środa, 17 kwietnia 2013

|0032| klaudynki.blogspot.com

Blog: klaudynki
Autorka: Claudinella
Oceniająca: Akira


Racja, też się zastanawiam, dlaczego tego bloga oceniam, skoro po tylu ocenach, komentarzach żadnej znaczącej zmiany na nim nie widać. Chcę mieć to jednak za sobą, poświęcić dwa tygodnie i zapomnieć. Zapraszam do czytania.
Pierwsze wrażenie
Adres krótki i łatwy do zapamiętania. Ani specjalnie dobry, ani specjalnie zły – ot, taki zwyczajny. Belka już nieco rozjaśnia sytuację i wiadomo, że mamy do czynienia z opowiadaniem adresowej Klaudynki. Nie mam zastrzeżeń. Moje wrażenia? O ile dobrze pamiętam pierwszą styczność z Twoim blogiem, nie byłam specjalnie zachwycona. I to się nie zmieniło.
4/5
Grafika
Nagłówek: kształt rzadko spotykany i kojarzyć się może z romansem, co wyklucza sensacja na belce. O ile Nałęczowski i Rubik pasują, gdyż w treści występują, o tyle dziewczyna niekoniecznie. Trochę napaćkane, ale nie jest źle.
Czcionka: kilka kolorów czcionek (zdecydowanie się od siebie różniących) nie jest czymś, co na blogu dobrze wygląda. Pierwsza w oczy rzuca się czerwień, która ma – jak mniemam – zwrócić uwagę czytelnika na ważną wiadomość. Nie lepiej by było wpisać w tytule gadżetu: Informacje/ Ważne/ Cokolwiek i postawić na jedną czcionkę? Taką odpowiedniej wielkości i koloru, by całość była czytelna? Chyba tak, prawda? W dodatku szarość w notkach i odwiedzanych linkach jest słabo widoczna, a może to tylko ja źle widzę?
Kolorystyka: oba tła masz w tym samym kolorze, co daje efekt monstrualnego bloga. Zamówiłaś sobie nagłówek, a nie lepiej by było cały szablon? By wszystkie ramki, gadżety były ustawione i kolory odpowiednio dobrane?
Estetyka: po pierwsze tekst nie jest wyjustowany i nie ma akapitów (u Ciebie jednak ciężko by było je zrobić i raczej nic by to nie dało), po drugie: masz pełno nawalonych gadżetów. Proponowałabym przeniesienie ocenialni i innych blogów na osobną podstronę (miałaś kiedyś ”Linki”, mogłaś to wszystkie odnośniki umieścić). Jeśli chodzi o tagi, to czy naprawdę musisz wszystkie mieć, które tworzą ogromną kolumnę? Te pojedyncze, podwójne czy nawet potrójne można by było usunąć, a całość zrobiłaby się mniejsza. I tak, wiem, że klikając na ”A”, pokażą się wszystkie rozdziały z tym tagiem, ale nie przesadzajmy. Uważasz, że taka ”strzykawka”, ”pralka” czy ”siekiera” są aż tak istotne i na pewno będą pojawiać się w przyszłości? I nie mogłabyś poprzestać na jednym, dwóch postach na stronie głównej? Całość sprawia, że blog jest strasznie wielki. Jeszcze jedno: uwaga skierowana do oceniających znajduje się w miejscu kompletnie niewidocznym (na samym dole), a dodatku jest chyba trochę nie na czasie, gdyż Asetej oceniała bloga w grudniu, a mamy kwiecień.
Przez te wszystkie kolory czcionek, gadżety strona bardziej odpycha, a nie przyciąga – przynajmniej mnie.
8/15
Treść
Zauważyłam, że oceniające miały lekki problem, jak zdefiniować to, co piszesz. Ja również nie wiedziałam (i nadal nie wiem), jak to nazwać. Dlatego proponuję rozłożyć na czynniki pierwsze „sensacyjne opowiadanie” i wyciągnąć z tego jakiekolwiek wnioski.
Opowiadanie – krótki utwór epicki o prostej akcji, niewielkich rozmiarach, jednowątkowej fabule, pisany prozą.* Wychodzi nam, że tego, co piszesz opowiadaniem nazwać nie można, ponieważ a) nie jest krótkim utworem (prawie sto siedemdziesiąt rozdziałów!), b) nie spełnia wszystkich cech epiki (fabuła, narrator, kreacja świata, zapis prozą), c) nie jest niewielkich rozmiarów (sto czterdzieści trzy strony w Wordzie), d) fabuła jest wielowątkowa, e) zapis nie jest prozą. Skoro nie jest opowiadaniem to czym? Myślałam trochę o powieści dialogowej, aczkolwiek u Ciebie można znaleźć jakieś fragmenty opisowe czy czysto-narracyjne, więc i to odpada. Jest to nieznany mi rodzaj utworu literackiego, a że jakoś nazywać go podczas oceniania muszę, umówmy się, że będzie to opowiadanie, dobrze?
Jeśli chodzi o sensację, to podstawową cechą tego gatunku literackiego jest szybka akcja oraz wiele jej dramatycznych zwrotów. W powieści sensacyjnej, w celu utrzymania czytelnika w ciągłym napięciu, do minimum ograniczone są opisy bohaterów i miejsc oraz charakterystyki postaci, bohaterowie tego typu utworów bardzo rzadko zresztą są bardziej rozbudowani psychologicznie. W powieści sensacyjnej nie ma również miejsca na postacie wieloznaczne, rzadkością są bohaterowie dynamiczni, zmieniający się psychologicznie w toku akcji. W przypadku samej akcji utworu dużą rolę odgrywa przypadkowość, nieoczekiwane zbiegi okoliczności, mające na celu dalsze dynamizowanie dzieła.** Zwróć uwagę na podkreślone zwroty. Podczas oceny będę się do nich odnosić i wtedy zobaczymy, czy Twój utwór aby na pewno jest sensacyjny.
*  źródło: wikipedia.pl
** źródło: wikipedia.pl

Fabuła
Z taką telenowelą się jeszcze nie spotkałam, co stwarza pewnego rodzaju oryginalność. Zgodzę się z tym, że taki twór jest niespotykany. Nikt nie pisze czegoś takiego jak Ty. Zdecydowanie.
Z akcją lecisz strasznie szybko. Jak powiedziano wyżej, cechą powieści/opowiadania sensacyjnego jest szybka akcja, jednakże Ty ze swoją, za przeproszeniem, zapieprzasz. Nikt Cię nie goni i wypadałoby posiedzieć nad daną sytuacją, wątkiem trochę dłużej niż kilka linijek czy rozdział/trzy rozdziały. To, że się tak spieszysz, dla opowiadania nie jest wcale dobre. Nie przedstawiasz tego, co się dzieje wystarczająco długo, dokładnie, przez co i zaciekawienia zbytniego może nie być. Zwolnij trochę, pokaż, o co chodzi w danej sytuacji, zaprezentuj dokładnie wątek ze wszelkich możliwych ujęć. Niech czytelnik wie, co tak naprawdę ma miejsce w Twojej historii. W ten sposób, który stosujesz teraz,  nic nie zostanie w należyty sposób pokazane, a Ty nadal będziesz pędziła, by napisać jak najwięcej, jak najszybciej – a przez to na takie „odwal się”. Pamiętaj też, że „zwolnij z akcją” nie oznacza „prowadź ją jak ślimaka na smyczy” — ma być dynamicznie, ale dokładnie. To przede wszystkim. Może nie byłoby to takie rażące, gdybyś pisała dłuższe, bogatsze w treść rozdziały. Co z tego, że w kilku piszesz, na przykład, o Australii, skoro przez kilka części ciągniesz tę samą czynność, mam tu na myśli między innymi walkę Bila i Nałęczowskiego. Przecież to można zawrzeć w jednym rozdziale, ale takiej normalnej długości, z opisami przy okazji. Opisz dokładnie lot w kosmos, ucieczkę z więzienia, walkę z potworem czy cokolwiek innego. Z wielkim szacunkiem, ale nie widzę, byś wkładała w pisanie serca i jakichkolwiek większych chęci.
Skoro o wątkach wspomniałam, to dokończę. Jest ich za dużo. I to zdecydowanie. Nie pamiętam wszystkich, Twoi czytelnicy pewnie też nie i jestem ciekawa, czy Ty doskonale wiesz wszystko, co pisałaś po kolei, jak wątki się rozgrywały. Zaraz omówię te ważniejsze, ale wcześniej jeszcze o czymś wspomnę. Mianowicie, po co tyle wątków tworzysz, skoro nie pokazujesz ich dokładnie? Tak, niektóre trwają dosyć długo, ale nic się tam nie dzieje, przez wiele rozdziałów lejesz wodę, prowadzisz nieistotne rozmowy, a gdy nadchodzi w końcu punkt kulminacyjny, kończysz tak po prostu, co sprawia, że ten moment oczekiwania na jakieś bum! przechodzi. Wtedy zaczynasz nowy wątek i historia się powtarza. Tak samo jest z sytuacjami: przygotowujesz czytelnika na coś i nagle następuje rozwiązanie, akcję przeprowadzasz przez kilka linijek i już. Tutaj za przykład można podać rozdział 164, gdzie motyw z bombą został rozwiązany w ciągu około dwudziestu pięciu linijek, a warto wspomnieć, że masz wąskie tło pod postami, a linijka nie jest czasami cała zapełniona. Naprawdę uważasz, że przybycie Klaudii na salę, rozmowa z Nałęczowskim, próba rozbrojenia bomby i cała reszta nie mogła zostać napisana dłużej, ciekawiej, nie mogła trzymać w napięciu, sprawić, że postronny czytelnik z oczekiwaniem czekałby na rozwój wydarzeń?
Wracając do wątków, zanalizuję te najważniejsze i może zahaczę jeszcze o początek, bo o tym też należałoby wspomnieć.
Na początku, jak sądzę, nie miałaś zbytnio określonego celu, do którego byś dążyła w historii, lub nawet zarysu głównego wątku, gdyż w ogóle tego nie widać. Piszesz o byle czym, nic specjalnego się nie dzieje, bohaterowie chodzą i mówią, ale nie mają w tym żadnego celu, do niczego nie dążą. Trochę to trwało i postanowiłaś zmienić ogólną koncepcję, co, patrząc z perspektywy czasu, wyszło na plus. Bulwersujesz się, gdy ktoś ocenia początkowe rozdziały, bo to „dawno temu było”, więc dlaczego nie poprawiłaś tej historii? Dlaczego nie zaczęłaś jej pisać tak, by dotyczyła motywu przewodniego, którym, podobno, jest walka dobra ze złem, o czym powiem później? Wygląda na to, że w ogóle nie zależy Ci na tym opowiadaniu, więc dlaczego my, oceniające, w ogóle się za to zabieramy? Dobre pytanie… Wracając do meritum, początek nie trzyma się kupy, jest czymś odrębnym i jedynie kilkoro bohaterów w jakiś sposób łączy ze sobą wszystkie rozdziały. Jak sądzę, wtedy nie miało być to opowiadanie sensacyjne, prawda?
Wątek Australii był istotny, gdyż to tam wprowadziłaś jednego z głównych bohaterów. Przez ileś rozdziałów nic konkretnego się nie dzieje. Hm, może inaczej: biegniesz z akcją, pokazując jakieś sytuacje, szybko je kończąc, nie zatrzymując się dłużej na nich: czy to na poznaniu Kacpra, czy zamieszania z Teresą. Punktem kulminacyjnym miała być pewnie sytuacja, gdy wiadomo, że Nałęczowski jest wybrańcem i musi pokonać potwora, którego nazwy nie pamiętam. Okej, może być, ale dlaczego zawarłaś to w jednym odcinku (czyli w kilkunastu linijkach)? Spokojnie do tego dojdź i wtedy pokaż tę akcję, tę dynamikę, przedstaw dokładnie, co się tam dzieje, uchwyć trochę emocji, zaskoczenia, skoro uważasz, że jest to opowiadanie sensacyjne.
Akcja w Nowej Zelandii wprowadziła liczne zmiany. Dobrym pomysłem było uśmiercenie jednego z głównych bohaterów i wcześniejsza możliwość poznania swoich rodziców, ale wykonanie za to koszmarne. Przez brak opisów, który szerzej wytknę Ci trochę później, całość jest pozbawiona emocji, zaskoczenia, a akcja biegnie za szybko. Ten tłum był lekką przesadą i z logicznego punktu widzenia takie stratowanie nie mogłoby się zdarzyć, a porównanie do Króla lwa niezbyt udane, aczkolwiek z wyobrażeniem sobie całej sytuacji przynajmniej nie było problemów. Nie określiłaś dobrze położenia wszystkich, co trochę utrudnia dokładne zanalizowanie sytuacji: nie wiadomo, jak daleko stał tłum, gdzie był Bil, gdzie rosło drzewo i jeszcze ta scena rzucona w przestrzeń. Jeżeli chodzi o śmierć Bila: powiedz mi, kto normalny z przyjaciół, rodziny, widząc, że chłopak leży, krwawi, nie rusza się, siedzi dwie godziny, mówiąc „nudzi mi się” i czekając na karetkę? Kto normalny nie okazywałby w tamtej chwili żadnych emocji, nie próbował go ratować? Nikt. Pomyśl czasami nad tym, co piszesz. Zastanów się, czy Ty również postąpiłabyś jak bohaterowie. Jeśli nie, to dlaczego takie głupoty tworzysz?
Jeżeli chodzi o Singapur, to nie wiem, po co ta wyprawa w ogóle była, co ona im dała. Rozumiem, że to było w ramach kary (by the way: jaki sąd, w ramach kary za przestępstwo, każe jechać sprzątać do Singapuru? Skąd Ci się to wzięło?), ale nic konkretnego tam nie zrobili, nic się nie stało. W trakcie tych rozdziałów panuje tam wielki chaos: jeden krzyczy, drugi mdleje, trzeci robi coś innego, rozmowy nie są rozmowami, gdyż niektóre odpowiedzi postaci nie były adekwatne w żadnym stopniu do pytań zadawanych przez innych bohaterów. Nagle trzęsienie ziemi, za chwilę coś innego, by moment później nastąpiła nowa sytuacja, nie mająca wiele wspólnego z poprzednią. W dodatku ich powrót wziął się znikąd: ani kary nie odbyli, ani nic innego, a tu nagle koniec. Totalny chaos.
Wątek główny to walka dobra ze złem, co mi nijak pasuje do opowiadania sensacyjnego. Byłaś świadoma tego, że kreując na podstawową oś opowiadania tę walkę, powinnaś się tego trzymać, dobierać bohaterów, sytuacje tak, by zaakcentować, co się dzieje między dobrem a złem? Czasami o tym zapominasz i niektóre wątki, momenty odstają od myśli przewodniej. Wiem, że czasami można wprowadzić watek poboczny, ale pisząc opowiadanie sensacyjne, pamiętaj, że to szlakiem wątku głównego masz iść i prowadzić do tego, by konflikt został rozwiązany. Dopóki tego nie uczynisz, opowiadanie nie zostanie ukończone.
Bohaterowie
Dużo. Bardzo dużo. Zdecydowanie za dużo. Potrafisz wymienić wszystkich bohaterów i powiedzieć o każdym słowo albo pięć? Wątpię. Ja osobiście potrafię powiedzieć trochę o dziesięciu postaciach, a według listy ich liczba wynosi sto osiemdziesiąt jeden. Niektórych w ogóle nie pamiętam. Serio, czytam te nazwiska/imiona/nazwy i nie kojarzę. A jak sądzę, powinno się pamiętać bohaterów, przynajmniej zdecydowaną większość. Nie ma co się temu jednak dziwić, skoro liczba rozdziałów z każdym dniem się powiększa.
O bohaterach można powiedzieć tyle, że są dziecinni. I młodzi, i starzy, i ci pozytywni, i negatywni. Ciągle się kłócą, drą, prowadzą pojedynki, płaczą, wzruszają… Szału można dostać, czytając ciągłe sprzeczki Bila i Nałęczowskiego, znosząc absurdalne zachowanie Alojzego, patrząc na Nowaka, który podobno jest złoczyńcą, i nie widzieć u niego żadnego złego charakteru a jedynie bezmyślne czyny. Od nich wszystkich, naturalnie, wyróżnia się Klaudia, którą można przedstawić jako Mary Sue. Wątpliwości? Proszę bardzo: zagraniczne gwiazdy chcą jej autograf, jest super modelką, patrząc na zachowanie innych osób w stosunku do niej, musi być bardzo ładna, wszyscy chcą się z nią ożenić, zazwyczaj każda nowa postać ją zna, jest inteligentna, mądra, opanowana, odważna, bohaterska i tak dalej. Czy szanowna główna bohaterka nie ma żadnych wad? Czy naprawdę jest taka idealna? Jeszcze chwila i wykreujesz ją na superbohaterkę, którą wszyscy będą czcić. Trochę realizmu, każda osoba ma wady, boi się czegoś, nie lubi pewnych rzeczy, jest denerwująca dla innego człowieka. Wymyśl coś, by Klaudia była bliższa normalnej osobie a także postacią, z którą można się identyfikować.
Odwołam się tutaj jeszcze do zdjęć, które masz w zakładce o postaciach. Zdajesz sobie sprawę, że część z nich nie pasuje do wieku bohaterów, prawda? Na przykład Nałęczowski ma osiemnaście lat, a na zdjęciu wygląda na, co najmniej, czterdziestolatka. I za nic są tutaj wytłumaczenia, że to przez słońce. Przy Bukowskim w ogóle się nie wysiliłaś i sprawiłaś, że całości nie można brać na poważnie, że to musi być jakiś kiepski żart.
Powiedz mi jeszcze jedno, dlaczego, jakim cudem córka Klaudii i Bila z pierwszych rozdziałów w sto którymś została jej siostrą? To jest w ogóle możliwe? Tak się da? Bo jeżeli nie, to ja kończę tę ocenę i więcej tu nie zaglądam.
Rada na przyszłość? Pomyśl trochę nad tym, jak zachowują się osoby, popatrz na rodzinę, znajomych, przechodniów, zobacz, co i jak robią, co jest szczególne dla danego wieku. Nie trzymaj wszystkich w tych samych ramach. Ludzie się od siebie różnią i Ty powinnaś to w opowiadaniu zaakcentować.
Świat przedstawiony
Hah, ten świat jest niesamowity: ciąża trwa „jakiś czas”, zagraniczne gwiazdy znają i czczą główną bohaterkę, lot w kosmos jest ogólnodostępny i trwa kilkanaście minut, a podróże na inne kontynenty zaledwie chwilę. Warto dodać, że dzień dniowi nie jest równy, a Polak, Niemiec, Singapurczyk i inny Australijczyk dogadują się bez problemów. Jeszcze jedno: to że jest się nieletnim, to nic, możesz robić dosłownie wszystko. Piękny świat.
Już na pierwszy rzut oka widać, że nie przejmujesz się czymś tak błahym jak kreacja świata przedstawionego, że za nic masz zasady biologii, fizyki, prawa czy współżycia społecznego. Chciałabym wszystko omówić, ale aż nie wiem, od czego zacząć. Zgadza się, mam trochę do powiedzenia i chciałabym, byś odpowiedziała mi, dlaczego tą kreacją w ogóle się nie zajęłaś (nie, słowa typu „nie umiem”, „nie wiem jak” to nie jest wytłumaczenie).
Czas ma za zadanie pokazać, kiedy dzieje się akcja i jak długo. Nie znamy u Ciebie dnia rozpoczęcia akcji ani długości trwania sytuacji/wątku/rozdziału/czegokolwiek. Dni po prostu mijają i nie jesteś łaskawa poinformować czytelników chociażby nawet o tym, ile dni mija, jaki jest miesiąc, dzień tygodnia, coś, co poinformuje, kiedy akcja ma miejsce. U Ciebie ciąża trwa „jakiś czas”, nie wiem dlaczego tyle i szkoda, że nie wyjawiłaś, jaki to czas – wtedy dałoby się w jakiś sposób określić, gdzie w kalendarzu się znajdujemy. Jeszcze większe zaskoczenie następuje w rozdziale 43. Dlaczego? Bo od dnia narodzin minęło dziesięć lat. Kupa czasu, nie? Coś się tutaj jednak nie zgadza, gdyż na blogu na Onecie napisałaś, że bohaterka ma piętnaście lat, a gdzieś w komentarzach lub w starej zakładce odnośnie bohaterów (tak, chyba tam) poinformowałaś, że w rozdziałach z 2012 roku ma szesnaście lat, więc występuje tu pewna niezgodność, czyż nie? Poza tym wiadomo tylko, że w ostatnich rozdziałach jest rok 2013. Trochę namieszałaś. Nie oznaczasz czasu, przez co ciężko jest dojść, kiedy akcja się dzieje.
Jeżeli chodzi o miejsca, to zazwyczaj oznaczasz je. Można tu jednak liczyć na hasła: Zakopane, więzienie, dom, Australia, Singapur et cetera. Na większą dokładność nie ma co liczyć. Wiesz, że Australia ma 7 686 850 km² powierzchni? I jak czytelnik ma niby zgadnąć, gdzie dokładnie bohaterowie się znajdują? Może nie zdajesz sobie sprawy, ale nie ma tam ulicy Dębowej 6. Przy okazji, gdy podajesz nazwę ulicy, to przydałoby się również powiedzieć, w jakim mieście. Znajdujesz sporo udziwnień w państwach, gdzie umieszczasz bohaterów. Zaraz Ci je pokażę, ale najpierw porozmawiajmy o jednej kwestii. Mianowicie, dlaczego nie doświadczamy opisów miejsc? Dlaczego nie pokazujesz, jak wyglądają te egzotyczne zakątki? Nie mówię, byś pisała kilkudziesięciozdaniowe opisy dotyczące fauny i flory czy podziału administracyjnego Singapuru, ale raptem kilka zdań o tym, co postacie widzą, przybywając na miejsce lub podróżując po państwach, nie jest ogromnym wyzwaniem, prawda? Czego ja jednak oczekuję, Ty nawet rodzinnego Zakopanego nie pokazałaś. Nie doświadczamy u Ciebie klimatu, nie czuć tej egzotyki, nowości. Twoi bohaterowie zachowują się tak, jakby to było dla niech codziennością. A klimat w opowiadaniu tworzy się poprzez opisanie tego, co postacie widzą, co słyszą, co czują (powonienie), czego dotykają, czego smakują. Wszystkimi zmysłami mogą pokazać ten świat.
Jeżeli chodzi o pewne niezgodności, to wypiszę je tutaj, ale nie oczekuj, że będą podane chronologicznie lub zostaną pokazane w jakimkolwiek porządku.
* Cingrombom: Tutaj nikt nie popełnia przestępstw, bo grozi za nie kara śmierci. (r. 125) – nie za wszystkie przestępstwa w Singapurze grozi kara śmierci;
* Ja: Tu nie można mieć samochodów wiem to z AZJATYCKIEGO-CUKRU!!! (r. 119) – niby od kiedy ich nie można mieć w Singapurze? Gdzie Ty to znalazłaś, gdyż na tym blogu nie znalazłam takiej informacji?;
* Artur: Musisz odbyć areszt przez dwa dni, w Nowej Zelandii dzień trwa 26 godzin, przykro mi. (r. 134) – muszę Cię rozczarować, nawet w Nowej Zelandii doba ma dwadzieścia cztery godziny;
* I poszli zwiedzać Moskwę. Po ulicy chodziło mnóstwo Rosjan i jeździło dużo dziwnych samochodów i dorożki. Zwiedzili Krem i kościoły. (odcinek specjalny) – najpewniej chodziło Ci o Kreml, a poza tym większą atrakcją w Rosji są cerkwie a nie kościoły, aczkolwiek Nowak mógł nie wiedzieć, że znajdują się one także w Polsce;
* Nałęczowski zaczął płakać. Niektórzy robili zdjęcia, bo nie widzieli czegoś takiego, w Singapurze nie wypada. (r. 118) – eee, a niby dlaczego w Singapurze nie wypada płakać? Możesz mi podać źródła, skąd czerpiesz wiedzę, bo z chęcią poczytam sobie o niektórych rzeczach?;
* Klod: Musicie dostać mandat, ponieważ drażnicie zwierzęta przebywające pod ochroną w Australii!!! 500zł. (r. 109) – od kiedy w Australii płaci się w złotówkach? Byłam święcie przekonana, że są tam dolary australijskie;
Chciałabym jeszcze zahaczyć o tło społeczne i kilka złamanych zasad, bo i tutaj jest kilka niejasności. Powiedz mi najpierw, jak to jest możliwe, że Niemiec, Polak, Singapurczyk i Australijczyk dogadują bez problemów po polsku? Rozumiem Bila i Toma, bo oni niby się go uczyli, ale reszta? Trochę to niezrozumiałe. Poza tym, jak to jest, że nieletni podróżują po całym świecie bez zgody rodziców/opiekunów, mają własne domy, biorą śluby? Nie zastanawiasz się w ogóle nad tym, co piszesz. Najważniejsze jest to, by coś było, ale czy zawiera w sobie jakąkolwiek logikę, to już bez znaczenia. Hm, jakim cudem Klaudia i reszta mieli dostęp do lotu w kosmos? Za darmo? Bez ludzi, którzy się na tym znają? W dodatku lecieli tam chyba siedemnaście minut – proszę Cię, pomyśl trochę nad tym, co piszesz. To, że w tekście będzie pełno absurdów, nie oznacza, że jest fajny i zabawny, nie w moim mniemaniu.
Opisy
Brak.
Na tym mogłabym zakończyć ocenę tego punktu, ale nie wypada zostawić tak tego bez analizy i słowa wyjaśnienia.
Przeglądając w Wordzie wszystkie rozdziały na szybko, nie sposób dojrzeć czegoś dłuższego, co dialogiem by nie było. Jedynie poświęcając każdej części odrobinę uwagi, można znaleźć  dosłownie kilka fragmentów, które coś opisują. Zobaczmy na przykładzie z rozdziału sześćdziesiątego: Bil dał mu pieniądze, kosztowało to miliony, a w gratisie dostał jednorękiego bandytę, to jest coś takiego co stoi w kasynie i można to mieć w domu tez, to stoi na stole i jak się pociągnie bandytę za rękę i wrzuci pieniądze i jak wyjdą mu 3 takie same owoce na przykład maliny, ale tez gruszki albo jabłka albo banany czy nawet czereśnie, to dostaje się MNÓSTWO PIENIĘDZY! lub Nowak odwrócił się i zobaczył uśmiechniętą Tatianę, której jasną twarz oświetlały płomienie. Miała długie czarne włosy i niebieskie oczy. z trzeciej części odcinka specjalnego dotyczącego przeszłości Nowaka. O, jest jeszcze coś w sto sześćdziesiątym: Stała tam Nina, która myła lustro w różowych rękawiczkach, mimo że było czyste i lśniło. Miała na sobie granatową, nieskazitelną sukienkę, a na uszach słuchawki, z których słychać było głośną muzykę. Nina do niej śpiewała, podskakując. Pewnie jeszcze kilka podobnych fragmentów by się znalazło, ale nie pamiętam, gdzie mogą się one znajdować. Reszta treści, która nie jest opowiadaniem, to komentarze narratorskie, na przykład: Wróciliśmy do domu Nowaka i spędziliśmy tam kilka dni. Crispello zdążyła się już wprowadzić do niego i panoszyła się po domu. albo: I zaczęli gadać po indiańsku, więc nie rozumiałam nic z tego. Wkurzyłam się i walnęłam Rika gazetą.
Pierwszy fragment, oprócz tego, że mnie mocno rozbawił, jest jakąś próbą opisania danej rzeczy. Za to plus, jednakże wykonanie jest tak koszmarne, że ktoś, kto nie wie, jak wygląda jednoręki bandyta, i nie wie, czym on jest, nie ma szans na zrozumienie tego z Twojego bełkotu. Opisy mają to do siebie, że pokazują, wyjaśniają rzeczy, osoby, problemy, sytuacje i tak dalej. Dzięki nimi czytelnik wie, z czym w opowiadaniu/powieści ma do czynienia. Tutaj jednak nie można na to liczyć. Jeżeli chcesz opisać, czym jest dana rzecz, bierz pod uwagę nazwę (maszyna hazardowa), czynność, jaką wykonuje (która dobiera losowe konfiguracje – tutaj – owoców) i skutek (wygrana następuje w momencie ułożenia się w jednym rzędzie identycznych owoców). Krótko, jasno i na temat, bez zbędnego kombinowania.
Dwa kolejne fragmenty przybliżają nam wygląd postaci (może i drugoplanowe, ale to zawsze coś), którego jest tak bardzo mało u Ciebie. Hm, którego nie ma prawie w ogóle, o. Nie są może te opisy wybitne, ale przybliżają w niewielkim stopniu prezencję kobiet, co w Twoim tworze naprawdę robi wrażenie. Wiesz, wydaje mi się, że nawet takie krótkie fragmenty, pojawiające się w całym opowiadaniu, sprawiłyby, że całość wyglądałaby o niebo lepiej. I czytanie może by było bardziej wciągające.
Jako że ocena, oprócz rozłożenia wszystkiego na czynniki pierwsze i zanalizowania tego, ma na celu pomóc autorowi w pisaniu, przedstawię Ci w dosyć krótki sposób (i mam nadzieję, że zrozumiały), po co są opisy, co dzięki nim zyskujemy, co powinnaś opisywać i co w nich powinnaś zawrzeć.
Podstawową funkcją opisu jest oddziaływanie na wyobraźnię: opisując coś, ukształtowujesz w głowie czytelnika jego obraz, dzięki temu widzi on to, co w opowiadaniu się dzieje. Opisy organizują przestrzeń, czyli wszystko, co otacza postaci. Dlatego są takie ważne – pokazują świat przedstawiony. Wyróżnia się kilka typów opisów:
— opisy przedmiotu – jak już wspominałam wcześniej, przedstawiasz przedmiot: nazwa, czynność. Dobrze by było, byś na siłę nie starała się tego pokazać (jak miało to miejsce przy bandycie). Ma być na temat, tyle starczy. Czasami przydaje się zwykły opis przedmiotu, tj. kształt, kolor, wielkość, whatever – ważne jest to, by przedstawić rzecz w sposób dostateczny. Pamiętaj też, by nie opisywać z niewiadomo jak wielką dokładnością każdego przedmiotu, z którym będą mieć do czynienia bohaterowie. Trzeba znać umiar.
— opisy wnętrza – czyli po prostu pokazujesz, jak wyglądają pomieszczenia. Wystrzegaj się jednak opisywania każdego metra kwadratowego, bierz uwagę  najistotniejsze i najciekawsze elementy wnętrza. Ciężko mi skojarzyć, czy u Ciebie takich opisów można doświadczyć. Możliwe, że były gdzieś tam dwa-trzy zdania, ale nic mi się w pamięć nie wbiło.
— opisy elementów natury – tutaj pokazujesz, jak wygląda świat, w którym bohaterowie żyją. Twoje postacie przeżyli wiele zagranicznych przygód i szkoda, że nie pokwapiłaś się, by chociaż ogólnie podzielić się z czytelnikami, jak poszczególne kraje się prezentują.
— opisy sytuacji – tu uwzględniasz przede wszystkim kto, co, w jaki sposób, ewentualne skutki. Sytuacje istotne dla fabuły, ważne dla bohaterów powinny być dokładniejsze, niżeli te, które specjalnej roli nie odgrywają – co nie oznacza, że masz je pisać na odwal. To na tych opisach powinnaś się najbardziej skupić, resztę ogranicz, a to znaczy, że mają się pojawiać, ale niebyt często/ w niewielkich ilościach. W opisach sytuacji potrzebny jest dynamizm – całość ma być dokładna, jednak nie może się ciągnąć jak flaki w oleju.
— opisy postaci – to nie tylko włosy, oczy i ubranie, ale także postawa,  twarz, znaki szczególne, głos, zapach, odczucia innych bohaterów w stosunku do postaci, ich myśli, emocje. Powoli nadrabiasz tę sferę, w najnowszych rozdziałach starasz się postaci opisywać, najczęściej jest to ubiór, ale to i tak lepsze niż nic.
— opisy uczuć, emocji – nie wiem, czy taki opis się u Ciebie pojawił, nie przypominam sobie. Chodzi tu przede wszystkim o pokazanie, co kłębi się w umysłach bohaterów podczas danej sytuacji, jaki jest ich stosunek do innych postaci, co czują podczas czegoś tam. W tym przypadku nie powinny to być długie fragmenty opisów, ale kilka zdań zawsze ukształtuje atmosferę, pokaże, co sądzi o tym bohater, sprawi, że całość nabierze jakiegoś emocjonalnego wyrazu.
Zdaję sobie sprawę, że to może tylko tak prosto wyglądać, a napisanie dobrego opisu może okazać się trudne, ale jeśli nie spróbujesz, to nic nie zyskasz. I to nie jest tak, że w każdym rozdziale ma się pojawić fragment wszystkich tych opisów, nie. Sama decydujesz, co się w odcinku pokaże i w jaki sposób przedstawisz to czytelnikom. A wymówka pod tytułem: Nie umiem robić opisów i czasem próbuję ale wychodzi mi to śmiesznie i kasuję ;/ tak samo opisy uczuć. To zupełnie nie dla mnie ale serio ja nie chcę być pisarzem!* nie wchodzi w ogóle w grę. Myślisz, że wszyscy autorzy chcą zostać pisarzami? Nie, skąd. Ludzie piszą, bo to lubią, bo to ich hobby, bo im się to podoba. I nie oznacza, że piszą byle jak. Nie, oni się starają robić to jak najlepiej. Ktoś chce zostać lekarzem, ktoś prawnikiem, ktoś naukowcem, a jeszcze inna osoba architektem, a mimo to ich powieści czy opowiadania są bardzo dobre. Jedno nie wyklucza drugiego. I skąd wiesz, że opisy, które tworzysz, są śmieszne? Ktoś je czyta przed skasowaniem? Ty za to preferujesz dodawanie obrazków na koniec postów, by czytelnicy wiedzieli, z czym mają do czynienia. W ten sposób idziesz na łatwiznę.
*źródło: fragment komentarza autorki do oceny bloga na o-pieprz.blogspot.com
Dialogi
Zacznę od strony technicznej, bo mam tutaj bardzo dużo do powiedzenia, a później przejdziemy do pozostałych spraw.
Idąc od początku, na pierwszy ogień bierzemy zapis dialogów.  Bloguję już kilka lat, wiele blogów – w tym powieści i opowiadań – widziałam, przeczytałam, oceniłam, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim zapisem wypowiedzi bohaterów. Nikt na takie coś nie wpadł, dla każdego było wiadome, jak dialogi się w prozie zapisuje. Wiele oceniających przede mną już Ci to wytykało, wskazywało, jak poprawnie powinno to wyglądać. Oczywiście masz na to doskonałą i jakże logiczną odpowiedź: A czemu piszę tym stylem zamiast go zmienić na pisanie od pauzy? To by było dziwne przecież po tak długim pisaniu i niby się stylem nie przejmowałam do 2012 (przed tym była w sumie bardzo długa przerwa w pisaniu) no ale po pierwsze tak wygląda cały blog a ja to ciągle udoskonalam (teraz imiona bohaterów co się wypowiadają są pogrubione, a wszystko inne jest pisane z cienkimi literami i robię enter co jakiś czas dla czytelności).* Zapomniałaś o podstawowej zasadzie: skoro, według Ciebie, piszesz opowiadanie, to wiedzieć powinnaś, że jest ono jednym z gatunków epiki (gładka krawędź tekstu z lewej strony i gładka krawędź tekstu z prawej strony), a je pisze się  prozą. A tam dialogi zapisuje się za pomocą pauz lub półpauz. Potrafisz zmienić nagle istotę bohaterów, potrafisz zamienić córkę w siostrę, potrafisz przetransformować główny wątek na zupełnie inny główny wątek, a nie możesz (nie chce Ci się?) poprawić zapisu dialogów? Przy okazji mogłabyś pozbyć się błędów językowych, logicznych, dodałabyś opisy, poprawiła po prostu cały tekst. Wyczytałam w komentarzach, że lubisz pisać, że sprawia Ci to przyjemność – okej, pisz, tylko dlaczego zgłaszasz się do ocen, skoro poprawiać nic nie chcesz? Nie widzę w tym jakiegoś większego (jakiegokolwiek) sensu. Przeprowadzę Cię przez poprawną konstrukcję, zapis i wszystko inne, co z dialogami jest związane, aczkolwiek nie oczekuję cudu w postaci wzięcia sobie do serca tych rad.
Popracujemy sobie z rozdziałem/odcinkiem/częścią (jak to się w końcu nazywa?) numer sto czterdzieści cztery. Uprzedzam wszystkich, że zacytuję tylko urywki, osobno i tak będzie moja poprawka i wszystkie pozostałe korekty, co ocenę na pewno niesamowicie rozciągnie. Na początek poprawa dotycząca jedynie zapisu.

Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
Panadol: Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
Ja: Ok. Będę.
Panadol: Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
Ja: Nie wiem, może się spóźni?


Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
— Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
— Ok. Będę — odpowiedziałam.
— Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
— Nie wiem. Może się spóźni?

Czy całość nie wygląda wizualnie lepiej? Wiadomo, kto co mówi i dodatkowo nie ma potrzeby powtarzania bohaterów przed każdą kwestią.
Następny fragment (z tego samego rozdziału) i moja korekta pokażą, jak można urozmaicić wypowiedzi bohaterów, by całość nie była taka sztuczna i wyrażała jakieś emocje.
Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
Panadol: Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
Ja: Ok. Będę.
Panadol: Gdzie jest Nałęczowski? Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
Ja: Nie wiem, może się spóźni?
Panadol: Ok, kto nie żyje?
Ja: Ksiądz!
Panadol: Ok, ok. Już zaczynam.

Przyszedł Panadol i nawet się nie spóźnił. Podszedł do mnie i zagadał mnie.
— Słuchaj, papież nie żyje, za dwa dni jadę do Watykanu na konklawe. Trzymaj za mnie kciuki. Może mi się poszczęści tego roku.
— Ok. Będę — odpowiedziałam.
— Gdzie jest Nałęczowski? — zapytał. — Miałaś go pilnować i się nim opiekować.
— Nie wiem. — Wzruszyłam ramionami. — Może się spóźni?
Panadol pokiwał głową, pytając po chwili:
— Kto nie żyje?
— Ksiądz! — krzyknęłam oburzona.
Podniósł ręce w obronnym geście, co pewnie miało znaczyć, że tylko żartował i nie chce mnie więcej denerwować.
— Ok, ok. Już zaczynam.

Nie jest to wybitne dzieło, ale nie chciałam zmieniać wypowiedzi i musiałam się jakoś do nich ustosunkować. Jest urozmaicenie? Są elementy odnoszące się mówienia? Całość nabrała objętości? Tak, tak, tak. Poprawa nie zajmuje dużo czasu, a przeredagować, na przykład, sześć rozdziałów dziennie to nie duży wysiłek.
Teraz pozwól, że swoim monologiem przekażę Ci to, co skonstruowałam wyżej, a także kilka innych informacji, które w tworzeniu dialogów mogą się przydać.
Dobry dialog przedstawia rzeczywistą konwersację międzyludzką, popycha akcję i pogłębia opis (dlatego są tak ważne). Ukazuje, opisuje osobowość postaci, wyjawia jej myśli i uczucia. W kiepsko napisanym dialogu nie wyczuwa się żadnego napięcia, niepewności, emocji, czegokolwiek – jak miało to miejsce w rozdziale sto czterdziestym czwartym (nie będę całości cytować, by jeszcze bardziej tej chaotycznej oceny nie rozwalać). Opowiem jednak krótko, o co tam chodziło: jest pogrzeb, więc wiadomo – z reguły panuje smutek, ludzie łączą się w bólu, a o zmarłych mówi się dobrze albo wcale. U Ciebie, nie dość, że ksiądz rzuca tekstem: No trudno, ewidentnie cię zdradzał. Zdarza się., to mówi w ogóle nie na temat (Są tacy  którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie. Tak powiedział ksiądz Twardowski.). Następnym razem, zanim wrzucisz do tekstu słowa znanej osoby, sprawdź, czy w jakikolwiek sposób nawiązują do aktualnej sytuacji. Dalej, dialogi powinny budować napięcie (co w opowiadaniu sensacyjnym jest wręcz wskazane), wzbudzać zainteresowanie dalszymi losami. Tego u Ciebie nie doświadczamy, a przynajmniej ja. Żadna sytuacja, ani jedna nie wywołała napięcia, nie sprawiła, że w oczekiwaniu czekałam na ciąg dalszy. Nie. Wiąże się z tym, o czym pisałam przy kwestii fabuły: za szybko lecisz z akcją i nie dajesz się sytuacjom, wątkom dostatecznie rozwinąć, nie pokazujesz ich dobrze. Ty piszesz na bieżąco, nie masz ułożonego planu całego opowiadania, prawda? Przez to nie wiesz, co chcesz osiągnąć, co wypowiedzi bohaterów mogą zdziałać, jak nimi pokierować.
Dialogi mają jeszcze jedną funkcję: pokazują osobowość bohaterów. Twoje postacie mówią tak samo (oprócz Klaudynki – ona jest nad wyraz dojrzała), posługują się podobnym stylem wypowiedzi – i nie jest ważne, czy ta osoba pochodzi z Singapuru, Polski, Niemiec, czy jest lekarzem, dzieckiem, prezydentem. Poprzez wypowiadane słowa, ton głosu, styl mówienia, zachowanie podczas mówienia możemy dowiedzieć się o wieku, wykształceniu, pochodzeniu postaci, o jego emocjach w danym momencie, nastroju, nastawieniu do drugiego bohatera. Jeśli o emocje chodzi: osoba spokojna będzie mówiła składnie, długimi zdaniami, a zrozpaczona, na przykład, będzie się jąkać, czy mówić szybko, nieskładnie. Zwracaj na to choć trochę uwagi.
Kolejna sprawa, niewerbalność. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale nie tylko słowa służą do komunikacji między ludźmi. Ważne są gesty, mimika twarzy, postawa – nie dość, że możesz tym urozmaicić wypowiedzi bohaterów (na przykład: uśmiechnął się, zmarszczył brwi, zgarbił się, machnął lekceważąco ręką, założyłam kosmyk włosów za ucho i tak dalej). Masz tutaj nieograniczone pole do popisu. Dzięki niewerbalności możesz pokazać stosunki, jakie ukształtowały się między bohaterami. Ty jednak postanowiłaś, że postacie będą stać prosto (ewentualnie siedzieć jak kołki), nie ruszać się podczas rozmowy, mówić takim samym tonem głosem i patrzeć się przed siebie, wyglądając przy tym na obłąkanych. Tak właśnie odbieram rozmowy (a pragnę przypomnieć, że zajmują one około 95% tekstu), które przeprowadzają Twoje postacie: sztywno, bez emocji, bez ruchu. Czy Ty, Twoja rodzina, znajomi, przyjaciele się tak zachowujecie? Czy przeczytałaś jakąś książkę lub obejrzałaś jakiś film, który by odzwierciedlał taki bezemocjonalny postój, takie sztywne stanie i gadanie? Nie sądzę.
*źródło: fragment komentarza autorki do oceny bloga na o-pieprz.blogspot.com
Styl
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to kilka rodzajów narracji. Zazwyczaj jest to narracja pierwszoosobowa — dzięki Klaudii/Klaudusi/Klaudynce poznajemy to, co się dzieje, poznajemy bohaterów i tak dalej. Jest subiektywnie zazwyczaj, ale zdarza Ci się powiadomić czytelnika o tym, jak się czuje jakiś bohater: Tom zbladł i poczuł się bezradny (r. 147) – skąd pierwszoosobowy narrator może to wiedzieć, skoro Tom nic takiego nie powiedział? Możesz napisać, że wyglądał na bezradnego, co będzie subiektywnym odczuciem narratora. W rozdziale 145 narrator relacjonuje wszystkie rozmowy, mimo że Klaudia stoi gdzieś dalej i nie wiadomo, co robi. Jak to możliwe, że dokładnie wie, o czym rozmawiają poszczególne grupki osób w tym samym czasie i czy ktoś się z czegoś cieszy, czy nie? Narrator bezpośredni ma ograniczoną wiedzę, on także jest bohaterem opowiadania i pewne rzeczy są dla niego nieosiągalne. Mamy też rozdziały dotyczące przeszłości Nowaka i Nałęczowskiego, gdzie oczywiście naszej Klaudynki nie ma. Ale jak to? Przecież cały czas prowadziła narrację pierwszoosobową! Zgadza się, jednakże przy tych wątkach postanowiłaś zmienić sobie od tak narratora na wszechwiedzącego: zna myśli bohaterów, ich przeszłość, plany. Pewnie nie zdawałaś sobie na początku sprawy z tego, że za kilkadziesiąt odcinków zechcesz pokazać życie tej dwójki sprzed właściwej akcji i nie pomyślałaś, że zmiana narracji to zdecydowanie niewłaściwy pomysł. Najwyraźniej chciałaś się utożsamić z opkową Klaudią, co – jak gdzieś przeczytałam – usilnie chciałaś wszystkim wyperswadować. Jednakże narracja pozostała, nowe pomysły przyszły i co tu zrobić? No tak, można przecież ją zmienić. Nie, nie można.
Dalej, słownictwo. Jest ono bardzo potoczne, zawiera dużo kolokwializmów (fajny, spoko, lol, sorki, jeeee!, pozdro, ogarnąć, żarcik, śmierdziuch i wiele, wiele innych) i jakieś dziwne odmiany słowotwórstwa, które sprawiają, że ciarki mnie przechodzą (koffam, dzieffcynka, pshestrashył, sieM, pshedshkola, idziem – w życiu codziennym też się tak wysławiałaś?), a niektórych do tej pory nie potrafię odpowiednio przeczytać. Na szczęście tych ostatnich się wyzbyłaś x rozdziałów temu. I bardzo dobrze, to było kaleczenie języka. Zdaję sobie sprawę, że któraś z postaci może tak się wypowiadać, mieć taki styl, ale żeby prawie wszyscy?  Źle kontrastują się z tym słownictwem wypowiedzi znanych osób, które wprowadzasz do treści (warto też zajrzeć do zakładki „Postacie”, gdyż tam jest podobnie), czego przykładem mogą być wspomniane w dialogach słowa Jana Twardowskiego czy właśnie cytaty Platona bądź Sokratesa. Nikt nie broni Ci ich używać, ale przy obecnym poziomie stylu, po prostu to nie pasuje. Zamiast kopiować, parafrazuj – zapisuj je tak, jak ty je rozumiesz. Przez to wychodzi Ci patos, który pasuje do tego opowiadania jak pięść do nosa. Duże znaczenie ma tutaj także poprawność językowa, która na początku leży i zdycha. Ze zbiegiem czasu wychodzisz na prostą, ale pierwsze kilkadziesiąt rozdziałów pozostaje w pamięci i całkowicie zniechęca do czytania, ale o tym szerzej przy poprawności.
Co jeszcze? Ach tak, łopatologiczne stwierdzenia. Tłumaczysz oczywistości, co sugeruje, że masz czytelnika za nieinteligentną osobę, której trzeba wszystko wyjaśniać, bo inaczej nie zrozumie. I tu Cię zaskoczę – czytelnicy nie są, za przeproszeniem, debilami, którzy nic nie wiedzą. Na takich pozbawionych inteligencji ludzi kreujesz także swoich bohaterów, którzy małymi dziećmi  przecież nie są, mają wielkie pojęcie o życiu (ślub, dziecko, podróże, morderstwa, więzienie), więc i rzeczy oczywistej nie musisz oznajmiać. Moim ulubieńcem jest fragment z rozdziału 157: Wyglądał jak muchomor. To taki grzyb, czytałem, że są trujące. Naprawdę? Naprawdę myślisz, że nikt nie wie, co to jest muchomor? Mogłabym posłużyć się też tutaj usilną próbą wytłumaczenia, czym jest jednoręki bandyta, ale zakwalifikowałam to jako opis, więc niech już tam zostanie. Bodajże w 128 lub 138 rozdziale znalazłam to: Nowak: Nie ma pulsu to znaczy że nie oddycha, a tym ze 143 mnie zabiłaś:  Wszyscy zaczęli klaskać, tylko ranni i nieżywi nie.   Nie ma sensu tłumaczyć czegoś, co jest logiczne, co każdy doskonale wie.
Całość czytało mi się niezwykle trudno, było to strasznie nużące i czasochłonne zajęcie. O ile błędy, narracja, łopatologia i słownictwo miały w tym swój spory udział, to przede wszystkim jest to wina braku opisów, sztucznych i infantylnych dialogów oraz ilości rozdziałów. Niektóre mają kilkanaście linijek, inne są zapchajdziurami, gdyż nic konkretnego do opowiadania nie wnoszą i tylko miejsce zajmują. Jak wspomniałam już w fabule, mogłabyś spokojnie połączyć kilka rozdziałów w jeden, gdyż przy sporej ich ilości pokazujesz tę samą sytuację. Po kiego więc dawać trzy krótkie części zamiast jednej długiej?
Miało wyjść opowiadanie sensacyjne, jednakże a) akcja jest za szybka, nie poświęcisz danemu wątkowi czy nawet sytuacji więcej uwagi, tylko lecisz na łeb, na szyję; b) jak sądzę, ciągłe umieranie miało być dramatycznym zwrotem, jednakże sposób, w jaki te momenty pisałaś, skutecznie to uniemożliwił; c) przez różne zapychacze, brak opisów, dziecinnych bohaterów nie doprowadziłaś do trzymania czytelnika w napięciu; d) Ty nie tyle ograniczyłaś opisy bohaterów, miejsc, co zrezygnowałaś z tego całkowicie, i dopiero od niedawna te kilkuletnie braki nadrabiasz; e) bohaterowie nie są w ogóle rozbudowani, także psychologicznie, co wyszło Ci raczej nieświadomie, ale nie wnikam głębiej; f) czy była przypadkowość? chyba jedynie przy zabijaniu; nieoczekiwane zbiegi okoliczności, które dynamizowały akcję? nie, z całą pewnością nie. Skoro nie jest to opowiadanie sensacyjne, to co? Nie wiem, piszesz po prostu to, na co w danej chwili przyjdzie Ci ochota, bez żadnego planu, bez przeanalizowania działań bohaterów, bez pomyślenia nad prawidłowym kierowaniem akcją. Nie ma tutaj do czego dążyć, nie widać jakiegokolwiek możliwego zakończenia. Nastąpi to pewnie wtedy, gdy albo Ci się pisanie znudzi, albo pozabijasz wszystkie postacie, co może potrwać nawet kilka lat.
Może to ma być historia pełna absurdów, komedii, parodii, czegokolwiek jeszcze. Może tak jest, ale to by znaczyło, że zgłosiłaś się do oceny do nieodpowiedniej oceniającej.
2/60
Poprawność
Żeby nie było potem zdziwienia i krzyków: biorę pod uwagę wszystkie rozdziały. Wiem, że miałaś wtedy osiem lat i zdaję sobie sprawę, że mogłaś nie pisać do końca poprawnie, aczkolwiek teraz jesteś starsza i mogłabyś stare rozdziały poprawić. I lecieć z tym po kolei, a nie wybierać ze środka. Przy poprawności językowej pokażę jedynie błędy z rozdziału pierwszego, czterdziestego, osiemdziesiątego, sto dwudziestego i sto sześćdziesiątego – tak, by było widać, jak pisałaś kiedyś i jak piszesz teraz. Nie mam zamiaru poprawiać i wypisywać wszystkich błędów, bo moja praca poszłaby na marne – zauważyłam, że nie poprawiasz zazwyczaj swoich odcinków, mimo że oceniające zgrzyty wypisują. Jeśli chodzi o poprawność logiczną, to też nie wypiszę wszystkiego, a jedynie te, które najbardziej rzuciły mi się w oczy. Jest tego bardzo dużo, a nie chcę, by w ocenie widniały przede wszystkim Twoje błędy. Ach, jeszcze jedno: nie biorę pod uwagę dysleksji, nie będę oceniała Cię łagodniej, opierając się na niej czy też na Twoim wieku.
Językowa

1 JA czyli klaudusia i tom i bil i Gosia (1. Ja, czyli Klaudusia, Tom, Bil i Gosia)
Ja i maugosiaczek poszyłyśmy do sklepu koło domku zęby kupić zakupki po które wysłała nas mamusia. w sklepie było dużo ludzi i był tłok. przy kasie zobaczyłysimy ze stoją tam bliźniaki tom i bil!!! Chej! powiedział bil  (Ja i Małgosia poszłyśmy do sklepu koło domu, żeby zrobić zakupy, po które wysłała nas mama. W sklepie było dużo ludzi. Przy kasie zobaczyłyśmy, że stoją tam bliźniacy Tom i Bil. Hej! – powiedział Bil.)

JA: Chejcia!
(Ja: Hej!)

Bil: kto to jest? powiedział patrząc się na Małgosie
(Kto to jest? – zapytał, patrząc się na Małgosię.)

JA: To maugorzatka moja najlepsza psiapsiułka! 
(Ja: To Małgosia, moja najlepsza przyjaciółka.)

tom: Przejdziecie siem gdzieś z nami
(Tom: Przejedźcie się  gdzieś z nami.)

Małgosia: dobra ale gdzie!
(Małgosia: Dobrze, ale gdzie?)

Ja: morze chodźmy do waszego domu
(Ja: Może chodźmy do waszego domu?)

bil: superek pomysł ale bendziesz siedzieć koło mnie w samochodziku
(Bil: Super pomysł, ale będziesz siedziała w samochodzie obok mnie.)

tom: nie ja chce koło niej siedzieć!
(Tom: Nie! Ja chcę koło niej siedzieć!)

Ja: Wiem ja bende siedziać na środku a wy obie koło mnie!
(Ja: Wiem, będę siedzieć na środku a wy obaj koło mnie.)

bil: Ale kto bendzie wtedy prowadził
(Bil: Ale kto będzie wtedy prowadził?)

maugosia: ja mogę poprowadzić auto! kiedyś jeździłam w grze komputerowej!
(Małgosia: Ja mogę prowadzić auto. Kiedyś jeździłam w grze komputerowej.)

tom: to świetnie! jedziemy?
(Tom: To świetnie! Jedziemy?)

Ja i maugosia i bil: Taaak!!!
(Ja, Małgosia i Bil: Tak!)

Wyszliśmy ze sklepiku i zaraz pod sklepem stało taki superowy rurowy szybki i sportowy!!! Wsiedliśmy do niego
(Wyszliśmy ze sklepu i przed nim stał szybki i sportowy samochód. Wsiedliśmy do niego.)

Ja: A gdzie mieszkacie
(Ja: A gdzie mieszkacie?)

bil: gdzieś w Niemcach
(Bil: Gdzieś w Niemczech.)

Maugorzatka: Dobra to jedziemy powinniśmy być tam za pół godziny
(Małgosia: Dobrze, to jedziemy. Powinniśmy tam być za pół godziny.)



40 MAŁPY KONIEC
JA: dobra tomo bierzemy małpe do zo tam siem lepiej poczuje (Ja: Dobrze, Tomo, bierzemy małpę do ZOO. Tam poczuje się lepiej.)

tomo: doberek tylko nie muw nic bilowi!! bo siem olbrazi jeszcze
(Tomo: Dobrze, ale nie mów nic Bilowi, bo jeszcze się obrazi.)

JA: ok.
(Ja: Okej.)

no wiec zabralismy małpeczke do zo. pan sie ucieszyl bo powiedzial ze maja malo zwierzat a gadajaca malpa to swietny eksponat i ze tlumy beda oglądac i zarobi mnustweo kasy!!!! tomo sie wkurzyl
(Zabraliśmy więc małpeczkę do ZOO. Pan się ucieszył, bo powiedział, że mają mało zwierząt, a gadająca małpa to świetny eksponat, więc  tłumy będą ją oglądać, a on zarobi mnóstwo pieniędzy. Tomo się wkurzył.)

tomo: to nasza malpa!!! terz chcemy mnustwo kasy!!!!!
(Tomo: To nasza małpa! Też chcemy mieć mnóstwo pieniędzy!)

pan: ale daliscie nam malpe!!!
(Pan: Ale daliście nam małpę.)

ja: ona sie nazywa MAŁPECZKA A NIE ZADNA MAŁPA TY GORYLU!!
(Ja: Ona nazywa się małpeczka a nie żadna małpa, ty gorylu!)

pan: dobrze dobrze kasa bedzie wasza ale ja terz troche wezme przysle wam poczta jutro!!!
(Pan: Dobrze, dobrze, kasa będzie wasza, ale ja też trochę wezmę. Przyślę wam pocztą jutro.)

tomo: ok!!!
(Tomo: Okej.)

i szybko wrucilismy a w domu byl bil
(Szybko wróciliśmy do domu, gdzie był Bil.)

bil: gdzie byliscie?
(Bil: Gdzie byliście?)

ja: zawiezc malpeczke do zo~!!!
(Ja: Zawieźliśmy małpeczkę do ZOO.)

tomo: nie, to znaczy nie bo ona na mnie muwi malpeczka ja chcialem do zo
(Tomo: Nie! To znaczy… ona mówi na mnie małpeczka, ja chciałem do ZOO.)

bil: ja tez chce!!!
(Bil: Ja też chcę!)

i pojechalismy znuw do zo!! w srodku masa ludzi wszysxcy siem pchaja do  malpeczki bo byla ruzowa w tej sukience!! 
(Ponownie pojechaliśmy do ZOO. W środku była masa ludzi. Wszyscy się pchali do małpeczki, bo była w różowej sukience.)


80 BLOG MA SZEŚĆ LAT
Bukowski: Tylko 200 $ (dwieście dolarów), do tego dołączona jest lodóweczka! Tylko za 1500$ (półtora tysiąca dolarów), normalnie kosztuje 1755543q543$ (taka liczba nie istnieje), ale to promocja!
Bil: Haha, ale śmiesznie!
Bukowski: Promocja dla przyjaciół policji!
Bil: Biorę!
Bukowski: Do tego można kupić jeszcze automat do napojów na pieniądze i do lodów i jeszcze można kupić ekspres do kawy i krajalnice do chleba i dwie pulki do domu.
(Do tego można jeszcze kupić automat do napojów i do lodów, ekspres do kawy, krajalnicę do chleba i dwie półki do domu.)
Bil: Biorę!
Bukowski: Super mieć takiego przyjaciela. A TERAZ KASA!
Bil dał mu pieniądze, kosztowało to miliony, a w gratisie dostał jednorękiego bandytę, to jest coś takiego, co stoi w kasynie i można to mieć w domu tez (też), to stoi na stole i jak się pociągnie bandytę za rękę i wrzuci pieniądze i jak wyjdą mu 3  (trzy) takie same owoce, na przykład maliny, ale tez gruszki albo jabłka, albo banany czy nawet czereśnie, to dostaje się MNÓSTWO PIENIĘDZY!
Bukowski: Mam dla ciebie wyjątkową rzecz! TO BANDYTA, MOŻESZ MIEĆ W DOMU BANDYTĘ!
Bil: Naprawdę?
Bukowski: Nikt inny nie będzie grał, więc wiesz, ze to TYLKO TY MOŻESZ WYGRAĆ!
Bil: Ojej, będę milionerem?
Bukowski: No. Nowak tak wygrał w jednorękim bandycie z milion i ma wille teraz w Zakopanym jest szychą, kazał remontować skocznie
Bil: TO ON KAZAŁ ZNISZCZYĆ NAM DOM! DAWAJ BANDYTĘ! ZEMSTA!


120 WŁOSY W MOŚCIE I KATANY BIL URATOWANY

Nałęczowski: Pora na bitwę!
Ja: Skąd weźmiesz katany?
Nałęczowski: Zabrałem je z hotelu, te co wisiały na ścianie nad kominkiem.
Bil: Aaaa! Ale tam nie ma kominka, tylko kosz na śmieci, nie może być w wieżowcu kominka, one były nad takim meblem...
Ja: Nieważne.
Nowak: Powinniście iść z tym na (w) jakieś miejsce, gdzie ludzie nie chodzą i jest pusto, żeby się nie skaleczyć. Na przykład, park się nie nadaje, bo jest za dużo ostrych przedmiotów i są dzieci, można je skaleczyć.
Nałęczowski: Chodźmy na most!

Stanęliśmy na moście. Było bardzo gorąco, więc Nowak poszedł do sklepu po coś do picia.
Tom: Tym razem kupcie też mi, mam wrażenie, że nie zwracacie na mnie uwagi!
Nowak poszedł.
Kazałam im się ustawić plecami do siebie i powiedziałam:
Ja: Idźcie 10 (dziesięć) kroków przed siebie i odliczajcie.
Bil: 1.. 2... 3... 4... 5...
Nałęczowski: 1... 2... 4... 5... 6... 8... 10!!!
[…]
Nałęczowski wyciągnął katanę i okazało się, że jest z drewna, bo to była atrapa.
Bil jej nawet nie wyciągnął, tylko używał w pochwie, bo tak była mocniejsza żeby się nie złamała.
Nałęczowski zaczął biec na Bila, a Bil uciekać.
Bil: AAAA!!!
Nowak: Przyniosłem dla was.
I niósł trzy napoje dla nas.
Nowak: Dla nich nie przyniosłem, bo by porozlewali, przecież się biją.
Ja: Bil ucieka.
Nałęczowski: WRACAJ, TCHÓRZU, ZARAZ CIĘ DORWĘ!

160 DUCH RUBIKA NADAL ŻYWY W ICH SERCACH, ZŁO GRASUJE
[…]
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Marcin otworzył. Za drzwiami była blondwłosa pani z wielkimi niebieskimi wypukłymi oczami.
Nina: Jestem Nina, poszukuję mojej córki, Elinet. Nie ma jej w domu od kilku dni, nie powiedziała, gdzie jest. Widzieliście ją może?
Marcin: Jest na ulicy Kwiatkowskiego 13, to daleko.
Nina: Super! Zaraz tam pójdę.
[…]
Nałęczowski odsunął się i popatrzył badawczym wzrokiem na Ninę.
Nałęczowski: Czy pani próbuje mnie uwieść?
Nina: Potrzebuję mapy. Chyba zgubiłam się w twoich oczach.
Nałęczowski: Nie! Mam dziewczynę!
Ja: Co?
Nina: Kto jest twoją dziewczyną?
Nałęczowski: Klaudia!
I pokazał na mnie palcem.
Ja: Kacper, nie wyobrażaj sobie!
Nina uderzyła Nałęczowskiego w twarz i wyszła, trzaskając drzwiami.
[…]

Jak widać, na początku pisałaś koszmarnie, nie było zdania bez choćby jednego błędu. Z biegiem czasu całość wyglądała coraz przejrzyściej i milej dla oka. Na chwilę obecną, nie licząc drobnych błędów, piszesz dosyć poprawnie. Jednakże, jak już wspomniałam na początku, biorę pod uwagę wszystkie rozdziały, więc punkty, jeśli jakieś będą, dostaniesz za widoczną poprawę. Przez tyle lat prowadzenia bloga, miałaś dużo czasu, by rozdziały poprawić, a że Tobie „się nie chce”, to trudno.

Logiczna
* kiedy rano wstałam i się przeciągnełam zobaczyłam ze strasznie zgrubiłam! przestraszyłam się ze jestem w ciąży bo wczoraj całowałam się na łużku! poszłam do maugosi i jej to powiedziałam
 maugosia: musisz zrobić sobie test cionżowy kupuje się go w sklepie monopolowym!
(r. 2) – po pierwsze: dzień po zapłodnieniu nie widać żadnych zmian w figurze kobiety; po drugie: w ciążę nie zachodzi się od całowania; po trzecie: test ciążowy kupuje się w aptece;

* Po jakimś czasie okazało się ze trzeba jechać do szpitala bo będe rodzić. maugosiaczek mnie zawiozła. Pan doktor wziął mnie i nożem rozciął mi brzuch i wyjął dziecko
(r. 5) – ciąża kobiety prawidłowo trwa dziewięć miesięcy, więc nie jest to „jakiś czas”; jeżeli chodzi o cesarskie cięcie, lekarz nie bierze noża i nie rozcina od tak brzucha kobiety;
* Doktor: dobra weź dziecko i jego ksiąrzeczke imienną i idź bo mam następnych pacjentów.
Maugosiaczek: Idziemy już!
Kiedy wróciłyśmy okazało się ze dziecko ma na drugie imię Matylda bo doktor się zamyślił i źle napisał.
(r. 5) – lekarz nie wysyła kobiety do domu kilka minut po porodzie! Poza tym  od kiedy lekarz wypisuje jakąś książeczkę imienną?;
* W rozdziale siódmym Gosia umiera, a w rozdziale ósmym jest żywa – jak to w ogóle możliwe?;
* ja: ja nie chce zeby georg poźlubił tole! bende siem czuła jakby to była moja szfagierka! albo nawet teściowa! - zaczołam rozspaczać. (r. 15) – szwagierka to siostra współmałżonka, teściowa to matka współmałżonka, powiedz mi więc, jak Klaudia może być w takim stosunku do Toli? Warto zaznaczyć, że jest ona dziewczyną znajomego Bila;
* Naglem bil sie potknol okazało sie ze o noge straznika ale on nie zauwarzyl szybko pociagnelam bila schwalismy sie za koturnem straznik zaczal zsukac nas ale nic nie zauwarzył.  (r. 20) – skoro potknął się o jego nogę, to musiał przechodzić tuż obok strażnika, więc on nie mógł ich nie zauważyć;
* polecielismy na ksierzyyc i mbylismy w 17 minut ale nam sie nie nudziło. (r. 55) – najkrótszy lot trwał 8 godzin i 35 minut, a była to sonda kosmiczna, więc jakim cudem nasi przyjaciele dotarli tam w trochę ponad kwadrans? W dodatku jakim cudem oni w ogóle wylecieli w kosmos?;
* Włost upadły na ziemię i nawet było to trochę słychać. (r. 120) – katana obcięła mu „kosmyk włosów”, a taka ilość nie robi żadnego hałasu, zwłaszcza na otwartej przestrzeni;
* Bil: Kupiliśmy na kredyt. (r. 123) – oczywiście, w Singapurze udzielają kredytów niepełnoletnim, którzy nie są w dodatku zameldowani w ich państwie, oczywiście;
* Wtedy Nowak wyjął siekierę z kieszeni i zaczął biegać po pokładzie za Nałęczowskim, a Nałęczowski uciekał. (r. 129) – od kiedy wpuszcza się na pokład samolotu ludzi z siekierami  w kieszeniach? Jak ona mogła się tam w ogóle zmieścić?
* W tym czasie policja zaczęła coś podejrzewać, bo Alojzy był trochę za młody na kandydata na prezydenta, ale Alojzy wydał dekret zakazujący grzebania mu w życiorysie. Brakowało dowodów, ale dałoby się go odwołać, gdyby się jakoś je znalazło. Tak mówi konstytucja. (r. 140) – w Nowej Zelandii ustrojem politycznym jest monarchia konstytucyjna, co znaczy, że głową państwa jest monarcha, nie prezydent.
* Zgodnie z obowiązującym prawem, dom zostanie przekazany synom, córkom i wnukom poszkodowanego z uwagi na to, iż wydziedziczył żonę i brata zgodnie z ostatnią wolą spisaną w formie testamentu dnia nieznanego, leżącą w jego pokoju na biurku. Lokatorów prosimy o wyprowadzkę do dnia 1 marca 2013. (r. 147) – ekhm, tutaj trochę zaszalałaś. W drodze testamentu nie można wyłączyć lub ograniczyć uprawnienia małżonka i innych osób bliskich spadkodawcy do korzystania z mieszkania i urządzenia domowego w ciągu trzech miesięcy od otwarcia spadku. Sporządzić testament może tylko osobiście osoba mająca pełną zdolność do czynności prawnych (Bil urodził się w 1998 roku, więc ma piętnaście lat, co oznacza, że ma ograniczoną zdolność do czynności prawnych i nie może sporządzić testamentu – według prawa polskiego i niemieckiego). Testament w jednej z form musi być opatrzony datą i podpisem testatora, więc u Ciebie jest on nieważny. Na tym skończę wywód, by nie mieszać Ci w głowie prawniczymi rzeczami, a bym i ja nie musiała się dalej denerwować. A wierz mi, nad tym fragmentem mogłabym długo siedzieć i pisać.
Resztę błędów logicznych, rzeczowych albo wymieniłam przy omawianiu fabuły, bohaterów i kreacji świata, albo zostawiłam je w spokoju. Gdzieś napisałaś, że czytasz o danym miejscu, gdzie chcesz umieścić akcję (choć i tak błędy popełniasz), więc poradzę Ci, byś czytała o wszystkim, co masz zamiar umieścić w opowiadaniu, by takie zgrzyty się już nie pojawiały.
2/20

Ramki
Poprawność:
Superek blogi na prawdę – po pierwsze: super, po drugie: naprawdę;
Bil: Proszę księdza, boję się, co będzie, jak umrę? (Postacie);
Panadol: Nie musicie być prawdziwym rodzeństwem, w sercu oboje czuje się się (czujecie się) braćmi. (Postacie);
NIEŻYWI CO POMARLI (Postacie) – ten zwrot sam w sobie jest błędem;
strarzak (strażak), ksionc (ksiądz), ksiendzowi (?), paparaci (paparazzi), gliniasz (gliniarz), pilkarze niemcuw (piłkarze Niemiec), pilkarze chiszpanczykuw (piłkarze Hiszpanii), rzaba z akfarium (żaba z akwarium) (Postacie); warto dodać, że zapisujesz imiona bohaterów małą literą;
Ponad wszystko, (niepotrzebny przecinek) nienawidzę podłych dziewczyn i chamstwa. (O mnie);
Jak chcecie coś do mnie pisać, to na (…) (O mnie);
Przeczytaj, jeśli jesteś oceniającą/ oceniającym! (Dla oceniających);
Można też sprawdzić np. "śrubokręt", bo taki wątek się pojawił po długiej przerwie, żeby doczytać odcinek, w którym to wszystko się zaczęło i zrozumieć, o co chodzi. (Dla oceniających);
Jeśli wydaje ci się, że coś się zmieniło, to to sprawdź, zanim wystawisz odmowę! (Dla oceniających);
 Beta mi już nie poprawia odcinków, robi to żona mojego brata, ale nie zawsze. Czasem poprawiam sama, ale to zajmuje mi mnóstwo czasu, bo blogspot nie wszystko poprawia np. morze. (Dla oceniających); nic dziwnego, że ”morza” nie poprawia – to nie jest błąd;
Nie obrażam się za negatywne uwagi o moim blogu, bo są potrzebne, jeśli są konstruktywne i mogę coś z nich wynieść. Zawsze staram się z nich korzystać, bo dzięki temu blog jest lepszy i czytelniejszy. (Dla oceniających);
Dużo oceniających odmówiło oceny, widząc np. jak inni coś pisali niemiłego o mnie albo widząc odmowę, a wszystko się zaczęło od tego, że się pokłóciłam z oceniającymi, które tylko mnie krytykowały i same PRZYZNAŁY, że czytały tylko kilka pierwszych odcinków […] (Dla oceniających);
Krytyka jest potrzebna, jak (jeśli) mogę coś zmienić na lepsze dzięki niej! (Dla oceniających).
Porządku na podstronach niby jest, ale zrób coś z tymi zdjęciami w Postaciach, gdyż niektóre w ogóle nie odzwierciedlają postaci występujących w opowiadaniu. Blog „Blog Mii” nie istnieje, a link nadal posiadasz.
2/5
Statystyki
Trochę SPAM-u się znalazło, kilka powiadomień, sporo obraźliwych komentarzy. Radziłabym usuwać to na bieżąco, by syf się później nie robił. Zazwyczaj rozmawiasz z komentującymi, co mi się podoba.
3/5
Inne
Nie mam za co.
0/5

Podsumowanie
Zdobyłaś 21 punktów na 115 możliwych, co daje ocenę niedostateczną.
Droga Claudinello, to, co do przekazania miałam, zawarłam powyżej. Tutaj kończy się moja rola i teraz wszystko zależy od Ciebie – możesz kilka spraw przemyśleć, poprawić błędy, spróbować coś zmienić, jednakże możesz tę całą ocenę po prostu olać i pisać dalej tak samo, ja w to nie wnikam. Jeżeli jednak nie zamierzasz nic z tym zrobić, to nie zgłaszaj się nigdzie do oceny, bo oceniający mają w kolejkach blogi autorów, którym na ich tworach zależy i którzy chcieliby pomoc uzyskać, a Twój blog to dodatkowa robota, z której i tak nic nie wyniesiesz.
Życzę powodzenia i pozdrawiam.
***
Yay! Udało się! Nie powiem, ta ocena była wyzwaniem. Zdołałam ją jednak napisać, pozostając przy tym przy pewnej dozie obiektywizmu oraz ustanawiając swój nowy rekord w długości oceny (Gloomy, Twoja kolej ^^). Zdaję sobie, że może być chaotyczna, że nie wszystko idzie zrozumieć, ale czasami po prostu nie potrafiłam ubrać myśli w słowa. Dlatego wyszła taka ciapa. Jeżeli coś nie pasuje i znaleźliście jakieś błędy, to krzyczcie. Będę wdzięczna za jakiekolwiek uwagi.
Teraz zajmę się Utraconym celem. Powieść już przeczytałam, a napisanie oceny nie powinno mi długo zająć. Spodziewaj się więc, Elle, że jeszcze w kwietniu przed urlopem z nią wrócę.
Trzymajcie się ciepło! 

30 komentarzy:

  1. Cześć, Akira! Dziękuję ci bardzo za ocenę bloga, jest bardzo szczegółowa. Średnio mnie co prawda zachwyca ocenianie bardzo starych notek (sprzed 79), ale naprawdę się postarałaś! Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że ja muszę założyć nowego bloga, przepisać odcinki z 2012 i 2013 na nowo, dać więcej opisów, ale po ocenie Asetej zmusiłam się, żeby je robić i teraz już mi to idzie bardziej odruchowo. Wiem, że nie lubisz komedii i żartów na blogu, ale moje opowiadanie opiera się głównie na nich. Co do bohaterów, to się mylisz, pamiętam ich wszystkich i mam mniej więcej jakąś ich wizję, nawet w notatkach na blogu niewidocznych dla czytelników zapisałam sobie w punktach różne rzeczy, a jak czegoś nie pamiętam to włączam tagi. Po to one w sumie są, ułatwiają mi pisanie. Wydaje mi się, że przeceniasz postać Klaudii, przecież ona jest bardzo sztywna i poważna, jest głównie narratorem i gdyby nie to już dawno by zginęła, zwłaszcza, że czasem mnie denerwuje, że ma to imię co ja - autorka, ale jak zaczynałam pisać w konwencji opowiadania o zespole i zrobiłam to, co inne dziewczyny. Z pierwszych odcinków wypisałaś jakieś straszne suchary, które są bardzo dziecinne! Myślę, że wtedy uważałam je za zabawne, tylko, że dzieci mają bardzo złe poczucie humoru, ale na pewno nie traktowałam tego na poważnie. Śmieszne zostało tylko samo pisanie o ciąży w wieku 8 lat i to zostawię, dopiero z nowym blogiem zastanowię się co dalej, bo już nie będę się czepiała kurczowo starych notek. Z postacią Nikoli zawsze był problem, więc postanowiłam ją zmienić na siostrę głównej bohaterki. Przecież cerkiew to też kościół? Tylko, że prawosławny? Poza tym dużo rzeczy traktujesz bardzo dosłownie. Głupio z tą Nową Zelandią, zapamiętam uwagę o narratorze, ale już nie zgadzam się z uwagą o muchomorze, bo to była wypowiedź jednego z bohaterów. Często tak jest, że ktoś mówi coś absurdalnego i to nie znaczy, że to część świata przedstawionego, przecież to, że ktoś powie, że doba ma 26 godzin, to nie znaczy, że będzie miała tyle, tylko, że przez bohatera Bil będzie musiał siedzieć w więzieniu 4 h dłużej. Jestem dość zadowolona z tego, co napisałaś o błędach, poprawię te, które podkreśliłaś, ale mam dysleksję i mogę być z siebie dość dumna, zwłaszcza, że moja beta poprawia dość niechlujnie rozdziały. Co do szablonu, to cały zrobiła Mia z land-of-grafic, nie tylko nagłówek. Chciałabym zamówić nowy szablon, ale wszędzie są zapchane kolejki i ciągle szukam szabloniarni. Nie wiem, skąd wzięłaś wiek Bila. Szkoda, że nie uwzględniłaś tego, że humor na blogu opiera się głównie na absurdzie, ale może dzięki temu nie przymykałaś oka na inne rzeczy i może wyjść mi to na dobre! Wypiszę sobie na kartce uwagi, co do rzeczy, jakie mam zrobić i może za parę miesięcy się znowu zgłoszę z nowym blogiem, jeśli będę czuła, że jest lepiej. A myślę, że zrobiłam postęp całkiem spory od września. Jutro przeczytam ocenę jeszcze raz, bo już późno i zastanowię się, co dalej z opowiadaniem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      wiesz, nigdy nie wyznawałam zasady, by ocenić część rozdziałów albo tylko od danego momentu. Książki czytam od deski do deski, opowiadania i powieści na blogach również, więc nie rozumiem, dlaczego tutaj miałoby być inaczej. Poza tym, jeżeli chcesz coś poprawić, to wypadałoby skupić się na całym tworze, prawda?
      O tak, w porównaniu do starych rozdziałów, dajesz, może nie tyle co opisy, ale komentarze narratorskie, które urozmaicają w pewien sposób treść. Ale naprawdę widać spore różnice.
      Skoro wiesz, że ich nie lubię, że się na tym nie znam, to dlaczego się do mnie zgłosiłaś? Oceniałam to tak, jakby miało to być opowiadanie sensacyjne, dlatego chyba tak srogo wyszło. Następnym razem, jeżeli będziesz oczekiwać wzięcia pod uwagę absurdów i innych komediowych motywów, zgłoś się do oceny do kogoś, kto to lubi.
      Naprawdę ich pamiętasz? Tych, którzy byli w pierwszych osiemdziesięciu rozdziałach też? Jest ich tyle, zwłaszcza epizodycznych czy drugo-, trzecioplanowych, którzy i tak cały czas umierają, że nie przywiązuje się do nich jakieś większej wagi.
      W rozdziale, bodajże, 134 podajesz kilka informacji o matce Bila, pisząc przy jego imieniu rok, który wzięłam za rok urodzenia, gdyż nie było to w żaden sposób oznaczone. Racja, Klaudia jest poważna, co bardzo odróżnia ją od innych, absurdalnych postaci, ale jak pisałam wcześniej, oceniałam to jako opowiadanie sensacyjne bez żadnych komediowych znaczeń, motywów, dlatego tak wyszło.
      Suchary? Mnie to wygląda na pisanie bardzo na serio. Skoro sama wiesz, że są dziecinne, to dlaczego nie zrobiłaś czegoś z tymi rozdziałami? Dzieci nie mają złego poczucia humoru, tylko każdy człowiek ma inne - spójrz na mnie, stara jestem i nawet wielkie absurdy mnie nie śmieszą, a irytują.
      Zwyczajowo przyjęło się, że kościół oznacza u nas świątynię katolicką, a tę prawosławną nazywa się cerkwią. O to mi chodziło. Chyba będę musiała przeredagować to zdanie.
      No tak, ale pisząc, że doba w Nowej Zelandii ma 26 godzin, oznacza, że tak myślisz, bo przecież mogłaś napisać, że po prostu na 26 godzin go zamkną, prawda?
      Co do tej dysleksji: beta poprawia Ci również komentarze? Zwłaszcza o tak późnej porze?
      Od września zrobiłaś bardzo duży postęp, widać naprawdę znaczącą różnicę.

      Powodzenia z nowym blogiem i z tym zbiorem, o którym mi pisałaś. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Zgłosiłam się do ciebie, bo już kiedyś zaczęłaś ocenę i głupio by było, żeby ta praca przepadła. No i twoja ocena dużo mi dała! Bardzo się cieszę, że nie jesteś złośliwa, a bardzo dokładna, bo to mi dużo dało, napisałaś dobre wnioski. Ale tak jak mówiłam dałam sobie spokój z poprawianiem starych rozdziałów, tylko skupiam się na nowych i poprawię je dopiero, jak będę wiedzieć że dobrze piszę. No bo tak, to bym poprawiała stare notki co miesiąc, a wolę raz a dobrze! Całkiem na nowo, będzie zupełnie od początku napisany początek opowiadania na nowym blogu i przeniesione notki z tego bloga, ale też poprawione!
      A z tą betą to chodziło o to, że moja beta przegląda dłuższe wypowiedzi, czasem muszę chwilę czekać i dlatego dłuższych wypowiedzi nie publikuję od razu, ale to ma znaczenie tylko w ciągu dnia, bo ona studiuje, ale ona i tak patrzy tylko czy nie ma jakichś żenujących błędów.
      A co do tej Nowej Zelandii, to przecież bohater powiedział, a nikt tego nie kwestionował. Przecież bohaterowie są zdolni do kłamania, zmyślania i utrudniania życia innym, bo są jak prawdziwi ludzie. Bohaterów pamiętam, właśnie dzięki tagom, musiałam przeczytać swoje opowiadanie i przypomnieć sobie, kiedy jaki bohater się pojawił. Często wracam do starych odcinków, żeby się wszystko zgadzało. Teraz będę pisać to na nowo, to gdzieś tak połowa wątków ze starych odcinków przepadnie, bo nie były tak ważne. Ten rok, który jest w 134 odcinku to rok, w którym Bil został adoptowany i miał wtedy ok. 3 lat.
      Dziękuję ci za ocenę, była bardzo szczegółowa jak chyba żadna wcześniej. Postaram się w ten weekend poprawić błędy, bo to bardzo ważne. Pozdrawiam!

      Usuń
    3. To, co zdążyłam napisać za czasów Nagonki, zostało usunięte wraz z zakończeniem ocenialni, więc i tak pisałam teraz od początku.
      Cieszę się bardzo, że ocena w jakikolwiek sposób Ci pomogła. Dużo to dla mnie znaczy. Wiesz, oceniam już dosyć długo i, jeżeli dobrze pamiętam, nigdy nie byłam złośliwa. Jeżeli dany blog mnie irytuje, to odreagowuję na zewnątrz a nie w ocenie.
      Chodziło mi o to, że w komentarzach nie popełniasz błędów (jedynie kilka interpunkcyjnych czy innych mało istotnych), mimo że beta Ci ich nie poprawia. Dlatego wydawało mi się to dziwne.
      Powiedz mi, jaka postać skłamałaby, że dzień ma 26 godzin, a inny - równie inteligentny - bohater by w to uwierzył?
      Teraz rozumiem, szkoda, że nie zawarłaś przy tej metryce słowa "adopcja", wtedy wszystko byłoby jaśniejsze.
      Proszę bardzo, cieszę się, że mogłam pomóc. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Ale i tak czytałaś bloga do oceny, więc zgłoszenie się jeszcze raz miało sens. Pisanie bloga bardzo mi pomogło, bo jak ktoś trzeci raz zwróci mi uwagę na jakiś błąd to już to zwykle staram się pamiętać i więcej go nie robię, no i jest duża różnica w porównaniu do bloga na onecie, bo blogspot podkreśla błędy. A Bil był właśnie takim strasznym idiotą, który ciągle płakał, a w jego danych było napisane słowo "adopcja" ale po niemiecku, zaraz po nazwisku osoby, która go adoptowała. Pozdrawiam!

      Usuń
    5. Może i był sens.
      Naprawdę to słowo się pojawiło? Och, to przepraszam, musiałam nie zwrócić na to uwago lub o tym zapomnieć.
      A skoro pisanie Ci pomaga, to pisz jak najwięcej.

      Usuń
    6. Właściwie, to cerkiew nie jest kościołem. Jest świątynią. Kościół to świątynia katolików, cerkiew to świątynia prawosławnych. Mam nadzieję, że się nie mylę, ale historyczka, kiedy mieliśmy lekcje o religiach i mówiliśmy o prawosławiu i katolicyzmie tak długo nam wbijała, że cerkiew to nie jest kościół, że do teraz to pamiętam.

      Usuń
    7. Nie mylisz się, aczkolwiek kiedyś gdzieś spotkałam się z określeniem cerkwi jako kościoła protestanckiego. Było to jednak dawno i nigdy więcej na takie coś nie natrafiłam. Ogólnie kościół to kościół, a cerkiew to cerkiew.

      Usuń
  2. Przeczytałam do połowy, bo muszę się wziąć za historię, ale mi się nie chce. Zauważyłam jeden błąd: "Proponowałabym przeniesienie ocenialni i innych blogów na osobną podstroję [...]" - podstronę.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zazwyczaj rozmawiasz z komentującymi, co mnie się podoba."
    Nie powinno być "mi"? Nie jesteśmy na początku zdania.

    Co do samej oceny - jesteś wielka. Akira Świętej Cierpliwości ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, według jednego poradnika są poprawne, według drugiego tylko ta Twoja, więc nie wiem i będę musiała jeszcze poszperać. Dziękuję bardzo za wskazanie problemu. ;)

      Wielka? Niee... ^^ Może Świętą Cierpliwość w ocenie widać, ale podczas czytania i próby pisania wcale tak nie było. :D

      Usuń
    2. Nie szukałam już konkretnych regułek, bo takie "mnie" w środku zdania aż mi zgrzytnęło podczas czytania. Ale możliwe, że to nie jest błąd, bo, jak pisałam, nie zaglądałam wczoraj do poradników.

      Grunt, że napisałaś. Ja bym się poddała przy czytaniu dziesiątego rozdziału. ^.^

      Usuń
    3. Jak teraz czytam to zdanie, to też jakoś dziwnie dla mnie to brzmi. ^^"
      Piętnaście dni zajęło mi przeczytanie i napisanie, co i tak uważam za sukces. :)Z resztą blogów powinno pójść gładko, aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo. A swoją "Małpę" kończysz teraz zaraz? Czy może będziesz ciągnąć jeszcze jakiś czas? :)

      Usuń
    4. Tylko dwa tygodnie? Rzeczywiście, tępo niesamowite. Swoją drogą - to własnie powód, dlaczego nigdy nie zdecydowałam się na rozpoczęcie kariery oceniającej. Fajnie jest powypisywać rady, kiedy przeczytało się opowiadanie z ciekawością, ale zawsze bałam się natknięcia na coś, przez co nie byłabym w stanie przebrnąć, a wtedy to nie jest już zabawa.
      "Małpa" będzie miała jeszcze dokładnie cztery rozdziały, łącznie z tym tegotygodniowym, a więc skończę w przeciągu miesiąca. (Co nie zmienia faktu, że potem zabiorę się za poprawianie starych rozdziałów, więc nawet jak skończę, to ocena jak najbardziej się przyda). Gdybym ciągnęła ją jeszcze dłużej, to koniec końców nie skończyłabym nigdy - takie fatum nad pisaniem długich tekstów.

      Usuń
    5. Starałam się napisać to jak najszybciej, nawet kosztem nauki na ćwiczenia. Poza tym niektóre osoby w mojej kolejce i tak wystarczająco długo czekają na oceny. Dlatego chcę napisać w kwietniu jeszcze jedną albo dwie.
      Czasami jest ciężko, ale nie potrafię zrezygnować z oceniania. Zawsze wracam, nawet po wielu miesiącach.
      Wyliczyłam, że ocena "Małpy" pojawi się właśnie pod koniec maja, więc będę pracować nad skończonym tekstem, co jest plusem. :)

      Usuń
  4. "W tym czasie policja zaczęła coś podejrzewać, bo Alojzy był trochę za młody na kandydata na prezydenta, ale Alojzy wydał dekret zakazujący grzebania mu w życiorysie. Brakowało dowodów, ale dałoby się go odwołać, gdyby się jakoś je znalazło. Tak mówi konstytucja. (r. 140) – w Nowej Zelandii ustrojem politycznym jest monarchia konstytucyjna, co znaczy, że głową państwa jest monarcha, nie prezydent."
    Eeeehm... i co, wierzysz, że Elka z UK zarządza sobie Nową Zelandią? XDD Odpowiednikiem prezydenta w byłych koloniach wciąż respektujących zwierzchność monarchów brytyjskich jest gubernator generalny, nie królowa.
    Ja wierzę, że mogą Cię nie bawić takie żarty, jakimi raczy nas Klaudia, ale żeby ich nie rozumieć? o.O Tak mi się wydaje, że odróżnianie zamierzonego absurdu od zwykłych baboli to dosyć ważna umiejętność dla recenzenta.
    I radziłabym się wyzbyć krzywdzącego przekonania, że świat przedstawiony musi odpowiadać światowi rzeczywistemu. Opowiadanie Klaudynki to po części parodia, a ta z natury posługuje się hiperbolami. Co oznacza, że tak, mogą wywalić kolesiów z domu, bo ich kumpel kopnął w kalendarz, a w testamencie ktoś namieszał i tak, mogą to zrobić natychmiast, bo czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, w Australii formalną głową państwa jest królowa, w jej zastępstwie wszystkie funkcje na szczeblu federalnym wykonywane są przez gubernatora generalnego. Poza tym chodziło mi tu przede wszystkim o to, że nie ma w Australii prezydenta.
      Co w tym takiego dziwnego, że czegoś nie rozumiem? Może i to ważna umiejętność, może i powinnam ją mieć, ale tak nie jest i cóż na to poradzić? Skoro to, nawet po części, parodia, to po kiego pchała się do mojej kolejki, skoro w opisie wyraźnie zaznaczyłam, że ani parodii, ani komedii nie oceniam, bo się na tym nie znam i tego nie lubię? W zgłoszeniu napisała, że to opowiadanie sensacyjne, więc oceniałam pod tym kątem.

      Usuń
    2. czekałam aż jakiś obrońca biednej klaudii się tu pokaże i zacznie atakować bo przecież jej blog jest wspaniały a oceniająca tak mocno ją skrytykowała

      Usuń
    3. Anonimku, a gdzie widzisz atak w moim komentarzu? Ja nie czepiam się krytyki samej w sobie, tylko niesprawiedliwego (według mnie) pojechania po punktach w kreacji świata za coś, co było ewidentnym żartem. o.O
      Akiro, ja też umiem czytać wikipedię. XD Mi chodziło o z kolei o to, że w Nowej Zelandii nie urządza się wyborów na królową, ani królowa nie sprawuje żadnych funkcji (poza symbolicznymi), więc mimo wszystko trafniej byłoby powołać się na gubernatora, nie monarchinię. Chociaż jasne, w Nowej Zelandii nie ma prezydenta i w tym wypadku Klaudia chyba popełniła błąd, a nie było to celowe działanie.
      Akurat w opowiadaniu Klaudynki absurd absurd absurdem pogania, ale w innych powieściach, jak najbardziej poważnych, również mogą pojawić się elementy groteski. Akurat rozumiem, że możesz nie lubić parodii czy humoresek w sensie stricte, ale nie powinnaś unikać elementów humorystycznych samych w sobie, bo one trafiają się niemal wszędzie.

      Usuń
    4. Ewidentny żart, którego w moim mniemaniu nie było.
      Nie twierdzę, że nie umiesz. Skoro miałaś jednak obiekcje co do moich słów odnośnie władzy w Nowej Zelandii, to wolałam posłużyć się czymś ogólnodostępnym.
      W powieściach/opowiadaniach, które się do mnie zgłaszają zazwyczaj nie ma groteski. Jedynie mogę się zaśmiać, czytając zabawny dialog czy myśli bohatera. Jest w opisie wyraźnie zaznaczone, że takim czymś się nie zajmuję, więc autorzy nie pchają się do mojej kolejki.
      Jest już po fakcie, oceny nie zmienię i więcej się tym blogiem nie zajmę, możesz być spokojna.

      Usuń
    5. As-t-modeusz, dobrze rozumiesz co chciałam napisać, a czego nie, widzisz ten absurd w moim opowiadaniu, a jednocześnie wiesz, że z tą Nową Zelandią to był mój błąd niezamierzony. Będę musiała to poprawić, ale dopiero na nowym blogu, bo teraz nie wystarczy zamienić słowo prezydent na gubernator, to dłuższa sprawa. Chyba masz podobne poczucie humoru, dzięki że się wypowiadasz, to dużo dla mnie znaczy. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Gratuluję takiej wytrwałości. Ja bym wymiękła, naprawdę. Wydawało mi się, że widziałam jakiś błąd, ale zniknął, kiedy zaczęłam go szukać O.o
    Teraz lecę się uczyć historii - jeszcze tylko 570 stron... Trzymaj za mnie kciuki :)

    PS. Właśnie do mnie dociera, że nie umiem NIC na fizykę. I to jest przerażające O.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie nauczyło mnie być twardym. :D
      Och, z wielką chęcią poczytałabym sobie historię. Dla pocieszenia napiszę Ci, że ja muszę nauczyć prawie na pamięć czterech podręczników (każdy około 400-550 stron), dwóch kodeksów i kilkudziesięciu ustaw - część na czwartek, część na 8 maja, a reszta na 10 czerwca. ^^
      Trzymam kciuki i za Ciebie, i za Ov. :) Dajcie od razu znać, jak poszły egzaminy.
      Mogę nauczyć się za Ciebie, lubię fizykę. :)

      Usuń
    2. Ło matko! Jak ty dajesz radę się tego nauczyć? O.o Chociaż jak się coś lubi... ^^
      Z historii nie poszło mi najgorzej. Jak patrzyłam na odpowiedzi, to straciłam prawdopodobnie 4 punkty (oczywiście w najprostszych pytaniach). To samo na polskim, ale nie wiem jak z wypracowaniem :)
      Jutrzejszy dzień mnie przeraża... Ta fizyka to będzie porażka... Naprawdę możesz nauczyć się jej za mnie. Ne będę przecież wybrzydzać xD

      Usuń
    3. Część lubię i nauka przychodzi gładko, ale jest sobie takie prawo administracyjne, które powoduje natychmiastowy sen. :D
      Muszę zobaczyć te testy, jestem ciekawa, czy coś jeszcze pamiętam. ^^ Na pewno dobrze poszło, zobaczysz. :)
      Nie ma problemu, fizyką mogę się zająć. :D

      Usuń
    4. Ja jestem zdziwiona, że mi tak dobrze poszło. Straciłam prawdopodobnie 5 punktów z historii z wosem (na wosie niestety poległam) i 3 z polskiego.
      Ooo to ucz się, ja też skorzystam ;)

      Usuń
    5. Skoro dobrze poszło, to tylko się cieszyć. :) Sprawdzałam te testy i jestem zadowolona, że tak dużo z historii pamiętam, zbytnio trudne to nie było. ^^ I szkoda, że z WOS-u tak mało pytań było, chętnie bym sprawdziła swoją wiedzę. :D
      A z polskiego jaka praca była?

      Usuń
    6. "Charakterystyka bohatera literackiego, który Twoim zdaniem wykazał się odwagą". Eh, a tak się modliłam żeby tylko nie było charakterystyki...wprawdzie udało mi się napisać na całe przeznaczone miejsce - szoook. Podziwiam egzaminatora, który będzie musiał czytać mój dziwny twór, a jak się rozczyta co gdzie pisze pośród tych wszystkich skreśleń to będzie dobrze ;) A krótsza pisemna wypowiedź to: "Napisz zapytanie do internetowej poradni językowej, dotyczące zagadnienia językowego, które sprawia Ci kłopot." Razem z R. poszłyśmy w "tą" i "tę", normalnie jakaś telepatia ^^

      Usuń
  6. Witaj, Akiro, nie wiem czy pisze to w dobrym miejscu, ale nie wiem gdzie powinnam to napisać. Nie wiem, czy widziałaś mój komentarz w dziale 'od was'. Powiedziałaś jakiś czas temu, że za miesiąc otworzysz nową kolejkę i będę w niej na samej górze. Jest nowy wpis tutaj i widzę, że to ty oceniałaś ten blog. Chciałabym wiedzieć, czy zajmiesz się również moim blogiem, bo zgłoszenie wysłałam jakiś czas temu do ciebie. Czekam na odpowiedź :)

    (blog to darkest-dream.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej dziewczynki a może ocenicie mojego bloga ?

    OdpowiedzUsuń