Ocena bloga: Parodies of brain
Autor bloga: Impossible thing ♥
Oceniająca: Malcadicta
1. Pierwsze wrażenie
Tutaj na pewno coś ode mnie dostaniesz. Czemu? Bo przygarnęłam Twojego bloga nie czytając go i właśnie tylko przez to pierwsze wrażenie. To zacznijmy od tytułu – parodies-of-brain. Łatwy do zapamiętania, znacznie lepiej brzmi niż polskie „parodie mózgu” i w ogóle mnie zafascynował. Nie wiem jeszcze, czy wystąpi tam coś, co będzie prawie człowiekiem, czy czego się to tyczy, ale w połączeniu z notką, że jest to opowiadanie z kategorii horror, bardzo, ale to bardzo mnie to zafascynowało. Na belce masz „Tylko głupiec budzi demony by uciekać ze strachem w oczach”. Od razu zaznaczę, że po „demony” trzeba wstawić przecinek. Nie znam autora, nie wspomniałaś o nim, google też nie wie skąd ten cytat… Wiem tylko, że na kilku innych blogach też jest użyty. Niespecjalnie wzbudza jakiekolwiek moje uczucia, choć jest logiczny i pasuje do klimatu, na dodatek sugeruje, że znajdę tam elementy fantasy, co mnie cieszy. W środku… Z grafiką trochę gorzej, nic co prawda mi nie przeszkadza na pierwszy rzut oka, ale też w wielkie zadowolenie nie popadłam.
Wrażenie jednak zachęcające na tyle, że zabieram się za ocenę. I oby było dobrze…
3/5
2. Grafika
W szablonie, jak już pisałam, trochę gorzej. Na nagłówku, co prawda, miło, mamy jakąś uroczą dzieweczkę w dwóch pozach, której skóra ni to się błyszczy, ni to jest porośnięta jakimiś liśćmi. Główna bohaterka, jak przypuszczam. I tekst „don’t forget about us” (nie zapomnij o nas), który ładnie gra z tematyką. Grafika ładna. Nie mam tylko pojęcia, po co w niej żarówka po prawej.
Kolorystyka spokojna, raczej ciemna. Tło w niezidentyfikowanym ciemnooliwkowym/ciemnobrązowym kolorze. Tekst widoczny, choć i tak skopiowałam do Worda. Jasne literki na ciemnym może nie są niewidoczne, ale za chwilę wydrapałabym sobie własne oczy. To i tak lepsze od literek „jasnych na jasnym”, które masz w pasku bocznym. Musiałam niemal przykleić twarz do monitora, żeby czytać bez bólu głowy. Przy okazji radzę zadbać o akapity, bo inaczej będę Cię nawiedzać po nocach.
Pasek po prawej jest… wyjątkowo długi. Ciągnie się dalej niż tekst. Osobiście wywaliłabym statystykę i to nierozwijalne archiwum, które jest jakby zbiorem otamowanych danym miesiącem postów – skoro i tak masz spis treści, to nie ma sensu w dwóch gadżetach o tej samej funkcji. „O szablonie” umieściłabym gdzieś na dole strony, zamiast po prawej, bardziej estetycznie by to wyglądało. I nie do końca wiem, co masz na myśli, kiedy piszesz, że został dopasowany do każdego gustu. Nie ma szablonu, który spodoba się wszystkim, już pomijając to, że ma pasować do opowiadania, a nie być uniwersalny. Serdecznie też dziękuję (ironia, żeby nieporozumień nie było) za zdradzenie smutnego zakończenia opowiadania w pierwszym miejscu, na które spojrzałam – wcześnie wydawało mi się, że nie powinno się z góry znać zakończenia (poza pewnymi przypadkami, w których jest to zabieg celowy). Błagam o usunięcie tego ostatniego zdania.
Do tematyki ani to pasuje, ani nie… Właściwie to niespecjalnie sugeruje horror, powiedziałabym, że jest spokojny i bardziej nadawałby się do jakiejś historii z wątkiem romantycznym.
8/15
3. Treść
No to jedziemy! Kubek w dłoń, dzbanek z herbatą na biurku, czyli wszystko gotowe.
Na początek dostajemy typowe dość problemy nastolatki, która się przeprowadza – zostawienie przyjaciół i szkoły, nowe miejsca, dom na krańcu świata… Niech będzie. Nie do końca jednak rozumiem, czemu, skoro tak bardzo się kochają ze swoim chłopakiem, w ogóle rozważali kwestię zerwania. Nie mogli pozostać w związku na odległość? Gdyby im się tak nie udało, to zerwaliby później, prawda?
O mały włos, a zaplułabym monitor moją cudowną herbatą, kiedy zobaczyłam cenę domu. Wiem, że jest nawiedzony, przez to niższa cena, nie jestem głupia, ale Twoi bohaterowie kupili… chwilę… Dom z dwudziestoma sześcioma pokojami, pięcioma łazienkami, trzema kuchniami (nawiasem, w dworkach tylu się ich nie buduje, służbie wystraczy jedna, a duża), strychem i piwnicą za 10 000 DOLARÓW? I ojciec mówi, że to nie jest podejrzane? Do psychologa i to już, głowo rodziny! To jest… Po prostu niemożliwe. Ja nie wiem, co brała kobieta, która im to sprzedała, bo mogłaby uzyskać, co najmniej (a porządnie zaniżam cenę) dziesięciokrotnie wyższą kwotę i to mówiąc, że dom jest nawiedzony, opętany i tak dalej. Gdyby nie mówiła, to miałaby kilka milionów w kieszeni. I to nawet w przypadku takiego pałacyku w ruinie. Nie trafia się na stare dworki przez przypadek. Wiem, że się rozpisuję, ale dawno nie widziałam takiej niedorzeczności. Milion złotych to ty możesz zapłacić za mieszkanie w Krakowie, a mój dom, z którego mam godzinę jazdy do dawnej stolicy Polski kosztował, kiedy go kupowaliśmy, koło trzystu tysięcy z tego, co mi wiadomo. I to pusty i zapuszczony. A ten ma jeszcze basen i saunę, zapomniałam wspomnieć…
Przedstawienie nam wymyślonego przedstawiciela Toma zalatuje mi troszkę „Lśnieniem” i jest bardzo… mało subtelne. Dziecko ma wymyślonego przyjaciela, rodzice nie wierzą, dziecko jest urażone. Można było to pokazać trochę bardziej delikatnie i szerzej.
Nazwa miasteczka jest dość… znacząca… Cóż, ja też bym nie chciała mieszkać w HorrorVille (pisownia oryginalna). Prawie jak nowy dom w Maine. Swoją drogą w ogóle nikt u ciebie nie wygłosił na temat tego żadnego komentarza, co byłoby bardzo naturalne, bo nazwa kojarzy się łatwo.
W tym samym akapicie znów biję głową w stół. Herbatę odsunęłam. Trzech ludzi na drzewie? Naprawdę? Tfu, na szubienicy? Niech będzie, może nie zauważyli jeszcze jakiegoś mordercy, który tam wiesza ofiary i nikt nie jechał… Tylko czemu dziewczyna była tylko zaskoczona? Nie powinni zacząć wrzeszczeć, widząc trzech wisielców? Człowiek nie wygląda wtedy ładnie, ma wybałuszone oczy i tak dalej… No i widzą trupy. Proszę o realizm. Bo nie powinni nawet zacząć się zastanawiać, czy to poprawka w kodeksie karnym.
Procedura kupna domu zawarta w trzech linijkach, kobieta ich zostawia z kluczem… Niech będzie, może nie martwi się pieniędzmi. Chociaż nie, bo pisałaś, że były jej pilnie potrzebne. Cóż, wymówka popularna, skrzypi drewno, to nie są żadne jęki. Po poprzednich błędach fakt zniknięcia kobiety nawet nie razi tak w oczy.
Moja nadzieja została powalona na ziemię i związana, choć jeszcze dycha. Zrobiły to ostatnie trzy linijki. Co prawda czytelnik i tak wie, że dom będzie nawiedzony, ale to zupełnie co innego od powiedzenia tego zupełnie wprost na końcu pierwszego rozdziału! Po pierwsze mam wrażenie, że traktujesz czytelnika jak idiotę, sugerując, że nie zrozumiał tego, że drewno było wymówką. Po drugie obdarłaś ten fakt z całego napięcia, mówiąc nam wprost, że dom jest przez kogoś nawiedzony.
Rodzice najwyraźniej nie są bardzo troskliwi, ale to jest, jak wnioskuję, zamierzone. Czemu tylko ich syn na zarzut „Maron nie istnieje” raz reaguje płaczem, a po dojeździe zdaje się tego nie zauważać?
Ciekawe, jak ten dom wygląda, że biegające dziecko słychać przez wszystkie te piętra… Od razu dodam też, że jeśli dwór jest stary, to sypialnia nie powinna być łączona z kuchnią. Kuchnia jest pomieszczeniem dla służby, a sypialnia, zwłaszcza tak wielka, już nie. A damy z służbą nie mieszkały, zwłaszcza z kuchenną.
Ohoho, cos się dzieje, lampa spadła… A nie zaraz sprowadziłaś mnie na ziemię jedną łzą pełną strachu. Proszę, wyobraź sobie, że prawie spadła na Ciebie lampa – krzyczysz, zamierzasz w bezruchu czy po Twoim policzku spływa jedna łza?
Cóż, lokum zmienione, wszyscy idą spać w zatęchłych łóżkach, przykrywając się pościelą, bogowie tylko wiedzą od jak dawna nie praną, bo w końcu jutro sprzątanie…
Trzeci rozdział zaskakuje mnie wiadomością, że dziewczyna nic nie zjadła cały dzień i tego nie zauważyła. Niezwykły talent, bo brzuch powinien ją boleć z głodu od wielu godzin.
Mary tuż po zobaczeniu obrazów już najwyraźniej wie, że nikt nie zna przedstawionych na nich osób. Do sprzątania zabierają się od razu po śniadaniu. Na co komu dokładne mycie domu – umyjemy podłogi, okna, wniesiemy meble, odkurzymy (czy przypadkiem matka, myjąca podłogi i robiąca z firankami ni będzie musiała czekać, aż skończy córka, która odkurza i myje okna?) i powiesimy firanki. A mały chłopczyk pomoże z meblami, czemu nie. Które chyba przywieźli samochodem osobowym, bo nigdzie nie było adnotacji o jakiś ciężarówkach. Potem się zabiorą za ogród, najlepiej olać mycie mebli, pranie pościeli, malowanie, badania techniczne i całą masę innych detali… W łazienkach też zostawią, co było, tak? Znów błagam Cię o realizm.
Kondycję Mary ma zabójczą wręcz, odpoczywa po piętnastu minutach grabienia liści… Swoją drogą naprawdę uznałaś to za najważniejszą rzecz do zrobienia w nowy domu? Cóż, w każdym razie, Mary widzi kogoś w oknie i dowiaduje się, że to nie była matka. My i tak wiemy, że to duch/tajemnicza istota, bo już nam to powiedziałaś.
Matka zmienia nastrój w jednej chwili i każe dziewczynie posprzątać pokój, nie zauważa, że jej córka jest sina i zielona ze strachu (Twoje słowa), co upodabnia ją pewnie do nieświeżego topielca. Mary od razu płacze. Nie wiem do końca, czemu – bo myśli, ze tam straszy, czy jej się sprzątać nie chce. Nawet nie mam sił tego dochodzić… Dalej jej rozmyślania wyglądają tak, jakby czuła się urażona, że nikt jej nie wierzy, ale przecież nikomu nic nie mówiła. A zaś na końcu znów czynisz takie aluzje jak w pierwszym rozdziale, wprost mówiąc, że rzeczywiście widziała ducha. Nie ma też powiedzenia, jakie przytoczyłaś na końcu – chodziło ci pewnie o coś w rodzaju „nie uwierzę, póki nie zobaczę”.
W czwartym rozdziale zaczynasz od płaczu i rozpaczy dziewczyny, że musi sprzątać, a się boi. Końcówka wygląda jakby była w depresji, a nie trochę przestraszona. Trochę chyba za wcześnie na „gdybym się nie narodziła, nic by się nie wydarzyło”, bo sprzątanie nie stanowi uzasadnienia dla tego motywu.
Dziewczyna mdleje, a moje zainteresowanie ocknęło się drzemki, choć jest nienasycone krótkim opisem. Mogłaś i z pół strony opisywać jej strach, rozpacz i miotanie się po pokoju, a nie byłoby to nudne.
Matka w ogóle nie docieka, co się córce stało, uznaje, że sprzątnięcie ogrodu i wejście do pokoju było na tyle męczące, że Mary zemdlała… Nie znajduję komentarza.
Dziewczyna w czasie burzy widzi mężczyznę z nożem dobijającego się do okna i o urządza sobie biegi ze skręconą kostką. Matka krzyczy na nią, że lata po domu, zamiast leżeć, a Mary jej pada w ręce. Znów, czytelnik idiota, więc nie zauważy jej dziwnego mdlenia – musiałaś napisać, że jest dziwnie osłabiona i nikt nie wie, czemu. Ostatnie dwa zdania brzmią jak podsumowanie, a nie pasują zupełnie, bo nic przerażającego się nie zdarzyło.
Proszę, nie zaczynaj tak więcej. Początek piątego rozdziału zniechęca mnie zupełnie. Rozmowa między matką a córką jest tak… tak przeraźliwie nierealistyczna. Mary ma iść do psychologa, co zrozumiałe, nie chce. Praca psychologa nie polega na dawaniu rad i robieniu badań, tak do wiadomości dodam. Najpierw krzyczy, że matka jej nie ufa, co przed chwilą uznawała za dość prawdopodobne i dlatego jej nie mówiła, potem… Po prostu zacytuję:
„- Mamo zrozum, nie opowiadam bajek! - rozpoczęła płaczem Mary - ty mi nigdy nie ufasz, nienawidzę Cię!
- Przystopuj młoda damo! Jak ty się do matki odzywasz? Arthur, chodź tu, nasze dziecko ma niewyparzony język.
- Wołaj Sobie tego swojego zasranego mężusia. Gnijcie w tej budzie, urządźcie imprezę i napiszcie książkę pt."Jak pozbyliśmy się córki-świra", w której będziecie radzić innym co zrobić kiedy ich dzieci wg was kłamią.
- Ta rozmowa nie ma sensu. Idziesz ze mną albo zamknę Cię na zawsze w piwnicy.
- Grozisz mi? Grozisz?
Matka spojrzała na córkę spojrzeniem, które mówiło samo za się. Jej oczy zalane były łzami smutku i zawiści na córce. Mary widząc ten widok i pragnąc uniknąć kazań oraz niepotrzebnych kłótni zgodziła się na wizytę u lekarza.”
Oto połowa dialogu. Mary musiało coś odbić w połowie, nie widzę wytłumaczenia, dla tak nagłej zmiany nastawienia. Matka, jak widać, jest cudownie współczująca, a jeszcze niedawno pisałaś, że były sobie niegdyś bardzo bliskie. Nie wiem też już, czy była smutna, czy zła na córkę, bo piszesz, że oba. A dziewczę rzeczywiście powinno lecieć do psychologa, bo jest w nieco patologicznej rodzinie, w której najwyraźniej boi się matki, chcącej ją zamknąć w piwnicy.
Po prostu nie znajduję komentarza dla rozmowy z psychologiem. Nawet nie wiem, co mam napisać na ten temat. Spróbuję po kolei:
1) Doktor zadaje dziewczynie jedno pytanie, mówi, ni z tego, ni z owego, bo nic nie napisałaś, że rozmowa wzbudziła u niej bardzo silne emocje i wyprasza Mary z pokoju. To się nazywa długa rozmowa o problemach pacjenta. Woła matkę.
2) Matce mówi, że dziewczyna nic sobie nie uroiła, bo dom jest nawiedzony. Badał kiedyś pacjentkę, która tam mieszkała i odkrył, że jest dom jest opętany, przy okazji poznał miłego egzorcystę, od razu poda numer. A potem stwierdza, że on nie wierzy w opętanie (co w takim razie widziała Mary, skoro powiedział, że nic sobie nie uroiła?), ale może lepiej dokonać jakiś egzorcyzmów, a nuż się dziewczyna poczuje lepiej.
3) Mary więcej do gabinetu nie wchodzi, to najwyraźniej była diagnoza ostateczna. Wracają do domu, matka dalej nie wierzy w duchy, ale martwi się tym, że odprawiano tu egzorcyzmy. To wierzy w te zjawiska nadnaturalne, czy nie?
Na dodatek rozmowa nie zajmuje nawet strony A4. Jest… po prostu zła. Radziłabym ją zwyczajnie napisać od początku i tyle.
Matka jest już zmęczona całą tą sytuacją i poważnie zastanawia się nad wezwaniem egzorcysty. Nie rozumiem tylko, czemu uważa, że córka robi jej kawał, płacząc w kącie, skoro wcześniej skłonna była uznać ją za osobe chorą psychicznie. Czemu teraz tak nie myśli, kiedy Mary mówi o krwi na ścianach?
W kolejnym fragmencie jest dziura logiczna – rodzina postanowiła urządzić grill, a Mary zostać w pokoju i pisać pamiętnik, to rozumiem. Ale potem piszesz, że sięgnęła po ten notatnik tuż po wyjściu matki. A przed tym jest myśl matki, że nic dziwnego nie wiedziała w tym, że Mary zostaje sama. Na dodatek w pamiętniki Mery pisze, że wbiegł Tom, który odpędził krew, a tego nie odnotowałaś.
Mary nagle przypomina sobie (już zapomniała?) co się stało i ucieka z pokoju na ognisko, żeby być bezpieczna. Trochę to nielogiczne, bo powinna uciec od razu, ale bywało gorzej.
Mary, ledwo doszła do rodziny, musi iść po węgiel. Coś ją śledzi, ale jakoś sobie radzi. W garażu „ktoś” powtarza sztuczkę z zamykaniem drzwi, na dodatek odpala samochód i nastolatka się zaczyna dusić. Potem przebija drzwi samochodem i mdleje. Tej scenie, oprócz nieco zbyt małej długości, nie mam nic do zarzucenia.
Rozdział siódmy zakończony odtransportowaniem Mery do szpitala, na szczęście w dość dobrym stanie. Masz dziwny zwyczaj zadawania pytań do czytelnika na końcu, które, nie dość, że oczywiste, umieszczone są w tym samym akapicie, co wcześniejsze myśli bohaterów. To trochę mylące. Jeśli już muszą tam być, to stwórz z nich osobny akapit.
Jak widzę Mary znajduje się w przeuroczym, cuchnącym uryną szpitalu. Cóż, jakość ośrodka to nie moja sprawa, choć generalnie szpitale, nawet te złe, muszą pewną normę trzymać. A rodzice chyba powinni poczuć tę woń rozkładu i moczu.
Telefon wreszcie powoduje u mnie zaciekawienie. Mary reaguje dość rozsądnie – uznaje to za żart brata. Jednak w końcu idzie do pokoju obok i… I widzi oskórowanego, torturowanego staruszka. Martwego, oczywiście. Jego skóra leży na łóżku, staruszek siedzi, więc tu mam zarzut. Napisałaś, że jego noga była bez gipsu i Mary zobaczyła ranę. Ale skoro zdarli skórę, to prawdopodobnie nie odróżniłaby jej od reszty.
Ta scena także jest bardzo krótka. Może to zabrzmieć z deczka obrzydliwie, ale… Na litość, masz do dyspozycji obdartego ze skóry człowieka i nie opisałaś go porządnie? Sam opis, wystarczająco obrazowy, powinien w tej sytuacji przyprawić mnie o ciarki i wzbudzić obrzydzenie czy strach. Jak wyglądała zdarta skóra, jak odsłonięte mięśnie, wypalone oczy… Musisz to napisać, jeśli doprowadzasz do takiej sytuacji. Jeśli Cię to brzydzi, to nie obdzieraj ofiar ze skóry, tylko je zostaw z nożem w sercu.
Opisów nie ma. Po prostu ich nie ma przez większą część tekstu. Nie mam pojęcia, jak wyglądają bohaterowie (nie wymawiaj się zakładką proszę, przedstawić ich masz w tekście), nie wiem, jak wygląda dom, poza tym, ile drzwi prowadzi do byłego pokoju Mary. Nie wiem, gdzie jest, jak wyglądają trupy, jak bardzo się bała, jakie obrzydzenie czuła… Informacje są szczątkowe. Dość dobrze opisałaś fragment z cieknącą ze ściany krwią, więc widzę, że jak chcesz, to potrafisz. Piszesz, jak czuje się nastolatka, ale są to zdania krótkie, proste, mało obrazowe. Jej strach ma mi się udzielić i to na pewno jest rzecz, o którą w horrorze musisz zadbać. Pod koniec zaczęłaś poprawiać się nieco, bohaterów opisie, na przykład, pokoju szpitalnego, więc chyba jesteś na dobrej droze. Choć długiej.
Z bohaterów na pierwszy ogień rzucę Mary. Jak już mówiłam – nie ma wyglądu, biała plama, terra incognita. Ma czasem przebłyski charakteru, ale głównie to zachowuje się jak kukiełka. Nie miałam też czasu jej poznać. Piszesz, że tęskni za chłopakiem – ja tego nie widzę. Nie wspomina o przyjaciołach. Nie jest też osobą, do której można zapałać sympatią, bo cały jej poświęcony czas narzeka. To, choć początkowo uzasadnione wiekiem, szybko staje się męczące i irytujące.
Brat miał jakiś potencjał i mógł być ciekawy, ale został statystą. Razem z tatusiem. Przewija się, kiedy trzeba, robi, co trzeba, czasem wygłasza zupełnie nie pasującą stylem do ośmiolatka uwagę na temat swojego wymyślonego przyjaciela. Ojca nie ma. Nie mam pojęcia, czemu. Drugoplanową postacią jest właściwie tylko matka, która ma porządnie nierówno pod sufitem. Nie piszesz, czemu się zdenerwowała i jak bardzo, a w ciągu jednej linijki dialogu jest w stanie zacząć się, niż tego, ni z owego, wydzierać na córkę. Z którą ma więź. Nieistniejącą. Interesuje mnie też fakt, że cały czas powtarzasz, że ma się oszczędzać, a ani razu nie wspomniałaś, co właściwie jej dolega.
Nie wiem też, czy zauważyłaś, ale początkowo mają na nazwisko Waterson, a potem, ni z tego, ni z owego, do gabinetu lekarskiego wprowadzają Mary Moon.
Tak więc bohaterzy są dość bladzi, zmieniają nastroje jak nastolatka w czasie okresu na eksperymentalnych hormonach i, poza matką i córką, właściwie ich nie ma. Trochę pracy czeka Cię także i tutaj.
Świata przedstawionego nie ma, za wyjątkiem tego wymienionego wyżej pokoju z drzwiami. I łóżkiem. Wygląda na to, że stało w nim jedno łóżko i żyrandol, który spadł. Kiedy wprowadzają się do domu, musisz go opisać. Nie możesz zostawiać go jako białej plamy.
Trochę się poprawiłaś na koniec – szpital, choć krótko, jest już jakoś przedstawiony. Mam nadzieję, że dom jeszcze nadrobisz.
Dialogi są sztuczne. Czasem zdarzyć się może fragment, przy którym nie zgrzytam zębami, jak rozmowa telefoniczna, ale ogólne wrażenie jest takie, że dialogi są tylko po to, żeby można było przekazać informacje możliwie krótko i treściwie. Początkowo były bardzo surowe, bo nie dopisywałaś, co robili bohaterowie, teraz, choć czasem błędnie, zaczynasz to poprawiasz. Zapis jest z grubsza poprawny, jedynie czasami się myslisz. Głównym problemem w tej kwestii jest fakt, że są zbyt krótkie, treściwe i sztuczne.
Twój styl na razie nie wyróżnia się specjalnie i widać, że musi się jeszcze rozwinąć. Trochę zbyt dużo u Ciebie krótkich zdań, nie pozwalasz mi zobaczyć bogactwa językowego przez brak porządnych opisów. Zdarza Ci się często używać słów w niewłaściwym znaczeniu, przez co zdanie staje się pogmatwane. Widać, że próbujesz wprowadzić bogatsze zwroty, ale nie przesadzałabym na Twoim miejscu, zwłaszcza, kiedy nie jesteś pewna znaczenia, bo wygląda to gorzej, niż prosty opis napisany prostym językiem.
Podsumowując kwestię fabuły – jest źle. Nie ukrywam. Dziur jest masa i są przeogromne, błędy logiczne na błędach logicznych. Podstawowym Twoim problemem jest chyba lekkie nieporozumienie z gatunkiem horroru. Czytając taką książkę, mam odczuwać niepokój, pewien dyskomfort, emocje, napięcie! A Ty zbyt szybko odkrywasz karty, ujawniasz tajemnice. Pomysł tego, że tylko dziewczyna jest nękana, że młodszy brat może jej pomóc, a rodzice nie rozumieją jest bardzo dobry. Ale w bohaterkę nie można się wczuć, brat jest statystą – pojawia się, kiedy jest potrzebny. Ojca nie ma prawie w ogóle, a matka czasem zachowuje się niekonsekwentnie.
5/60
4. Poprawność (0-20)
No to znów ocenię cztery rozdziały. Są krótkie, ale trochę pracy mnie czeka, więc się do tego zabieram.
Rozdział I – „Przyjazd”
Nie wiem, czy cudzysłów jest naprawdę konieczny. Samo przyjazd też by pasowało.
„- Uśmiechnij się Mary, twoja mina jest
tragiczna - odparła z uśmiechem na twarzy Janellle(przecinek)
pakując pudła do samochodu - prawdziwy smutas z Cebie
. Już za nie długo będziemy w nowym domu!”
Pierwsze zdanie brzmi tak, jakby miała bardzo złą jakościowo minę, a nie smutną. Może coś w stylu „Przestań się tak wykrzywiać”, albo coś. Nie wiem, czemu jest tam „odparła”, skoro wcześniej nie było dialogu. Powiedziała. W dialogach nie piszemy „Ciebie” z dużej litery. I „już niedługo będziemy w nowym domu”.
„- Ta. (bez kropki) - dodała z pogardą Mary siedząc na schodach starego domu.”
„Wiedziała, (spacja)że teraz ją i jej przyjaciół dzielić będą setki kilometrów.”
„Sama myśl dołowała ją jeszcze bardziej.”
Ta myśl dołowała ją jeszcze bardziej.
„Jednak najbardziej tęskniła za swoim chłopakiem.”
Już tęskniła? Na wielkiego boga Oma, dziewczyna jeszcze nie wyjechała.
„Byli ze sobą ponad dwa lata,(spacja)a teraz?”
„Rozmawiali o tym(przecinek) żeby się rozstać, ale kiedy mieli to zrobić(przecinek) po prostu nie potrafili.”
To wygląda tak, jakby mieli jakiś plan rozstania. A nie lepiej jakoś tak: Wiele razy rozmawiali o rozstaniu, ale żadne z nich nie chciało, ani nie potrafiło tego zrobić. Tylko propozycja.
„- Kotku,(spacja)zabrałaś wszystko?”
„- Jasne, (spacja)że tak. Kochanie, wiem, (spacja)że to ty zająłeś się kupnem tamtej posiadłości”
„W dodatku te 10 000dolców były jej prędko potrzebne.”
Choć to nie błąd, takie liczby o wiele lepiej wyglądają zapisane słownie.
„Basen, sauna ponad 20 sypialni, 5 łazienek, 3 kuchnie, 2 jadalnie, 4 salony, ogród(przecinek) plus dodatkowo strych i piwnica! Za taką cenę nawet dobrego auta nie można kupić, (spacja)a tu popatrz, dom!”
Te liczby stanowczo słownie, bo teraz to wygląda jak lista zakupów.
„rozpoczął dialog ze swoim wymyślonym przyjacielem.
- Maron, popatrz będzie nowy domek! Nowiutki! Mamo, (spacja)mamo, a damy Maronowi pokój?”
Wprowadzenie „zaczął rozmowę z wymyślonym przyjacielem” jest niepotrzebne i źle wygląda. Uwierz, czytelnik się domyśli po komentarzu matki.
„- On jest prawdziwy! - oczy Toma zalane były łzami niezrozumienia i kpiny rodziców.”
Oczy z dużej litery. I nie może mieć w oczach „łez kpiny rodziców”. Możesz napisać, że uraziły go kpiny z Marona, albo jakoś tak.
„Przecież on widział Marona, (spacja)a rodzice robili z niego idiotę. To go dobijało, było mu smutno. Czuł się niechciany.”
A jakby tak pokusić się o opisanie jego uczuć w dłuższej formie? Bo to przedstawienie jest jak ściągawka. I czemu czuł się niechciany? Nic na razie nie wskazuje na to, by tak było. Mógł być urażony, smutny, zły za te docinki, ale nie niechciany. Jeśli istniały ku temu powody – opisz je.
„- Młody posuń się. (bez kropki) - powiedziała z pretensją w głosie Mary(przecinek) wsiadając do samochodu.”
Nie jestem też pewna, czy „z pretensją” to najlepsze słowo w tym kontekście. Może lepiej byłoby z „powiedziała zirytowana”? Tak czy inaczej, coś bym zmieniła.
„Choć zbliżały się wakacje,(spacja)a Mary kończyła gimnazjum”
„Rodzice jej to uniemożliwi(przecinek) wywożąc nastolatkę na jakieś zadupie.”
Uniemożliwili.
„Uważała, (spacja)że ludzie z takiej wsi są niezrównoważeni i zacofani. O jak wiele się myliła?”
Jak bardzo się myliła, jak już coś. A w ogóle, to zdanie nie bardzo pasuje i wyskakuje tak z nikąd.
„Powoli dojeżdżali na miejsce.”
Silnik im się zepsuł, czy ktoś ma opory przed rozwijaniem dużej prędkości? Bo tak to brzmi.
„Jednak pewne miejsce, (spacja)a dokładniej wzgórze(przecinek) przykuło uwagę Watersonów.”
„Wybudowane było tam coś podobnego do szubienicy, (spacja)a na niej powieszonych 3 ludzi.”
Trzech słownie wyglądać będzie lepiej.
„Dziwił ich ten fakt.”
Nie lepiej „zdziwił”?
„Przecież od kiedy w Stanach Zjednoczonych nie wykonywano wyroków na szubienicy?”
Albo samo „od kiedy”, ale wtedy to pytanie nie pasuje do tekstu, albo „przecież w Stanach Zjednoczonych od dawna nie wykonywano…”
„Aktualne prawo zastrzega sobie karania taką śmiercią.”
Zastrzega sobie? Wnioskuję, że zastrzega sobie prawo. Ale, po pierwsze, oznacza to zezwolenie na wykonywanie takich egzekucji przez wymienioną instytucję, po drugie, prawdo nie może sobie zastrzegać prawa. Państwo może. Jeśli chodziło o zabronienie – Aktualne prawo zabrania karania taką śmiercią.
„skoro to taka zacofana wieś to może i nawet nie wiedzą(przecinek) który jest rok?”
„To stare drewno strzela,(spacja)ale(bez spacji) ...”
„- Będę musiała już iść.”
Muszę iść.
„Jednak zmęczenie wszystkich dawało się we znaki.”
Wszystkim dawało się we znaki.
Rozdział III – „Okno”
„To z powodu emocji(przecinek) jakie towarzyszyły przeprowadzce.”
„Chciała(przecienk) by był to zły sen.”
„- Mary, pobudka! - dziewczyna dobrze wiedziała,(spacja)że to jej mama. Mieli już taką swoją, specyficzną tradycję.”
„Dziewczyna” z dużej. A skoro to matka i córka, to „miały”.
„Odkąd piętnastolatka zaczęła uczęszczać do podstawówki, Janelle urządzała jej każdego dnia takie poranne powitania. Obie młode kobiety były bardzo blisko siebie(przecinek) lecz kiedy matka Mary dostała awans - ich drogi częściowo się rozeszły.”
Powinnaś się zdecydować, czy nazywać ją matką, czy Janelle. Inaczej brzmi to trochę niespójnie. Po „były” wstawiłabym niegdyś albo kiedyś. A pauza w ostatnim zdaniu jest zupełnie niepotrzebna i lepiej wyglądałoby z przecinkiem na jej miejscu.
„Każda z nich znalazła swój świat - Janelle w pracy, jej córka z przyjaciółmi. Okres dorastania musiała przejść sama, bez pomocy matczynej ręki.”
Kto? Bo z poprzedniego zdania wynika, że matka przechodziła okres dorastania.
„- Pora wstawać! Czeka nas ważny dzień - odparła z radością w głosie Janelle.”
Nie mogła „odeprzeć”, bo zaczyna rozmowę. Rzekła, powiedziała, itd.
„- Może to te obrazy? - Rzeczywiście. W pomieszczeniu wybranym przez dziewczynę znajdowała się masa portretów. Niestety nikt nie miał pojęcia(przecinek) kto jest na nich przedstawiony. - Coś ci się przyśniło - po tych słowach Mary bez żadnych grymasów zjadła podane jej śniadanie, odbyła toaletę, przebrała się w luźną koszulkę i czarne spodenki(przecinek) po czym pobiegła na dół(przecinek) gdzie wszyscy na nią czekali.”
Pomijając fakt, że zdanie na czerwono nie ma sensu, bo nikt jeszcze się nad obrazami nie zastanawiał, powinno to wyglądać tak:
- Może to te obrazy? – Rzeczywiście. W pomieszczeniu wybranym przez dziewczynę znajdowała się masa portretów. Niestety nikt nie miał pojęcia, kto jest na nich przedstawiony. – Coś ci się przyśniło.
Po tych słowach…
Nie możesz wszystkiego zapisywać w dialogu. To, co nie dotyczy rzeczy dziejących się w trakcie jego trwania, musisz przenosić do następnego akapitu. I „coś ci się przyśniło” nie pasuje. Albo niech to będzie pytanie. Bo stwierdzenie przeczy poprzednim słowom matki, która sugeruje, że poczucie bycia obserwowaną brało się z portretów, nie ze snu.
„Tom, ty pomożesz tacie przy wnoszeniu mebli (bez spacji),(spacja)a gdy skończysz(przecinek) dołączysz do siostry.”
„- Mamo,(spacja)a ty co będziesz robić?”
„- Bardzo cię proszę(przecinek) córciu.”
„Jednak wolała popracować na świeżym powietrzu(przecinek) niż gnić w środku.”
„para rękawiczek, łopatka, motyka, nożyczki, (spacja)miotła i grabie.”
„Zbliżała się już jesień(przecinek) więc drzewa obumierały z zieleni.”
Albo samo „obumierały”, albo „dawno zrzuciły liście” czy jakoś tak. Nie mogły obumierać z zieleni.
„Po 15 minutach walki z naturą Mary postanowiła odpocząć.”
Piętnastu słownie byłoby lepiej. I nie zestawiałabym „walki z naturą” z „grabieniem liści”.
„Młoda dziewczyna myśląc(przecinek) iż w oknie stoi jej matka zaczęła energicznie machać w jej kierunku.”
„- Mamo? Gdzie jesteś? - zapytała przerażonym głosem - Mamo, mamo(bez spacji) ?!”
„Lampa rozbiła się na tak małe kawałeczki (bez spacji),(spacja)że posprząta to twój ojciec. Ja,(spacja)ze swoimi kolanami(przecinek) nie dałabym rady.”
„Z resztą zamknęłam pokój na klucz(przecinek) by Tom tam nie wszedł i nie skaleczył się.”
„Dziewczyna posiniała, zzieleniała ze strachu.”
Albo jedno, albo drugie. Siny, a zielony to jest różnica.
„Zmartwiłaby ją tylko, (spacja)a jak wiadomo mama rodzeństwa była już wymęczona psikusami Toma.”
„ Serce biło jej coraz mocniej, (spacja)ale to było dopiero początek... „
„Nastolatka biła się myślami”
To jakieś urządzenie do tortur? Biła się z myślami.
„a po jakimś czasie wywnioskowała(przecinek) iż w domu może mieszka jakiś duch.”
I to zdanie brzmi źle. Po prostu źle. Wywnioskowała, że wiedziała ducha. Ludzie zazwyczaj trochę dłużej się przekonują do nawiedzenia.
„Rodzicom wystarczył syn wymyślający niewidzialnych przyjaciół, nie chcieli mieć też córki-świruski. Jak bardzo się wtedy mylili?”
Wystarczał. I nie masz żadnego uzasadnienia dla ostatniego zdania. W czym się mylili? Bo pojęcia nie mam.
„Jest takie powiedzenie, (spacja)że człowiek nie wierzy póki czegoś nie przeżyje na własnej skórze.”
Nie ma takiego powiedzenia. Jest na przykład „zobaczyć znaczy uwierzyć”, albo coś takiego, ale powiedzenia o przeżywaniu nie znam. Jeśli je przytoczysz, oddaję honor.
Rozdział VI – „Pierwsza krew”
„Janelle również sprawiała wrażenie nieśmiałej dziewczynki(przecinek) choć była już dorosłą kobietą.”
Trochę przesadzone to przyrównanie. Lepiej wyglądałoby po prostu „nie chciała o tym rozmawiać”, lub coś podobnego.
„Młoda matka była zaskoczona faktem(przecinek) iż kolejna osoba stanęła po stronie jej córki. Te niedorzeczności sprawiały,(spacja)że miała ona mętlik w głowie. Mary zaś była ciekawa(przecinek) co powiedział mamie doktor.”
„Janelle trzymała w ręku karteczkę - tak,tak. Tę karteczkę - tę, którą otrzymała od lekarza z numerem do egzorcysty.”
To wygląda… źle. Plus kilka błędów. Lepiej wyglądałoby np. tak: „Janelle trzymała w ręku karteczkę. Tak, tę karteczkę. Tę karteczkę, którą otrzymała od lekarza. Tę, na której wciąż widniał numer do egzorcysty.” To co prawda zapis przykładowy, ale coś w tym stylu.
„Jeżeli ma to uspokoić moją córkę,(spacja)a mnie utwierdzić w swoim przekonaniu”
Wizyta egzorcysty miałaby utwierdzić ją w przekonaniu o tym, że duchy nie istnieją? Bo na razie ten pogląd wyznawała.
„- Boże! - nagle pisnął znajomy głos.”
Nagle z dużej. I pisnął? To ona nie darła się przypadkiem w niebogłosy, bo krew leciała ze ściany? I to z innego pokoju?
„Przerażona matka pobiegła na górę, nie pamiętała(przecinek) gdzie rzuciła karteczkę.”
Nie pamiętać, to ona mogła potem. Teraz mogła ją tylko gdzieś niedbale odłożyć.
„Z tych nerwów strąciła nawet rodzinną pamiątkę”
Musisz napisać skąd strąciła, bo wcześniej się ta pamiątka nie pojawiała.
„Strach przed najgorszym dawały się we znaki.”
Dawał.
„Bełkotała coś o spływającej krwi,(spacja)ale kobieta miała dość.”
„Jan nie mogła się przemęczać,(spacja)a jej własna, rodzona córka nabija ją w butelkę(przecinek) piszcząc na cały głos.”
Nabijała, czas przeszły. Na dodatek powiem, że albo krzyczała, albo piszczała. To nie są synonimy, a używasz ich zamiennie.
„To podłe - pomyślała - ma 15 lat, ale humoru nigdy jej nie brak.”
To podłe, że nie brak jej humoru? Jeśli chodziło ci o podłe żarty, musisz napisać to w sposób bardziej negatywny.
„Pogoda była piękna(przecinek) dlatego rodzice postanowili rozpalić ognisko”, urządzić grilla i dobrze się przy tym bawić(przecinek) by choć przez chwilę zapomnieć o problemach. Mary została w swoim pokoju(przecinek) by napisać coś w swoim pamiętniku. W końcu najnowszy wpis był starszy niż miesiąc temu! No właśnie, co widziała, czym chciała się podzielić ze swoimi myślami? Matka nie zauważyła nic nadzwyczajnego. Nie zapytała nawet córki co jest grane(przecinek) tylko z goryczą na twarzy wyszła z pokoju. Piętnastolatka pewnym ruchem sięgnęła pod swoja poduszkę, do której kurczowo była przytulona. Spod niej wyciągnęła czarny, oprawiony w gumową okładkę pamiętnik. Długopis był już w środku. Dziewczyna starannie napisała datę i poczęła drżącym głosem obmyślać plan najnowszego wpisu. Po chwili uspokojenia zabrała się do pisania.”
Ten fragment jest po prostu błędny. Próbowałam go rozbić na mniejsze, ale wtedy nie miałam przed oczami całości, więc postaram się napisać po kolei.
1) Nagle, od wieczornej pogody i ogniska, który to fragment sugeruje organizowanie ogniska po wydarzeniach w pokoju Mary, przeskakujesz do matki i córki. Nie mam przez to pojęcia, w którym momencie jestem i gdzie zgubiła się chronologia.
2) Wpis mógł być starszy niż miesiąc lub napisany więcej niż miesiąc temu.
3) Jak ona się dzieli z własnymi myślami? Czy to zdanie pomyślała Mary czy Janelle, bo nie wiem? Logika podpowiada matkę, zdania jasno mówią, że podmiotem była wówczas Mary, która chyba sama się zstanawia, czym się ma dzielić z myślami, które, wobec tego musiałyby być osobnym organizmem. Poddaję się.
4) Od kiedy dziewczyna jest przytulona do poduszki, skoro klęczy w kącie pokoju i wrzeszczy? Jeśli przeniosła się na łóżko, musisz to napisać, bo czytelnik się sam nie domyśli. Jeśli ściskała poduszkę, też powinnaś to dodać.
5) O ile wiem ideą pamiętnika jest to, że nikt, poza autorem, go nie czyta. I to, co tam napisano, jest prywatne. A Mary drżącym głosem, czyli mówiąc w pokoju, dyktuje sobie samej wpis?
6) I po uspokojeniu, nie po chwili uspokojenia.
„Drogi pamiętniku... To było okropne. Nigdy,(spacja)ale to przenigdy nie widziałam czegoś podobnego.”
„Nigdy, ale to nigdy” lub „nigdy, przenigdy”. I… Czy początek musi taki być? Prawie dorosła dziewczyna, przerażona do granic możliwości pisze „mój pamiętniczku”. Popatrz: „Mój pamiętniczku, dzisiaj właśnie zobaczyłam oskórowanego trupa, a jeden facet napadł mnie z nożem. Mama mi nie wierzy, więc jestem zrozpaczona…”. Przeczytałaś? Czy to brzmi dobrze? Bo mnie wydaje się, że nie.
„Nie wiem(przecinek) czy są słowa”
„gdy nagle zza ściany zaczął wydobywać się okropny dźwięk przypominający ćwiartowanie mięsa.”
Akurat dziś robiłam z kurczakiem. Nie przypominam sobie, żeby ćwiartowanie było bardzo głośne, a już na pewno nie słyszała tego siostra w pokoju obok.
„W pewnym momencie policzek,(spacja)który przyłożyłam do gołej ściany był bardzo rozgrzany.”
Stał się rozgrzany. I skoro cieknie tam krew, to mogła poczuć ciepło, raczej by się nie poparzyła. Chyba, że zabójca-duch podgrzał ją najpierw (miałaby gluty w środku, nawiasem, po podgrzaniu) a potem chlusnął w ścianę?
„Dotknęłam prawą ręką twarzy w nadziei iż pieczenie ustanie.”
To ten policzek był gorący, czy piekł?
„Bałam się spojrzeć w stronę ściany(przecinek) jednak to zrobiłam.”
„Strumienie krwi kolejno przebijały się przez kamienie(przecinek) rozsuwając je(przecinek) aż w końcu wyrzeźbiły ogromną dziurę.”
Krew wyrzeźbiła dziurę? Postała dziurę, stworzyła się dziura, wyrwały w ścianie dziurę… Ale nie wyrzeźbiły.
„Nie minęło kilka chwil kiedy morze czerwonej cieczy zaczęły płynąć w moim kierunku z niewiarygodną szybkością.”
A morze czerwonej cieczy. I zaczęło. I przecinek rzed tym „a”. Czyli „chwil, a morze czerwonej cieczy zaczęło”
„Wszystko było nią umazane”
Nią? Podmiotem było czerwone morze, nie krew. Inny rodzajnik.
„a ja bezwładnie klęczałam(przecinek) dając się unosić falom.”
Nie można bezwładnie klęczeć, bo się upadnie na podłogę.
„Czerwień zalewała me oczy, dusiłam się. Wszędzie wokół panował odór stęchlizny i gorzki posmak krwi. Zaczęłam krzyczeć.”
Zalewało jej oczy, więc się dusiła. Na dodatek wtedy krzyczła. Jak się dusiła, nawet nieprawdziwie, nie mogła krzyczeć. Nie wiem też, jak czuła odór stęchlizny, skoro zakryła ją krew. Która nie ma gorzkiego, tylko słonawy posmak.
„Mama przybiegła jakiś czas później,(spacja)ale nie zauważyła bałaganu”
„"brzydkiemu panu" opuścić nasz dom. (spacja)Ze szczęścia przymknęłam oczy zawilgłe od łez, (spacja)a kiedy je otworzyłam”
Wilgotne od łez oczy, nie zawilgłe.
„Dziewczyna przypominając sobie dzisiejszą sytuację(przecinek) postanowiła czym prędzej opuścić dom”
Skleroza nie boli. Ta sytuacja musiała się zdarzyć kilkanaście minut temu, na dodatek Mery o niej pisała.
„Wiedziała, (spacja)że tylko i wyłącznie przy rodzinie”
„Chorym było dla niej, (spacja)że ona, prawie dorosła(przecinek) nie dała sobie rady z dzisiejszym incydentem, (przecinek)a jej brat, o ponad połowę młodszy(przecinek) oczyścił umysł siostry.”
Oczyścił jej umysł. Bo kiedy piszesz „siostry” przestaje to brzmieć jak jej myśl. Którą to zdanie chyba było.
„skoro on także wszystko widział(przecinek) to czy mogła być to historia urojona w mózgu Mary?”
Zwracasz się do czytelnika w tym samym akapicie, co piszesz myśli Mary. To trochę mylące, bo wtedy zwracałaby się do siebie w trzeciej osobie.
Rozdział VIII – Noc w szpitalu
„Cały czas myślała nad tą cholerną zagadką z garażem.”
Jaką zagadką? To była tylko sytuacja. Nie gorsza od krwi ze ściany.
„Czy to możliwe, że w jej domu grasuje groźny demon?”
Grasował. Piszesz w czasie przeszłym, trzymaj się go.
„Każdy ruch, nawet najmniejszy(przecinek) zadawał jej potężny ból.”
„Przychodnia, w której kurowała się dziewczyna(przecinek) pełniła również.”
„Tyle, (bez przecinka) że opiekowała się nią”
„W pokoju, w którym była usytuowana(przecinek) mieściło się łóżko poszkodowanej, stara umywalka z pokrytym korozją kranem, mały stolik nocny, (spacja)a na nim telefon.”
Łóżko poszkodowanej? Brzmi to tak, jakby spała w łóżku innej poszkodowanej. Wystarczyłoby samo ”łóżko”.
„bandaż emeryta był przekrwawiony, basen nie wymieniony, a rany mogły po prostu gnić.”
Sugerowałabym inny szpital. Rodzice zostawili tam dziewczynę nie zauważając tego smrodu i tak dalej?
„Była już noc, około 2:00 nad ranem.”
Około drugiej. Słownie brzmi lepiej.
„- Już niedługo. Dlaczego go zabiłaś? Nie ładnie Mary.”
Nieładnie razem.
„Jednak informacja(przecinek) jaką przekazał anonim nie dawała jej spokoju.”
„W końcu, kiedy się nastawiła(przecinek) by wstać(przecinek) poczuła delikatny zawrót głowy.”
Nastawiła się, by wstać. Nastawiła na wstawanie, przygotowała do wstania…
„Być może dlatego, że smród się pogłębiał. Teraz w powietrzu górował odór rozkładającego się mięsa.”
Nie. Obdarty ze skóry mężczyzna jeszcze nie śmierdzi rozkładem. Trup tak świeży, że jeszcze ciepły, nie śmierdzi. Tak jak złowiona ryba nie cuchnie od razu po wyłowieniu.
„Pokrótce była już pod drzwiami sąsiedniej sali.”
Wkrótce.
„Delikatnie w nie zapukała(przecinek) po czym zawahała się(przecinek) czy wejść.
„Co prawda było to dość dziwne, mężczyzna siedział na krześle, odwrócony tyłem do drzwi czytając gazetę.”
Mężczyzna siedział na krześle, odwrócony tyłem do drzwi, czytając gazetę. Ten pierwszy człon nie pasuje.
„myśląc, że John dostał zawału postanowiła podejść od przodu.”
Wtedy się nie pyta, bo się myśli, że denat nie żyje. Jeśli pyta, to może twierdzi, że zwyczajnie zasnął?
„To(przecinek) co zobaczyła(przecinek) było nie do opisania
„John McStey był najwyraźniej torturowany.”
To brzmi tak, jakby był torturowany teraz, zaraz, przy niej.
„W łóżku, w którym wcześniej leżał chory(przecinek) rozpościerała się jego skóra.”
„Noga, którą miał złamaną(przecinek) pozbawiona była gipsu.”
„Zniesmaczona Mary, która stała jak wryta nagle ujrzała coś ciekawego.”
Obdarty ze skóry człowiek wzbudził w niej tylko zniesmaczenie? A nie strach czy obrzydzenie? I to na tyle słabe, z tego, co widzę, że się zaczyna interesować czym innym, w końcu to tylko bestialsko oprawiony trup…
„Obok krzesła leżał nóż, na którym widniał jakiś napis. Zapłakana nastolatka podniosła go odczytując tekst napisany krwią 87-latka”
Krew spłynęłaby z noża.
„widząc, że Mary ma nóż(przecinek) obezwładnili ją.”
No cóż. Widzisz sama, że dobrze to nie jest. O ile to możliwe, z biegiem rozdziałów więcej u ciebie błędów interpunkcyjnych, a to dobrze nie wróży. Choć i tak interpunkcja nie jest najgorsza, biorąc pod uwagę inne błędy, jakie już miałam okazję zobaczyć.
Największa część błędów to źle zbudowane, zagmatwane zdania i błędy w użyciu słów. Czasem mam wrażenie, że próbujesz jakoś wzbogacić zdanie, co często skutkuje rozgardiaszem, mętlikiem i błędami.
Nagminnie zjadasz spacje, właściwie co chwilę. Do wiadomości – po przecinku robisz odstęp. Wystarczy, że zmienisz przeglądarkę na taką, która podkreśla błędy, lub wkleisz rozdział do Worda przed publikacją, a wszystkie tego typu błędy ładnie podkreśli.
4/20
5. Ramki
Ramki kryją się pod tytułem „Świstokliki”. Rozumiem, że chciałaś być oryginalna, ale powiedz mi proszę jaki ma to związek z Twoi opowiadaniem? To nie jest fanfick potterowski, więc nazwy z kanonu raczej nie powinno tu być.
„Najnowszy rozdział” jest niepotrzebne. Odnosi nas do ostatniego posta, który możemy równie dobrze znaleźć w spisie treści.
„Bohaterowie” – powiem szczerze, nie cierpię tej zakładki w dowolnej formie, bo jestem zdania, że mają być przedstawieni w tekście i tyle. O ile to tylko powtórka, ściągawka z tekstu, mogę to znieść. Problem z Twoją jest taki, że bohaterów można poznać tylko tu. Tylko. Umieściłaś informacje, których w tekście nie ma i nie da ich się nigdzie odczuć, co nie powinno się zdarzyć.
Poprawność (w tym logiczna i zgodność z opowiadaniem):
„Mary Moon - piętnastoletnia zbuntowana nastolatka”
W tekście ma 16 lat.
„Kocha ich ponad życie,ale są oni na „
Spacja po przecinku.
„Uwielbia koszykówkę,a jego marzeniem”
Spacja po przecinku.
„Kontakt” – Twoje GG.
„Współpraca” – propozycja współpracy, nie ma się co rozpisywać.
„Ocenianie/katalogi” – blog „Krytyczność” nie istnieje.
„Spam” – jak to spam, nic dodać, nic ująć.
„Rekomendowane” – nie wiem, co chciałaś zrobić z tą zakładką, bo poza napisem, że tu mają być blogi, które lubisz, nic nie ma. Nie lepiej było jej nie zakładać, póki takie blogi się nie znajdą?
2/5
6. Statystyki
Spamu nie masz w nieodpowiednim miejscu, konwersacje raz prowadzisz, raz nie, z kimś tam miałaś jakiś zatarg niewielki, ale wszystko w porządku.
4/5
7. Inne
Brak
8. Podsumowanie
Na Twoim miejscu znalazłabym kogoś, kto czytałby rozdziały prze publikacją. Nie typu beta, do poprawienia błędów stylistycznych – kogoś, kto bez litości wytknąłby ci błędy w fabule właśnie. Popracowałabym nieco nad kreacją bohaterów drugoplanowych.
Ale podstawową radą jest – zwiększ długość czekania. Nie ujawniaj tajemnic od razu, obmyśl najpierw intrygę i wprowadź niepokój. Pisz, jak bardzo się boją, co się dzieje, ale nie pokazuj na razie, dlaczego. Niech nie będą pewni, czy to duch. Tajemnice zaczęte przetrzymaj przez jakieś dwa rozdziały (są dość krótkie) i potem pokaż. Wprowadź do tekstu napięcie. Bo kiedy wszystko od razu podajesz, bardzo trudno bać się razem z bohaterką, a pytania jak „kto ją prześladuje?” czy „jakie zdolności ma brat?” nie są specjalnie interesujące. Musisz tym zainteresować, pozostawiając czasem niektóre rzeczy niedokończone.
Razem daje Ci to 26 punktów, czyli słaby, słabiutki dopuszczający. Owijać w bawełnę nie będę – punkty podciągnięte są przez grafikę, pierwsze wrażenie i statystykę. Co z tym zrobisz, to już Twoja sprawa.
Wiem, że tego bloga nie było w mojej kolejce, ale to wynik tego, że miałam problem ze skontaktowaniem się z Ravelle czy Overrated, może mój mail znów coś nabroił, więc nie miałam jak powiadomić, że przygarnęłam sobie tego bloga. Wtedy, kiedy zaczynałam ocenę, zgłoszeń jeszcze nie było.
Teraz zabieram się za to, co czeka w kolejce, jednak z góry uprzedzam, że oceny nie pojawią się w ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni, bo będę się wczasować bez Internetu. Kiedy tylko uzyskam do niego dostęp, nadrobię zaległości, ale chciałam o tym uczciwie poinformować. Najdłużej moja nieobecność może trwać jakoś do 17 sierpnia, ale mogę też wrócić trochę wcześniej. Przepraszam, że informuję w ostatniej chwili, ale coś z kontaktem mi nie wyszło.
piątek, 26 lipca 2013
|0044| parodies-of-brain.blogspot.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629774 Obie uwagi końcowe.
OdpowiedzUsuńOcena przyzwoita, przyjemna, miła, dzielna, pomocna, mądra i w ogóle tak fajna, że aż postanowiłam skomentować. :D Podziwiam Cię za to, jak rozprawiłaś się z dziurami logicznymi, w które to opko jest bogate (a już zwłaszcza wytknięcie absurdów okołodworkowych, po prostu loff!).
Pozdrawiam,
dK
Właśnie, moja ocena również pojawi się prawdopodobnie za dwa, trzy tygodnie - wyjeżdżam i nie pozwolą mi się dorwać do komputera za żadne skarby.
OdpowiedzUsuńPodaj tylko datę, bym mogła urlopy uzupełnić.
UsuńNajpierw od czwartego do osiemnastego sierpnia a potem od dwudziestego czwartego sierpnia do pierwszego września. Jedną ocenę na pewno opublikuję, a przynajmniej się postaram :)
UsuńNie wiem, gdzie napisać, więc zdecydowałam się na najnowszy post. Droga Diano. W odpowiedzi na Twój komentarz u mnie: Jeśli znasz się na kanonie, to oczywiście będę wdzięczna, jeśli mój blog trafi do Twojej kolejki. Pozdrawiam :). fivedevils.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję za ocenę. Postaram się wprowadzić w życie twoje rady.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Veronika.
Powie mi ktoś, co się dzieje z Ravelle, Overrated i Akirą (a zwłaszcza z tymi dwiema pierwszymi)?
OdpowiedzUsuńJa żyję i piszę ocenę (wiem, mozolnie mi to idzie).
UsuńO, to kiedy można się jej spodziewać?
UsuńPostaram się jutro wieczorem albo w czwartek. Chyba tracę formę.
UsuńJa jeszcze żyję. Ledwo, ale żyję.
UsuńObserwowałem wiele ocenialni i wydaje mi się, że tutaj mamy do czynienia ze znudzeniem właścicielek co do oceniania. Nie zdziwię się, jeśli niedługo okaże się, że Weryfikator zostanie zamknięty (lub od razu usuniety) lub że właścicielki odejdą, a pałeczkę przekażą komuś innemu. To byłoby chyba najlepsze rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńKłaniam się nisko, AOB.
Weryfikator na pewno nie zostanie zamknięty, usunięty, a pałeczka nie zostanie przekazana komuś innemu. A przynajmniej na razie.
UsuńPozdrawiam, Overrated
Nie uważasz, że byłoby lepiej, gdyby blogiem i ocenianiem zajmował się ktoś, kto znajdzie w miesiącu czas i chęci, by się tym zająć? Przejrzałem wszystkie oceny i do Ciebie należą dwie. W ciągu kilkunastu miesięcy usiadłaś dwa razy nad oceną, to śmiesznie mało. Ravelle też się to tyczy - kilka ocenek i jest zadowolona. Jesteście właścicielkami i dbajcie o ocenialnię. Jeżeli nie dajecie rady, zrezygnujcie.
Usuń