Blog: dina-kaulitz
Autorka: Ana
Oceniająca: Gloomy
(Chociaż blog ma więcej niż sześć rozdziałów
(moje maksimum) to postanowiłam go ocenić, ponieważ rozdziały są krótkie i
szybko się je czyta.)
Widząc adres, w którym zawiera się nazwisko
Kaulitz miałam złe przeczucia. Na szczęście wszystko ładnie się wyjaśniło i nie
będę miała do czynienia z fanfickiem. Dina – imię trochę nietypowe, kojarzy mi
się jedynie z filmem „Księga Diny”. W taki właśnie sposób adres twojego bloga
wydaje mi się dziwną hybrydą. Przynajmniej można się domyślić, że będę miała do
czynienia z opowiadaniem o życiu owej Diny. Jestem pewna, że jest ona
nastolatką.
Tekst na belce nie jest zachęcający ani tym
bardziej skomplikowany – powtórzyłaś po prostu adres. Nie wiem, czy nie miałaś
pomysłu, czy po prostu poszłaś na łatwiznę. Tak właściwie to nie widzę w tym
nic złego, chociaż przydałby się jakiś cytat, czy coś, co czytelnika by
zaintrygowało.
Ładny masz ten szablon, naprawdę ładny, ale
blog wydaje się przez jego konstrukcję nieestetyczny, chaotyczny wręcz, a linki
są mało widoczne. Zmieniłabym go na rzecz prostszego, który nie przewijałby się
razem z treścią. Kolory są przyjemne, chłodne – nie rażą, nie odstraszają.
EDIT: O, proszę – wszystkie linki z prawej
kolumny zostały ładnie uprzątnięte i znajdują się w menu. Brawa dla Ciebie.
Teraz całość prezentuje się całkiem ładnie, a szablon nie sprawia rażącego
wrażenia chaosu. Chociaż ostatnie zakładki „Nominacje” i „Spam” nachodzą na
postać z szablonu, co nie prezentuje się ładnie.
Podstrony są owszem – Spam, lista ocenialni,
jakaś zabawa Liebster Awards (nie wiem co to, nie wiem po co, ale moim zadaniem
jest ocenić opowiadanie, więc przemilczę) i obok odnośnik do twojego profilu, krótkie
wyjaśnienie oraz jeszcze sporo bajerów, które są według mnie zbędne, ale
widocznie potrzebne autorce. Według mnie twój blog prezentuje się
nieestetycznie i sprawia wrażenie, że chciałaś upchnąć wszystkie gadżety i jak
najbardziej dogodzić czytelnikom, chociaż wątpię, żeby ktoś skorzystał z
tłumacza, a lista członków jest zbędna. Poza tym poprzez twój profil można
wejść na pozostałe twoje blogi, więc ich lista na „Dinie Kaulitz” jest
niepotrzebna. Gdybyś zredukowała te opcje do najbardziej potrzebnych pewnie
całość wyglądałaby lepiej.
EDIT: Czytasz w moich myślach? Nie powinnaś
zmieniać wyglądu bloga skoro jest on na pierwszym miejscu w mojej kolejce.
Wyszło to Tobie jednak na dobre, a wszystko to, co było zbędne zostało ładnie
uprzątnięte – albo do menu głównego, albo po prostu wyrzucone. Teraz wygląda to
nareszcie porządnie i przejrzyście.
Co do komentarzy - skopiowałaś je z onetowego
pierwowzoru tego bloga – nie mam nic przeciwko. Nie rozumiem jednak, po co
dopisywałaś odpowiedzi do nich, skoro na Onecie takowe nie istniały? W dodatku
wielokrotnie są one chamskie i nieprzyjemne - komentarz: „WOW! Nie potrafię
wymyślić nic innego. To jest najzajebistsza notka jaką czytałam!!!”
Twoja odpowiedź: „To rusz móżdżkiem” – nie wiem, co
chciałaś tym osiągnąć.
Jesteś hipokrytką. Czytelnik pisze: „Uwielbiam
Sebę ale Dina też daje radę;D” na
co ty: „Zapomniałaś o przecinku”. Przydałoby się trochę więcej kultury i
szacunku z twojej strony. Widzę jednak, że masz grono czytelników. To dobrze.
Szkoda jednak, że nie krytykują oni twoich rozdziałów, a ograniczają się
jedynie do pochwał.
To, co najmniej ważne mamy już odhaczone,
teraz zabieram się za treść.
Niestety nie znalazłam nigdzie krótkiego
streszczenia czy choćby jednego zdania, o czym będzie to opowiadanie, przez co
nie wiem czego się mogę spodziewać (chociaż mam przeczucie, że spotkam się z
historią życia Diny). Okej, cofam – we „Wstępie” potwierdziły się moje
przypuszczenia. Mała uwaga: jeżeli już zaczęłaś zwracać się do czytelników z wielkiej
litery to konsekwentnie się tego trzymaj.
Błędów jest cała masa. Gdybym chciała wyłapać
je wszystkie i tutaj wypisać, prawdopodobnie zajęłoby mi to bardzo dużo czasu,
a i Tobie autorko nie chciałoby się tego pewnie czytać. Całe opowiadanie wymaga
ponownego przeczytania i wyłapania błędów, ale to już jest twoje zadanie. Sporo
literówek, zagubionych znaków i tym podobnych – to nie jest zadanie niemożliwe
do wykonania. Twoim obowiązkiem jest przeczytanie tego, co napisałaś, po raz
drugi, żeby być pewną, czy całość jest poprawna i nadaje się do publikacji. A
jak widać Tobie się po prostu nie chce. Piszesz i publikujesz bez sprawdzenia –
tak się nie robi. Gdyby to były pojedyncze błędy to jeszcze nie miałabym
żadnych uwag – w końcu każdemu może się zdarzyć, ale w twoim opowiadaniu jest
to wręcz nagminne i rażące. I nie wypieraj się dysleksją, bo na tym również
można zapanować. Wystarczy się przyłożyć. Powtarzam jeszcze raz – poniżej nie
znajdziesz listy wszystkich błędów, a jedynie tych najbardziej kłujących w
oczy. Radziłabym się z nimi zapoznać – chcę Tobie pomóc, a nie zbesztać.
Literówki! Tak
dużo literówek. Najlepiej by było gdybyś jeszcze raz przeczytała całe
opowiadanie, bo wygląda na to, że nie sprawdzasz swoich błędów! Napiszesz,
opublikujesz i masz gdzieś jak to wygląda. Albo sama wyłapiesz literówki i
liczne błędy, albo znajdziesz kogoś, kto zajmie się tym za ciebie.
ROZDZIAŁ 1:
·
-AAAAAAAAAAAAAA
- po sali operacyjnej więziennego szpitala rozniósł się przeraźliwy wrzask. -
WYJMIJCIE TO ZE MNIE!!!
Jak dla mnie to powtórzone wielokrotnie „A”
jest zbędne. Wystarczy zacząć od „Po sali operacyjnej więziennego
szpitala rozniósł się przeraźliwy wrzask”.
·
Zły zapis dialogów – możesz poszperać w internecie
na ten temat, tutaj masz przykładowy poradnik - http://loremipsum.boo.pl/index.php?topic=189.0 Chodzi przede
wszystkim o problem z wielką czy małą literą oraz kropkami:
- Spokojnie, proszę pani, proszę oddychać. - odezwał się spokojny
głos lekarza.
Na końcu wypowiedzi nie może być kropki,
ponieważ pierwsze słowo wstawki narratora nawiązuje do mowy.
Prawidłowy zapis:
- Spokojnie, proszę pani, proszę oddychać -
odezwał się spokojny głos lekarza.
Zupełnie inaczej jest z następną częścią dialogu:
- Nie waż się mówić mi, co mam robić! - kobieta spojrzała na niego wrogo.
W tym wypadku wstawkę narratora należy
rozpocząć wielką literą, ponieważ pierwsze słowo nie nawiązuje do mowy.
Prawidłowy zapis:
- Nie waż się mówić mi, co mam robić! - Kobieta
spojrzała na niego wrogo.
Jeszcze jeden przykład:
- Ale jest Twoim mężem i postanowił opiekować się swoją pociechą. -
lekarz spojrzał na nią znacząco. - No więc jak dasz jej na imię? - spróbował
jeszcze raz. Był bardzo ciekaw imienia noworodka.
- Nie wiem. - cicho mruknęła Katie.
- No to bawimy się w zgadywanki. - westchnął krótko ostrzyżony szatyn. -
Co powiesz na Dina?
Poprawnie:
- Ale jest twoim mężem i postanowił opiekować
się swoją pociechą. - Lekarz spojrzał na nią znacząco. - No więc jak dasz jej
na imię? - spróbował jeszcze raz. Był bardzo ciekaw imienia noworodka.
- Nie wiem - cicho mruknęła Katie.
- No to bawimy się w zgadywanki - westchnął
krótko ostrzyżony szatyn. - Co powiesz na „Dina”?
Nie będę poprawiała wszystkich twoich dialogów
– mam nadzieję, że zrozumiałaś na czym to polega, a jeżeli masz jakieś
wątpliwości to poszperaj trochę w Google – znajdziesz sporo poradników.
·
- Jak
na razie jest pani pod naszym nadzorem - odezwał się silny, wręcz władczy ton.
- więc nie życzę sobie takich aroganckich wypowiedzi.
Powiedz mi, jak ton może się odezwać? I skąd
wzięła się ta mała litera zaraz po wypowiedzi narratora – skutek pośpiechu, a
może po prostu olanie gramatyki? Prawidłowy zapis (jedna z wielu możliwości):
- Jak na razie jest pani pod naszym nadzorem –
odezwał się mężczyzna o silnym, wręcz władczym tonie głosu. – Więc nie życzę
sobie takich aroganckich wypowiedzi.
·
Dziewczyna
zdawała się go nie słuchać, wyglądała zamyślona przez okno z stalowymi kratami
ze swojego szpitalnego łóżka.
Dziewczyna zdawała się go nie słuchać.
Wyglądała zamyślona przez okno ze stalowymi kratami, siedząc w swoim szpitalnym łóżku.
·
-
Katie, wiem, że ta dziewczynka - spojrzał czule w stronę czerwonej ze strachu
główki niemowlęcia - jest Ci obojętna, że jej wcale nie chcesz, ale nie możesz
oddać jej do adopcji. Patrick się nie zgodził.
- Katie, wiem, że ta dziewczynka jest tobie
obojętna, że jej wcale nie chcesz. - Spojrzał czule w stronę czerwonej główki
niemowlęcia. - Nie możesz jej jednak
oddać do adopcji. Patrick się nie zgodził.
(Mam problem z tym zdaniem. Najlepiej byłoby
je zmienić. Nie powinnaś stosować w dialogach zwrotów grzecznościowych pisanych
wielką literą. Główka niemowlęcia czerwona ze strachu? Nie przesadzajmy.
Noworodki przeważnie są czerwone, zgadza się?)
·
twarz
wykrzywił się w grymasie - twarz wykrzywiła się w grymasie
·
po
szczególne – poszczególne
ROZDZIAŁ 2
·
w
kolorze ciemnej żółci – w ciemnożółtym kolorze
·
po za
tym - poza tym
·
Przetoczył
wzrok po szarych i ponurych samotniach. Do jednej z celi podeszła kobieta w
stroju prostytutki. – Nie wiem jak to miało zabrzmieć, ale nie zabrzmiało
dobrze. Już lepiej prezentowałoby się to zdanie tak: Obrzucił
wzrokiem szare i ponure cele. Do jednej z nich podeszła kobieta w stroju
prostytutki.
·
MUSISZ
- Patrick zaakcentował to
słowo, aby kobieta lepiej go zrozumiała. - oddać mi dziecko. (Przecież
zaznaczyłaś w wypowiedzi Patricka, że zaakcentował to słowo, więc bez sensu
jest wspominanie o tym we wtrąceniu narratora.)
ROZDZIAŁ 3
·
nie
skażone – nieskażone
·
nie rozumiejącym
– nierozumiejącym
·
Czarne
audi wyminęło śpieszący się gdzieś radiowóz. – Spieszący
się gdzieś radiowóz wyminął czarne Audi.
·
przed niewielkim, żółtym domkiem z gankiem ciemnymi
dachówkami - przed
niewielkim, żółtym domkiem z gankiem i
ciemnymi dachówkami
·
oburzony blond włosy chłopczyk – oburzony jasnowłosy chłopczyk
·
Babciu, co się śmieszy? – Babciu, co cię śmieszy?
ROZDZIAŁ 4
·
ta samą- ta sama
·
Podszedł do niej, uważając, aby nie dostać
ręką, gwałtownie gestykulującego ojca.
Podszedł do niej uważając,
aby nie dostać ręką gwałtownie gestykulującego ojca.
·
Wyjął pluszową panterę, kiedy naciskało jej
się łapę ryczała, a gdy ucho słodko mruczała. Wyjął pluszową panterę - kiedy naciskało się jej łapę ryczała, a gdy ucho - słodko mruczała.
·
Pomachał maskotką nad głową siostry i zacisnął
kilka razy ucho. Zaciekawione dziecko uspokoiło się, ale nadal nie mogło uspokoić
oddechu.
Pomachał maskotką przed twarzą
(nad głową jest trochę bez
sensu) siostry i nacisnął
kilka razy ucho. Zaciekawione dziecko uspokoiło się, ale nadal nie mogło wyrównać oddechu.
·
Seba podszedł do swojego ojca i pociągnął
lekko za szorty.
Seba podszedł do swojego ojca i pociągnął go lekko za szorty.
·
- Dałem zabawkę. - machnął pluszakiem po czym
dodał. - Tylko tak trochę dziwnie oddycha.
- Dałem zabawkę. - Machnął pluszakiem. - Tylko tak trochę dziwnie
oddycha.
(Za dużo wtrąceń
narratora. W niektórych przypadkach zwroty takie jak: „dodał”, „powiedział” są
zbędne, ponieważ dobrze widzimy, że jest to dialog. Nie znaczy to wcale, że
należy z nich całkowicie zrezygnować.)
·
znów spojrzał na swojego rodzica, widać było,
że chce zażegnać już ten konflikt
znów spojrzał na swojego rodzica
- widać było, że chce zażegnać
już ten konflikt
·
wyjaśnił mu Patrick, dobry humor na nowo w
nim zagościł
wyjaśnił mu Patrick, w którym
na nowo zagościł dobry humor
·
Ta uwaga całkowicie rozśmieszyła
Patricka, nie mógł dojść do siebie przez następne pięć minut.
Ta uwaga tak rozśmieszyła
Patricka, że nie mógł dojść do
siebie przez następne pięć minut.
ROZDZIAŁ 5
·
Bawiła się swoim ulubionym pluszakiem -
czarną panterą w pozycji siedzącej.
(Dziwnie skonstruowane zdanie. Nie wiem, czy to mała Dina znajdowała się
w pozycji siedzącej, czy pantera.)
·
Kiedy zaczęli skakać sobie do gardeł,
Dina zaczęła raczkować w stronę deski do prasowania. – (Powtórzenie)
Kiedy zaczęli skakać sobie do gardeł, Dina poraczkowała w stronę deski do prasowania.
·
Na nim(deska do prasowania) stało rozgrzane żelazko i gładka koszula.
Dziewczynka podeszła do czarno-białego kabla i niezgrabnymi ruchami zaczęła
obracać go w rączkach.
Na niej stało rozgrzane
żelazko (wzmianka o koszuli
jest zbędna).
·
słych – słuch
·
ustępując miejsca gwiazdą - ustępując miejsca gwiazdom
ROZDZIAŁ 6
·
Chodź idziemy, coś zjeść. – Chodź, idziemy coś zjeść.
·
Co to się dzieje?! - Co się dzieje?!
·
Seba jeszcze trochę i ich wywalą ze szkoły! A
drugą tak łatwo nie znajdą.
Seba, jeszcze trochę i ich wywalą ze szkoły! A drugiej tak łatwo nie znajdą.
·
cały czas gaworzyła, w przyszłości powinna
robić wykłady
cały czas gaworzyła - w
przyszłości powinna robić wykłady.
·
z swoimi dziećmi - ze swoimi dziećmi
·
tym czasem – tymczasem
ROZDZIAŁ 7
·
Jednakże nadal nie zwracałem na to
uwagi i to był mój największy błąd.
Nadal nie zwracałem na to uwagi i to był mój największy błąd.
·
Całe napięcie i rozkosz ulotniło się ze mnie
(...) - Całe napięcie i
rozkosz ulotniły się ze mnie (…)
·
Wolę być bezrobotny i uczciwie się starać niż
co trochę odsiadywać za przemyt!!!
Wolę być bezrobotny i uczciwie się starać niż co jakiś czas odsiadywać karę
za przemyt!!!
ROZDZIAŁ 8
·
Zdezorientowana dziewczynka patrzyła na mnie
z głupią miną i zieloną, plastikową łyżeczką w buzi. Ona jest taka słodka.
(Słodka jest Dina, czy łyżeczka? )
·
- Chłopcy, jesteście gotowi?! - krzyknąłem.
(Czytelnik
nie jest głupi – czytelnik może zorientować się po obecności wykrzyknika na
końcu zdania, że bohater krzyknął. Za często wpychasz wstawki narratora. W tym
przypadku jest ona zbędna.)
·
Po przedstawieniu, uczniowie udali się do
klas po resztę świadectw.
Po przedstawieniu uczniowie udali się do klas po resztę świadectw. (zbędny przecinek)
ROZDZIAŁ 9:
·
Zeszliśmy po schodach do kuchni. Ja
usiadłam przy ścianie, a Wolfie ulokowała się pod moim krzesełkiem.
Zeszłyśmy (Dina i wilczyca)
podobnie:
Ja z Sunią wyszliśmy na dwór.
Ja z sunią wyszłyśmy na
dwór.
·
Bo potem ktoś będzie jeść z tego
talerza - Bo potem ktoś będzie jadł z tego talerza
·
Sebastian wychyli się – Sebastian wychylił się (literówki!)
·
Ja mówiłam na serio - spojrzałam na nią w
pełni poważna.
Ja mówiłam na serio - spojrzałam na nią z powagą.
·
A w ogóle ile ,masz tu być? - A tak w ogóle to jak długo
masz zamiar tu być?
·
Po pięciu minutach, Seba strzelił gola, po
czym zaczął dość dziwnie tańczyć.
Po pięciu minutach (zbędny
przecinek) Seba strzelił gola, po czym zaczął dość
dziwnie tańczyć.
·
Dina nie przezywaj brata. – Dina, nie przezywaj brata.
·
- Dzieciaki spać pierwsza w nocy już jest! - Dzieciaki, spać! Pierwsza w
nocy już jest!
(Musisz
uważać na przecinki – ich brak powoduje, że tekst jest niezrozumiały, albo
brzmi dziwnie tak jak w tym przypadku.)
·
nie podejrzewałam, że już jest pierwszej
w nocy
nie podejrzewałam, że już jest pierwsza
w nocy
·
przywitała się "lansjerskim" tonem
(Nie
mam pojęcia jak brzmi „lansjerski” ton. Istnieje takie słowo? Google coś mi
wyświetliło, ale nie znalazłam na pierwszej stronie jego znaczenia. Może
chodziło tobie o wyraz „lanserski” od „lansować się”? Co nie zmienia jednak
faktu, że ton nie może być lanserski.)
·
po oglądać – pooglądać
·
Po obejrzeniu całego maratonu wraz z Matim
(przyłączył się w trakcie kreskówki), zawołałam Wolfie i wyszłam z nią na
(nie
dokończyłaś zdania)
ROZDZIAŁ 10
·
do moich uszy – do moich uszu
·
Usiłowałam coś powiedzieć, nawet poruszyłam
ustami, ale do moich uszy nie doszedł żaden dźwięk oprócz, tego CHOLERNEGO
PIKANIA!!!
- Cii... Budzi się! - jakiś szept, przerwał
mi wyzywanie pikania.
(Zdecydowanie
za dużo „pikania”.)
·
To ja Twój tata! - To ja, twój tata!
(Nie
zapisuj wielką literą zwrotów w opowiadaniu- to przywilej listów, ale nie
normalnej narracji.)
·
Do sali weszła ta sama kobieta co
rozdawała śniadanie.
Do sali weszła ta sama kobieta, która
rozdawała śniadanie.
·
Wow, jak oficjalnie, aż czuje się jak
prawdziwy chory.
(Kompletnie nie rozumiem tego zdania. Przecież Dina jest chora – jest pacjentką,
więc o co jej chodzi?)
·
What the hell are you donig?! - prawie krzyknęłam.
(To zdanie również jest bezsensowne i zbędne. Nie wiem, co miałaś na
celu wprowadzając je – wykazać się znajomością angielskiego, czy jeszcze
bardziej udziwnić Dinę?)
·
Ktoś zapukał do drzwi, nie byłam pewna
co powinna zrobić siedzieć cicho i zaczekać, aż nieznajomy wejdzie czy
grzecznie powiedzieć "proszę". Pierwsza odpowiedz wydaje się
bardziej odpowiednia, więc OK.
(Nie
mieszaj czasów!)
Ktoś zapukał do drzwi. Nie byłam pewna co powinnam zrobić - siedzieć cicho i zaczekać, aż nieznajomy wejdzie,
czy grzecznie powiedzieć "proszę". Pierwsza odpowiedz wydawała
się bardziej odpowiednia.
·
głucho-niemą – głuchoniemą
·
pan nie powinien zachowywać się w tak
agresywnie
pan nie powinien zachowywać się tak
agresywnie/ pan nie powinien zachowywać się w
tak agresywny sposób
·
Aż otworzyłam usta z podziwu ta stara
dziadyga, co się podaje za mojego ojca prawie wytrąciła doktorka z równowagi.
Aż otworzyłam usta z podziwu - ta
stara dziadyga, co się podaje za mojego ojca prawie wytrąciła doktorka z
równowagi.
·
- Jesteś blondynką - stwierdził, mówił to
dość powoli jakbym była niedorozwinięta.
- Jesteś blondynką – stwierdził, mówiąc to dość powoli jakbym była
niedorozwinięta.
·
Nawet mnie zaciekawiła cała ta sceneria, Patrick
włączył pierwsze zdjęcie.
Nawet mnie zaciekawiła cała ta sceneria. Patrick włączył pierwsze zdjęcie.
·
Ja tylko ćwiczyłam jakbym sobie coś przypomniałam.
Ja tylko ćwiczyłam jakbym sobie coś przypomniała.
·
Kolejne zdjęcie czwórki chłopców. - Kolejne zdjęcie przedstawiało czwórkę chłopców.
·
Mówiąc "pedał" miałam na myśli
wygląda jak idiota. - Mówiąc
"pedał" miałam na myśli to, że
wygląda jak idiota.
·
- A co przypomniałaś ją sobie - spytał Patrick
z nutą nadziei w głosie.
- A co, przypomniałaś ją
sobie? - spytał Patrick z nutą nadziei w głosie.
·
Może jednak jest moim ojcem ma w sobie to coś
co sprawia, że się "uspokajam" i przestaję być chamska.
Może jednak jest moim ojcem i ma
w sobie to coś, co sprawia, że się
"uspokajam" i przestaję być chamska.
·
Lekarz zabrał mojemu ojcu pilot
- Lekarz zabrał mojemu
ojcu pilota
·
- I co kojarzysz kogoś, ktoś Ci się
przypomina?
- I co, kojarzysz kogoś,
ktoś ci się przypomina?
·
- Ale nie możesz go przyprowadzić do
szpitala - upomniał mnie.
(To
zdanie jest bezsensowne, ponieważ Dina przebywa w szpitalu i nie może sama
przyprowadzić sobie wilczycy.)
- Ale nie mogę go
przyprowadzić do szpitala - powiedział.
ROZDZIAŁ 11
·
w te i wew te – w tę i we w tę
·
A co jeśli tego nie zrobię? - zaparł się
swojego.
A co jeśli tego nie zrobię? –
upierał się przy swoim.
·
- Posłuchaj jesteś prawie, że zdrowa (…)
- Posłuchaj, jesteś prawie,
że zdrowa(…)
·
O matko zaschło mi w gardle od tego
sprzeciwiania się.
O matko, zaschło mi w gardle
od tego sprzeciwiania się.
·
Podobnież znam ją od dawna, ale jej
nie pamiętam. (…)- Podobnież dobrze się czujesz, to prawda? - spytał
lekarz.
(Nadużycie
„podobnież” – poza tym brzmi to strasznie sztucznie i ogranicza indywidualność
w wypowiedziach bohaterów – i doktor i Dina używają tego, według mnie,
dziwacznego słowa.)
·
brązowowłosy chłopak zakończył swój dialog
- brązowowłosy chłopak
zakończył swój monolog
·
na ganku domu było jeszcze z siedem
innych mieszkańców - na
ganku domu było jeszcze z siedmiu
innych mieszkańców
·
Załamana cierpliwie słuchałam ich współczuć
co do mnie(…) - Załamana
cierpliwie słuchałam ich wyrazów
współczucia wobec mnie (…)
·
Słuchajcie
Dina jest zmęczona dajcie jej odpocząć.
Słuchajcie, Dina jest
zmęczona dajcie jej odpocząć.
·
"Wara, wam od mojej pani!" – „Wara (zbędny przecinek) wam
od mojej pani!"
·
A co chcesz mieć inny pokój? - A co, chcesz mieć inny pokój?
ROZDZIAŁ 12
·
Wokół mnie była niczym niezmącona
cisza. - Wokół mnie panowała niczym niezmącona cisza.
·
Byłam tylko ja i... Wózek inwalidzki?
Tak. Naprzeciwko mnie był pusty wózek inwalidzki. Dziwnie to wyglądało
zwłaszcza, że był oświetlonym światłem dochodzącym znikąd.
(Błąd
powtórzeniowy.)
Byłam tylko ja i... wózek inwalidzki? Tak. Stał naprzeciwko mnie. Dziwnie to wyglądało zwłaszcza, że oświetlało go światło dochodzące
znikąd.
·
Schreiß, schreiß, schreiß
(Przykro
mi, ale takie słowo nie istnieje w języku niemieckim. Prawdopodobnie chodziło
Tobie o „Scheiße”. Zresztą, dlaczego używasz niemieckiego przekleństwa skoro
cała narracja i wypowiedzi bohaterów są w języku polskim? Bądź konsekwentna.
Dobrze wiemy, że Dina i jej rodzina są Niemcami i że mówią po niemiecku.)
·
nadal uspokajał mnie tym samym ciepłym
głos - nadal
uspokajał mnie ten sam ciepły głos
·
- Zapamiętam to sobie, Zobaczysz.
(A
skąd ta duża litera po przecinku?)
·
Nie, nie po prostu przypomniałam sobie jak
masz na imię.
Nie, nie - po prostu
przypomniałam sobie, jak masz na
imię.
·
nie wiedziałam, ze to on był - nie wiedziałam, że to był on
·
zawołałam za nim (…) chyba mnie nie usłyszała
- zawołałam za nim (…)
chyba mnie nie usłyszał
·
Uniósł ręce w geście obronnym i
pogłaskał mnie po głowie. Strzepnęłam ją i zrobiłam jeszcze
bardziej naburmuszoną minę.
Uniósł ręce w geście obronnym i pogłaskał mnie po
głowie. Strzepnęłam jego dłoń
i zrobiłam jeszcze bardziej naburmuszoną minę.
·
Co nie smakuje Ci? – Co, nie smakuje ci?
·
W trakcie rozmowy zaczęłam dość...
Widocznie ziewać. - W
trakcie rozmowy zaczęłam dość widocznie
ziewać.
·
tłumiąc w sobie kolejny potężne ziewnięcie
- tłumiąc w sobie kolejne potężne ziewnięcie
·
nic nie mówić wstał - nic nie mówiąc wstał
ROZDZIAŁ 13
·
Dobra do odważnych świat należy. – Dobra, do odważnych świat należy.
·
No ładnie teraz krzyczę na zwykłe krzesło...
No dobra ma koła, więc jest szpanerskim krzesłem.
No ładnie, teraz krzyczę na
zwykłe krzesło... No dobra - ma
koła, więc jest szpanerskim krzesłem.
·
Cóż mnie tam było całkiem sporo. Jak
siedziałam na huśtawce.
Cóż, mnie tam było całkiem
sporo. Na jednym ze zdjęć
siedziałam na huśtawce.
·
Patrick miał wiele tatuażów - Patrick miał wiele tatuaży
·
Co tak myślisz? – O czym tak rozmyślasz?
·
- To co zbieramy się? - zagadnął mnie
Patrick... Znowu chciałabym zaznaczyć.
- To co, zbieramy się? - zagadnął mnie Patrick... (Co do dalszej części zdania to nie mam
pojęcia, co miało oznaczać.)
·
I to samo wziął mnie na ręce.
I znowu to samo - wziął mnie na ręce.
·
do 6 drzwi po lewo - do 6 drzwi na lewo
·
Więc jak się panienka czyje? - Więc jak się panienka czuje?
·
Gdy wyszliśmy z gabinety doktorka zapytałam
Gdy wyszliśmy z gabinetu doktorka,
zapytałam taty
·
Przedstawiam państwo rozmowy rodzinne
u Kaulitzów! - Przedstawiam
państwu rozmowy rodzinne u
Kaulitzów!
ROZDZIAŁ 14
·
Podczas całych tych przygotowywań cała
nasza trójka milczała jak zaklęta. - Podczas tych przygotowań
cała nasza trójka milczała jak zaklęta.
ROZDZIAŁ 15
·
Sebastian nie chciał ze mną
gadać, dziadek i tata byli tak jakoś... Markotni.
Sebastian nie chciał ze mną gadać, dziadek i tata byli tak
jakoś markotni.
·
Tym razem i ja zagłębiłam się w
własnych myślach. - Tym razem i ja zagłębiłam się we własnych myślach.
·
Byłam cholernie ciekawa co przede mną
ukrywają. - Byłam
cholernie ciekawa, co przede mną
ukrywają.
·
Wiem to wydaje się być bezsensu – Wiem, że to wydaje się być bez sensu/ Tak, wiem – to wydaje się być bezsensowne
·
nie fajne – niefajne
·
Dziadek siedział cicho, no fakt utrata
żony nie mogła na niego korzystnie wpłynąć. - Dziadek siedział cicho. No cóż, utrata żony nie mogła na niego korzystnie wpłynąć.
·
A własnie przypomniało mi się muszę
przeprosić Sebastiana! - A
właśnie, przypomniało mi się - muszę przeprosić Sebastiana!
·
Tym razem zwrócił na mnie uwagę. Spojrzał się na
mnie smutnym, pytającym wzrokiem.
Tym razem zwrócił na mnie uwagę. Obdarzył
mnie smutnym, pytającym spojrzeniem.
·
Spojrzał na mnie niechętnym wzrokiem,
a po chwili na nowo wlepił wzrok w sufit.
- No proszę, nie gniewaj się na mnie!
- poprosiłam. –
Spojrzał na mnie niechętnym wzrokiem, a po chwili na nowo wlepił wzrok
w sufit.
- No proszę, nie gniewaj się! - poprosiłam.
„Dina Kaulitz” to, jak się można domyślić, historia życia tytułowej
bohaterki. Pomysł nie jest oryginalny. Istnieje mnóstwo tego typu blogowych
opowiadań, w których prym wiedzie życie bohatera/bohaterki, jego/jej perypetie,
miłostki, wzloty i upadki, otoczone przeważnie wydarzeniami niesamowitymi,
nagłymi zwrotami akcji i przeróżnymi życiowymi problemami. Nie mam nic przeciwko
tego typu tworom, ale miło by było, gdyby nie zostały one zamykane w schemacie.
Przydałoby się trochę oryginalności, ciekawego pomysłu, czy wyrazistych
bohaterów. Tego niestety u Ciebie nie ma. Mamy za to do czynienia z historią, w
której spróbowałaś upchnąć jak najwięcej problemów, które dotykają Dinę. Zawsze
uważałam, że robienie z głównej bohaterki pokrzywdzonej ofiary życia i zwalanie
na nią co chwila lawiny nieszczęść, nie jest niczym dobrym. Jeżeli chcesz
poruszyć tematykę jakiegoś problemu jak np. przemoc w rodzinie, samotność,
niezrozumienie itp., to stwórz kilka odrębnych opowiadań i skup się na jednym
zagadnieniu. Oczywiście możesz w jednej historii wszystko zgrabnie umieścić,
ale Ty tego niestety nie potrafisz. Wydaje mi się, że chciałaś jak najszybciej
pokazać, że Dina nie ma wcale łatwego życia. Przez to ma się wrażenie, że
opowiadanie jest odrealnione, sztuczne i nieprzystępne.
Czytelnik lubi utożsamiać się z bohaterami, przeżywać ich perypetie i
odczuwać wobec nich emocje – Ty to utrudniasz, stwarzając albo bohaterów
przezroczystych, pozbawionych jakichkolwiek mocno zarysowanych cech, albo
bohaterów, w których ich przerost jest nie do zniesienia. Od razu szufladkujesz
całą rodzinę i otoczenie Diny, przez co czytelnik nie może sam określić swojego
stanowiska wobec bohatera. Jednych pozwalasz lubić, a innych nie. Tak nie
powinno być. Człowiek to mimo wszystko istota o bardzo złożonej osobowości i
przeważnie nie jest albo czarny, albo biały, lecz szary – pośrodku dobra i zła.
Jedynym wyjątkiem jest chyba
główna bohaterka. Odniosłam wrażenie, że za bardzo się z nią utożsamiasz –
jakbyś kreowała kogoś, kim chciałabyś być. Duży nacisk położyłaś na jej gust
muzyczny i styl, a także podkreśliłaś, że inne gusta i style są gorsze – takie
odniosłam wrażenie. Dina bardzo mnie
irytowała przez cały czas trwania akcji opowiadania. Dziesięcioletnie, pyskate,
zarozumiałe i złośliwe dziecko – zrobiłaś z niej małego potworka. Według Ciebie
miało to jej dodać „fajności”, nadać charakterowi zadziorności i buntowniczości,
a wyszło na odwrót – stworzyłaś głupiutkie dziecko, którego nie da się lubić. Nie
widzę w niej nic pozytywnego. Można tworzyć bohaterów negatywnych, którzy
drażniliby czytelnika, wzbudzaliby niechęć – nawet ucieszyłabym się, gdybym na
taką postać natrafiła w twoim opowiadaniu! Jednak u Ciebie albo jest to tylko
czysty przypadek, że postać stała się negatywną, bo w głównym zamyśle miała być
cool, albo wychodzi to Tobie zupełnie słabo (mama Diny). „Chcąc nacieszyć
się widokiem jej szczurzej mordy” – powiedziała dziesięciolatka. Brawo.
Wulgarne, małe dziecko. Taki sposób mówienia kojarzy mi się z gimnazjum/późną
podstawówką, ale nie z dziesięcioletnim dzieckiem. Nasza mała nie odnosi się z
szacunkiem do taty, co jak widać w ogóle mu nie przeszkadza –on sam wzorem cnót
nie jest, ale cała ta relacja między ojcem, a córką wydaje się być sztuczna i
zbudowana na nie wiadomo jak bardzo naciąganej rodzicielskiej miłości. Dina
jest rozpieszczona i nieodpowiedzialna – nasyła wilka (do tego nieszczęsnego zwierzęcia
jeszcze wrócę) na kuzynkę, przez co po raz kolejny pokazujesz jej głupotę i
nienaturalność. Wątpię, żeby bite przez matkę dziecko było aż tak okrutne wobec
innych. Do tego dochodzi jeszcze sprawa wyglądu Diny – „Spojrzałam w swoje
odbicie: długie blond włosy związane w koński ogon z grzywką zakrywającą lewe
oko i wygolony tuż nad uchem prawy bok” – dziesięciolatka z taką
młodzieżową fryzurą? No nie wiem, może ja się nie znam, ale w wieku dziesięciu
lat to dzieci przeważnie chodzą w kucykach, warkoczach, itp., ale nie zwracają zbyt dużej uwagi na
modną fryzurę taką jak np. wygalanie sobie włosów – takie cuda to dopiero w
gimnazjum, liceum, o ile nie po ukończeniu szkoły. Na siłę wciągasz swoją
bohaterkę, która ma dopiero dziesięć lat, w schemat nastolatki. To nie jest dobre.
Jeżeli piszesz o dziecku to bądź konsekwentna i weź pod uwagę, że to tylko
dziecko. Będziesz jeszcze miała czas, żeby opisać jej życie jako
kilkunastolatki, chyba że zamierzasz szybko zakończyć to opowiadanie. Rozumiem,
że chciałaś podkreślić odmienność Diny, jej oryginalność wobec rówieśników, ale
bez przesady - dziesięciolatka lubiąca Bon Jovi, Nirvanę, Kiss, Queen, Guns ‘N
Roses (w tym momencie chciałoby się poklepać to dziecko z dumą po ramieniu) i
Evanescence – okej, nie mówię że to jest niemożliwe, ale wygląda wręcz
komicznie w tym opowiadaniu. Jest przesadzone. Zdecydowanie przesadzone. Mam
wrażenie, że utożsamiasz się z tą małą bohaterką, a przynajmniej kreujesz ją na
dziewczynę według ciebie idealną. Masz do tego prawo, ale to aż za bardzo razi
w oczy.
„- Dziękuje - odpowiedziałam
nonszalanckim tonem, chwiejąc się jak pijak.
- Co ty, Dina, pijana
jesteś czy jak? - spytał Seba, który właśnie wparował do kuchni.
- Ja to po prostu lubię.”
Chciałaś z niej zrobić dziwną, oryginalną dziewczynkę, a wyszło tobie
nie wiadomo co.
„Tę cholerna sukę zwaną
Angelą. Jest starsza ode mnie o 4 lata i twierdzi, że jest "metalówą".
Tak, ona jest metalem, a ja baletnicą! Bujdy jakich mało!!! Fakt, ubiera się na
czarno (i różowo też!!!) ma "glany" (to zwykłe trapery) i wciąż mocno
maluje oczy, przez co wygląda jak panda. Ale to nic w porównaniu z tym, czego
słucha. Jej ulubiony zespół to Jonas Brothers, wciąż słucha Miley Cyrus i (ku
mojej największej zgrozie) Justina Biebera! Przecież ona nawet porządnego rocka
nie zna, to co dopiero metal...” – mam
nadzieję (chociaż mocno naciąganą), że to jednak jest specjalnie tworzona narracja
na poziomie dziesięciolatki. Jeżeli jest inaczej i pisałaś ten tekst zupełnie
na poważnie, tym samym dając ujście swoim irytacjom, to jestem załamana. Bardzo
załamana. Dina jeszcze bardziej straciła w moich oczach. „Nagle zza krzaków wyskoczyła Wolfie
napadając na szaraka. Przez chwilę patrzyłam jak rozdziera go ostrymi kłami
(…)Z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Zając za bardzo przypominał mnie. Kiedy
patrzyłam na tę scenę, przypomniałam sobie wszystkie kłótnie z matką, które
kończyły się na rękoczynach (…) Mimowolnie pogładziłam swoje plecy ręką, pręgi
nadal tam były, można było nawet odczuć gładka powierzchnie wszystkich blizn” –
przepraszam bardzo, ale to nie brzmi wiarygodnie. Rozumiem, że zrobiłaś z
niej ofiarę przemocy domowej (och, ta okropna Katie, ta kobieta potwór!), ale
czy ty przypadkiem już nie przesadzasz? Próbujesz zarysować portret
psychologiczny bohaterki, nadać jej cechy osoby, która doświadczyła agresji ze
strony matki, ale wychodzi to Tobie bardzo nieudolnie. Zamiast rozciągnąć
akcję, przemyśleć porządnie, jaka powinna być Dina biorąc pod uwagę wszystkie
czynniki mające wpływ na ukształtowanie się jej charakteru i osobowości (kochający
ojciec, liczna gromadka braci, agresywna mama, częste kłótnie w domu i przemoc)
i konsekwentnie się tego trzymać, Ty wolałaś pójść na łatwiznę i zlepić to w
krótkie fragmenty, w których nie ma nic wartościowego, a jedynie suche fakty i
zero psychologii, przez co czytelnik nie odczuwa żadnej więzi emocjonalnej z
bohaterką. Skup się na emocjach Diny – ukazywanie wspomnień jest jak
najbardziej dobre, ale nie rób z niej zlepka wszystkich cech, którymi
chciałabyś ją obdarzyć.
Okropnie nie podoba mi się rola jaką obarczyłaś mamę Diny – Katie. Od razu widać, że potrzebowałaś bohaterki, która byłaby „tą złą, najgorszą, najokropniejszą, czarnym charakterem” – i tutaj przynajmniej konsekwentnie się tego trzymałaś. Mając taką bohaterkę skupiłabym się na rozwinięciu jej wątku, skupieniu się na emocjach. Dlaczego zrobiłaś z niej potwora? Czy uważasz, że ludzie ot tak sobie biją swoje dzieci, handlują narkotykami, itp.? Wszystko ma jakiś powód, przeważnie w przeszłości danej osoby. W przypadku Katie wiemy jedynie, że jest okropna, bije córkę i w ogóle jest be. Nie powinnaś tworzyć jednokolorowych postaci , tak jak już wcześniej wspomniałam, jedynie białych lub czarnych. Trzymaj czytelnika w niepewności, pozwól mu samemu wybrać stosunek wobec Katie – negatywny lub pozytywny. Ja osobiście najbardziej się z nią związałam i nie mogłam zdzierżyć tego, jak źle kreujesz tę postać! Odniosłam nawet wrażenie, iż fakt, że Patrick ją bije, jest dla Ciebie czymś naturalnym, nie wartym głębszego opisu. No tak, przecież bił ją, bo była złą kobietą, prawda? I nie warto w ogóle się w to zagłębiać - kto by się przejmował tym, że tego potwora w ludzkiej skórze ktoś notorycznie leje. Nie, to wcale nie miało związku z zachowaniem Katie wobec Diny. Skądże. Mam nadzieję, że wyczułaś ironię. Jeżeli już tworzysz bohaterów to zastanów się porządnie nad ich cechami, bo wychodzą Tobie postacie zachowujące się nienaturalnie, dziwnie i po prostu nie tak, jak powinny się zachować. Wiesz, co napisałam o Katie w notatkach? Wydaje mi się, że to zdanie najtrafniej podsumowuje tę nieszczęsną bohaterkę – „szkoda jej, bo oni sobie jeżdżą śmieją się, a ją mają w dupie, bo ty chciałaś żeby ktoś był zły, a psychologia leży i zdycha”.
Patrick, czyli ojciec Diny to dla mnie wielki niewypał. Spodobał mi się pomysł, że zrobiłaś z niego wrażliwego, opiekuńczego twardziela z typu tzw. „karków”, który ogromnie kocha swoje dzieci. Nie przypadło mi do gustu za to zupełnie jego młodzieżowe, wręcz nastolatkowe, usposobienie. Jest dziecinny, nieodpowiedzialny. „Oj tam, oj tam, nieważne”, „Bo nie ma dżemu” – Dorosły mężczyzna ze skłonnościami do bicia żony mówi slangiem młodzieżowym? Niczym nastolatka w wieku gimnazjalnym? Nie, to nie przejdzie. Nie ma żadnych wyrazistych cech, przez co staje się nijaki, nieciekawy. W ogóle, skąd Ty wzięłaś pomysł na jego przeszłość (pobicie polskiej prostytutki)? Dla mnie jest to zbyt absurdalne i niepotrzebne. Gdybyś przynajmniej rozwinęła ten wątek, jakoś uzasadniła go – wtedy nie miałabym zastrzeżeń. A tak to tylko rzuciłaś czytelnikom, niczym ochłap mięsa, jedno zdanie i niech się teraz zastanawiają, o co mogło chodzić. Nie czuję w ogóle do niego sympatii - Patrick najpierw leje Katie, a potem chce z nią normalnie rozmawiać - nie ma w nim żadnej skruchy. Nie wiem, czy po prostu zapomniałaś o psychologii (nadużywam tego słowa, wiem), czy uznałaś, że taki bohater nie jest wcale negatywny i można mu wybaczyć agresję i przemoc? To nie jest dobrze wykreowana postać.
Kolejnymi bohaterami są bracia Diny – cała czwórka. Tutaj nie mam zastrzeżeń – ich zachowanie, sposób wysławiania się – wszystko to pasuje do ich wieku. Kolejna jest „ta suka Angela” - ten sam problem, co z Katie. Wystrzegaj się szufladkowania bohaterów – poprzez niedomówienia, manipulowanie ich zachowaniem i dawaniem szansy czytelnikowi do wyboru swojego stosunku wobec bohatera, nadaje się opowiadaniu wartości, sprawia, że jest ono ciekawe, a bohaterowie nie będą dzięki temu nudni. Najbardziej spodobał mi się dziadek Diny – to twoja najlepsza postać, najbardziej naturalna. Jest go malutko w opowiadaniu, ale to dobrze, bo gdybyś bardziej rozwinęła jego rolę w „Dinie Kaulitz” nie wyszłoby to na dobre ani Tobie, ani jemu.
Fabuła, jak już wspomniałam, składa się z perypetii Diny oraz jej
rodziny. Perypetii bardzo mocno podkoloryzowanych, często wymuszonych i przez
to nienaturalnych. Dosyć często wprowadzasz wątki wręcz głupie, jak na przykład
śnieżnobiały wilk z krwistoczerwonymi oczami –wierny towarzysz, a
właściwie towarzyszka, Diny (dziesięcioletniej dziewczynki). Wilka nie da się
oswoić, a jeżeli już nawet to raczej nie można go wytresować na potulnego
psiaka. To absurdalne – w opowiadaniu fantasy do zniesienia, ale w opowiadaniu
obyczajowym? Nie, zdecydowanie nie. Oczywiście wyczuć można idealizację Diny z
twojej strony – tylko jej słucha wilczyca – co według mnie zahacza o legendarną
Mary Sue (wyidealizowana postać literacka, która posiada niemalże
wyłącznie same zalety i odnosi nieustanne sukcesy). A tak na marginesie - bardzo
mnie rozbawiła wypowiedź Patricka: „Nie dawaj jedzenia wilkowi!” Nawet
nie wiesz jaki miałam z tego ubaw! To już apogeum absurdu.
Kolejnym błędem fabuły jest nienaturalne zachowanie bohaterów i
niedociągnięcia. Na dziecko spada rozgrzane żelazko, co kończy się tylko zimnym
okładem. Skóra dziecka jest wrażliwa, powinno się je zawieźć na pogotowie! Ale
nie, malutka Dina ma chyba zdolności regeneracji. Takie błędy aż rażą w oczy –
jeżeli już opisujesz jakieś wydarzenie to je porządnie przemyśl. Spróbuj
utożsamić się z bohaterami w danym momencie i zastanów się, jak byś zachowała
się na ich miejscu.
Następna niedorzeczność - sprawa marihuany i jej związku z Katie. „Półkilogramowe paczki z napisem "Marihuana"” – i mama Diny je sobie tak trzymała w tej szafce, żeby mąż mógł je zobaczyć? I w dodatku były podpisane? Owszem, stworzyłaś z niej głupią bohaterkę, ale chyba nie aż tak, prawda? Gdyby przynajmniej te woreczki nie były podpisane, a czytelnik dostał tylko skąpą informację, co mogło się w nich znajdować – byłabym zadowolona. „Przemycanie narkotyków przez Katie było jedyną deską ratunku” – przemycanie? Jak ona niby przemycała narkotyki? I skąd? To bez sensu. Bardziej logiczne byłoby zrobienie z niej dealera, kogoś w tym guście, ale nie przemytnika. Czy Patrick nazwał Katie ćpunką tylko dlatego, że pali marihuanę? Nie no, bez jaj. Gdyby ona brała jakieś twardsze narkotyki – nie wiem, kokainę, heroinę, amfetaminę, ale ona tylko paliła marihuanę! Chociaż nawet nie było wzmianki o tym, że pali, więc czym zasłużyła sobie na miano ćpunki? Samym handlem miękkich narkotyków? Stworzyłaś same absurdy, wyolbrzymiłaś problem. Zresztą, nie tylko ten. Odnoszę wrażenie, że nie zdajesz sobie sprawy, że przewinienia twoich bohaterów są czasami po prostu śmieszne, a nie tragiczne - Bill i Tom to tacy źli chłopcy, bo pyskowali nauczycielowi - istni buntownicy, których nikt nie przyjmie do żadnej szkoły w calutkim Berlinie. Po raz kolejny przesadzasz. Gdyby oni chociaż zdemolowali klasę, pobili nauczyciela, czy coś w tym guście, ale oni tylko pyskowali. Masz słabe wyczucie w określeniu wagi danego przewinienia. Jeżeli już tworzyć bohaterów obciążonych takimi wadami to z pompą, a nie tak leciutko.
Teraz przejdę do największego błędu fabuły, który wywołał u mnie irytację. Jestem wyczulona na punkcie niepełnosprawności, miałam do czynienia z osobami cierpiącymi na tetraplegię i paraplegię (tak, sprawdź sobie w Google – naucz się szukać informacji, bo jeszcze wiele razy się to Tobie przyda przy pisaniu opowiadań). Nie można pisać nie mając pojęcia, o czym się pisze. Jeżeli czegoś nie wiesz to nie próbuj stworzyć na siłę i zgrabnie omiń wątek albo nie wchodź w szczegóły, żeby nie popełnić głupoty, tak jak w przypadku, który za chwilę omówię. Zacznijmy jednak od złego, okropnego szpitala (moja mama pracuje jako pielęgniarka, przez co wiem trochę o szpitalach i ich pracownikach, więc również podchodzę do tego bardzo osobiście). No tak – wredna, okropna pielęgniarka i biedna, pokrzywdzona Dina – zły, brzydki szpital i jedzenie, którym można się zatruć. Znowu popadasz w skrajności. Za dużo wszystkiego naraz – albo zła pielęgniarka, albo złe jedzenie. Nie upychaj wszystkiego w opowiadaniach, zachowaj umiar.
„- Masz uszkodzony kręgosłup i unieruchomione dolne kończyny, dlatego
też musimy to... że tak ujmę... "naprostować". - zrobił w powietrzu
znak cudzysłowu.
Dopiero teraz zorientowałam się, że nie mogę poruszać nogami.
- Aha... a tak w ogóle to co
mi jest? - spytałam zaciekawiona.
-
Już momencik - zerknął na moją tabliczkę przy łóżku. -Tak... Lekkie
wstrząśnienie mózgu, jesteś też pozbawiona czucia w nogach, uszkodzony
kręgosłup, ale to już wiesz - spojrzała na mnie i uśmiechnął się dobrodusznie,
odwzajemniłam gest. - Tymczasowa amnezja - zakończył swoją wyliczankę.”
To nie jest naturalne – Dina dowiaduje się, że nie ma czucia w nogach,
a jej kręgosłup jest uszkodzony. Nie zauważa oczywiście wcześniej, że coś jest
nie tak. To wszystko pozbawione jest emocji, sensu, co daje tylko chaotyczny
efekt. Poza tym wydaje mi się, że jej schorzenia nie można tak od razu
wyleczyć. Wymaga to rehabilitacji i zaangażowania z jej strony. A tymczasem w
twoim opowiadaniu rehabilitacja trwa tylko miesiąc. Nie jestem znawczynią, ale
jak dla mnie to zdecydowanie za krótko. Poza tym podejście bohaterów do całego
zajścia jest wręcz niewiarygodnie bierne. Ojciec nie przejmuje się, że jego
córka straciła pamięć oraz czucie w nogach – ona również się tym nie przejmuje
(bo przecież nie ma zagrożenia dożywotniego paraliżu, skądże znowu). Życie
toczy im się dalej, a ty skupiasz się, za przeproszeniem, na pierdołach.
Dochodzą do tego kolejne niedorzeczności jak wilk w szpitalu (niemiecka służba
zdrowia musi być cholernie wyrozumiała, skoro pozwala na takie cuda). „Wielkie,
kudłate cielsko poczłapało w moją stronę i ułożył mi się na tułowiu.” – tak,
przy urazie miednicy i paraliżu dolnych kończyn to bardzo dobra terapia! „- Jest tylko jeden warunek, będziesz
jeździć na wózku inwalidzkim, dopóki nie zrośnie Ci się miednica.” – i oni
wypisują ją ze szpitala z niezrośniętą miednicą?! To absurdalne. Tak jak już
pisałam – staraj się wybrnąć ze swojej niewiedzy nie wchodząc w szczegóły. Cały
ten wątek można opisać w sposób ogólny, omijając medycynę, na której się nie
znasz. Mogę pochwalić Ciebie za świetny zabieg psychologiczny - rozmyślania
Diny przykutej do wózka inwalidzkiego. Powinnaś częściej pisać w tym stylu,
skupiać się na uczuciach, przemyśleniach, nie zapominając oczywiście o innych
aspektach opowiadania.
Kolejna sprawa to rodzina Diny. Powinnam to podpiąć pod bohaterów, o których pisałam wyżej, ale według mnie zalicza się również do fabuły. Stworzyłaś rodzinę okropną i niestabilną. Jak dla mnie to zlepek cech, żadnych konkretnych.
„ - A gdzie ta suka? -
spytałam towarzystwa.
- Dina nie nazywaj jej
tak - skarcił mnie ojciec, monotonnym głosem.
- Skoro ja nie mogę jej
nazywać suką, ty nie będziesz nazywać swojej matki - tu wskazałam na
babcię- od starej, zawszonej krowy.
-
Słucham?! - babcia nie ukrywała swojego oburzenia.
Dziadek tylko zachichotał po czym dodał:
-
Och, Margo, daj spokój, przecież ty też go wyzywasz od bezrobotnego skurwysyna.”
Czy to miało być śmieszne? Jak dla mnie jest to żałosne, chociaż nie
cierpię tego określenia. Stosunki panujące w tej rodzinie nie przedstawiają się
dobrze, nawet jeżeli miałaś zamiar uczynić z tego żart. Relacje między
rodzeństwem wbiły mnie w krzesło – „Idąc w stronę wybiegu dla koni,
zdążyliśmy się po wyzywać od: szmat, zdzir, mopów, kujonów, i dzieci Neo” – nie,
to nie śmieszy, a przynajmniej nie mnie. Wychodzą w ten sposób wpływy środowiska,
w jakim przebywasz. Nie wszystkie twoje doświadczenia muszą koniecznie znaleźć
się w niemieckiej rzeczywistości, w której żyje bohaterka opowiadania.
Tak już prawie na koniec muszę Ciebie pochwalić – zaczynasz trochę
lepiej pisać (ale do naprawdę dobrego pisania jeszcze daleko). W początku
rozdziału 12 mamy nareszcie porządny opis emocji – wprowadziłaś fajny, refleksyjny
styl, który mi się podoba. W rozdziale 13 bardzo sympatyczna rozmowa między
Diną, a ojcem – takich ich lubię!
Twój styl w ogóle nie przypadł mi do gustu. Jest prosty, pozbawiony
tego czegoś, co przyciągnęłoby bardziej ambitnego i wymagającego czytelnika.
Rozdziały są krótkie, ale nie wychodzi to Tobie na dobre, ponieważ przeważają
dialogi, które – tak szczerze – są mierne. Nie umiesz pisać wypowiedzi
dorosłych bohaterów – widać, że lepiej czujesz się tworząc wypowiedzi młodszych
bohaterów. Popracuj jednak nad tym – dorośli nie powinni mówić slangiem
młodzieżowym. To, że Ty lub twoi rówieśnicy w dany sposób reagujecie na jakieś
wydarzenie, nie znaczy, że ktoś starszy zareaguje podobnie. Spróbuj nadać
trochę indywidualności sposobom wysławiania się bohaterów.
Dlaczego tak zmieniasz narracje? Raz trzecio-osobowa, a potem nagle z
perspektywy bohaterów. Przeskok o dziewięć lat (rozdział 9) – przyspieszyłaś
akcję, w dodatku nie kończąc porządnie pierwszego etapu, kiedy Dina miała
roczek. Wygląda na to, że po prostu znudziło się tobie opisywanie jej
dzieciństwa. Nie powinnaś tak robić. Albo konsekwentnie trzymasz się
chronologii, albo w ładny sposób podsumowujesz pierwszy etap i zaczynasz
kolejny – i wówczas zmiana narracji jest w porządku.
Gdybym pisała ocenę szablonową to w podpunkcie „Inne” przyznałabym
Tobie dodatkowe punkty za zdanie „Czy mogę kochać ją nadal, chociaż jest
trupem?” – bardzo ładne.
Podsumowując, już bardzo króciutko: twoje opowiadanie jest słabe.
Bardzo słabe. Niczym się nie wyróżnia, ma dużo błędów zarówno gramatycznych
(nie tłumacz się dysleksją) jak i rzeczowych. Styl jest nijaki, ale jeżeli się
przyłożysz to może w końcu wypracujesz swój własny i niepowtarzalny.
Bohaterowie tworzeni są na odwal, bez większego zastanowienia. Ich portrety psychologiczne
nie istnieją, a dialogi irytują dziecinnością. Nagłe zwroty akcji i jej
przyspieszanie tylko szkodzi opowiadaniu. Musisz m.in. skupić się na
refleksjach i przemyśleniach bohaterów, ograniczeniu ilości problemów które
zwalają się na Dinę oraz wyeliminowaniu błędów rzeczowych. Masz jeszcze sporo
czasu, żeby nauczyć się porządnie pisać. Poczytaj blogi autorów, którzy piszą
naprawdę dobrze (poszperaj w kolejce Akiry, bo widziałam tam kilka kwiatków)
albo zacznij czytać więcej książek (najlepiej na początek klasyki literatury).
Mam nadzieję, że nikt nie zasnął podczas czytania. Mam również
nadzieję, że Ty, droga autorko, nie zrazisz się oceną. Ja również nie tak dawno
byłam wielokrotnie krytykowana przez oceniające, co powodowało tylko załamanie,
niewiarę w moje możliwości i natychmiastowe kasowanie blogów. Ja chcę tylko
Tobie pomóc, jakoś nakierować Ciebie na odpowiednie tory. Chociaż mam
przeczucie ( dzięki własnemu doświadczeniu), że i tak zostaniesz przy swoim.
Według mnie zasługujesz na ocenę dopuszczającą
+.
Dodaj tylko etykiety a będzie gites majonezes ^^ Boję się tych kropek wyłażących poza pole posta...
OdpowiedzUsuńOkej, już dodaję. Z kropkami nic na razie nie mogę zrobić, a bez nich będzie jeszcze mniej czytelnie.
UsuńHmm...dziwne to. A tak wgl. to muszę się chyba zapisać do Ciebie i Akirusia na korepetycje z pisania ocen ;)
UsuńJutro nad tym popracuje, może da się coś zrobić żeby to jakoś estetycznie wyglądało.
UsuńOj, bez przesady ;) Jakoś mnie wyjątkowo wena poniosła. Ale od Akiry to i ja chętnie wezmę lekcje :D
Eee, lekcje? Przeceniacie mnie, dziewczyny. Czuję się zawstydzona, naprawdę.
UsuńPff...ta jasne. Szykuj się, bo istnieje ryzyko, że Cię w tym Gdańsku szturmem odwiedzimy ^^
UsuńBardzo gorąco zapraszam! Na podłodze dużo miejsca, będzie gdzie spać. :D
UsuńGloooomy, dwanaście i pół strony w Wordzie - bardzo ładnie! :) Mnie się podoba, a ewentualne błędy czy coś wypiszę w wolnym czasie. :)
OdpowiedzUsuńU mnie są kwiatki? Hm, rzeczywiście jest kilka takich, których czytanie będzie wielką przyjemnością. :)
Tak jakoś wyszło :P
UsuńOkej, pewnie jest ich tam sporo.
Tak na pierwszy rzut oka, to są :)
Sporo? Nie skupiając się na błędach, zauważyłam jedynie brak kilku przecinków. :) Jeżeli chodzi o długość, to najbliższymi moimi dwiema ocenami Cię nie przegonię, ale później się postaram. :D
UsuńPrzecinki to moja zmora :c
UsuńPróbuj, próbuj - będziemy się nawzajem przeganiać, aż w końcu nikomu nie będzie się chciało czytać naszych ocen :D
Nie przejmuj się, moja też.
UsuńHa, a mnie się będzie chciało, i co wy na to? ;D
Cieszymy się :3
UsuńNie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. :)
UsuńSpróbuję. :) Ovi będzie naszą wierną czytelniczką, więc dla niej będziemy musiały się baaardzo starać. :)
Potem będzie mozna wydac pokaźnej objętości książkę z naszymi ocenami :>
UsuńBardzo ciekawy pomysł. Oczywiście zaraz ją zakupię i ustawię na honorowym miejscu. Pobijemy na głowę encyklopedię PWN ^^
UsuńChciałabym to zobaczyć ^^
UsuńSkoro już jesteśmy przy temacie kwaitków. To moje kochania wszystkiego dobrego z okazji Dnia Kobiet ;*
OdpowiedzUsuńO właśnie! I muszę się pochwalić, że dzisiaj jeden dostałam - od dziadka ^^
UsuńJa czekam, aż mój O. do mnie przyjedzie z obiecanym bukietem dwudziestu jeden kwiatów. :D
UsuńNo i nawzajem! :)
UsuńBuhahaha, a ja dostałam bukiet pomarańczowych różyczek od tatunia, przy czym w szkole dostałyśmy po kitkacie i soczku + D. - miłość naszej R. ale nie w dosłownym sensie - zagrał dla nas Imagine Lenonna na fortepianie (dlatego R. go kocha ^^).
UsuńChłopcy z mojej klasy się spisali - dostałyśmy po czekoladzie i róży :)
UsuńPomarańczowe różyczki - ojej *.*
Myśmy w zeszłym roku dostały papier toaletowy (!) i cukierki. Więc chłopcy zrobili duży postęp w tym kierunku, o dziwo ;)
UsuńPapier toaletowy? Haha, kreatywnie.
UsuńEee, ja miałam tylko dwa wykłady, a że dziewczyn się u nas koło stu albo i więcej, więc nic nie dostałyśmy. :D Mi by wystarczyło, gdyby stworek do mnie przyjechał.
UsuńNo wiesz, z tym papierem było jeszcze lepiej, bo się nim później owijali i chodzili po szkole jako mumie. Nauczycielka polskiego prawie zeszła na zawał :D
UsuńI taaak, kocham D. za ten cudny fortepian *.*
Wiesz, to dziwne, że ona jeszcze na zawał nie zeszła przy tych ich ekscesach. Pamiętasz Bożenkę? Albo podkradanie się pod naszymi ławkami po podręcznik do geografii? O, albo: oddaj mi kluczyki do czołgu!
UsuńNieee... A starałam się o tym zapomnieć. A Bożenka to do historii przejdzie, mówię ci! P. to prawie na każdym polskim mi się pod ławką skrada. Dostanę zawału razem z nauczycielką... Ach, no i F. w piątek, z tymi czekoladkami ^^
UsuńOvuś, kiedy wreszcie napiszesz ocenę? Ja tu usycham z tęsknoty! Bd mnie mieć na sumieniu. *grozi palcem*
O! Zapomniałaś o kabanosach!
UsuńNooo, boroczka, żeby nóg i rąk zostać pozbawionym, i ubrania. Chociaż...cofam to. Wcale mi jej żal nie jest, przynajmniej nie bd musiały wysłuchiwać jej jęków(?) i oglądać na oczy. Ciesz się, że nie musiałaś jehać z nimi jednym autobusem.
UsuńNie tylko ty, M. też. Biedaczka siedzi ze złej strony. Przypomniał mi się pingwin Wilhelm ^^
Boooosze, miało być jechać.
UsuńWiesz, Bożenka to była... ekhem... aż nie skomentuję. Wiem tylko, że na pewno jej nie zapomnę... Ten pingwin... no nie mg xD (nadużywam czykropków :>)
UsuńA pamiętasz, jak jeździli na tym krześle po całej klasie i strzelali z torby? To dopiero było! I ukradłyśmy P. z kieszeni karteczkę ze spisem tematów na WDŻ. ^^
Stwierdziłaś, że jestem hipokrytką? Proszę cię do nikogo bym się tak nie odniosła gdybym nie znała tej osoby. Te komentarze były od osoby mi bardzo bliskiej, więc to nic złego. ;).
OdpowiedzUsuńJednak nie ukazuje to Ciebie w dobrym świetle.
UsuńGloomy, jestem z cb dumna. Długość i jakość twojej oceny daje razem, jak to mówi moja nauczycielka, cud, miód i orzeszki ^^
OdpowiedzUsuńNie chciało mi się wypisywać błędów, więc mam tylko jeden. Później może to nadrobię. Gdy tylko Pan Wena spłynie na me zacne oblicze.
"Nie umiesz pisać wypowiedzi dorosłych bohaterów – widać, że lepiej czujesz się tworząc wypowiedzi młodszych bohaterów." - powtórzenie.
Jak wam minął Dzień Kobiet? :)
Oj, czuję się dowartościowana :))
UsuńDziękuję, jutro poprawię.
Od siebie dodam, że widziałam "twojej" z małej litery, ale niestety jestem ślepa i nie przytoczę Ci teraz tego zdania.
UsuńJa zawsze piszę "twojej, twoja, twoje" z małej litery. Nie wiem czemu, ale jakiś taki nawyk. Zawsze wydawało mi się, że to jest poprawne.
Usuń