Blog: klaudynki
Autorka: Claudinella
Oceniająca: Akira
Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
Panadol: Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
Ja: Ok. Będę.
Panadol: Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
JA: Chejcia! (Ja: Hej!)
Bil: kto to jest? powiedział patrząc się na Małgosie (Kto to jest? – zapytał, patrząc się na Małgosię.)
JA: To maugorzatka moja najlepsza psiapsiułka! (Ja: To Małgosia, moja najlepsza przyjaciółka.)
tom: Przejdziecie siem gdzieś z nami (Tom: Przejedźcie się gdzieś z nami.)
Małgosia: dobra ale gdzie! (Małgosia: Dobrze, ale gdzie?)
Ja: morze chodźmy do waszego domu (Ja: Może chodźmy do waszego domu?)
bil: superek pomysł ale bendziesz siedzieć koło mnie w samochodziku (Bil: Super pomysł, ale będziesz siedziała w samochodzie obok mnie.)
tom: nie ja chce koło niej siedzieć! (Tom: Nie! Ja chcę koło niej siedzieć!)
Ja: Wiem ja bende siedziać na środku a wy obie koło mnie! (Ja: Wiem, będę siedzieć na środku a wy obaj koło mnie.)
bil: Ale kto bendzie wtedy prowadził (Bil: Ale kto będzie wtedy prowadził?)
maugosia: ja mogę poprowadzić auto! kiedyś jeździłam w grze komputerowej! (Małgosia: Ja mogę prowadzić auto. Kiedyś jeździłam w grze komputerowej.)
tom: to świetnie! jedziemy? (Tom: To świetnie! Jedziemy?)
Ja i maugosia i bil: Taaak!!! (Ja, Małgosia i Bil: Tak!)
Wyszliśmy ze sklepiku i zaraz pod sklepem stało taki superowy rurowy szybki i sportowy!!! Wsiedliśmy do niego (Wyszliśmy ze sklepu i przed nim stał szybki i sportowy samochód. Wsiedliśmy do niego.)
Ja: A gdzie mieszkacie (Ja: A gdzie mieszkacie?)
bil: gdzieś w Niemcach (Bil: Gdzieś w Niemczech.)
Maugorzatka: Dobra to jedziemy powinniśmy być tam za pół godziny (Małgosia: Dobrze, to jedziemy. Powinniśmy tam być za pół godziny.)
tomo: doberek tylko nie muw nic bilowi!! bo siem olbrazi jeszcze (Tomo: Dobrze, ale nie mów nic Bilowi, bo jeszcze się obrazi.)
JA: ok. (Ja: Okej.)
no wiec zabralismy małpeczke do zo. pan sie ucieszyl bo powiedzial ze maja malo zwierzat a gadajaca malpa to swietny eksponat i ze tlumy beda oglądac i zarobi mnustweo kasy!!!! tomo sie wkurzyl (Zabraliśmy więc małpeczkę do ZOO. Pan się ucieszył, bo powiedział, że mają mało zwierząt, a gadająca małpa to świetny eksponat, więc tłumy będą ją oglądać, a on zarobi mnóstwo pieniędzy. Tomo się wkurzył.)
tomo: to nasza malpa!!! terz chcemy mnustwo kasy!!!!! (Tomo: To nasza małpa! Też chcemy mieć mnóstwo pieniędzy!)
pan: ale daliscie nam malpe!!! (Pan: Ale daliście nam małpę.)
ja: ona sie nazywa MAŁPECZKA A NIE ZADNA MAŁPA TY GORYLU!! (Ja: Ona nazywa się małpeczka a nie żadna małpa, ty gorylu!)
pan: dobrze dobrze kasa bedzie wasza ale ja terz troche wezme przysle wam poczta jutro!!! (Pan: Dobrze, dobrze, kasa będzie wasza, ale ja też trochę wezmę. Przyślę wam pocztą jutro.)
tomo: ok!!! (Tomo: Okej.)
i szybko wrucilismy a w domu byl bil (Szybko wróciliśmy do domu, gdzie był Bil.)
bil: gdzie byliscie? (Bil: Gdzie byliście?)
ja: zawiezc malpeczke do zo~!!! (Ja: Zawieźliśmy małpeczkę do ZOO.)
tomo: nie, to znaczy nie bo ona na mnie muwi malpeczka ja chcialem do zo (Tomo: Nie! To znaczy… ona mówi na mnie małpeczka, ja chciałem do ZOO.)
bil: ja tez chce!!! (Bil: Ja też chcę!)
i pojechalismy znuw do zo!! w srodku masa ludzi wszysxcy siem pchaja do malpeczki bo byla ruzowa w tej sukience!! (Ponownie pojechaliśmy do ZOO. W środku była masa ludzi. Wszyscy się pchali do małpeczki, bo była w różowej sukience.)
* Po jakimś czasie okazało się ze trzeba jechać do szpitala bo będe rodzić. maugosiaczek mnie zawiozła. Pan doktor wziął mnie i nożem rozciął mi brzuch i wyjął dziecko (r. 5) – ciąża kobiety prawidłowo trwa dziewięć miesięcy, więc nie jest to „jakiś czas”; jeżeli chodzi o cesarskie cięcie, lekarz nie bierze noża i nie rozcina od tak brzucha kobiety;
Racja, też się
zastanawiam, dlaczego tego bloga oceniam, skoro po tylu ocenach, komentarzach
żadnej znaczącej zmiany na nim nie widać. Chcę mieć to jednak za sobą,
poświęcić dwa tygodnie i zapomnieć. Zapraszam do czytania.
Pierwsze wrażenie
Adres krótki i
łatwy do zapamiętania. Ani specjalnie dobry, ani specjalnie zły – ot, taki
zwyczajny. Belka już nieco rozjaśnia sytuację i wiadomo, że mamy do czynienia z
opowiadaniem adresowej Klaudynki. Nie mam zastrzeżeń. Moje wrażenia? O ile
dobrze pamiętam pierwszą styczność z Twoim blogiem, nie byłam specjalnie
zachwycona. I to się nie zmieniło.
4/5
Grafika
Nagłówek:
kształt rzadko spotykany i kojarzyć się może z romansem, co wyklucza sensacja
na belce. O ile Nałęczowski i Rubik pasują, gdyż w treści występują, o tyle
dziewczyna niekoniecznie. Trochę napaćkane, ale nie jest źle.
Czcionka: kilka
kolorów czcionek (zdecydowanie się od siebie różniących) nie jest czymś, co na
blogu dobrze wygląda. Pierwsza w oczy rzuca się czerwień, która ma – jak
mniemam – zwrócić uwagę czytelnika na ważną wiadomość. Nie lepiej by było
wpisać w tytule gadżetu: Informacje/ Ważne/ Cokolwiek i postawić na jedną
czcionkę? Taką odpowiedniej wielkości i koloru, by całość była czytelna? Chyba
tak, prawda? W dodatku szarość w notkach i odwiedzanych linkach jest słabo
widoczna, a może to tylko ja źle widzę?
Kolorystyka:
oba tła masz w tym samym kolorze, co daje efekt monstrualnego bloga. Zamówiłaś
sobie nagłówek, a nie lepiej by było cały szablon? By wszystkie ramki, gadżety
były ustawione i kolory odpowiednio dobrane?
Estetyka: po
pierwsze tekst nie jest wyjustowany i nie ma akapitów (u Ciebie jednak ciężko
by było je zrobić i raczej nic by to nie dało), po drugie: masz pełno
nawalonych gadżetów. Proponowałabym przeniesienie ocenialni i innych blogów na
osobną podstronę (miałaś kiedyś ”Linki”, mogłaś to wszystkie odnośniki
umieścić). Jeśli chodzi o tagi, to czy naprawdę musisz wszystkie mieć, które
tworzą ogromną kolumnę? Te pojedyncze, podwójne czy nawet potrójne można by
było usunąć, a całość zrobiłaby się mniejsza. I tak, wiem, że klikając na ”A”,
pokażą się wszystkie rozdziały z tym tagiem, ale nie przesadzajmy. Uważasz, że
taka ”strzykawka”, ”pralka” czy ”siekiera” są aż tak istotne i na pewno będą
pojawiać się w przyszłości? I nie mogłabyś poprzestać na jednym, dwóch postach
na stronie głównej? Całość sprawia, że blog jest strasznie wielki. Jeszcze
jedno: uwaga skierowana do oceniających znajduje się w miejscu kompletnie
niewidocznym (na samym dole), a dodatku jest chyba trochę nie na czasie, gdyż
Asetej oceniała bloga w grudniu, a mamy kwiecień.
Przez te
wszystkie kolory czcionek, gadżety strona bardziej odpycha, a nie przyciąga –
przynajmniej mnie.
8/15
Treść
Zauważyłam, że
oceniające miały lekki problem, jak zdefiniować to, co piszesz. Ja również nie
wiedziałam (i nadal nie wiem), jak to nazwać. Dlatego proponuję rozłożyć na
czynniki pierwsze „sensacyjne opowiadanie” i wyciągnąć z tego jakiekolwiek
wnioski.
Opowiadanie – krótki utwór
epicki o prostej akcji, niewielkich rozmiarach, jednowątkowej fabule,
pisany prozą.* Wychodzi nam, że tego, co piszesz opowiadaniem nazwać nie
można, ponieważ a) nie jest krótkim utworem (prawie sto siedemdziesiąt
rozdziałów!), b) nie spełnia wszystkich cech epiki (fabuła, narrator, kreacja
świata, zapis prozą), c) nie jest niewielkich rozmiarów (sto czterdzieści trzy
strony w Wordzie), d) fabuła jest wielowątkowa, e) zapis nie jest prozą. Skoro
nie jest opowiadaniem to czym? Myślałam trochę o powieści dialogowej,
aczkolwiek u Ciebie można znaleźć jakieś fragmenty opisowe czy czysto-narracyjne,
więc i to odpada. Jest to nieznany mi rodzaj utworu literackiego, a że jakoś
nazywać go podczas oceniania muszę, umówmy się, że będzie to opowiadanie,
dobrze?
Jeśli chodzi o sensację, to podstawową cechą tego
gatunku literackiego jest szybka akcja oraz wiele jej dramatycznych
zwrotów. W powieści sensacyjnej, w celu utrzymania czytelnika w ciągłym
napięciu, do minimum ograniczone są opisy bohaterów i miejsc oraz
charakterystyki postaci, bohaterowie tego typu utworów bardzo rzadko
zresztą są bardziej rozbudowani psychologicznie. W powieści sensacyjnej nie
ma również miejsca na postacie wieloznaczne, rzadkością są bohaterowie
dynamiczni, zmieniający się psychologicznie w toku akcji. W przypadku samej
akcji utworu dużą rolę odgrywa przypadkowość, nieoczekiwane zbiegi
okoliczności, mające na celu dalsze dynamizowanie dzieła.** Zwróć uwagę na
podkreślone zwroty. Podczas oceny będę się do nich odnosić i wtedy zobaczymy,
czy Twój utwór aby na pewno jest sensacyjny.
* źródło: wikipedia.pl
** źródło: wikipedia.pl
Fabuła
Z taką
telenowelą się jeszcze nie spotkałam, co stwarza pewnego rodzaju oryginalność.
Zgodzę się z tym, że taki twór jest niespotykany. Nikt nie pisze czegoś takiego
jak Ty. Zdecydowanie.
Z akcją lecisz
strasznie szybko. Jak powiedziano wyżej, cechą powieści/opowiadania
sensacyjnego jest szybka akcja, jednakże Ty ze swoją, za przeproszeniem,
zapieprzasz. Nikt Cię nie goni i wypadałoby posiedzieć nad daną sytuacją,
wątkiem trochę dłużej niż kilka linijek czy rozdział/trzy rozdziały. To, że się
tak spieszysz, dla opowiadania nie jest wcale dobre. Nie przedstawiasz tego, co się
dzieje wystarczająco długo, dokładnie, przez co i zaciekawienia zbytniego może
nie być. Zwolnij trochę, pokaż, o co chodzi w danej sytuacji, zaprezentuj
dokładnie wątek ze wszelkich możliwych ujęć. Niech czytelnik wie, co tak
naprawdę ma miejsce w Twojej historii. W ten sposób, który stosujesz teraz, nic nie zostanie w należyty sposób pokazane, a
Ty nadal będziesz pędziła, by napisać jak najwięcej, jak najszybciej – a przez
to na takie „odwal się”. Pamiętaj też, że „zwolnij z akcją” nie oznacza
„prowadź ją jak ślimaka na smyczy” — ma być dynamicznie, ale dokładnie. To
przede wszystkim. Może nie byłoby to takie rażące, gdybyś pisała dłuższe,
bogatsze w treść rozdziały. Co z tego, że w kilku piszesz, na przykład, o
Australii, skoro przez kilka części ciągniesz tę samą czynność, mam tu na myśli
między innymi walkę Bila i Nałęczowskiego. Przecież to można zawrzeć w jednym
rozdziale, ale takiej normalnej długości, z opisami przy okazji. Opisz
dokładnie lot w kosmos, ucieczkę z więzienia, walkę z potworem czy cokolwiek
innego. Z wielkim szacunkiem, ale nie widzę, byś wkładała w pisanie serca i
jakichkolwiek większych chęci.
Skoro o wątkach
wspomniałam, to dokończę. Jest ich za dużo. I to zdecydowanie. Nie pamiętam
wszystkich, Twoi czytelnicy pewnie też nie i jestem ciekawa, czy Ty doskonale
wiesz wszystko, co pisałaś po kolei, jak wątki się rozgrywały. Zaraz omówię te
ważniejsze, ale wcześniej jeszcze o czymś wspomnę. Mianowicie, po co tyle
wątków tworzysz, skoro nie pokazujesz ich dokładnie? Tak, niektóre trwają dosyć
długo, ale nic się tam nie dzieje, przez wiele rozdziałów lejesz wodę,
prowadzisz nieistotne rozmowy, a gdy nadchodzi w końcu punkt kulminacyjny,
kończysz tak po prostu, co sprawia, że ten moment oczekiwania na jakieś bum! przechodzi. Wtedy zaczynasz nowy
wątek i historia się powtarza. Tak samo jest z sytuacjami: przygotowujesz
czytelnika na coś i nagle następuje rozwiązanie, akcję przeprowadzasz przez
kilka linijek i już. Tutaj za przykład można podać rozdział 164, gdzie motyw z
bombą został rozwiązany w ciągu około dwudziestu pięciu linijek, a warto
wspomnieć, że masz wąskie tło pod postami, a linijka nie jest czasami cała zapełniona.
Naprawdę uważasz, że przybycie Klaudii na salę, rozmowa z Nałęczowskim, próba
rozbrojenia bomby i cała reszta nie mogła zostać napisana dłużej, ciekawiej,
nie mogła trzymać w napięciu, sprawić, że postronny czytelnik z oczekiwaniem
czekałby na rozwój wydarzeń?
Wracając do
wątków, zanalizuję te najważniejsze i może zahaczę jeszcze o początek, bo o tym
też należałoby wspomnieć.
Na początku,
jak sądzę, nie miałaś zbytnio określonego celu, do którego byś dążyła w
historii, lub nawet zarysu głównego wątku, gdyż w ogóle tego nie widać. Piszesz
o byle czym, nic specjalnego się nie dzieje, bohaterowie chodzą i mówią, ale
nie mają w tym żadnego celu, do niczego nie dążą. Trochę to trwało i
postanowiłaś zmienić ogólną koncepcję, co, patrząc z perspektywy czasu, wyszło na plus. Bulwersujesz
się, gdy ktoś ocenia początkowe rozdziały, bo to „dawno temu było”, więc
dlaczego nie poprawiłaś tej historii? Dlaczego nie zaczęłaś jej pisać tak, by
dotyczyła motywu przewodniego, którym, podobno, jest walka dobra ze złem, o
czym powiem później? Wygląda na to, że w ogóle nie zależy Ci na tym
opowiadaniu, więc dlaczego my, oceniające, w ogóle się za to zabieramy? Dobre
pytanie… Wracając do meritum, początek nie trzyma się kupy, jest czymś odrębnym
i jedynie kilkoro bohaterów w jakiś sposób łączy ze sobą wszystkie rozdziały. Jak
sądzę, wtedy nie miało być to opowiadanie sensacyjne, prawda?
Wątek Australii
był istotny, gdyż to tam wprowadziłaś jednego z głównych bohaterów. Przez ileś
rozdziałów nic konkretnego się nie dzieje. Hm, może inaczej: biegniesz z akcją,
pokazując jakieś sytuacje, szybko je kończąc, nie zatrzymując się dłużej na
nich: czy to na poznaniu Kacpra, czy zamieszania z Teresą. Punktem
kulminacyjnym miała być pewnie sytuacja, gdy wiadomo, że Nałęczowski jest
wybrańcem i musi pokonać potwora, którego nazwy nie pamiętam. Okej, może być,
ale dlaczego zawarłaś to w jednym odcinku (czyli w kilkunastu linijkach)?
Spokojnie do tego dojdź i wtedy pokaż tę akcję, tę dynamikę, przedstaw
dokładnie, co się tam dzieje, uchwyć trochę emocji, zaskoczenia, skoro uważasz,
że jest to opowiadanie sensacyjne.
Akcja w Nowej
Zelandii wprowadziła liczne zmiany. Dobrym pomysłem było uśmiercenie jednego z
głównych bohaterów i wcześniejsza możliwość poznania swoich rodziców, ale
wykonanie za to koszmarne. Przez brak opisów, który szerzej wytknę Ci trochę
później, całość jest pozbawiona emocji, zaskoczenia, a akcja biegnie za szybko.
Ten tłum był lekką przesadą i z logicznego punktu widzenia takie stratowanie
nie mogłoby się zdarzyć, a porównanie do Króla
lwa niezbyt udane, aczkolwiek z wyobrażeniem sobie całej sytuacji
przynajmniej nie było problemów. Nie określiłaś dobrze położenia wszystkich, co
trochę utrudnia dokładne zanalizowanie sytuacji: nie wiadomo, jak daleko stał
tłum, gdzie był Bil, gdzie rosło drzewo i jeszcze ta scena rzucona w
przestrzeń. Jeżeli chodzi o śmierć Bila: powiedz mi, kto normalny z przyjaciół,
rodziny, widząc, że chłopak leży, krwawi, nie rusza się, siedzi dwie godziny,
mówiąc „nudzi mi się” i czekając na karetkę? Kto normalny nie okazywałby w
tamtej chwili żadnych emocji, nie próbował go ratować? Nikt. Pomyśl czasami nad
tym, co piszesz. Zastanów się, czy Ty również postąpiłabyś jak bohaterowie.
Jeśli nie, to dlaczego takie głupoty tworzysz?
Jeżeli chodzi o
Singapur, to nie wiem, po co ta wyprawa w ogóle była, co ona im dała. Rozumiem,
że to było w ramach kary (by the way:
jaki sąd, w ramach kary za przestępstwo, każe jechać sprzątać do Singapuru?
Skąd Ci się to wzięło?), ale nic konkretnego tam nie zrobili, nic się nie
stało. W trakcie tych rozdziałów panuje tam wielki chaos: jeden krzyczy, drugi
mdleje, trzeci robi coś innego, rozmowy nie są rozmowami, gdyż niektóre
odpowiedzi postaci nie były adekwatne w żadnym stopniu do pytań zadawanych przez
innych bohaterów. Nagle trzęsienie ziemi, za chwilę coś innego, by moment
później nastąpiła nowa sytuacja, nie mająca wiele wspólnego z poprzednią. W
dodatku ich powrót wziął się znikąd: ani kary nie odbyli, ani nic innego, a tu
nagle koniec. Totalny chaos.
Wątek główny to
walka dobra ze złem, co mi nijak pasuje do opowiadania sensacyjnego. Byłaś
świadoma tego, że kreując na podstawową oś opowiadania tę walkę, powinnaś się
tego trzymać, dobierać bohaterów, sytuacje tak, by zaakcentować, co się dzieje
między dobrem a złem? Czasami o tym zapominasz i niektóre wątki, momenty
odstają od myśli przewodniej. Wiem, że czasami można wprowadzić watek poboczny,
ale pisząc opowiadanie sensacyjne, pamiętaj, że to szlakiem wątku głównego masz
iść i prowadzić do tego, by konflikt został rozwiązany. Dopóki tego nie
uczynisz, opowiadanie nie zostanie ukończone.
Bohaterowie
Dużo. Bardzo
dużo. Zdecydowanie za dużo. Potrafisz wymienić wszystkich bohaterów i
powiedzieć o każdym słowo albo pięć? Wątpię. Ja osobiście potrafię powiedzieć
trochę o dziesięciu postaciach, a według listy ich liczba wynosi sto
osiemdziesiąt jeden. Niektórych w ogóle nie pamiętam. Serio, czytam te
nazwiska/imiona/nazwy i nie kojarzę. A jak sądzę, powinno się pamiętać
bohaterów, przynajmniej zdecydowaną większość. Nie ma co się temu jednak
dziwić, skoro liczba rozdziałów z każdym dniem się powiększa.
O bohaterach
można powiedzieć tyle, że są dziecinni. I młodzi, i starzy, i ci pozytywni, i
negatywni. Ciągle się kłócą, drą, prowadzą pojedynki, płaczą, wzruszają… Szału
można dostać, czytając ciągłe sprzeczki Bila i Nałęczowskiego, znosząc
absurdalne zachowanie Alojzego, patrząc na Nowaka, który podobno jest
złoczyńcą, i nie widzieć u niego żadnego złego charakteru a jedynie bezmyślne
czyny. Od nich wszystkich, naturalnie, wyróżnia się Klaudia, którą można przedstawić
jako Mary Sue. Wątpliwości? Proszę bardzo: zagraniczne gwiazdy chcą jej
autograf, jest super modelką, patrząc na zachowanie innych osób w stosunku do
niej, musi być bardzo ładna, wszyscy chcą się z nią ożenić, zazwyczaj każda
nowa postać ją zna, jest inteligentna, mądra, opanowana, odważna, bohaterska i
tak dalej. Czy szanowna główna bohaterka nie ma żadnych wad? Czy naprawdę jest
taka idealna? Jeszcze chwila i wykreujesz ją na superbohaterkę, którą wszyscy
będą czcić. Trochę realizmu, każda osoba ma wady, boi się czegoś, nie lubi
pewnych rzeczy, jest denerwująca dla innego człowieka. Wymyśl coś, by Klaudia
była bliższa normalnej osobie a także postacią, z którą można się
identyfikować.
Odwołam się
tutaj jeszcze do zdjęć, które masz w zakładce o postaciach. Zdajesz sobie
sprawę, że część z nich nie pasuje do wieku bohaterów, prawda? Na przykład
Nałęczowski ma osiemnaście lat, a na zdjęciu wygląda na, co najmniej,
czterdziestolatka. I za nic są tutaj wytłumaczenia, że to przez słońce. Przy
Bukowskim w ogóle się nie wysiliłaś i sprawiłaś, że całości nie można brać na
poważnie, że to musi być jakiś kiepski żart.
Powiedz mi
jeszcze jedno, dlaczego, jakim cudem córka Klaudii i Bila z pierwszych
rozdziałów w sto którymś została jej siostrą? To jest w ogóle możliwe? Tak się
da? Bo jeżeli nie, to ja kończę tę ocenę i więcej tu nie zaglądam.
Rada na
przyszłość? Pomyśl trochę nad tym, jak zachowują się osoby, popatrz na rodzinę,
znajomych, przechodniów, zobacz, co i jak robią, co jest szczególne dla danego
wieku. Nie trzymaj wszystkich w tych samych ramach. Ludzie się od siebie różnią
i Ty powinnaś to w opowiadaniu zaakcentować.
Świat przedstawiony
Hah, ten świat
jest niesamowity: ciąża trwa „jakiś czas”, zagraniczne gwiazdy znają i czczą
główną bohaterkę, lot w kosmos jest ogólnodostępny i trwa kilkanaście minut, a
podróże na inne kontynenty zaledwie chwilę. Warto dodać, że dzień dniowi nie
jest równy, a Polak, Niemiec, Singapurczyk i inny Australijczyk dogadują się
bez problemów. Jeszcze jedno: to że jest się nieletnim, to nic, możesz robić
dosłownie wszystko. Piękny świat.
Już na pierwszy
rzut oka widać, że nie przejmujesz się czymś tak błahym jak kreacja świata
przedstawionego, że za nic masz zasady biologii, fizyki, prawa czy współżycia
społecznego. Chciałabym wszystko omówić, ale aż nie wiem, od czego zacząć.
Zgadza się, mam trochę do powiedzenia i chciałabym, byś odpowiedziała mi,
dlaczego tą kreacją w ogóle się nie zajęłaś (nie, słowa typu „nie umiem”, „nie
wiem jak” to nie jest wytłumaczenie).
Czas ma za
zadanie pokazać, kiedy dzieje się akcja i jak długo. Nie znamy u Ciebie dnia
rozpoczęcia akcji ani długości trwania sytuacji/wątku/rozdziału/czegokolwiek.
Dni po prostu mijają i nie jesteś łaskawa poinformować czytelników chociażby
nawet o tym, ile dni mija, jaki jest miesiąc, dzień tygodnia, coś, co
poinformuje, kiedy akcja ma miejsce. U Ciebie ciąża trwa „jakiś czas”, nie wiem
dlaczego tyle i szkoda, że nie wyjawiłaś, jaki to czas – wtedy dałoby się w
jakiś sposób określić, gdzie w kalendarzu się znajdujemy. Jeszcze większe
zaskoczenie następuje w rozdziale 43. Dlaczego? Bo od dnia narodzin minęło
dziesięć lat. Kupa czasu, nie? Coś się tutaj jednak nie zgadza, gdyż na blogu
na Onecie napisałaś, że bohaterka ma piętnaście lat, a gdzieś w komentarzach
lub w starej zakładce odnośnie bohaterów (tak, chyba tam) poinformowałaś, że w
rozdziałach z 2012 roku ma szesnaście lat, więc występuje tu pewna niezgodność,
czyż nie? Poza tym wiadomo tylko, że w ostatnich rozdziałach jest rok 2013.
Trochę namieszałaś. Nie oznaczasz czasu, przez co ciężko jest dojść, kiedy
akcja się dzieje.
Jeżeli chodzi o
miejsca, to zazwyczaj oznaczasz je. Można tu jednak liczyć na hasła: Zakopane,
więzienie, dom, Australia, Singapur et cetera. Na większą dokładność nie ma co
liczyć. Wiesz, że Australia ma 7 686 850 km² powierzchni? I jak czytelnik ma
niby zgadnąć, gdzie dokładnie bohaterowie się znajdują? Może nie zdajesz sobie
sprawy, ale nie ma tam ulicy Dębowej 6. Przy okazji, gdy podajesz nazwę ulicy,
to przydałoby się również powiedzieć, w jakim mieście. Znajdujesz sporo
udziwnień w państwach, gdzie umieszczasz bohaterów. Zaraz Ci je pokażę, ale
najpierw porozmawiajmy o jednej kwestii. Mianowicie, dlaczego nie doświadczamy
opisów miejsc? Dlaczego nie pokazujesz, jak wyglądają te egzotyczne zakątki?
Nie mówię, byś pisała kilkudziesięciozdaniowe opisy dotyczące fauny i flory czy
podziału administracyjnego Singapuru, ale raptem kilka zdań o tym, co postacie
widzą, przybywając na miejsce lub podróżując po państwach, nie jest ogromnym
wyzwaniem, prawda? Czego ja jednak oczekuję, Ty nawet rodzinnego Zakopanego nie
pokazałaś. Nie doświadczamy u Ciebie klimatu, nie czuć tej egzotyki, nowości.
Twoi bohaterowie zachowują się tak, jakby to było dla niech codziennością. A
klimat w opowiadaniu tworzy się poprzez opisanie tego, co postacie widzą, co
słyszą, co czują (powonienie), czego dotykają, czego smakują. Wszystkimi
zmysłami mogą pokazać ten świat.
Jeżeli chodzi o
pewne niezgodności, to wypiszę je tutaj, ale nie oczekuj, że będą podane
chronologicznie lub zostaną pokazane w jakimkolwiek porządku.
* Cingrombom: Tutaj nikt nie popełnia
przestępstw, bo grozi za nie kara śmierci. (r. 125) – nie za wszystkie
przestępstwa w Singapurze grozi kara śmierci;
* Ja: Tu nie można mieć samochodów wiem to
z AZJATYCKIEGO-CUKRU!!! (r. 119) – niby od kiedy ich nie można mieć w
Singapurze? Gdzie Ty to znalazłaś, gdyż na tym blogu nie znalazłam takiej
informacji?;
* Artur: Musisz odbyć areszt przez dwa
dni, w Nowej Zelandii dzień trwa 26 godzin, przykro mi. (r. 134) – muszę
Cię rozczarować, nawet w Nowej Zelandii doba ma dwadzieścia cztery godziny;
* I poszli zwiedzać Moskwę. Po ulicy chodziło
mnóstwo Rosjan i jeździło dużo dziwnych samochodów i dorożki. Zwiedzili Krem i
kościoły. (odcinek specjalny) – najpewniej chodziło Ci o Kreml, a poza tym
większą atrakcją w Rosji są cerkwie a nie kościoły, aczkolwiek Nowak mógł nie
wiedzieć, że znajdują się one także w Polsce;
* Nałęczowski zaczął płakać. Niektórzy robili
zdjęcia, bo nie widzieli czegoś takiego, w Singapurze nie wypada. (r. 118)
– eee, a niby dlaczego w Singapurze nie wypada płakać? Możesz mi podać źródła,
skąd czerpiesz wiedzę, bo z chęcią poczytam sobie o niektórych rzeczach?;
* Klod: Musicie dostać mandat, ponieważ
drażnicie zwierzęta przebywające pod ochroną w Australii!!! 500zł. (r. 109)
– od kiedy w Australii płaci się w złotówkach? Byłam święcie przekonana, że są
tam dolary australijskie;
Chciałabym
jeszcze zahaczyć o tło społeczne i kilka złamanych zasad, bo i tutaj jest kilka
niejasności. Powiedz mi najpierw, jak to jest możliwe, że Niemiec, Polak,
Singapurczyk i Australijczyk dogadują bez problemów po polsku? Rozumiem Bila i
Toma, bo oni niby się go uczyli, ale reszta? Trochę to niezrozumiałe. Poza tym,
jak to jest, że nieletni podróżują po całym świecie bez zgody
rodziców/opiekunów, mają własne domy, biorą śluby? Nie zastanawiasz się w ogóle
nad tym, co piszesz. Najważniejsze jest to, by coś było, ale czy zawiera w
sobie jakąkolwiek logikę, to już bez znaczenia. Hm, jakim cudem Klaudia i
reszta mieli dostęp do lotu w kosmos? Za darmo? Bez ludzi, którzy się na tym
znają? W dodatku lecieli tam chyba siedemnaście minut – proszę Cię, pomyśl
trochę nad tym, co piszesz. To, że w tekście będzie pełno absurdów, nie
oznacza, że jest fajny i zabawny, nie w moim mniemaniu.
Opisy
Brak.
Na tym mogłabym
zakończyć ocenę tego punktu, ale nie wypada zostawić tak tego bez analizy i
słowa wyjaśnienia.
Przeglądając w
Wordzie wszystkie rozdziały na szybko, nie sposób dojrzeć czegoś dłuższego, co
dialogiem by nie było. Jedynie poświęcając każdej części odrobinę uwagi, można
znaleźć dosłownie kilka fragmentów, które
coś opisują. Zobaczmy na przykładzie z rozdziału sześćdziesiątego: Bil dał mu pieniądze, kosztowało to miliony,
a w gratisie dostał jednorękiego bandytę, to jest coś takiego co stoi w kasynie
i można to mieć w domu tez, to stoi na stole i jak się pociągnie bandytę za
rękę i wrzuci pieniądze i jak wyjdą mu 3 takie same owoce na przykład maliny,
ale tez gruszki albo jabłka albo banany czy nawet czereśnie, to dostaje się
MNÓSTWO PIENIĘDZY! lub Nowak odwrócił
się i zobaczył uśmiechniętą Tatianę, której jasną twarz oświetlały płomienie.
Miała długie czarne włosy i niebieskie oczy. z
trzeciej części odcinka specjalnego dotyczącego przeszłości Nowaka. O, jest
jeszcze coś w sto sześćdziesiątym: Stała
tam Nina, która myła lustro w różowych rękawiczkach, mimo że było czyste i
lśniło. Miała na sobie granatową, nieskazitelną sukienkę, a na uszach
słuchawki, z których słychać było głośną muzykę. Nina do niej śpiewała,
podskakując. Pewnie jeszcze kilka podobnych fragmentów by się znalazło, ale
nie pamiętam, gdzie mogą się one znajdować. Reszta treści, która nie jest
opowiadaniem, to komentarze narratorskie, na przykład: Wróciliśmy do domu Nowaka i spędziliśmy tam kilka dni. Crispello
zdążyła się już wprowadzić do niego i panoszyła się po domu. albo: I zaczęli gadać po indiańsku, więc nie
rozumiałam nic z tego. Wkurzyłam się i walnęłam Rika gazetą.
Pierwszy
fragment, oprócz tego, że mnie mocno rozbawił, jest jakąś próbą opisania danej
rzeczy. Za to plus, jednakże wykonanie jest tak koszmarne, że ktoś, kto nie
wie, jak wygląda jednoręki bandyta, i nie wie, czym on jest, nie ma szans na
zrozumienie tego z Twojego bełkotu. Opisy mają to do siebie, że pokazują,
wyjaśniają rzeczy, osoby, problemy, sytuacje i tak dalej. Dzięki nimi czytelnik
wie, z czym w opowiadaniu/powieści ma do czynienia. Tutaj jednak nie można na
to liczyć. Jeżeli chcesz opisać, czym jest dana rzecz, bierz pod uwagę nazwę
(maszyna hazardowa), czynność, jaką wykonuje (która dobiera losowe konfiguracje
– tutaj – owoców) i skutek (wygrana następuje w momencie ułożenia się w jednym
rzędzie identycznych owoców). Krótko, jasno i na temat, bez zbędnego
kombinowania.
Dwa kolejne
fragmenty przybliżają nam wygląd postaci (może i drugoplanowe, ale to zawsze
coś), którego jest tak bardzo mało u Ciebie. Hm, którego nie ma prawie w ogóle,
o. Nie są może te opisy wybitne, ale przybliżają w niewielkim stopniu prezencję
kobiet, co w Twoim tworze naprawdę robi wrażenie. Wiesz, wydaje mi się, że
nawet takie krótkie fragmenty, pojawiające się w całym opowiadaniu, sprawiłyby,
że całość wyglądałaby o niebo lepiej. I czytanie może by było bardziej
wciągające.
Jako że ocena,
oprócz rozłożenia wszystkiego na czynniki pierwsze i zanalizowania tego, ma na
celu pomóc autorowi w pisaniu, przedstawię Ci w dosyć krótki sposób (i mam
nadzieję, że zrozumiały), po co są opisy, co dzięki nim zyskujemy, co powinnaś
opisywać i co w nich powinnaś zawrzeć.
Podstawową
funkcją opisu jest oddziaływanie na wyobraźnię: opisując coś, ukształtowujesz w
głowie czytelnika jego obraz, dzięki temu widzi on to, co w opowiadaniu się
dzieje. Opisy organizują przestrzeń, czyli wszystko, co otacza postaci. Dlatego
są takie ważne – pokazują świat przedstawiony. Wyróżnia się kilka typów opisów:
— opisy
przedmiotu – jak już wspominałam wcześniej, przedstawiasz przedmiot: nazwa,
czynność. Dobrze by było, byś na siłę nie starała się tego pokazać (jak miało
to miejsce przy bandycie). Ma być na temat, tyle starczy. Czasami przydaje się
zwykły opis przedmiotu, tj. kształt, kolor, wielkość, whatever – ważne jest to,
by przedstawić rzecz w sposób dostateczny. Pamiętaj też, by nie opisywać z
niewiadomo jak wielką dokładnością każdego przedmiotu, z którym będą mieć do
czynienia bohaterowie. Trzeba znać umiar.
— opisy wnętrza
– czyli po prostu pokazujesz, jak wyglądają pomieszczenia. Wystrzegaj się
jednak opisywania każdego metra kwadratowego, bierz uwagę najistotniejsze i najciekawsze elementy
wnętrza. Ciężko mi skojarzyć, czy u Ciebie takich opisów można doświadczyć.
Możliwe, że były gdzieś tam dwa-trzy zdania, ale nic mi się w pamięć nie wbiło.
— opisy
elementów natury – tutaj pokazujesz, jak wygląda świat, w którym bohaterowie
żyją. Twoje postacie przeżyli wiele zagranicznych przygód i szkoda, że nie
pokwapiłaś się, by chociaż ogólnie podzielić się z czytelnikami, jak
poszczególne kraje się prezentują.
— opisy
sytuacji – tu uwzględniasz przede wszystkim kto, co, w jaki sposób, ewentualne
skutki. Sytuacje istotne dla fabuły, ważne dla bohaterów powinny być
dokładniejsze, niżeli te, które specjalnej roli nie odgrywają – co nie oznacza,
że masz je pisać na odwal. To na tych opisach powinnaś się najbardziej skupić,
resztę ogranicz, a to znaczy, że mają się pojawiać, ale niebyt często/ w
niewielkich ilościach. W opisach sytuacji potrzebny jest dynamizm – całość ma
być dokładna, jednak nie może się ciągnąć jak flaki w oleju.
— opisy postaci
– to nie tylko włosy, oczy i ubranie, ale także postawa, twarz, znaki szczególne, głos, zapach,
odczucia innych bohaterów w stosunku do postaci, ich myśli, emocje. Powoli
nadrabiasz tę sferę, w najnowszych rozdziałach starasz się postaci opisywać,
najczęściej jest to ubiór, ale to i tak lepsze niż nic.
— opisy uczuć,
emocji – nie wiem, czy taki opis się u Ciebie pojawił, nie przypominam sobie.
Chodzi tu przede wszystkim o pokazanie, co kłębi się w umysłach bohaterów
podczas danej sytuacji, jaki jest ich stosunek do innych postaci, co czują
podczas czegoś tam. W tym przypadku nie powinny to być długie fragmenty opisów,
ale kilka zdań zawsze ukształtuje atmosferę, pokaże, co sądzi o tym bohater,
sprawi, że całość nabierze jakiegoś emocjonalnego wyrazu.
Zdaję sobie
sprawę, że to może tylko tak prosto wyglądać, a napisanie dobrego opisu może
okazać się trudne, ale jeśli nie spróbujesz, to nic nie zyskasz. I to nie jest
tak, że w każdym rozdziale ma się pojawić fragment wszystkich tych opisów, nie.
Sama decydujesz, co się w odcinku pokaże i w jaki sposób przedstawisz to
czytelnikom. A wymówka pod tytułem: Nie
umiem robić opisów i czasem próbuję ale wychodzi mi to śmiesznie i kasuję ;/
tak samo opisy uczuć. To zupełnie nie dla mnie ale serio ja nie chcę być
pisarzem!* nie wchodzi w ogóle w grę. Myślisz, że wszyscy autorzy chcą
zostać pisarzami? Nie, skąd. Ludzie piszą, bo to lubią, bo to ich hobby, bo im
się to podoba. I nie oznacza, że piszą byle jak. Nie, oni się starają robić to
jak najlepiej. Ktoś chce zostać lekarzem, ktoś prawnikiem, ktoś naukowcem, a
jeszcze inna osoba architektem, a mimo to ich powieści czy opowiadania są
bardzo dobre. Jedno nie wyklucza drugiego. I skąd wiesz, że opisy, które
tworzysz, są śmieszne? Ktoś je czyta przed skasowaniem? Ty za to preferujesz
dodawanie obrazków na koniec postów, by czytelnicy wiedzieli, z czym mają do
czynienia. W ten sposób idziesz na łatwiznę.
*źródło:
fragment komentarza autorki do oceny bloga na o-pieprz.blogspot.com
Dialogi
Zacznę od
strony technicznej, bo mam tutaj bardzo dużo do powiedzenia, a później
przejdziemy do pozostałych spraw.
Idąc od
początku, na pierwszy ogień bierzemy zapis dialogów. Bloguję już kilka lat, wiele blogów – w tym
powieści i opowiadań – widziałam, przeczytałam, oceniłam, ale jeszcze nigdy nie
spotkałam się z takim zapisem wypowiedzi bohaterów. Nikt na takie coś nie
wpadł, dla każdego było wiadome, jak dialogi się w prozie zapisuje. Wiele
oceniających przede mną już Ci to wytykało, wskazywało, jak poprawnie powinno
to wyglądać. Oczywiście masz na to doskonałą i jakże logiczną odpowiedź: A czemu piszę tym stylem zamiast go zmienić
na pisanie od pauzy? To by było dziwne przecież po tak długim pisaniu i niby
się stylem nie przejmowałam do 2012 (przed tym była w sumie bardzo długa
przerwa w pisaniu) no ale po pierwsze tak wygląda cały blog a ja to ciągle
udoskonalam (teraz imiona bohaterów co się wypowiadają są pogrubione, a
wszystko inne jest pisane z cienkimi literami i robię enter co jakiś czas dla
czytelności).* Zapomniałaś o podstawowej zasadzie: skoro, według Ciebie,
piszesz opowiadanie, to wiedzieć powinnaś, że jest ono jednym z gatunków epiki
(gładka krawędź tekstu z lewej strony i gładka krawędź tekstu z prawej strony),
a je pisze się prozą. A tam dialogi
zapisuje się za pomocą pauz lub półpauz. Potrafisz zmienić nagle istotę
bohaterów, potrafisz zamienić córkę w siostrę, potrafisz przetransformować
główny wątek na zupełnie inny główny wątek, a nie możesz (nie chce Ci się?) poprawić
zapisu dialogów? Przy okazji mogłabyś pozbyć się błędów językowych, logicznych,
dodałabyś opisy, poprawiła po prostu cały tekst. Wyczytałam w komentarzach, że
lubisz pisać, że sprawia Ci to przyjemność – okej, pisz, tylko dlaczego
zgłaszasz się do ocen, skoro poprawiać nic nie chcesz? Nie widzę w tym jakiegoś
większego (jakiegokolwiek) sensu. Przeprowadzę Cię przez poprawną konstrukcję,
zapis i wszystko inne, co z dialogami jest związane, aczkolwiek nie oczekuję
cudu w postaci wzięcia sobie do serca tych rad.
Popracujemy
sobie z rozdziałem/odcinkiem/częścią (jak to się w końcu nazywa?) numer sto
czterdzieści cztery. Uprzedzam wszystkich, że zacytuję tylko urywki, osobno i
tak będzie moja poprawka i wszystkie pozostałe korekty, co ocenę na pewno
niesamowicie rozciągnie. Na początek poprawa dotycząca jedynie zapisu.
Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
Panadol: Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
Ja: Ok. Będę.
Panadol: Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
Ja: Nie wiem, może się spóźni?
Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
— Słuchaj, papież
nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może
mi się poszczęści tego roku.
— Ok. Będę —
odpowiedziałam.
— Gdzie jest
Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
— Nie wiem.
Może się spóźni?
Czy całość nie
wygląda wizualnie lepiej? Wiadomo, kto co mówi i dodatkowo nie ma potrzeby
powtarzania bohaterów przed każdą kwestią.
Następny
fragment (z tego samego rozdziału) i moja korekta pokażą, jak można urozmaicić
wypowiedzi bohaterów, by całość nie była taka sztuczna i wyrażała jakieś emocje.
Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał
mnie.
Panadol: Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
Ja: Ok. Będę.
Panadol: Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
Panadol: Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
Ja: Ok. Będę.
Panadol: Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
Ja: Nie wiem, może się spóźni?
Panadol: Ok, kto nie żyje?
Ja: Ksiądz!
Panadol: Ok, ok. Już zaczynam.
Panadol: Ok, kto nie żyje?
Ja: Ksiądz!
Panadol: Ok, ok. Już zaczynam.
Przyszedł
Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
— Słuchaj,
papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie
kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
— Ok. Będę —
odpowiedziałam.
— Gdzie jest
Nałęczowski? — zapytał. — Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
— Nie wiem. —
Wzruszyłam ramionami. — Może się spóźni?
Panadol
pokiwał głową, pytając po chwili:
— Kto nie
żyje?
— Ksiądz! —
krzyknęłam oburzona.
Podniósł ręce
w obronnym geście, co pewnie miało znaczyć, że tylko żartował i nie chce mnie
więcej denerwować.
— Ok, ok. Już
zaczynam.
Nie jest to
wybitne dzieło, ale nie chciałam zmieniać wypowiedzi i musiałam się jakoś do
nich ustosunkować. Jest urozmaicenie? Są elementy odnoszące się mówienia?
Całość nabrała objętości? Tak, tak, tak. Poprawa nie zajmuje dużo czasu, a
przeredagować, na przykład, sześć rozdziałów dziennie to nie duży wysiłek.
Teraz pozwól,
że swoim monologiem przekażę Ci to, co skonstruowałam wyżej, a także kilka
innych informacji, które w tworzeniu dialogów mogą się przydać.
Dobry dialog przedstawia rzeczywistą
konwersację międzyludzką, popycha akcję i pogłębia opis (dlatego są tak ważne).
Ukazuje, opisuje osobowość postaci, wyjawia jej myśli i uczucia. W kiepsko
napisanym dialogu nie wyczuwa się żadnego napięcia, niepewności, emocji,
czegokolwiek – jak miało to miejsce w rozdziale sto czterdziestym czwartym (nie
będę całości cytować, by jeszcze bardziej tej chaotycznej oceny nie rozwalać).
Opowiem jednak krótko, o co tam chodziło: jest pogrzeb, więc wiadomo – z reguły
panuje smutek, ludzie łączą się w bólu, a o zmarłych mówi się dobrze albo
wcale. U Ciebie, nie dość, że ksiądz rzuca tekstem: No trudno, ewidentnie cię zdradzał. Zdarza się., to mówi w ogóle
nie na temat (Są tacy którzy
uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo
kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo
człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie. Tak
powiedział ksiądz Twardowski.). Następnym razem, zanim wrzucisz do tekstu
słowa znanej osoby, sprawdź, czy w jakikolwiek sposób nawiązują do aktualnej
sytuacji. Dalej, dialogi powinny budować napięcie (co w opowiadaniu sensacyjnym
jest wręcz wskazane), wzbudzać zainteresowanie dalszymi losami. Tego u Ciebie
nie doświadczamy, a przynajmniej ja. Żadna sytuacja, ani jedna nie wywołała
napięcia, nie sprawiła, że w oczekiwaniu czekałam na ciąg dalszy. Nie. Wiąże
się z tym, o czym pisałam przy kwestii fabuły: za szybko lecisz z akcją i nie
dajesz się sytuacjom, wątkom dostatecznie rozwinąć, nie pokazujesz ich dobrze.
Ty piszesz na bieżąco, nie masz ułożonego planu całego opowiadania, prawda?
Przez to nie wiesz, co chcesz osiągnąć, co wypowiedzi bohaterów mogą zdziałać,
jak nimi pokierować.
Dialogi mają jeszcze jedną
funkcję: pokazują osobowość bohaterów. Twoje postacie mówią tak samo (oprócz
Klaudynki – ona jest nad wyraz dojrzała), posługują się podobnym stylem
wypowiedzi – i nie jest ważne, czy ta osoba pochodzi z Singapuru, Polski,
Niemiec, czy jest lekarzem, dzieckiem, prezydentem. Poprzez wypowiadane słowa,
ton głosu, styl mówienia, zachowanie podczas mówienia możemy dowiedzieć się o
wieku, wykształceniu, pochodzeniu postaci, o jego emocjach w danym momencie,
nastroju, nastawieniu do drugiego bohatera. Jeśli o emocje chodzi: osoba
spokojna będzie mówiła składnie, długimi zdaniami, a zrozpaczona, na przykład,
będzie się jąkać, czy mówić szybko, nieskładnie. Zwracaj na to choć trochę
uwagi.
Kolejna sprawa, niewerbalność. Nie
wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale nie tylko słowa służą do komunikacji między
ludźmi. Ważne są gesty, mimika twarzy, postawa – nie dość, że możesz tym
urozmaicić wypowiedzi bohaterów (na przykład: uśmiechnął się, zmarszczył brwi,
zgarbił się, machnął lekceważąco ręką, założyłam kosmyk włosów za ucho i tak
dalej). Masz tutaj nieograniczone pole do popisu. Dzięki niewerbalności możesz
pokazać stosunki, jakie ukształtowały się między bohaterami. Ty jednak
postanowiłaś, że postacie będą stać prosto (ewentualnie siedzieć jak kołki),
nie ruszać się podczas rozmowy, mówić takim samym tonem głosem i patrzeć się
przed siebie, wyglądając przy tym na obłąkanych. Tak właśnie odbieram rozmowy
(a pragnę przypomnieć, że zajmują one około 95% tekstu), które przeprowadzają
Twoje postacie: sztywno, bez emocji, bez ruchu. Czy Ty, Twoja rodzina, znajomi,
przyjaciele się tak zachowujecie? Czy przeczytałaś jakąś książkę lub obejrzałaś
jakiś film, który by odzwierciedlał taki bezemocjonalny postój, takie sztywne
stanie i gadanie? Nie sądzę.
*źródło:
fragment komentarza autorki do oceny bloga na o-pieprz.blogspot.com
Styl
Pierwsze, co
rzuca się w oczy, to kilka rodzajów narracji. Zazwyczaj jest to narracja
pierwszoosobowa — dzięki Klaudii/Klaudusi/Klaudynce poznajemy to, co się
dzieje, poznajemy bohaterów i tak dalej. Jest subiektywnie zazwyczaj, ale
zdarza Ci się powiadomić czytelnika o tym, jak się czuje jakiś bohater: Tom zbladł i poczuł się bezradny (r.
147) – skąd pierwszoosobowy narrator może to wiedzieć, skoro Tom nic takiego
nie powiedział? Możesz napisać, że wyglądał na bezradnego, co będzie
subiektywnym odczuciem narratora. W rozdziale 145 narrator relacjonuje
wszystkie rozmowy, mimo że Klaudia stoi gdzieś dalej i nie wiadomo, co robi.
Jak to możliwe, że dokładnie wie, o czym rozmawiają poszczególne grupki osób w
tym samym czasie i czy ktoś się z czegoś cieszy, czy nie? Narrator bezpośredni
ma ograniczoną wiedzę, on także jest bohaterem opowiadania i pewne rzeczy są
dla niego nieosiągalne. Mamy też rozdziały dotyczące przeszłości Nowaka i
Nałęczowskiego, gdzie oczywiście naszej Klaudynki nie ma. Ale jak to? Przecież
cały czas prowadziła narrację pierwszoosobową! Zgadza się, jednakże przy tych
wątkach postanowiłaś zmienić sobie od tak narratora na wszechwiedzącego: zna
myśli bohaterów, ich przeszłość, plany. Pewnie nie zdawałaś sobie na początku
sprawy z tego, że za kilkadziesiąt odcinków zechcesz pokazać życie tej dwójki
sprzed właściwej akcji i nie pomyślałaś, że zmiana narracji to zdecydowanie
niewłaściwy pomysł. Najwyraźniej chciałaś się utożsamić z opkową Klaudią, co –
jak gdzieś przeczytałam – usilnie chciałaś wszystkim wyperswadować. Jednakże
narracja pozostała, nowe pomysły przyszły i co tu zrobić? No tak, można
przecież ją zmienić. Nie, nie można.
Dalej,
słownictwo. Jest ono bardzo potoczne, zawiera dużo kolokwializmów (fajny,
spoko, lol, sorki, jeeee!, pozdro, ogarnąć, żarcik, śmierdziuch i wiele, wiele
innych) i jakieś dziwne odmiany słowotwórstwa, które sprawiają, że ciarki mnie
przechodzą (koffam, dzieffcynka, pshestrashył, sieM, pshedshkola, idziem – w
życiu codziennym też się tak wysławiałaś?), a niektórych do tej pory nie
potrafię odpowiednio przeczytać. Na szczęście tych ostatnich się wyzbyłaś x
rozdziałów temu. I bardzo dobrze, to było kaleczenie języka. Zdaję sobie
sprawę, że któraś z postaci może tak się wypowiadać, mieć taki styl, ale żeby
prawie wszyscy? Źle kontrastują się z
tym słownictwem wypowiedzi znanych osób, które wprowadzasz do treści (warto też
zajrzeć do zakładki „Postacie”, gdyż tam jest podobnie), czego przykładem mogą
być wspomniane w dialogach słowa Jana Twardowskiego czy właśnie cytaty Platona
bądź Sokratesa. Nikt nie broni Ci ich używać, ale przy obecnym poziomie stylu,
po prostu to nie pasuje. Zamiast kopiować, parafrazuj – zapisuj je tak, jak ty
je rozumiesz. Przez to wychodzi Ci patos, który pasuje do tego opowiadania jak
pięść do nosa. Duże znaczenie ma tutaj także poprawność językowa, która na
początku leży i zdycha. Ze zbiegiem czasu wychodzisz na prostą, ale pierwsze
kilkadziesiąt rozdziałów pozostaje w pamięci i całkowicie zniechęca do
czytania, ale o tym szerzej przy poprawności.
Co jeszcze? Ach
tak, łopatologiczne stwierdzenia. Tłumaczysz oczywistości, co sugeruje, że masz
czytelnika za nieinteligentną osobę, której trzeba wszystko wyjaśniać, bo
inaczej nie zrozumie. I tu Cię zaskoczę – czytelnicy nie są, za przeproszeniem,
debilami, którzy nic nie wiedzą. Na takich pozbawionych inteligencji ludzi
kreujesz także swoich bohaterów, którzy małymi dziećmi przecież nie są, mają wielkie pojęcie o życiu
(ślub, dziecko, podróże, morderstwa, więzienie), więc i rzeczy oczywistej nie
musisz oznajmiać. Moim ulubieńcem jest fragment z rozdziału 157: Wyglądał jak muchomor. To taki grzyb,
czytałem, że są trujące. Naprawdę? Naprawdę myślisz, że nikt nie wie, co to
jest muchomor? Mogłabym posłużyć się też tutaj usilną próbą wytłumaczenia, czym
jest jednoręki bandyta, ale zakwalifikowałam to jako opis, więc niech już tam
zostanie. Bodajże w 128 lub 138 rozdziale znalazłam to: Nowak: Nie ma pulsu to znaczy że nie oddycha, a tym ze 143 mnie
zabiłaś: Wszyscy zaczęli klaskać, tylko ranni i nieżywi nie. Nie
ma sensu tłumaczyć czegoś, co jest logiczne, co każdy doskonale wie.
Całość czytało
mi się niezwykle trudno, było to strasznie nużące i czasochłonne zajęcie. O ile
błędy, narracja, łopatologia i słownictwo miały w tym swój spory udział, to
przede wszystkim jest to wina braku opisów, sztucznych i infantylnych dialogów
oraz ilości rozdziałów. Niektóre mają kilkanaście linijek, inne są
zapchajdziurami, gdyż nic konkretnego do opowiadania nie wnoszą i tylko miejsce
zajmują. Jak wspomniałam już w fabule, mogłabyś spokojnie połączyć kilka
rozdziałów w jeden, gdyż przy sporej ich ilości pokazujesz tę samą sytuację. Po
kiego więc dawać trzy krótkie części zamiast jednej długiej?
Miało wyjść
opowiadanie sensacyjne, jednakże a) akcja jest za szybka, nie poświęcisz danemu
wątkowi czy nawet sytuacji więcej uwagi, tylko lecisz na łeb, na szyję; b) jak
sądzę, ciągłe umieranie miało być dramatycznym zwrotem, jednakże sposób, w jaki
te momenty pisałaś, skutecznie to uniemożliwił; c) przez różne zapychacze, brak
opisów, dziecinnych bohaterów nie doprowadziłaś do trzymania czytelnika w
napięciu; d) Ty nie tyle ograniczyłaś opisy bohaterów, miejsc, co zrezygnowałaś
z tego całkowicie, i dopiero od niedawna te kilkuletnie braki nadrabiasz; e)
bohaterowie nie są w ogóle rozbudowani, także psychologicznie, co wyszło Ci
raczej nieświadomie, ale nie wnikam głębiej; f) czy była przypadkowość? chyba
jedynie przy zabijaniu; nieoczekiwane zbiegi okoliczności, które dynamizowały
akcję? nie, z całą pewnością nie. Skoro nie jest to opowiadanie sensacyjne, to
co? Nie wiem, piszesz po prostu to, na co w danej chwili przyjdzie Ci ochota,
bez żadnego planu, bez przeanalizowania działań bohaterów, bez pomyślenia nad
prawidłowym kierowaniem akcją. Nie ma tutaj do czego dążyć, nie widać
jakiegokolwiek możliwego zakończenia. Nastąpi to pewnie wtedy, gdy albo Ci się
pisanie znudzi, albo pozabijasz wszystkie postacie, co może potrwać nawet kilka
lat.
Może to ma być
historia pełna absurdów, komedii, parodii, czegokolwiek jeszcze. Może tak jest,
ale to by znaczyło, że zgłosiłaś się do oceny do nieodpowiedniej oceniającej.
2/60
Poprawność
Żeby nie było
potem zdziwienia i krzyków: biorę pod uwagę wszystkie rozdziały. Wiem,
że miałaś wtedy osiem lat i zdaję sobie sprawę, że mogłaś nie pisać do końca
poprawnie, aczkolwiek teraz jesteś starsza i mogłabyś stare rozdziały poprawić.
I lecieć z tym po kolei, a nie wybierać ze środka. Przy poprawności językowej
pokażę jedynie błędy z rozdziału pierwszego, czterdziestego, osiemdziesiątego,
sto dwudziestego i sto sześćdziesiątego – tak, by było widać, jak pisałaś
kiedyś i jak piszesz teraz. Nie mam zamiaru poprawiać i wypisywać wszystkich
błędów, bo moja praca poszłaby na marne – zauważyłam, że nie poprawiasz
zazwyczaj swoich odcinków, mimo że oceniające zgrzyty wypisują. Jeśli chodzi o
poprawność logiczną, to też nie wypiszę wszystkiego, a jedynie te, które
najbardziej rzuciły mi się w oczy. Jest tego bardzo dużo, a nie chcę, by w ocenie
widniały przede wszystkim Twoje błędy. Ach, jeszcze jedno: nie biorę pod uwagę
dysleksji, nie będę oceniała Cię łagodniej, opierając się na niej czy też na
Twoim wieku.
Językowa
1 JA czyli klaudusia i tom i bil
i Gosia (1. Ja, czyli Klaudusia, Tom, Bil i
Gosia)
Ja i maugosiaczek poszyłyśmy do sklepu koło
domku zęby kupić zakupki po które wysłała nas mamusia. w sklepie było dużo
ludzi i był tłok. przy kasie zobaczyłysimy ze stoją tam bliźniaki tom i bil!!!
Chej! powiedział bil (Ja i Małgosia poszłyśmy do sklepu koło domu, żeby zrobić
zakupy, po które wysłała nas mama. W sklepie było dużo ludzi. Przy kasie
zobaczyłyśmy, że stoją tam bliźniacy Tom i Bil. Hej! – powiedział Bil.)
JA: Chejcia! (Ja: Hej!)
Bil: kto to jest? powiedział patrząc się na Małgosie (Kto to jest? – zapytał, patrząc się na Małgosię.)
JA: To maugorzatka moja najlepsza psiapsiułka! (Ja: To Małgosia, moja najlepsza przyjaciółka.)
tom: Przejdziecie siem gdzieś z nami (Tom: Przejedźcie się gdzieś z nami.)
Małgosia: dobra ale gdzie! (Małgosia: Dobrze, ale gdzie?)
Ja: morze chodźmy do waszego domu (Ja: Może chodźmy do waszego domu?)
bil: superek pomysł ale bendziesz siedzieć koło mnie w samochodziku (Bil: Super pomysł, ale będziesz siedziała w samochodzie obok mnie.)
tom: nie ja chce koło niej siedzieć! (Tom: Nie! Ja chcę koło niej siedzieć!)
Ja: Wiem ja bende siedziać na środku a wy obie koło mnie! (Ja: Wiem, będę siedzieć na środku a wy obaj koło mnie.)
bil: Ale kto bendzie wtedy prowadził (Bil: Ale kto będzie wtedy prowadził?)
maugosia: ja mogę poprowadzić auto! kiedyś jeździłam w grze komputerowej! (Małgosia: Ja mogę prowadzić auto. Kiedyś jeździłam w grze komputerowej.)
tom: to świetnie! jedziemy? (Tom: To świetnie! Jedziemy?)
Ja i maugosia i bil: Taaak!!! (Ja, Małgosia i Bil: Tak!)
Wyszliśmy ze sklepiku i zaraz pod sklepem stało taki superowy rurowy szybki i sportowy!!! Wsiedliśmy do niego (Wyszliśmy ze sklepu i przed nim stał szybki i sportowy samochód. Wsiedliśmy do niego.)
Ja: A gdzie mieszkacie (Ja: A gdzie mieszkacie?)
bil: gdzieś w Niemcach (Bil: Gdzieś w Niemczech.)
Maugorzatka: Dobra to jedziemy powinniśmy być tam za pół godziny (Małgosia: Dobrze, to jedziemy. Powinniśmy tam być za pół godziny.)
40 MAŁPY KONIEC
JA: dobra tomo bierzemy małpe do zo tam siem
lepiej poczuje (Ja: Dobrze, Tomo, bierzemy małpę do
ZOO. Tam poczuje się lepiej.)
tomo: doberek tylko nie muw nic bilowi!! bo siem olbrazi jeszcze (Tomo: Dobrze, ale nie mów nic Bilowi, bo jeszcze się obrazi.)
JA: ok. (Ja: Okej.)
no wiec zabralismy małpeczke do zo. pan sie ucieszyl bo powiedzial ze maja malo zwierzat a gadajaca malpa to swietny eksponat i ze tlumy beda oglądac i zarobi mnustweo kasy!!!! tomo sie wkurzyl (Zabraliśmy więc małpeczkę do ZOO. Pan się ucieszył, bo powiedział, że mają mało zwierząt, a gadająca małpa to świetny eksponat, więc tłumy będą ją oglądać, a on zarobi mnóstwo pieniędzy. Tomo się wkurzył.)
tomo: to nasza malpa!!! terz chcemy mnustwo kasy!!!!! (Tomo: To nasza małpa! Też chcemy mieć mnóstwo pieniędzy!)
pan: ale daliscie nam malpe!!! (Pan: Ale daliście nam małpę.)
ja: ona sie nazywa MAŁPECZKA A NIE ZADNA MAŁPA TY GORYLU!! (Ja: Ona nazywa się małpeczka a nie żadna małpa, ty gorylu!)
pan: dobrze dobrze kasa bedzie wasza ale ja terz troche wezme przysle wam poczta jutro!!! (Pan: Dobrze, dobrze, kasa będzie wasza, ale ja też trochę wezmę. Przyślę wam pocztą jutro.)
tomo: ok!!! (Tomo: Okej.)
i szybko wrucilismy a w domu byl bil (Szybko wróciliśmy do domu, gdzie był Bil.)
bil: gdzie byliscie? (Bil: Gdzie byliście?)
ja: zawiezc malpeczke do zo~!!! (Ja: Zawieźliśmy małpeczkę do ZOO.)
tomo: nie, to znaczy nie bo ona na mnie muwi malpeczka ja chcialem do zo (Tomo: Nie! To znaczy… ona mówi na mnie małpeczka, ja chciałem do ZOO.)
bil: ja tez chce!!! (Bil: Ja też chcę!)
i pojechalismy znuw do zo!! w srodku masa ludzi wszysxcy siem pchaja do malpeczki bo byla ruzowa w tej sukience!! (Ponownie pojechaliśmy do ZOO. W środku była masa ludzi. Wszyscy się pchali do małpeczki, bo była w różowej sukience.)
80 BLOG MA SZEŚĆ LAT
Bukowski: Tylko 200 $ (dwieście dolarów), do tego dołączona jest lodóweczka! Tylko za 1500$ (półtora tysiąca dolarów), normalnie kosztuje 1755543q543$ (taka liczba nie istnieje), ale to promocja!
Bil: Haha, ale śmiesznie!
Bukowski: Promocja dla przyjaciół policji!
Bil: Biorę!
Bukowski: Do tego można kupić jeszcze automat do napojów na pieniądze i do lodów i jeszcze można kupić ekspres do kawy i krajalnice do chleba i dwie pulki do domu. (Do tego można jeszcze kupić automat do napojów i do lodów, ekspres do kawy, krajalnicę do chleba i dwie półki do domu.)
Bil: Biorę!
Bukowski: Super mieć takiego przyjaciela. A TERAZ KASA!
Bil dał mu pieniądze, kosztowało to miliony, a w gratisie dostał jednorękiego bandytę, to jest coś takiego, co stoi w kasynie i można to mieć w domu tez (też), to stoi na stole i jak się pociągnie bandytę za rękę i wrzuci pieniądze i jak wyjdą mu 3 (trzy) takie same owoce, na przykład maliny, ale tez gruszki albo jabłka, albo banany czy nawet czereśnie, to dostaje się MNÓSTWO PIENIĘDZY!
Bukowski: Mam dla ciebie wyjątkową rzecz! TO BANDYTA, MOŻESZ MIEĆ W DOMU BANDYTĘ!
Bil: Naprawdę?
Bukowski: Nikt inny nie będzie grał, więc wiesz,ze
to TYLKO TY MOŻESZ WYGRAĆ!
Bil: Ojej, będę milionerem?
Bukowski: No. Nowak tak wygrał w jednorękim bandycie z milion i ma wille teraz w Zakopanym jest szychą, kazał remontować skocznie
Bil: TO ON KAZAŁ ZNISZCZYĆ NAM DOM! DAWAJ BANDYTĘ! ZEMSTA!
Bukowski: Tylko 200 $ (dwieście dolarów), do tego dołączona jest lodóweczka! Tylko za 1500$ (półtora tysiąca dolarów), normalnie kosztuje 1755543q543$ (taka liczba nie istnieje), ale to promocja!
Bil: Haha, ale śmiesznie!
Bukowski: Promocja dla przyjaciół policji!
Bil: Biorę!
Bukowski: Do tego można kupić jeszcze automat do napojów na pieniądze i do lodów i jeszcze można kupić ekspres do kawy i krajalnice do chleba i dwie pulki do domu. (Do tego można jeszcze kupić automat do napojów i do lodów, ekspres do kawy, krajalnicę do chleba i dwie półki do domu.)
Bil: Biorę!
Bukowski: Super mieć takiego przyjaciela. A TERAZ KASA!
Bil dał mu pieniądze, kosztowało to miliony, a w gratisie dostał jednorękiego bandytę, to jest coś takiego, co stoi w kasynie i można to mieć w domu tez (też), to stoi na stole i jak się pociągnie bandytę za rękę i wrzuci pieniądze i jak wyjdą mu 3 (trzy) takie same owoce, na przykład maliny, ale tez gruszki albo jabłka, albo banany czy nawet czereśnie, to dostaje się MNÓSTWO PIENIĘDZY!
Bukowski: Mam dla ciebie wyjątkową rzecz! TO BANDYTA, MOŻESZ MIEĆ W DOMU BANDYTĘ!
Bil: Naprawdę?
Bukowski: Nikt inny nie będzie grał, więc wiesz,
Bil: Ojej, będę milionerem?
Bukowski: No. Nowak tak wygrał w jednorękim bandycie z milion i ma wille teraz w Zakopanym jest szychą, kazał remontować skocznie
Bil: TO ON KAZAŁ ZNISZCZYĆ NAM DOM! DAWAJ BANDYTĘ! ZEMSTA!
120 WŁOSY W MOŚCIE I KATANY BIL URATOWANY
Nałęczowski: Pora na bitwę!
Ja: Skąd weźmiesz katany?
Nałęczowski: Zabrałem je z hotelu, te co
wisiały na ścianie nad kominkiem.
Bil: Aaaa! Ale tam nie ma kominka, tylko
kosz na śmieci, nie może być w wieżowcu kominka, one były nad takim meblem...
Ja: Nieważne.
Nowak: Powinniście iść z tym na (w) jakieś miejsce, gdzie ludzie nie chodzą i
jest pusto, żeby się nie skaleczyć. Na przykład, park się nie
nadaje, bo jest za dużo ostrych przedmiotów i są dzieci, można je
skaleczyć.
Nałęczowski: Chodźmy na most!
Stanęliśmy na moście. Było bardzo gorąco, więc
Nowak poszedł do sklepu po coś do picia.
Tom: Tym razem kupcie też mi,
mam wrażenie, że nie zwracacie na mnie uwagi!
Nowak poszedł.
Kazałam im się ustawić plecami do
siebie i powiedziałam:
Ja: Idźcie 10 (dziesięć)
kroków przed siebie i odliczajcie.
Bil: 1.. 2... 3... 4... 5...
Nałęczowski: 1... 2... 4... 5... 6... 8...
10!!!
[…]
Nałęczowski wyciągnął katanę i okazało się, że jest z drewna, bo to była atrapa.
Nałęczowski wyciągnął katanę i okazało się, że jest z drewna, bo to była atrapa.
Bil jej nawet nie wyciągnął, tylko
używał w pochwie, bo
tak była mocniejsza żeby się nie złamała.
Nałęczowski zaczął biec na Bila, a
Bil uciekać.
Bil: AAAA!!!
Nowak: Przyniosłem dla was.
I niósł trzy napoje dla nas.
Nowak: Dla nich nie przyniosłem, bo by
porozlewali, przecież się biją.
Ja: Bil ucieka.
Nałęczowski: WRACAJ, TCHÓRZU, ZARAZ CIĘ DORWĘ!
160 DUCH RUBIKA NADAL ŻYWY W ICH SERCACH,
ZŁO GRASUJE
[…]
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Marcin otworzył. Za drzwiami była blondwłosa pani z wielkimi niebieskimi wypukłymi oczami.
Nina: Jestem Nina, poszukuję mojej córki, Elinet. Nie ma jej w domu od kilku dni, nie powiedziała, gdzie jest. Widzieliście ją może?
Marcin: Jest na ulicy Kwiatkowskiego 13, to daleko.
Nina: Super! Zaraz tam pójdę.
[…]
Nałęczowski odsunął się i popatrzył badawczym wzrokiem na Ninę.
Nałęczowski: Czy pani próbuje mnie uwieść?
Nina: Potrzebuję mapy. Chyba zgubiłam się w twoich oczach.
Nałęczowski: Nie! Mam dziewczynę!
Ja: Co?
Nina: Kto jest twoją dziewczyną?
Nałęczowski: Klaudia!
I pokazał na mnie palcem.
Ja: Kacper, nie wyobrażaj sobie!
Nina uderzyła Nałęczowskiego w twarz i wyszła, trzaskając drzwiami.
[…]
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Marcin otworzył. Za drzwiami była blondwłosa pani z wielkimi niebieskimi wypukłymi oczami.
Nina: Jestem Nina, poszukuję mojej córki, Elinet. Nie ma jej w domu od kilku dni, nie powiedziała, gdzie jest. Widzieliście ją może?
Marcin: Jest na ulicy Kwiatkowskiego 13, to daleko.
Nina: Super! Zaraz tam pójdę.
[…]
Nałęczowski odsunął się i popatrzył badawczym wzrokiem na Ninę.
Nałęczowski: Czy pani próbuje mnie uwieść?
Nina: Potrzebuję mapy. Chyba zgubiłam się w twoich oczach.
Nałęczowski: Nie! Mam dziewczynę!
Ja: Co?
Nina: Kto jest twoją dziewczyną?
Nałęczowski: Klaudia!
I pokazał na mnie palcem.
Ja: Kacper, nie wyobrażaj sobie!
Nina uderzyła Nałęczowskiego w twarz i wyszła, trzaskając drzwiami.
[…]
Jak widać, na początku pisałaś koszmarnie, nie było zdania bez choćby
jednego błędu. Z biegiem czasu całość wyglądała coraz przejrzyściej i milej dla
oka. Na chwilę obecną, nie licząc drobnych błędów, piszesz dosyć poprawnie.
Jednakże, jak już wspomniałam na początku, biorę pod uwagę wszystkie
rozdziały, więc punkty, jeśli jakieś będą, dostaniesz za widoczną poprawę.
Przez tyle lat prowadzenia bloga, miałaś dużo czasu, by rozdziały poprawić, a
że Tobie „się nie chce”, to trudno.
Logiczna
* kiedy rano wstałam i się przeciągnełam
zobaczyłam ze strasznie zgrubiłam! przestraszyłam się ze jestem w ciąży bo
wczoraj całowałam się na łużku! poszłam do maugosi i jej to powiedziałam
maugosia: musisz zrobić sobie test cionżowy kupuje się go w sklepie monopolowym! (r. 2) – po pierwsze: dzień po zapłodnieniu nie widać żadnych zmian w figurze kobiety; po drugie: w ciążę nie zachodzi się od całowania; po trzecie: test ciążowy kupuje się w aptece;
maugosia: musisz zrobić sobie test cionżowy kupuje się go w sklepie monopolowym! (r. 2) – po pierwsze: dzień po zapłodnieniu nie widać żadnych zmian w figurze kobiety; po drugie: w ciążę nie zachodzi się od całowania; po trzecie: test ciążowy kupuje się w aptece;
* Po jakimś czasie okazało się ze trzeba jechać do szpitala bo będe rodzić. maugosiaczek mnie zawiozła. Pan doktor wziął mnie i nożem rozciął mi brzuch i wyjął dziecko (r. 5) – ciąża kobiety prawidłowo trwa dziewięć miesięcy, więc nie jest to „jakiś czas”; jeżeli chodzi o cesarskie cięcie, lekarz nie bierze noża i nie rozcina od tak brzucha kobiety;
* Doktor: dobra weź dziecko i jego ksiąrzeczke imienną i idź bo mam
następnych pacjentów.
Maugosiaczek: Idziemy już!
Kiedy wróciłyśmy okazało się ze dziecko ma na drugie imię Matylda bo doktor się zamyślił i źle napisał. (r. 5) – lekarz nie wysyła kobiety do domu kilka minut po porodzie! Poza tym od kiedy lekarz wypisuje jakąś książeczkę imienną?;
Maugosiaczek: Idziemy już!
Kiedy wróciłyśmy okazało się ze dziecko ma na drugie imię Matylda bo doktor się zamyślił i źle napisał. (r. 5) – lekarz nie wysyła kobiety do domu kilka minut po porodzie! Poza tym od kiedy lekarz wypisuje jakąś książeczkę imienną?;
* W rozdziale
siódmym Gosia umiera, a w rozdziale ósmym jest żywa – jak to w ogóle możliwe?;
* ja: ja nie chce zeby georg poźlubił tole!
bende siem czuła jakby to była moja szfagierka! albo nawet teściowa! - zaczołam
rozspaczać. (r. 15) – szwagierka to siostra współmałżonka, teściowa to
matka współmałżonka, powiedz mi więc, jak Klaudia może być w takim stosunku do
Toli? Warto zaznaczyć, że jest ona dziewczyną znajomego Bila;
* Naglem bil sie potknol okazało sie ze o
noge straznika ale on nie zauwarzyl szybko pociagnelam bila schwalismy sie za
koturnem straznik zaczal zsukac nas ale nic nie zauwarzył. (r. 20) –
skoro potknął się o jego nogę, to musiał przechodzić tuż obok strażnika, więc
on nie mógł ich nie zauważyć;
* polecielismy na ksierzyyc i mbylismy
w 17 minut ale nam sie nie nudziło. (r. 55) – najkrótszy lot trwał 8
godzin i 35 minut, a była to sonda kosmiczna, więc jakim cudem nasi przyjaciele
dotarli tam w trochę ponad kwadrans? W dodatku jakim cudem oni w ogóle
wylecieli w kosmos?;
* Włost upadły na ziemię i nawet było to
trochę słychać. (r. 120) – katana obcięła mu „kosmyk włosów”, a taka ilość
nie robi żadnego hałasu, zwłaszcza na otwartej przestrzeni;
* Bil: Kupiliśmy na kredyt. (r. 123) –
oczywiście, w Singapurze udzielają kredytów niepełnoletnim, którzy nie są w
dodatku zameldowani w ich państwie, oczywiście;
* Wtedy Nowak wyjął siekierę z kieszeni i
zaczął biegać po pokładzie za Nałęczowskim, a Nałęczowski uciekał. (r. 129)
– od kiedy wpuszcza się na pokład samolotu ludzi z siekierami w kieszeniach? Jak ona mogła się tam w ogóle
zmieścić?
* W tym czasie policja zaczęła coś
podejrzewać, bo Alojzy był trochę za młody na kandydata na prezydenta, ale
Alojzy wydał dekret zakazujący grzebania mu w życiorysie. Brakowało dowodów,
ale dałoby się go odwołać, gdyby się jakoś je znalazło. Tak mówi konstytucja.
(r. 140) – w Nowej Zelandii ustrojem politycznym jest monarchia konstytucyjna,
co znaczy, że głową państwa jest monarcha, nie prezydent.
* Zgodnie z obowiązującym prawem, dom
zostanie przekazany synom, córkom i wnukom poszkodowanego z uwagi na to, iż
wydziedziczył żonę i brata zgodnie z ostatnią wolą spisaną w formie testamentu
dnia nieznanego, leżącą w jego pokoju na biurku. Lokatorów prosimy o
wyprowadzkę do dnia 1 marca 2013. (r. 147) – ekhm, tutaj trochę zaszalałaś.
W drodze testamentu nie można wyłączyć lub ograniczyć uprawnienia małżonka i
innych osób bliskich spadkodawcy do korzystania z mieszkania i urządzenia
domowego w ciągu trzech miesięcy od otwarcia spadku. Sporządzić testament może
tylko osobiście osoba mająca pełną zdolność do czynności prawnych (Bil urodził
się w 1998 roku, więc ma piętnaście lat, co oznacza, że ma ograniczoną zdolność
do czynności prawnych i nie może sporządzić testamentu – według prawa polskiego
i niemieckiego). Testament w jednej z form musi być opatrzony datą i podpisem
testatora, więc u Ciebie jest on nieważny. Na tym skończę wywód, by nie mieszać
Ci w głowie prawniczymi rzeczami, a bym i ja nie musiała się dalej denerwować.
A wierz mi, nad tym fragmentem mogłabym długo siedzieć i pisać.
Resztę błędów
logicznych, rzeczowych albo wymieniłam przy omawianiu fabuły, bohaterów i
kreacji świata, albo zostawiłam je w spokoju. Gdzieś napisałaś, że czytasz o
danym miejscu, gdzie chcesz umieścić akcję (choć i tak błędy popełniasz), więc
poradzę Ci, byś czytała o wszystkim, co masz zamiar umieścić w opowiadaniu, by
takie zgrzyty się już nie pojawiały.
2/20
Ramki
Poprawność:
Superek blogi na prawdę – po pierwsze:
super, po drugie: naprawdę;
Bil: Proszę księdza, boję się, co
będzie,
jak umrę? (Postacie);
Panadol: Nie musicie być prawdziwym
rodzeństwem, w sercu oboje czuje się się (czujecie
się) braćmi. (Postacie);
NIEŻYWI CO POMARLI (Postacie) – ten
zwrot sam w sobie jest błędem;
strarzak (strażak), ksionc (ksiądz), ksiendzowi (?),
paparaci (paparazzi), gliniasz (gliniarz), pilkarze niemcuw (piłkarze
Niemiec), pilkarze chiszpanczykuw (piłkarze
Hiszpanii), rzaba z akfarium (żaba z akwarium)
(Postacie); warto dodać, że zapisujesz imiona bohaterów małą literą;
Ponad wszystko, (niepotrzebny
przecinek) nienawidzę podłych dziewczyn i chamstwa. (O mnie);
Jak chcecie coś do mnie pisać, to na (…)
(O mnie);
Przeczytaj, jeśli jesteś oceniającą/
oceniającym! (Dla oceniających);
Można też sprawdzić np.
"śrubokręt", bo taki wątek się pojawił po długiej przerwie,
żeby doczytać odcinek, w którym to wszystko się zaczęło i zrozumieć, o co
chodzi. (Dla oceniających);
Jeśli wydaje ci się, że coś się zmieniło, to to
sprawdź, zanim wystawisz odmowę! (Dla
oceniających);
Beta mi już nie poprawia odcinków,
robi to żona mojego brata, ale nie zawsze. Czasem poprawiam sama, ale to
zajmuje mi mnóstwo czasu, bo blogspot nie wszystko poprawia np. morze. (Dla
oceniających); nic dziwnego, że ”morza” nie poprawia – to nie jest błąd;
Nie obrażam się za negatywne uwagi o moim
blogu,
bo są potrzebne, jeśli są konstruktywne i mogę coś z nich wynieść. Zawsze staram się z nich korzystać, bo dzięki temu blog jest lepszy i
czytelniejszy. (Dla oceniających);
Dużo oceniających odmówiło oceny, widząc
np. jak inni coś pisali niemiłego o mnie albo widząc odmowę, a wszystko się
zaczęło od tego,
że się pokłóciłam z oceniającymi, które tylko mnie krytykowały i same PRZYZNAŁY,
że czytały tylko kilka pierwszych odcinków […] (Dla oceniających);
Krytyka jest potrzebna, jak (jeśli)
mogę coś zmienić na lepsze dzięki niej! (Dla oceniających).
Porządku na podstronach
niby jest, ale zrób coś z tymi zdjęciami w Postaciach,
gdyż niektóre w ogóle nie odzwierciedlają postaci występujących w opowiadaniu.
Blog „Blog Mii” nie istnieje, a link nadal posiadasz.
2/5
Statystyki
Trochę SPAM-u
się znalazło, kilka powiadomień, sporo obraźliwych komentarzy. Radziłabym
usuwać to na bieżąco, by syf się później nie robił. Zazwyczaj rozmawiasz z
komentującymi, co mi się podoba.
3/5
Inne
Nie mam za co.
0/5
Podsumowanie
Zdobyłaś 21 punktów na 115 możliwych, co daje ocenę niedostateczną.
Droga
Claudinello, to, co do przekazania miałam, zawarłam powyżej. Tutaj kończy się
moja rola i teraz wszystko zależy od Ciebie – możesz kilka spraw przemyśleć,
poprawić błędy, spróbować coś zmienić, jednakże możesz tę całą ocenę po prostu olać
i pisać dalej tak samo, ja w to nie wnikam. Jeżeli jednak nie zamierzasz nic z
tym zrobić, to nie zgłaszaj się nigdzie do oceny, bo oceniający mają w
kolejkach blogi autorów, którym na ich tworach zależy i którzy chcieliby pomoc
uzyskać, a Twój blog to dodatkowa robota, z której i tak nic nie wyniesiesz.
Życzę
powodzenia i pozdrawiam.
***
Yay! Udało się!
Nie powiem, ta ocena była wyzwaniem. Zdołałam ją jednak napisać, pozostając
przy tym przy pewnej dozie obiektywizmu oraz ustanawiając swój nowy rekord w długości
oceny (Gloomy, Twoja kolej ^^). Zdaję sobie, że może być chaotyczna, że nie
wszystko idzie zrozumieć, ale czasami po prostu nie potrafiłam ubrać myśli w
słowa. Dlatego wyszła taka ciapa. Jeżeli coś nie pasuje i znaleźliście jakieś
błędy, to krzyczcie. Będę wdzięczna za jakiekolwiek uwagi.
Teraz zajmę się
Utraconym celem. Powieść już
przeczytałam, a napisanie oceny nie powinno mi długo zająć. Spodziewaj się
więc, Elle, że jeszcze w kwietniu przed urlopem z nią wrócę.
Trzymajcie się
ciepło!
Cześć, Akira! Dziękuję ci bardzo za ocenę bloga, jest bardzo szczegółowa. Średnio mnie co prawda zachwyca ocenianie bardzo starych notek (sprzed 79), ale naprawdę się postarałaś! Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że ja muszę założyć nowego bloga, przepisać odcinki z 2012 i 2013 na nowo, dać więcej opisów, ale po ocenie Asetej zmusiłam się, żeby je robić i teraz już mi to idzie bardziej odruchowo. Wiem, że nie lubisz komedii i żartów na blogu, ale moje opowiadanie opiera się głównie na nich. Co do bohaterów, to się mylisz, pamiętam ich wszystkich i mam mniej więcej jakąś ich wizję, nawet w notatkach na blogu niewidocznych dla czytelników zapisałam sobie w punktach różne rzeczy, a jak czegoś nie pamiętam to włączam tagi. Po to one w sumie są, ułatwiają mi pisanie. Wydaje mi się, że przeceniasz postać Klaudii, przecież ona jest bardzo sztywna i poważna, jest głównie narratorem i gdyby nie to już dawno by zginęła, zwłaszcza, że czasem mnie denerwuje, że ma to imię co ja - autorka, ale jak zaczynałam pisać w konwencji opowiadania o zespole i zrobiłam to, co inne dziewczyny. Z pierwszych odcinków wypisałaś jakieś straszne suchary, które są bardzo dziecinne! Myślę, że wtedy uważałam je za zabawne, tylko, że dzieci mają bardzo złe poczucie humoru, ale na pewno nie traktowałam tego na poważnie. Śmieszne zostało tylko samo pisanie o ciąży w wieku 8 lat i to zostawię, dopiero z nowym blogiem zastanowię się co dalej, bo już nie będę się czepiała kurczowo starych notek. Z postacią Nikoli zawsze był problem, więc postanowiłam ją zmienić na siostrę głównej bohaterki. Przecież cerkiew to też kościół? Tylko, że prawosławny? Poza tym dużo rzeczy traktujesz bardzo dosłownie. Głupio z tą Nową Zelandią, zapamiętam uwagę o narratorze, ale już nie zgadzam się z uwagą o muchomorze, bo to była wypowiedź jednego z bohaterów. Często tak jest, że ktoś mówi coś absurdalnego i to nie znaczy, że to część świata przedstawionego, przecież to, że ktoś powie, że doba ma 26 godzin, to nie znaczy, że będzie miała tyle, tylko, że przez bohatera Bil będzie musiał siedzieć w więzieniu 4 h dłużej. Jestem dość zadowolona z tego, co napisałaś o błędach, poprawię te, które podkreśliłaś, ale mam dysleksję i mogę być z siebie dość dumna, zwłaszcza, że moja beta poprawia dość niechlujnie rozdziały. Co do szablonu, to cały zrobiła Mia z land-of-grafic, nie tylko nagłówek. Chciałabym zamówić nowy szablon, ale wszędzie są zapchane kolejki i ciągle szukam szabloniarni. Nie wiem, skąd wzięłaś wiek Bila. Szkoda, że nie uwzględniłaś tego, że humor na blogu opiera się głównie na absurdzie, ale może dzięki temu nie przymykałaś oka na inne rzeczy i może wyjść mi to na dobre! Wypiszę sobie na kartce uwagi, co do rzeczy, jakie mam zrobić i może za parę miesięcy się znowu zgłoszę z nowym blogiem, jeśli będę czuła, że jest lepiej. A myślę, że zrobiłam postęp całkiem spory od września. Jutro przeczytam ocenę jeszcze raz, bo już późno i zastanowię się, co dalej z opowiadaniem. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitaj,
Usuńwiesz, nigdy nie wyznawałam zasady, by ocenić część rozdziałów albo tylko od danego momentu. Książki czytam od deski do deski, opowiadania i powieści na blogach również, więc nie rozumiem, dlaczego tutaj miałoby być inaczej. Poza tym, jeżeli chcesz coś poprawić, to wypadałoby skupić się na całym tworze, prawda?
O tak, w porównaniu do starych rozdziałów, dajesz, może nie tyle co opisy, ale komentarze narratorskie, które urozmaicają w pewien sposób treść. Ale naprawdę widać spore różnice.
Skoro wiesz, że ich nie lubię, że się na tym nie znam, to dlaczego się do mnie zgłosiłaś? Oceniałam to tak, jakby miało to być opowiadanie sensacyjne, dlatego chyba tak srogo wyszło. Następnym razem, jeżeli będziesz oczekiwać wzięcia pod uwagę absurdów i innych komediowych motywów, zgłoś się do oceny do kogoś, kto to lubi.
Naprawdę ich pamiętasz? Tych, którzy byli w pierwszych osiemdziesięciu rozdziałach też? Jest ich tyle, zwłaszcza epizodycznych czy drugo-, trzecioplanowych, którzy i tak cały czas umierają, że nie przywiązuje się do nich jakieś większej wagi.
W rozdziale, bodajże, 134 podajesz kilka informacji o matce Bila, pisząc przy jego imieniu rok, który wzięłam za rok urodzenia, gdyż nie było to w żaden sposób oznaczone. Racja, Klaudia jest poważna, co bardzo odróżnia ją od innych, absurdalnych postaci, ale jak pisałam wcześniej, oceniałam to jako opowiadanie sensacyjne bez żadnych komediowych znaczeń, motywów, dlatego tak wyszło.
Suchary? Mnie to wygląda na pisanie bardzo na serio. Skoro sama wiesz, że są dziecinne, to dlaczego nie zrobiłaś czegoś z tymi rozdziałami? Dzieci nie mają złego poczucia humoru, tylko każdy człowiek ma inne - spójrz na mnie, stara jestem i nawet wielkie absurdy mnie nie śmieszą, a irytują.
Zwyczajowo przyjęło się, że kościół oznacza u nas świątynię katolicką, a tę prawosławną nazywa się cerkwią. O to mi chodziło. Chyba będę musiała przeredagować to zdanie.
No tak, ale pisząc, że doba w Nowej Zelandii ma 26 godzin, oznacza, że tak myślisz, bo przecież mogłaś napisać, że po prostu na 26 godzin go zamkną, prawda?
Co do tej dysleksji: beta poprawia Ci również komentarze? Zwłaszcza o tak późnej porze?
Od września zrobiłaś bardzo duży postęp, widać naprawdę znaczącą różnicę.
Powodzenia z nowym blogiem i z tym zbiorem, o którym mi pisałaś. Pozdrawiam!
Zgłosiłam się do ciebie, bo już kiedyś zaczęłaś ocenę i głupio by było, żeby ta praca przepadła. No i twoja ocena dużo mi dała! Bardzo się cieszę, że nie jesteś złośliwa, a bardzo dokładna, bo to mi dużo dało, napisałaś dobre wnioski. Ale tak jak mówiłam dałam sobie spokój z poprawianiem starych rozdziałów, tylko skupiam się na nowych i poprawię je dopiero, jak będę wiedzieć że dobrze piszę. No bo tak, to bym poprawiała stare notki co miesiąc, a wolę raz a dobrze! Całkiem na nowo, będzie zupełnie od początku napisany początek opowiadania na nowym blogu i przeniesione notki z tego bloga, ale też poprawione!
UsuńA z tą betą to chodziło o to, że moja beta przegląda dłuższe wypowiedzi, czasem muszę chwilę czekać i dlatego dłuższych wypowiedzi nie publikuję od razu, ale to ma znaczenie tylko w ciągu dnia, bo ona studiuje, ale ona i tak patrzy tylko czy nie ma jakichś żenujących błędów.
A co do tej Nowej Zelandii, to przecież bohater powiedział, a nikt tego nie kwestionował. Przecież bohaterowie są zdolni do kłamania, zmyślania i utrudniania życia innym, bo są jak prawdziwi ludzie. Bohaterów pamiętam, właśnie dzięki tagom, musiałam przeczytać swoje opowiadanie i przypomnieć sobie, kiedy jaki bohater się pojawił. Często wracam do starych odcinków, żeby się wszystko zgadzało. Teraz będę pisać to na nowo, to gdzieś tak połowa wątków ze starych odcinków przepadnie, bo nie były tak ważne. Ten rok, który jest w 134 odcinku to rok, w którym Bil został adoptowany i miał wtedy ok. 3 lat.
Dziękuję ci za ocenę, była bardzo szczegółowa jak chyba żadna wcześniej. Postaram się w ten weekend poprawić błędy, bo to bardzo ważne. Pozdrawiam!
To, co zdążyłam napisać za czasów Nagonki, zostało usunięte wraz z zakończeniem ocenialni, więc i tak pisałam teraz od początku.
UsuńCieszę się bardzo, że ocena w jakikolwiek sposób Ci pomogła. Dużo to dla mnie znaczy. Wiesz, oceniam już dosyć długo i, jeżeli dobrze pamiętam, nigdy nie byłam złośliwa. Jeżeli dany blog mnie irytuje, to odreagowuję na zewnątrz a nie w ocenie.
Chodziło mi o to, że w komentarzach nie popełniasz błędów (jedynie kilka interpunkcyjnych czy innych mało istotnych), mimo że beta Ci ich nie poprawia. Dlatego wydawało mi się to dziwne.
Powiedz mi, jaka postać skłamałaby, że dzień ma 26 godzin, a inny - równie inteligentny - bohater by w to uwierzył?
Teraz rozumiem, szkoda, że nie zawarłaś przy tej metryce słowa "adopcja", wtedy wszystko byłoby jaśniejsze.
Proszę bardzo, cieszę się, że mogłam pomóc. Pozdrawiam serdecznie.
Ale i tak czytałaś bloga do oceny, więc zgłoszenie się jeszcze raz miało sens. Pisanie bloga bardzo mi pomogło, bo jak ktoś trzeci raz zwróci mi uwagę na jakiś błąd to już to zwykle staram się pamiętać i więcej go nie robię, no i jest duża różnica w porównaniu do bloga na onecie, bo blogspot podkreśla błędy. A Bil był właśnie takim strasznym idiotą, który ciągle płakał, a w jego danych było napisane słowo "adopcja" ale po niemiecku, zaraz po nazwisku osoby, która go adoptowała. Pozdrawiam!
UsuńMoże i był sens.
UsuńNaprawdę to słowo się pojawiło? Och, to przepraszam, musiałam nie zwrócić na to uwago lub o tym zapomnieć.
A skoro pisanie Ci pomaga, to pisz jak najwięcej.
Właściwie, to cerkiew nie jest kościołem. Jest świątynią. Kościół to świątynia katolików, cerkiew to świątynia prawosławnych. Mam nadzieję, że się nie mylę, ale historyczka, kiedy mieliśmy lekcje o religiach i mówiliśmy o prawosławiu i katolicyzmie tak długo nam wbijała, że cerkiew to nie jest kościół, że do teraz to pamiętam.
UsuńNie mylisz się, aczkolwiek kiedyś gdzieś spotkałam się z określeniem cerkwi jako kościoła protestanckiego. Było to jednak dawno i nigdy więcej na takie coś nie natrafiłam. Ogólnie kościół to kościół, a cerkiew to cerkiew.
UsuńPrzeczytałam do połowy, bo muszę się wziąć za historię, ale mi się nie chce. Zauważyłam jeden błąd: "Proponowałabym przeniesienie ocenialni i innych blogów na osobną podstroję [...]" - podstronę.
OdpowiedzUsuń"Zazwyczaj rozmawiasz z komentującymi, co mnie się podoba."
OdpowiedzUsuńNie powinno być "mi"? Nie jesteśmy na początku zdania.
Co do samej oceny - jesteś wielka. Akira Świętej Cierpliwości ^.^
Hm, według jednego poradnika są poprawne, według drugiego tylko ta Twoja, więc nie wiem i będę musiała jeszcze poszperać. Dziękuję bardzo za wskazanie problemu. ;)
UsuńWielka? Niee... ^^ Może Świętą Cierpliwość w ocenie widać, ale podczas czytania i próby pisania wcale tak nie było. :D
Nie szukałam już konkretnych regułek, bo takie "mnie" w środku zdania aż mi zgrzytnęło podczas czytania. Ale możliwe, że to nie jest błąd, bo, jak pisałam, nie zaglądałam wczoraj do poradników.
UsuńGrunt, że napisałaś. Ja bym się poddała przy czytaniu dziesiątego rozdziału. ^.^
Jak teraz czytam to zdanie, to też jakoś dziwnie dla mnie to brzmi. ^^"
UsuńPiętnaście dni zajęło mi przeczytanie i napisanie, co i tak uważam za sukces. :)Z resztą blogów powinno pójść gładko, aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo. A swoją "Małpę" kończysz teraz zaraz? Czy może będziesz ciągnąć jeszcze jakiś czas? :)
Tylko dwa tygodnie? Rzeczywiście, tępo niesamowite. Swoją drogą - to własnie powód, dlaczego nigdy nie zdecydowałam się na rozpoczęcie kariery oceniającej. Fajnie jest powypisywać rady, kiedy przeczytało się opowiadanie z ciekawością, ale zawsze bałam się natknięcia na coś, przez co nie byłabym w stanie przebrnąć, a wtedy to nie jest już zabawa.
Usuń"Małpa" będzie miała jeszcze dokładnie cztery rozdziały, łącznie z tym tegotygodniowym, a więc skończę w przeciągu miesiąca. (Co nie zmienia faktu, że potem zabiorę się za poprawianie starych rozdziałów, więc nawet jak skończę, to ocena jak najbardziej się przyda). Gdybym ciągnęła ją jeszcze dłużej, to koniec końców nie skończyłabym nigdy - takie fatum nad pisaniem długich tekstów.
Starałam się napisać to jak najszybciej, nawet kosztem nauki na ćwiczenia. Poza tym niektóre osoby w mojej kolejce i tak wystarczająco długo czekają na oceny. Dlatego chcę napisać w kwietniu jeszcze jedną albo dwie.
UsuńCzasami jest ciężko, ale nie potrafię zrezygnować z oceniania. Zawsze wracam, nawet po wielu miesiącach.
Wyliczyłam, że ocena "Małpy" pojawi się właśnie pod koniec maja, więc będę pracować nad skończonym tekstem, co jest plusem. :)
"W tym czasie policja zaczęła coś podejrzewać, bo Alojzy był trochę za młody na kandydata na prezydenta, ale Alojzy wydał dekret zakazujący grzebania mu w życiorysie. Brakowało dowodów, ale dałoby się go odwołać, gdyby się jakoś je znalazło. Tak mówi konstytucja. (r. 140) – w Nowej Zelandii ustrojem politycznym jest monarchia konstytucyjna, co znaczy, że głową państwa jest monarcha, nie prezydent."
OdpowiedzUsuńEeeehm... i co, wierzysz, że Elka z UK zarządza sobie Nową Zelandią? XDD Odpowiednikiem prezydenta w byłych koloniach wciąż respektujących zwierzchność monarchów brytyjskich jest gubernator generalny, nie królowa.
Ja wierzę, że mogą Cię nie bawić takie żarty, jakimi raczy nas Klaudia, ale żeby ich nie rozumieć? o.O Tak mi się wydaje, że odróżnianie zamierzonego absurdu od zwykłych baboli to dosyć ważna umiejętność dla recenzenta.
I radziłabym się wyzbyć krzywdzącego przekonania, że świat przedstawiony musi odpowiadać światowi rzeczywistemu. Opowiadanie Klaudynki to po części parodia, a ta z natury posługuje się hiperbolami. Co oznacza, że tak, mogą wywalić kolesiów z domu, bo ich kumpel kopnął w kalendarz, a w testamencie ktoś namieszał i tak, mogą to zrobić natychmiast, bo czemu nie?
Ech, w Australii formalną głową państwa jest królowa, w jej zastępstwie wszystkie funkcje na szczeblu federalnym wykonywane są przez gubernatora generalnego. Poza tym chodziło mi tu przede wszystkim o to, że nie ma w Australii prezydenta.
UsuńCo w tym takiego dziwnego, że czegoś nie rozumiem? Może i to ważna umiejętność, może i powinnam ją mieć, ale tak nie jest i cóż na to poradzić? Skoro to, nawet po części, parodia, to po kiego pchała się do mojej kolejki, skoro w opisie wyraźnie zaznaczyłam, że ani parodii, ani komedii nie oceniam, bo się na tym nie znam i tego nie lubię? W zgłoszeniu napisała, że to opowiadanie sensacyjne, więc oceniałam pod tym kątem.
czekałam aż jakiś obrońca biednej klaudii się tu pokaże i zacznie atakować bo przecież jej blog jest wspaniały a oceniająca tak mocno ją skrytykowała
UsuńAnonimku, a gdzie widzisz atak w moim komentarzu? Ja nie czepiam się krytyki samej w sobie, tylko niesprawiedliwego (według mnie) pojechania po punktach w kreacji świata za coś, co było ewidentnym żartem. o.O
UsuńAkiro, ja też umiem czytać wikipedię. XD Mi chodziło o z kolei o to, że w Nowej Zelandii nie urządza się wyborów na królową, ani królowa nie sprawuje żadnych funkcji (poza symbolicznymi), więc mimo wszystko trafniej byłoby powołać się na gubernatora, nie monarchinię. Chociaż jasne, w Nowej Zelandii nie ma prezydenta i w tym wypadku Klaudia chyba popełniła błąd, a nie było to celowe działanie.
Akurat w opowiadaniu Klaudynki absurd absurd absurdem pogania, ale w innych powieściach, jak najbardziej poważnych, również mogą pojawić się elementy groteski. Akurat rozumiem, że możesz nie lubić parodii czy humoresek w sensie stricte, ale nie powinnaś unikać elementów humorystycznych samych w sobie, bo one trafiają się niemal wszędzie.
Ewidentny żart, którego w moim mniemaniu nie było.
UsuńNie twierdzę, że nie umiesz. Skoro miałaś jednak obiekcje co do moich słów odnośnie władzy w Nowej Zelandii, to wolałam posłużyć się czymś ogólnodostępnym.
W powieściach/opowiadaniach, które się do mnie zgłaszają zazwyczaj nie ma groteski. Jedynie mogę się zaśmiać, czytając zabawny dialog czy myśli bohatera. Jest w opisie wyraźnie zaznaczone, że takim czymś się nie zajmuję, więc autorzy nie pchają się do mojej kolejki.
Jest już po fakcie, oceny nie zmienię i więcej się tym blogiem nie zajmę, możesz być spokojna.
As-t-modeusz, dobrze rozumiesz co chciałam napisać, a czego nie, widzisz ten absurd w moim opowiadaniu, a jednocześnie wiesz, że z tą Nową Zelandią to był mój błąd niezamierzony. Będę musiała to poprawić, ale dopiero na nowym blogu, bo teraz nie wystarczy zamienić słowo prezydent na gubernator, to dłuższa sprawa. Chyba masz podobne poczucie humoru, dzięki że się wypowiadasz, to dużo dla mnie znaczy. Pozdrawiam!
UsuńGratuluję takiej wytrwałości. Ja bym wymiękła, naprawdę. Wydawało mi się, że widziałam jakiś błąd, ale zniknął, kiedy zaczęłam go szukać O.o
OdpowiedzUsuńTeraz lecę się uczyć historii - jeszcze tylko 570 stron... Trzymaj za mnie kciuki :)
PS. Właśnie do mnie dociera, że nie umiem NIC na fizykę. I to jest przerażające O.O
Życie nauczyło mnie być twardym. :D
UsuńOch, z wielką chęcią poczytałabym sobie historię. Dla pocieszenia napiszę Ci, że ja muszę nauczyć prawie na pamięć czterech podręczników (każdy około 400-550 stron), dwóch kodeksów i kilkudziesięciu ustaw - część na czwartek, część na 8 maja, a reszta na 10 czerwca. ^^
Trzymam kciuki i za Ciebie, i za Ov. :) Dajcie od razu znać, jak poszły egzaminy.
Mogę nauczyć się za Ciebie, lubię fizykę. :)
Ło matko! Jak ty dajesz radę się tego nauczyć? O.o Chociaż jak się coś lubi... ^^
UsuńZ historii nie poszło mi najgorzej. Jak patrzyłam na odpowiedzi, to straciłam prawdopodobnie 4 punkty (oczywiście w najprostszych pytaniach). To samo na polskim, ale nie wiem jak z wypracowaniem :)
Jutrzejszy dzień mnie przeraża... Ta fizyka to będzie porażka... Naprawdę możesz nauczyć się jej za mnie. Ne będę przecież wybrzydzać xD
Część lubię i nauka przychodzi gładko, ale jest sobie takie prawo administracyjne, które powoduje natychmiastowy sen. :D
UsuńMuszę zobaczyć te testy, jestem ciekawa, czy coś jeszcze pamiętam. ^^ Na pewno dobrze poszło, zobaczysz. :)
Nie ma problemu, fizyką mogę się zająć. :D
Ja jestem zdziwiona, że mi tak dobrze poszło. Straciłam prawdopodobnie 5 punktów z historii z wosem (na wosie niestety poległam) i 3 z polskiego.
UsuńOoo to ucz się, ja też skorzystam ;)
Skoro dobrze poszło, to tylko się cieszyć. :) Sprawdzałam te testy i jestem zadowolona, że tak dużo z historii pamiętam, zbytnio trudne to nie było. ^^ I szkoda, że z WOS-u tak mało pytań było, chętnie bym sprawdziła swoją wiedzę. :D
UsuńA z polskiego jaka praca była?
"Charakterystyka bohatera literackiego, który Twoim zdaniem wykazał się odwagą". Eh, a tak się modliłam żeby tylko nie było charakterystyki...wprawdzie udało mi się napisać na całe przeznaczone miejsce - szoook. Podziwiam egzaminatora, który będzie musiał czytać mój dziwny twór, a jak się rozczyta co gdzie pisze pośród tych wszystkich skreśleń to będzie dobrze ;) A krótsza pisemna wypowiedź to: "Napisz zapytanie do internetowej poradni językowej, dotyczące zagadnienia językowego, które sprawia Ci kłopot." Razem z R. poszłyśmy w "tą" i "tę", normalnie jakaś telepatia ^^
UsuńWitaj, Akiro, nie wiem czy pisze to w dobrym miejscu, ale nie wiem gdzie powinnam to napisać. Nie wiem, czy widziałaś mój komentarz w dziale 'od was'. Powiedziałaś jakiś czas temu, że za miesiąc otworzysz nową kolejkę i będę w niej na samej górze. Jest nowy wpis tutaj i widzę, że to ty oceniałaś ten blog. Chciałabym wiedzieć, czy zajmiesz się również moim blogiem, bo zgłoszenie wysłałam jakiś czas temu do ciebie. Czekam na odpowiedź :)
OdpowiedzUsuń(blog to darkest-dream.blogspot.com)
Hej dziewczynki a może ocenicie mojego bloga ?
OdpowiedzUsuń