Ocena bloga: Krótka forma
Autor bloga: Broz-Tito
Oceniająca: Malcadicta
Pierwsza myśl? Zabrakło adresu, więc są dwa myślniki. Dopiero druga myśl była taka – pierwszy zbiór opowiadań krótkich, jaki przyszło mi oceniać. Cóż, postaram się jak najlepiej.
Adres łatwy do zapamiętania, wiadomo, czego się mniej więcej spodziewać, przejdźmy do rzeczy bardziej interesujących. Na przykład witającej mnie grafiki. Jest… dziwna? Szczerze powiedziawszy nie znajduję właściwie słów, które mogłyby ją opisać. Ale na pewno przykuwa uwagę. Jest człowiek, właściwie ludzie, mają samoloty w głowach… Albo w głowach? Krople padają do góry, a z ich głów wychodzą skrawki nieba. Nie mam pojęcia, co chciałaś przekazać, ale już sam początek intryguje. Jedyne moje podejrzenie jest takie, że w jednym z opowiadań będą lotnicy. A po przeczytaniu mogę stwierdzić, że miałam rację i grafika pasuje znakomicie, zwłaszcza do opowiadania długiego.
Szablon prosty, czytelny, wszystko widać i nie ma bałaganu, czcionka też wyraźna, akapity są, justowanie jest… Właściwie mogłabym tylko doradzić poszerzenie głównej kolumny odrobinę – dużo tego czarnego tła zostaje po bokach. Wygodniej by się czytało. I może ten licznik wyświetleń na dole jest niepotrzebny, ale nie będę się tego czepiać za bardzo, bo i tak nie rzuca się w oczy.
Minimalizm w zakładkach – tylko pięć podstawowych i żadnej o sobie. „O blogu” informuje, że to zbiór opowiadań krótkich, głównie parodii, zarówno wieloczęściowych jak i one-shotów. Szczerze powiedziawszy, już mi się podoba na Twoim blogu.
Błędy:
Masz trochę zbyt wiele razy powtórzone słowo „opowiadanie” w tych kilku krótkich linijkach. Przynajmniej w dwóch miejscach można je bez problemu wyeliminować.
„Na raz” to spis opowiadań jednoczęściowych. Konkretnie to jest ich dwa. „Na kilka razy” to, analogicznie, spis tych wieloczęściowych (chwilowo jednego, jak widzę). Mamy jeszcze „Spam”, o którym rozpisywać się nie będę. W „Linkach” wszystko działa bez zarzutu, więc na tym zakończę.
Oj, krótka mi wyszła ta część oceny. No cóż. Szybciej przejdziemy do najbardziej interesującego fragmentu – do treści, oczywiście. Forma oceny będzie trochę inna, niż zazwyczaj – najpierw wypunktuję wszystkie potknięcia, w tym błędy, jeśli takowe znajdę w każdym z utwórów, potem napiszę krótkie podsumowanie oceny danego opowiadania. Ogół podsumowania stylu i tak dalej znajdzie się na końcu.
Zacznę od opowiadań jednoczęściowych. Na pierwszy ogień:
„Stefan Nemanja”
„Gloria Rush, bo tak nazywała się dziewczyna”
To bez błędu, ale w tym akapicie masz dwa razy większe wcięcie.
„była jednocześnie złagodzona przez chabrowe, (matka powiedziałaby: anielskie) oczy.”
Bez tego przecinka.
„a potem rozluźniła zapięcie kolczyków. Wyprostowała ramiona i dumnie ruszyła przed siebie, mijając nieustannie kłócących się mężczyzn. Kiedy przechodziła obok tego o chabrowych oczach potrząsnęła głową, z ledwością hamując uśmiech, kiedy usłyszała brzęk złotej biżuterii.”
To ciekawe ma dziewczyna kolczyki. Na pewno nie wiszące, bo te bez zapięcia można i cały dzień nosić. A poluzować trudno (te, które mają zapięcia nieco inne niż standardowe, mają zazwyczaj możliwe tylko dwa stany – zamknięte/otwarte). A we wkrętkach też musiałaby owo zapięcie zdjąć, żeby kolczyk wyleciał. Inaczej tylko zwisałby trochę smętnie i wypadł w jakimś niespodziewanym momencie, ale, niestety, momencie późniejszym.
„Usłyszała niski, przyjemny głos z dziwnym akcentem. Ni to irlandzkim, ni rosyjskim.”
Nie wiem, co prawda, po jakiemu rozmawiają, ale akcent rosyjski chyba mocno się różni od irlandzkiego. Nie te korzenie.
„– Tak? – zapytała.
– Zgubiła pani kolczyk – odpowiedział,”
Znów szaleją Ci wcięcia – to mniejsze, to większe…
„Chyba nie chce mieć pani biżuterię nie do pary”
Biżuterii nie do pary.
Pierwsze pięć akapitów zaczyna się praktycznie od słów „Stefan Nemanja”. Rozumiem, że mogła być to stylizacja celowa, ale tak nie wygląda. I czytałoby się trochę wygodniej, gdyby choć część zastąpić innym określeniem.
„Budowanie swojej pozycji – a tym samym utratę zarobionych środków – zaczął od kupna dobrze skrojonego, granatowego garnituru w białe prążki, który podczas przechodzenia przez park przybrudził mu się nieco.”
Co on robił w tym parku? Tarzał się? Nawet pyliste ścieżki by go tak nie zbrudziły. Błota też chyba nie było, bo nie otrzepałby nogawki ręką, co robi linijkę niżej.
To by był właściwie koniec opowiadania „Stefan Nemanja”. Czyta się je przyjemnie, ma lekko ironiczny koniec (choć dość oklepany), błędy zdarzają się rzadko i nie utrudniają czytania, póki człowiek specjalnie nie zacznie ich szukać.
Zarzutów jednak jest kilka. Pierwszy już znasz od czytelników – dziewczyna. Gloria pojawia się na początku tylko po to, by zniknąć. Jak odpowiedziałaś w komentarzu – początkowo miało być dłuższe opowiadanie i Gloria miała pojawić się ponownie. Ale się nie pojawiła. A skoro się nie pojawiła, to w tym opowiadaniu scena początkowa była tylko dziwnym, trochę bezcelowym wprowadzeniem.
Zarzut numer dwa. Po przeczytaniu tego opowiadania ma się wrażenie, że owszem, coś się przeczytało, to coś miało w zakończeniu czarny humor, jednak mało oryginalny, że była jakaś nawet interesująca historia… Ale nie ma wrażenia, że cokolwiek po tym opowiadaniu zostało. Nie ma przemyślenia, głównego wniosku, zwrotu fabularnego, nie można się przywiązać. Ot, jest opowiadanie. Ot, w porządku, nie jest złe, czyta się też w porządku. Tak bym je właśnie określiła – w porządku.
To niestety oznacza też, że niczym specjalnym się nie wyróżnia. Nie zapada w pamięć. Warsztat był, pomysł… jakby częściowo był, ale wygląda bardziej jak wprowadzenie, jak streszczenie jakiejś historyjki. Bohater też dość intersujący.
Ale wypadło dość… bezbarwnie. I mam szczerą nadzieję, że zrozumiałaś, co miałam na myśli w tym akapicie.
„Pożar”
„Zgromadzeni w piwnicy mieszkańcy patrzyli na niego tylko, co gorsza, z wyraźnym przestrachem.”
Logika zdania wzięła sobie wolne. Tylko na niego patrzyli. Ale co gorsza z wyraźnym przestrachem. „Co gorsza” mogłoby odnosić się do sytuacji, w której następne zdanie opisuje pogorszenie stanu przedstawionego w pierwszej. A pierwsza część zdania tutaj pokazuje, że tylko się patrzyli, nic groźnego.
„Kamienica była najwyższa w okolicy, bo liczyła aż cztery piętra. To znaczy jeszcze wieczorem liczyła cztery piętra, teraz zostało z niej trochę gruzów i fragment pierwszego piętra.”
Pierwsze dwa mogą być celowe, ale trzecie już wygląda źle.
„Wydawało mu się, że widzi meble we wnętrzach mieszkań, które pożerał ogień.”
A nie powiedział przypadkiem, że teraz ta kamienica to kupa gruzu? Jakie meble? Jakie mieszkania? Jeśli kamienica miała teraz tylko pierwsze piętro, to nie była to „kupa gruzu”.
„Z całej kamiennicy został fragment muru i ściana nośna”
Może lepiej „pojedyncza ściana” albo jakoś tak? Bo nazywanie resztek budynku za pomocą bardziej fachowego słownictwa niespecjalnie tu pasuje. I „kamienicy”, jedno dodatkowe „n” Ci się wkradło.
To wszystkie pojedyncze błędy. Opowiadanie króciutkie, też dobrze się czyta, choć tematyka bardziej poważna. Tym razem także zostawia pewien… pewien niedosyt i niepokój. Zwłaszcza końcówka. Sprawia, że czytelnik chce się na chwilę zamyślić nad ostatnimi słowami. Zakończenie napisane jest tak, że się w nie wierzy. I trochę przygnębia. Choć może to akurat nieodpowiednie słowo… Wpędza na chwilę w melancholię.
Szczerze powiedziawszy, opowiadanie jest napisane świetnie. Naprawdę świetnie. Nie mam mu prawie nic do zarzucenia, błędów też nie zauważyłam. I sama wpadłam – zwyczajnie do mnie przemawia.
Opowiadanie „Na kilka razy”
„Le Diable Rouge?”
Czyli, o ile się nie mylę, „Czerwony diabeł”. Pierwsze skojarzenie jest dość oczywiste – Moulin Rouge, klub nocny w Paryżu, niegdyś (na przełomie wieków) bardzo kontrowersyjny. Jestem ciekawa, czy jest do tego jakieś odniesienie…
Zrobiłam mały research po przeczytaniu wstępu i poszukałam tego Manfreda. I znalazłam, że jest to najprawdopodobniej odniesienie do jego przezwiska – nazywano go „czerwonym baronem”. Swoją drogą bardzo ciekawy dobór bohatera – asa lotnictwa niemieckiego podczas wojny.
„jedno z dziwniejszych opkek”
Kawałek z twojego wstępu. Tak, specyficzne to opkoko.
Od razu pochwalę za świetne wprowadzenie smoków do fabuły. Wyszło naturalnie, nie wygląda jak wciśnięta na siłę ekspozycja, jednocześnie jest wciąż tylko efektem ubocznym rozważań Manfreda nad formą sił lotniczych.
„Poligon wyglądał dokładnie tak, jak na fotografiach: wielkie, puste pole pełne wilczych dołów i resztek drewnianych konstrukcji, teraz spalonych, więc nie przypominały niczego.”
Raczej: nieprzypominających niczego.
„Teraz będzie twój, he he”
I zjadło Ci kropkę na końcu.
I… to wszystko. Naprawdę. Na dwie części tego opowiadania, bo tyle ich jest, a niestety to w sumie niewiele. I mówię tu o błędach zarówno fabularnych jak i o poprawności. Nie mam tu za wiele do poprawiania. Pomysł na połączenie pierwszej wojny światowej, niemieckich wojsk lotniczych oraz jednego z ich największych bohaterów ze smokami jest świetny i wcześniej się na coś takiego nie natknęłam. A już najbardziej urzeka fakt, że bawisz się tym – znasz historię i fakty, i nazwy, a czytelnik widzi, jak lekko przychodzi Ci pisanie. I ile poukrywałaś w opowiadaniu nawiązań do kultury współczesnej. Do Manfreda czuje się sympatię już od pierwszych minut, smok też jest świetny. Fokker.
Choć w sumie wiadomo, jak to się ma skończyć (co z resztą sama w komentarzu potwierdziłaś) – Manfred i Fokker zawstydzają jednostkę – aż chce się to czytać. Chce się przeczytać o tym dość utartym schemacie, bo po prostu po lekturze poprzednich fragmentów jest pewne, że wszystko będzie świetnie napisane, a uśmiechnąć się można będzie nie raz.
Twój styl jest lekki, przyjemny, zabawny. Wplatasz wiele powiązań lub ukrytych żartów, swobodnie poruszasz się w temacie i zgrabnie łączysz różne rzeczy. Piszesz zrozumiale, bogatym językiem i praktycznie bezbłędnie. Ukrywasz postaciach opowiadaniach odniesienia zarówno do podkultury jak i historii, na dodatek tak, że nie są nachalne i krzykliwe, a zauważyć je można wtedy, kiedy się czyta trochę bardziej wnikliwie.
O postaciach mogę w zasadzie niewiele powiedzieć, bo są z opowiadań bardzo krótkich i nie ich charakter jest tematem głównym (mówię tu o pojedynczych). Choć Stefan Nemanja był ciekawym bohaterem, tylko… zbyt krótko egzystującym, że ta się wyrażę.
Manfred jest po prostu świetny. Wiem, że powinnam napisać konstruktywne rady dotyczące sugerowanych poprawek, ale nie widzę w nim niczego, co można poprawić. Kiedy piszesz o nim, czytelnik widzi, że wolałby być w piechocie, wierzy we wszystkie przedstawiane humory. Jest zwyczajnie dobrze skonstruowaną i realistyczną postacią.
Opisy są i im także nie mogę nic zarzucić. Używasz takich porównań, że bawią do łez, sytuacjom ani opisom odczuć bohatera też nie potrafię nic zarzucić. Są obrazowe i realistyczne. Podobnie i dialogom nic nie brakuje, są naturalne, pasują do postaci. Świat przedstawiony także miewa się dobrze – Twoje obrazowe opisy i porównania w odpowiednich miejscach idealnie spełniają swoje zadanie. Może tylko w jedynm miejscu czułam się niedoinformowana – w przypadku mieszkalnej jaskini Manfreda. Jak wielka ona była? Smok był jeszcze młody, z czego wnioskuję, że miał uróść i ogromny nie był, zatem jaskinia powinna mieć jeszcze trochę miejsca wolnego… Nie do końca jestem w stanie wyobrazić sobie jej wymiary.
Dla formalności dodam też, że nie masz spamu pod postami.
Wiem, że pewnie ta ocena niewiele błędów pokazała i jest nietypowo dla mnie krótka. Tyle że u Ciebie nie miałam co poprawiać. Nie było błędów, nie było niedociągnięć poza tymi małymi potknięciami, więc i ja nie bardzo miałam co Ci poradzić. Właściwie jedyny zarzut dotyczy pierwszego opowiadania, które, jak już napisałam, jest trochę bezcelowe. Łatwo je zapomnieć i nic ze sobą nie niesie, co zostałoby w pamięci w jakikolwiek sposób. Nadrabiają to za to pozostałe.
Jedyny problem, jaki napotkałam był natury technicznej – akapity Ci trochę szaleją, raz większe wcięcia, raz mniejsze. Nie mam pojęcia, czego to może być wina, ale wygląda trochę nieestetycznie.
Co ja mogę więcej powiedzieć? Tak trzymaj, pisz dalej. Z chęcią czasem do Ciebie zaglądnę.
Sądzę, że w pełni zasłużyłaś sobie na ocenę celującą, zatem i taką ode mnie otrzymujesz. Gratuluję i życzę weny w przyszłości.
niedziela, 29 września 2013
|0052| krotka--forma.blogspot.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ocena przyzwoita i sensowna, skupienie się na tym, co trzeba - czyli treści, a nie oprawie.
OdpowiedzUsuńJednak - dla porządku - pozwolę sobie popolemizować z kilkoma kwestiami.
/ ”Jednak, jakby czytelnicy chcieli porozpieszczać autora, to mogą to zrobić TU”
Bez tego przecinka po „jednak”. /
Właśnie z przecinkiem, bo wtrącenie.
/ „ Niespeszona, strząsnęła popiół na chodnik” /
Tu także przecinek postawiony jest poprawnie, patrząc na dalszy ciąg zdania.
/ Co on robił w tym parku? Tarzał się? /
Nie trzeba zaraz tarzać się jak rozanielony szczeniak w kupie liści, żeby ubiór "przybrudził się nieco". Czasem człowiek wraca do domu z jakimś pyłem na rękawie i nawet nie wie, kiedy i jak to osiadło.
/ „Chyba nie chce mieć pani biżuterię nie do pary”
Biżuterii nie do pary. /
Mam (kogo? co?) biżuterię, do pary bądź nie.
/ „Nemanjić"
Nazwisko mu się zmieniło? Bo wcześniej funkcjonował jako „Nemanja”. /
O ile się orientuję, chodzi tu o określenie go jako członka serbskiej dynastii. Odmiana.
/ Gloria miała pojawić się ponownie. Ale się nie pojawił. /
Zżarło Ci "a".
/ Nie ma przemyślenia, głównego wniosku, zwrotu fabularnego, nie można się przywiązać. /
To jest, oczywiście, Twoje zdanie, niektórzy nie lubią takich rzeczy - ja tylko chciałabym wtrącić, że osobiście lubię takie scenki. Nie każda miniaturka musi mieć głębsze przesłanie czy daleko idące wnioski, mnie osobiście cieszy obserwowanie warsztatu autora czy wycinka prezentowanej przez niego rzeczywistości. Jak oglądanie ładnego obrazka :)
/ Pierwsze skojarzenie jest dość oczywiste – Moulin Rouge, klub nocny w Paryżu, niegdyś (na przełomie wieków) bardzo kontrowersyjny. /
... ...No przyznaje, że dla mnie nie jest takie oczywiste... Może dlatego, że swego czasu liznęłam trochę francuskiego, i nie wszystko, co ma "rouge" w nazwie, kojarzy mi się z tym przybytkiem o złej renomie. No ale różne rzeczy kultura z nami wyczynia.
/ I znalazłam, że jest to najprawdopodobniej odniesienie do jego przezwiska – nazywano go „czerwonym bykiem”. /
Pytam bez żadnej złośliwości - czy można prosić link do tej informacji? Ilekroć natrafiałam na wzmianki o tym pilocie, zawsze z przydomkiem "czerwony baron", a "czerwonego byka" nie widziałam jak żyję.
/ „Zresztą, (bez przecinka) zdaje się, że właśnie przestał myśleć o czymkolwiek” /
Powtarzam się, ale przecinek, bo wtrącenie.
/ Raczej „czy aby się nie zbłaźnił”. /
"Oby" - cytuję za słownikiem: "partykuła nadająca zdaniu lub członowi zdania charakter życzenia (...)". Jakby nie patrzeć, pasuje, zdanie jest poprawne.
Z wyrazami szacunku
Kazik
Dzięki za wypianie błędów. Naprawdę przepraszam, wydawało mi się, że usunęłam. Już poprawiam...
OdpowiedzUsuńZa o nie zgadzam się z biżuterią. Nie chcesz miecz (kogo? czego?) biżuterii.
Baron to literówka... Musiałam poprawić przez nieuwagę. Moulin Rouge jest może faktycznie oczywiste tylko dla mnie, ale cóż, skojarzenie mi się nasunęło, niech już tak zostanie.
I nie, garnitur nie zbrudziłby się aż tak. Zazwyczaj jak przechodzę przez park, to moje ubrania nie są znów tak specjalnie brudne. Chyba, że były jakieś specjalnie kurzące się alejki, co należało zaznaczyć.
Co do miniaturki - wiem, że to moje zdanie, ale opowiadanie nie odciska się specjalnie w pamięci. Mimo to zdaję sobie sprawę z tego, że innym może się podobać, dlatego też nie obniżam za sam ten fakt oceny. Mimo to jako samo opowiadanie, dla mnie, powinno nieść... coś. Czyta się przyjemnie, nie zaprzeczę. Ale nie zostawia takie wrażenia, że to było świetne.
Tak czy inaczej - dziękuję bardzo za wytknięcie błędów i za to, że Ci się chciało siedzieć nad tymi moimi wypocinami i poprawiać:)
Właśnie, jeszcze jedna rzecz... Z "oby". Oby jest raczej w formach przyszłych, "oby coś się stało". To się odnosi do przeszłości. Jak się zhańbił, to wcześniej. Oby się nie zhańbił oznaczałoby życzenie dotyczące przeszłości,a tutaj, w "czy oby się nie zhańbił" pytanie dotyczy przeszłości. Więc aby.
UsuńNie mam jednakże stuprocentowej pewności (najwyżej dziewięćdziesiąt procent), więc będę wdzięczna za poprawki.
Na początek wielkie dzięki za ocenę, takiej noty się nie spodziewałam. A teraz do wyjaśnień:
OdpowiedzUsuń„„Usłyszała niski, przyjemny głos z dziwnym akcentem. Ni to irlandzkim, ni rosyjskim. - Nie wiem, co prawda, po jakiemu rozmawiają, ale akcent rosyjski chyba mocno się różni od irlandzkiego. Nie te korzenie." - Gloria jest idiotką, dla niej wszystkie akcenty prócz typowo amerykańskiego brzmią tak samo. Myślałam, że wyraźnie powiedziałam, że dziewczyna intelektem nie grzeszy, noale.
„Pierwsze pięć akapitów zaczyna się praktycznie od słów „Stefan Nemanja”. Rozumiem, że mogła być to stylizacja celowa, ale tak nie wygląda” – ależ to jest jak najbardziej celowe.
„Nemanjić - Nazwisko mu się zmieniło? Bo wcześniej funkcjonował jako „Nemanja”. – NOPE, wszystko jest w porządku, Nemanjić od dynastii serbskiej, która początek ma w Stefanie Nemanji. Gramatyka i fleksja co prawda serbska, ale język polski nie przewiduje odpowiednika.
Co do alejki parkowej - nie zgadzam się, mogły mu się portki przybrudzić, nie zawsze trzeba kawę na ławę wykładać, prawda?
Dunno. To opowiadanie nie miało w ogóle zadania nieść czegokolwiek, bo to scenka rodzajowa, wprawka, zabawa historią Serbii i z serialowym odniesieniem (do „Boardwalk Empire”, główny bohater przypomina trochę jednego z bohaterów), więc zarzut trochę nie, ten, na miejscu. NOALE.
„Zgromadzeni w piwnicy mieszkańcy patrzyli na niego tylko, co gorsza, z wyraźnym przestrachem.”
Logika zdania wzięła sobie wolne. Tylko na niego patrzyli. Ale co gorsza z wyraźnym przestrachem. „Co gorsza” mogłoby odnosić się do sytuacji, w której następne zdanie opisuje pogorszenie stanu przedstawionego w pierwszej. A pierwsza część zdania tutaj pokazuje, że tylko się patrzyli, nic groźnego.” – w kontekście logika tego zdania ma się jak najbardziej dobrze. Bohater spodziewał się reakcji ze strony mieszkańców na to, jak traktuje matkę, ale się nie doczekał, jednocześnie przestraszywszy się, gdy się zorientował, że oni się go boją.
To o gruzach i jednak piętrach – w zależności od tego jak daleko był od budynku zmieniała mu się perspektywa. Tu jest narrator pozornie trzecioosobowy, wszystko jest, jak powinno być.
„Poligon wyglądał dokładnie tak, jak na fotografiach: wielkie, puste pole pełne wilczych dołów i resztek drewnianych konstrukcji, teraz spalonych, więc nie przypominały niczego.” - Poligon nie przypominały niczego. Raczej: nieprzypominające niczego. – nie poligon, tylko konstrukcje, rodzaj i forma są poprawne. Czy "teraz spalonych, więc nieprzypominające niczego" brzmi lepiej, poprawniej? ._.
„A raczej gdy już obmacał sobie portki sprawdzając, czy oby się nie zbłaźnił. - Raczej „czy aby się nie zbłaźnił”. – Eeeee… Nie. To zdanie jest poprawne.
"wolałby być w piechocie" – w kawalerii, bo herbowy. Ale to szczegół :)
Jeszcze raz dzięki za ocenę, chociaż zarzut przy "Stefanie..." rozumiem bardziej jako osobiste życzenie, że chciałabyś czytać jedynie opka z przesłaniem. Może niektórzy to lubią, dla mnie to akurat była zabawa.
Aha i też w życiu nie słyszałam o "czerwonym byku", a Manfredem i Jastą 11 zajmuję się lat co najmniej kilka. NOALE, może ktoś coś błędnie w internetach napisał.
Jeszcze raz dzięki za ocenę!
Kłaniam się,
Broz-Tito
Jeśli tamte zabiegi były celowe, to naturalnie nie były błędęm. Vhyba po prostu przywykłam do faktu, że ludziom zazwyczaj wychodzą takie rzeczy przez przypadek, kiedy myślą co innego... Za dużo ocen i analiz, za mało dobrych blogów czytam;)
UsuńJak chodzi o czerwonego byka - ja sama byłam przekonana, że napisałam czerwony baron. Nie mam pojęcia, jakim cudem przekradło się przez sprawdzanie tekstu.
W takim razie dziękuję też za rozwianie sprawy z "oby". Już poprawiam.
Jak chodzi o Stefana - mnie nie chodziło o to, że musi nieść ze sobą przekaz. Chodziło mi o to, że opowiadanie jako takie, powinno zapadać w pamięć. Choć wiem, że to taka lekka miniaturka.
A na ocenę, moim zdaniem, zasłużyłaś w pełni:)
Pozdrawiam,
Malcadicta
http://sjp.pwn.pl/slownik/2492359/oby
UsuńNie znalazłem całego wyrażenia "czy aby", ale tutaj w użyciu:
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=14501
"(czy nie mają aby opinii niepoprawnych)"
Czy oby to jakiś idiotyzm. Na pewno NIEpoprawny.
W myśleniu życzeniowym uważam go za poprawny. Nie szukałabym po wyrażeniach, a po kontekście. NOALE.
UsuńNo i właśnie w kontekście to debilizm, czego tu nie rozumiesz? Że wyrażenie "czy oby" nie istnieje? Skoro życzenie (oby), to nie pytanie (czy).
UsuńJak tylko się wtrącam i dodaję, że oceniająca ma rację co do nazwiska. Powinnaś pisać labo Nemanja albo Nemanjić. Mam koleżankę pół serbkę - pół polkę i zadałam jej pytanie o odmianę nazwisk i o to szczególne: poprawnie powinno być Nemanjić, w każdej formie.
Usuń