Blog: chance purpose
Autor: Devonne
Oceniająca: Malcadicta
1. Pierwsze wrażenie
Adres, Chance-purpose, dał mi trochę do myślenia. Pierwsze tłumaczenie jakie mi przyszło do głowy to „szansa cel”. Jak już pomyślałam dłużej, wyszło mi też „ryzykować cel”, „ryzykować obieranie celu”. Choć dalej nie jestem pewna, jak to miało brzmieć, wiem przynajmniej, że jest jakoś związane z szansą i celem. Osobiście nie mam nic przeciw obcojęzycznym adresom, jeśli można je łatwo zapamiętać, ale powinny mieć nieco jaśniejsze znaczenie. Nie mówi nic konkretnego o fabule, nie daje niemal żadnych wskazówek na temat zawartości bloga, ale nie jest jakoś specjalnie zły.
Na belce masz jakieś zdanie, które najwyraźniej jest Twojego autorstwa, bo google na ten temat milczy. Tylko czemu właściwie „Miłość” jest z dużej litery? Uosobienie?
Więc wchodzę i… Cóż, jeśli mam być szczera poczułam się trochę niepewnie, bo na nagłówku widnieje Justin Bieber, który do moich ulubionych piosenkarzy nie należy. Ale z drugiej strony nie jest tak, żebym go specjalnie nienawidziła, więc kończę tu dygresję. Blog sprawia teraz dość mroczne wrażenie przez ciemne barwy, a nagłówek jest trochę zbyt przepełniony. Więcej o tym w następnym podpunkcie.
3/5
2. Grafika
O ile nie widzę problemu, jeśli ktoś zmienia szablon bloga będąc pierwszy w kolejce, o tyle tyczy się to tylko sytuacji, w których raczy mnie o to kurtuazyjnie zapytać, lub chociaż poinformować. Zwłaszcza, że dobrze wiedziałaś, że ową ocenę teraz piszę.
Miałam rozterki na tle moralnym w tym temacie… ale niech będzie. Znaj moje miłosierdzie, ocenię nowy szablon.
Przynajmniej na nowym szablonie nie muszę sięgać do belki, żeby odczytać słowa, co wychodzi na plus. Sentencja najwyraźniej jest Twojego autorstwa, bo u Ciebie nie ma informacji na temat autora, a w wyszukiwarce przydatnych informacji brak. Jak widzę, zmieniłaś też zupełnie wygląd głównej bohaterki, która, z tego, co pamiętam, była brunetką. Znów też jest ten sam problem z nagłówkiem – jest, moim zdaniem, przeładowany. Te… kształty, naprawdę nie mam pojęcia, co to, przytłaczają bohaterów. Są też chyba trochę zbyt rozmyci w niektórych miejscach.
Przez grafikę z nagłówka nie sposób też bez skupienia odczytać daty postu.
Na szczęście za to zlikwidowałaś to lśnienie w postach, które wykłuwało oczy. Jestem też przeszczęśliwa, że zdążyłam przeczytać opowiadanie na poprzednim – kontrast czcionki był tam zdecydowanie lepszy – tu zlewa się trochę z tłem i czytając doświadczam bardzo dobrze mi znanego wrażenia, że czytam to bez okularów i muszę stale wytężać wzrok i trzymać głowę kilka centymetrów od ekranu. Dzięki Ci za akapity, brakuje mi tu jeszcze justowania.
Jedyne, co bym wyrzuciła to statystykę odwiedzin – tylko zaśmieca pasek. Im mniej takich dodatków, tym, moim zdaniem, lepiej.
Grafika… nie jest zła, nawet całkiem dobra, ale bardzo, bardzo przeszkadza mi czcionka.
9/15
3. Treść
Przyznaję, że się tego punku obawiałam. Trafiłam już w swoim życiu na masy fanfiction z gwiazdą w roli głównej i myślę, że mniej niż pięć z nich mogłam czytać bez chęci mordu. Mój lęk się trochę zmniejszył, jak przeczytałam, ze Bieber nie będzie sławny. A ty i tak… zaskoczyłaś mnie bardzo przyjemnie. Naprawdę. Opowiadanie ma co prawda swoje nieścisłości czy błędy, ale jest napisane całkiem dobrze.
Koniec wstępu.
Tytuły rozdziałów masz po angielsku – osobiście nie mam nic przeciwko, choć może to sprawić problemy osobom nie władającym tak dobrze językiem Szekspira. Nie wiem tylko, czy te apostrofy są potrzebne.
Najpierw się przyczepię do tytułu. „My” chyba lepiej wyglądałoby z małej. Z dużej mogłoby być „Your” albo podobnie.
W rozdziale pierwszym całkiem udanie przedstawiasz nam bohaterów – jest ich aż pięciu! – parę głównych bohaterów: Davonne Lowner i Justina Biebera, oraz trzech ich przyszłych towarzyszy Philipa Evans, Brooklyn Havey i Nate’a Berrett. Dość trudno jest zajmować się aż tyloma bohaterami, ale na szczęście każdy z nich został przynajmniej zaopatrzony w inną, dość traumatyczną historię. Mamy więc piątkę młodych degeneratów i dziesięć, tfu, jedenaście rozdziałów…
Jednym z niewielu zarzutów do tego rozdziału jest chyba nieco zbyt dokładne opisanie poranka Davonne. Ja naprawdę nie muszę wiedzieć, że miała na sobie biały stanik i stringi do kompletu. Nikt jej tego dnia nie rozbiera, ta wiedza istotna nie jest. A te bardzo szczegółowe opisy poranków zdarzyły ci się kilkakrotnie.
Co prawda domyśliłam się, że „szmata” znaczy „jedynka”, ale swoją drogą jestem ciekawa, od kiedy tak się ją określa. Bo wciąż się uczę, a nie spotkałam się z takim określeniem.
No to kolejny rozdział.
Wydaje mi się, że dla większości czytelników skrót „POV” (dla nieobeznanych: point of view – punkt widzenia) może być zagadką. Nie wystarczyłoby samo „Davonne”?
W lekkie zdziwienie wprawiło mnie zadnie o „ulubionej piosence dnia”. Tak sobie to nagle wymyśliła, czy może miała jakiś zwyczaj znajdywania jednej, która przypadała jej do gustu akurat wtedy? Jeśli tak, to wypadałoby coś napisać. Zastanawia mnie też, jak dyrektor maskował i pokazywał bliznę – bo ja zaczęłam mimowolnie wyobrażać go sobie z przepaską na oku. Przy okazji – dyrektor nie mógłby określić ich mianem „niesfornych gówniarzy” przy nich samych, bo mu po prostu nie wolno.
Teraz przychodzi kara. Nie wiem, czy można zawiesić ich na aż tyle, ale też nie znam się na prawie w Ameryce, a wyszukiwanie oczekiwanych rezultatów nie dało, więc zostawiam tę kwestię.
Co mogę powiedzieć o historii Davonne? Jest całkiem realistyczna, mogła się zdarzyć. Jest opisana z właściwym nastawieniem nastolatki, która w swojej nowej szkole nie widziała nic dobrego, więc się zmieniła, na złość światu.
Nauczycielkę wf wykreowałaś chyba trochę zbyt koleżeńską jak na mój gust. Rozumiem zamierzenie, ale chyba odrobię przesadziłaś. I wpisanie uwagi za faul na boisku? Czy to aby na pewno… No, normalne? Przecież takie rzeczy zdarzają się cały czas – ja chociażby na ławce ląduję ilekroć gramy w ręczną i nikomu nic się nie dzieje.
Teraz dochodzimy do rozpoczęcia akcji – kary rodziców. Jest… odrobinę okrutna, że tak powiem, choć pomysłowa. Co prawda nieco gorzej jest dla mnie z wykonaniem, ale do tego dojdę za chwilę.
W rozdziale trzecim znów nieco zbyt dokładnie opisujesz poranek, jak już mówiłam.
Chyba nie poszłabym do szkoły Davonne. Jeśli można w niej wyjść w środku lekcji… A i w Davonne na chwilę zwątpiłam – wsiadła z kimś do samochodu. Z chłopakiem, którego zna z widzenia. A patrząc na to z perspektywy reszty opowiadania, wiedząc, jakie miała ta dziewczyna doświadczenia, wydaje się to trochę nierozsądne.
Potem mamy wprowadzenie Taylora, czyli w Twoim opowiadaniu głównego antagonisty. Muszę przyznać, że jego historia też się całkiem dobrze trzyma, choć nieprawdopodobna, jest całkiem logiczna. Powody, dla których Davonne nie może nic zrobić, też są przekonujące. W ogóle ten wątek mnie zaskoczył, bo jest bardzo dobrze zrobiony i nie mam się czego czepiać.
Davonne znów podpadła rodzicom, przez co nie dostanie wiele pieniędzy na wyjazd – ledwo trzysta dolarów. Zastanawiam się jaka byłaby celowość tej kary, gdyby dali jej tę złotą kartę? Oni nie mieli radzić sobie sami?
Przez jedno zdanie przypomniałaś mi Bellę Swan. „W ogóle jak można mścić się na kimś tak przystojnym, huh?”. Czemu niby uroda miałaby przeszkadzać, hm? I czemu właściwie po tym, jak Davonne dowiedziała się, że jej przyjaciel ma na koncie kilka zabójstw, nie powiedziała nikomu? Jeśli nie chciała go zdradzać (na co nic w tekście w tym miejscu nie wskazuje) należało taką wzmiankę umieścić.
A wątek beznadziejnej miłości Davonne do Tylora bardzo mi się podoba. Nadaje wydarzeniom odpowiedniego dramatyzmu, podkreślając jej rozterki moralne w kwestii rozkochiwania i zabijania Justina.
Jestem też pozytywnie zaskoczona faktem, że umiesz całkiem dobrze pisać sceny erotyczne, które są bardzo trudne. Jedno tylko zastrzeżenie – rodzice nie zauważyli, że ich córki nie ma w domu przez całą noc? Nic zupełnie?
Najwyraźniej nie zdziwiła ich jej nieobecność, bo zostawiają karteczkę na stole i o dwieście dolarów więcej, niż obiecali. Tak czy inaczej to niewiele na osiem tygodni dla przyzwyczjonej do luksusów nastolatki, więc jestem ciekawa, jak sobie poradzi.
Pierwsza rzecz, przy której mam ochotę walnąć głową w ścianę. Jak to na lotnisku nie wykryli broni palnej?! Jak? Mnie scyzoryk wyciągali z bagażu głównego, a całą torbę musiałam wybebeszyć, bo buteleczka z perfumami wyglądała podejrzanie. Nie, po prostu nie. MUSIELI to znaleźć i tyle. Albo na jednym lotnisku, albo drugim. Bo podstawowe sprzęty wykryłyby metalowy przedmiot o takim kształcie. A kształt pistoletu jest… powiedzmy, że raczej charakterystyczny.
Potem mamy ładny proroczy sen… Osobiście mam przeczucie, że nie do końca się spełni, ale za wcześnie jeszcze na takie rokowania. Za to jasno mówi nam, że się w nim zakocha. Z wzajemnością.
Niestety, kiedy tylko wysiedli z samolotu, spotkało mnie lekkie rozczarowanie. Podsumuję tu od razu całą ich karę. Bo jest trochę bez sensu i stanowiła chyba tylko pretekst do usunięcia rodziców ze sceny.
Mieszkają w jakimś diabelnie drogim apartamencie na TIMES SQUARE. Nie wiem, ile takie kosztują, ale czteropokojowe mieszkanie z kuchnią i łazienką, oraz balkonem, przy Times Square… To nie wydaje się specjalnie surowa kara. A, przepraszam, nie wolno go zniszczyć. No i ma plazmę w salonie. Tak się uczą samodzielności, jak rozumiem? Pławiąc się w większym luksusie?
Dodam też, że nigdzie, absolutnie nigdzie nie widać ich pracujących. Piją piwo i inne alkohole, latają po klubach, oglądają filmy… Rachunki, jak rozumiem, opłaca kto inny? Poza jednym wyjściem do sklepu nawet się nie starają. To nie jest szkoła przetrwania. Odwołam ostatni zarzut (dotyczący pracy) jeśli kiedyś te pieniądze im się skończą i będą musieli coś zrobić. Ale jeśli tak się nie stanie… To rodzice właśnie opłacili swym krnąbrnym pociechom osiem tygodni wakacji w Nowym Jorku. Myślę, że to ich nauczy posłuszeństwa.
Brooklyn wydaje się za to sympatyczną, troszkę nierozsądną trzpiotką z traumatyczną przeszłością. Też realistyczną, dodam dla zasady.
Zastanawiam się, czy sentencje na końcu są w pamiętniku Davonne? Mam nadzieję, że nie, bo jeśli tak, to Davonne byłaby bardzo egzaltowana. Przy okazji – część z nich jest cytatami, i ty to zaznaczyłaś, i Internet tak twierdzi, ale nie napisałaś, czyjego autorstwa.
Krótkie wprowadzenie do nowego wątku romantycznego – Brooklyn, do złudzenia przypominająca zmarłą Libby i Philip. Nie powiem, pasują do siebie. A Philip w ogóle budzi we mnie najwięcej współczucia swoją historią. Może dlatego, że wystarczyłaby pomoc od innych, by tego problemu nie było.
Ohoho, widzę, że się Davonne porządnie zabiera do uwodzenia Justina. Który, nawiasem mówiąc, już przepadł i jest jej. Dość szybko, ale na twój plus jest to, że tak naprawdę wciąż sobie tego do końca nie uświadamia. Cała ich znajomość w ogóle też ładnie Ci wyszła. Prawie wszystko Ci ładnie wychodzi.
Skąd przyszedł Davonne do głowy pomysł, że fajnie byłoby zabrać swoich znajomych do klubu z „delikatniejszą wersją striptizu” w którym niegdyś pracowała? Naprawdę uznała to za opcję wartą rozważenia? Nie przewidziała, że, być może, ktoś ją rozpozna i ujawni jej historię?
No i rzeczywiście wyszedł kłopot, jak mogłaby się spodziewać. Jej rozmowa z Veronicą bardzo realistycznie wyszła.
W szóstym za to uciekłaś się do dość irytującego zabiegu – zamiast przedstawiać ich losy, opisałaś, że zaczynali sobie ufać. Plus dodałaś scenę, w której po pijanemu chętnie opowiadają o swoich losach całej reszcie. Musieli być nieźle pijani, bo przyznawali się do wszystkiego. Wracając do skrótu – o wiele bardziej wolałabym zobaczyć wszystko to, co ich do siebie przybliżyło. I to, że podaliby tylko imiona, gdyby ktoś zapytałby ich o resztę grupy, nie świadczy o bezwarunkowej przyjaźni. Bezwarunkowa przyjaźń, to przyjaźń bez względu na wszystko, w dobrych i złych chwilach, a oni nie przeżyli jeszcze niczego takiego. To, co tam mamy, to na razie zalążek przyjaźni, która owszem, może stać się bezwarunkowa po jakimś czasie. Zgadzam się, że mogli uczyć się sobie ufać i zaczęli się zmieniać, ale jak na razie dałaś im na to tylko tydzień. Tylko tydzień, kiedy zamknięci byli przez kilka lat, to całkiem mało jak dla mnie.
W rozdziale ósmym jestem niebotycznie zdziwiona faktem, że Davonne nie spoliczkowała Justina. Jako człowiek, który ją lubi, zaskakująco długo i z uporem ciągnie niewygodne i krępujące dla dziewczyny tematy. I jeszcze się z nią chce przespać. Chyba bym spoliczkowała.
I kiedy właściwie Davonne była tą marzycielką, która nie poznawała realiów? Będąc prostytutką, czy rekrutując inne? Bo nie widać było po niej, żeby w pierwszych rozdziałach chodziła z głową w chmurach.
Ładnie wyszedł ci pocałunek, jego opis był bardzo… mocny. Przemawiał do czytelnika. Tylko ta notka Davonne trochę taka… bez serca. Zbyt krótka. W taki sensie, że czytając ją, czuję, że chciałaś, by była krótka, co wypada trochę niezręcznie. Obawiam się, że nie potrafię dokładnie wytłumaczyć, o co mi chodzi.
Ładna romantyczna scena na dachu… Kiedy już pominę fakt, że naraża ukochaną na zapalenie płuc, ale niech będzie, miłość zaślepia.
Dramatyczny zwrot akcji, czyli pojawienie się Grega. Kolejna dobra scena, choć cały czas się zastanawiałam, gdzie u licha są jej przyjaciele.
Widzę jednak, że ktoś musi coś zarobić – robi to, nie kto inny jak Davonne. W sposób wiadomy. W klubie, do którego niegdyś przyprowadziła Justina… Oj, już wiemy, co pójdzie nie tak. Ale scena jest zgrabnie napisana, choć nie wiem, czy mężczyzna, który spotkał Justina mówiłby mu tyle o „nie ufaniu Davonne”. Nie powinno to na nim chyba robić wrażenia? Bardziej się też spodziewałam, że Justin uderzy w rozpacz i zawód, nie gniew, ale i tak wyszło całkiem ładnie. W sumie, to jestem ciekawa, jak się pogodzą (bo pogodzić muszą, żeby utrzymać napięcie „kocham i muszę zabić”).
Podsumowują samą intrygę – mimo tego długiego elaboratu na temat błędów, jest w gruncie rzeczy tylko jeden poważny, który rzuca się w oczy. Ich życie. Napisałaś, że ma ich to nauczyć życia i całkiem dobrze zostało obmyślone, ale nigdy nie widać ich robiących pranie, pracujących, robiących zakupy czy choćby zmęczonych. Tryb życia, jaki nam malujesz, jest wypełniony zabawami, piwem i poznawaniem się nawzajem. A wspólne staranie się o normalne życie mogłoby przybliżyć ich jeszcze mocniej.
Postaci są dobre. Ba, bardzo dobre, zwłaszcza biorąc pod uwagę ile ich jest. Opracowałaś ich historie, dałaś im logiczne motywy. Na pierwszy ogień wezmę główną bohaterkę, Davonne. Sprawiłaś jakoś, mimo całego tego nieprawdopodobieństwa, że jestem skłonna uwierzyć w jej przeszłość. Jestem skłonna uwierzyć w zbuntowaną nastolatkę, która przez przypadek wplątała się w coś większego, niż by chciała. Być może zabójstwo jest lekką przesadą, ale niczym, na co nie dałoby się przymrużyć oka. Widać jej rozterkę między w miarę uporządkowanym życiem, a niechęcią do zabicia kogoś. Sam Justyn, wbrew moim obawom, też nie jest zły. Nie wiem, co prawda, jak niby spotkał Taylora, ale sam fakt, że mu odmówił jest prawdopodobny. Może trochę trudniej mi uwierzyć w jego historię niż w jej, ale niech Ci będzie, dziur w niej prawie nie ma.
Najbardziej tragiczne dla mnie postacie to Brooklyn i Philip. Rozumiem, czemu dziewczyna się tak czuje, samotna, opuszczona i obarczona poczuciem winy. Philip zaś od razu zyskuje współczucie czytelnika, żyjąc dawnym, zakończonym związkiem – jakby uzależniony od martwej dziewczyny. Niespecjalnie jednak rozumiem (i praktycznie o nim nie pamiętam) postać Nate’a. Chce naśladować ojca, ma tatuaże. Jest czymś dość wyjątkowym w tej grupie, bo jego przeszłość nie łączy się z wielką traumą. Nie poświęciłaś mu też wiele czasu, więc to zdecydowanie on jest najsłabiej rozwinięty z całej piątki. Na ostatek biorę antagonistę – Tylera. Też nie mam mu wiele do zarzucenia. Jest wredny, jest żądny zemsty, ma motyw. Występuje głównie jako koszmar Davonne.
Świat przedstawiony… Cóż i jest, i go nie ma. Wiem doskonale, jak wygląda ich nowe mieszkanie, czasem dorzucasz linijkę czy dwie na temat danego miejsca, ale poza ich domem żadne z nich nie zostało porządnie opisane. Są gdzieś, to damska łazienka, the end. Nie mówię, żebyś pisała tu epopeje na dwie strony, ale kilka zdań na temat smrodu, czy też zapachu odświeżacza, koloru płytek – to rzeczy, które zawsze jakoś zapadają w pamięć.
Opisy wychodzą Ci bardzo, bardzo dobrze, zwłaszcza, kiedy się do nich przykładasz. Naprawdę. Zwłaszcza, kiedy przedstawiasz jakąś ważną, związaną z uczuciami akcję można wczuć się w bohaterów, wyobrazić to sobe, poczuć. Jak już mówiłam, zaskakująco porządnie piszesz też sceny erotyczne – ani nie są przesadnie przesłodzone, ani przesadnie brutalne. Masz dużo, dużo rozmyślań i Justina, i Davonne, ale muszę przyznać, że nie nudzą się. Wciąż są, choć zasadniczo traktują o tym samym, ciekawe. Więc ta część zdecydowanie na plus.
W dialogach też się nie mam do czego przyczepić. Są naturalne, poza nielicznymi, odosobnionymi przypadkami w szkole, czy trochę później. Mogę je prawie że usłyszeć na głos, nie wysilając się. Wypowiedzi poszczególnych bohaterów różnią się od siebie i pasują do ich stylu, co nie ukrywajmy, prowadzi do dużej ilości przekleństw. Te jednak nie wydają się być na miejscu – bez nich musiałoby to wyglądać dziwnie.
Piszesz przystępnie, dość prostym, współczesnym i młodzieżowym, ale bogatym językiem, co bardzo dobrze widać w opisach emocji i sytuacji. Czyta się to przyjemnie, choć czasem jesteś nieco zbyt patetyczna przy opisach zakochania. Czasami. No i niestety, nagminnie zdarza ci się przeskakiwać z jednego czasu do drugiego, raz przeszły, raz teraźniejszy. Podstawowo zasada do zapamiętania – jak się jeden wybiera, to trzeba się go trzymać.
51/60
4. Poprawność
Tekstu masz bardzo, bardzo dużo, a i błędów trochę, więc ocenię Ci… powiedzmy trzy rozdziały. Bo inaczej siedziałabym nad tym do skończenia świata. I nie jestem w stanie poprawić ci każdej zmiany czasu, bo zdarzają się co chwilę i musiałabym skopiować po prostu cały rozdział. Poprawię je w pierwszym ocenionym rozdziale, w dalszych będziesz musiała zrobić to sama.
1. „Oh well, this is my life.”
„Przetarłam moje zaspane oczy”
Zaimkoza. Czyje inne, jak nie jej?
„Odkąd pamiętam zawsze budziłam się”
Pamiętałam. Błąd w czasie.
„Kolejny raz przeczesałam moje długie włosy”
Znów niepotrzebnie. Łatwo się domyślić, że własne. Od razu zaznaczę, że to nie tyle błąd, co po prostu czasem niezręcznie wygląda w języku polskim.
„Z wieszaka wzięłam jeszcze jedną z moich czarnych skórzanych kurtek”
Brzmi tak, jakby wzięła drugą czy trzecią kurtkę. Sądzę, że chodziło ci o to: Wzięłam jeszcze z wieszaka jedną z moich czarnych skórzanych kurtek.
„z którego po chwili wydobyła się letnia woda obmywająca moje ciało.”
To znów brzmi tak, jakby obmywała jej ciało jeszcze przed wypłynięciem z prysznica.
„Dokładnie wytarłam swoje ciało zielonym”
A czyje inne?
„Założyłam na moje suche już ciało bieliznę, która składała się z białego stanika i również białych stringów, a następnie założyłam na siebie wcześniej wyciągnięte ciuchy.”
Powtórzenie.
„spojrzałam w lustro, które rozciągało się po całej mojej szafie(przecinek) którą czasami”
„Na ramiona zarzuciłam czarną(przecinek) skórzaną kurtkę
„ udałam się do kuchni”
To już trzecie „udałam się” w tym akapicie, co liczy się jako powtórzenie.
„gdzie siedzieli moi rodzice i mój starszy brat.”
Skoro już określiłaś, że jej rodzice, przy bracie jest to niepotrzebne.
„- Nie powinnaś już jechać do szkoły? Znowu się spóźnisz.- Powiedziała z wyrzutem kobieta”
Szybkie streszczenie jednej z zasad pisania dialogów. Jeśli słowo po wygłoszonej kwestii odnosi się do czynności mówienia (powiedziała, spytała, wykrztusiła, wyszeptała) piszemy to z małej litery, a ostatnie zdanie z wypowiedzi zostawiamy bez kropki (jeśli jest tam pytajnik lub wykrzyknik, to jego nie usuwamy, ale słowo po nim wciąż jest z małej).
W praktyce wygląda to tak:
- Nie powinnaś już jechać do szkoły? Znów się spóźnisz – powiedziała z wyrzutem kobieta.
Reszty dialogów nie poprawiam.
„Nigdy nie lubię(przecinek) kiedy ktoś porównuje mnie do mojego brata.”
Lubiłam.
„- Przesadzasz(przecinek) Davonne.”
„Bardzo za nią tęsknie”
Jak już w teraźniejszym, to z „ę” na końcu. A powinno być „tęskniłam”.
„nie spiesząc się(przecinek) prowadziłam samochód.”
„udałam się do ostatniego rzędu pod oknem(przecinek) zajmując trzecią od końca ławkę.”
„możesz być pewna, ze wpisze ci ocenę niedostateczną.”
Że wpiszę.
„Do uszu dobiegł dźwięk mojego budzika”
„Mojego” jest niepotrzebne. Zaś „do” nie ma w zdaniu racji bytu – moich uszu dobiegł dźwięk.
„na co dziewczyna obudziła się(przecinek) ukazując mi wszystko co ma najlepsze.”
Czy kiedy dziewczyna się budzi, to coś z niej wychodzi? Może „przeciągnęła się, ukazując mi…”
„Podszedłem do krzesła(przecinek) na którym leżały”
„- Za piętnaście minut ma cie tu nie być.”
Cię.
„Warknąłem do niej i wyszłem z pokoju(przecinek) udając się do kuchni”
Wyszedłem. I nie mógł wyjść z pokoju udając się gdzieś. Mógł wyjść i udać się gdzieś.
„Westchnęła moja Mam i spiorunowała go wzrokiem(przecinek) przerywając na chwilę robienie śniadania.”
„pewnym krokiem wyszłem z niego(przecinek) udając się na dwór i wsiadając do mojego białego Ferrari”
Znów wyszedłem. I nie można wychodzić, udając się. Tym bardziej nie można udawać się gdzieś, wsiadając. Zwłaszcza, że to zdanie wskazuje, że jednocześnie wychodząc, udawał się na dwór i wsiadał do samochodu.
„Do szkoły mam zaledwie pięć minut, więc nie spieszyłem się szczególnie.”
Miałem.
„wziąłem podręcznik od chemii udając się do sali 43.”
Najpierw wziął, potem się udał. Takie formułowanie zdania wskazuj na jednoczesne wykonywanie obu czynności.
„pobiegłem schodami w górę stojąc przed drzwiami”
Przyznam mu Nobla, jeśli biegł, stojąc.
„zaczynający się od tego(przecinek) co zwykle. „
”Zapewne wiesz(przecinek) jak bardzo cię kocham”
„jak bardzo za Tobą tęsknie „
Tęsknię.
„ale dzisiaj mija pół roku(przecinek) odkąd nie ma Cię obok Mnie.”
„Każdego dnia stara mnie część umiera, a w zasadzie to umarła ona już wtedy, gdy”
Może „stara część mnie umiera”. I to zdanie tak czy inaczej nie ma wiele sensu. Lepiej byłoby jakoś tak „część mnie umiera, a właściwie to umarłem już wtedy”
„Żałuję, że nie mówiłem Ci, że cię kocham, bo teraz oddałbym wszystko by powiedzieć ci te słowa. Mówiłbym ci je zawsze.”
Albo duże litery wszędzie, albo nigdzie.
„ważna dla mnie jesteś i, (bez przecinka) że bez Ciebie”
„Warknąłem do telefonu(przecinek) nie patrząc(przecinek) kto dzwoni.”
„Przechodząc przez wejście do szkoły moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka na lekcje.”
Nawet nie wiem, co w tym zdaniu podkreślić. Jest po prostu złe. Przechodząc moich uszu. Lepiej byłoby tak: Przechodząc przez wejście do szkoły, usłyszałem dźwięk dzwonka na lekcje.
„Szybciej ruszyłem w stronę mojej szafki, (pauza)z której”
„Powiedziałem do nauczyciel siedzącego za biurkiem”
Nauczyciela.
„Założyłem kaptur na głowę i głowę położyłem na ławkę z nadzieją, że zasnę.”
To powtórzenie aż kłuje w oczy!
„ Odpowiedziałem mu po chwili namysłu i znów położyłem głowę na ławkę.
- Wiesz, że nie toleruję takiego słownictwa.- Podszedł do mojej ławki.”
Powtórzenie.
„to był mój dzienny rytuał.”
Codzienny.
”Przez chwilę zrobiło mi się nie dobrze”
Niedobrze. I albo „przez chwilę było mi niedobrze”, albo „na chwilę zrobiło mi się niedobrze”.
„8 lat temu moi rodzice zginęli”
Ajajaj. Proszę, nie zaczynaj tak od cyfry, zwłaszcza, kiedy ta akurat liczba lepiej wyglądałaby słownie.
„bluzę z ćwiekami przy wyciętym dokoldzie.”
Dekolcie.
„- Ekhem.”
Zazwyczaj używa się albo „ekhm” albo, ewentualnie, „ehem”. Dłuższa forma wypada trochę niezgrabnie.
„- Dzięki(przecinek) dzięki(przecinek) dzięki.”
„wyszłam z domu udając się do garażu”
Znów – nie mogła wyjść jednocześnie udając się.
„Wujek, (bez przecinka) nie przykładał szczególnej wagi do szkoły”
„nie spiesząc się(przecinek) ruszyłam w stronę szkoły.”
„Krzyknęła mówiąc po francusku”
Nie lepiej – krzyknęła po francusku?
„Zdążyłem za nim każdy wszedł do klasy”
Zdążyłem zanim ktokolwiek wszedł do klasy? Zdążyłem zanim wszyscy weszli do klasy? Nie do końca wiem, co miałaś na myśli.
„- Jak miło Cię widzieć(przecinek) Nate(przecinek) po dwutygodniowej przerwie od Biologii.”
„Powiedziałem(przecinek) wysilając się na sztuczny uśmiech skierowany do Pani Rose.”
„Podszedłem do ławki i wziąłem do reki plecak(przecinek) a następnie opuściłem klasę.”
Ręki.
5. „Vanilla”
„To(przecinek) co jest teraz to jakieś gówno.”
„Zabrałam mi coś(przecinek) co ceniłem ponad wszystko.”
Zabrał.
„kiedy znów zacznę być z jakąś dziewczyną szczęśliwy(przecinek) coś mi ją zabierze.”
„jeśli nigdy nie byłeś w mojej sytuacji(przecinek) nie zrozumiesz(przecinek) jak panicznie boję się zakochać.”
„Mógłby zepsuć w tedy wszystko”
wtedy
„Nie musiałbyś iść w tedy do sklepu.”
wtedy
„a jej blond kosmyk spadł na jej oczy.”
O wiele lepiej byłoby tak: „A blond kosmyk spadł jej na oczy.
„Uśmiechnąłem się(przecinek) widząc”
„Gdy zamienisz z nią kilka zdań(przecinek) masz wrażenie(przecinek) że wszystko było jej grą”
„Potem zdajesz sobie sprawę, że cie omamiła.”
Cię.
„Zupełnie inne Davonne jaką znałem.”
Davonne zupełnie inna od tej, którą znałem. Na przykład.
„jeśli rozumiecie(przecinek) o co chodzi.”
„Już od momentu, którym ukazała się w drzwiach od mojego pokoju(przecinek) mogłem wyczuć”
w którym.
„Jej długie i opalone nogi były odsłonięte do połowy nóg”
Boz ostatniego wyrazu.
„Skierowałem wzrok na jej twarz, która była lekko zdenerwowana.”
Twarz była zdenerwowana. Mogło się na niej (twarzy) malować zdenerwowanie.
”Dziwię się jak mój(spacja)kolega”
„kiedy zobaczyła schodząca po schodach blondynkę. „
Schodzącą.
„krótka sukienka z grubymi ramiączkami i brakiem dekoltu.”
Sukienka bez dekoltu, nie z brakiem dekoltu.
”która była za nami i zaczął wodzić rękami po jej ciele”
Zacząłem.
„Przyglądała się przez chwilę kilkoma tatuażami na moim torsie”
Kilku tatuażom.
„- Cholera.- wyrwałem z siebie”
Wyrwało mi się.
„Zacząłem ściągać z niej stanik, który miała tylko na górze”
A gdzie indziej można mieć stanik? Nie każ mi się zastanawiać…
„jak zwykle część kasy dać Taylorowi(przecinek) Davy, nie bądź głuptasem.”
„Okej, chłopak naprawdę nie zdaję sobie sprawy”
Zdaje.
„że się w nim zakochałam i nadal kocham”
Nadal go kocham.
„który był dobrze ukryty(przecinek) by nikt go nie znalazł.”
11. „Quarrel”
„ Nie mogę tak po prostu dobrze się bawić widząc(przecinek) jak boli ją każdy ruch i jak psychicznie cierpi. To strasznie boli widząc, że ważna dla ciebie osoba”
Powtórzenie. I nie może boleć, widząc. Boli, kiedy widzisz, że…
”- Wiesz(przecinek) kim był ten chłopak?”
„Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł mówiąc mu o Gregu”
Mówić.
„- To dla Dav?- zapytała mnie Brooke(przecinek) widząc(przecinek) jak wychodzę z kubkiem”
„skupiłem się(przecinek) by nie wylać gorącej cieczy.”
„Miała rację, przy Davonne stawałem się słodki, (bez przecinka) jak mięczak.”
Nie jestem też pewna sensowności metafory. Mięczaki są raczej oślizgłe.
”Odłożyłem herbatę na nocnej szafce”
Na nocną szafkę.
„które z daleka wyglądało(przecinek) jakby było zamknięte.”
„jakiś dzieciaków, którzy "dyskretnie" popalali sobie marihuanę.”
Które.
„Zamknąłem okno, a następnie drzwi od pokoju”
Do.
„zbiegłem na dół(przecinek) nie odpowiadając”
„Nie miałem bladego pojęcia(przecinek) dokąd mogła pójść”
„ale wyczytałem w jej ruchach, że to(przecinek) co robię jest złe.”
„ale nie wiem(przecinek) jaki będę, gdy wrócę do Los Angeles.”
”Czuję się(przecinek) jakbym był w jakieś czarnej dziurze”
„Proszę tylko o głupi pieprzony znak(przecinek) Boże!”
„Pamiętasz(przecinek) jak prosiłem Cię(przecinek) byś uratował Travisa?”
„Miał prawie, (bez przecinka) że zrośnięte brwi.”
„a na jego dłoni widniał złoty zegarek.”
Ja osobiście noszę zegarek na nadgarstku, ale jak kto woli…
„bo facet wyglądał(przecinek) jakby zaraz miał wyciągnąć broń i mnie zastrzelić.”
” ponowie się zająknąłem i poprawiłem szybko”
„nic o niej nie wiesz, a(przecinek) jak mniemam(przecinek) mógłbyś wskoczyć za nią w ogień.”
„Wiesz(przecinek) kim ona jest? Mówiła ci coś o sobie prócz tego, że jej rodzice zbyt faworyzują jej brata?”
„ostatnią warstwę pudru na moje ciało(przecinek) by zakryć siniaki”
„Byłam już gotowa(przecinek) by pójść do biura Maxa”
„uzgodnić(przecinek) o której godzinie mam wyjść.”
„na widok bruneta cała zamarłam.”
A można to zrobić częściowo? „Cała” jest niepotrzebne.
„więc bez problemu dostrzegłam gniewa w jego brązowych oczach.”
Gniew.
”- Justin(przecinek) to nie jest to, na co wygląda”
„Ja... Ja mam dość. Cześć(przecinek) Davonne.”
„wybiegł z pokoju głośno trzaskając drzwiami.”
Nie trzaskając, bo to sugerowałoby, że rozbił to stale, cały czas.
„- Lepiej będzie(przecinek) jeśli wrócisz do domu.- Usłyszałam westchnięcie Maxa.”
Westchnienie.
”To wszystko potoczyło się nie tak(przecinek) jak chciałam.”
„życiu nie przejmował się mną tak(przecinek) jak Justin.”
11/20
5. Ramki
Ramki masz pod angielską, oczywiście, nazwą „Pages”. Wydaje mi się, że naprawdę lubisz ten język.
Anyway. Pierwsza z zakładek to „Home” – odsyłacz do strony głównej, nic dodać, nic ująć.
Druga – Heroes (bohaterzy, dla nieznających języka) – niestety powoduje u mnie niezbyt pozytywne uczucia. Nie przepadam za przedstawianiem bohaterów poza tekstem. Powinni się dać zapamiętać z opowiadania. U Ciebie, niestety, znalazły się też ich zdjęcia, co jest kolejną rzeczą, za którą nie przepadam. Oni mają być opisani i zostawiać pole do wyobraźni. Trochę też bezcelowe jest podanie wieku rodziców – na co to czytelnikom? I tak usunęłaś ich ze sceny.
Błędy:
„na nic zdaje się myślenie o tym(przecinek)co mogłoby być”
„Introduction” (wprowadzenie) – to krótka, całkiem interesująca zapowiedź bloga. Tylko te małe literki o tym, że to twojego autorstwa i tak dalej, należałoby trochę powiększyć, bo trudno się je czyta.
Błędy:
„będzie musiała wybrać między miłością, a reputacją.”
To akurat nie jest błąd jako taki, ale zastanowiłabym się na Twoim miejscu, czy aby na pewno „reputacja” tam pasuje. Trochę nie oddaje tego, o co Ci chodziło.
„On ma ją w garści i ona go też.”
Jego.
„Chapters” (rozdziały) – ta strona zaskoczyła mnie pozytywnie. Oprócz zwyczajowych odnośników do poszczególnych rozdziałów, umieściłaś tam cytaty z danego rozdziału, które, według Ciebie, najlepiej pasują do tytułu. Muszę powiedzieć, że jeślibym nie miała już za sobą lektury, całkiem by mnie to zaciekawiło.
„Informed” (teoretycznie poinformowani, ale sądzę, że chodziło ci o informowani) – lista tych, których informujesz. Całkiem spora grupka, pozwolę sobie zauważyć.
„Twitter” odsyła nas do twojego Twittera, a „Weryfikator” do tej ocenialni. Osobiście założyłabym spamownik, żeby spam nie pojawiał się gdzie indziej. To by było na tyle.
4/5
6. Statystyki
Niestety w komentarzach spam się zdarza, choć nie przesadnie często. Z czytelnikami konwersacji nie prowadzisz (chyba, że upominasz kolejną osobę, że to nie jest tłumaczenie).
2/5
7. Inne
Masz ode mnie plusa za zaskoczenie. Za to, że opowiadanie jest dobre, logiczne i trzyma się kupy mimo wszystkich obaw, które budzi wizja fanficku Biebera.
+ 1
8. Podsumowanie
Zatem ogólnie. Radzę trochę zmienić kolor czcionki w obecnym szablonie, dodać walkę o przetrwanie w wielkim mieście do fabuły i trochę popracować nad błędami. I to by chyba było na tyle, bo mimo tych wszystkich stron powyżej (same się napisały, naprawdę) Twoje opowiadanie jest dobre. Tak sądzę. A na pewno stanowiło dla mnie przyjemne zaskoczenie w porównaniu z tym, czego się spodziewałam.
Razem daje Ci to wszystko 81 punktów, czyli mocny dobry. Gratuluję!
wtorek, 9 lipca 2013
|0041| chance-purpose.blogspot.com
I moja ostatnia ocena na stażu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1. "Choć dalej nie jestem pewna (przecinek) jak to miało brzmieć, wiem przynajmniej, że jest jakoś związane z szansą i celem."
OdpowiedzUsuń2. "Jak widzę (przecinek) zmieniłaś też zupełnie wygląd głównej bohaterki, która, z tego, co pamiętam, była brunetką."
3. "[...] tu zlewa się trochę z tłem i czytając (przecinek) doświadczam bardzo dobrze mi znanego wrażenia, że czytam to bez okularów [...]"
4. "Nauczycielkę wf wykreowałaś chyba trochę zbyt koleżeńską jak na mój gust." - to nauczyciele nie mogą być sympatyczni i tak samo odnosić się do uczniów? Naprawdę?
5. "Powody, dla których Davonne nie może nic zrobić (przecinek) też są przekonujące."
6. "Najwyraźniej nie zdziwiła ich jej nieobecność, bo zostawiają karteczkę na stole i o dwieście złotych (nie dolarów?) więcej, niż obiecali."
7. "Ba, bardzo dobre, zwłaszcza biorą c (biorąc) pod uwagę (przecinek) ile ich jest."
8. Szkoda, że przy kwestii dialogów nie napisałaś o ich złym konstruowaniu, co bardzo rzuca się w oczy na blogu Autorki.
Dziękuję, wszytko poprawione. Za wyjątkiem nauczycielki, bo tam miałam na myśli nie bycie miłą, a zachowywanie się jak najlepsza kumpela Davonne i karanie pozostałych dziewczyn za faule na uczennicy, uzasadniając, że były powodowane zazdrością. Fakt, powinnam to nieco jaśniej napisać.
OdpowiedzUsuń