Autorka: Malcadicta
Oceniająca: Akira
Pierwsze wrażenie nie jest
złe, ale także nie wybitne. Adres to zlepek Twojego nicka oraz „fantasy”, co
może dawać do zrozumienia, że na blogu znajduje się więcej niż jedno
opowiadanie, a takie uogólnienie
idealnie pasuje do większego zbioru prac. Na belce umieściłaś tytuł głównego
opowiadania, które ocenię, i nareszcie – po przeczytaniu dwudziestu rozdziałów
– wiem, do czego rzeczona Córa się odnosi. Mnie osobiście takie zestawienie
raczej nie zachęciłoby do wejścia na bloga. Szata graficzna jest bardzo prosta. Nagłówek nie powala, jest taki
zwykły, a w dodatku brakuje tam przecinków przed „nie ma” i „niż”. Kolorystyka
delikatna, czcionka czytelna, wszystko masz uporządkowane. Nie jest źle. Ze statystyką to wszystko dobrze, SPAM nie
wala się pod rozdziałami, a z czytelnikami rozmawiasz. Ramki są uporządkowane, większość linków działa (jedynie z
„Barbarellą” jest coś nie tak), ale kilka błędów występuje:
Czyli o czym to wogóle (w ogóle) jest. (Słowem wstępu);
Adres bloga, jak można zauważyć, jest jedynie kombiacją (kombinacją)
mojego nicka i słowa fantasy,
żeby przynajmiej (przynajmniej) trochę było
wiadomo, czego się spodziewać. (Słowem
wstępu);
No więc stwierdziłam, że jeśli
zakładm (zakładam) bloga, to powiem coś o
sobie. (O autorce);
Każdy może mieć własne
"odchyły od normy", prawda? (O
autorce);
Najczęsiciej (Najczęściej) z kategorii horrorów, fantasy... (O
autorce);
Jeśli piszecie na blogu opowidanie
(opowiadanie), proszę o wklejenie fragmentu,
krótkiego opisu czy w ogóle (w ogóle) jakiś (jakiejś) informacji na temat bloga - żebym i ja, i inne osoby wiedziały, czego się spodziewać na
takim blogu. (SPAM);
Mam nadzieję, że w niedlaekiej (niedalekiej) przyszłości
się to zmieni. (Nominacje)
Treść objętościowo już teraz
jest spora, a ileś rozdziałów jeszcze planujesz, prawda? Kolejne fantasy (jej,
za mną trochę tego gatunku już jest, ale przede mną drugie tyle – co za wysyp!)
i kolejny dosyć ciekawy pomysł na opowiadanie. Ze Śmiercią spotykałam się już
kilka razy, oceniając blogi, więc dla mnie nie ma dużo oryginalności. Koncepcja
jest w porządku, ale wykonanie o wiele gorsze. Zapraszam. E: nowy rozdział
zauważyłam dopiero, gdy dodałam ocenę, więc najnowsza część nie jest w niej
uwzględniona.
Fabuła opiera się przede wszystkim na
odkrywaniu przez Mal, z pomocą Śmierci, prawdziwej tożsamości i przywróceniu
pamięci dziewczyny. Masz dwadzieścia rozdziałów i dopiero w ostatnim
dowiedziała się mniej więcej, kim jest. Na pierwsze oko można więc założyć, że
nie spieszysz się z akcją i starasz wszystko dokładnie pokazać. Tutaj pojawia
się jednak problem, gdyż po zagłębieniu się w treść, wynika, że masz pełno
niepotrzebnych scen, a w niektórych sytuacjach za bardzo się właśnie z tą akcją
spieszysz, nie pokazując przy tym żadnych innych istotnych spraw. Za przykład
może posłużyć chociażby wyprawa Mal do drugiego świata. Pobyt trwa niecałe trzy
rozdziały (a jeden z nich nie jest specjalnie długi), a Mal zdążyła dojść do
jakiegoś domku, przejść przez las (gdzie podróż powinna trwać dwa-trzy dni) i
jeszcze w zamku posiedzieć noc i pół dnia. O tej sytuacji wspomnę jeszcze
później, ale czy naprawdę ten pobyt musiał tak krótko trwać? I nie mówię tutaj
o wymyśleniu czegoś, by dziewczyna dłużej została w drugim świecie, ale
dokładniejszym pokazaniu tego, co ją w nim spotkało. Powiedzmy szczerze –
czytelnik prawie niczego się nie dowiedział. Chciałaś, by jak najszybciej
doszła do tego zamku i by jak najszybciej wróciła do domu, więc przyspieszyłaś
z akcją, co nie wyszło wcale na dobre. Tak samo spotkanie Mal z Sebastianem w
lesie – jedynie prawie tysiąc dziewięćset słów.
W dodatku większość tego tekstu to albo same rozmowy, albo opisy, które
nic do akcji nie wnoszą (szerzej o tym trochę niżej). Twoje rozdziały mają
średnio pięć stron i czasami nic się nie dzieje (patrz: wycieczka z
Sebastianem). Czy nie można danych sytuacji, scen szerzej opisać, dokładniej
pokazać, o co w nich chodzi, przedstawić tego w sposób ciekawy, zaznaczyć ten
ważny element, cel danej sytuacji? Pozostając przy wyprawie: co chciałaś
osiągnąć, poświęcając cały rozdział na to spotkanie? Co się takiego tam
wydarzyło, co jest istotne dla bohaterów, świata przedstawionego, fabuły?
Przyznam się szczerze, że żadnych ważnych informacji tam nie znalazłam, ale o
tym szerzej powiem również za chwilę. Przez to, że pisałaś w tym rozdziale
praktycznie o niczym, że niczego nie pokazałaś, całe spotkanie minęło bardzo
szybko, a przecież kilka godzin trwało, prawda? Za to w niektórych momentach
ciągniesz powoli akcję, pokazując dokładnie to, co Mal robi. Jednakże nie są to
istotne sprawy, a, na przykład, wybór ubrania na randkę, szykowanie się do
wyjścia. Zdaję sobie sprawę, że chciałaś być dokładna w tym, co robisz,
chciałaś pokazać, jaka jest Mal, ale takie sytuacje nie dość, że są zbędnymi
zapychaczami, które nic do opowiadania nie wnoszą, to w dodatku skupiasz się za
bardzo na nich, a nie na sprawach naprawdę ważnych. Można napisać, że
dziewczyna wstała i wyszykowała się i na tym zakończyć ten emocjonujący etap
porannej toalety głównej bohaterki. Jednakże: jeśli dany strój, mycie się i/lub
malowanie będzie miało istotny wpływ na fabułę, wtedy opisuj, co Mal robi.
Jak już wspomniałam, głównym wątkiem jest próba
odzyskania pamięci przez Mal, której pomaga Śmierć. Przez większość opowiadania
idziesz z tym bardzo wolno, co kilka rozdziałów dziewczyna odkrywa kilka informacji
o sobie, ale tak naprawdę nic konkretnego nie wiemy (no, może oprócz tego,
czyją jest córką – choć i to niezbyt dokładnie). Sto stron za Tobą i nie próbuj
teraz wszystkiego upchać w kolejnych pięćdziesięciu. Skoro zaczęłaś stopniowo i
powoli odkrywać jej przeszłość, to się tego trzymaj, aczkolwiek więcej dynamiki
by się przydało. Martwię się właśnie tym, byś nie pokazała całości naraz, bo
byłby to nieudany zabieg. Wrócę teraz do wspomnianego wcześniej pobytu w drugim
świecie. Zdecydowanie zbyt niedokładnie pokazałaś podróż Mal przez las i pobyt
w zamku. Według Merricka powinna trwać ona dwa-trzy dni, podobno to miejsce
jest straszne, ale w ogóle nie dało się tego odczuć. Bohaterowie trochę
pogadali, poopisywałaś co nieco i po pięciu stronach emocjonującej podróży
przez Las Szeptów nastąpił koniec. Mogłabym zrozumieć tę długość, gdyby
faktycznie coś się działo w tym strasznym miejscu, ale nic takiego się nie
stało. Napad driad również był i krótki, i mętny, i nieciekawy. Prawie sama
sucha wymiana zdań i tyle. Zero opisów, zero emocji, zero akcji, ale o klimacie
będzie trochę dalej. Same rozmowy i rozmyślanie Mal nie są czymś ciekawym. Poza
tym piszesz opowiadanie fantasy, więc pokaż te driady, pokaż, co rzeczywiście
działo się z Mal, gdy one do niej mówiły. W lesie miałaś idealną okazję, by
przedstawić bliżej Merricka. Napisałaś kilka zdań i ponownie skupiłaś się na
głównej bohaterce. Chwilowy pobyt w chacie u staruszka napisałaś chyba tylko po
to, żeby coś było. Nie dość, że było to nudnawe, to ominęłaś najciekawsze, być
może, momenty, tj. pojawienie się staruszki i podarowanie medalionu. Nie mogłaś
całej rozmowy połączyć z obiadem i szykowaniem się do podróży? Prowadząc dialog
i pokazując, co postacie robią, dodając do tego barwny opis chatki, tworzysz ważną
scenę i nie zanudzasz, bo i całość nie trwałaby zbyt długo. Natomiast pobyt w
zamku jest totalną katastrofą. Nie rozumiem, dlaczego zajęłaś się zabiegami
kosmetycznymi, które zajęły prawie półtora strony, a niedokładnie skupiłaś na
ceremonii przyzwania Śmierci (dwie strony wraz z jej pojawieniem się) czy
czymkolwiek innym, na przykład zwiedzaniem zamku. Wszystko byłoby ciekawsze,
niż czytanie o jej kąpieli i szamponach. Dziwi mnie właśnie, że zamiast
pokazania dokładnie tej ceremonii, wolałaś się skupić na złośliwych docinkach
Mal. Nie opisałaś, jak to wyglądało (te wybiórcze zdania to za mało), jak inne
postacie się zachowywały, ale podobało mi się za to zachowanie dziewczyny, gdy
wołała Śmierć. Wyraziście pokazałaś jej emocje, dobrze dobrałaś słowa i wyszedł
naprawdę ładny fragment. Szkoda, że tę wizytę zakończyłaś tak szybko,
zwłaszcza, że kazałaś na nią trochę poczekać.
Wszystko zaczęło się od śmierci zakonnicy i już
tutaj mamy pierwszą nieścisłość, brak logiki. Córka pana Jabłońskiego powiedziała
mu, że dawna opiekunka Mal umarła, on przekazał to nauczycielce dziewczyny i
dzięki temu nie będzie pytana przez cały tydzień, gdyż matematyczka rozumie jej wstrząs. Zrozumiałabym to,
gdyby Mal była pod opieką zakonnicy przez kilka lat i gdyby były sobie bliskie.
Tylko że ona była opiekunką przez kilka miesięcy, a teraz ma prawdziwą rodzinę.
W dodatku kto normalny opowiada rodzicom o śmierci różnych pacjentów i osobach,
które wtedy były, jak one wyglądały/czuły się? Który normalny nauczyciel
zwalnia ucznia z odpowiedzi przez cały tydzień z powodu śmierci kogoś, kto nie
jest członkiem rodziny? Może za bardzo się tutaj czepiam, ale nie kupuję takiej
sytuacji, gdzie ludzie opowiadają sobie, jak to zmarła niedawno osoba, która
jakiś czas temu przez kilka miesięcy opiekowała się jedną z uczennic, i teraz
trzeba się tą dziewczyną zająć – najlepiej by było, gdyby do tej pomocy każdy
się dołączył. Nie, zdecydowanie ten tok rozumowania mnie nie przekonuje.
Nie jestem też przekonana co do poznania przez Mal
Sebastiana. Nie dało się wymyślić czegoś bardziej… realnego? Moim zdaniem
powinnaś zrezygnować z coli (kto normalny chodzi wieczorem po parku z dwiema
puszkami coli i szuka dziewczyny, której mógłby jedną dać?), wtedy sytuacja
wyglądałaby na bardziej prawdopodobną. Mam nadzieję, że chłopak jest ważną
postacią, bo w innym wypadku sceny z jego udziałem byłyby zbędne (i nadal nie
wiem, jaki sens miała ich wycieczka do lasu i co wniosła ona do historii).
Bohaterowie przeważnie nie są
wyraziści. Zazwyczaj ich zachowanie wieje sztucznością. Kreacja prawie
wszystkich postaci pozostawia wiele do życzenia. Bohaterów nie jest dużo, więc
o każdym kilka słów powiem.
Mal. Droga Mal. Wiesz, od początku nie wzbudziła
mojej sympatii. Najbardziej zraziła mnie tym, że jej zachowanie jest jakby
sprzeczne z ludzkim odruchem, gdy dowiaduje się on rzeczy niezwykłych, gdy
widzi coś niesamowitego. Ona – czy to poznając Śmierć (poznając, nie widząc po
raz pierwszy), czy to przebywając w drugim świecie – zachowuje się tak, jakby
to było dla niej coś normalnego, a pragnę przypomnieć, że dziewczyna niczego
nie pamięta z dawnego życia. W stosunku do Śmierci zachowuje się tak, jakby nie
zdawała sobie sprawy, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Rozumiem kreowanie
bohatera na bardzo odważną osobę, która nie wie co to strach, której wydaje
się, że góruje nad innymi, ale u Ciebie Mal taka nie jest, więc nie mogę pojąć
jej śmiałości, niekiedy sarkazmu, kpiny, zwalania na niego winy. Okej, później
widać, że między nimi ukształtowała się przyjacielska nić, więc może pozwolić
sobie na coś więcej, ale na początku? Nie kupuję tego. Denerwujące jest to, że jej nic nie interesuje, że nic nie zaskakuje (na przykład drugi świat) – zachowuje się tak, jakby wszystko wiedziała, jakby nic nie było ważniejsze od niej. Takie coś naprawdę nie wzbudza sympatii. Możliwe, że nie taka miała być, że widzisz ją inaczej, moje zdanie o niej jest jedynie subiektywne.
Śmierć natomiast jest moją ulubioną postacią. Jest
też dobrze wykreowany – nie zmienia co chwilę nastawienia, charakteru, cały
czas idzie jednym tokiem, co sprawia przy okazji, że jest postacią bardziej
statyczną, nie zmienia się za bardzo w trakcie trwania historii. Ten bohater
naprawdę Ci się udał. Może to i z osobistej sympatii, ale nie mam mu nic do
zarzucenia.
Nie wiem, jaką rolę pełnią w opowiadaniu Kuba i
Sebastian, ale mam wrażenie, że tylko jeden będzie tutaj w miarę istotny. Na
razie nic konkretnego do historii nie wnieśli, poza zmianami uczuciowymi u Mal. Nie
wiem też, co ich spotkania wnoszą, czy ich jedynym celem i sprawienie Mal
przyjemności, czy by było o czym rozdział napisać. Trochę szkoda, że nic więcej
o nich nie wiadomo, zwłaszcza że jest już sporo napisanych rozdziałów. Ciężko
jest też wyrobić sobie o nich zdanie – może i pojawiają się dosyć często, ale
nie w na tyle istotnych sytuacjach, by można było szerzej poznać ich charakter.
Są tacy obojętni, nie wiadomo, czy ich lubić, czy nie. Nie trzymaj tak długo
czytelnika w niepewności – jest czas, by pokazać ich znaczenie i czy warto się
z nimi utożsamić, a może nie.
Rodziną Mal także zbytnio się nie zajęłaś. Pojawiają
się dosyć często, prowadzą z dziewczyną czasami infantylne (zwłaszcza ciotka)
rozmowy, czasami są to po prostu gadki-szmatki. Nie mają jakoś większego wpływu
na historię, żyją tam, bo żyją i na razie ich pojawienie się w rozdziałach jest
dla mnie męczące. Nic specjalnego nie robią i jedynie miejsce zajmują.
Merrick również przypadł mi do gustu. To uczynny
chłopak, którego nie mieliśmy okazji dobrze poznać, bo kochana Mal nie
zainteresowała się podczas podróży niczym innym niż sobą. Pewnie do niego
jeszcze wrócisz, więc radzę Ci (o ile ma być dosyć znaczącą postacią), byś
poświęciła mu więcej uwagi, a mniej na komentowaniu wszystkiego przez główna
bohaterkę.
Świat przedstawiony nie istnieje. To
mnie bardzo zdziwiło – piszesz fantasy i nie wykreowałaś własnego świata?
Dlaczego? Żeby kompletnie nic o nim nie powiedzieć? No nie żartuj.
Jeśli chodzi o miejsce, to wydaje mi się, że Twoim
zamiarem było osadzenie historii w Polsce (stąd Tomasz, Kuba, pan Jabłoński),
ale nie jest to sprecyzowane, a w dodatku występują imiona niepolskie, jak na
przykład: Mal, Lizzy (Eliza tak, ale to zdrobnienie nie), Judith zwana
zazwyczaj Julą. Skoro jesteśmy przy imionach: skąd Ci się wzięła właśnie ta
Judith, Beniamin nazwany Maksem w którymś z początkowych rozdziałów, a także
ciocia i wujek, którzy są także mamą i tatą głównej bohaterki. Zdecyduj się na jedną
wersję i się jej trzymaj. Pomieszałaś polskie i z obcymi i nie wiadomo, w jakim
państwie się to dzieje. Żebyś przynajmniej nazwę miasta napisała… Nie, bo po
co? Przez dwadzieścia rozdziałów żadnej wzmianki o tym, gdzie dzieje się akcja,
a bohaterka podróżuje po całym mieście. Nie wspomnę nawet o tym, że ze świata
nic nie pokazujesz. Nie doświadczy się u Ciebie opisów (nie wzmianek, opisów)
tego, co znajduje się wokół, ale o opisach będzie jeszcze mowa później.
O czasie też nic nie wiadomo. Niby jest luty,
później marzec, zaraz sadzenie kwiatków czy sianie jakichś warzyw. Nie
wspominasz nic o czasie, ile go mija pomiędzy istotnymi wydarzeniami. Gdybyś
chociaż zwróciła uwagę na pogodę, wtedy czytelnik miałby jakiekolwiek
wyobrażenie, gdzie mniej więcej w kalendarzu się znajdujemy. Skoro o pogodzie
mowa: gdzie w lutym śpiewają ptaki (pisałaś o tym w rozdziale piątym), o ile
oczywiście utrzymuje się teza, że chciałaś umieścić historię w polskich
realiach. Wyjątkowo ciepło jest u Ciebie w lutym – bohaterka nie nosi kurtki,
gdyż jak napisałaś przy okazji złapania kotka: miała krwawiące szramy na przedramieniu. Mam rozumieć, że taka mała kicia
przebiła się swoimi pazurkami przez zimową kurtkę? Nie, nie ma szans.
Klimatu nie ma właśnie przez brak opisów odnośnie
świata. Nic nie pokazałaś, więc nie ma co pisać o tym świecie.
Natomiast w drugim świecie jest bardzo, bardzo
minimalnie lepiej, gdyż pokazałaś, jaki ogólnie panuje klimat w tym strasznym
lesie. I miałaś taką dobrą okazję, gdy Mal wędrowała z Merrickiem, by
przedstawić tę krainę. Przecież można było napisać dobry dialog podczas
przedzieranie się przez las, gdzie chłopak opowiadałby o caaałym (albo
przynajmniej o większości) świecie (a Ty byś dokładnie przytoczyła jego słowa),
a Mal wtedy by słuchała, zadawała pytania i przynajmniej coś byśmy wiedzieli.
Opisałaś jedynie jako tako system nauczania. W dodatku to dziewczyna opowiadała
to, co Merrick powiedział. Zamiast tego mogłaś przytoczyć tę rozmowę – może
byłaby napisana bardziej interesująco, gdyż Mal nie należy do osób ładnie się
wypowiadających.
Opisy pokazują zazwyczaj myśli, emocje
i uczucia Mal. Czasami są one dobre (na przykład gdy woła Śmierć lub gdy zabiła
demona, nie wiedząc, że to demon), a innym razem takie suche i sztuczne (na
przykład pierwsze wrażenie po ujrzeniu drugiego świata lub wypady z
Sebastianem/Kubą). Gdy miewasz problemy z opisaniem danych emocji, pomyśl, jak
Ty zachowujesz się/zachowywałabyś się w podobnej sytuacji, jakie myśli Tobie
krążyłyby po głowie. Z własnego doświadczenia powiem Ci, że to pomaga – oczywiście
nie przy wszystkich postaciach.
Opisów wyglądu jest bardzo, bardzo mało. Prawie w
ogóle. W pierwszych rozdziałach przedstawiłaś Śmierć, pomijając później
całkowicie jego prezencję. Wspomniałaś trochę o innym demonie, o Sebastianie, o
Merricku, o staruszku. Ani słowa nie napisałaś o rodzinie Mal, przyjaciółkach,
Kubie, a pojawiają się oni dosyć często. Gdy już napiszesz coś o postaciach, to
to coś ogranicza się do podania koloru włosów, oczu i wzroście – same suche
fakty, nuda, nic niezapadającego w pamięć. Jeżeli pokazujesz ich prezencję,
zwróć uwagę na szczegóły: budowa ciała, cechy charakterystyczne, sposób
poruszania się i mówienia, zapach jeszcze może być. Jest dużo możliwości i nie
warto trzymać się jedynie tych podstaw, zwłaszcza gdy opisuje się dość
istotnego bohatera. Najdziwniejsze jest, że nie wiadomo, jak wygląda główna
bohaterka. Ile razy opisywałaś, jak przemywa sobie twarz wodą, gdy wstaje rano?
Trochę tego było, prawda? To dlaczego ani razu dziewczyna nie spojrzała w
lustro i nie powiedziała, co widzi w odbiciu?
Opisy pomieszczeń, świata zewnętrznego także nie
powalają na kolana. Szczerze powiedziawszy, nie pamiętam ani jednego fragmentu,
który pokazywałby jakieś miejsce. Zajrzyjmy więc do tekstu. Aha! Nie licząc
kilkuwyrazowych opisów kawiarni czy szpitala, w dokładniejszy sposób zaprezentowałaś dom
Śmierci, chatę staruszka i pokój gościnny w zamku. To bardzo mało, zwłaszcza,
że masz już dwadzieścia rozdziałów. Czy trudno jest opisać w ciekawy sposób
(nie same suche fakty: to stoi koło tego, nad którym wisi to, a przed tym stoi
tamto w kolorze brązu) miejsca, gdzie Mal najwięcej przebywa, które mają
istotny wpływ na fabułę? Ciężko jest pokazać trochę miasta, świata
zewnętrznego, po którym się chodzi, gdzie się przebywa? To chyba nie tak dużo,
prawda?
Wspomnę
jeszcze o opisach kilku sytuacji. Pierwszą jest walka Mal i demona – nie jest
tragicznie opisana, ale czytając o niej, nie odczuwa się większych emocji,
zaciekawienia. W sytuacji gdy dwie osoby walczą potrzebna jest szybka akcja z
możliwie jak najdokładniejszym opisem (ale niestety w narracji pierwszoosobowej
jest z tym ciężko) – bohater szybko myśli, szybko działa, nie przeciąga sceny
długimi, złożonymi zdaniami. Patrzymy tutaj na wszystko oczami Mal, więc spodziewałam
się dokładniejszego pokazania tego, co dokładnie widzi, jak to wszystko wygląda
(na przykład czy wyraz twarzy demona się zmienia, co czuje Mal, gdy go
bezlitośnie okłada). Przedstawianie dokładnie ciosów dziewczyny nie sprawia, że
cała drżę z przejęcia i podekscytowania, że nie mogę się doczekać, co będzie
dalej, czy na pewno się jej uda. Drugą jest natomiast moment przyzywania
Śmierci, o którym już wcześniej wspomniałam. Nie wiem jak innych czytelników,
ale mnie osobiście bardziej interesował cały ten proces, jak to dokładnie
wyglądało, co się działo, niż wygłaszane przez Mal uwagi i komentarze. Czasami
lepiej jest pokazać jakiś ciekawy moment, coś ekscytującego i nie skupiać się
przez cały czas na głównej bohaterce.
Dialogi powiewają zazwyczaj
sztucznością i wyglądają na wymuszone. Piszesz, bo piszesz, byleby postacie coś
mówiły i by nie trzeba było zajmować się opisami. Zobaczmy pewien fragment z rozdziału siedemnastego:
- Czemu mnie budzisz? – przetarł twarz.
- Bo się obudziłam. Nudzę się.
- Aha – Ziewnął raz jeszcze. – Jest coś do jedzenia oprócz chleba?
- Jak masz ochotę na owoce, to tak.
- Aha.
- Bo się obudziłam. Nudzę się.
- Aha – Ziewnął raz jeszcze. – Jest coś do jedzenia oprócz chleba?
- Jak masz ochotę na owoce, to tak.
- Aha.
Wspominałam
wcześniej o rozwlekaniu się nad niepotrzebnymi sprawami i ten dialog także się
do tego zalicza. Nie mogłaś po prostu napisać, że obudziła Merricka i poszli
dalej? A jeśli chciałaś, by rozmawiali, mogłaś wymyślić coś, co by było ciekawe
i co mogliby ciągnąć podczas podróży. I to wieczne „aha”, które w tekście
pojawia się trzydzieści siedem razy, czyli prawie po dwa na rozdział. Dlaczego
oni tak wszyscy ahają? Czy z niektórych nie można zrezygnować? Przeczytaj sobie
tę rozmowę jeszcze raz i powiedz mi, czy naprawdę uważasz, że fragment jest na
tyle dobry, by umieszczać go w tekście? Ja sądzę, że nie. I jeszcze jeden urywek z tego rozdziału:
Podszedł do
jakiegoś aparatu, wyrwał kartkę z notesu, napisał coś na niej, zamknął w
metalowej kapsułce i wrzucił do jakiegoś otworu w ścianie.
- Co to?
- Sposób zamawiania. To znaczy zazwyczaj wzywa się służącą, ale jakoś nie czuję się swobodnie na tyle żeby… no wiesz. No… Jestem w końcu uczniem, nie gościem. A to się czasami stosuje, jak ktoś nie ma ochoty się z nikim widzieć.
- Aha. I co robimy?
- Czekamy.
- To może opowiesz mi coś więcej o tym rytuale związanym ze Śmiercią, co?
- Dobra. Dalej tylko nie wiem, po co ci to…
Opowiadał. Dużo bezużytecznych logicznie rzeczy, jak to wygląda, jakie świece się kupuje i inne dziadostwa.
- Co to?
- Sposób zamawiania. To znaczy zazwyczaj wzywa się służącą, ale jakoś nie czuję się swobodnie na tyle żeby… no wiesz. No… Jestem w końcu uczniem, nie gościem. A to się czasami stosuje, jak ktoś nie ma ochoty się z nikim widzieć.
- Aha. I co robimy?
- Czekamy.
- To może opowiesz mi coś więcej o tym rytuale związanym ze Śmiercią, co?
- Dobra. Dalej tylko nie wiem, po co ci to…
Opowiadał. Dużo bezużytecznych logicznie rzeczy, jak to wygląda, jakie świece się kupuje i inne dziadostwa.
Całość
jest strasznie bezpłciowa. Ignorując kolejne „aha”, najbardziej w oczy rzucają
się dwa ostatnie zdania i przychodzi na myśl pytanie: dlaczego pozbawiasz nas możliwości
dowiedzenia się czegoś o drugim świecie, a zamiast tego serwujesz czytelnikom
gadki-szmatki o niczym?
Takich
fragmentów jest więcej. Zdaję sobie sprawę i doskonale rozumiem, że ciężko jest
napisać dobry, naturalny, istotny dialog, ale nie rozumiem pisania rozmów na
siłę, gdzie na pierwszy rzut oka widać, że coś jest z nimi nie tak. Jeżeli
bohaterowie nie mają nic ciekawego do powiedzenia, to niech nie mówią. A jak
już muszą coś powiedzieć, niech styl ich wypowiedzi będzie prosty, naturalny,
ale tak, by dłuższe wypowiedzi (na
przykład opowiadanie czegoś przez Merricka) ciekawiły (wtedy najlepiej zrezygnuj
z wielokropków, jąkania i tym podobnych). Staraj się też każdym dłuższym
dialogiem pokazać coś istotnego, opisać coś. A jak piszesz dialog, gdzie
wypowiedzi są krótkie, staraj się dodawać komentarze narratorskie, które nie
nawiązują do wypowiedzi bohatera, tzw. niewerbalność. Ważne są gesty, mimika
twarzy, postawa – nie dość, że możesz tym urozmaicić wypowiedzi bohaterów (na
przykład: uśmiechnął się, zmarszczył brwi, zgarbił się, machnął lekceważąco
ręką, wzruszył ramionami, założyła kosmyk włosów za ucho i tak dalej). Masz
tutaj nieograniczone pole do popisu. Dzięki niewerbalności możesz pokazać
stosunki, jakie ukształtowały się między bohaterami. Dosyć rzadko ją stosujesz
przy takich nierozbudowanych wypowiedziach.
Styl niczym się wyróżnia. Opowiadanie
wygląda na pierwsze, które piszesz – nie ma płynności, wprawy z wprowadzaniem
emocji, klimatu (zwłaszcza przez brak odpowiednich opisów). Jest prosto i przez
to opowiadanie nie powala na kolana. Błędy, o których będzie niżej, sprawiają,
że rozdziały (zwłaszcza te początkowe) czyta się z oporem, a w połowie historii
szlag człowieka trafia, gdy napotyka na drodze masę literówek czy
braku/nadużycia przecinków. Zastanawia mnie tutaj jedna rzecz: cały czas
używasz narracji pierwszoosobowej, gdzie opowiada nam wszystko Mal, aczkolwiek
dwa razy pokazałaś coś z perspektywy Śmierci i arcymaga. Powiedz mi więc, co
chciałaś przez to osiągnąć, czy było to naprawdę konieczne? Rozumiem, jeśli
przedstawiałoby naprawdę ważne, ciekawe sytuacje dla obu stron, ale te
fragmenty, które zawarłaś w opowiadaniu, nie wnoszą do niego niczego. Jeżeli
chodzi Ci o pokazanie po prostu myśli danej postaci, to radzę pisać całość w
narracji trzecioosobowej, bo takie przeskakiwanie z głowy jednego bohatera do
drugiego jest najgorszym zabiegiem, jaki można zrobić.
Styl na pewno
się wyrobi, jeśli będziesz cały czas pisać i ćwiczyć. Potrzeba na to trochę
czasu, ale jeśli się do tego przyłożysz, nie powinno trwać zbyt długo. Jak na
razie Twój styl niczym się nie wyróżnia, jest jednym z wielu.
Z poprawnością jest średnio.
Znalazłam pełno literówek i jeszcze więcej błędów interpunkcyjnych, zdarzały
się również te ortograficzne. Logika miejscami też kuleje. Jeśli chodzi o
poprawność językową, to winą jest przede wszystkim Twoje lenistwo – rozdziały
przed opublikowaniem sprawdza się przynajmniej dwa razy. Gdybyś to robiła,
części błędów by nie było. Spore problemy masz też z przecinkami i często z
tymi najprostszymi zasadami. W dwóch ostatnich rozdziałach jest zdecydowanie
lepiej, ale nie bezbłędnie. Jeśli chodzi o interpunkcję, to zachęcam do
przeczytania Tego i Tego. Lektura powinna pomóc w
przyszłości. Jest trochę powtórzeń i ortografów i to chyba wszystko. Teraz wypiszę
kilka przykładów błędów a później nieścisłości logiczne.
Poprawność językowa:
— przecinki
Wychodzimy, Mal! (cz. I)
Do diabła, ten autobus wlekł się
przez miasto, (bez przecinka) tak, że szybciej
doszłabym pieszo. (cz. I)
Efekt podbitych oczu uzyskałam,
próbując wczoraj pomalować oczy jakimś trwałym cieniem do powiek. (cz. II)
- Kim… - zaczęłam, (bez przecinka) i przerwałam sama sobie. (cz. II)
Pierwszy raz pojawiła się realna
szansa, (bez przecinka) na to, że poznam swoją
przeszłość, a ja nie zamierzałam jej przegapić. (cz. II)
O ile wizyty rozumiem, o tyle
wolałabym się budzić, będąc sama w pokoju. (cz. III)
Zabrzmiało to łudząco podobnie, (bez przecinka) do jego wypowiedzi z wczorajszego
popołudnia. (cz. III)
Odetchnęłam z ulgą,
wchodząc do pokoju. (cz. VI)
Zmarszczył brwi, (bez przecinka) na
widok Mal. (cz. VI)
Twarz Śmierci była nieruchoma, bo
chyba jeszcze nie wiedział, jak ma zareagować, a ja paliłam się wewnętrznie
ze wstydu. (cz. XX)
— literówki
Wiedziałam, ze (że)
to nie odniesie skutku. (cz. I)
Nie wiem, ile bym tam siedziała, gdyby ktoś
mnie nie zwołał (zawołał). (cz. II)
Zakpiłam, ale usmichnęłam (uśmiechnęłam) się
po jego słowach. (cz. II)
Zamyślił się i nie raczył
udzielić mi odpowiedzi, kiedy próbowałam cos (coś) zrozumieć z mętnych wyjaśnień książkowych.
(cz. IV)
Do zobabaczenia. (Do zobaczenia) (cz.
IX)
- Nie, proszę pani. Upuściłam tylko pudło –
odpowiedziałm (odpowiedziałam) grzecznie.
(cz. XIII)
W mionym (minionym)
tygodniu nie wymyśliłam nic nowego na temat teorii spiskowych Śmierci […]
(cz. XV)
Nie jest tak naprawdę bardzo szeroki w tę
stronę, ale główym (głównym) problemem jest to,
że trzeba się ciągle przedzierać przez drzewa, więc zajmuje to trochę czasu.
(cz. XVI)
Zinteresowałam (Zainteresowałam)
się tym wszystkim mimowolnie. (cz. XVI)
Podobał (Podobało) mi
się to. (cz. XVII)
— błędy ortograficzne (tutaj
masz ustalenia dotyczące błędów ortograficznych)
Wysoki, ale nie aż tak, żebym
musiała patrzeć na niego do góry, a zresztą, to prawde (prawdę)
mówiąc ja sama też byłam dość wysoka. (cz. IV)
Nietypowo dla mnie rzuciłam się
jej na szyję, podekscytowana perspektywą, jaka się przedemną (przede mną) rozciągała. (cz. V)
Gdzieś w połowie drogi przez
zarośla zauważyłam majaczącą przedemną (przede mną)
postać, ledwo widoczną na tle. (cz. VI)
Po chwili jednak odwrócił się,
jakby coś sobie przypomniał i w niezrozumiały dla mnie sposób wyciągnął sporą
książkę, naprawdę potężną, grubą i wogóle (w ogóle),
z kieszeni płaszcza. (cz. VII)
Nawet kilka rodzai (rodzajów), ale żadnej luzem. (cz. XIII)
Podniosłam się i otworzyłam
drzwi, stając twarzą w twarz z pełną energi (energii)
Lizzy. (cz. XIV)
— powtórzenia
Jakaś rodzina, moja rodzina, wzięła mnie do siebie. Już kilkakrotnie byli w
podobnej sytuacji – wzięli do siebie już kilkoro
dzieci, które zostały pozbawione wszystkiego, a nie byli młodzi i nikt nie
chciał ich do siebie wziąć. (cz. I)
Wspomnienia dnia wczorajszego powróciły jak korowód postaci,
wymachujących oskarżycielskimi transparentami, głośno oznajmiającymi mi, co się
wczoraj wydarzyło. (cz. III)
Wyszłam cicho tylnimi drzwiami, ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi. (cz. VI)
Następne kilka dni minęło, o
dziwo, bez dziwnych wydarzeń, prób morderstwa,
nowych ras, odwiedzających mnie w moi własnym pokoju i innych, dziwnych zjawisk. (cz. VIII)
Nie zdążyłam nic zrobić i znów zadzwonił. Znów
wzięłam go do ręki, a serce zabiło mi mocniej, kiedy zauważyłam, kto dzwoni.
(cz. X)
- Zadajesz jeszcze jakieś pytania, czy musisz jeszcze pomyśleć? – pogonił mnie. (cz. XX)
Poprawność logiczna:
Wyciągnęłam z szafy pierwszą
lepszą bluzę i zbiegłam po schodach. Zarzuciłam na ramię torebkę i zdołałam
ubrać buty, prawie się nie zatrzymując. Wypadłam z domu, wybiegłam na chodnik,
po czym zatrzymałam raptownie. Równie szybko wróciłam do środka i po
gorączkowych poszukiwaniach porwałam też leżącą na stoliku torebkę i pierwsza
(pierwszą) z brzegu książkę. (cz. I) – skoro wzięła torebkę, wychodząc z
domu, to dlaczego po nią wróciła?
Słońce świeciło, wiał lekki wiatr, ptaszki
śpiewały… Idealna pogoda na spacer. (cz. V) – w lutym słońce czasami
świeci, wiatr wiele, ale od kiedy śpiewają ptaki?
Pierwszy raz miałam okazję poczuć
fakturę materiału tego płaszcza – nie przypominał mi w dotyku żadnej znanej
tkaniny, gładki, jednocześnie ciężki i lekki. (cz. VI) – jak jakaś rzecz
może być lekka i ciężka w tym samym czasie?
Jednak nie zdążyłam się nawet
poruszyć, a rzuciła się na mnie ponownie, już bez noża, który wbił się w
ścianę. (cz. XIII) – żeby wbić nóż w betonową ścianę, potrzeba bardzo dużej
siły. Wątpię więc, by Kassandrze się to udało, zważając na fakt, że miała
problem z pokonaniem Mal.
Podsumowując, nie należy
spodziewać się wysokiej noty. Dostajesz ode mnie ocenę dopuszczającą plus i garść rad na przyszłość.
Po pierwsze: nie spiesz się
z akcją w istotnych sytuacjach i nie zapychaj fabuły wzmiankami o
porannej/wieczornej toalecie, ubieraniu się i innych rzeczach, które nic do
historii nie wnoszą i które spowalniają akcję
Po drugie: wykreuj świat. U
Ciebie kompletnie nic nie ma, a żeby osadzić gdzieś historię, trzeba mieć
świat, na litość Boską. Pisz o miejscach, o czasie, o tym, jakie życie jest w
tym mieście. Pisz cokolwiek, ale by to pokazywało świat, gdzie osadziłaś
historię. Masz o tyle dobrze, że Twoje fantasy dzieje się przeważnie we współczesnym
mieście.
Po trzecie: opisuj! Czy to
postacie, czy to miejsca, czy różne sytuacje. Pamiętaj o dokładności przy
sprawach istotnych i o ogóle przy tych mniej ważnych. Przypominaj wygląd
bohaterów, pokazuj świat, w którym rozgrywa się akcja. Nie rób przy każdej
istotnej bardzo scenie osobistych wycieczek w głąb umysłu bohaterki, czasami
przyda się jedynie opisanie tego, co ona widzi (z możliwymi osobistymi
odczuciami, oczywiście).
Po czwarte: nadawaj dialogom
więcej naturalności. Skończ z tym wiecznym „aha”, niech rozmowy coś wnoszą do
opowiadania, niech coś nam pokazują – czy to informacje dotyczące bohaterów,
czy może świata przedstawionego. Niech nie wieją sztucznością i wymuszeniem.
Po piąte: sprawdzaj teksty
przed publikacją (jeśli Word coś podkreśla na czerwono, to prawdopodobnie w tym
wyrazie jest błąd) i poczytaj trochę o interpunkcji – w ostatnich rozdziałach
jest nawet dobrze, ale zawsze da się coś poprawić. Możesz też znaleźć sobie betę, która poprawiłaby stare
rozdziały, jak i te nowe.
Jest dużo braków w kreacji świata, w opisach, w fabule sporo zgrzyta,
dialogi nie zachwycają, tak jak i bohaterowie (z wyjątkiem Śmierci), a styl
jest zwykły, nie wyróżnia się niczym, a do wszystkiego dochodzą błędy. Na
jedynkę jest za dobrze a na trójkę sporo brakuje. Ten plus wynika jedynie stąd,
że chciałabym Cię jakoś zmotywować do ciągłego pisania i doskonalenia się.
Rokowania na przyszłość nie są złe, widać, że lubisz pisać, opowiadać jakąś
historię, widać, że wkładasz w to serce, widać, że Ci zleży. Te wszystkie
wytknięcia, uwagi, które przeczytałaś powyżej, mają za zadanie sprawić, byś zwróciła
uwagę na to, co osobie, która nie czyta Twojego opowiadania, która nie jest z
nim związana, nie pasuje, zgrzyta, jakie myśli i uczucia ma ta bezstronna
osoba.
Życzę Ci wszystkiego dobrego i powodzenia w dalszym pisaniu.
***
I kolejna ocena już jest (miała ukazać się w weekend, ale praca zajmuje
cały dzień, więc trochę mi zeszło). Cieszę się, że w końcu mogę nadrobić
zaległości i powoli czyścić kolejkę. Autorzy zdecydowanie za długo czekają na
ocenę ode mnie. Przepraszam.
Dalej, K-Project już obejrzałam,
powoli czytam Małpę (i jestem prawie
w połowie!), więc, Niofomune, ocena powinna się już niedługo pojawić. Nie
przewiduję żadnych niepomyślnych wiatrów i mam nadzieję, że nic mnie teraz nie
opóźni. Chciałabym do wtorku/środy opublikować ocenę, ale zobaczymy jeszcze,
czy na pewno się wyrobię.
Miłego wieczoru!
Dziękuję, że tak długo się rozpisałaś z fabułą. Właśnie główny problem mam taki, że pisząc, wiem, o czym mówię, więc za to nie mogę spojrzeć na to z drugiej strony.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o problem z imionami (Beniamin/Maks, Judith/Julia) wzięło się to stąd, że początkowo i Beniamin i Julia nazywali się inaczej, bo akcję chciałam rozgrywać w Anglii. Musiałam przegapić w edycji. Elizę zdrabnia się na Lizzy, bo ona tego sobie życzy.
Rozdziały sprawdzam kilkakrotnie przed publikacją... a i tak przegapiam błędy. Chyba jestem zbyt przywiązana. Wiem, że mam praoblem z interpunkcją, ale i tak jest już o niebo lepiej od czasów, kiedy zabrał się do krótkich.
Na pewno nie streszczę niczego w 50 stronach. Głównie dlatego, że do końca zostało jeszcze koło 120. Nie jestm mistrzynią scen akcji i nie planuję być, bo wolę sceny bardziej... statyczne.
W przypadku wstawek z narracją trzecioosobową nie jest do końca tak, jak myślisz. W każdym razie w przypadku Śmierci. Fragmenty, które są bardziej z jego perspektywy są znaczące, ale zrozumieć to będzie można dopiero za jakiś czas.
Wygląd Mal faktycznie nie jest opisany bardzo szczegółowo, ale to zasługa typu narracji. Zarysowałam jej ogólny wygląd, reszta zależy już od czyjejś wyobraźni, bo ludziom zazwyczaj nie zdarza się patrzeć w lusto i myśleć - Mam brązowe włosy, orli nos, dziwną brodę, pachnę czekoladą i... Za to widzę, że nad opisami miejsc i pozostałych bohaterów muszę trochę popracować. Daletgo też czasem niektóre rzeczy nie są dokładnie opisane - bohaterka o nich nie myślała.
Z Sebastianem i Kubą masz częściową rację. Do historii wnosi coś tylko jeden, ale za to jest dla jej przebiegu dość istotny. Tyle, że jeszcze nie teraz. Mamy też inne odczucia co do Merricka - nie lubię go specjalnie, choć być może przyszłościowo.
Co chciałam osiągnąć, przez cały rozdział z Sebastianem? To nie jest ściśle rozdział - opowiadanie jest ciągłe w oryginale, tyle, że raczej publikować by się tak tego nie dało. Ale do rzeczy - to była jedna z niewielu scen, w których mogą razem spędzać czas. Podwaliny do przyszłych scen.
Dziękuję serdecznie za ocenę. Będę wiedziała, nad czym pracować.
Pozdrawiam,
Malcadicta
Pisząc rozdział, idzie się do tekstu przyzwyczaić i błędów niektórych nie znaleźć, ale literówki zazwyczaj Word podkreśla, więc z poprawą nie powinno być problemu.
UsuńJeszcze 120? Jej, to ile będzie tych rozdziałów? Co Ty tam planujesz, hm? :)
Teraz rozumiem. A dużo tych wstawek Śmierci dużo będzie?
Ludzie raczej tak nie myślą, ale mogą na przykład widzieć zmęczone brązowe oczy, blond włosy opadające na ramiona i tak dalej. Mogą to być także wzmianki podczas jakichś sytuacji.
Niech zgadnę: to Sebastian jest istotny, nie Kuba? O nie, co Ty zamierzasz zrobić z Merrickiem? Tylko nie mów, że on będzie tym złym.
Cieszę się, że mogłam pomóc i pozdrawiam serdecznie.
Akira jak zwykle w formie :P Znalazłam literówkę w punkcie o bohaterach, ale jestem na tablecie i zabij, ale nie mam pojęcia jak skopiować tekst. Było tak chyba "niech" zamiast "niej".
OdpowiedzUsuńW każdym razie czekam na następną ocenę.
Niofomune
A dziękuję. :)
UsuńZnalazłam! I jeszcze za to też dziękuję. :D
No tak, bo następna to ocena Twojego bloga. :D