niedziela, 27 stycznia 2013

Podsumowanie stażu Gloomy

Ravelle 

Jak ja nie lubię takich oficjalnych postów... Ale przejdźmy do rzeczy :)
Gloomy, biorąc pod uwagę Twój staż, uważam, że jesteś osobą sumienną i uczciwą, co jest równie ważne, jak samo pisanie ocen. Zawsze odpowiadasz w terminie, w razie potrzeby informujesz nas o ewentualnych opóźnieniach. Bardzo tym u mnie zapunktowałaś.
Masz przyjemny styl - Twoje oceny czyta się szybko i lekko. Dobitnie wyrażasz swoje zdanie, pokazujesz dobre i słabe strony bloga, przy czym w żaden sposób nie obrażasz autora, nawet jeśli chodzi o prowokacje, za co Cię podziwiam (ja bym chyba w pewnym momencie nie wytrzymała). W dodatku świetnie sobie radzisz z pamiętnikami, a wiem, że to delikatna sprawa.
Ogólnie Twoje oceny są bardzo dobre - nie popełniasz błędów, całość przyjemnie się czyta, a autor może z tego wyciągnąć wiele korzyści, zarówno dla siebie, jak i dla bloga. Jestem na tak.

Overrated
Twój staż był już tyle razy przedłużany, aż w końcu nadszedł czas na jego podsumowanie. Spodobało mi się to, że naprawdę ci na nim zależało. Odpowiadasz na mejle i wywiązujesz się z obietnic.
Twoje oceny czyta się z przyjemnością. Piszesz z lekkością i nie używasz mądrych słów, więc każdy zrozumie o co chodzi. Starasz się dawać rady autorom i zwracasz się do nich z szacunkiem, nawet podczas oceny opowiadania-prowokacji. 
Nie mam zastrzeżeń. Piszesz dobrze i co najważniejsze starasz się autorowi pomóc, a nie zmieszać go z błotem. Jestem, więc na tak i mam nadzieję, że będzie się nam mile razem pracowało.

Akira

Na początku zajęłaś się oceną opowiadania-parodii-prowokacji, czego na poważnie się nie bierze, ale w dalszym ciągu jest to opowiadanie. Osobiście nie jestem za tym, by pokazywać każdy rozdział z osobna, ale nie ujęłaś wszystkiego w jedną całość, tj. nie zajęłaś się opisami, dialogami, światem i tak dalej. Na to chyba najbardziej liczą autorzy zgłaszanych się blogów: by zebrać wszystkie elementy ze wszystkich rozdziałów i pokazać, co jest źle, co jest dobrze, co trzeba poprawić. Mimo wszystko ocenę czytało się z wielką przyjemnością. Została napisana lekkim stylem, zrozumiałym i przynajmniej wiadomo, że prowokacje rozpoznasz i będziesz wiedziała, jak z nimi postępować.
Widać, że blogi z refleksjami i inne pozostałości Ci pasują. Nie są to blogi łatwe w ocenianiu, trzeba wczuć się w autora, podjąć z nim dialog i Ty sobie z tym radzisz. Na ile można dawać rady przy pisaniu refleksji, na tyle je dajesz. Oceny czyta się naprawdę z przyjemnością.
Nie cackasz się z autorami, ale i odnosisz się do nich z kulturą. Jeżeli zaczynasz się zwracać do nich dużą literą, to utrzymuj to do końca oceny.
Nie mam większych zastrzeżeń do ocen. Styl mi się podoba, treść również, więc jestem na tak.

Przepraszam za takie opóźnienia, ale straciłam rachubę czasu (dzięki Ci, Ov, że istniejesz!) O.o

niedziela, 20 stycznia 2013

|0019| antystroficznie.blogspot.com



Autorka: PureShit
Oceniająca: Gloomy

Bardzo spodobał mi się adres. Wykazałaś się kreatywnością i oryginalnością. Nie wchodząc jeszcze na twojego antystroficznego bloga, spodziewałam się, że zastanę na nim trochę poezji, może przynajmniej czegoś w tym guście. To ciekawe, że dosyć często blogi o skomplikowanym, może nawet trochę dziwnym adresie, są wartościowe. Oczywiście, gdybyś wygrzebała jakieś zawiłe i trudne słowo, oznaczające coś tam, to miałabym zupełnie inną, chyba gorszą, opinię o tym blogu. Wyszukiwarka podpowiada mi, że wyrażenie „antystroficzny” nie istnieje, więc wychodzę z założenia, że to twoja własna inwencja twórcza. Takie słowotwórstwo, stwarzanie czegoś innego, jak dla mnie jest najlepszym sposobem na adres. Intryguje, zachęca, nadaje trochę tajemniczości, bo przecież czytelnik do końca nie wie, co zastanie na blogu o takim adresie.
Napis na belce nic kompletnie mi nie mówi. „Pod asfaltem jest plaża” – zdanie wyciągnięte nie wiadomo skąd i nie wiadomo w jakim celu. Można byłoby poszukać sensu, można byłoby pobawić się w interpretację, owszem, ale czy o to chodziło? Wydaje mi się, że bardziej zależało Tobie na wywołaniu w czytelniku poczucia absurdalności, chaosu i dezorientacji, a co za tym idzie, wzbudzenie zainteresowania. Moje zainteresowanie już masz. Tak na marginesie - http://czerstwe.pl/obrazek.php?531.
Wchodzę i widzę, że chyba mi się tutaj spodoba. Niesamowity klimat, chociaż szablon składa się tylko z jednego gifa (ale za to jakiego!) i czarnego tła. Dobrze, skupmy się najpierw na tym niecodziennym nagłówku. Prosty, ale za to efektowny. Szkoda tylko, że przejście do początku jest takie gwałtowne, ale podejrzewam że to nie twoja wina, a gif został przez Ciebie tylko odnaleziony w internecie. Mogę się przynajmniej, że lubisz pana Bowie. Nie jestem wielką fanką, ale muszę przyznać, że to bardzo ciekawa postać. Sam pomysł umieszczenia gifa jako nagłówka zasługuje na pochwałę - daje wrażenie minimalizmu i prostoty. Co do jakże optymistycznego, czarnego tła - ja czuję się w tej ciemnej pustce bardzo przyjemnie, ale mogłabyś nadać inny kolor tłu zewnętrznemu, bo jak na razie twój blog jest jakby rozlany, przez co nie wygląda to ładnie.  Ktoś mógłby pokręcić nosem z dezaprobatą, bo nie namęczyłaś się z tym szablonem, ale po co się męczyć i komplikować sobie życie? Efekt jest dobry. Wszystko estetycznie, przejrzyście, tekstu nie jest za dużo, ale zaliczę to jako zaletę. Aż chce się czytać, naprawdę. Jedno, co bym zmieniła, to wyświetlanie na stronie głównej tylko jednego postu. Tak poza tym to jestem pod wrażeniem tej prostoty. Wszystko ze sobą ładnie współgra, kolory są dobrze dobrane, łagodne. Nie przeszkadza mi brak wielkich liter na początku zdania. Nawet wygląda to dobrze w otoczce tego minimalizmu, ładnie się wtapia.
Brakuje mi jakiejś podstrony, z której dowiedziałabym się o Tobie trochę więcej. Jest tylko archiwum i odnośniki do ocenialni oraz bloga, którego czytasz. Trochę skromnie.

Pierwszy post, o jakże wymownym tytule „Jeden” i już pierwsze zgrzyty. Nie wiem czy to, co tworzysz jest wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości, czy też po prostu ładną fikcją. Podałaś w zgłoszeniu, że prowadzisz pamiętnik z refleksjami, więc zakładam, że opisujesz swoje własne życie i że problemy, o których wspominasz, dotyczą Ciebie. W takim razie jestem zszokowana, że czytam coś, co wyszło spod ręki osoby uzależnionej od narkotyków. Rzadko kiedy mam do czynienia z tego typu treścią. Właściwie to jedynym zbliżeniem z narkomanami miałam przy lekturze „Dzieci z Dworca Zoo”, w której to książce również przewinęło się imię i nazwisko Davida Bowie. Swoje życie opisujesz w sposób ciekawy, można by powiedzieć – poetycki, ale za to bełkotliwy. To takie pisanie ot tak, bez przemyślenia. Również prowadzę takiego bloga, ale nie wystawiam go do oceny, bo co oceniający miałby do roboty? Wydawać opinię o moim bełkocie, który rozumiem tylko ja? Chyba, że chcesz dzięki poddaniu się ocenie zyskać czytelników, co nie jest najgorszym sposobem. Ciężko jest ocenić pamiętnik, bo to jakbym oceniała czyjeś życie. Mogę jedynie skupić się na tym, w jaki sposób je przedstawiasz i czy jest to sposób przystępny oraz ciekawy.
Dalej opisujesz jak zaczęło się twoje uzależnienie. Nie ma zawiłych zdań, trudnych przenośni, więc łatwo zrozumieć przekaz – chwała Ci za to. Nie jest przynajmniej to bełkot z rodzaju tych kwiecistych i niezrozumiałych.
Z twoich zapisków wynika, że masz sporo problemów. Uzależnienie to nic ciekawego, a już z pewnością uzależnienie od narkotyków. Wspominasz o „uosobieniu całego twojego świata”. Wygląda na to, że to właśnie on pociągnął Ciebie za sobą w narkotyki. Nie jestem specjalistką od tego typu uzależnienia, ale wiem, że nie tak łatwo przestać. Skoro on nie przestanie, to i Ty pewnie również. Początkowo „odlot” był dla Ciebie czymś, dzięki czemu mogłaś odreagować, odpocząć od świata, zrelaksować się. Teraz chyba jest inaczej, prawda? Teraz to już tylko przymus, może towarzyszenie temu, którego kochasz.
Wspominasz o chorobie psychicznej. Wspominasz o udawaniu. Wspominasz o płaczu. Wiesz, co? Ja rozumiem, że musisz to z siebie wyrzucić. Robisz to, bo taką czujesz potrzebę i mam nadzieję, że to Tobie pomoże, jakoś zmotywuje Ciebie do dalszego  brnięcia przez życie. Nie rozumiem natomiast, po co ja mam to czytać? Po co? Żeby napisać: „przykro mi, współczuję Tobie”? Jestem wrażliwa, jest mi przykro, że twoje życie tak się potoczyło, że masz problemy, ale kto ich nie ma? Każdy żyje swoim życiem, martwi się swoimi malutkimi i tymi większymi problemami. Każdy przeżywa swoje „odloty” i chwile smutku. Każdy płacze i ma chwile, kiedy stoi na rozstaju. Nie oceniam pamiętników, zaznaczyłam to w moim opisie. Dodałaś jednak, że będą i refleksje. Niby są. Niby jest, co oceniać, ale jednocześnie nie ma. Dobrym odreagowaniem są wiersze, które również mogłabyś pisać, bo wydaje mi się, że masz jakieś warunki, a przy okazji wyrzuciłabyś z siebie wszystkie negatywne emocje.
Dopiero w ostatnim poście widzę to, na co czekałam – refleksje. Ciągle jesteś Ty i twoje życie, ale są też twoje przemyślenia na temat bardziej ogólny, na który wypowiedzieć mogliby się także czytelnicy. Piszesz o miłości i przyjaźni. Nic oryginalnego, nic ciekawego. Masz doświadczenie, masz spory bagaż życiowy, więc masz sporo tematów, o których mogłabyś się rozpisać trochę bardziej obszernie. Wprowadziłaś wątek miłości i przyjaźni, ale zakończyłaś go szybko.
Piszesz pamiętnik i pewnie chcesz, żeby ktoś go czytał (inaczej nie zgłaszałabyś się po opinię na ocenialni), więc pisz tak, żeby czytelnik mógł się wypowiedzieć. Twoje życie nie wystarczy. Co mogę Tobie napisać pod postem? „Przykro mi, pewnie jakoś się ułoży, trzymam kciuki”? Zmuś do refleksji. Napisz, co sądzisz o swoim uzależnieniu. Napisz, co sądzisz o życiu. Napisz, co sądzisz o nastawieniu ludzi do twojej osoby – kogoś, kto jest uzależniony. To wszystko po to, żeby czytelnik mógł pod ten temat podporządkować jakieś wydarzenia ze swojego życia i wypowiedział swoje zdanie. Rozbudź dyskusję. Ja naprawdę nie lubię nakazywać komuś, co ma pisać w swoim pamiętniku, ale zgłosiłaś się do oceny, więc proszę – moje rady już wypisałam. To, czy się do nich dostosujesz, to już tylko twoja sprawa. Ja raczej już więcej nie zajrzę na twojego bloga – przykro mi to pisać, ale nie interesuje mnie twoje życie i jak widać po komentarzach, a raczej ich braku, innych również. Życzę Tobie naprawdę, jak najlepiej – obyś nigdy nie musiała się zmagać z chorobą psychiczną, którą u siebie podejrzewasz i żebyś miała siłę wygrać z nałogiem. Czytanie o twoim życiu jednak nie należy do najprzyjemniejszego sposobu spędzenia czasu wolnego i jest to tylko jego marnowanie. Jeżeli prowadzenie tego pamiętnika Tobie pomaga, to pisz dalej. To dobra terapia.

Co do poprawności w twoich postach:
Jeden
nie wiem czy na zawsze czy tylko na jakiś czas - nie wiem czy na zawsze, czy tylko na jakiś czas
zmierzyć się ze wszystkim co mnie spotka - zmierzyć się ze wszystkim, co mnie spotka
jakby wszystko dobre było dla mnie niedostępne - jakby wszystko, co dobre, było dla mnie niedostępne
kompletnie nie wiem co robić - kompletnie nie wiem, co robić
Dwa
wszystko co nieudolnie kocham i umiejętnie nienawidzę – wszystko, co nieudolnie kocham i umiejętnie nienawidzę
Cztery
nie wiem co zrobię - nie wiem, co zrobię
Pięć
spacającej - spadającej 

Wydaje mi się, że najbardziej odpowiednią oceną dla Ciebie będzie ocena dostateczna +.

sobota, 19 stycznia 2013

|0018| filmowadroga.blogspot.com



Autorka: Agnieszka
Oceniająca: Gloomy

1. Pierwsze wrażenie 
Adres „filmowadroga” brzmi dobrze, ale brakuje mi myślnika, który ładnie oddzieliłby te dwa słowa. Nie trudno się domyślić, że tematem przewodnim będą właśnie filmy, co bardzo mnie cieszy. Trudno jeszcze wywnioskować, z czym będę miała do czynienia – z recenzjami, blogiem fanowskim, a może czymś jeszcze innym? Bez zbędnych ozdobników i przekształceń, dzięki czemu adres jest jasny do zrozumienia i łatwy do zapamiętania.
Ładny cytat, który dobrze nawiązuje do tematyki jaką sobie obrałaś, droga autorko. Podejrzewam jednak, że nie namęczyłaś się zbytnio podczas jego szukania. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce hasło „cytaty filmy” i już nam wyskakuje – wiem, bo sama również poszłam na łatwiznę. Chociaż cytat wzbudza pewne wątpliwości, to jest on jak najbardziej na miejscu.
Twój szablon nie przypadł mi do gustu, ale bardziej szczegółowo rozpiszę się o nim w następnym punkcie. Brakuje mi estetyki w postach – chodzi o formę treści – raz jest ona wyśrodkowana, a innym razem wyrównana do lewej. Nie prezentuje się to dobrze.
Pomimo niektórych rozczarowań, to jestem zainteresowana twoim blogiem – spodziewałam czegoś w trochę innym guście, ale to, z czym ma do czynienia, jest równie ciekawe i intrygujące.  Pierwszy raz mam do czynienia z blogiem osoby, która opisuje swoje pierwsze kroki ku karierze filmowej.
(7/10)

2. Grafika 
Okropnie nie podoba mi się nagłówek. Mam wrażenie, że trafiłam na jakieś kiepskie opowiadanie, w którym mam do czynienia z dużą liczbą bohaterów, kiepską fabułą i autorką o cukierkowych upodobaniach. Takie szablony to ja widziałam wielokrotnie, jeszcze kiedy Onet dobrze funkcjonował – zawsze mnie odstraszały i przygniatały mnogością ozdobników i, nie ma co ukrywać, kiczowatością. Chociaż na nagłówku jest kilka osób, które ogromnie lubię i cenię, a samo wykonanie jest precyzyjne i dobre, to spodziewałam się czegoś innego – bardziej klasycznego, skromnego. Po co te wszystkie ozdobniki? Myślałam, że takie szablony już dawno nie funkcjonują. To już jednak kwestia gustu – ktoś włożył dużo pracy w ten nagłówek i to doceniam. Rozciągnięcie bloga, które normalnie bym skrytykowała, w tym przypadku jest niezbędne.
Czcionka jest czytelna i przejrzysta. Dobrze dobrałaś kolory bloga, chociaż mi osobiście kolorystyka nie przypadła do gustu. Wnosi ona jednak pewien spokój na bloga i, co najważniejsze, nie mam do czynienia z krzykliwymi kolorami albo mdłym tłem. Poeksperymentowałaś trochę z doborem kolorów, ale wyszło to Tobie całkiem dobrze.
Jak już wcześniej pisałam, rozciągnięcie bloga i tym samym poszerzenie go dobrze pasuje do ogromnych rozmiarów nagłówka, jednak mam wrażenie, że wszystko jest „naciapane” i poupychane. Jest sporo zbędnych, jak dla mnie elementów, które można byłoby umieścić w spisie pod nagłówkiem, ale rozumiem, że poprzez umieszczenie ich na stronie głównej chciałaś przyciągnąć czytelnika i nie zmuszać go do szperania w menu. Może to i dobry pomysł.
Szablon jest jak najbardziej dopasowany do tematyki bloga, jednak ta kolorystyka okropnie mi przeszkadza i nie umiem jasno określić, dlaczego. Możliwe, że nie kojarzy mi się po prostu z filmami i w ogóle nie pasuje do Deppa czy pani Bonham-Carter. I te okropne ozdobniki – jakieś napisy, jakieś drzewka, światła – wiedziałam, jak to się kiedyś nazywało, ale teraz mam pustkę w głowie. Wygląda na to, że to już przeżytek.
(14/20)

3. Treść 
Twoje posty to przede wszystkim opisy tworzenia twoich projektów, a także wrażenia, przemyślenia, inspiracje, czyli ogólnie – właśnie twoja filmowa droga. Jestem osobą o podobnych zainteresowaniach, co Ty, droga Agnieszko, więc strasznie przyjemnie czytało mi się twojego bloga. Nawet nie wiesz jak pozytywną energią mnie naładowałaś. W tym momencie mało obchodzi mnie, że twoje posty nie są rozwlekłymi opisami i głębokimi przemyśleniami – urzekła mnie twoja determinacja i kreatywność. Powiem szczerze, że nie jestem twoją fanką, żaden z filmów nie zrobił na mnie ogromnego wrażenia, ale ogromnie doceniam twoją pracę i widzę, że naprawdę kochasz to, co robisz. Przyjemnie czyta się tak optymistyczne posty, a filmiki i zdjęcia świetnie je dopełniają. Mogę Tobie pogratulować niesamowitych znajomych, bo widzę, że potraficie dobrze i twórczo spędzić czas. Chociaż twoje posty od strony technicznej są ubogie i niedopracowane, to czuć w nich pasję, a to jest ważne. Mogłabyś jeszcze czasami dodać coś więcej, wspomnieć o jakimś filmie, który ostatnio oglądałaś i czasami bardziej rozpisać się jakimś konkretnym gatunku, dzięki czemu twoje posty nie byłyby takie biedne, a i czytelnik byłby bardziej zainteresowany. Warto również opisać filmy, gatunki i ludzi filmów, których lubisz i którymi się inspirujesz – tak żeby czytelnik mógł skomentować, podać swoje propozycje, itp. Byłoby to pewnego rodzaju urozmaicenie tego pamiętnika młodej reżyserki. Tak mamy tylko kilka informacji i filmik, a to nie jest dużo. Nawet już się nie będę czepiała tych emotikonek, bo jestem pod wrażeniem twojej determinacji.
Nie mogę się powstrzymać od wspomnienia o filmach, chociaż nie przejrzałam ich wszystkich. W „Sumieniu” spodobały mi się przede wszystkim ujęcia oraz dobrze dobrana muzyka. Fabuła jednak kompletnie do mnie nie przemówiła, ale rozumiem zamysł. Gratuluję odwagi i umiejętności pracy z ludźmi, bo zdaję sobie sprawę, że ciężko jest zachęcić znajomych do gry w filmiku, który zostanie umieszczony w internecie. Ogromnie spodobał mi się filmik promujący gimnazjum – świetny pomysł, bardzo zabawny i dobrze zaprezentowana różnorodność uczniów. Byłam pod wrażeniem. Szkoda tylko, że jakość jest taka słaba, a kamera była rozedrgana. Animacja „Uczucie?” bardzo udana. Chociaż poruszyłaś temat niezbyt oryginalny, to z początkowo ładnej bajeczki, stworzyłaś obraz dramatu, który przecież jest dosyć powszechny w naszych czasach.
Masz naprawdę ciekawe przeżycia, ale nie umiesz ich ładnie ubrać w słowa. Tematyka twojego bloga jest oryginalna, bo nie ma zbyt wielu pamiętników młodych reżyserów. Pod tym względem ciekawisz i intrygujesz. Mogłabyś jednak zadbać o jakość wpisów i ich urozmaicenie. Więcej przemyśleń i więcej Ciebie.
(20/30)

4. Poprawność

„Film promujący moje gimnazjum”
biologi – biologii
„Alicja w Krainie Czarów”
Kiedyś natrafiłam na pewny filmik na youtube, gdzie grupa ludzi nakręciła teledysk do piosenki 3OH!3 "Follow me down" – brak kropki na końcu zdania.
Towarzyszyły nam piękne krajobrazy, czysta zieleń, kwiaty, po prostu bajka ! - Towarzyszyły nam piękne krajobrazy, czysta zieleń, kwiaty - po prostu bajka!
Biała Krolowa - Biała Królowa
„Powrót po długiej przerwie”
często się złoszcze - często się złoszczę
o przeżyciach dziewczyny która straciła rodziców - o przeżyciach dziewczyny, która straciła rodziców
wyżala się – użyłabym tutaj innego wyrażenia, bardziej odpowiedniego, np. obwinia los, przeklina los, itp.
wierzę w to, żę - wierzę w to, że
bardzo sie z tego powodu ucieszyłam !- bardzo się z tego powodu ucieszyłam!
To miejsce ma klimat !- To miejsce ma klimat!
 I wiecie co ? Wierzę w to, że uda mi się tam dostać -  I wiecie co? Wierzę w to, że uda mi się tam dostać.
„Zainspirowana surrealizmem”
Bunt przeciwko racjonalizmie (…) wydają mi sie - Bunt przeciwko racjonalizmowi (…) wydają mi się
„Plany na nową wersję Piwnicy
 idzie w dobrym kierunku,ale trudno -  idzie w dobrym kierunku, ale trudno
Zdarzają się literówki i czasami zjadasz przecinki.
(10/15)

5. Ramki 
Krótki opis twojego bloga na stronie głównej zawiera wszystkie informacje, które powinien zawierać, czyli informuje czytelnika z czym ma do czynienia i przy tym nie zanudza, ani nie przygniata ilością treści.
Ojej, koleżanko Agnieszko, trochę mnie zasmuciła podstrona „O mnie”. Tak jak do tej pory Ciebie lubiłam, tak teraz mam mieszane uczucia. Może nie powinnam wytykać tego w ocenie bloga, ale kompletnie nie podoba mi się zdanie: „filmy niekomercyjne, kierowane dla publiczności ponadprzeciętnej, o ambitniejszych wymaganiach niż tylko efekty specjalne, strzelaniny i akcja.” Czyli, rozumiem, że chcesz tworzyć filmy dla elity, tak? Dla wąskiej grupy ludzi, która będzie na tyle inteligentna, że zrozumie przesłanie twych filmów? Da się wyczuć pogardę z twojej strony dla tego głupiego plebsu, nie umiejącego docenić twojej sztuki. Powiem tak: wiem, jaka jest mentalność i upodobania ludzi. Rozumiem, ze przeciętniacy to dla Ciebie ludzie o małych ambicjach filmowych. Zdaję sobie sprawę, że nie chciałaś nikogo obrazić, a jedynie podkreślić fakt, że chcesz tworzyć coś innego niż filmy robione tylko dla pieniędzy, pozbawione kreatywności. To zdanie, może niefortunnie sformułowane, sprawia, że teraz wyobrażam sobie Ciebie jako zadufaną w sobie dziewczynkę, która grupuje ludzi na „przeciętnych” i „ponadprzeciętnych”.  Myślę, że to niekorzystny i fałszywy obraz Ciebie.  W takim razie jestem przeciętniakiem, dla którego nie tworzysz filmów, ponieważ lubię oglądać strzelaninę, akcję i efekty specjalne, bo (i tutaj Ciebie zaskoczę) to również są ważne elementy filmu. Nie wszędzie trzeba je wciskać na siłę, to oczywiste, ale czasami są naprawdę bardzo przydatne i wartościowe. Dzięki efektom specjalnym film „Miedzy piekłem a niebem” zyskał jeszcze więcej na wartości, a nie byłby tym samym arcydziełem, gdyby właśnie nie one. Strzelaniny i akcja – chyba zdajesz sobie sprawę, że istnieją wartościowe filmy sensacyjne? Proszę, o to przykłady: „Parszywa dwunastka”, „Ojciec chrzestny”, „Leon zawodowiec”, „Czterej bracia”, „Full Metal Jacket”, itp. Czasami lepiej obejrzeć jakiś swobodny film dla, według twoich kryteriów, przeciętnego widza, jak np. mój ulubiony „Święci z Bostonu” czy też „Django” niż nudne i jak dla mnie nie do przebrnięcia „Ofiarowanie”, które ma niby jakąś treść i przesłanie.
Uważaj nad doborem słów, bo to może zniechęcić czytelników i widzów do oglądania filmów osoby, która uważa się za wielką znawczynię.
Cała reszta informacji jest ładnie i estetycznie zaprezentowana prawidłowo, lecz bez żadnych fajerwerków. Nie mam zastrzeżeń.
(6/10)

6. Statystyki 
Masz sporo czytelników, a komentarze są przeważnie wolne od SPAMu. Dosyć często odpowiadasz na nie i prowadzisz konwersację z czytelnikiem, co się oczywiście chwali.
(4/5)

7. Inne 
Wyróżniasz się zdecydowanie, jeżeli chodzi o tematykę, stąd też punkt.
(1/5)

8. Podsumowanie
Oceniając twój blog skupiłam się nie na treści, ale na Tobie, ponieważ jakby nie patrzeć, to jest to pamiętnik. Może przez to pierwsze wrażenie, przez zachwyt nad tym, że istnieje moja rówieśniczka, która realizuje swoją pasję, albo po prostu przez to, że mam za sobą nieprzespaną noc po maratonie filmów Tarantino – albo przez wszystkie te czynniki naraz, byłam wobec Ciebie bardziej wyrozumiała i patrzyłam bardziej przychylnie. Twój blog, jako sam blog, nie jest ponadprzeciętny (zastosuję twoje sformułowanie). Można by powiedzieć, że jest ubogi w treść, co jednak rekompensujesz filmikami swojego autorstwa. Rady wypisałam już w podpunkcie dotyczącym treści, ale je powtórzę – więcej opisów twoich zainteresowań, a także przybliżenie czytelnika do świata filmu – więcej twoich przemyśleń na różne tematy, na różne filmy, itp. Zdecydowanie więcej treści, ale niekoniecznie referatów na kilka stron (czytelnik nie lubi się nudzić). Mogę Tobie życzyć powodzenia i wytrwałości. I przede wszystkim lepszego opisywania swoich poglądów (chodzi mi tutaj o to nieszczęsne zdanie z podstrony „O mnie”). Kto wie, może spotkamy się kiedyś w łódzkiej filmówce? ; )

Punkty: 62/95 
Ocena: dobry

Ocena pisana na szybko, pewnie jest mnóstwo błędów, ale moje oczy odmawiają mi posłuszeństwa i same się zamykają. 


niedziela, 6 stycznia 2013

|0017| hermionawzespole.blog.onet.pl

Autor: Agusia
Oceniająca: Gloomy


(Ocena została napisana jeszcze przed zmianami na portalu blog.onet.pl) 

Nie jestem fanką cyklu książek o niezwykłym młodym czarodzieju i jego perypetiach – cała moja znajomość tematu wynika tylko i wyłącznie z ekranizacji tej serii oraz pewnej parodii, w której główną rolę odgrywał Voldemort. Może właśnie dlatego mam nadzieję, że blog „hermionawzespole” będzie trzymał poziom (co nie znaczy wcale, że musi być profesjonalnym pastiszem).
Adres jest dobry. Naprawdę. Gdyby jednak między jego członami pojawiły się myślniki uniknęłabyś mało estetycznego efektu. Adres spełnia wszystkie wymagania czytelnika, a przynajmniej moje – informuje z czym mamy do czynienia, w jaki sposób zostanie to przedstawione i czy w ogóle warto kliknąć w link. Tak, to wszystko można z niego wyczytać. Hermiona, zespół – i już wiadomo, że to raczej nie będzie ani romans, ani schematyczne opowiadanie z cyklu „a gdyby...”. Istnieje jeszcze obawa, że wkradną nam się wątki miłosne pomiędzy członkami owego zespołu, a naszą Hermioną, co, jak dla mnie, równa się tylko i wyłącznie z romansidłem fanowskim (bo muzykami muszą, koniecznie muszą, zostać chłopcy z boysbandu).
Cytat na belce miał być fajny. Tak, MIAŁ, bo nie jest. Przekombinowany (i to bardzo mocno), w dodatku nieśmieszny. Jedynie mogę cichutko przyklasnąć za Paulo Coelho, ponieważ ten element jeszcze mnie bawi pomimo wielokrotnego odgrzewania. Zastosowanie „rzyci” zamiast „życia” całkiem udane, chociaż nieoryginalne. Na tym pozytywy się kończą. „Chistoria Chermiony w Chogwarcie” jest całkowicie zbędna. Ani to fajne, ani śmieszne. I brzydko rozciąga belkę.
Nie jestem zwolenniczką oceniania szaty graficznej, ale tutaj chyba muszę się zatrzymać i powzdychać troszkę z dezaprobatą. Nie wszystko, wykonane jest samemu, jest dobre. Nawpychanie na siłę mnóstwa elementów nie daje dobrego efektu. Jednak pomysł nie jest zły. Uczepiłabym się raczej wykonania. To wszystko można byłoby z pewnością zrobić ładniej, bardziej estetycznie, profesjonalnie... ale mam wrażenie, że Tobie, droga autorko, się po prostu nie chciało. To przykre. Albo robisz skąpy, ale estetyczny nagłówek, albo starasz się zrealizować swój pomysł w sposób profesjonalny za pomocą kogoś innego, kto to potrafi i nie wyjdzie z tego brzydka sklejka z Painta. Poza tym plus za Bonda i pierogi.
Tło jest koszmarne. Mam wrażenie, że to wszystko pływa w jakiejś kosmicznej pustce i chyba za bardzo się nie mylę, bo twój blog to kosmos, ale nie wiem jeszcze czy w negatywnym, czy pozytywnym znaczeniu. Brzydka kolorystyka, estetyka ledwo zipie, a literki niemiłosiernie się kurczą w oczach. Jakże nieprzyjemna scena dla naszej Hermiony!
Na stronie głównej poupychałaś wszystko, co wlezie, ale całe szczęście w tym „wszystkim” zawierają się w miarę przydatne elementy, które mogłaś jednak posegregować i uporządkować w menu. I znowu to nieprzyjemne wrażenie, że Tobie się po prostu nie chciało tego robić. Uwierz, ja również lubię chaos, ale nie popadajmy w skrajności. Twój blog jest surowy i pusty, jakby żywcem wyjęty z początków wielu blogerów. Ja wiem, że to wszystko to są jaja, pisanie dla hecy i wielki ubaw, ale taki blog z parodią może chyba prezentować się dużo lepiej i bardziej estetyczniej, prawda?
Krótkie streszczenie fabuły jest w porządku. Tak, naprawdę. Nie wiem co się będzie działo, nie poznaję dokładnego zarysu całej historii, ale nadmiar znajomych mi nazwisk i nazw przyciąga i ciekawi. Chociaż jest to infantylne, to jest prawidłowe. Mi pasuje.
„Wyjaśnienie” zbija mnie z tropu, bo chociaż pierwszą moją reakcją był nieufny uśmiech, to teraz na poważnie się zastanawiam nad tekstem tej podstrony. Przyjmijmy jednak opcję: „robię to dla jaj, a to jest tylko wymówka gdyby ktoś się czepiał”. Tak będzie łatwiej.
Podstrona z bohaterami w tym przypadku jest jak najbardziej na miejscu, a nawet niezbędna. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Idealnie pasuje do charakteru bloga.
Ciekawi mnie treść. Tak okropnie bardzo mnie ciekawi. Wiem, czego mogę się spodziewać, więc nie stawiam wysoko poprzeczki. Sporo osób pewnie by się zraziło, pokręciło głowami, pluło jadem i tak dalej, ale ja mam dzisiaj dobry humor i umysł otwarty na wszystko, co nie jest robione na poważnie. No to jedziemy.

„Kolejny dzień hermionny”
Już rozumiem twój zamysł. Albo Ciebie rozgryzłam, albo przeceniam, ale do rzeczy – Ty się nabijasz. Trochę niezgrabnie, ale dobitnie nabijasz się z tych wszystkich słodziasnych blogów. Po przeczytaniu kilku analiz na licznych blogach tym się zajmujących, zejście na śniadanie, opis ubrania oraz „letki” makijaż kojarzą mi się tylko i wyłącznie z Mary Sue oraz typowymi wstępami do blogasków. To nawet dobre, chociaż, trzeba to niestety moja droga przyznać, pod względem formy kiepskie. Tak właściwie to ten rozdział (niech już nosi ten dumny tytuł) jest streszczeniem (bardzo skąpym i bardzo tandetnie napisanym) wielu blogowych opowiadań fanowskich, które zazwyczaj wychodziły spod palców nastolatek. Piosenka Miley Cyrus – przegięcie. Trzeba znać umiar, naprawdę. Nie możesz upchnąć wszystkiego, co według ciebie (i to zasługuje na podkreślenie) jest tandetne, nieciekawe i kiepskie w to opowiadanie, bo wyjdzie mieszanina chamstwa i przekonania o idealności własnych gustów.
„Malfoj i inni”
Tandeta jak nic, ale na razie nie zrażają mnie jeszcze takie klimaty. Twoją zaletą są krótkie teksty, bo przynajmniej mnie nie męczą, czasem może się lekko uśmiechnę, ale do humoru najwyższych lotów to nie należy. Pierogi – nosz kurde, ja też je lubię, ale żeby robić z nich bohatera, prawie że głównego? Tak, tak, ja wiem, że to dla Ciebie to są tylko jaja i dobra zabawa, być może (zapewne!) pisanie na odwal, ot tak, dla odstresowania się, ale jeżeli już to publikujesz to powinno mieć to jakąś formę, nie sądzisz? Można tworzyć takie luźne blogi w dobry sposób (www.voldus.blog.onet.pl, www.brudna-koszulka.blog.onet.pl). Ty najwidoczniej nie umiesz i zależy tobie tylko na prowokacji. To przede wszystkim strata czasu. Chyba, że śmieszy to kogoś z twoich znajomych, ewentualnie krejzolki w nieco młodszym wieku, chociaż lepiej byłoby nie zatruwać  młodych umysłów takimi, za przeproszeniem, śmieciami. Może i ma to jakiś sens – parodia, charakter wyśmiewczy – ale zdecydowanie źle ubrany. Przekaz ginie pod kiepską treścią, przesadzoną w stylizacji.
„Trasa konzertowa”
Zmiana stylu wyszła na dobre. Czyta się o wiele lepiej, brzmi całkiem nieźle, a estetyka wzrosła. Brawo, jakiś postęp. Chociaż zrobiło się troszkę nudno. Jedyny pozytywny fragment: „zapytał twierdząco”. Gdybyś utrzymała się w takim paradoksalnym, może trochę przekornym stylu, byłoby, może nie „dobrze”, ale „całkiem nieźle”.
„Niespodzianka”
Chaos, chaos, wszędzie chaos. Jest niebieska budka, jest Edward i jest kilka całkiem-całkiem fragmentów oraz sporo tych strasznie złych. Nie śmiałam się w głos – nie śmiałam się w ogóle, ale powiedzmy, że akceptuję twoją „twórczość” i nawet podoba mi się pomysł – „upchnąć wszystko, byle było tylko bardziej dziwacznie i nielogicznie”. W przypadku twojego opowiadania, które jest ewidentną parodią robioną dla zabicia czasu, mogę to jeszcze tolerować i patrzeć na to z zupełnie innej perspektywy. Takie twory jednak nie powinny być pisane na poważnie i, tym bardziej, rozpowszechniane. Nie jesteś oryginalna pod tym względem ani jedyna w swoim rodzaju. Im mniej kiepskich pastiszów, tym lepiej.
„Odwiedziny”
To już się robi nudne. Próbuję znaleźć coś śmiesznego, może jakiś zamaskowany element komiczny, albo coś w tym guście, ale wciąż natrafiam na nieudolne staranie się zrobienia pastiszu. Może i na początku miałam jakąś malutką nadzieję, że pójdziesz w dobrym kierunku, ale coś Tobie nie wychodzi. Spadasz coraz niżej. Wprowadzasz w fabułę straszliwą nudę. Pogmatwane wątki są w porządku. Brak logiki jest w porządku. Naśmiewanie się z idealizowania Hermiony w opowiadaniach na innych blogach jest w porządku. Ale to za mało. Poza tym pierogi powodują już u mnie odruch wymiotny. Przesadzony element komiczny to zły element komiczny, kapujesz?
„Druga relikwia i koncert”
To, że podoba mi się pomysł łączenia bohaterów, trochę mnie przeraża. Harry jako Iron Man? To jest dobre. Zastanawia mnie tylko, czy dalej twoje rozdziały będą tak nudne, mało śmieszne i, nie ukrywajmy, pisane na siłę i bez większego zastanowienia oraz ambicji? Tu nie ma ani pasji, ani zainteresowania, a jedynie zabijanie czasu i to najokrutniejszą metodą – grafomanii. Tylko, że ta grafomania mogłaby prezentować się lepiej.
„Harry Iron”
Wspominałam już, że lubię długość twoich tekstów? Przynajmniej szybko się czyta. I, co najważniejsze, mój mózg może sobie trochę odpocząć. W każdym razie masz malutkiego plusa za „A nie mógłbym ja być twarzą?”.
„Gdzie jesteś? :....(”
Podoba mi się to, że dodałaś zdjęcie – w przypadku twojego opowiadania jest to w porządku, pasuje, nadaje klimat. Bond i Hermiona w jednym opowiadaniu? No nieźle. To jedyny pozytyw tego rozdziału – zdecydowanie za dużo pierożków i bardzo kiepskiej narracji.
„Wielki finał”
Ten rozdział to jedno, wielkie zbiorowisko absurdów i mieszaniny wątków oraz bohaterów z różnych książek. Nie ma sprawy, może być – jakoś zniosę ten natłok informacji. Masz jednak tendencję do popadania w skrajności i upychasz w opowiadaniu coś, co jest już tylko odgrzewanym kotletem i już nie śmieszy. Z tym, że Minerwa jest agentką M jeszcze mogłam się pogodzić, ale fakt, że okazała się ona również królową Wielkiej Brytanii mnie po prostu przygniótł – to nie jest śmieszne – to już lekkie przegięcie. Spodobały mi się za to obrazki – genialny Draco w łódce. Masz również plusa za jedno zdanie - „Po prostu.. zdarzyło mi się umrzeć…”.
„Kapitan Jack Sparrow”
Jakiś taki mdły ten fragment, wiesz? Ciągle dodajesz nowe postacie, przeciągasz tą historię i tworzysz kolejne piętra bezsensu. Nie robi się ciekawiej ani bardziej zabawnie. Poziom trzymasz ciągle taki sam, zarówno pod względem fabuły, dialogów , stylu i języka (nie ma sensu żebym wypisywała błędy – w ogóle nie zwracasz uwagi na to, jak piszesz).
„Kapitan Hans Kloss”
Nie może być! Nawet nasz polski Hans Kloss dostąpił zaszczytu obecności w tym opowiadaniu! Cóż, nasz biedny bohater dostał tylko mały epizod, ale jakoś to przeżyję. Pomysł z czarno-białym Hansem jest dobry i mi się osobiście podoba. Podobnie jak tak wielu kapitanów w ostatnich rozdziałach. Poza tym czuję rosnącą sympatię do tego opowiadania. Jest w nim coś na swój dziwaczny sposób fajnego, tylko szkoda, że nie dbasz w ogóle o język i estetykę bloga – gdybyś bardziej się o swój blog zatroszczyła to może miałby on i ręce i nogi.
„Wielki finał!”
Jeszcze więcej poplątanej fabuły, nagłych zwrotów akcji i mdłych dialogów. Już nawet nie oczekiwałam niczego więcej. Nie, nic mnie nie rozbawiło. Tym bardziej to, że Hermiona jest córką królowej Elżbiety i Voldemorta. Za to wyłapałam kilka fragmentów, które uznałam za nawet dobre: „Wielki Cthulhu zapłakał”,  „Hermiona uderzyła z impetem w podłogę i straciła życie” i mój osobisty numer jeden: „twarz pipy” (wyrwane z kontekstu, ale udane).

Odpuszczę sobie dwa najnowsze posty, ponieważ nie widzę sensu w dalszym czytaniu – wiem, czego się mogę spodziewać i ta świadomość nie zachęca mnie do dalszego czytania.
Twoje opowiadanie jest bardzo luźne i pisane swobodnie. Nie brałam go na poważnie, bo ono samo w sobie jest żartem. Piszesz to, co w danej chwili przyjdzie Tobie do głowy i nie analizujesz tego ani nie starasz się ubrać w słowa jak najlepiej. Nie należę do osób, którym tego typu twory przypadają do gustu, ale widzę, że masz trochę czytelników, którzy lubią czytać historię życia Hermiony. W takim razie, skoro pisanie tego sprawia Tobie przyjemność i relaksujesz się przy tym, a są ludzie którzy czekają na kolejny post, to pisz dalej. Pewnie zdajesz sobie sprawę, że nie jest to dobre, porządne opowiadanie. Gdybyś chciała jednak napisać coś, co nie jest żartem to najlepsza rada, jaką mogę Tobie dać, brzmi: nie pisz tak, jak piszesz na blogu „hermionawzespole”. 
Trochę zmęczyło mnie twoje opowiadanie. Dałam radę jakoś przez nie przebrnąć i nie zgłupieć kompletnie. Widać, że próbowałaś zrobić parodię blogowych opowiadań, albo to po prostu ja Ciebie przeceniam. Nie wyszło to najlepiej. 

Najbardziej odpowiednią dla twojego bloga jest według mnie ocena dopuszczająca

sobota, 5 stycznia 2013

|0012| Odmowa: szum-smoczych-pior.blogspot.com

Ostatnia notka pojawiła się 18 listopada - przeterminowanie.

|0011| Odmowa: occupy-hogwarts.mylog.pl

Próbowałam, naprawdę. Niestety utknęłam w treści i nie nie jestem w stanie sprawnie przekazać tego wszystkiego, co zamierzałam. Głównie z powodu faktu, że to blog grupowy i trudno mi ocenić pisane tak opowiadanie. Gdybym spróbowała, pewnie bardziej by Wam to zaszkodziło, niż pomogło, a tego nie chcę. Bardzo Was przepraszam, Drogie Autorki, za tę odmowę. Jeśli jednak nadal jesteście zainteresowane oceną na Weryfikatorze, możecie wybrać inną oceniającą (Akira może Was przyjąć pomimo zablokowanej kolejki).

wtorek, 1 stycznia 2013

|0016| love-a-winner.blogspot.com

Blog: love-a-winner
Autorka: ThisOther
Oceniająca: Akira


1. Pierwsze wrażenie
Angielski adres Love a winner może oznaczać tyle, co po prostu Kocham zwycięzcę. Wiadomo, że mamy do czynienia z romansem. Zastrzeżeń nie mam, adres może i niewyróżniający się niczym, ale łatwy do zapamiętania.
Miłość pokona wszystko na belce pomysłem oryginalnym to zbytnio nie jest, ale przyczepić nie ma się do czego. Zdanie zakończone kropką, pasujące do adresu i tematyki opowiadania. Może być.
Odczucia mam mieszane. O ile nic mnie do bloga jeszcze nie zraziło, o tyle mam dziwne wrażenie, że nie mam do czynienia z ekscytującym romansem, a jedynie z prostym romansikiem, ale mogę się mylić. Poza tym to jedynie moje subiektywne zdanie.
Pierwsze spojrzenie na bloga i pod względem estetycznym wydaje się być wszystko w porządku.
Ogólnie większych zastrzeżeń nie mam, aczkolwiek wątpię, bym na bloga z własnej, nieprzymuszonej woli weszła.

8/10

2. Grafika
Postawmy sprawę jasno: nie jestem tu, by oceniać szablon i Ty nie zgłosiłaś się, bym się nim zajęła. Nie znam się na grafice, nie wiem, z której strony to ugryźć, więc nie ma sensu, bym się o tym obiektywnie wypowiadała, udając obeznaną w temacie. Mnie całość nie odrzuca, ale nie jestem też strasznie szablonem zachwycona. Nic nie świeci, nic nie razi, czyta się w porządku, czcionka dobrze dobrana. Panuje estetyka, wszystko uporządkowane, nie posiadasz zbędnych gadżetów. Przyczepię się to braku akapitów i wyjustowanego tekstu.

17/20

3. Treść
Fabuła:
Cóż, historia zgoła inna niż te, z którymi spotykałam się do tej pory w różnych romansach. Czy oryginalna? Ciężko stwierdzić po tak małej liczbie rozdziałów. Nie jest może zbyt wydumany pomysł, ale ogólna koncepcja nie jest zła, o ile dobrze się całość rozegra.  Już tutaj przyznaję, że motyw snów Melanie był dobrym zagraniem. Teraz zobacz, czego się doszukałam w Twoim opowiadaniu.

Mamy jak na razie osiem rozdziałów, w których coś się już dosyć konkretnego dzieje. Prowadzisz akcję w dosyć dobrym tempie. Czasami jednak trochę przyspieszasz, co źle wpływa na historię. Weźmy tu za przykład rozdziały czwarty i piąty, kiedy to Mel znajduje się w szpitalu: jest wypadek, dziewczyna straciła pamięć, leży kilka tygodni, budzi się, przychodzi Thomas,  Melanie wszystko dokładnie pamięta, mija tydzień i wychodzi. Rozegrałaś to bardzo szybko, bo w połowie rozdziału piątego wyrusza ona na poszukiwania chłopaka (dodajmy do tego, że Twoje rozdziały nie są nie wiadomo jak długie). Naprawdę nie dało się jej dłużej w tym szpitalu zatrzymać, nie biec z tą akcją tak szybko, byleby tylko szybko dojść do momentu, w którym pojawia się Adam?
Podobnie jest w rozdziale szóstym, gdy Mel przybywa do Nowego Jorku, a już na samym końcu rozdziału pojawia się wyżej wspomniany chłopak. Czytając, sądziłam, że jakoś dłużej analizować razem z Mel problem jej egzystencji, jednak Ty miałaś zgoła inne plany. Rozumiem też spontaniczne wyjazdy, ale żeby wyjeżdżała z Chicago w dniu, którym opuściła szpital i od razu poznała Adama?
Nie są to duże odstępstwa, ale razi w oczy takie przyspieszanie akcji w momentach, gdy powinna ona być wolniejsza, byś miała czas wszystko dokładnie pokazać. Całość historii się przez to nie zmieni, za to czytelnicy mogliby dłużej opowiadanie czytać.

Wątków dużo nie ma, w sumie to poza tym głównym, który dopiero będzie się rozwijał, mamy tylko dwa: życie Mel i jej związek z Thomasem oraz pobyt w szpitalu. Początkowe wątki powoli znikają i nagle już nic nie zostaje - jedynie zalążki głównego. Przeanalizujmy całość.
Na początku Melanie jest z Thomasem. Nie pokazujesz, na czym dokładnie opiera się ich "związek", jak wygląda życie Mel (ten opis w rozdziale pierwszym: Najpierw wypicie butelko piwa, następnie krótki spacer po okolicach miasta, potem zjedzenie czegoś jadalnego. Po tym wszystkim udawałam się do miejscowego klubu, gdzie balowałam już od 15 roku życia (...) nie jest tym, o co mi chodzi). Myślę raczej o przedstawieniu stylu życia dziewczyny bardziej dokładnie: pokazanie, jak zarabia (i nie chodzi mi o obrazowy, długi opis stosunku), jak żyje, jakie naprawdę są relację między nią a Thomasem. Ty wprowadziłaś czytelników w ogólny zarys tego wszystkiego i już idziesz dalej, kończysz ten etap i zaczynasz kolejny: szpital.
Jak wspominałam wcześniej, strasznie szybko lecisz z akcją podczas pobytu Mel w szpitalu. Dziewczyna straciła pamięć i, gdy to czytałam, miałam nadzieję, że dobrze to rozwiniesz, jednak Ty przerzuciłaś wszystko w czasie i nagle dziewczyna wychodzi ze szpitala. Wizyta tam jest przełomem w jej życiu, dlaczego więc tak to zostawiłaś? Dzięki temu, że tam trafiła, że Thomas ją odwiedził i zostawił i to, co się później działo, zaważyło na decyzji, jaką wtedy podjęła. Mogłaś pokazać dni, kiedy nic nie pamiętała, kiedy nikt jej nie odwiedzał; mogłaś napisać, co wtedy czuła, jak chciała dalej żyć; mogłaś w jakikolwiek sposób rozwinąć ten wątek - nie na kilka rozdziałów, ale przynajmniej jeden-dwa, zwłaszcza, że długich rozdziałów nie piszesz, raczej są średniej długości.
Jeśli chodzi o Mel i Adama, to niewiele można na ten temat powiedzieć. Dopiero co się poznali i trochę czasu musi minąć (mam przynajmniej taką nadzieję) nim znajomość trochę się rozwinie. Nie pędź jednak i z tym wątkiem zbyt szybko i nie bądź zapatrzona tylko w nich; pokieruj życiem Melanie tak, by można było utworzyć nowe wątki, które nie zmienią głównego biegu fabuły, ale urozmaicą całość i może trochę namieszają. Jeśli mogę coś dopowiedzieć od siebie w kwestii pomysłu: nie wiem, czy miałaś taki zamiar, ale nie rezygnuj z postaci Thomasa - jest naprawdę ciekawą jednostką i może sprawić, że w historii nie będzie nudno ani mdło.
Oczywiście trzeba pamiętać, że napisałaś dopiero osiem rozdziałów, że to początek, że wszystko może się zmienić. Jednak gdy nie zareagujesz odpowiednio wcześnie, będziesz ciągnęła jeden wątek, aż nagle i on się skończy i nic nie zostanie.

Masz ładnie zachowany ciąg przyczynowo-skutkowy, nic nie bierze się znikąd, co mnie bardzo cieszy. Każda czynność podjęta przez Mel ma swój skutek, a to doprowadza to takiego prowadzenia fabuły, jaką mamy.

Podsumowując, pomysł nie jest taki zły, o ile nie rozegrasz tego zbyt szybko. Zostań trochę dłużej przy sytuacjach, które mogą być kluczowe w życiu Mel, i pokaż je dokładnie, by czytelnik wiedział dokładnie, o co chodzi i jak to wygląda. Nie trzymaj się kurczowo głównego wątku - oczywiście musisz poświęcić mu najwięcej uwagi, dopracować go, ale nie poprzestawaj tylko na nim, wprowadź do opowiadania wątki poboczne, które nie będą zmieniały ogólnego zarysu fabuły, a które dodadzą trochę smaczku całości.

Bohaterowie:
Zacznijmy najpierw od wyglądu.
Byłoby przesadą, gdybym napisała, że pokazałaś wygląd postaci. Ba!, byłoby przesadą, gdybym napisała, że starasz się jakoś ten wygląd pokazać. Przeanalizujmy bohaterów.
O Mel nie wiemy nic, prócz tego, że ma dwadzieścia lat, zgrabne nóżki i jest zbyt drobna. Biorąc pod uwagę fakt, że napisałaś już osiem rozdziałów, a w każdej scenie pojawia się dziewczyna, to jestem naprawdę zdziwiona, że kompletnie nic o niej nie napisałaś, jeśli chodzi o prezencję. Melanie jest główna bohaterką, jest obecna w opowiadaniu przez cały czas, więc jak możliwe jest to, że nie wiemy o niej nic z wizualnego punktu widzenia? Przecież nie musisz pisać charakterystyki na kilkanaście linijek, a jedynie wtrącać w różnych momentach informacje o włosach, oczach, wzroście, jakichkolwiek znakach szczególnych - cokolwiek, co by ją obrazowało.
Co dziwniejsze, o wyglądzie Thomasa wiemy trochę więcej niż o wyglądzie Mel, aczkolwiek nie są to porażające opisy, a jedynie drobne (acz częste) wtrącenia: niski, męski głos Thomasa; oczy były takie zimne; potężny, wytatuowany mężczyzna; gruby ton głosu. Gdzieniegdzie zdarzają się wtrącenia o męskim głosie Thomasa. Nie wiem jak Ty, ale jakoś nie potrafię wyobrazić sobie jego wyglądu na podstawie takich wzmianek. Opisanie Toma z perspektywy Mel nie jest chyba trudne, prawda? Dlaczego więc nie poświęciłaś temu trochę czasu?
Natomiast w sprawie Adama się postarałaś i, w porównaniu do poprzednich bohaterów, te opisy są dobre. Chłopak ze snów jest wysokim brunetem i ma męski, donośny, a zarazem delikatny, przepełniony czułością głos. Napisałaś nawet o umięśnionych ramionach, pięknych, dużych oczach oraz zniewalającym uśmiechu. Nie jest fantastycznie, ale widać, że przy tym się starałaś. Pokazanie wyglądu nie zajmuje dużo czasu, wystarczy kilka(naście) wzmianek i jako taki opis mamy gotowy. Pamiętaj też, by regularnie pojedyncze zdania na ten temat do opowiadania wprowadzać, by czytelnik po kilkunastu rozdziałach nie zapomniał, jak bohaterowie wyglądają.
Byłam trochę zaskoczona, gdy opisywałaś lekarza, jakąś dziewczynę czy pobieżnie mężczyzn w pubie. Pokazujesz wygląd postaci epizodycznych (co jest dobre!), a te główne pomijasz?

O charakterach postaci można powiedzieć zdecydowanie więcej.
Nie wiem, czy taki był Twój zamiar, ale pokazałaś Melanie jako osobę, która nie wie, czego chce, która gubi się w świecie i w swoich myślach, która nie potrafi zmienić swojej egzystencji i robić tego, co robi i co jej się podoba. Niby jest zadowolona ze swojego życia (lubiłam stan upojenia alkoholem i narkotykami), ale brzydzi się swojego zachowania i tego, co robi. Jej jedynymi problemami jest to, skąd weźmie pieniądze na picie czy tam narkotyki oraz to, z kim będzie musiała się przespać, by te pieniądze dostać. Z jednej strony narzeka na to, co ją spotkało, chciałaby normalnego życia, jednak z drugiej nie chce od nikogo żadnej pomocy, gdyż Sama chciałam sobie pomóc, sama chciałam zmienić swoje życie bez niczyjej pomocy, choć na razie jakoś wcale się do tego nie kwapiłam. (...) Do tego potrzeba było chęci, motywacji - ja tego nie miałam. Na pierwszy rzut oka Mel wydaje się osobą o niezbyt skomplikowanej osobowości, która ma ciężkie życie i jaka to ona nie jest biedna. Wczytując się jednak w Twoje opowiadanie można dojść do wniosku, że jest teraz taką osobą w własnej woli - gdyby pozwalała sobie pomóc, gdyby była, wybacz za kolokwializm, ogarniętą osobą, potrafiłaby znaleźć sobie jakąkolwiek pracę (seks za pieniądze to nie praca) i mogłaby prowadzić lepsze życie niż obecne. Dla mnie nie jest wartościową osobą i bardzo irytującą bohaterką. Pewnie coś zmienisz w niej, pewnie będziesz chciała zrobić z niej lepszą osobę, nie wiem. Jeśli jednak to nastąpi, to niech ta przemiana nie będzie wielka i natychmiastowa. Nie zapominaj, co Mel lubi, jak spędziła ostatnie pięć lat - tego za jednym razem nie da zniwelować i zrobić z dziewczyny kogoś innego. Zaczęłaś od ucieczki z Chicago, co jest dobrym motywem, i mam nadzieję, że dalej będzie jeszcze lepiej.
Thomasa pokazałaś jako "tego złego", który sprowadził Mel na taką a nie inną drogę. Postać niewątpliwie negatywna, ale i najbardziej spójna. Wyjaśniłaś, dlaczego "związał" się z Mel, czego od niej oczekiwał. Dużo dla niego znaczyła pod względem finansowym, więc pewnie dlatego starał się wyciągnąć ją ze szpitala. Pełen obłudy, zero dobrych manier, pozbawiony uczuć, agresywny, czyli taki jaki powinien być czarny charakter. Dobrze wykreowana postać, choć nie dajesz mu się do końca wykazać, nie pokazujesz go dokładnie oczami Mel, jaki jest w danej sytuacji (wyjątkiem jest sytuacja, gdy jest pijany oraz ich ostatnie spotkanie). Dla mnie jest naturalną postacią, którą można lubić albo nienawidzić. Jeśli mogłabym Ci coś doradzić związanego z nim: nie wiem, czy chciałaś to zrobić, ale nie rezygnuj z tego bohatera w dalszych rozdziałach, niech się pojawia, niech miesza, ale! nie rób z niego kogoś, kim nie jest i nie dodawaj mu cech, które w ogóle nie będą do niego pasować.
O Adamie ciężko cokolwiek powiedzieć, gdyż dopiero co go do historii wprowadziłaś. Jedyne co wiemy to to, że jest dobrym i chętnym do pomocy człowiekiem. Wydaje się osobą o niezbyt skomplikowanym charakterze i przyjemną w odbiorze. Nie rób z niego męskiego odpowiednika Mary Sue, bo to nie wyjdzie na dobre ani Tobie, ani jemu.

Relacje między bohaterami nie są zbyt skomplikowane. Mel i Thomasa łączy skomplikowany rodzaj więzi, przywiązania, potrzeby zaspokajania swoich pragnień, wykorzystywania. Toksyczny związek, który jest bardzo dobrym pomysłem, a który nie został należycie dobrze, dokładnie przedstawiony. Chciałaś jak najszybciej zakończyć ten etap życia Mel, przez co nie wiemy, jak ich życie na co dzień wyglądało. A szkoda. Nie chcę wybiegać w przyszłość, tworzyć możliwych scenariuszy, ale wydaje mi się, że dziewczynę i Adama połączy uczucie. Nie jest to zły pomysł (ale bardzo przewidywalny), nie rób z tego jednak ckliwej historii o wielkiej miłości, bo nic dobrego z tego może nie wyjść. Jeśli to ma być miłość, niech będzie jak najbardziej realna.

Chciałabym się jeszcze odwołać tutaj do zakładki "Bohaterowie", którą masz na blogu. Nie jestem zwolenniczką opisywania postaci na podstronach (chyba że jest ich naprawdę dużo i, by czytelnikowi pomóc w zapamiętaniu wszystkiego, autor podaje o nich najważniejsze informacje). A te ze zdjęciami są najgorsze. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale to, że znajdziesz w Google zdjęcia jakiś osób, których zadaniem będzie pokazanie, jak wyglądają bohaterowie opowiadania w Twoim wyobrażeniu, nie oznacza, że możesz odpuścić sobie opisywanie ich w treści historii. To jest w ogóle nie do pomyślenia. Mam również zastrzeżenia do opisu Adama. Podałaś tam wszystkie informacje o nim, zacytowałaś nawet wypowiedzi innych osób o nim, których w opowiadaniu jeszcze nie zawarłaś. Jeśli już chcesz mieć tę zakładkę, to nie byłoby lepiej na bieżąco aktualizować informacje o postaciach, a nie podawać wszystkiego na tacy już na wstępie?

Świat przedstawiony:
Zacznijmy od czasu. Historię umiejscowiłaś w nie wiadomo jakim roku, ale po przeczytaniu tych kilku rozdziałów wiem, że to współczesność, nie potrafię jednak określić tego dokładniej, gdyż nie podałaś żadnego punktu zaczepienia. Przez te osiem rozdziałów minęło około pięciu tygodni (wliczając w to trzy tygodnie śpiączki i półtora tygodnia po wybudzeniu się z niej, które ominęłaś i przeszłaś dalej - tak więc nie wiemy, co się z nią działo, kiedy leżała w szpitalu) i, jeśli patrząc na czas, to niewiele się działo.

Wiemy, że rzecz dzieje się początkowo w Chicago, a później w Nowym Jorku.  W pierwszym mieście pokazałaś nam pobieżnie szpital. Tak, to wszystko. Nie wiem, dlaczego pominęłaś miejsce zamieszkania, pobytu Mel, dlaczego tego nie pokazałaś i mam nadzieję, że mi to wytłumaczysz, bo po prostu tego nie rozumiem. Nowy Jork także pod tym względem nie błyszczy, ale pokazałaś przynajmniej bardzo dokładnie (mnie się wydaje, że nawet aż za bardzo - wyjaśnię to w punkcie niżej) mieszkanie Adama. Poza tym nic nie ma. Bohaterowie żyją w pewnej przestrzeni, gdzie znajduje się kilka budynków, a o większości i tak nic nie wiemy.

Liczyłam na początku, że pokażesz nam Chicago, Nowy Jork, ale niestety się zawiodłam. Nie rozumiem, dlaczego przenosisz historię w amerykańskie realia, jeżeli nic o nich nie wiesz, jeżeli nie masz pojęcia, jak je przedstawić, co o nich napisać (a można skorzystać przecież z usługi Street View i większego problemu z oprowadzeniem czytelnika po miastach nie będzie oraz z Google, by poczytać, jak Amerykanie żyją. Czy to naprawdę takie trudne? Nie, ale sądzę, że po prostu się nie chciało).

Zastanawiają mnie także procesy życiowe Mel i innych - Twoje postacie jedynie piją i śpią, piją i śpią, nic więcej. Tak jest naprawdę, a może nie pomyślałaś, że oni jedzą, zmieniają się fizycznie?

Opisy:
Patrząc na całość, opisów jest bardzo dużo. Nie są one ani barwne, ani zbytnio plastyczne, nie są jednak złe. Wystrzegasz się patosu, stawiasz na prostotę, co niekiedy sprawia, że opisy przechodzą przez umysł czytelnika bez większego echa.

Jak już wspomniałam wcześniej, nie opisujesz świata przedstawionego ani bohaterów. Dużo jest natomiast przemyśleń Mel, stanowią one jakieś 2/3 wszystkich opisów, które w opowiadaniu zawarłaś. Są one prawie cały czas o tym samym: jakie to jej życie jest straszne, jak to ona lubi pić, jak chciałaby coś tam i tak dalej. Jej cierpienia, smutek, strach - to wszystko nie ma emocji, jest takie nijakie, na przykład:  Zamknęłam oczy. Nie chciałam by koledzy Thomasa tutaj przychodzili. Sama myśl o tym, że po raz kolejny będę musiała ich oglądać przerażała mnie. Nie znosiłam ich. To zachowanie, charakter, to jak mnie traktowali - to było okropne. Nie chciałam tego kolejny raz doświadczać. Gdyby przyszli wiem, że byłoby to co zawsze, mianowicie dobieranie się do mnie. (rozdział 3) Mel jest zaniepokojona sytuacją, jaka może się zdarzyć, ale żeby ten niepokój, smutek zobaczyć, trzeba być chyba Tobą. Trochę w odbiorze przeszkadza zła stylistyka, nad którą musisz popracować. Braku emocji nie dostrzegam też w rozdziale szóstym, kiedy dziewczyna chce zacząć nowe życie i wyprowadza się ze swojej meliny. Niby to wszystko przeżywa, ale czytelnik tego nie czuje.

W rozdziale siódmym opisujesz mieszkanie Adama. Przytoczę ten fragment, by każdy wiedział, o co chodzi:  Mieszkanie było w kolorach bieli i brązu – na ścianach biel, dodatki były brązowe. Salon był ogromny. Niemalże na środku stała wielka biała kanapa z brązowymi poduchami, obok której stał malutki stoliczek na pilota i inne podręczne i potrzebne rzeczy, a na przeciw na ścianie wisiał ogromny telewizor. Obok kanapy stał piękny, nowoczesny kominek z dwoma drzwiczkami. Z salonu było także przejście na ogromny taras. Wychodząc od razu w oczy rzucała się zielona trawka, a na niej posadzone kolorowe kwiaty i krzaki. Obok stał wielki grill i stół z krzesłami i ławą. W rogu tarasu stał bujany fotel, na którym pewnie przesiadywał właściciel mieszkania, kiedy miał ochotę się rozluźnić. Salon połączony był z jadalnią, która składała się z prostokątnego brązowego stołu i  4 wysokich krzeseł. Jedna ze ścian oddzielała kuchnię od jadalni. Meble były kremowe, a na nich stało  wiele świeżych owoców, które tylko dodawały uroku temu miejscu. Z boku kuchni stała wyspa, do której dostawione były 3  białe wysokie taborety jak w barze. Wychodząc z kuchni, weszłam na brązowe schody, które prowadziły na piętro. Na piętrze były 3 pary drzwi. Jedne prowadziły do sypialni. Jak się mogłam domyśleć do sypialni właściciela mieszkania. Na środku stało wielkie brązowe łóżko z kawową pościelą i poduszkami, a obok na szafkach nocnych stały dwie małe lampki. Nad łóżkiem wisiał ogromny składany obraz i powieszone były dwie malutkie półeczki, na których był wazonik z kwiatkami i kilka figurek. Naprzeciw łóżka również stał telewizor, a na kolejne ścianie stała wielka 3-drzwiowa szafa. Kolejne drzwi prowadziły do pomieszczenia, które było czymś w rodzaju pokoju gościnnego i gabinetu. Przy jednej ze ścian stało biurko, wysoki czarny fotel oraz laptop. Na drugiej ścianie natomiast stała brązowa rozkładana kanapa z wielkimi białymi poduchami, a obok stała maleńka szafa i mały regał. Ostatnie już drzwi prowadziły do łazienki. Była ona tak samo jak reszta mieszkania w kolorach bieli i brązu. We wnętrzu znajdowała się toaleta i prysznic. Obok stała otwarta szafka, na której znajdowały się dwie umywalki, a nad nimi ogromne, długie lustro. Pod szafką znajdowało się kilka ręczników i przyborów toaletowych. Mieszkanie było wręcz cudowne. Nie było zbyt duże, jednak było urządzone z klasą, w nowoczesnym, a zarazem domowym stylu. Niby wszystko ładnie, pięknie, ale dlaczego tu wszystko jest albo stoi? To stoi na tym, koło tamtego, które stoi tu a na nim stoją te... Nie dość, że topornie się to czyta, to w dodatku nie można niczego z tego opisu zapamiętać. Miałaś dobre chęci, ale dlaczego poleciałaś z całym mieszkaniem na raz? Po tym opisie Mel ponownie była u Adama i sądzę, że jeszcze się tam pojawi, nie mogłaś więc tego rozdzielić? Pokazywać pomału to mieszkanie? Opisywać tylko te pomieszczenia, w których dzieje się akcja? Może się mylę, ale przeczuwam, że do wystroju już nie powrócisz i sama nie będziesz wiedziała, jak kuchnia czy pokój wygląda. Tak to widzisz?

Opisy sytuacji też nie powalają - pokazujesz wszystko zwięźle, prosto, bez emocji, bez niczego; przykład z rozdziału pierwszego: Wiedziałam już, że jest konkretnym i stanowczym, a także gwałtownym facetem. Wiedziałam czego tak naprawdę chce, dlatego miałam zamiar mu to dać, gdyż nie chciałam się z nim kłócić. W starciu z nim miałabym marne szanse. Schyliłam się do tego krocza i zaczęłam rozpinać jego spodnie. Tak naprawdę wcale nie chciałam tego robić, nie było mi to na rękę, ale to właśnie dzięki temu miałam jakiekolwiek pieniądze. Nie zdążyłam nawet rozpiąć do końca jego spodni, a usłyszałam tylko wywarzanie drzwi auta, w którym się znajdowałam. Odwróciłam momentalnie głowę i zobaczyłam za sobą pijanego Thomasa i jego kumpli. Mel zawsze robi to, co każą jej inni - okej, rozumiem, na taką ją kreujesz, ale czy nie można tego jakkolwiek ciekawiej opisać, z większą dozą wyrazów, emocji? Całość jest taka nieciekawa i mdła, że człowiek przy czytaniu myśli o czymś innym, bo to nie jest w ogóle interesujące.

Dialogi:
Zacznijmy od zapisu. Po pierwsze: dialogi zaczynamy pisać od pauzy lub półpauzy, ale nie od dywizu. Po drugie: jeżeli komentarz narratora zaczyna się od słowa wyrażającego wypowiedź (krzyknął, powiedział, wyszeptał i tak dalej), piszemy go od małej litery, a na końcu wypowiedzi bohatera nie stawiamy kropki (ale inny znak interpunkcyjny już tak). Natomiast gdy narratorski komentarz nie zaczyna się słowem określającym mówienie, piszemy go dużą literą, a na końcu wypowiedzi bohatera stawiamy kropkę bądź inny znak interpunkcyjny.

Dialogów nie jest dużo, ale ich ilość jest raczej odpowiednia biorąc pod uwagę fakt, że Mel przebywa większość czasu sama, a Ty koncentrujesz się przede wszystkim na jej myślach i odczuciach.

Rozróżnić bohatera po sposobie mówienia się nie da – wszyscy mówią w ten sam sposób, prosto, czasami kolokwialnie, używając wulgaryzmów.

Jak już wspominałam, dialogi są w większości proste, kolokwialne, bez emocji. Wpadła mi jedynie w pamięć wypowiedź Mel w rozdziale trzecim, gdy się wścieka na kolegów Thomasa – tutaj pokazałaś te emocje, wczułaś się w postać dziewczyny i dobrze to napisałaś (nie w sensie poprawności, ale przekazu); tutaj naprawdę byłam zadowolona. Reszta przeszła bez większego echa; nie są złe, a jedynie przeciętne, chociaż wierzę, że jeszcze zdarzą się takie ładne kwiatki, o którym wspominałam. Musisz jedynie wczuć się w bohatera niezależnie od sytuacji, w jakiej się znalazł. Człowiek zdenerwowany mówi inaczej niż ten spokojny. Osoba wykształcona posługuje się innym słownictwem niż ta, która nie skończyła żadnej szkoły. Pamiętaj o tym i zwracaj na to uwagę.

Styl:
Piszesz proste zdania, posługujesz się prostym, czasami kolokwialnym słownictwem. Nadużywasz w stopniu znacznym zaimków, co niekiedy jest całkowicie niepotrzebne, a poza tym ciężko się czyta wtedy tekst, na przykład: Rzuciłam się tylko w jego umięśnione ramiona, zatapiając głowa pod jego pachą. Ten zapach, jego zapach. Chciałam tutaj zostać na zawsze, chciałam tutaj być z nim. Nie chciałam nigdzie iść. To było moje miejsce, moja idylla, mój Eden. To był mój wymarzony świat, którego szukałam, aż w końcu go odnalazłam. – rozdział drugi.

Znalazłam również kilka dookreśleń, na przykład w rozdziale drugim: Nagle usłyszałam wołanie.
    - Thomas, Melanie.! Wiemy, że tam jesteście. – usłyszałam.
Lub w rozdziale szóstym:  (…) dlatego mój uśmiech nie gościł na mojej twarzy (…)

Co jest bardzo charakterystyczne w Twoim stylu? Powtórzenia. Cała masa powtórzeń. Przykład z rozdziału pierwszego: Nieraz chcieli mi pomóc, jednak po czasie rezygnowali, gdyż błaganie i proszenie, bym tą pomoc przyjęła, było po prostu bezsensu. Sama chciałam sobie pomóc, sama chciałam zmienić swoje życie bez niczyjej pomocy, choć na razie jakoś wcale się do tego nie kwapiłam., z rozdziału również pierwszego: Po niedługim czasie znalazłam się w jego samochodzie. Nie był to duży samochód typu Land Rover, a raczej coś małego, gdyż z tyłu samochodu było bardzo mało miejsca.
    - Już. - usłyszałam głos właściciela samochodu.
I ten z rozdziału czwartego: Do nieba czy do piekła? No tak – raczej piekło wchodziło w grę. Nie byłam dobrym człowiekiem, nie wyciągałam pomocnej dłoni do nikogo, wszystko było mi obojętne, moje życie wyglądało jak wyglądało, a ja w nim nic nie zmieniałam tylko dalej w to brnęłam – byłam najgorszym człowiekiem na świecie, więc gdzie miałabym trafić jak nie do piekła? Myśl ta przerażała mnie. Wcześniej nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, że trafię do piekła. Myślałam tylko o niebie i o szczęściu jakie mnie tam spotka. Piekła nie potrafiłam sobie wyobrazić, z niebem natomiast szło mi o wiele łatwiej. Krążyło wiele „obrazów” o piekle. Obraz, który sobie w tej chwili przypomniałam to obraz z filmu „Między niebem, a piekłem”, gdzie piekło było wręcz przerażające. (…) Chociaż gdyby moje problemy i tak miały zniknąć, nawet kosztem pójścia do piekła, to zaczynałam tego chcieć coraz bardziej.
Takich przykładów mogłabym dać wiele, wiele więcej, ale nie o to tu chodzi. Nie wiem, czy masz aż tak mały zasób słownictwa, czy po prostu robisz to specjalnie, ale czasami takiego tekstu nie da się czytać.

Zastanawia mnie jeszcze, dlaczego, gdy Twoi bohaterowie krzyczą, co podajesz w komentarzach narratorskich, na końcu wypowiedzi postaci stawiasz kropkę a nie wykrzyknik? Tak było za każdym razem i nie mam pojęcia, skąd to się wzięło.

20/50

4. Poprawność
Wypiszę w podpunktach, z czym masz największe problemy, ale nie będę podawać żadnych przykładów. Gdy czytałam Twoje opowiadanie, zaznaczałam i poprawiałam wszystkie błędy, jakie znalazłam, zaimki, dookreślenia i jeszcze trochę czegoś. Jakbyś była zainteresowana, napisz do mnie maila, a ja wyślę Ci ten plik i będziesz mogła na spokojnie zobaczyć, gdzie błędy dokładnie popełniałaś.
 - interpunkcja,
 - powtórzenia,
 - w niewielkim stopniu stylistyka,
 - literówki,
 - błędy pleonastyczne,
 - zły zapis liczebników,
 - zaimki dzierżawcze piszesz dużą literą,
 - błędy w pisowni partykuły „by” z czasownikami,
 - logika.


To by było chyba na tyle. Dokument z tekstem Twojego opowiadania jest bardzo kolorowy, a to źle. Wybacz, że nie daję teraz żadnych przykładów, ale jeżeli naprawdę będziesz chciała błędy poprawić, zgłosisz się do mnie.

6/15

5. Ramki
Zakładki oryginalne nie są: ot, masz linki, spam, bohaterów i autorkę. Niczego więcej nie potrzeba. Dodatkowo masz jeszcze statystykę i archiwum. Wszystko jest poukładane, nie ma zbędnych gadżetów.
Poprawność zakładek stoi na średnim poziomie. Zobaczmy:
     Jestem zwyczajną, zabawną nastolatką, która uczęszzcza (uczęszcza) do Technikum o profilu turystycznym. Pisałam już wiele opowiadań, jednak żadnego nie doprowadziłam do końca, ale mam nadzieję, że z tym bedzie (będzie) całkiem inaczej. Mam masę pomysłów, bogato wyposarzoną (WYPOSAŻONĄ) wyobraźnię, dlatego chcę się podzielić z wami tymi pomysłami, które znajdują się w mojej głowie.

     20 letnia (Dwudziestoletnia) zagubiona we własnym świecie dziewczyna, nie mogąca odnaleźć swojej właściej  (właściwej) ścieżki, którą chciałaby w końcu zacząć kroczyć. Złe doświadczenia z dzieciństwa, a także brak miłości ze strony rodziców, doprowadziły ją do takiego stanu, w jakim się teraz znajduje. To było jej życie, to byli jej wierni przyjaciele, który (którzy) nigdy nie zawodzili - zawsze byli przy niej, gdy ich potrzebowała, tak jak Thomas, który ją w to wszystko wciągnął i nie miał zamiaru wyciągać. Czy znajdzie się ktoś, kto obróci jej nawyki i całą jej osobę o 180 (sto osiemdziesiąt) stopni?

      24 letni  (Dwudziestoczteroletni) student prawa, pracujący w wolnym czasie jako barman w jednym z klubów mieszczących się na ulicach Nowego Jorku. Jgo (Jego) pracowitość, sumienność, zaradność i chęć dalszego rozwijania swoich zainteresowań doprowadziła go do samodzielności. "Niczego mu nie brakuje, ma wszystko, czego zapragnie" - tak mówili ludzie, którzy mu zazdrościli, a także jego przyjaciele. Brakowało mu miłości - chciał mieć obok siebie osobę, która byłaby dla niego oparciem w trudnych chwilach, która kochałaby go ponad życie i która akceptowałaby wszystkie jego wady i błędy, które popełnia. Dla innych wydawało się to proste i błache (BŁAHE), jednak dla niego wręcz przeciwnie. Szukał kogoś wyjątkowego, niepowtarzalnego, na kogo widok jego serce waliłoby jak młot.

      30 letni (Trzydziestoletni) wytatuowany mężczyzna, prowadzący bardzo prosty, bez zobowiązań, ale za to dosyć kosztowny styl życia. Czasem jego pijaństwo, a raczej zachowanie z tym związane, wpływa na niekorzyść osób przebywających w jego otoczeniu. Nie chce zmiany, (zbędny przecinek) ani nie szuka nikogo, kto mógłby tej zmiany dokonać. Nie ma dla niego żadnej bariery, któa (która) byłaby w stanie powstrzymać go przed czym kolwiek (czymkolwiek).
      Błędy ortograficzne? 

      Jeśli chodzi o linki: blog siódmy i dziewiąty nie istnieją, a wciąż one widnieją.

5/10

6.Statystyki
Pod postami znajduje się kilkanaście powiadomień i SPAM, co jest dziwne, gdyż masz odpowiednią zakładkę na takie komentarze, które tylko zaśmiecają bloga.
Nie wiem, czy dzielisz swoich czytelników na lepszych i gorszych, ale takie zachowanie nie jest właściwe. Z niektórymi komentującymi prowadzisz dyskusje, innych olewasz. Przepraszam, jeśli tak to między sobą ustaliliście, niestety tego nie wiem, a piszę to, co widzę i wiem.

3/5

7. Inne
Nie mam za co.

0/5

8. Podsumowanie
Zdobyłaś 59 punktów na 115 możliwych, co daje Ci ocenę dostateczną.


Ha! Pierwsza ocena w tym roku jest moja, jak fajnie. Od poniedziałku do początku lutego biorę urlop z powodu góry kolokwiów i sesji, ale nie wykluczam, że w tym czasie napiszę jeszcze jedną ocenę. Zobaczę, jak będę przyswajać naukę.
Mamy Nowy Rok i jestem bardzo ciekawa, co on przyniesie. Ja chyba zakończę działalność blogową i oceniającą, jestem już na to za stara. Wszystko może się jeszcze zdarzyć, ale na razie proszę o zablokowanie kolejki. Nie opuszczę murów Weryfikatora, póki nie ocenię tych blogów, nie chcę jednak, by na chwilę obecną się powiększała. Jeżeli jednak komuś będzie naprawdę zależało, bym ocenę napisała, a żadna inna oceniająca takiego gatunku/rodzaju opowiadania nie ocenia, zgłaszajcie się śmiało.
Tak więc ja się z Wami wszystkimi żegnam i życzę wszystkiego dobrego w 2013. :) Widzimy się niedługo.



Podsumowanie - grudzień 2012 + podsumowanie działalności

Ravelle
Oceny: 0
Odmowy: 0

Overrated
Oceny: 0
Odmowy: 0

Akira
Oceny: 0
Odmowy: 1

Gloomy
Oceny: 0
Odmowy: 0

Łącznie
Oceny: 0
Odmowy: 1
Zgłoszeń: 5

Nie ma się z czego cieszyć. W grudniu nie wystawiłyśmy żadnych ocen. Rozumiem, że w związku ze Świętami Bożego Narodzenia nikt nie miał za bardzo czasu na pisanie i wystawianie, również przerwa świąteczna także przyczyniła się do ich braku. Tak, więc po nikim nie będziemy krzyczeć, nie będziemy rwać włosów z głowy i załamywać rąk.
Pożegnałyśmy Alohę, która została zwolniona z powodu braku odzewu z jej strony. 
Staż Gloomy został przedłużony do 17.01. Mamy nadzieję, że wyrobisz się z wystawieniem ocen i pomyślnie przejdziesz staż. 
Oceniającą miesiąca, po raz nie-wiem-który, została Akira. W zamian za to, chyba po raz pierwszy, każda oceniająca (nie licząc Alohy) otrzymała minimum jeden głos. Łącznie, w sondzie, zagłosowało osiemnaście osób.

Podsumowanie działalności

Weryfikator powstał siódmego czerwca, a swoją działalność rozpoczął trzy dni później. Zaczęłyśmy we trójkę. W ciągu tych sześciu miesięcy działalności wystawiłyśmy piętnaście ocen i dziesięć odmów. Na staż przyjęłyśmy trzy osoby. Dwie zostały pełnoprawnymi oceniającymi, a jedna jeszcze jest stażystką. Pożegnałyśmy Maripossę i Alohę.
Oto, jak przedstawia się wystawiona ilość ocen i odmów (tylko dla pełnoprawnych oceniających):

Ravelle (8 ocen; 1 odmowa)
VI = 2 oceny; 0 odmów,
VII = 2 oceny; 0 odmów,
VIII = 1 ocena; 1 odmowa,
IX = 0 ocen; 0 odmów,
X = 2 oceny; 0 odmów,
XI = 1 ocena; 0 odmów,
XII = 0 ocen; 0 odmów.

Overrated (1 ocena; 5 odmów)
VI = 0 ocen; 1 odmowa,
VII = 1 ocena; 1 odmowa,
VIII =  0 ocen; 1 odmowa,
IX = 0 ocen; 0 odmów,
X = 0 ocen; 2 odmowy,
XI = 0 ocen; 0 odmów,
XII = 0 ocen; 0 odmów.

Akira (4 oceny; 3 odmowy)
VIII = 3 oceny, 1 odmowa,
IX = 0 ocen, 0 odmów,
X = 1 ocena; 0 odmów,
XI = 0 ocen; 1 odmowa,
XII = 0 ocen; 1 odmowa.

Aloha (2 oceny; 0 odmów)
VIII = 1 ocena; 0 odmów,
IX = 1 ocena; 0 odmów,
X = 0 ocen; 0 odmów,
XI = 0 ocen; 0 odmów,
XII = 0 ocen; 0 odmów.

No cóż, mam nadzieję, że kolejne półrocze będzie jeszcze bardziej owocne - nie tylko w oceny, ale również w skład naszej ekipy, która (jak sądzę) niedługo się zwiększy :)
I to chyba tyle. Podsumowanie praktycznie w całości zostało stworzone przez Overrated, która bardzo chciała je napisać i za co jej niezmiernie dziękuję, bo z czasem to u mnie naprawdę krucho. Moją zasługą są jedynie te dopiski i wykaz ocen.

Życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku 2013, aby był o wiele lepszy od tego, który właśnie pożegnaliśmy :)