Autorka: Jaelithe
Oceniająca: Akira
Pierwsze wrażenie jest pozytywne. Adres
ładny, łatwy do zapamiętania i przywodzi na myśl zbiór opowiadań, co potwierdza
napis na belce. Jako potencjalny czytelnik na pewno na bloga bym weszła. Yay!
Dobrze, że odwiedziłam go ponownie w trakcie pisania oceny, bo byś miała
ocenioną starą grafikę. Nie mam nic
przeciwko zmianom wizualnym, więc krzyczeć za to nie będę. Zmiana wyszła zdecydowanie
na plus. Pokazałaś, jak nagłówek wygląda w rzeczywistości i nie jest teraz
przykryty różami, cieniami czy czymś tam jeszcze, co sprawia, że całość wygląda
lepiej. W dodatku nagłówek pasuje do tematyki bloga, co jeszcze bardziej mnie
cieszy. Kolorystyka ładna, stonowana i pasuje do siebie. Czcionka czytelna,
panuje estetyka. Ramki są
uporządkowane, treść zawarta na stronach poprawna, wszystkie linki działają i
przyczepić się nie ma do czego. Statystyka
jest niezła, aczkolwiek w komentarzach pewnej ilości SPAM-u można się
doszukać, a ile tam powiadomień różnorakich!
Treść liczy sobie dwa opowiadania („Polowania
na Elfy” nie ocenię – przeczytałam, próbowałam się za to wziąć, ale ni w
cholerę mi to nie wychodzi; nie znam się na parodiach, nie lubię ich, nie wiem,
z której strony to ugryźć, więc nie chcę pisać o czymś, o czym nie mam pojęcia.
Pozwolę sobie jedynie wytknąć ewentualne błędy przy ocenianiu poprawności. Nie
wiem też, co mam zrobić z jednopartówkami, których z reguły nie oceniam.
Przeczytałam je i jeśli bardzo byś chciała, bym je tutaj zawarła, to napisz, a
ocena zostanie zaktualizowana o te one-shoty). Będę oceniała każdy twór z
osobna, byś miała łatwiejszy dostęp do pochwał/błędów odnośnie danej historii.
Subconscious jest opowiadaniem
niewątpliwie oryginalnym. Z takim tematem jeszcze się nie spotkałam, co
powoduje, że zaciekawienie rośnie. Podświadomość
czytało się bardzo miło i szybko, co też jest zaletą. Trochę czasu mi zajęło
ocenienie tego, ale chciałam się odrobinę dokształcić w zakresie schizofrenii, by
lepiej zrozumieć istotę opowiadania. Zapraszam do czytania.
Cztery
rozdziały to niezbyt dużo, by opowiadanie dogłębnie ocenić, ale nawet z takiej
ilości da się coś wyciągnąć. Nie spieszysz się z akcją, opisując dokładnie, co
dzieje się u Whisper. Przeczytałam gdzieś w komentarzach, że planujesz w sumie
napisać dziesięć rozdziałów. Jako że mamy już prawie połowę historii za sobą,
zastanawiam się, czy zdążysz wszystko, co sobie zaplanowałaś, pokazać.
Zobaczymy. Widać, że całość masz rozplanowaną i przemyślaną, a w każdej części
serwujesz nam i życie dziewczyny, i jej sny. Ciekawy zabieg, który powoduje, że
nie rozwlekasz się za bardzo nad którymś z motywów. Dużo myślałam, co mam
napisać i jednym z pierwszych wniosków był fakt, że u Ciebie mało dynamiki
jest. Oczywiście całość nie stoi w miejscu, ale nic specjalnego nie dzieje się
ani w życiu, ani w snach Whisper. Nie chcę, byś mnie tu źle zrozumiała – mam na
myśli brak jakiegoś zwrotu akcji: czy to w prawdziwym życiu, gdzie egzamin i
grill emocji nie dostarczają, czy w snach (co ogólnie jest czymś ciekawym).
Rozumiem, że chcesz najpierw wszystko dokładnie pokazać, że nie chcesz się z
niczym spieszyć, ale – moim zdaniem – przydałoby się tutaj jakieś bum!, nawet takie, które nie byłoby
przyczyną dla innych wydarzeń.
Głównym wątkiem
jest niewątpliwie podróż Whisper do krainy snów, a co za tym idzie – jak
mniemam – rozwijająca się choroba u dziewczyny. Dobry pomysł i podoba mi się
również fakt, że w każdym rozdziale z tego korzystasz, o czym pisałam już
wcześniej. Cztery rozdziały za nami, a o Wiosce w Dolinie niewiele wiadomo, a i
akcja tak jakoś szczególna nie jest. Nie wiem, czy masz wszystko rozplanowane
i, nawet tak oszczędnie o tym pisząc, całość, która jest ważna, zostanie
zawarta w kolejnych sześciu rozdziałach, ale na chwilę obecną tam jest nudno.
Jest świetny pomysł, ale nie ma świetnej realizacji. Pytanie brzmi: dlaczego?
Nie można poświęcić na sen pół strony więcej i bardziej zaciekawić czymś
czytelnika? Chyba by się dało, prawda? To nie muszą być sytuacje, które by odcisnęło
piętno na bohaterach i które kształtowałyby późniejszą historię, a jedynie wydarzenia pozwalające wprawić
postaci w większy ruch, które by pokazały, co to jest za kraina, czego się można
po niej spodziewać. Oczywiście jest też za co pochwalić. Bardzo mi się podoba,
że w tym wątku zwracasz dużą uwagę na świat przedstawiony, na bohaterów, na przemyślenia
Whisper, co szerzej będę rozwijała za chwilę, oraz motyw nagłego wybudzania się
dziewczyny w najmniej odpowiednim dla niej momencie.
W każdym
rozdziale prezentujesz również codzienne życie Whisper, które – jako wątek w
opowiadaniu – ma dużo możliwości i których Ty nie za bardzo realizujesz, gdyż:
a) nie masz takiego zamiaru, b) masz je dopiero w planach lub c) nie pomyślałaś
o tym. Mam tu na myśli przede wszystkim matkę dziewczyny – żadnych wizyt, tylko
dwa wspomnienia z nią i nic więcej. Nie potrafię znaleźć usprawiedliwienia dla
takiej decyzji; przecież można przeprowadzić ciekawie, intrygująco ich
spotkanie, które może – ale nie musi – ukształtować w pewien sposób (nawet
znikomy) dalszą historię. Codzienność Whisper może nie powala na kolana pod
względem zaciekawienia porównywalnego do jej snów, ale jest napisana naprawdę
dobrze i naturalnie, a z tym spotykam się naprawdę rzadko w opowiadaniach,
które oceniam.
Podsumowując,
mamy dwa naprawdę dobre wątki, aczkolwiek jest w nich – moim zdaniem – za mało
akcji, całość przesuwa się bardziej ku statycznemu zachowaniu i byciu. Jest
ciekawie, temu nie da się zaprzeczyć, napisane w przyjemny sposób (więcej o tym
przy kwestii stylu) i opowiadanie czytało się z wielką przyjemnością.
Przewija się u
Ciebie kilku bohaterów i postaram się o każdym z nich powiedzieć kilka
zdań.
Whisper jest pokazana
jako postać bardzo spokojna i niewyróżniająca się, na pierwszy rzut oka, niczym.
Ciężko jest czuć wobec niej jakiekolwiek emocje: czy to pozytywne, czy
negatywne. Jest tak neutralna, niewybijająca się ponad przeciętność, ponad
innych bohaterów, że nie można wyrobić sobie o niej jednoznacznego zdania. Mimo
że jest główną bohaterką, jest praktycznie niewidoczna na tle innych postaci.
Nie ma w jej zachowaniu, osobowości czegoś, co by sprawiało, że byłaby bardziej
wyrazista, że wtedy dałoby się mieć jakiekolwiek uczucia względem niej. Czytamy
o niej cały czas, wiemy, co przeżywa, co dzieje się w jej głowie, ale nie
potrafię się z nią utożsamić. Pomijając tę kwestię, jest bohaterką dobrze
skonstruowaną, normalną dziewczyną, której tak mało w blogowych opowiadaniach.
Liczyłam na
większą rolę Henry’ego w opowiadaniu. Kilka rozdziałów jeszcze przed nami, więc
mam nadzieję, że jakoś się jeszcze wykaże. Do tej pory przedstawiłaś go jako
ojca, który zdaje się nie rozumieć dorastającej córki, jej problemów czy
tęsknoty za matką. Ociepliłaś jego wizerunek przed egzaminem Whisper, co
zdecydowanie wyszło mu na plus. Zastanawia mnie, jakie są jego myśli, uczucia,
stosunki do byłej żony, dlaczego postanowił ją porzucić. Nie uwzględniłaś tego
jeszcze, więc może dopiero masz to w planach.
Allyson, Olly
i Mike są postaciami drugoplanowymi i nie kształtują zbytnio Whisper. Jedynie
młody swoim zachowaniem niezmiernie ją irytuje i mnie także. Zrobiłaś z niego
małego diabła, co jest zdecydowanym plusem. Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z
niego w kolejnych rozdziałach.
Została
jeszcze kwestia Iskadara, o którym mało co na razie wiadomo. Nie przeznaczasz
mu dużo uwagi w snach Whisper. Owiany nutką tajemnicy, skupiający się na
teraźniejszości, co sprawia, że jest ciekawą postacią, na którą się czeka i
lubi – przede wszystkim za jego quasi-dziecinny
charakter i optymizm. Wydaje mi się, że pełni jakąś wyjątkowo znaczącą rolę w
opowiadaniu i mam nadzieję, że niedługo wyjaśnisz kilka spraw z nim związanych.
Mamy dwa światy
przedstawione. Pierwszy jest Anglią, co wiem jedynie z pewnej wzmianki o kraju
i angielskich parkach czy college’u. Nic nie wiadomo o mieście/miasteczku,
gdzie rzecz się dzieje. Jeżeli ominęłam tę kwestię, to wybacz, ale przeczytałam
opowiadanie nie raz, nie dwa, ale nic nie zauważyłam, nic nie wbiło mi się w
pamięć, jeżeli chodzi o nazwę miejscowości. Niby opisujesz kilka miejsc, ale
klimatu Anglii w ogóle nie można odczuć. Bohaterowie powinni czuć to, co unosi
się w powietrzu, widzieć to, co ich otacza, dotykać to, co jest wokół. Dzięki temu
poznajemy świat, w którym dzieje się akcja opowiadania. U Ciebie nie czuć
Anglii, co wydaje mi się niezrozumiałe, ponieważ sama tam mieszkasz i wiesz,
jaka ona jest.
O
Wiosce w Dolinie też nie można zbyt dużo powiedzieć. Tutaj jednak pochwalę Cię
za pokazanie natury, gdyż uraczyłaś nas naprawdę dobrymi opisami. Nic nie
wiadomo o tej krainie, nigdy nie pozwalasz Whisper dowiedzieć się czegokolwiek,
gdyż wybudzasz ją ze snu. Czasami mogłaby zostać trochę dłużej, by i czytelnik
mógł się dowiedzieć, gdzie bohaterka w ogóle przebywa, co to za miejsce. Klimat
powoli tworzysz, co można zauważyć przy motywie deszczu i kopalni diamentów,
ale jest to niewielki postęp w stosunku do realnego świata.
Przejdźmy
do kwestii opisów. Gdy wprowadzasz bohaterów, pokazujesz ich wizualną
stronę, by potem całkowicie tę kwestię pominąć. Opisy są czasem bardziej
szczegółowe, czasem bardziej ogólne, ale fakt jest taki, że na jednym razie
poprzestajesz, co jest wynikiem tego, iż czytelnik może mieć trudności z
zapamiętaniem, jak bohaterowie wyglądają. Gdy pokazujesz ich po raz pierwszy, w
trakcie opowiadania przydają się różne wtrącenia o kolorze włosów, oczu,
wzroście, znakach szczególnych postaci, by czytelnik miał przed oczyma tę
postać i widział, jaka ona jest. O niektórych bohaterach zapomniałaś w tej
kwestii, czego przykładem może być chociażby ojciec. Patrząc na te opisy, które
już są, widać lekkość, w jakiej je przedstawiłaś. Wplatasz między słowa wygląd
postaci, co czyta się przyjemnie i co swoim wyglądem nie przypomina sztywnej
charakterystyki danego bohatera.
Opisy
uczuć, myśli pojawiają się często w opowiadaniu, jednakże żaden nie wbił mi się
w pamięć. Często musiałam wracać do historii i sprawdzać, czy takowe opisy w
ogóle się pojawiały. Whisper przeżywa prawie wszystko ze stoickim spokojem, co
sprawia, że to, co dzieje się u niej w środku, również jest spokojne,
pozbawione emocji: czy to zachwytu,
złości lub smutku. Zdania są zbudowane ładnie, ale brak w nich tego czegoś, co sprawia, że czytelnik
razem z bohaterką może przeżywać to, co dzieje się u niej, i to z takimi samymi
emocjami.
Jeżeli
chodzi o wydarzenia, to jest zdecydowanie lepiej. Pokazujesz wszystko
dokładnie, pomijając zbędne szczegóły, ale nie poprzestając na ogóle. W tym
przypadku można być pewnym, że zawsze przeprowadzisz czytelnika powoli przez
to, co się dzieje, nie spiesząc się donikąd i nie kończąc opisów w połowie.
Naprawdę ładnie potrafisz pokazać, co się dzieje wokół.
Ogólnie
budujesz ładne opisy, wystrzegasz się nadmiernego patosu, nie udziwniasz.
Szczególnie zapadły mi w pamięć te dotyczące kreacji Wioski w Dolinie oraz
różnorakie zdarzenia. Wiele razy musiałam wracać do tekstu, by przypomnieć
sobie wygląd postaci i jakiekolwiek uczucia, emocje Whisper. Wystarczy spojrzeć
na te cztery rozdziały, by wiedzieć, w czym czujesz się najlepiej.
Dialogi
są poprawnie napisane, co do tego nie ma zastrzeżeń. Czyta się je z wielką
przyjemnością, są naturalne i obrazują charakter i emocje bohaterów w danym
momencie. Jedyne do czego się przyczepię, to brak rozróżnienia między
postaciami. Wszyscy mówią tak samo: i w realnym świecie, i w Wiosce w Dolinie.
Jeśli mogę coś zasugerować, to proponowałabym, by postacie z krainy snów miały
pewien specyficzny sposób mówienia, różniący się chociaż odrobinę od tego,
którym posługują się u Ciebie Anglicy.
Podsumowując
całe opowiadanie, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że bardzo mi się podoba
fabuła, jestem zaintrygowana tym, co będzie działo się dalej. Bohaterowie troszeczkę
szwankują, jak i świat przedstawiony. Dialogi są naprawdę dobre, opisy również,
tylko że tam znalazło się kilka mankamentów. Styl omówię na sam koniec, gdy
zostaną ocenione pozostałe twory, bez obaw.
Whoever you are jest kolejnym fanfikiem
w blogosferze, jednakże z takim schematem się jeszcze nie spotkałam, co daje
opowiadaniu punkty za swego rodzaju oryginalność. Złamałaś kanon i muszę
przyznać, że to był naprawdę dobry pomysł (Akira lubi kanoniczność, to tak bajdełej). Nie minęły cztery godziny, a
opowiadanie było przeczytane i w myślach zanalizowane, więc to także dobrze
świadczy o historii. O reszcie dowiesz się poniżej. Zapraszam.
Można by rzec,
że prowadzisz dwie akcje: aktualną i retrospekcyjną. Moim zdaniem lepiej było,
jak właśnie przeszłość Łapy była tym najgłówniejszym motywem, a wtrącenia z
teraźniejszości nie odgrywały aż tak ważnej roli. Skupmy się na każdej akcji
osobno.
Retrospekcje pokazujesz
od określonego czasu, więc wiadomo, gdzie się znajdujemy. Akcję prowadzisz
gładko, pokazując najistotniejsze momenty z życia Syriusza. Dopiero później
następują przeskoki czasowe, które uniemożliwiają czytelnikowi odnalezienie się
w Twojej rzeczywistości. Od siódmego rozdziału zaprzestałaś pokazywania
wspomnień Łapy, co jest niewątpliwą stratą. Naprawdę przez te wszystkie lata
nic się specjalnego nie wydarzyło? Czy Black ukrywał się cały czas w domu?
Wspominałaś coś o wyjeździe, jednak później już żadnej wzmianki o tym nie było
i nie wiadomo, co tak naprawdę się wydarzyło. Napisałaś: „Mianowicie, główny bohater opowiadania, jako postać zagubiona i
zmuszana do wiecznego ukrywania się, nie jest w stanie zdefiniować własnej
osoby. Podczas gdy ludzie wokół uważają go za zdrajcę, on jedyny może temu
zaprzeczyć. Ale czym jest jeden głos pomiędzy tysiącom?” Nie wiem, ile
rozdziałów jeszcze planujesz, ale mamy za sobą dziewięć, gdzie Syriusz jest
główną postacią, a tak naprawdę nie skupiałaś się za bardzo definicji jego
osoby, na wiecznym ukrywaniu się (chodził na spacery, w miejsca publiczne). O
kreacji bohatera powiem poniżej, jednak tutaj chciałam zaakcentować brak (jak
na razie) realizacji głównego nurtu, którym miałaś zamiar się posługiwać.
Zamiast tego mamy perypetie związane z Vivi i Kaitlin czy tam Harrym, co już
jest aktualną akcją.
Właśnie przy
tej akcji najbardziej podobało mi się to, że w początkowych rozdziałach jest
jej tak mało, a Syriusz zwraca się do osoby, której tożsamości nie znaliśmy. Zrezygnowałaś
ze wspomnień i całkowicie się temu poświęciłaś, co byłoby fajne, gdybyś zgrabnie
przeszła do aktualności, kończąc zabieg z retrospekcjami. Albo dalej je ciągnąć,
tylko że w mniejszym stopniu. Tam nie skończyłaś opowiadać tych kilkunastu lat,
a teraz dopiero próbujesz powoli zaprzeczać temu, że Syriusz jest zdrajcą. To
wygląda tak, jakbyś przez te pierwsze rozdziały leciała pomału ze wszystkim,
pokazując to, co chciałaś, i nagle się budzisz i przyspieszasz, omijając
niektóre istotne sytuacje, starając się jak najszybciej dojść do pewnego
momentu. Chyba nie tak powinno być, prawda?
Wiesz, jaka
sytuacja najbardziej razi w tym opowiadaniu? „Porwanie” Harry’ego. Zrobiłaś z
Pottera mało ogarniętego idiotę, który wynosi się z domu, gdzie jest bezpieczny, ponieważ
jacyś obcy ludzie mówią mu, że ma jeszcze inną rodzinę. Jak to możliwe, że on z
taką ochotą wychodzi? Jak to możliwe, że nie wydawało mu się to podejrzane? Jak
to możliwe, że im od tak zaufał? Jaelithe, nie wiem, może w Twoim opowiadaniu
Harry miał być głupi, ale żeby aż tak? W dodatku ten Syriusz, który tutaj
wyjątkowo się popisał i nie przyszło mu na myśl, że takie coś zwróci uwagę
Dumbledore’a i innych członków Zakonu Feniksa, że będą chłopaka szukać? Trzeba
zwrócić też uwagę na fakt, że stało się, gdy Łapa „uciekł” z Azkabanu, więc
wiadomo, na kogo skierują swe podejrzenia. Wydaje się to trochę nieprzemyślane
z Twojej strony. Później też nie jest fajnie. Są w domu i nic? Harry nie ma
żadnych pytań? Nic go nie dziwi? Wiadomość, że Syriusz jest jego ojcem
chrzestnym, przyjął ze stoickim spokojem? Nie pokazałaś ich rozmowy, więc nie
wiadomo dokładnie, co się działo, ale po dalszym zachowaniu Pottera widać, że
ta cała sytuacja nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia i we wszystko mu
uwierzył.
Zastanawia
mnie też kwestia domu Syriusza. Nie uwierzę, że nikt z członków Zakonu nie
wiedział, gdzie on mieszkał. Dlaczego więc go tam nie szukali (co dziwniejsze:
dlaczego aurorzy – w tym Moody! – nic nie zrobili, nie złapali, gdy walczył z
Peterem)? Vivi, jak i Kaitlin swobodnie wchodziły do jego mieszkania, nawet gdy
Black się tego nie spodziewał, więc jak to możliwe, że ci z Zakonu tak nie
zrobili?
Nie pokazałaś
zbytnio życia Syriusza przez te dwanaście lat. Czuć tutaj spory niedosyt, bo o
ile pewne sytuacje były naprawdę ciekawe, o tyle brakuje mi tutaj szczególnie
tej próby zdefiniowania własnej osoby, do czego odnosi się sam tytuł
opowiadania. Możliwe, że to dopiero będzie miało miejsce, jednakże przez tyle
rozdziałów nie było o tym mowy. Motyw z retrospekcjami Blacka chyba już
skończyłaś, a to mogło czytelnikom właśnie pokazać, co się działo w Syriuszu po
zabójstwie Potterów, wtedy gdy musiał się ukrywać. To był odpowiedni moment na
te próby.
Bohaterów
masz i kanonicznych, i swoich własnych. Pierwszym zdziwieniem jest postać Stworka,
który jest miły i uczynny (!) dla Syriusza. Człowiek ma aż ochotę
wykrzyknąć krótkie: co?! Nie sądziłam, że kanon zostanie tak mocno złamany. Na
to przygotowana nie byłam. Najdziwniejsza jest tutaj jego przemiana, która nastąpiła
od razu po pokonaniu Petera i cały czas się pogłębia, mimo że Łapa darzy go
niechęcia, nie zawsze traktuje z szacunkiem, a i nie robi dla Stworka nic, co
by było w jakiś sposób dla niego korzystne. Ciężko zrozumieć zachowanie skrzata, nie
wiadomo, co nim kieruje i czy już zawsze będzie taki mdły. W moim odczuciu ta
kreacja niezbyt się udała. Możliwe jednak, że pokazując całość od strony innych
bohaterów, wyjaśnisz, co tak naprawdę ze Stworkiem się dzieje, gdyż nagła
zmiana bohatera bez żadnych dostatecznych przyczyn, jak i nakierowania na
określone skutki, jest dużą nieścisłością w kreacji postaci.
Wspominałam
przy omawianiu fabuły, że zrobiłaś z Harry’ego kretyna i tego zdania się nadal
trzymam. Ukazuje się on jako człowiek pozbawiony inteligencji, własnego
myślenia, oceny sytuacji, analizy tego, co dzieje się wokół. Nie dość, że
ucieka od tak sobie z obcymi ludźmi, to w dodatku, jak gdyby nigdy nic,
akceptuje fakt, że jego ojcem chrzestnym jest domniemany morderca i uciekinier
z Azkabanu. Żadnych wątpliwości? Żadnych pytań? Żadnej ciekawości? Brak
jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego? Zaufał mu, ponieważ Syriusz
znajdował się na zdjęciu ślubnym rodziców Harry’ego? Powiedz mi, czy naprawdę
uważasz, że tutaj panuje realizm? Że każdy czarodziej-sierota, którego próbuje
zabić Voldemort, zachowałby się tak jak Potter? Nie sądzę. Jestem ciekawa jego
dalszego istnienia w opowiadaniu, może wtedy pokażesz, dlaczego taki jest.
Syriusz żyje
chwilą. Nie myśli, tylko działa, co pasuje do mojego syriuszowego wyobrażenia i
mi się to podoba. Zaskoczyło mnie to, że nie widać tego bólu po śmierci
Potterów, emocji związanych z zabiciem Petera. Oczywiście pokazałaś w
pierwszych chwilach, co się dzieje u Syriusza, ale wystarczyło, że nastąpiła
nowa scena, nowy wątek i tamto się skończyło. Może taki Łapa właśnie jest, może
przeżywa wszystko na swój sposób, czyli stara się o tym nie myśleć. Ciężko się
jednak do tego przekonać, skoro ta trójka była jego przyjaciółmi, a sytuację
związaną z wtargnięciem do Ministerstwa przeżywa w sposób zauważalny, nie
wierzę więc, że taki cios od życia przyjąłby i trwał z tym w spokoju przez tyle
lat. Miał odnaleźć własne „ja”, zdefiniować siebie, ale jak na razie chyba o
tym zapomniałaś.
Kaitlin i Vivi
to niezwykle – zaznaczam, że w moim odczuciu – strasznie irytujące bohaterki.
Postaci nie trzeba lubić, one muszą zbudzać w czytelniku uczucia, co tutaj jest
plusem. Są w opowiadaniu od początku, ale niewiele o nich wiemy. Pojawiają się
bardzo często, ale wtedy i tak zawsze skupiasz się na Syriuszu, nie odchodząc
nawet na chwilę od niego, nie pokazując bohaterek oczami Blacka. Trochę szkoda,
że zostawiłaś je na boku, mimo że odgrywają znaczące role w historii.
Tutaj także
brakuje kreacji świata przedstawionego. Jest nawet gorzej niż w Podświadomości, gdzie powoli zaczęłaś
pokazywać Wioskę w Dolinie. Mimo że to fanfik, nic nie zwalnia Cię z
przedstawienia świata, w którym dzieje się akcja. Czy czytelnik ma się domyślać,
gdzie bohaterowie się znajdują? Ma się zastanawiać, czy Syriusz aby na pewno
mieszka przy Grimmauld Place 12? W kilku miejscach zdarzało się postaciom
przebywać, jednakże o żadnym nic nie wiemy. Nie pokazałaś Pokątnej,
Śmiertelnego Nokturnu, nawet ulicy Privet Drive czy miejsca, gdzie Łapa walczył
z Glizdogonem. Można też wspomnieć ogólnie o Londynie czy Ministerstwie Magii.
Kompletnie nic.
Twój
świat magii nie jest w ogóle magiczny, nie licząc licznego deportowania się,
użycia Proszku Fiuu i jednego zaklęcia. Zgadza się, przez dziesięć rozdziałów
tylko raz, tylko jedna postać użyła magii, a nie zapominajmy, że to fanfik Harry’ego Pottera. Tego się w ogóle nie
czuje, nie ma klimatu, nie ma tła dla życia bohaterów, nie ma pokazanych
miejsc. Nie uznaję wymówki, że skoro jest to ff, to nie trzeba nic
przedstawiać. To jest przede wszystkim TWOJE opowiadanie, kreacją którego TY
powinnaś się zająć, pokazując to, co ukształtowało się u CIEBIE w głowie.
Opisy
są dobre, plastyczne, odzwierciedlają to, co widzisz w myślach. Jednakże są to
opisy przede wszystkim uczuć i myśli. Dokładnie skupiasz się na emocjach
Syriusza, dobrze pokazujesz, jak i co on przeżywa. Przy każdej istotnej scenie
można liczyć na to, że pokażesz, co Łapa o tym wszystkim myśli, co kształtuje
się w jego głowie. Co od tego nie mam żadnych zastrzeżeń: umiesz i naprawdę
dobrze Ci wychodzi ukazywanie uczuć bohaterów, ale tylko w momencie, gdy to się
dzieje. One trwają przez chwilę i odchodzą w zapomnienie, co przy niektórych
nie jest dobrym zabiegiem (patrz: omawianie Syriusza jako bohatera).
Teraz
zaczynają się schody. Całkowicie poskąpiłaś opisów wyglądu postaci (wzmianka o
bliźnie Harry’ego i podobieństwa do Jamesa i okularach Kaitlin czy włosach Vivi
to raczej nie jest opis) w początkowych rozdziałach. Dopiero w ostatniej części
pokazujesz, jak prezentuje się Kaitlin i Syriusz, aczkolwiek te opisy są dosyć
ubogie. Żałowałam trochę, że przedstawiłaś ich jedynie z perspektywy Harry’ego,
mimo że więcej bohaterów miało tam swoje pięć minut. Każdy zwraca uwagę na coś
innego, może mieć inne skojarzenia co do tej osoby, ma odmienne zdanie na jej
temat. Zastanawia mnie też fakt, dlaczego aparycja bohaterów nie została przez
Ciebie pokazana przy wprowadzaniu ich do historii, a później jedynie
przypominana, by nadal mieć w głowie ich wygląd. Nie chodzi też o pokazanie wzrostu,
oczu i włosów, ale i budowy ciała, znaków szczególnych, postawy, twarzy i tak
dalej, i tak dalej.
Jak
wspomniałam w punkcie wyżej, nie ma świata przedstawionego, a co za tym idzie –
nie ma opisów miejsc. Mogły się jakieś pojawiać, że gdzieś było
ciemno/zimno/brudno, ale to nie jest to. Jeżeli bohater dokądś zmierza, gdzieś
jest, to wypadałoby to miejsce pokazać. Bohater powinien widzieć, słyszeć,
czuć, dotykać, przez to i czytelnik wiedziałby co, jak i gdzie.
Dialogi
po raz kolejny stanęły na wysokości zadania i z wielką przyjemnością się je
czytało. Obrazują emocje bohaterów, stan, w jakim się znajdują. W przeciwieństwie
do Podświadomości zdecydowanie
łatwiej rozróżnić styl mówienia postaci i mam nadzieję, że dalej będziesz szła
w tym kierunku. Widać gdzieniegdzie odrobinę komizmu, zwłaszcza w wypowiedziach
Blacka, co dobrze oddaje też jego charakter. Są poprawnie napisane, naturalne. Jedynie
podczas „porwania” Harry’ego są – w moim
mniemaniu – pewne zgrzyty w postaci właśnie braku tej naturalności. Wspominałam
już o tym podczas omawiania fabuły: nie dość, że sama scena była pozbawiona
dozy realizmu, to i wypowiedzi postaci pozostawiały wiele do życzenia.
Podsumowując,
pomysł jest naprawdę dobry, opowiadanie mi się osobiście podoba, aczkolwiek
wykonanie fabuły trochę zgrzyta, nie ma świata przedstawionego, opisy nie
zachwycają (oprócz tych pokazujących uczucia, myśli). Jednakże dialogi są
dobre, a i bohaterowie nie są źli. Jestem ciekawa, co będzie się dziać później,
gdyż mimo pewnych niedociągnięć potrafisz czytelnika zainteresować tą, jak i
poprzednią, historią.
Styl:
Pierwsze co
rzuca się w oczy, to niesamowita lekkość, którą tekst został napisany, a przez
to tak samo się go odbiera. Opowiadania czyta się naprawdę przyjemnie i szybko.
W moim przypadku było tak, przede wszystkim, ze względu na dialogi, które ujęły
mnie swoją naturalnością i odrobiną komizmu u Syriusza. Ta lekkość czytania nie
wynika z błędów/braków/zgrzytów/niedociągnięć, gdyż ich trochę było, co
pokazałam powyżej, ale z samego tekstu – pomysły na fabułę sprawiły, że
czytanie jednego i drugiego opowiadania było przyjemnością. Jednakże nie ma u
Ciebie czegoś takiego, co by –akurat mnie – wcisnęło w krzesło, od czego nie
mogłabym odwrócić wzroku. Teksty nie przechodzą bez echa, ale nie ma rewelacji.
Ciężko znaleźć u Ciebie kwiatuszki, przy których człowiek zatrzymałby się na
dłużej, które wybijałyby się ponad inne słowa, zdania, fragmenty. W Podświadomości jednakże taki się
znajduje, do którego bardzo często wracam: To
było niesamowite. Dotykać tych delikatnych listków w dziwnym niebieskim
kolorze, stąpać po miękkiej ściółce, nie depcząc przy tym pokrywających ją
kwiatów... to tak, jakby rośliny same schodziły jej z drogi, mimo tego nadal
łaskocząc jej gołe kostki swymi płatkami. […] Zauroczenie otoczeniem nie
przeszkadzało jej w zauważaniu coraz to nowych szczegółów. Słyszała szelest
liści i subtelny szum wiatru, a gdy przymknęła oczy miała wrażenie, że te wszystkie
dźwięki układają się w szepty, których nie potrafiła zrozumieć. […] Nogi same
poniosły ją w głąb puszczy, a jej bose stopy z przyjemnością witały chłodny,
miękki mech. Każdy następny krok sprawiał, że poznawała coraz to nowe rzeczy.
Nic nie było dla niej takie samo – każde drzewo było jedyne w swoim rodzaju,
każdy liść mienił się inną paletą barw, a każdy kwiat wprawiał ją w jeszcze
większy zachwyt. Whisper miała ochotę dotykać wszystkiego, co rozciągało się
przed nią, skakać po sprężystym mchu i nigdy nie opuszczać tego miejsca.
Opuszkami palców sunęła po korze następnego drzewa i zerwała jeden z tych
żółtych kwiatów o dziwnych, ostro zakończonych płatkach. Osobiście jestem
nim naprawdę zachwycona, tą lekkością opisywania, pokazaniem natury, jak i
odczuciami Whisper.
I tego brakuje
właśnie brakuje u Syriusza, gdzie skupiasz się jedynie na jak najszybszym
przedstawieniu całej fabuły i myślach Łapy. Jednak i tam pewien fragment
przykuł moją uwagę: Śmiejesz się. Dlaczego? Ja sam, gdybym tylko mógł, zabiłbym go kilka
razy, żeby zapamiętał swój największy życiowy błąd. Kręcisz głową. Dlaczego?
Uważasz, że zemsta jest czymś złym? Że nie daje ukojenia? Ależ wręcz
przeciwnie! Jest słodka jak miód, a satysfakcja, jaką pozostawia po sobie, jest
nie do opisania. Chociaż, może masz rację. Może powinienem najpierw go
wysłuchać? Pozwolić mu na wypowiedzenie tych kilku gorączkowych słów na temat
potęgi Voldemorta i tego, że nikt (nawet ja?! Nonsens. Mam silną wolę) nie może
mu się oprzeć, że nikt nie ma tyle siły... Ale powiedz mi... Co by to dało?
Dodatkową minutę jego nic nie wartego życia. Czyli nic. Nie, nawet nie proś,
jestem zmęczony, resztę opowiem Ci jutro. Nie kręć nosem, mamy sporo czasu.
Pokazałaś myśli Syriusza, jego uczucia, które kieruje do, nieznanego jeszcze
czytelnikom, adresata. Tutaj właśnie widać tę lekkość, płynność, co sprawia, że
czytanie fragmentu jest przyjemnością.
Jak
wspomniałam wyżej, nie ma zbytniej rewelacji, co nie oznacza, że styl jest zły.
Wybija się trochę ponad przeciętność, czasami zadziwia, co pokazują dwa fragmenty.
Nie ma w nim czegoś, co by go wyróżniało na tle innych, jednakże idziesz w
dobrą stronę z dialogami, z lekkością i opisami natury, jeżeli tylko się do
nich przyłożysz (tego na przykład u Syriusza nie doświadczyliśmy). Trzeba tylko
ćwiczyć (wiem, łatwo powiedzieć), ale bez dalszego pisania niczego się nie
poprawi, a u Ciebie widać potencjał, który zaczyna kiełkować. Trzeba iść tylko
w odpowiednią stronę. Z biegiem czasu zobaczysz, że pisząc, ćwicząc, doskonaląc
się, wyrobisz swój styl, który będzie wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.
Poprawność:
Subconscious
Czytając wszelkiego rodzaju książki, często
wyobrażała sobie światy do nich należące, jednak żaden z nich nie był bardziej
realny i szczegółowy niż ten, który miała teraz przed sobą. (r. 1)
Zapukała w białe drzwi
i po chwili za małą szybką ujrzała czyjąś sylwetkę. Drzwi się otworzyły w momencie, gdy Whisper
otrzepywała palce z okruszków, a przywitała ją o głowę niższa dziewczyna.
(r. 2)
Czytając notatki z wykładów i dodatkowe
materiały,
Whisper całkowicie straciła poczucie czasu i w ten, wielce produktywny sposób,
minęło jej popołudnie. (r. 2)
Pozwoliła wszystkim zmysłom odbierać sygnały
z otaczającego ją świata, więc mogła teraz także czuć tą
typowo leśną woń. (r. 2) – tę
Dopiero gdy nastolatka nieco podrosła,
zrozumiała,
co oznaczał tak częsty pobyt pani psycholog w ich domu. Jej tata miał romans, a
wówczas buntowniczo nastawiona do świata czternastolatka wykrzyczała mu w twarz, co
myśli o takim zachowaniu. (r. 3)
Kochała ojca i chciała, by był szczęśliwy, a wiedziała, że
jej matka mu tego nie zapewni. (r. 3)
Rozmyślania na temat stanu jej łóżka i pościeli, gdy się obudzi nie zajęło jej sporo czasu. I nie można jej
było winić. (r. 3)
Dziewczyna była w dość buntowniczym
nastroju, szczególnie, że wcześniej tego dnia dowiedziała się, że jej matka nie będzie mogła do nich dołączyć w czasie
Bożenarodzeniowego obiadu. Jej stan jest
niestabilny - powtarzali lekarze. Ale jej
to wcale nie obchodziło. (r. 4)
Whoever you are
- No przesuń się... - mruknąłem gorączkowym
szeptem, gdy grubas całkowicie zasłonił mi widok. Ale wtedy zobaczyłem coś
jeszcze... Tę miłość, z jaką oboje dorosłych patrzyło na tobołek w rękach
kobiety. (r. 3) – skoro Vernon ich zasłonił, to jak Syriusz mógł zobaczyć tę
miłość?
Obie kobiety nigdy się nie spotkały, a i tak
za każdym razem, gdy rozmowa przy jednej z nich schodziła na tą (tę) drugą, obie stawały się bardziej marudne i skłonne do
małych agresji. (r. 6)
- Skąd taki pomysł? - spytałem, mimowolnie
dotknięty jej słowami i przyjrzałem jej się dokładnie. Od alkoholu miała wyraźnie
zaróżowione policzki, a oczy błyszczały jej nienaturalnie
i było w nich widoczne jakieś nieme błaganie. (r. 6)
No dobra, wielki ochroniarz nie spodziewał
się, że jego oczko w głowie spędzi tą (tę) (lub
jakąkolwiek inną) noc ze mną. (r. 7)
Swe chłodne spojrzenie zatrzymał na mnie,
ale to Vivi wyglądała na tą (tę) zmieszaną.
(r. 7)
Polowanie na Elfy
Minęło jakieś 125
lat od wiekopomnych wydarzeń na balkonie zamku Carcassonne, ale świat dużo się
nie zmienił. (r. 1) – sto dwadzieścia pięć
Miało to coś w związku z jakąś przepowiednią
i elfami, ale mag chyba nie do końca kojarzył, o co chodziło. (r. 1)
Piszesz
poprawnie. Masz jedynie problemy z:
–
odmianą zaimka „ta”
Biernik
(kogo? co?) – tę ocenę, tę historię,
Miejscownik (kim? czym?) – tą oceną, tą historią;
–
przecinkami – oddzielamy nim wyrazy
zakończone na –ąc, –wszy, –łszy (imiesłowy przysłówkowe) wraz z określeniami
oraz stawiamy go pomiędzy zdaniami złożonymi podrzędnie, czyli między zdaniem
nadrzędnym i podrzędnym, w których jest spójnik;
–
powtórzeniami, gdzie najczęściej spotyka się u Ciebie zaimek koło zaimka, co
czasami niepotrzebnie dookreśla sprawy oczywiste.
Podsumowując:
Bardzo Cię
przepraszam, Jaelithe, za to trzytygodniowe opóźnienie, ale jeden egzamin mnie
przycisnął, a i trochę sprawy osobiste niespodziewanie dały w kość, więc nie
miałam jak się zabrać w lutym i na początku marca za Bibliotekę.
Przyznaję, że
ciężko mi się pisało tę ocenę. Siedziałam dwa tygodnie i za każdym razem wydawało
mi się, że źle coś tłumaczę, że mi to nie wychodzi, że nie pomagam, że za bardzo się czepiam. Starałam się
ograniczyć subiektywność do minimum, gdyż osobiście oba opowiadania bardzo mi
się podobają i jako czytelniczka nie zwróciłabym większej uwagi na
nieścisłości/błędy, które podałam wyżej, aczkolwiek jako oceniającej niektóre
sprawy do gustu nie przypadły.
I co ja mam z
Tobą zrobić? Nie chcę, byś dostała zbyt słabą ocenę, ale i zawyżać nie powinnam.
Co powiesz na trójkę z plusem? Do
czwórki trochę brakuje, przede wszystkim świata przedstawionego, co strasznie
razi w Whoever you are.
Cóż, mam
nadzieję, że ta ocena w jakikolwiek Ci pomogła/pomoże. Czekam na kolejne
rozdziały dotyczące Whisper i Syriusza i pozdrawiam serdecznie!
***
Yay! Kilkanaście
dni opóźnienia, tyle przegrać! Nieładnie, nieładnie. Proszę Cię, hei-chi,
jeszcze o chwilę cierpliwości. W ciągu kilku dni powinnam uporać się z Paradoksem. Jeśli ktoś znajdzie w ocenie
jakieś błędy, to proszę krzyczeć, a poprawię. Znam ją niemal na pamięć i
ciężko mi już zgrzyty wyłapać.
"Adres ładny, łatwy do zapamiętania i przewodzi na myśl" - przypadkiem nie "przywodzi"?
OdpowiedzUsuńŚcielę się,
Psia
Przypadkiem właśnie "przywodzi".
UsuńDziękuję. :)
"Można by rzec, że prowadzisz dwie akcji: aktualną i retrospekcyjną." - chodziło Ci o "akcje"?
OdpowiedzUsuńEj no weeź. Naucz mnie tak pisać. Twoja ocena jest taka "płynna", a moja to jeden wielki chaos, że aż sama się w niej gubię, a co dopiero autor...Eh...Pan Wen się chyba focha, bo jakoś jeszcze nie raczył do mnie przyjść ;(
Chodziło, dziękuję. :)
UsuńPłynna? Cały czas się martwię, że autorka nic z tego bełkotu nie zrozumie.
Sama jesteś chaos.:P Widziałam, ile już napisałaś, więc teraz się zepnij i ją dokończ. :)
Dobrze robisz! Trzeba jakoś Ovusia motywować, bo to taki leń jeden. Nawet mnie jest w stanie pobić ^^
UsuńBuhahahaha xD Kocham Was ;*
UsuńStraszny leń. :D A to podlizywanie się, Ov, nic Ci nie da. :P
UsuńEj! Ja się nie podlizuję. Nigdy! Ja naprawdę Was kocham. Całą naszą ekipę kocham ;*
UsuńI nie jestem leniem. No może nie strasznym xD Odkopałam wczoraj mój zeszyt do rosyjskiego. To już jest coś. Szczególnie, że leżał pod moim segregatorem z papierami do angielskiego, które "kolekcjonuję" gdzieś od pięciu lat, pod rysunkiem na plastykę i jakimiś dziwnymi rzeczami. Więc wiesz. Fakt, że dźwignęłam mój kufer z krzesła i poczłapałam te dwa kroki do szafki to sukces. I nawet zgadłam gdzie ten zeszyt był ^^
UsuńTak, a ten dywan-kawior... ^^
UsuńA teraz grzecznie powinnaś ruszyć swój kuferek i brać się za ocenkę. Jestem z tb!
I też was kocham :*
Jesteś i to strasznym. ^^
UsuńO, widzę, że wzięłaś się do roboty, sądząc po dacie pisania. A nie, to pewnie Rav niszczy Twą pracę czerwoną czcionką. :D Brawo, szefowo. :)
Ech, to ja też się przyznaję, że was kocham, tylko nikomu nie mówcie, bo to zniszczy mój wizerunek oziębłej i strasznej oceniającej. :D
Jak dobrze, że się nade mną znęca. Przynajmniej poprawi mi moje głupoty. A przy okazji, można mordować z sensem lub bezsensu? Bo R. śmieje się z tego i nie wiem czy to dobrze, czy źle.
UsuńTy jesteś oziębła i straszna? Pozwól, że to skomentuję: buhahahahahahahahahahahahahaha xD
Ja też mogę się poznęcać? *mwahaha* :)
UsuńChyba nie można, nie wiem, muszę to sprawdzić.
A żebyś wiedziała. :P
A znęcaj się. Może wyjdzie mi to na dobre ;)
UsuńStop. Jak nie wspomnisz o mordowaniu z sensem w ocenie, obrażę się bezpowrotnie. Toż to s e n s mojego życia ^^
UsuńOch, widzisz... Staram się, jak mg. Kocham tę czerwoną czcionkę, jest częścią mojej egzystencji *.* Ale wiesz, Ov jest uparta i nadal się obija... Chociaż nie, dzisiaj już coś napisała, a to niebywałe! Trzymajmy kciuki xD
Jeśli ty jesteś oziębłą oceniającą, to ja chyba ómarłam i pogrzebano mnie u sąsiadów.
:*
Och, Rav, ja się chętnie pobawię czerwoną czcionką u Ciebie, by pomścić Ovi. *mwahahaha* :*
UsuńTrzymam za nią cały czas. Mam nadzieję, że już niedługo doda ocenę. :)
Nie jestem? Serio?
Zaczynam się martwić... *boi się* Chociaż może wytkniesz mi co większe głupoty ^^
UsuńJa też z nią trzymam, ale ta czerwona czcionka... No nie mogę się powstrzymać xD
W końcu jakaś ocena ! No brawo !
OdpowiedzUsuńPrawie 10 stron, to troche więcej niż zamierzałaś, prawda? :))
Bardzo mi się podoba. Naprawdę :))
Dziękuję. Miło mi, że ocena się podoba. :)
Usuń