bo zajęłoby mi to dodatkowe dwie strony, co mijałoby się z celem. Od właśnie wymienionego wyżej postu, te błędy powtarzały się cały czas. Nie dostawiałaś przecinków w podstawowych miejscach, takich jak – ‘’ale’’, ‘’aż’’. Albo nadużywałaś ich, przez co sens zdania robił się zagmatwany, przez co ciężko było zrozumieć to, co miałaś na myśli. Z dialogami też masz problem, o czym wspominałam w odpowiednim podpunkcie. Niby wiesz, o co mniej więcej chodzi, bo kropki wstawiasz, jednak nie do końca. Zjadasz też  literki. Ortografów na szczęście nie robisz, co stawia Cię w dość pozytywnym świetle. Jak widzisz, te błędy są banalne. Ja rozumiem, że ktoś  może nie zauważyć, że to właśnie w tym miejscu ma postawić przecinek, ale żeby cały czas? Interpunkcja sama w sobie nie jest trudna, trzeba jej się po prostu nauczyć. Masz też problem z powtórzeniami. A czasem nawet pojawia się zły szyk zdania lub błąd logiczny. Polecam, abyś albo zatrudniła betę, albo po prostu bardziej skupiała się na treści, wyłapując te wszystkie ‘’kwiatki’’. Za pierwszym razem tego nie zobaczysz, jednak przeczytaj tekst dwa, trzy razy przed opublikowaniem. Najlepiej w odstępie czasowym, dobrze? Na dole podam Ci wartościowe strony, na których znajdują się zasady:


  • ·   Przecinki – to, to lub to– oczywiście nie ma pewności, że ta druga zawsze w poprawnym miejscu postawi Ci przecinek, ale raczej tak.

  • ·      Dialogi – to i to


10/20 pkt.

5.Ramki
Podstron masz niewiele, bo tylko trzy. Odhaczając stronę główną, dwie. Suma summarum, nawet nie jestem pewna, po co Ci ona, skoro nagłówek automatycznie odnosi na początek. Strasznie mało ich, nie sądzisz? Brakuje mi tu zakładek spamu, informacji o blogu jak i bohaterów. Tak na marginesie, to ten początkowy, czarny kolor nie bardzo pasuje i się zlewa. Oczywiście po kliknięciu zmienia się na pomarańczowy, ale jednak zmieniłabym go dla świętego spokoju. Jeśli chodzi o poprawność, to wyłapałam kilka błędów:
Bo wszyscy zazwyczaj chcą mnie poznawać, kiedy tylko dowiadują się, w jaki sposób jestem uzdolniona...
Obie marzymy o bezkresnej, namiętnej, a prawdziwej miłości. – ta samogłoska jakoś nie bardzo tu pasuje, użyłabym raczej – ‘’acz’’.
Jeśli chodzi o linki to zauważyłam, że podzieliłaś ich na tych ‘’bardziej godnych polecenia, jak i tych ‘’mniej’’. Dodałaś emotikony, które właśnie to mają symbolizować. A czy działają? Sprawdzimy.
Link drugi od dołu nie działa, a mimo to nadal jest.
Więcej do dodania nie mam.

3/5 pkt.

6.Statystyka
Spamu nie doszukałam się pod rozdziałami, gdyż zapewne go usuwasz. Porządek musi być. Jednak ja i tak bym stworzyła do tego osobną zakładkę, ponieważ trzeba dać każdemu szanse na wybicie się. Oczywiście w granicy zdrowego rozsądku.
Prowadzisz rozmowy z czytelnikami, co dobrze o Tobie świadczy. Co prawda, nie zawsze, ale przeważnie tak. Natomiast komentarzy z konstruktywną krytyką nie zobaczyłam, jedynie z pochwałami. Co jest złe, bo nie wiesz, co robisz źle i nie wiesz, co powinnaś poprawić.
Prawie dwa tysiące wyświetleń strony, a przy tym trzynastu obserwatorów? Nieźle.

4/5 pkt.

7.Inne

Punkt za ciekawe rozwiązania fabuły i punkt za oryginalne imię bohaterki.

2/5 pkt.


Podsumowując, uzyskałaś 75 punktów na 115 możliwych, co daje ocenę dobrą.
Boże, nareszcie skończyłam tę ocenę. Przepraszam za zwłokę, jednak przez kilka dni byłam chora (już czwarty raz w roku), dlatego byłam do niczego. Mam nadzieję, że choć trochę Ci pomogłam. Życzę, aby wena nadal Cię nie opuszczała i sukcesów w dalszym pisaniu.

Zdaję sobie sprawę, że ta ocena nie jest pierwszej jakości, i dlatego z chęcią przyjmę wszelką krytykę, oczywiście uzasadnioną. Jestem otwarta na Wasze sugestie.