niedziela, 17 lutego 2013

|0016| Odmowa: seliandina-milosc-silniejsza-niz-krew.blog.onet.pl

Odmawiam oceny seliandina-milosc-silniejsza-niz-krew, ponieważ nie oceniam prowokacji.

___
Za ocenę się wezmę jak dostanę odzew od autorów. Pododawałam daty zgłoszeń w kolejce i jakieś cuda powychodziły. Nie mam pojęcia jak uzupełniałam kolejkę, że części blogów tam nie było...

|0015| Odmowa: owocova.blogspot.com

Przykro mi, ale nie oceniam tego typu blogów (moda, poradniki). Poza tym w zgłoszeniu nie zostało podane hasło.

piątek, 15 lutego 2013

|0023| yaoi-abunai.blogspot.com

Blog: yaoi-abunai
Autorka: abunai niku
Oceniająca: Akira



1. Pierwsze wrażenie
Yaoi abunai. Lubię yaoi, jeśli jest dobrze przedstawione oczywiście, pozytywnie jestem więc do opowiadania nastawiona. „Abunai”, jak sądzę, odnosi się do „niebezpieczeństwa”. Adres chwytliwy i łatwy do zapamiętania.
Na belce jakże znany cytat Coelho. Do opowiadania się w pewnym stopniu odnosi, więc zastrzeżeń nie mam.
Moje odczucia? Z chęcią poczytam yaoi, do czego skłania mnie adres bloga, jednakże belka mówi mi, że to nie będzie głębokie przeżycie. Mam więc mieszane uczucia.

4/5

2. Grafika
Nagłówek prosty, nawiązujący do tematyki opowiadania. Nie zachwyca swoim wyglądem , ale i jakoś zbytnio nie odstrasza, ot, taki zwyczajny, niczym się niewyróżniający.
Czcionka jest czytelna, z pewnym wyjątkiem: gdy tekst nachodzi na rewolwery, wtedy to trochę czytanie utrudnia.
Tło wewnętrzne jest w porządku, a jedynie zewnętrzne psuje nieco całość. Rozumiem, że skoro w obecnych odcinkach mamy mafię, to i broń palna musi się pojawić, ale dlaczego w tle zewnętrznym, której prawie nie widać, która przeszkadza w czytaniu i która w ogóle nie pasuje? Masz nagłówek, więc po kiego pchać na bloga coś więcej, co niszczy cały efekt prostoty? Proponuję jednolity kolor tła, ale zrobisz, jak będziesz uważała za słuszne.
Mnie osobiście lekko irytuje duża liczba rozdziałów na stronie głównej, ale poza tym z estetyką wszystko dobrze. Ach, jeszcze jedno: nie ma akapitów.

8/15

3. Treść
Fabuła:
Przeniosłaś historię we współczesne realia, a z fanfikami anime to dość ryzykowny krok. Zaczepiłaś w dodatku o prostytucję i nieszczęśliwą, trudną miłość. By dobrze to wszystko napisać, trzeba się naprawdę mocno postarać i przyłożyć do pracy. Pomysł nie jest zły, mnie osobiście taka koncepcja ciekawi, jednakże treść wszystko niszczy. Zapraszam do czytania.
Mamy osiemnaście rozdziałów, a zdążyliśmy poznać wszystkich pracowników burdelu, historię Itachiego, odnaleźć Sasuke, przeżyć porwanie starszego brata, rozwój uczucia między Itachim a Painem, jego próbę samobójczą, dowiedzieliśmy się też o mafii, zobaczyliśmy przemianę Itachiego i drugie porwanie z ostatnich rozdziałów oraz czytaliśmy o innych mniej lub bardziej ciekawych wątkach i sytuacjach – nie wszystko dokładnie w tej kolejności. Dzieje się dużo, na nudę nie można więc narzekać. Starasz się nie lecieć z akcją ani za wolno, ani za szybko. Niekiedy jednak powinnaś dłużej zostać przy danym wydarzeniu, by pokazać jego znaczenie, istotę. Weźmy za przykład sytuację, gdy ludzie Naruto porywają Itachiego: mieliśmy lichą wymianę zdań, a potem nagle Uchiha pojawia się pobity przed burdelem. Nie wiemy, co naprawdę się stało. Pozbawiłaś czytelników ciekawego wydarzenia na rzecz bezsensownych rozmów, które toczyły się po jego powrocie. Porwanie przez mafię, pobicie jest odskocznią od tych ciągłych łez Itachiego, lamentów, żalów czy głupich zachowań innych bohaterów. Ciężko by było napisać chociaż kilkanaście zdań o tym, co się tam stało? Nie sądzę. Nie poświęciłaś również dużo czasu przemianie Itachiego, o czym szerzej powiem w podpunkcie niżej, co było naprawdę istotnym i ważnym wydarzeniem w historii. Jedyne co dokładnie pokazujesz i często do tego wracasz, to stosunki seksualne Itachiego i Paina. I błędnym przekonaniem jest to, że wszyscy czekają na ekscytujący seks i dokładny opis tego zdarzenia. O tym jednak poczytasz niżej.
                Głównym wątkiem jest niewątpliwie znajomość Itachiego i Paina i rozwój uczucia. Poświęcasz mu najwięcej uwagi, wytrwale starasz się zmieniać coś w ich zachowaniu, sposobie bycia, by zbliżyć panów do siebie. Czasami zdarza Ci się mącić: stała obojętność Paina przeradza się w nagłą czułość i pożądanie, by po chwili ponownie została zastąpiona nienawiścią, brakiem szacunku czy jakichkolwiek ciepłych uczuć w stosunku do Itachiego. Charaktery szerzej przedstawię przy omawianiu bohaterów, chciałam tylko zwrócić uwagę na brak wyraźnie zaznaczonych przyczyn takich zachowań, które prowadzą w pewien sposób do ukształtowania dalszej akcji. W wątku tym skupiasz się przede wszystkim na cielesnych doznaniach, które opisujesz bardzo skrupulatnie, oraz na psychice Itachiego. Zastanawia mnie fakt, dlaczego nie piszesz, co dzieje się w głowie Paina, co myśli, czuje. Prowadzisz narrację trzecioosobową, ale nie urozmaicasz wydarzeń pisząc z jego perspektywy.
                Prawie zupełnie ominęłaś wątek znajomości Itachiego i Sasuke, co wydaje się być dziwne, zważając na fakt, że są braćmi. Każdy z nich myślał, że ten drugi nie żyje, odnaleźli się, a Ty zostawiłaś to daleko za sobą. Jest to ważny wątek poboczny, kształtuje dalszą historię, Itachiego, więc nie rozumiem, dlaczego nie poświęciłaś im więcej czasu. Napisałaś w którymś rozdziale, że się zaprzyjaźnili, ale tego nie pokazałaś. Uznałaś za nieistotne jedną z najważniejszych sytuacji w opowiadaniu, co nie powinno się zdarzyć.
                Tłem dla miłosnego życia Itachiego, relacji z bratem jest życie prostytutki. Ach, ale co to za życie: mężczyźni ubierają się jak kobiety, zachowują jak… w sumie nie wiem, jak to nazwać, ale nie jest to ani męskie, ani dojrzałe zachowanie, czują się w burdelu bardzo dobrze i żyją sobie szczęśliwie wszyscy razem. Nie wydaje Ci się to mało realistyczne? Naciągane? Skupiasz się jedynie na Itachim, więc nie wiemy, co myśli o tym wszystkim reszta, ale sądząc po ich zachowaniu, podoba im się takie życie. Dziwi mnie też to, że nie pokazałaś żadnej sytuacji związanej z klientem danej postaci. Nie mówię tu o pokazywaniu stosunku seksualnego, bo tego jest i tak dość, ale po prostu co się wtedy dzieje, co się kształtuje w umyśle danego bohatera i jak czują się już po wszystkim.
                Podsumowując, dzieje się dużo, trzymasz miarowe tempo akcji, ale omijasz pokazywanie rozwinięć danych (i istotnych) wątków, co na dobro fabuły się nie przekłada. Mnie osobiście niezbyt ona zainteresowała. Jest zdecydowanie za mało akcji, ciekawych wydarzeń, a więcej płaczu i rozżalenia Itachiego. W dodatku nie odpowiada mi wizerunek prostytucji w Twoim opowiadaniu, ale każdy ma własne wyobrażenie i zdanie na ten temat, prawda?

Bohaterowie:
                Gdy tak czytałam opowiadanie, przede mną zaczął się układać obraz męskiej Mary Sue pod względem wyglądu i o bardzo dużym mniemaniu o sobie. Najpiękniejszy, najbardziej pożądany, najbardziej oczytany, szef jest nim zainteresowany i tak dalej. Strasznie go wyidealizowałaś. Gdyby nie jego cierpienia z powodu nieszczęśliwej miłości, można by rzec, że jest i idealny, i ma fantastyczne życie. Strasznie to mdłe. Itachi jest typowym uke (dla niewiedzących o co chodzi: oznacza stronę podporządkowaną; bohater jest trochę dziewczęcy, z czym wiąże się jednak nie tyle jego wygląd zewnętrzny, ale cechy osobowości, jak wrażliwość, czułość, delikatność, chęć okazywania uczuć partnerowi w każdej sytuacji). Uchiha takie cechy posiada. Poprzez swój styl upodabnia się jednak do kobiety, co jest trochę dziwne. Zobaczmy, co lubi najbardziej:
                – czarne, satynowe bokserki obszyte koronką,
                – czarne, skórzane spodnie i siateczkową bluzkę,
                – włoskie buty na koturnie. Pasowały do jego obcisłych skórzanych spodni, siateczkowej bluzki i ramoneski,
                – Na biodrach miał krótkie, aż za krótkie, skórzane spodenki, które przyjemnie opinały się w "TYCH" strefach. […] włożył kamizelkę z tego samego materiału. Aby nadać sobie jeszcze większej drapieżności, rozpiął ją do połowy. […] Całość stroju dopełniały czarne, długie mankiety, opaski na ramiona, buty z czubem oraz czapka i okulary.
                – długą krwiście czerwoną sukienkę, całą pokrytą piórkami w tym samym kolorze,
                – Najcudowniejsza para piętnastocentymetrowych szpilek, jakie kiedykolwiek widział! Miały delikatny migdałowy nosek i choć skórzane, sprawiały wrażenie satynowych, bardzo delikatnych i miękkich w dotyku.
                Śmiało mogę powiedzieć, że to jest dziwne. Zrobiłaś z Itachiego homoseksualnego transwestytę, który się prostytuuje. Taki obraz postaci zdecydowanie nie jest pozytywny. Dodając do tego jego zachowanie: ciągły płacz, smutek, melancholia, namolność w stosunku do Paina, wychodzi nam niezwykle irytujący bohater, o którym ciężko jest czytać. Za daleko posunęłaś się z jego kreacją, nie do końca to chyba przemyślałaś. Nagle Itachi się jednak zmienia. W jednej chwili staje się innym człowiekiem. O ile nagłą zmianę stylu da się jakoś zaakceptować, o tyle zachowania już nie. Skąd ona się wzięła? Co było przyczyną? Nie wiemy nic. A zamiana od tak sobie nie jest udanym zabiegiem w kreowaniu bohaterów. Zmiana zdecydowanie wyszła na plus, powinnaś jednak czytelnika i postać wcześniej na to przygotować, pomału wprowadzać nowe cechy Itachiego. 
                Podobna sytuacja jest z Deidarą, tylko że on nosi fikuśny różowy top z cekinami układającymi się w napis "art is a BANG!", a na swoje krągłe pośladki włożył czarne leginsy, doskonale uwydatniające wszystko, co trzeba. Do tego wszystkiego założył buty na koturnie - liliowe z masywnym przodem, który zdobiły ćwieki. U niego jednak najbardziej irytujące są wypowiedzi (przykłady przy omawianiu dialogów) i dziecinne zachowanie.
                Bohaterowie pod względem wyglądu są dokładnie opisani, niektórym przypisujesz nawet kilka wersji prezencji (więcej przy omawianiu stylu). Jeżeli chodzi o charakter, to jest różnie. Itachiego pokazałaś bardzo dokładnie, Painowi nie poświęciłaś zbyt dużo uwagi (chodzi mi tu o myśli, uczucia, cele, priorytety i tym podobne), a przecież jest jednym z głównych bohaterów. Reszta prostytutek żyje sobie szczęśliwie w burdelu i nie zawracasz sobie nimi zbytnio głowy. Ten punkt prawie całkowicie zawaliłaś.

Świat przedstawiony:
Odgadnąć, w jakim państwie dzieje się akcja Twojego opowiadania to nie lada wyzwanie. Dużo nad tym myślałam i do pewnych wniosków doszłam. Pokażę Ci teraz, jak to wszystko przebiegało i dlaczego całość jest ze sobą sprzeczna.
Na początku sądziłam, że skoro to fanfik Naruto, to rzecz dzieje się w Japonii. W tym przekonaniu utrzymywały mnie japońskie imiona i nazwiska, japońskie zwroty grzecznościowe (-chan i -senpai). Kilka spraw mi jednak nie pasowało: prostytucja w Japonii została zakazana w 1956 roku. Wiele klubów do dziś oferuje więc przede wszystkim szereg usług związanych z kontaktami seksualnymi, które wykluczają odbywanie stosunków. W Twoim opowiadaniu ludzie kojarzą, że „Akatsuki” to dom publiczny, więc Japonia powoli odpadała. Dziwił mnie też fakt, że Itachi jada w fast foodach, a Deidara gotował rosół (narodowa potrawa polska!) a nie na przykład ramen czy sushi. Jednakże dopiero zdanie: Czarnooki zawsze wiedział, że Pain interesuje się Japonią, ale nie miał pojęcia, że miał japońskie korzenie pokazało, że to nie w Kraju Kwitnącej Wiśni się całość dzieje. Więc gdzie? W pewnym rozdziale wspomniałaś o żółtej taksówce, co od razu naprowadza na Stany Zjednoczone (w Indiach też są żółte, ale to raczej nie o ten kraj Ci chodziło). Dodając fast foody i styl ubierania naszych prostytutek, można przypuszczać, że akcja toczy się jednak w USA, ale nie pasują do tego te typowo nieamerykańskie imiona. W dodatku w Ameryce prostytucja jest nielegalna (z wyjątkiem niektórych wiejskich hrabstw w stanie Nevada) i ścigana z mocy prawa, więc raczej „Akatsuki” by nie stało przy głównej ulicy i nie oznajmiało, czym naprawdę jest. Przez chwilę myślałam, dodając do siebie rosół, maturę, dzika, że chciałaś umieścić historię w polskich realiach, ale szybko odrzuciłam tę myśl. Nie wiem, co z tym wszystkim zrobić, więc na potrzeby tej oceny zostańmy przy Stanach, dobrze?
Jedyny opis świata przedstawionego, który trafił się w osiemnastu (!) rozdziałach, to opis pewnej części miasta: Dość szybko trafił do najuboższej części miasta. Ulice były brudne, zaśmiecone, okna w domach nieumyte, niektóre nawet powybijane. Pod klatkami codziennie można było spotkać tych samych żebrzących ludzi, ławki stale zajęte przez okolicznych meneli popijających piwo lub jakieś mocniejsze trunki, nie zachęcały nawet do postawienia na nich torby z zakupami. Nie jest to może wybitne dzieło, ale wyróżnia się w całości Twojego tekstu. Dlaczego nie ma takich fragmentów więcej? Od razu wszystko wyglądałoby inaczej – zgadza się, po prostu by wyglądało, bo teraz nic nie widać.
Co można zauważyć w kreacji świata? Zupełny brak klimatu. Po prostu nic nie ma. Założyłyśmy, że rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych – super, prawda? Gdzie są żółte taksówki? Zgadza się, w Nowym Jorku. Jak tam jest? Skąd mamy wiedzieć? Nawet jeśli nie jest to NY, może to inne miasto, inny kraj, inny kontynent, ale zasada jest ta sama – musi być klimat. Co się na niego składa? Poznajemy świat, który bohater dotyka, który widzi, co się dzieje wokół, który czuje, co unosi się w powietrzu, który słyszy dochodzące zewsząd dźwięki. Jeśli nie byłaś akurat w danym miejscu, a tam umieściłaś akcję, to może nie być łatwo to wszystko napisać, ale zawsze można poczytać o danym mieście/państwie, obejrzeć zdjęcia/filmy. Problem jest wtedy, gdy się nie chce tego robić. Lepiej jest osadzić bohaterów gdzieś w przestrzeni, zająć się akcją i nie przejmować czymś tak błahym jak świat przedstawiony.

Opisy:
Kilka zapadło mi w pamięć, jednak pozytywnego wrażenia nie zrobiły. Niektóre są bardziej obrazowe (sceny erotyczne), inne mniej lub w ogóle. Zazwyczaj skupiasz się na tym, co chcesz przekazać, a nie jak i przez to mamy pozbawione emocji skupiska kilku(nastu) zdań. Opisy tracą na efektywności, całość nie ma ani ładu, ani składu.
Zacznijmy od czegoś, co opisujesz z dokładnością. Będzie to raczej długi i obrazowy fragment. Pain podniósł się na łokciach i zbliżył do nagiego torsu czarnookiego. Poczuł jak gorące usta całują go od jednego sutka do drugiego, czasami schodząc na wysokość pępka i zanurzając w nim język. Przy każdym zetknięciu tych teraz niezwykle zmysłowych warg, odczuwał przeszywające dreszcze podniecenia kumulujące się w lędźwiach. Trzy palce nadal delikatnie go rozciągały, doprowadzając kruczowłosego niemal na skraj rokoszy. I wtedy stało się coś niezwykłego. Poczuł jak coś ciepłego i wilgotnego obejmuje jego członka. Pierwszy raz doznał takiego uczucia, ale było mu tak dobrze, że tylko wydał z siebie przeciągły jęk rozkoszy. Spojrzał w dół, dopiero po chwili dotarło do niego co się dzieje. Zobaczył jak głowa Paina powoli i w miarę regularnie porusza się w górę i w dół, towarzyszyło temu to niesamowite uczucie zagłębiania się w czymś. Rudy delikatnymi liźnięciami pieścił nabrzmiałego jego penisa, raz po raz wsuwając go całego w usta. Czarnowłosy mimowolnie zaczął poruszać biodrami, jęcząc z rozkoszy. Jeszcze nigdy nikt nie pieścił go ustami. […] Itachi czuł, że jeszcze tylko sekundy i dojdzie. […] I dokładnie w tym momencie język Paina wsunął się w małą dziurkę na końcu główki penisa. To zadziałało jak zapalnik i Itachi wybuchł. I to niemal dosłownie. Po jego ciele rozlał się ogień rozkoszy a sperma wytrysnęła wprost w usta fioletowookiego. Takiej rozkoszy nie doznał jeszcze nigdy w życiu, a przeżył już wiele. To było tak niesamowite, że jego ciało trzęsło się z podniecenia jeszcze przez kilka minut. W tym czasie rudy podniósł głowę i patrząc mu w oczy, połknął cała spermę i oblizał się. Jest yaoi, jest erotyka, to zrozumiałe. Nie uważasz jednak, że zamiast tak dokładnie opisywać sceny stosunku, lepiej dodać przy okazji przeżycia emocjonalne, które towarzyszą Itachiemu bądź Painowi? Albo zostawić cały opis i przeplatać między zdaniami to, co dzieje się w głowach bohaterów (zwłaszcza Itachiego, bo on tutaj jest biorcą)? Opisy w Twoim wykonaniu są zbyt dosłowne, zbyt niesmaczne – jeżeli sceny seksu pojawiają się rzadko, to jest w porządku, ale u Ciebie występują dosyć często i z premedytacją pokazują, co postacie robią, ale mało poświęcają uwagi na to, jak to przeżywają. Seks to nie tylko odczucia fizyczne a zwłaszcza dla zakochanego Itachiego, prawda? Erotyka w sztuce przedstawia seksualność człowieka a nie seksualność fizyczną, co często jest mylone - także u Ciebie.
Opisy uczuć przewijają się przez wszystkie rozdziały i dotyczą głównie Itachiego, jego rozterek, nadziei, strachu, stosunku do Paina, ale żaden nie był na tyle wyjątkowy, zauważalny i nie został mi w pamięci. Występuje tu przede wszystkim jeden motyw. Jest nim wielka rozpacz Itachiego, nieszczęśliwa miłość, ukazujesz wtedy jego wrażliwość, delikatność i nieporadność życiową – zgadza się. Nie wiem, czy tak miał być zamiar, ale prawie ciągłe użalanie się nad sobą, zachwycanie i rozmowa (?) z książkami Coelho, łzy sprawiają, że ma się Itachiego dosyć. Te opisy są przesiąknięte żałością i sztucznością. Jak wspomniałam przy omawianiu bohaterów, Itachi się zmienił zewnętrznie, wewnętrznie trochę też, a czy wspólnie z nimi nie powinna iść emocjonalność? Opisy uczuć powinny odpowiadać charakterowi i poziomie emocjonalnym, dlatego w ostatnich rozdziałach nie powinny być one raczej boleściwe, ale raczej mogłyby ewoluować wraz z nim. Co sądzisz?
Itachi często myśli nad tym, co ubrać i opis tego jest naprawdę komiczny: Uchiha rzucił sukienkę na łóżko i popędził poszukać odpowiednich butów. Po głowie chodziło mu coś zgrabnego, wysokiego i seksownego… Kozaczki? Zatrzymał rękę i wyciągnął lateksową parę obuwia. Były czarne, długie prawie do połowy uda i bardzo błyszczące. Seksowne również, nic nie przylegało tak świetnie jak one, ale… Itachiemu tym razem chyba nie do końca chodziło o taki efekt. Miały zbyt szpiczasty nosek, czarnowłosy koniecznie chciał coś o kształcie migdała! A że coś takiego miał, wiedział na pewno! Poprzewalał wszystko, część wyrzucił na podłogę, a wtedy, w najdalszym kącie szafki, ukazała mu się ta para. Najcudowniejsza para piętnastocentymetrowych szpilek, jakie kiedykolwiek widział! Powiedz mi, jaki normalny facet (nieważne czy hetero- czy homoseksualista) – że tak to kolokwialnie ujmę – jara się damskimi butami w taki sposób? Czy tego zachwytu nie dałoby się opisać jakoś, no nie wiem, bardziej realnie?
Opisy akcji? Nie, raczej nie. Albo w ogóle czegoś nie opisujesz, albo urywasz w przypadkowym momencie i koniec. Gdy Itachi został porwany w sklepie, to to, co działo się z nim później, opisujesz następująco: Po tych słowach odszedł, zostawiając Itachiego sam na sam z Lee i Gaiem. Po chwili padł pierwszy cios. A potem kolejny. Bohater został porwany i pobity, czego autorka nie pokazuje, gdyż woli pisać bezsensowne rozmowy między pracownikami burdelu. Abunai niku, opisy akcji budują napięcie, budzą ciekawość czytelników, dodają do historii smaczku i urozmaicają całość. Powodują, że coś się dzieje, coś istotnego, coś, co z chęcią by się czytało. Liczę na to, że spotkania z Madarą nie zepsujesz w ten sam sposób.

Dialogi:
                Może na początku zaczniemy od małej pochwały. Widać, że starasz się, by Twoi bohaterowie różnili się stylem mówienia (z tym rzadko spotykam się u ocenianych opowiadań, dlatego jestem tym mile zaskoczona). Deidara ze swoim un, Pain z prostymi zdaniami, poleceniami, wulgaryzmami i oschłymi wypowiedziami oraz Itachi i jego melancholijne słowa różnią się na tle innych.  Czasami jednak Pain łagodnieje, a Uchiha jest bardziej agresywny, ale ogólnie nie ma co narzekać.
                Wypowiedzi bohaterów powinny wnosić coś do opowiadania, odzwierciedlać emocje postaci, popychać akcję do przodu. U Ciebie rozmowy zazwyczaj do niczego nie prowadzą, nie ma akcji, napięcia. Niektóre powodują, że chce się wstać i wyjść; przynajmniej w moim przypadku. Zobaczmy kilka przykładów: - Och, Sasori! Bo Itachi nie chce mi kupić jogurciku! A kiedy go poprosiłem, tak się wściekł, że rozbił talerz… Co Pain na to? Będzie zły! Co my zrobimy? To jego wina. Albo ten dialog:
- Cholera, Itachi! – powiedział Deidara i stanął w miejscu, tupiąc nerwowo jedną nogą.
- Tak? – spytał onyksowooki […]
- Nie ignoruj mnie! – zawołał, oburzony. – Mam do ciebie prośbę – powiedział i uśmiech wrócił na jego twarz.
- Czego chcesz? – westchnął Itachi […]
- Mógłbyś przejść się do sklepu? – spytał z szerokim uśmiechem i zatrzepotał swoimi pięknymi, długimi rzęsami. […]
- Po co? – zapytał […]
- Po jogurt, którego ostatnio mi nie kupiłeś! To chyba oczywiste. – Prychnął i założył ręce na piersi, patrząc wyzywająco na swojego kolegę z pracy.
[…]
- Nie.
[…].
- Masz iść po mój jogurcik, rozumiesz?! Chcę go za piętnaście minut widzieć

Błagam Cię, naprawdę nie można było napisać tego w przestępny sposób? Przepraszam bardzo, ale ten dialog jest beznadziejny, pozbawiony realizmu, wyczucia, wszystkiego. Rozumiem, że taki jest Deidara, że zachowuje się jak dziecko, ale bez przesady, niech jego wypowiedzi będą na jakimś poziomie.
                Dialogi nie powalają, nie interesują. Bohaterowie zazwyczaj krzyczą na siebie, krzyk za krzykiem krzykiem poganiany… Dlaczego nie przeprowadzają rozmów w poważnym tonie, kiedy sytuacja tego wymaga? Zamiast tego są albo głupie odzywki, albo mdłe wyznania, albo, ponownie, wrzaski.

Styl:
Pierwsze co wrzuca się w oczy, czytając opowiadanie, to zbytnie wydziwianie, określanie czynności bądź rzeczy. Stosujesz przeróżne porównania i epitety, co sprawia, że czasami nie wiadomo, o co chodzi. Za wszelką cenę starasz się urozmaicić tekst, aż wychodzą z tego naprawdę dziwy. Piękno tkwi w prostocie (może banalne, ale prawdziwe), a jeśli chcesz, by styl stał się bogatszy, eksperymentuj z umiarem i sprawdzaj, jakie pisanie idzie Ci najlepiej. Można mieć niebanalne i zrozumiałe słownictwo, ale także takie, od którego załamują się ręce. Zobaczymy przykłady:
Dłoń Paina była szybka i zwinna jak olimpijski lekkoatleta. (r. 1)
– Zaś druga ręka delikatnie, ale jednak mocno zacisnęła się na różowym guziczku zwanym sutkiem. (r. 1) – nie lepiej by było: mocno zacisnęła się na sutku?
 Ostrożnie stawiał każdy krok, by przypadkiem któryś z zamszowych kapci w kolorze oberżyny, nie zsunął mu się ze stopy. (r. 1) – nie prościej byłoby napisać o ciemnym fiolecie?
Znad rondla unosił się dym, kolorowe przedtem warzywa i różowiutkie mięso były teraz czarne jak piekło, czyli całkiem zwęglone. (r. 2) – wystarczyłoby napisać, że były zwęglone. Poza tym skąd przekonanie, że piekło jest czarne?
Z prędkością Strusia Pędziwiatra, Deidara wstał i wyszedł z restauracji. (r. 2)
Itachi zacisnął pięść i walnął w drzewo, obok którego stanął, wpatrując się w spokojne wody parkowego stawu. Były rtęciowo szare […] (r. 3)
Był naprawdę potężnym mężczyzną o szerokiej klatce piersiowej, rękach jak pnie drzew i dłoniach jak bochny chleba. (r. 4)
– należy też wspomnieć o marmurowych penisach, mięsistych członkach czy kruczoczarnych włosach, ale widać, że w najnowszych rozdziałach jest tego coraz mniej. Nie mówię, że są to błędy, spotkałam się z niektórymi określeniami, ale przy Twoim obecnym stylu takie wydziwianie wychodzi jedynie na gorsze.
Wśród tych porównań i niecodziennych epitetów, można znaleźć kolokwializmy, które bardzo rażą w oczy, gdy tekst jest pisany tak niecodziennym słownictwem. Zobaczmy: rżnął go (r. 1), fikuśny top (r. 2), kumpel zrobił imprezkę (r. 3),  posmyrał (r. 7)
Twoją straszną manierą jest określanie osób poprzez kolor oczu, włosów czy skóry. To bardzo irytujący zabieg, a dla mnie niezrozumiały. Naprawdę nie potrafię tego fenomenu pojąć. Często trafiam na takie coś w opowiadaniach, więc da się to jakoś przeżyć, ale żeby cały czas zmieniać u danego bohatera barwę oczu czy włosów? Pierwszy raz się z takim określaniem spotykam. Zobaczmy, jak to wygląda:
– Itachi jest: onyksowooki (onyks jest biało-czarny, w zależności od odmiany), hematytowooki (hematyt jest stalowoszary, czarny lub ciemnoczerwony), czarnooki, węglowooki (tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana; węgiel jako pierwiastek ma barwę czarną/ciemnoszarą, jeżeli jest grafitem lub fulerenem, albo przezroczystą, jeżeli występuje jako diament; węgiel kopalny ma barwę zależną od gatunku węgla i na przykład: szungit, węgiel brunatny)  i hebanowooki.
– Itachi ma: karminowe usta i malinowe usta.
– Pain jest: fioletowooki, agatowooki (agat ma barwę pasiastą: od białego do szarego, jasnoniebieską, od pomarańczowego do czerwonego, czarną), ametystowooki, fiołkowooki.
– Pain jest: rudowłosy, ognistowłosy (barwa ognia zależy od temperatury i może być: biała/niebieskawa, pomarańczowa, czerwona), czerwonowłosy, rdzawowłosy.
– Deidara jest: niebieskooki, topazowooki (topaz jest bezbarwny, niebieski, brązowy, pomarańczowy, żółty, zielony, różowy lub malinowy).
Jak widzisz, jeden minerał może mieć wiele barw, a quasi-podobne kolory są zupełnie inne. Trzymaj się jednego określenia i wtedy będzie najlepiej.
Styl jest prosty, nie licząc wspomnianych wyżej udziwnień. Nie masz wypracowanego elementu, w pisaniu którego czułabyś się najlepiej, tego nie widać. Potrzebujesz jeszcze sporo warsztatu, ale pierwsze przebłyski stonowania i odnajdywania własnego stylu widać w ostatnich dwóch rozdziałach – jest o wiele lepiej niż w poprzednich, bez przesadnych porównań, epitetów, udziwnień czy kolokwializmów.

15/60

4. Poprawność
Językowa:
Wszystkich błędów z reguły nie wypisuję; tutaj przytoczę tylko te najbardziej rzucające się w oczy.

Słońce chyliło się ku zachodowi, a on siedział na parapecie w swoim małym pokoiku i przyglądał się temu zjawisku z parapetu. (r. 1) – pierwsze zdanie i pierwszy cios. Popraw to straszne powtórzenie.

Blondyn naprawdę kochał rozpierduchę i często zapominał się o tym przy swoich klientach. (r. 2) – albo „często zapominał się przy swoich klientach”, albo „często zapominał o tym przy swoich klientach”.

Ani jedna, ani druga opcja mu się nie podobały. (r. 2) – nie podobała.

Lubił wczytywać się w książki Coelhy, zapominał wtedy o całym świecie. (r. 3) – Coelho, tego nazwiska się nie odmienia.

Niewielki zegar z kukułką wybił właśnie godzinę 2 w nocy. (r. 3) – godzinę drugą w nocy.

Kruczowłosy nachylił się delikatnie nad niego […] (r. 4) – nad nim.

Co prawda Itachi nie wiedział, kim Madara dokładnie był, ale był przekonany, że śmierć jego rodziny była z nim jakoś związana. Nie, to niemożliwe, żeby Pain też był w to zamieszany, zganił się w myślach. (r. 16) – powtórzenia.

– Ale mogłeś mi jakoś dać znać, że żyjesz! Przez dziesięć lat myślałem, że nie żyjesz! Może zaraz się okaże, że rodzice też jednak gdzieś żyją, co?! – Wyobraź sobie, że przez te dziesięć lat ja też myślałem, że nie żyjesz! – Itachi wybuchł. – Próbowałem cię szukać, ale nie miałem takich możliwości! Nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszyłem widząc cię wtedy, w szpitalu! Jak się dowiedziałem, że żyjesz prawie się popłakałem z radości. – W oczach długowłosego pojawiły się łzy a na ustach delikatny uśmiech. – Mój młodszy brat żyje i ma się dobrze. (r. 18) – straszne powtórzenia.

Zamiast blondyna teraz stanął za nimi ten Kiba z przedtem. (r. 18) – zdanie pozbawione sensu. Nie mogłaś po prostu napisać: „Zamiast blondyna stanął za nimi Kiba”?

Piszesz poprawnie, czasami zdarzy się jakaś literówka (Rudy nigdy nie był aż taki apetyczny […] (r. 2) – apatyczny) lub błąd interpunkcyjny (Chyba wiesz, o co mi chodzi. (r. 1)), ale jest tego naprawdę niewiele.

Logiczna:
Jednym płynnym ruchem zdarł z drobniejszego bruneta jego bieliznę, która poszybowała w tylko jej znanym kierunku. (r. 1) – „drobniejszy” sugeruje porównanie, a w pokoju był tylko jeden brunet. Poprawna forma: „z drobnego bruneta”.

Posadził Itachiego na parapecie i zaraz zaczął się ostro w nim poruszać. (r. 1) – gdzie się znajduje odbyt, każdy wie, więc jakim cudem Pain zdołał wejść w Uchihę, gdy ten siedział na parapecie?

Itachi westchnął głośno, mimo że obaj pracowali w burdelu, niesamowicie się kochali. […] Mimo wszystko darzył go sympatią, ba!, może i nawet miłością. Dosyć specyficzną, ale jednak miłością. (r. 2) – najpierw wspominasz, że Deidara i Sasori się kochają, potem stwierdzasz, że jest to sympatia, może miłość. Zdecyduj się.

Wstał z łóżka i podszedł do swojej torby, w której znajdował się jego nowy zakup – książka. (r. 3) – wcześniej pisałaś, że Schował ją za pazuchę, tuż pod miejscem, w którym rzekomo znajdowało się serce […], więc jakim cudem znalazła się nagle w torbie?

Itachi rzucił się na łóżko, a alabastrowe poduszeczki, jakie były na nim poukładane, aż podskoczyły. […] Jedna samotna łza znalazła jednak drogę do wyjścia i spłynęła po porcelanowym policzku aż na amarantowe poduszki. (r. 3) – alabaster i amarant to dwa różne kolory.

Może poszedłby do jakiejś szkoły, napisał maturę […] (r. 3) – w Stanach nie ma matury, jej odpowiednikiem jest zdanie egzaminu SAT bądź ACT. Są to testy sprawdzające umiejętność logicznego rozumowania, matematyki i języka angielskiego.

W tym czasie rudy podniósł głowę i patrząc mu w oczy, połknął cała spermę i oblizał się. […] – Ale zrobimy to po mojemu – Czarnooki nie rozumiał, o co mu chodzi, ale poczuł jak silne ręce chwyciły go i bez żadnego wysiłku obróciły, delikatnie kładąc na łóżku. Rozsunął mu nogi i poślinionymi palcami znów zaczął rozciągać. Podniecony Itachi chwycił swoją i jego męskość w dłonie i zaczął pocierać je o siebie. Z ust Paina wydobył się zduszony jęk, by po chwili zostać już kompletnie stłumionym przez namiętny pocałunek. (r. 6) – na początku Itachi leży na plecach, Pain go obraca, więc leży na brzuchu, wytłumacz mi więc, jak mogło dojść do pocierania i pocałunku? W dodatku kto, będąc w takiej pozycji jak Pain, zdoła obrócić bez żadnego wysiłku dorosłego mężczyznę?

Pocałował go jeszcze raz, długo i niespiesznie, po czym opadł, przygniatając go swoim dobrze zbudowanym, nasyconym ciałem. (r. 6) – nasycone mogą być kwasy tłuszczowe, ale nie ciało.

Tuż przy wejściu do szpitala (dojście zajęło im jakieś pięć minut, bo Itachi nagle odkrył w sobie niesłychane umiejętności chodziarskie i kondycję godną samego Korzeniowskiego) […] (r. 11) – jako że uzgodniłyśmy, iż rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych, to nie lepiej przywołać tu amerykańskiego chodziarza, na przykład Curta Clausena, a nie posiłkować się polskim?

I w tym samym momencie poczuł jak członek Yahiko sięga jego prostaty. Zacisnął zęby, a w ustach rozniósł się metaliczny smak krwi. - Ahhh… - jęknął rudowłosy, gdy delikatne dłonie owinęły się wokół jego, dotychczas pozostawionego samemu sobie, członka. Dłoń poruszała się szybko i zmysłowo, dając Yahiko dokładnie to, czego pragnął. (r. 14) – skoro członek Yahiko sięgał prostaty Itachiego, to nie mógł być pozostawiony samy sobie.          
                                                  
Czuł, jak do oczu znów cisną mu się mokre, krystaliczne łzy. (r. 15) – a miałaś kiedyś do czynienia z suchymi łzami?       
                                                                                                            
W tych rejonach często polują na dziki. (r. 17) – w Ameryce dziki nie występują.

Samochód ruszył z piskiem opon, zawracając i nieprzepisowo oraz niekulturalnie wpychając się między czarnego Seata […] (r. 17) – według mojej wiedzy Seatów nie sprzedaje się w Stanach, a możliwość, że ktoś z Amerykanów sprowadził sobie taki samochód, jest niewielka. Jeżeli w tej kwestii się mylę, przepraszam.     

Jeżeli okaże się, że akcja nie dzieje się w USA, to proszę nie brać pod uwagę błędów dotyczących dzika, matury, Korzeniowskiego i Seata.

12/20

5. Ramki
Jeśli chodzi o poprawność:
Jeśli ktoś chce być informowany o najnowszych notkach lub zwyczajnie się ze mną skontaktować lub porozmawiać, proszę o kontakt (…) (O mnie)
Itachi Uchiha - nie maił (miał) łatwego życia. (Bohaterowie)
Pain - szef burdelu "Akatsuki", w którym pracuje Itachi. (Bohaterowie)
Ramki są uporządkowane, nic nie przeszkadza w czytaniu, więc jest dobrze.
Jeden link tylko nie działa, a część opowiadań jest zakończona lub porzucona.

3/5

6. Statystyki
W początkowych rozdziałach masz dużo komentarzy, z czego część to po prostu SPAM lub masa powiadomień o nowych rozdziałach/ocenie Twojego bloga. Z niektórymi czytelnikami prowadzisz dyskusje pod rozdziałami, a z innymi już nie. Jak to jest? Nie powinno się rozmawiać z każdym, kto wyraził opinię na temat opowiadania?

3/5

7. Inne
Zero.

0/5

8. Podsumowanie
Zdobyłaś 45 punktów na 115 możliwych, co daje ocenę dostateczną.
                Abunai niku, namęczyłam się, pisząc tę ocenę i dlatego mam nadzieję, że w jakikolwiek sposób Ci ona pomoże. Najważniejsze jest to, by się nie poddawać i dalej pisać, dalej ćwiczyć, a kiedyś będzie naprawdę dobrze.
                Jeżeli któreś słowa Cię uraziły, to za formę przekazu przepraszam. Czasami byłam kłębkiem nerwów i możliwe, że gdzieniegdzie się to zauważy.
                Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i pozdrawiam serdecznie.

***
Ach, ocena miała być skończona w poniedziałek/wtorek, a my mamy początek piątku. Zabieram się teraz za pewien zbiór opowiadań i spodziewajcie się mnie z powrotem pod koniec przyszłego tygodnia. :)

środa, 13 lutego 2013

|0022| serce-samobojcy.blogspot.com

Brunette siedzi wygodnie na obrotowym fotelu, zajadając ciacho i dopiero po chwili coś w nią uderza. Dostała pierwsze zlecenie. Radości nie ma końca, a pogłębia się ona po wejściu na bloga, którego ma ocenić. Cud, miód i orzechy ziemne. Uwielbiam takie klimaty i taki wygląd. Zaczyna się bosko, a Stażystka, z ogromnym uśmiechem na twarzy bierze się za bloga. Nawet ciacho się cieszy. ; D Jejuu, jakie emocje! 
Ocena bloga: serce-samobójcy
Autor: Vreles

Oceniająca: Brunette

1. Pierwsze wrażenie. 

Serce samobójcy, co jak co, adres mówi mi dużo. Sądziłam, że będzie to coś o człowieku po śmierci, co czuje, jak tam jest, lub coś w tym stylu... Z tego co doczytałam, będzie to opowiadanie obyczajowe. Lubię takie. Książki, które wypożyczam najczęściej, oczywiście poza fantasy (to jest mój number ONE), to właśnie obyczajówki. Adres jest przemyślany, oryginalny i interesujący, dla niego samego zostałabym na blogu nie patrząc na nic innego.
"Przekleństwo na "s"? - Samotność", belka mówi szczerą prawdę. Człowiek, który nie czuje  bliskości drugiej osoby staje się zamknięty w sobie, apatyczny, lub tak jak w Twoim opowiadaniu doprowadza to do samookaleczeń i braniu dużej ilości leków. Takie osoby niszczą sobie życie, świadomie albo nie, ale niszczą. 
Ogólne wrażenie jest bardzo, ale to bardzo dobre.
(przepraszam za to, że napisałam, iż nie ma belki, ale mi się ona nie wyświetliła. Dziękuję Ravelle za wysłanie mi jej na mail.)
(5/5)
2. Grafika.
Nagłówka niema. A już myślałam, że będę mieć co ocenić. A tu lipka, a raczej wierzba, i to płacząca! Chociaż, w sumie, można by wziąć za nagłówek dziewczynę. Jest piękny, naprawdę! Tyle, że jak on się łączy z opowiadaniem? Ona nie ma żadnego związku z samookaleczeniem albo ja go nie widzę. 
Kolory są stonowane, widzę dużo szarości Skoro będzie to opowiadanie o samobójcy, to właśnie taka kolorystyka powinna się pojawić. Wprowadza ponury nastrój, który towarzyszy życiu osób z problemami.
Czcionka nie razi i nie przeszkadza w czytaniu. 
Na blogu jest estetycznie, miło i przyjemnie, jeżeli można tak powiedzieć o blogu obyczajowym, który obraca się w temacie okaleczeń. 
Dopasowanie do tematyki to już inna historia, nie wiem jakim cudem ta dziewczyna łączy się z opowiadaniem, nie ma z nim ani jednej cechy wspólnej, a jedyne co się w fabułę wpasowuje to szarość.
(9/15)
3. Treść.
Bohaterowie: 
Jako pierwszą poznajemy Lidię Molińską (małe pytanko, skąd wzięło się to Różyk w pierwszym rozdziale?), główną bohaterkę, która w chwili poznania trwa w depresyjnym nastroju. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię się w nią wczuć. Wprowadzasz mnie w jej psychikę jednym mocnym ciosem. Od razu poznajemy jej najskrytszy sekret. 
Nagle poznaje Dominika Gąsiorka i odnawia znajomość z Moniką Seńko. Oboje wprowadzają w jej życie coś nowego, są dobrymi kolegami i w pewnym sensie pomagają Lidii wyjść z problemów. Postacie wykreowane ciekawie i fascynująco, matka głównej bohaterki ujawnia się w tekście kilka razy, ale jest to rozmowa na kilka linijek i naraz wracasz do życia Lidii. 
Postacie wprowadzasz albo bardzo wolno, albo bardzo szybko. Aby poznać Lidię wystarczy przeczytać dwa rozdziały, a żeby poznać jej matkę nie wystarczy nawet te sześć. No, ale nie będę tu nad tym rozpaczać, bo sama robię podobnie. 
Dominik jest osobą dość trudną. Raz zamknięty w sobie, a innym razem ekstrawertyczny, że ho ho. 
Fabuła.
Napisałaś, że to obyczajówka. Prawda, z tego co wiem, to obyczajówka opowiada o normalnym życiu, bez żadnych specjalnych efektów, magii i tym podobnych rzeczy...
Opowiadanie kręci się wokół dziewczyny, której, nałogiem wręcz stało się cięcie i branie dużej ilości tabletek. Nagle poznaje chłopaka i nawiązuje kontakt z dawną znajomą, a jej życie się zmienia. 
W tym samym momencie ukazujesz jeszcze problemy Moniki  i Dominika, którzy stracili bliską osobę, ale nie pomijasz Lidii. Wszystkie te postacie łączy miasto, w którym mieszkają i sytuacja w jakiej się znaleźli.
Główna bohaterka czuje się osamotniona i ignorowana przez matkę, więc okalecza swoje ciało i bierze tabletki, aby wygłuszyć myśli. Wreszcie, za namową matki, wychodzi z domu do Moniki, od wtedy pomiędzy dziewczynami zaczyna się formować więź. Dziewczyna namawia ją na spotkanie z chłopakiem, który zagadał do niej na czacie. Zaczynają się spotykać, a Lidia odstawia tabletki. Dominik namawia ją na jazdę samochodem.  W międzyczasie odwiedza grób matki Moniki razem z samą Moniką. Pewnego dnia dziewczyna dostaje list od dawnej przyjaciółki, lecz  podchodzi do niego egoistycznie. Podczas przejażdżki z chłopakiem dowiaduje się, że kilka lat wcześniej stracił brata.
Opowiadanie jest przemyślane i pisane według ściśle ustalonego planu działania. Sytuacje idą swoim tempem, niczego nie przyśpieszasz ani nie opóźniasz. 
Wszystkie wątki są spójne, lecz Twoje opowiadanie wcale nie jest oryginalne. Wiele osób  pisało już o samookaleczeniach.  U Ciebie jednak styl pisania i sposób w jaki przekazujesz zawikłania życia wszystkich występujących osób, nie jest "jednym z wielu". Twój styl jest inny, ciekawszy. 
Żałuję jednego, że opisów miejsc jest tak mało. Prawie w ogóle. Najwięcej jest ich o emocjach i osobach, a dopiero na szarym końcu otoczenie. 
Chociaż fabuła powstała jako "jedna z wielu", dzięki Tobie stała się "jedyna w swoim rodzaju". 
Rozdziały są w miarę długie, idealne. 
Styl i zasób słownictwa. 
Jak już mówiłam, styl masz świetny. Wciągasz w ciekawą historię pisząc tak, jakbyś potrafiła zobaczyć w człowieku to co chce przeczytać. Idzie Ci wspaniale, zakochałam się w opowiadaniu po prologu i nie zamierzam rezygnować z jego czytania. 
Zasób słów masz duży, ale nie ogromny. Występują powtórzenia itp. Ale mimo to, tekst pozostaje spójny i fascynujący. 
Zaciekawienie czytelnika.
Zajmująca historia. Wciągająca, a wierz mi bardzo trudno mnie zaciekawić. Dzięki Twojemu stylowi i wybranej tematyce, blog wydaje się inny niż wszystkie. A to mi się podoba. Nic w tekście nie razi milionem szczegółów, niepotrzebnych opisów, lub po prostu zapchajdziur.  
Oryginalność.
Jak już pisałam, historia nie jest oryginalna. Wiele osób pisało już o samookaleczeniach i tym podobnych. 
(39/60)



4.Poprawność.

[...]jednak od ciała oczekiwała idealnego posłuchu, jednak nigdy nie została wysłuchana.- powtórzenie. od ciała, oczekiwała więc idealnego posłuchu, jednak nigdy nie została wysłuchana.(Rozdział 1)
[...]nieistotn-nieistotne
[...]Nagle poderwała się i przeturlała po łóżku- jak można się poderwać i przeturlać jednocześnie? (Rozdział 1)
[...]płaczącej i leżącej na łóżku Lidii i przytuliła się do niej.- płaczącej, leżącej na łóżku Lidii i przytuliła się do niej (Rozdział 2)
[...]niosąc z sobą- niosąc ze sobą (Rozdział 2)
[...]nie piękny, nie ciekawy- niepiękny, nieciekawy
[...]Dominik Gąsiorek był młodym, osiemnastoletnim- nie wiem czemu, ale nie pasuje mi tu to młody i osiemnastoletni. Wystarczyłoby jedno określenie z tych dwóch wyrazów. (Rozdział 3)
[...]nie zbyt- niezbyt (Rozdział 3)
[...] z złości- ze złości (Rozdział 4)
[...]-Nigdy mówisz, że się nic nie dzieje- Zawsze mówisz, że nic się nie dzieje (Rozdział 4)
[...] dopytywać się. Dziwnie się czuła- dopytywać. Dziwnie się czuła (Rozdział 4)
[...]odtworzyła się- otworzyła się
[...]nieokreślona- nieokreśloną(Rozdział 5)
[...]spojrzał się pannie Molińskiej w oczy i lekko uśmiechną - spojrzał pannie Molińskiej w oczy i lekko się uśmiechnął
Reszta błędów to :
-zjadanie liter,
-powtórzenia.
Nic więcej nie znalazłam.
(14/20)

    5. Ramki.
    W "Zaprzyjaźnionych" pojawia się błąd. W sumie małego kalibru albo czegoś nie rozumiem. Podobno szukasz bety, a przy linku do bloga pojawia się "najukochańsza przyjaciółka i beta".
    Reszta jest w porządku, nie ma żadnych błędów, linki się otwierają. 
    Są estetyczne, a ramka "Panna Vreles", obudziła we mnie dawno uśpione uczucia. 
    (5/5)
      6. Statystyki. 
      SPAM'u sztuk dwie. Specjalnie policzyłam, żeby nie było. Na Twoim miejscu usunęłabym to, i to jak najszybciej. No bo, po co ma Ci to zaśmiecać? 
      Reszta SPAM'u jest tam, gdzie powinna. 
       A Twoje konwersacje z ludźmi, są  na poziomie 0. Na sześć rozdziałów, naliczyłam trzy odpowiedzi i to najczęściej pod komentarzami, w których ktoś wytknął Ci błędy. Tu niestety polecą punkty. 
      (2/5)

      7. Inne 
      Nie dodaję.

      8. Podsumowanie
      Musisz oczywiście poprawić błędy. Rozdziały są w miarę długie, zostają jedynie literówki i tym podobne, które wyliczyłam w punkcie błędów (musiałabyś jeszcze przejrzeć rozdziały, bo człowiek nie Bóg, nie jest wszechwiedzący). Tło radzę zmienić, na jakieś nawiązujące do tematyki, mogę Ci polecić kilka szabloniarni, chyba że sama robisz szablony. 
      Malach-Tow
      Wioska Szablonów
      Elfaba

      Wychodzą Ci 74 pkt, co daje ocenę Dobrą. 
      ps. przepraszam za błędy interpunkcyjne, ale to od zawsze moja pięta Achillesowa. Dziewczyny, nie znęcajcie się nade mną (za bardzo), proszę. 
      Oczywiście, że musicie mi wytknąć błędy, bo wiem, że takowe istnieją, ale same wiecie. 
      To moja pierwsza ocena (w sumie to druga) i boję się Waszych opinii. (szczerość ; D)
      To chyba koniec. 
      Pozdrawiam. 
      ps. Trochę krótko, wiem. Przepraszam, ale się wprawiam. Później będzie lepiej. 

      poniedziałek, 11 lutego 2013

      |0014| Odmowa: trestrale-skrzydla.blog.pl

      Ostatni post pojawił się 30 października - przeterminowanie.

      |0021| it-never-ends-well.mylog.pl

      Ocena bloga: it-never-ends-well
      Autor: Sylville
      Oceniająca: Ravelle

      Rety, ale trema. Chyba jeszcze nigdy nie publikowałam oceny nieszablonowej, więc proszę się nade mną nie znęcać...

      Oho, kolejne fanfiction potterowskie. Ostatnio dużo mi się takich nagromadziło w kolejce.
      Zacznijmy od adresu - it never ends well. W dosłownym tłumaczeniu znaczy tyle, co: to nigdy nie kończy się dobrze. Jak sądzę, odnosi się bezpośrednio do opowiadania oraz jego fabuły i przyznam, że interesuje mnie, o co się właściwie rozchodzi. Adres na plus.
      Jedźmy dalej - belka. Z tego co wiem, na Mylogu jest możliwość wpisania własnego motta, więc zastanawiam się, dlaczego Ty tego nie zrobiłaś. Powtórzenie adresu jest po prostu takie nieciekawe, nieoryginalne. A blog, w szczególności z opowiadaniem, musi się czymś wyróżniać - tudzież belką.
      Patrząc ze strony graficznej - blog jest jakiś taki mroczny, tajemniczy. Chyba za sprawą tego ciemnego szablonu, który mimo wszystko bardzo mi się podoba. Lubię prostotę i umiar, stonowane kolory. U Ciebie to wszystko można znaleźć. Jedyne, co mi nie odpowiada, to fakt, że zdjęcie na dole nagle się urywa i widać brzydką przepaść pomiędzy czarnym a tym granatowo-niebieskim. Można by to jakoś zniwelować, a na pewno będzie wyglądało lepiej. Ach, no i napis na twarzy mężczyzny. Mogłaś go umieścić w innym miejscu, albo najlepiej wcale - w końcu trzeci raz powtarzasz to samo zdanie i zdążyło mnie to już znudzić. Nie wiem na ile szablon jest odzwierciedleniem opowiadania, ale na razie jestem na tak. I oczywiście doceniam to, że grafikę wykonałaś samodzielnie.
      Nie będę się tutaj rozwodzić nad ramkami, bo w sumie masz tylko jedną podstronę. Druga to osobne miejsce zawierające Twój opis. Tak naprawdę wolałabym, by była umieszczona na tym samym blogu, ale nie wiem, jak to jest na Mylogu, więc się nie czepiam. Zastanawia mnie, czemu nie umieściłaś wszystkich linków na podstronie, tylko sterczą tam sobie z boku. W sumie nie wyglądają źle, ale mimo wszystko… Podoba mi się jednak dowcipny opis opowiadania. Nie rozumiem tylko, dlaczego jest zatytułowany Słów kilka o Vernerze, skoro umieszczasz tam również inne informacje, niekoniecznie związane bezpośrednio z głównym bohaterem.
      Na razie jestem zainteresowana tym opowiadaniem, wszystko prezentuje się estetycznie i gdybym była przypadkowym czytelnikiem pewnie zostałabym dłużej, by zapoznać się z treścią.

      Teraz weźmy się za najważniejszą część tego bloga – treść. Na chwilę obecną masz dziewięć rozdziałów.
      Prolog sam w sobie jest bardzo dobrze napisany, może nawet trochę poetycki, a ja bardzo lubię czytać takie rzeczy, bo mogę trochę wytężyć mózg. Tylko, że w niektórych momentach miałam wrażenie, że lejesz wodę, a tekst jest jakiś taki wymuszony. Oczywiście to tylko moje subiektywne odczucia i nie wiem, czy są zgodne z prawdą.
      Opowiadanie, jak wskazują na to tytuły rozdziałów, opiera się na poszukiwaniu piękna, dobra i prawdy. Jak już wspomniałaś w którymś ze swoich tekstów, jest to nawiązanie do Platona. Bardzo spodobała mi się oryginalność tego pomysłu. Poruszasz tutaj sprawy i zagadnienia, które towarzyszą człowiekowi wszędzie, przez całe jego życie, choć nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę. Jeśli o czymś piszesz, to masz o tym pojęcie, a w gruncie rzeczy jest to bardzo ważne (cóż z tego, że zaczniesz tworzyć, a na koniec wyjdzie z tego bełkot?).  Poza tym potrafisz dojrzale podejść do tematów, które poruszasz.
      Opisy na Twoim blogu zajmują dość dużą część opowiadania. Potrafisz świetnie przedstawić uczucia i emocje targające głównym bohaterem i robisz to tak po prostu, bez większego wysiłku. Z pokazaniem nam tego, co go otacza, jest nieco gorzej. Nie wiemy zbyt wiele o tym, jak wyglądają postacie, ani gdzie przebywają. Mam jeszcze zastrzeżenia co do opisów akcji. Wydaje mi się, że są trochę sztywne i nie oddają do końca klimatu, jaki chciałabyś wprowadzić (np: scena z kradzieżą obrazu). Pomijając to jest bardzo dobrze - jeśli bym się uparła, mogłabym nawet nazwać Twoje opisy nieco poetyckimi. Zresztą podobnie jak prolog.
      Dialogi. Tutaj znów muszę Cię pochwalić. Potrafisz przez nie oddać charakter postaci, np: podczas uroczego spotkania Vernera z Greengrassem (swoją drogą – świetne nazwisko) oraz Nottem przy herbatce lub rozmowy z Lettie. To wcale nie jest proste, a wiem to z własnego doświadczenia. Bohaterowie rozmawiają ze sobą, zachowując przy tym swój indywidualizm, dialogi są niewymuszone, sensowne i inteligentne. Tak trzymaj.
      Stworzyłaś dosyć pokaźną liczbę bohaterów. Między innymi Vernera, Ruth, Holly, Lettie oraz Freda. Nie wiem, czy taki był Twój zamiar, ale większość postaci po prostu ginie, że tak powiem, w tłumie. Dobrze wykreowany jest jedynie Verner, o reszcie wiemy mało lub nawet nic. Główny bohater jest typowym bad boyem i lekkoduchem (osobiście uważam go za dupka), choć mam wrażenie, że coś powoli zaczyna się w nim zmieniać (uważaj tylko, by nie wyszło nienaturalnie – niech jego charakter kształtuje się powoli). Zna się na tym, co robi, jest lojalny i sprytny, tchórzliwy i zarozumiały. Kocha piękno i żałuje, że sam nie potrafi wziąć udziału w jego tworzeniu (przynajmniej tym materialnym). Jego wykreowanie mi się podoba. Dalej mamy Ruth, czyli dziewczynę Vernera. Nie wydaje się zbyt inteligentna i choć dobrze wie, w co się wpakowała, za wszelką cenę stara się nie zauważać różnorakich wad swojego chłopaka. Oprócz tego niestety niewiele o niej wiemy… Później mamy byłą dziewczynę głównego bohatera – Holly, jego córkę Lettie oraz Freda – najlepszego przyjaciela. Uważam, że te postacie nie powinny być traktowane tak powierzchownie, szczególnie ten ostatni. W końcu w pewnym sensie są bardzo bliskie Vernerowi. Ogólnie kreacja bohaterów nie jest zła, ale trzeba jeszcze nad nimi popracować, tak, byśmy o każdym mogli powiedzieć wystarczająco dużo.
      Jako, że jest to fanfick, fabuła powinna być oparta na realiach Harry’ego Pottera. I mimo, że tak właśnie jest, w Twoim opowiadaniu bardzo brakuje mi magii. Po prostu jej nie czuję i nie wiem, co z tym fantem zrobić… No, nie ważne. Akcja toczy się swoim własnym rytmem. Znajdziemy wystarczającą ilość wątków – coś się kończy, coś zaczyna. Nie ma sytuacji, że w jednym rozdziale dzieje się wszystko, a w drugim nic. Ładnie potrafisz to wszystko sobie rozplanować.
      Masz świetny styl, naprawdę. Używasz rozbudowanego słownictwa, nie popełniasz dużej ilości błędów i potrafisz zaciekawić. Urozmaicasz rozdziały obrazowymi metaforami i epitetami. W dodatku w tekście jest zawsze nutka poczucia humoru, dzięki której jeszcze lepiej się czyta. Brawo!
      Co do zapisu tekstu – bardzo, ale to bardzo brakuje mi akapitów i sądzę, że gdybyś je wprowadziła, ułatwiłabyś czytelnikom sprawę.

      Oto błędy, które udało mi się wyłapać. Nie wiem, czy wymieniłam wszystkie, ale jestem ślepa, więc proszę o wybaczenie…
      „[…] jego matka robiła coś podobnego, a potem ściskała go za policzki i robiła coś upokarzającego […]” – powtórzenie.
      „[…] tylko po to, żeby zamienić dwa słowa z Borginem lub Burke’em, a potem znikał gdzieś w mugolskiej części Londynu […]” – Burkes’em (zauważyłam, że zawsze tak piszesz, ale nie będę dociekać).
       „[…] zrzucił z siebie kota, co nie spodobało się jego właścicielce, które w mgnieniu oka wyrzuciła ubranie Vernera na klatkę schodową i kazała mu się wynosić.” – która.
      „[…]odpowiedział Greengrass, wlewając parę kropel płynu na herbaty Vernera.” – do herbaty.
      „Mógłby jej wręczy diamenty albo szafiry […]” – wręczyć.

      Pod postami nie wiedzę żadnego SPAMU, jedynie Twoje rozmowy z czytelnikami, w których panuje miła atmosfera. Widzę, że z większością znasz się dosyć dobrze.
      Podsumowując, piszesz bardzo dobrze, Twoje opowiadanie ma potencjał i mam nadzieję, że będzie z czasem coraz lepsze. Życzę Ci powodzenia.

      Ostatecznie: sądzę, że zasługujesz na ocenę bardzo dobrą.

      czwartek, 7 lutego 2013

      |0013| Odmowa: spokoj-duszy.blogspot.com


                      Blog Spokój duszy nie zostanie oceniony, gdyż ostatni rozdział ukazał się 21 października, w dodatku autorka nie odpowiada na prośbę skontaktowania się w sprawie oceny mimo przeterminowania. Rozumiem, że nie jest zainteresowana. 

      wtorek, 5 lutego 2013

      |0020| przelicz-kosci.blogspot.com


      Autorka: Gloomy
      Oceniająca: Akira


      Pierwsze wrażenie jest dobre. Mamy intrygujący adres, który kojarzyć się może i z thrillerem, i z opowiadaniem psychologicznym (co mnie bardzo by odpowiadało), a na belce fragment wiersza Wojaczka. Odczucia są jak najbardziej pozytywne i – jako potencjalny czytelnik – z chęcią na blogu bym pozostała.
      Szata graficzna jest prosta, bez zbędnych zapychaczy, monumentalnego nagłówka i dziesiątek gadżetów. Szarość nagłówka ładnie się komponuje z czernią tła zewnętrznego i bielą wewnętrznego, a także z czcionką, która jest i czytelna, i odpowiedniej wielkości, której nie można nic zarzucić. Na blogu panuje estetyka, wszystko jest uporządkowane i mnie osobiście całość się bardzo podoba. Jeżeli chodzi o ramki, to masz tylko te najpotrzebniejsze, mówiące jasno, co można w nich znaleźć. Znalazło się w nich jedynie kilka błędów:
      O kilkunastoletniej dziewczynie, jej dziwnym podejściu do życia, licznych kompleksach i uprzedzeniach, zazdrości, która wgryza się w jej duszę oraz pewnej tajemnicy. (O opowiadaniu)
      Gdyby ktoś się zastanawiał, o co chodzi z tym piekarzem, to zapraszam do przeczytania wiersza Wojaczka pt. "Dotknąć". (O opowiadaniu)
      Często ponura, cicha i złośliwa, chociaż gdy ktoś wytknie jej tą (tę) wadę, jest szczerze zdziwiona. (Gloomy)
      Leniwiec straszny, chociaż ambicje i marzenia, jakie ma, wymagają poświęceń i pracy. (Gloomy)
      Gdy jest zdenerwowana, cała się trzęsie. (Gloomy)
      Czyta, chociaż nie można powiedzieć, że często, ale czyta. (Gloomy)

      Przejdźmy teraz do treści i zacznijmy od fabuły.
      W zgłoszeniu napisałaś, że to połączenie dramatu, thrillera i obyczajówki.
      Cechą dramatu jest ograniczenie do minimum roli narratora i pełne usamodzielnienie działań i wypowiedzi postaci. Świat przedstawiony w utworze dramatycznym koncentruje się na akcji, która jest wyraźnie zarysowana i ma ustalony tok przebiegu (od przedstawienia, poprzez rozwinięcie i punkt kulminacyjny, a skończywszy na rozwiązaniu).[1]
      Thriller ma wywołać u czytelnika bądź widza dreszcz emocji. Wykorzystuje on głównie napięcie, niepewność i tajemniczość jako główne elementy utworu. Fabuła podąża w kierunku punktu kulminacyjnego. Napięcie zazwyczaj pojawia się, gdy główny bohater znajduje się w niebezpiecznej sytuacji, z której ucieczka wydaje się niemożliwa. Życie bohatera zazwyczaj jest zagrożone, ponieważ niespodziewanie lub nieświadomie znalazł się w śmiertelnym zagrożeniu lub potencjalnie niebezpiecznej sytuacji. [2]
      Głównym założeniem powieści obyczajowej jest ukazanie danego społeczeństwa bądź grupy ludzi w określonym okresie i miejscu. Zazwyczaj pisarz prezentuje wielu bohaterów, którzy wykonują inne zawody, mają różne sytuacje rodzinne i problemy. Łączy ich stopień pokrewieństwa, stosunku i relacje lub po prostu miejsce zamieszkania. Powieści obyczajowe są wielowątkowe, ujmują określony problem z kilku perspektyw. Przedstawienie społeczeństwa i jego członków jest realistyczne, narrator dokonuje szczegółowej obserwacji  i opisu zjawiska. 
      U Ciebie, thriller i powieść obyczajową możemy wyrzucić, gdyż opowiadanie nie ma z nimi nic wspólnego. Jakiś gatunek musi jednak prezentować. Może to być powieść psychologiczna, której głównym tematem są przeżycia wewnętrzne bohatera, jego doznania, emocje, relacje z innymi ludźmi i sposób odbierania świata. Psychologia bohatera jest w tego typu utworach podstawowym elementem kształtującym fabułę, a narracja (najczęściej trzecioosobowa lub tworzona w mowie pozornie zależnej) poświęcona jest przede wszystkim relacjonowaniu życia wewnętrznego bohatera. A także dramat psychologiczny przedstawiający zaburzenia bądź problemy psychiczne jako główny wątek fabularny, jak również ukazujący teorie psychologiczne lub ich elementy.[3]

      Mamy Olgę, mamy demona, mamy szpital. Oryginalnie jest, to trzeba przyznać. Pomysł naprawdę dobry, całość czytało się z całkiem nieźle i dosyć szybko, a i zaciekawienie momentami było. Mam jednak co do tego opowiadania kilka zastrzeżeń, po które zapraszam niżej.
      To, co zawarłaś w piętnastu rozdziałach, powinno zostać napisane w dziesięciu. Tak mniej więcej. O ile w dwóch pierwszych rozdziałach nie dzieje się kompletnie nic (nie licząc przemyśleń Olgi), gdzie nie ma miejsca nawet jeden dialog, o tyle w kolejnych jest lepiej, co nie oznacza, że dobrze. Właściwa akcja ma miejsce dopiero w rozdziale piątym, z czego wynika, że prawie 1/3 opowiadania jest tak naprawdę o niczym. Wiem, że każda historia ma początek, że autor wprowadza czytelnika w życie głównego bohatera, że tak to winno wyglądać, jednakże u Ciebie są to albo przemyślenia Olgi, albo opisywanie jej zachowania, w którym rzadko kiedy można dostrzec coś naturalnego. Ni stąd, ni zowąd następuje przeskok i akcja biegnie dalej. Rozumiem, że to było celowe i to naprawdę dobry pomysł, jednakże u Ciebie mamy jedną wielką dziurę; po jednej stronie znajduje się monotonne życie Olgi, a po drugiej pobyt w szpitalu. Nie ma nic, co mogłoby wskazywać na morderstwo czy próbę samobójczą. I gdy nagle dziewczyna sobie wszystko przypomina, następuje zdziwienie i niezrozumienie, o co tak właściwie chodzi. Nie mówię tu, byś dokładnie te dwie sceny opisała, ale dała przynajmniej kawałek rozmyślań Olgi, które mogą świadczyć, że coś się dzieje. 
      W szpitalu za akcję można wziąć jedynie rozmowy z demonem i jednokrotny występ innych postaci, podczas którego miałam nadzieję, że nastąpi coś ciekawego. Niestety nic z tego nie wyszło, a nam pozostała rozmowa rozmową poganiana. Najbardziej interesujące momenty, które mogły się przytrafić bądź przytrafiły Oldze w szpitalu, zamknęłaś w jej umyśle i pokazałaś to w niewielkim fragmencie, gdy zaczynała sobie wszystko przypominać.  Przecież ma problemy z opanowaniem, pielęgniarze się jej boją, wszystko robią po kryjomu, dziewczyna siedzi cały czas sama w sali, co się jej podoba, i w żaden sposób na nic nie reaguje – tyle możliwości do rozwinięcia akcji, a Ty się uczepiłaś samych rozmów z Dantem, rozmyślań i narzekania na wszystko. Momentami naprawdę wieje nudą.
      Głównym wątkiem są problemy Olgi ze sobą plus jej pobyt w szpitalu. Innych nie ma. Trzymasz się tego jednego, co wyszło Ci na dobre i pozbawiło historii większego zamieszania. To, co miałam do powiedzenia na temat, zawarłam wyżej, więc nie ma sensu, bym się powtarzała. Dodam tylko, że miałaś świetny pomysł na zakończenie opowiadania, a zwłaszcza na ostatnią scenę.
      Miało być dużo życia (może i było, ale o tym wiesz tylko Ty i Olga, w umyśle której wszystko doszczętnie zamknęłaś), dużo emocji (zobacz: opisy) i dużo Olgi (to się zgadza, jednakże jest główną bohaterkę, więc musiało trochę jej być). To tyle w tym temacie.

      Bohaterów zacznę omawiać od ich wyglądu.
      Gdy wprowadzasz postacie, dokładnie pokazujesz je czytelnikowi. Do tego nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednakże: o ile Sławek i Daria raz się pojawili w opowiadaniu, o tyle Dante jest tam prawie przez cały czas; dokładnie opisany w rozdziale szóstym, zapomniany w kolejnych (nie licząc zielonych oczu i ciągłego powtarzania, czym to od niego nie czuć). Naprawdę idzie zapomnieć w końcowych rozdziałach, jak demon wygląda, a przecież wplecenie gdzieniegdzie kilku słów nie jest żadnym problemem, prawda? Jest natomiast pewien problem z Olgą: o jej wyglądzie nie wiemy nic (Za duży nos, brzydka cera, widoczne naczynka, kanciasta broda… – nie oszukujmy się, to nie jest opis dziewczyny).  Wiem, że nie wynika to z Twojej niewiedzy, zapomnienia czy czegokolwiek, gdyż inne postacie pokazałaś. Dlatego nie rozumiem, co skłoniło Cię do tego, by właśnie główną bohaterkę tak potraktować i jaki miałaś w tym cel. Edit: pozbawiłaś wyglądu również matkę dziewczyny, mam więc rozumieć, że to u nich dziedziczne? Mogło być tak, że o niej zapomniałaś, w co jednak nie chce mi się wierzyć.
      Olga. Olga. Olga. Przedstawiłaś ją jako dziewczynę smutną, zagubioną i jedynie czasami udającą wesołą i fajną. Ciężko powiedzieć, czego chce tak naprawdę od życia, na czym jej najbardziej zależy. Na zrozumieniu, na akceptacji? Nie, raczej nie, za dużo osób i rzeczy ją denerwuje. Nie jest normalną osobą, ma skłonności do wyrządzania zła, co czyni jej postać wartą uwagi i być może nawet ciekawą, o ile melancholijny/depresyjny nastrój nie byłby przez cały czas tak wszechobecny. Bardziej bym skłaniała się do szerszego ukazania jej niechęci, nienawiści, tego potwora, który siedzi w dziewczynie. Skupiłaś się przede wszystkim na zagubieniu, co w początkowych rozdziałach jest jak najbardziej wskazane, a dopiero na końcu pokazałaś tę drugą i ciekawszą stronę Olgi, której było stanowczo za mało, którą mogłabyś bardziej wyeksponować. Przez wszystkie rozdziały, aż do momentu, gdy zaczyna sobie przypominać, jest nudną postacią, obojętną prawie na wszystko, co dzieje się wokół, a przez to irytującą. Domyślam się, że taka miała być, że zagubienie, strach miały ją właśnie w ten sposób ukształtować. Bohaterów opowiadań nie trzeba lubić, oni muszą sobą coś reprezentować i Twoja Olga po części tak robi. Nie pokazałaś, jaka jest w stosunku do innych osób (nie licząc blondynki, która miała nieszczęście ją poznać). Nie wiadomo, co dokładnie czuje, gdy przebywa w towarzystwie, co jest przyczyną, że zachowuje się tak a nie inaczej. Ostatnia rzecz dotycząca dziewczyny: dlaczego przez dwa pierwsze rozdziały była osobą anonimową? Dlaczego w rozdziale trzecim nagle pojawia się jej imię? Opowiadanie prowadzisz w narracji trzecioosobowej, więc nie ma przecież żadnego problemu, by zdradzić imię bohaterki na początku historii. W dodatku podajesz tę informację od tak sobie w środku trzeciego, którą można przeoczyć,  iść dalej, niczego nie zauważając. 
      Dante jest demonem, co już na starcie czyni z niego postać ciekawą. Masz swoje własne pojęcie demona, które z demonologią nie ma nic wspólnego. Mnie to nie przeszkadza i karcić za pewne niezgodności nie mam zamiaru. Przyznam się, że miałam problemy z odczytaniem jego intencji, uczuciami, postawą wobec Olgi. Jest demonem śmierci, który chce, by dziewczyna przeżyła, co wydaje się trochę naciągane i niewiarygodne. W dodatku uważa ją za kogoś gorszego, słabszego, beznadziejnego i tak dalej, co jeszcze bardziej przeczy jego nastawieniu do życia dziewczyny. Gdy zaczynała sobie przypominać, gdy dostrzegła, że jest potworem, Dante zmienił stosunek do Olgi, formę wypowiedzi i w dodatku do niej wrócił, co sprawia, że całość jest jeszcze bardziej skomplikowana. Jest postacią napędzającą akcję i pełni kluczową rolę w życiu dziewczyny. Nie wiadomo, jakie pobudki nim kierują, co tak naprawdę myśli i ta tajemniczość powoduje, że – w moim przypadku – nie da się go nie lubić. Nie pasuje mi tutaj jednak ta nagła zmiana w zachowaniu. Nagłe pozbawienie wypowiedzi sarkazmu? Brak kpienia z Olgi? W końcówce zrobiłaś z niego mdłego demonka, który żywi do ludzkiej istoty ciepłe uczucia, co – patrząc na początkowe zachowanie – wydaje się wręcz niewiarygodne. Jeżeli chciałaś zmienić nastawienie i/lub pokazać prawdziwe oblicze Dantego, dlaczego nastąpiło to ni stąd, ni zowąd? W przypadku Olgi mieliśmy pokazane jej dochodzenie do prawdy, zmianę w zachowaniu, a tutaj nastąpiło to sobie od tak, bo Ty miałaś taki zamiar.
      O postaciach epizodycznych ciężko cokolwiek tu powiedzieć, gdyż pojawiali się w opowiadaniu raz bądź dwa i nie mieli okazji, by się szerzej zaprezentować. Jednak przez nawet tak krótki okres nie byli bezpłciowi, pokazali emocje, swoje nastawienie do Olgi (jednak i tu wyjątkiem jest matka, która przeszła przez ostatni rozdział niczym cień). Zrobili swoje, w pamięć zapadli, więc jest dobrze, prawda?

      O świecie przedstawionym nie mam zbyt dużo do powiedzenia. Dlaczego? Bo on nie istnieje.
      Strzelam, że mamy współczesność, a akcja rozgrywa się w ciągu kilku miesięcy, jak sam doktor powiedział w ostatnim rozdziale, jednakże czytelnik spędza z Olgą jedynie kilka dni: na początku, gdzieś po środku i na samym końcu. Zabieg pokazujący jedynie najważniejsze momenty całej historii.
      Akcja rozgrywa się w trzech miejscach: w domu (którego pozbawiłaś wszelakich opisów), w szkole (patrz poprzedni nawias) i w szpitalu, gdzie całość nabiera tempa, ma miejsce punkt kulminacyjny i zakończenie. Sądząc po imionach bohaterów, całość dzieje się w Polsce. Za dużo o świecie się nie dowiadujemy, co nie powinno mieć w ogóle miejsca Mogłabyś pokazać nam jednak kawałek tego świata, gdy Olga siedzi w pierwszym rozdziale na ławce, gdy idzie do szkoły, a może wtedy, gdy wyglądałaby przez szpitalne okno, trochę świata nim trafiła do oddziału zamkniętego. Cokolwiek.

      Opisów jest dużo. To one w większości tworzą opowiadanie. Nie licząc opisów bohaterów i sali szpitalnej, serwujesz nam jedynie opisy uczuć Olgi, czasami jej zachowanie typu: siedzenie, leżenie, patrzenie w ekran telewizora i tak dalej. Cóż, pisałaś, że to między innymi jest thriller, więc spodziewałam, że opisów jakichkolwiek sytuacji, które coś do opowiadania by wnosiły, które wywoływałyby emocje u czytelnika, które by po prostu pokazywały co, jak i gdzie. Jednak nie.
      Myśli i uczucia Olgi przewijają się na zmianę przez cały czas i brak jest im różnorodności. Cały czas to samo, co po kilku rozdziałach może doprowadzić do szewskiej pasji. Jednym dobrym wyjątkiem była sytuacja w szkole, gdy Olga myślała: Tak bardzo chciałabym złapać ciebie za włosy i z całej siły uderzyć twoją głową w ścianę. Jak szybko polałaby się krew? Czy twoja czaszka wytrzymałaby długo? Ciekawe po jakim czasie reszta wyrwałaby się z otępienia i spróbowałaby tobie pomóc? Tu odzywa się w niej potwór, którego brakuje w dalszych rozdziałach, którego myślenie różni się od standardowego myślenia Olgi, który jest ciekawszy. Wspominałam o tym w fabule: unikasz sytuacji, w których dziewczyna nie jest sobą, co może być największym błędem, który popełniłaś.
      Jak sama pisałaś, miało być dużo emocji. U Ciebie jest to na zmianę: trochę strachu, trochę zazdrości i masa obojętności do wszystkiego wokół (o ile obojętność jest emocją. Jest?). Nie o tym chyba myślałaś, prawda?
      Opisy są ładnie budowane, wystrzegasz się nadmiernego patosu. Nie brakuje im plastyczności, a w czytaniu przeszkadzają  jedynie zaimki, co rozwinę szerzej przy omawianiu stylu. Więcej na ten temat do powiedzenia nie mam.

      Dialogów dużo nie jest, na co składa się również fakt, że czasami Olga przebywa w samotności. Są naturalne, starasz się, by każdy bohater wysławiał się w sposób różniący od innej postaci, co przy Oldze i demonie Ci się udaje. Dialogi są poprawnie zapisane, mam przy tym tylko jedną uwagę: na początku wypowiedzi nie stawia się dywizu, tylko pauzę lub półpauzę.
      Jako że Olga w myślach często mówi do siebie, zwrócę tutaj uwagę na zapis tych myśli. O ile jest poprawne zawarcie słów w cudzysłów, o tyle dalsza część leży. Zobaczmy na przykładzie: W takim razie kim? spytała samej siebie z trwogą (…) Gdzie znajduje się błąd, pytasz? A w braku półpauzy/pauzy. Taka sama zasada jak przy dialogach: wypowiedź bohatera od komentarza narratorskiego oddziela (pół)pauza: W takim razie kim?  spytała samej siebie z trwogą (…) Czasami może też być przecinek, ale występuje to rzadko. Poczytać o zapisie monologu wewnętrznego możesz tutaj.

      Styl jakiś masz (ale to zabrzmiało "nieprofesjonalnie"...). Widać, że w opisach uczuć czujesz się lepiej niż w pokazywaniu na przykład świata przedstawionego, że wolisz ograniczyć rozmowy na rzecz monologu wewnętrznego. Czasami dostrzegałam w opowiadaniu styl Stephena Kinga (rozdział dwunasty), co mnie bardzo zaciekawiło.
      Pierwsze co rzuca się w oczy, czytając rozdziały, to chmara zaimków, które a) niepotrzebnie dookreślają rzeczy oczywiste, b) sprawiają, że tekst jest miejscami ciężki do przebrnięcia. Zobaczmy:
      Próbowała nadążyć za jego słowami, wciąż patrząc w jego niezwykłą twarz. (r. 6) – drugą część zdania można przerobić na : wciąż patrząc w niezwykłą twarz Stigle’a. Nikogo poza nim w pokoju nie było, więc de facto Olga nie mogła patrzeć na kogoś innego, prawda?
      Olga spojrzała w jego stronę. Stał obok jej łóżka, koło stolika, lekko pochylając się ku niej. Kiedy udało mu się zwrócić jej uwagę, zabrał rękę z jej ramienia. Jego oczy nieustannie się w nią wpatrywały. Dziewczyna poczuła ciepło otulające jej ciało. On był taki piękny. (r. 6) – redukując liczbę zaimków jedynie do trzech-czterech, wyjdzie fragment, który o wiele lżej się czyta: Olga spojrzała w stronę Stigle’a. Stał tuż obok łóżka, koło stolika, lekko pochylając się ku niej. Kiedy udało mu się zwrócić uwagę dziewczyny, zabrał rękę z jej ramienia. Oczy mężczyzny nieustannie się w nią wpatrywały. Poczuła ciepło otulające ciało. (On) był taki piękny.
      W pierwszych dziesięciu rozdziałach jest ich najwięcej, z czasem ta liczba spada i zaimki przestają przeszkadzać w czytaniu.
      Masz duży zasób słownictwa, budujesz różnorodne zdania, stosujesz figury stylistyczne. Można znaleźć u Ciebie epitety, metafory (np. r. 1), wykrzyknienia, wulgaryzmy w nieznacznej ilości i kolokwializmy (fajny, pierdoła, wpierniczać się), co w żaden sposób nie umniejsza całości. Styl jest dobry (tylko te zaimki wszystko psują) i aż się prosi, by go dalej rozwijać.

      Jeżeli chodzi o poprawność, to jest dobrze. Masz jedynie problem z odmianą zaimka „ta” oraz niekiedy przecinkami, co wynika najprawdopodobniej z lenistwa i/lub nieuwagi.

      Rozdział 1:
      Pewnie to stwierdzenie wywołałoby uśmiech na jej twarzy, gdyby nie nastrój, w jakim się znajdowała.
      Rozdział 3:
      Chociaż czy tą (tę) marną podróbkę można tak nazwać?
      Czasami nawet zastanawiała się, czy los nie zakpił sobie z niej, przyklejając na jej plecach karteczkę „Tą (Tę) można kopać w dupę za każdym razem”, co wydawało się bardzo możliwe.
      Jedyne czego chciała, to zobaczyć ból na tej jej słodkiej, nieskalanej żadną wadą twarzy.
      Rozdział 4:
      Nie pofatygowała się nawet, żeby odtworzyć ją po raz kolejny i ponownie poddać się jej ostrej melodii i szorstkiemu głosowi.
      Jej wyobraźnia wchodząc na ten wyższy poziom, najbardziej rozległy, wiernie oddaje rzeczywistość, tylko ją ulepszając, wplątując w nią miłość – tą (tę) najbardziej dziwną, może nawet niemożliwą.
      Rozdział 5:
      Przyglądając się im bez większego zainteresowania, przeszukiwała swój umysł w poszukiwaniu jakiegoś logicznego wyjaśnienia, którym załatać można by było tą (tę) nieprzyjemną dziurę.
      Nikt nie kwapił się, aby do niej przyjść i jej to wyjaśnić.
      Rozdział 6:
      Nie wiedziała, jak tu wszedł, ani od jak dawna tak jej się przyglądał.
      Mimo to, (niepotrzebny przecinek) Olga wiedziała, że nie ma do czynienia z kobietą. Zbyt dobrze znała tą (tę) postać.
      Rozdział 7:
      (…) chcąc przeciągnąć tą (tę) chwilę jak najdłużej, najlepiej aż po wieczność.
      (…) studiując tą (tę) okropną twarz na przeciwko niej.
      Rozdział 8:
      Nawet nie znała dokładnej definicji tego słowa, bo zazwyczaj szerokim łukiem omijała tą (tę) typową, czystą fantastykę.
      Śmiech był ostatnią rzeczą, na jaką Olga miała w tym momencie ochotę.
      Przyjmuje to ze spokojem, o ile tą (tę) plecionkę uczuć można tak nazwać.
      Rozdział 9:
      Mogła tylko z otępieniem wpatrywać się w tą (tę) urodziwą twarz (…)
      Rozdział 10:
      Ktoś przecież musiał jej zmieniać tą (tę) kroplówkę (…)
      Rozdział 12:
      Próbowała sobie przypomnieć, czy gdzieś widziała już tą (tę) twarz, jednak napotykała tylko ciemną pustkę.
      Po co miałaby atakować tą (tę) kobietę?
      Próbowała wyrwać się, uciec, jednak coś kazało jej zostać i odkryć tą (tę) prawdę.
      Rozdział 14
      Prawie, (zbędny przecinek) że sobie to wyobraziła.
      „Tak, doktorku, masz rację. Masz cholerną, pieprzoną rację”.
      Nie wiem, co mam robić, jak ją odnaleźć?
      I to właśnie tą (tę) Julię – ten ideał, piękno wcielone, bezwłose, młode, niewinne, cudowne, dotyka zaszczyt miłości prawdziwej.
      Rozdział 15:
      (…) Olga odkrywała w sobie tą (tę) dziwną wrażliwość.

      Jeżeli chodzi o zaimek:
      Biernik (kogo? co?) – tę prawdę, tę kobietę;
      Nadrzędnik (kim? czym?) – tą prawdą, tą kobietą.

      Nie wiem, dlaczego popełniasz wymienione wyżej błędy interpunkcyjne, skoro w podobnych zdaniach przecinki stawiasz w odpowiednich miejscach. Dla przypomnienia, przecinki stawiamy:
      – między zdaniem nadrzędnym i podrzędnym, w których jest spójnik,
      – przed zdaniem nadrzędnym, a po zdaniu podrzędnym, kiedy część podrzędna ze spójnikiem albo zaimkiem rozpoczyna zdanie złożone,
      – oddzielamy nim wyrazy zakończone na –ąc, –wszy, –łszy (imiesłowy przysłówkowe) wraz z określeniami,
      – rozdzielamy przecinkami zdania współrzędne połączone spójnikami przeciwstawnymi: a, ale, i (gdy powtarza się w zdaniu), lecz, jednak, jednakże, zaś, wszakże, owszem, natomiast, tylko, tylko że, dlatego że, mimo że, chyba że, jedynie, przecież, raczej, tymczasem, za to, ponieważ; wynikowymi: więc, dlatego, toteż, to, zatem, wobec tego, skutkiem tego, wskutek tego.


      Droga Gloomy, niezwykle trudno było mi napisać tę ocenę. Opowiadanie różni się od tych, z którymi miałam do tej pory do czynienia, nie wiedziałam więc, z której strony mam się wziąć za Przelicz kości. Teraz mam taki sam problem z wystawieniem oceny. Masz dobry styl, interesującego pod względem osobowości i bycia bohatera (i nie mówię tu o Oldze), niezłe dialogi, piszesz poprawnie. Jednakże fabuła do końca nie leży, opisy jakoś szczególnie nie ciekawią, a i świata przedstawionego brak i w dodatku cierpisz na nadzaimkozę. Wydaje mi się, że najbardziej odpowiednia będzie ocena dostateczna plus, o tak, byś nie spoczęła na laurach, ale byś i się nie zniechęciła.

      Pozdrawiam serdecznie i powodzenia w dalszym pisaniu.

      ***
      Jestem, wróciłam i mam zamiar, w przerwie nauki do poprawki, zasypać was ocenami w lutym (a przynajmniej jeszcze dwiema ^^). Chciałabym też z którąś z was, Ravelle albo Ov, porozmawiać na temat kryteriów, gdyż mam pewną propozycję. :)



      [1] Wikipedia.pl
      [2] Wikipedia.pl
      [3] Wikipedia.pl