Autorka: abunai niku
Oceniająca: Akira
1. Pierwsze wrażenie
Yaoi abunai. Lubię yaoi, jeśli jest
dobrze przedstawione oczywiście, pozytywnie jestem więc do opowiadania
nastawiona. „Abunai”, jak sądzę, odnosi się do „niebezpieczeństwa”. Adres
chwytliwy i łatwy do zapamiętania.
Na belce jakże
znany cytat Coelho. Do opowiadania się w pewnym stopniu odnosi, więc zastrzeżeń
nie mam.
Moje odczucia?
Z chęcią poczytam yaoi, do czego skłania mnie adres bloga, jednakże belka mówi
mi, że to nie będzie głębokie przeżycie. Mam więc mieszane uczucia.
4/5
2. Grafika
Nagłówek
prosty, nawiązujący do tematyki opowiadania. Nie zachwyca swoim wyglądem , ale
i jakoś zbytnio nie odstrasza, ot, taki zwyczajny, niczym się niewyróżniający.
Czcionka jest
czytelna, z pewnym wyjątkiem: gdy tekst nachodzi na rewolwery, wtedy to trochę
czytanie utrudnia.
Tło wewnętrzne
jest w porządku, a jedynie zewnętrzne psuje nieco całość. Rozumiem, że skoro w
obecnych odcinkach mamy mafię, to i broń palna musi się pojawić, ale dlaczego w
tle zewnętrznym, której prawie nie widać, która przeszkadza w czytaniu i która
w ogóle nie pasuje? Masz nagłówek, więc po kiego pchać na bloga coś więcej, co
niszczy cały efekt prostoty? Proponuję jednolity kolor tła, ale zrobisz, jak
będziesz uważała za słuszne.
Mnie osobiście
lekko irytuje duża liczba rozdziałów na stronie głównej, ale poza tym z
estetyką wszystko dobrze. Ach, jeszcze jedno: nie ma akapitów.
8/15
3. Treść
Fabuła:
Przeniosłaś
historię we współczesne realia, a z fanfikami anime to dość ryzykowny krok.
Zaczepiłaś w dodatku o prostytucję i nieszczęśliwą, trudną miłość. By dobrze to
wszystko napisać, trzeba się naprawdę mocno postarać i przyłożyć do pracy.
Pomysł nie jest zły, mnie osobiście taka koncepcja ciekawi, jednakże treść
wszystko niszczy. Zapraszam do czytania.
Mamy osiemnaście
rozdziałów, a zdążyliśmy poznać wszystkich pracowników burdelu, historię
Itachiego, odnaleźć Sasuke, przeżyć porwanie starszego brata, rozwój uczucia
między Itachim a Painem, jego próbę samobójczą, dowiedzieliśmy się też o mafii,
zobaczyliśmy przemianę Itachiego i drugie porwanie z ostatnich rozdziałów oraz
czytaliśmy o innych mniej lub bardziej ciekawych wątkach i sytuacjach – nie
wszystko dokładnie w tej kolejności. Dzieje się dużo, na nudę nie można więc
narzekać. Starasz się nie lecieć z akcją ani za wolno, ani za szybko. Niekiedy
jednak powinnaś dłużej zostać przy danym wydarzeniu, by pokazać jego znaczenie,
istotę. Weźmy za przykład sytuację, gdy ludzie Naruto porywają Itachiego:
mieliśmy lichą wymianę zdań, a potem nagle Uchiha pojawia się pobity przed
burdelem. Nie wiemy, co naprawdę się stało. Pozbawiłaś czytelników ciekawego
wydarzenia na rzecz bezsensownych rozmów, które toczyły się po jego powrocie.
Porwanie przez mafię, pobicie jest odskocznią od tych ciągłych łez Itachiego,
lamentów, żalów czy głupich zachowań innych bohaterów. Ciężko by było napisać
chociaż kilkanaście zdań o tym, co się tam stało? Nie sądzę. Nie poświęciłaś
również dużo czasu przemianie Itachiego, o czym szerzej powiem w podpunkcie
niżej, co było naprawdę istotnym i ważnym wydarzeniem w historii. Jedyne co
dokładnie pokazujesz i często do tego wracasz, to stosunki seksualne Itachiego
i Paina. I błędnym przekonaniem jest to, że wszyscy czekają na ekscytujący seks
i dokładny opis tego zdarzenia. O tym jednak poczytasz niżej.
Głównym
wątkiem jest niewątpliwie znajomość Itachiego i Paina i rozwój uczucia. Poświęcasz
mu najwięcej uwagi, wytrwale starasz się zmieniać coś w ich zachowaniu,
sposobie bycia, by zbliżyć panów do siebie. Czasami zdarza Ci się mącić: stała obojętność
Paina przeradza się w nagłą czułość i pożądanie, by po chwili ponownie została
zastąpiona nienawiścią, brakiem szacunku czy jakichkolwiek ciepłych uczuć w stosunku
do Itachiego. Charaktery szerzej przedstawię przy omawianiu bohaterów, chciałam
tylko zwrócić uwagę na brak wyraźnie zaznaczonych przyczyn takich zachowań,
które prowadzą w pewien sposób do ukształtowania dalszej akcji. W wątku tym
skupiasz się przede wszystkim na cielesnych doznaniach, które opisujesz bardzo
skrupulatnie, oraz na psychice Itachiego. Zastanawia mnie fakt, dlaczego nie
piszesz, co dzieje się w głowie Paina, co myśli, czuje. Prowadzisz narrację trzecioosobową,
ale nie urozmaicasz wydarzeń pisząc z jego perspektywy.
Prawie
zupełnie ominęłaś wątek znajomości Itachiego i Sasuke, co wydaje się być
dziwne, zważając na fakt, że są braćmi. Każdy z nich myślał, że ten drugi nie
żyje, odnaleźli się, a Ty zostawiłaś to daleko za sobą. Jest to ważny wątek
poboczny, kształtuje dalszą historię, Itachiego, więc nie rozumiem, dlaczego
nie poświęciłaś im więcej czasu. Napisałaś w którymś rozdziale, że się
zaprzyjaźnili, ale tego nie pokazałaś. Uznałaś za nieistotne jedną z
najważniejszych sytuacji w opowiadaniu, co nie powinno się zdarzyć.
Tłem
dla miłosnego życia Itachiego, relacji z bratem jest życie prostytutki. Ach,
ale co to za życie: mężczyźni ubierają się jak kobiety, zachowują jak… w sumie
nie wiem, jak to nazwać, ale nie jest to ani męskie, ani dojrzałe zachowanie, czują
się w burdelu bardzo dobrze i żyją sobie szczęśliwie wszyscy razem. Nie wydaje
Ci się to mało realistyczne? Naciągane? Skupiasz się jedynie na Itachim, więc
nie wiemy, co myśli o tym wszystkim reszta, ale sądząc po ich zachowaniu,
podoba im się takie życie. Dziwi mnie też to, że nie pokazałaś żadnej sytuacji
związanej z klientem danej postaci. Nie mówię tu o pokazywaniu stosunku
seksualnego, bo tego jest i tak dość, ale po prostu co się wtedy dzieje, co się
kształtuje w umyśle danego bohatera i jak czują się już po wszystkim.
Podsumowując,
dzieje się dużo, trzymasz miarowe tempo akcji, ale omijasz pokazywanie
rozwinięć danych (i istotnych) wątków, co na dobro fabuły się nie przekłada.
Mnie osobiście niezbyt ona zainteresowała. Jest zdecydowanie za mało akcji,
ciekawych wydarzeń, a więcej płaczu i rozżalenia Itachiego. W dodatku nie
odpowiada mi wizerunek prostytucji w Twoim opowiadaniu, ale każdy ma własne
wyobrażenie i zdanie na ten temat, prawda?
Bohaterowie:
Gdy
tak czytałam opowiadanie, przede mną zaczął się układać obraz męskiej Mary Sue
pod względem wyglądu i o bardzo dużym mniemaniu o sobie. Najpiękniejszy,
najbardziej pożądany, najbardziej oczytany, szef jest nim zainteresowany i tak
dalej. Strasznie go wyidealizowałaś. Gdyby nie jego cierpienia z powodu
nieszczęśliwej miłości, można by rzec, że jest i idealny, i ma fantastyczne życie.
Strasznie to mdłe. Itachi jest typowym uke
(dla niewiedzących o co chodzi: oznacza stronę podporządkowaną; bohater jest trochę
dziewczęcy, z czym wiąże się jednak nie tyle jego wygląd zewnętrzny, ale cechy osobowości,
jak wrażliwość, czułość, delikatność, chęć okazywania uczuć partnerowi w każdej
sytuacji). Uchiha takie cechy posiada. Poprzez swój styl upodabnia się jednak
do kobiety, co jest trochę dziwne. Zobaczmy, co lubi najbardziej:
– czarne, satynowe bokserki obszyte koronką,
– czarne, skórzane
spodnie i siateczkową bluzkę,
– włoskie buty na
koturnie. Pasowały do jego obcisłych skórzanych spodni, siateczkowej bluzki i
ramoneski,
– Na biodrach miał
krótkie, aż za krótkie, skórzane spodenki, które przyjemnie opinały się w
"TYCH" strefach. […] włożył kamizelkę z tego samego materiału. Aby
nadać sobie jeszcze większej drapieżności, rozpiął ją do połowy. […] Całość
stroju dopełniały czarne, długie mankiety, opaski na ramiona, buty z czubem
oraz czapka i okulary.
– długą krwiście
czerwoną sukienkę, całą pokrytą piórkami w tym samym kolorze,
– Najcudowniejsza
para piętnastocentymetrowych szpilek, jakie kiedykolwiek widział! Miały
delikatny migdałowy nosek i choć skórzane, sprawiały wrażenie satynowych,
bardzo delikatnych i miękkich w dotyku.
Śmiało mogę
powiedzieć, że to jest dziwne. Zrobiłaś z Itachiego homoseksualnego transwestytę,
który się prostytuuje. Taki obraz postaci zdecydowanie nie jest pozytywny.
Dodając do tego jego zachowanie: ciągły płacz, smutek, melancholia, namolność w
stosunku do Paina, wychodzi nam niezwykle irytujący bohater, o którym ciężko
jest czytać. Za daleko posunęłaś się z jego kreacją, nie do końca to chyba
przemyślałaś. Nagle Itachi się jednak zmienia. W jednej chwili staje się innym
człowiekiem. O ile nagłą zmianę stylu da się jakoś zaakceptować, o tyle
zachowania już nie. Skąd ona się wzięła? Co było przyczyną? Nie wiemy nic. A
zamiana od tak sobie nie jest udanym zabiegiem w kreowaniu bohaterów. Zmiana zdecydowanie wyszła na plus, powinnaś jednak czytelnika i postać wcześniej na to przygotować, pomału wprowadzać nowe cechy Itachiego.
Podobna
sytuacja jest z Deidarą, tylko że on nosi fikuśny
różowy top z cekinami układającymi się w napis "art is a BANG!", a na
swoje krągłe pośladki włożył czarne leginsy, doskonale uwydatniające wszystko,
co trzeba. Do tego wszystkiego założył buty na koturnie - liliowe z masywnym
przodem, który zdobiły ćwieki. U niego jednak najbardziej irytujące są
wypowiedzi (przykłady przy omawianiu dialogów) i dziecinne zachowanie.
Bohaterowie
pod względem wyglądu są dokładnie opisani, niektórym przypisujesz nawet kilka
wersji prezencji (więcej przy omawianiu stylu). Jeżeli chodzi o charakter, to
jest różnie. Itachiego pokazałaś bardzo dokładnie, Painowi nie poświęciłaś zbyt
dużo uwagi (chodzi mi tu o myśli, uczucia, cele, priorytety i tym podobne), a
przecież jest jednym z głównych bohaterów. Reszta prostytutek żyje sobie
szczęśliwie w burdelu i nie zawracasz sobie nimi zbytnio głowy. Ten punkt prawie całkowicie zawaliłaś.
Świat przedstawiony:
Odgadnąć, w
jakim państwie dzieje się akcja Twojego opowiadania to nie lada wyzwanie. Dużo
nad tym myślałam i do pewnych wniosków doszłam. Pokażę Ci teraz, jak to
wszystko przebiegało i dlaczego całość jest ze sobą sprzeczna.
Na początku
sądziłam, że skoro to fanfik Naruto, to
rzecz dzieje się w Japonii. W tym przekonaniu utrzymywały mnie japońskie imiona
i nazwiska, japońskie zwroty grzecznościowe (-chan i -senpai). Kilka spraw mi
jednak nie pasowało: prostytucja w Japonii została zakazana w 1956 roku. Wiele
klubów do dziś oferuje więc przede wszystkim szereg usług związanych z
kontaktami seksualnymi, które wykluczają odbywanie stosunków. W Twoim
opowiadaniu ludzie kojarzą, że „Akatsuki” to dom publiczny, więc Japonia powoli
odpadała. Dziwił mnie też fakt, że Itachi jada w fast foodach, a Deidara
gotował rosół (narodowa potrawa polska!) a nie na przykład ramen czy sushi.
Jednakże dopiero zdanie: Czarnooki zawsze
wiedział, że Pain interesuje się Japonią, ale nie miał pojęcia, że miał
japońskie korzenie pokazało, że to nie w Kraju Kwitnącej Wiśni się całość
dzieje. Więc gdzie? W pewnym rozdziale wspomniałaś o żółtej taksówce, co od
razu naprowadza na Stany Zjednoczone (w Indiach też są żółte, ale to raczej nie
o ten kraj Ci chodziło). Dodając fast foody i styl ubierania naszych
prostytutek, można przypuszczać, że akcja toczy się jednak w USA, ale nie
pasują do tego te typowo nieamerykańskie imiona. W dodatku w Ameryce
prostytucja jest nielegalna (z wyjątkiem niektórych wiejskich hrabstw w stanie
Nevada) i ścigana z mocy prawa, więc raczej „Akatsuki” by nie stało przy
głównej ulicy i nie oznajmiało, czym naprawdę jest. Przez chwilę myślałam,
dodając do siebie rosół, maturę, dzika, że chciałaś umieścić historię w
polskich realiach, ale szybko odrzuciłam tę myśl. Nie wiem, co z tym wszystkim
zrobić, więc na potrzeby tej oceny zostańmy przy Stanach, dobrze?
Jedyny opis
świata przedstawionego, który trafił się w osiemnastu (!) rozdziałach, to opis
pewnej części miasta: Dość szybko trafił
do najuboższej części miasta. Ulice były brudne, zaśmiecone, okna w domach
nieumyte, niektóre nawet powybijane. Pod klatkami codziennie można było spotkać
tych samych żebrzących ludzi, ławki stale zajęte przez okolicznych meneli
popijających piwo lub jakieś mocniejsze trunki, nie zachęcały nawet do
postawienia na nich torby z zakupami. Nie jest to może wybitne dzieło, ale
wyróżnia się w całości Twojego tekstu. Dlaczego nie ma takich fragmentów
więcej? Od razu wszystko wyglądałoby inaczej – zgadza się, po prostu by
wyglądało, bo teraz nic nie widać.
Co można
zauważyć w kreacji świata? Zupełny brak klimatu. Po prostu nic nie ma.
Założyłyśmy, że rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych – super, prawda? Gdzie
są żółte taksówki? Zgadza się, w Nowym Jorku. Jak tam jest? Skąd mamy wiedzieć?
Nawet jeśli nie jest to NY, może to inne miasto, inny kraj, inny kontynent, ale
zasada jest ta sama – musi być klimat. Co się na niego składa? Poznajemy świat,
który bohater dotyka, który widzi, co się dzieje wokół, który czuje,
co unosi się w powietrzu, który słyszy dochodzące zewsząd dźwięki. Jeśli
nie byłaś akurat w danym miejscu, a tam umieściłaś akcję, to może nie być łatwo
to wszystko napisać, ale zawsze można poczytać o danym mieście/państwie,
obejrzeć zdjęcia/filmy. Problem jest wtedy, gdy się nie chce tego robić. Lepiej
jest osadzić bohaterów gdzieś w przestrzeni, zająć się akcją i nie przejmować
czymś tak błahym jak świat przedstawiony.
Opisy:
Kilka zapadło
mi w pamięć, jednak pozytywnego wrażenia nie zrobiły. Niektóre są bardziej
obrazowe (sceny erotyczne), inne mniej lub w ogóle. Zazwyczaj skupiasz się na
tym, co chcesz przekazać, a nie jak i przez to mamy pozbawione emocji skupiska
kilku(nastu) zdań. Opisy tracą na efektywności, całość nie ma ani ładu, ani
składu.
Zacznijmy od
czegoś, co opisujesz z dokładnością. Będzie to raczej długi i obrazowy fragment. Pain podniósł się na łokciach i zbliżył do
nagiego torsu czarnookiego. Poczuł jak gorące usta całują go od jednego sutka
do drugiego, czasami schodząc na wysokość pępka i zanurzając w nim język. Przy
każdym zetknięciu tych teraz niezwykle zmysłowych warg, odczuwał przeszywające
dreszcze podniecenia kumulujące się w lędźwiach. Trzy palce nadal delikatnie go
rozciągały, doprowadzając kruczowłosego niemal na skraj rokoszy. I wtedy stało
się coś niezwykłego. Poczuł jak coś ciepłego i wilgotnego obejmuje jego
członka. Pierwszy raz doznał takiego uczucia, ale było mu tak dobrze, że tylko
wydał z siebie przeciągły jęk rozkoszy. Spojrzał w dół, dopiero po chwili
dotarło do niego co się dzieje. Zobaczył jak głowa Paina powoli i w miarę regularnie
porusza się w górę i w dół, towarzyszyło temu to niesamowite uczucie
zagłębiania się w czymś. Rudy delikatnymi liźnięciami pieścił nabrzmiałego jego
penisa, raz po raz wsuwając go całego w usta. Czarnowłosy mimowolnie zaczął
poruszać biodrami, jęcząc z rozkoszy. Jeszcze nigdy nikt nie pieścił go ustami.
[…] Itachi czuł, że jeszcze tylko sekundy i dojdzie. […] I dokładnie w tym
momencie język Paina wsunął się w małą dziurkę na końcu główki penisa. To
zadziałało jak zapalnik i Itachi wybuchł. I to niemal dosłownie. Po jego ciele
rozlał się ogień rozkoszy a sperma wytrysnęła wprost w usta fioletowookiego.
Takiej rozkoszy nie doznał jeszcze nigdy w życiu, a przeżył już wiele. To było
tak niesamowite, że jego ciało trzęsło się z podniecenia jeszcze przez kilka
minut. W tym czasie rudy podniósł głowę i patrząc mu w oczy, połknął cała
spermę i oblizał się. Jest yaoi, jest erotyka, to zrozumiałe. Nie uważasz
jednak, że zamiast tak dokładnie opisywać sceny stosunku, lepiej dodać przy
okazji przeżycia emocjonalne, które towarzyszą Itachiemu bądź Painowi? Albo
zostawić cały opis i przeplatać między zdaniami to, co dzieje się w głowach
bohaterów (zwłaszcza Itachiego, bo on tutaj jest biorcą)? Opisy w Twoim
wykonaniu są zbyt dosłowne, zbyt niesmaczne – jeżeli sceny seksu pojawiają się
rzadko, to jest w porządku, ale u Ciebie występują dosyć często i z
premedytacją pokazują, co postacie
robią, ale mało poświęcają uwagi na to, jak
to przeżywają. Seks to nie tylko odczucia fizyczne a zwłaszcza dla
zakochanego Itachiego, prawda? Erotyka w sztuce przedstawia seksualność
człowieka a nie seksualność fizyczną, co często jest mylone - także u Ciebie.
Opisy uczuć
przewijają się przez wszystkie rozdziały i dotyczą głównie Itachiego, jego
rozterek, nadziei, strachu, stosunku do Paina, ale żaden nie był na tyle
wyjątkowy, zauważalny i nie został mi w pamięci. Występuje tu przede wszystkim jeden
motyw. Jest nim wielka rozpacz Itachiego, nieszczęśliwa miłość, ukazujesz wtedy
jego wrażliwość, delikatność i nieporadność życiową – zgadza się. Nie wiem, czy
tak miał być zamiar, ale prawie ciągłe użalanie się nad sobą, zachwycanie i
rozmowa (?) z książkami Coelho, łzy sprawiają, że ma się Itachiego dosyć. Te
opisy są przesiąknięte żałością i sztucznością. Jak wspomniałam przy omawianiu
bohaterów, Itachi się zmienił zewnętrznie, wewnętrznie trochę też, a czy
wspólnie z nimi nie powinna iść emocjonalność? Opisy uczuć powinny odpowiadać
charakterowi i poziomie emocjonalnym, dlatego w ostatnich rozdziałach nie
powinny być one raczej boleściwe, ale raczej mogłyby ewoluować wraz z nim.
Co sądzisz?
Itachi często
myśli nad tym, co ubrać i opis tego jest naprawdę komiczny: Uchiha rzucił sukienkę na łóżko i popędził
poszukać odpowiednich butów. Po głowie chodziło mu coś zgrabnego, wysokiego i
seksownego… Kozaczki? Zatrzymał rękę i wyciągnął lateksową parę obuwia. Były
czarne, długie prawie do połowy uda i bardzo błyszczące. Seksowne również, nic
nie przylegało tak świetnie jak one, ale… Itachiemu tym razem chyba nie do
końca chodziło o taki efekt. Miały zbyt szpiczasty nosek, czarnowłosy
koniecznie chciał coś o kształcie migdała! A że coś takiego miał, wiedział na
pewno! Poprzewalał wszystko, część wyrzucił na podłogę, a wtedy, w najdalszym
kącie szafki, ukazała mu się ta para. Najcudowniejsza para piętnastocentymetrowych
szpilek, jakie kiedykolwiek widział! Powiedz mi, jaki normalny facet
(nieważne czy hetero- czy homoseksualista) – że tak to kolokwialnie ujmę – jara
się damskimi butami w taki sposób? Czy tego zachwytu nie dałoby się opisać
jakoś, no nie wiem, bardziej realnie?
Opisy akcji?
Nie, raczej nie. Albo w ogóle czegoś nie opisujesz, albo urywasz w przypadkowym
momencie i koniec. Gdy Itachi został porwany w sklepie, to to, co działo się z
nim później, opisujesz następująco: Po
tych słowach odszedł, zostawiając Itachiego sam na sam z Lee i Gaiem. Po chwili
padł pierwszy cios. A potem kolejny. Bohater został porwany i pobity, czego
autorka nie pokazuje, gdyż woli pisać bezsensowne rozmowy między pracownikami
burdelu. Abunai niku, opisy akcji budują napięcie, budzą ciekawość czytelników,
dodają do historii smaczku i urozmaicają całość. Powodują, że coś się dzieje,
coś istotnego, coś, co z chęcią by się czytało. Liczę na to, że spotkania z
Madarą nie zepsujesz w ten sam sposób.
Dialogi:
Może
na początku zaczniemy od małej pochwały. Widać, że starasz się, by Twoi
bohaterowie różnili się stylem mówienia (z tym rzadko spotykam się u ocenianych
opowiadań, dlatego jestem tym mile zaskoczona). Deidara ze swoim un, Pain z prostymi zdaniami,
poleceniami, wulgaryzmami i oschłymi wypowiedziami oraz Itachi i jego
melancholijne słowa różnią się na tle innych.
Czasami jednak Pain łagodnieje, a Uchiha jest bardziej agresywny, ale
ogólnie nie ma co narzekać.
Wypowiedzi
bohaterów powinny wnosić coś do opowiadania, odzwierciedlać emocje postaci,
popychać akcję do przodu. U Ciebie rozmowy zazwyczaj do niczego nie prowadzą,
nie ma akcji, napięcia. Niektóre powodują, że chce się wstać i wyjść;
przynajmniej w moim przypadku. Zobaczmy kilka przykładów: - Och, Sasori! Bo Itachi nie chce mi kupić jogurciku! A kiedy go
poprosiłem, tak się wściekł, że rozbił talerz… Co Pain na to? Będzie zły! Co my
zrobimy? To jego wina. Albo ten dialog:
- Cholera, Itachi! – powiedział Deidara i stanął w miejscu, tupiąc
nerwowo jedną nogą.
- Tak? – spytał onyksowooki […]
- Nie ignoruj mnie! – zawołał, oburzony. – Mam do ciebie prośbę –
powiedział i uśmiech wrócił na jego twarz.
- Czego chcesz? – westchnął Itachi […]
- Mógłbyś przejść się do sklepu? – spytał z szerokim uśmiechem i
zatrzepotał swoimi pięknymi, długimi rzęsami. […]
- Po co? – zapytał […]
- Po jogurt, którego ostatnio mi nie kupiłeś! To chyba oczywiste. –
Prychnął i założył ręce na piersi, patrząc wyzywająco na swojego kolegę z
pracy.
[…]
- Nie.
[…].
- Masz iść po mój jogurcik, rozumiesz?! Chcę go za piętnaście minut
widzieć
Błagam Cię, naprawdę nie można
było napisać tego w przestępny sposób? Przepraszam bardzo, ale ten dialog jest
beznadziejny, pozbawiony realizmu, wyczucia, wszystkiego. Rozumiem, że taki
jest Deidara, że zachowuje się jak dziecko, ale bez przesady, niech jego
wypowiedzi będą na jakimś poziomie.
Dialogi
nie powalają, nie interesują. Bohaterowie zazwyczaj krzyczą na siebie, krzyk za
krzykiem krzykiem poganiany… Dlaczego nie przeprowadzają rozmów w poważnym tonie,
kiedy sytuacja tego wymaga? Zamiast tego są albo głupie odzywki, albo mdłe
wyznania, albo, ponownie, wrzaski.
Styl:
Pierwsze co
wrzuca się w oczy, czytając opowiadanie, to zbytnie wydziwianie, określanie
czynności bądź rzeczy. Stosujesz przeróżne porównania i epitety, co sprawia, że
czasami nie wiadomo, o co chodzi. Za wszelką cenę starasz się urozmaicić tekst,
aż wychodzą z tego naprawdę dziwy. Piękno tkwi w prostocie (może banalne, ale
prawdziwe), a jeśli chcesz, by styl stał się bogatszy, eksperymentuj z umiarem
i sprawdzaj, jakie pisanie idzie Ci najlepiej. Można mieć niebanalne i
zrozumiałe słownictwo, ale także takie, od którego załamują się ręce. Zobaczymy
przykłady:
– Dłoń Paina była szybka i zwinna jak
olimpijski lekkoatleta. (r. 1)
– Zaś druga ręka delikatnie, ale jednak
mocno zacisnęła się na różowym guziczku zwanym sutkiem. (r. 1) – nie lepiej
by było: mocno zacisnęła się na sutku?
– Ostrożnie
stawiał każdy krok, by przypadkiem któryś z zamszowych kapci w kolorze
oberżyny, nie zsunął mu się ze stopy. (r. 1) – nie prościej byłoby napisać
o ciemnym fiolecie?
– Znad rondla unosił się dym, kolorowe
przedtem warzywa i różowiutkie mięso były teraz czarne jak piekło, czyli
całkiem zwęglone. (r. 2) – wystarczyłoby napisać, że były zwęglone. Poza
tym skąd przekonanie, że piekło jest czarne?
– Z prędkością Strusia Pędziwiatra, Deidara
wstał i wyszedł z restauracji. (r. 2)
– Itachi zacisnął pięść i walnął w drzewo,
obok którego stanął, wpatrując się w spokojne wody parkowego stawu. Były
rtęciowo szare […] (r. 3)
– Był naprawdę potężnym mężczyzną o szerokiej
klatce piersiowej, rękach jak pnie drzew i dłoniach jak bochny chleba. (r.
4)
– należy też
wspomnieć o marmurowych penisach, mięsistych członkach czy kruczoczarnych
włosach, ale widać, że w najnowszych rozdziałach jest tego coraz mniej. Nie
mówię, że są to błędy, spotkałam się z niektórymi określeniami, ale przy Twoim
obecnym stylu takie wydziwianie wychodzi jedynie na gorsze.
Wśród tych
porównań i niecodziennych epitetów, można znaleźć kolokwializmy, które bardzo
rażą w oczy, gdy tekst jest pisany tak niecodziennym słownictwem. Zobaczmy: rżnął go (r. 1), fikuśny top (r. 2), kumpel
zrobił imprezkę (r. 3), posmyrał (r. 7)
Twoją straszną
manierą jest określanie osób poprzez kolor oczu, włosów czy skóry. To bardzo
irytujący zabieg, a dla mnie niezrozumiały. Naprawdę nie potrafię tego fenomenu
pojąć. Często trafiam na takie coś w opowiadaniach, więc da się to jakoś
przeżyć, ale żeby cały czas zmieniać u danego bohatera barwę oczu czy włosów?
Pierwszy raz się z takim określaniem spotykam. Zobaczmy, jak to wygląda:
– Itachi jest:
onyksowooki (onyks jest biało-czarny, w zależności od odmiany), hematytowooki
(hematyt jest stalowoszary, czarny lub ciemnoczerwony), czarnooki, węglowooki (tutaj
sprawa jest bardziej skomplikowana; węgiel jako pierwiastek ma barwę
czarną/ciemnoszarą, jeżeli jest grafitem lub fulerenem, albo przezroczystą,
jeżeli występuje jako diament; węgiel kopalny ma barwę zależną od
gatunku węgla i na przykład: szungit,
węgiel brunatny) i hebanowooki.
– Pain jest: fioletowooki, agatowooki (agat
ma barwę pasiastą: od białego do szarego, jasnoniebieską, od pomarańczowego do
czerwonego, czarną), ametystowooki,
fiołkowooki.
– Pain jest: rudowłosy, ognistowłosy (barwa
ognia zależy od temperatury i może być: biała/niebieskawa, pomarańczowa,
czerwona), czerwonowłosy, rdzawowłosy.
– Deidara
jest: niebieskooki,
topazowooki (topaz jest bezbarwny, niebieski, brązowy, pomarańczowy, żółty,
zielony, różowy lub malinowy).
Jak widzisz,
jeden minerał może mieć wiele barw, a
quasi-podobne kolory są zupełnie inne. Trzymaj się jednego określenia i
wtedy będzie najlepiej.
Styl jest
prosty, nie licząc wspomnianych wyżej udziwnień. Nie masz wypracowanego
elementu, w pisaniu którego czułabyś się najlepiej, tego nie widać.
Potrzebujesz jeszcze sporo warsztatu, ale pierwsze przebłyski stonowania i
odnajdywania własnego stylu widać w ostatnich dwóch rozdziałach – jest o wiele
lepiej niż w poprzednich, bez przesadnych porównań, epitetów, udziwnień czy
kolokwializmów.
15/60
4. Poprawność
Językowa:
Wszystkich
błędów z reguły nie wypisuję; tutaj przytoczę tylko te najbardziej rzucające
się w oczy.
– Słońce chyliło się ku zachodowi, a on
siedział na parapecie w swoim małym pokoiku i przyglądał się temu
zjawisku z parapetu. (r. 1) – pierwsze zdanie i pierwszy cios.
Popraw to straszne powtórzenie.
– Blondyn naprawdę kochał rozpierduchę i
często zapominał się o tym przy swoich klientach. (r. 2) – albo „często
zapominał się przy swoich klientach”, albo „często zapominał o tym przy swoich
klientach”.
– Ani jedna, ani druga opcja mu się nie podobały. (r. 2) – nie
podobała.
–
Lubił wczytywać się w książki
Coelhy, zapominał wtedy o całym świecie. (r. 3) – Coelho, tego nazwiska się
nie odmienia.
–
Niewielki zegar z kukułką wybił
właśnie godzinę 2 w nocy. (r. 3) – godzinę drugą w nocy.
– Kruczowłosy nachylił się delikatnie nad niego […] (r. 4) – nad nim.
– Co prawda Itachi nie wiedział, kim Madara dokładnie był, ale był
przekonany, że śmierć jego rodziny była z nim jakoś związana. Nie,
to niemożliwe, żeby Pain też był w to zamieszany, zganił się w myślach.
(r. 16) – powtórzenia.
– Ale mogłeś mi jakoś dać znać, że żyjesz!
Przez dziesięć lat myślałem, że nie żyjesz! Może zaraz się okaże, że
rodzice też jednak gdzieś żyją, co?! – Wyobraź sobie, że przez te
dziesięć lat ja też myślałem, że nie żyjesz! – Itachi wybuchł. –
Próbowałem cię szukać, ale nie miałem takich możliwości! Nawet sobie nie
wyobrażasz jak się cieszyłem widząc cię wtedy, w szpitalu! Jak się
dowiedziałem, że żyjesz prawie się popłakałem z radości. – W oczach
długowłosego pojawiły się łzy a na ustach delikatny uśmiech. – Mój młodszy brat
żyje i ma się dobrze. (r. 18) – straszne powtórzenia.
– Zamiast blondyna teraz stanął za nimi ten
Kiba z przedtem. (r. 18) – zdanie pozbawione sensu. Nie mogłaś po prostu
napisać: „Zamiast blondyna stanął za nimi Kiba”?
Piszesz
poprawnie, czasami zdarzy się jakaś literówka (Rudy nigdy nie był aż taki apetyczny […] (r. 2) – apatyczny) lub
błąd interpunkcyjny (Chyba wiesz, o co mi chodzi. (r. 1)), ale jest tego naprawdę
niewiele.
Logiczna:
– Jednym płynnym ruchem zdarł z drobniejszego
bruneta jego bieliznę, która poszybowała w tylko jej znanym kierunku. (r.
1) – „drobniejszy” sugeruje porównanie, a w pokoju był tylko jeden brunet.
Poprawna forma: „z drobnego bruneta”.
– Posadził Itachiego na parapecie i zaraz
zaczął się ostro w nim poruszać. (r. 1) – gdzie się znajduje odbyt, każdy
wie, więc jakim cudem Pain zdołał wejść w Uchihę, gdy ten siedział na
parapecie?
– Itachi westchnął głośno, mimo że obaj
pracowali w burdelu, niesamowicie się kochali. […] Mimo wszystko darzył go
sympatią, ba!, może i nawet miłością. Dosyć specyficzną, ale jednak miłością. (r. 2) –
najpierw wspominasz, że Deidara i Sasori się kochają, potem stwierdzasz, że
jest to sympatia, może miłość.
Zdecyduj się.
– Wstał z łóżka i podszedł do swojej torby, w
której znajdował się jego nowy zakup – książka. (r. 3) – wcześniej pisałaś,
że Schował ją za pazuchę, tuż pod miejscem,
w którym rzekomo znajdowało się serce […], więc jakim cudem znalazła się
nagle w torbie?
– Itachi rzucił się na łóżko, a alabastrowe
poduszeczki, jakie były na nim poukładane, aż podskoczyły. […] Jedna samotna
łza znalazła jednak drogę do wyjścia i spłynęła po porcelanowym policzku aż na amarantowe
poduszki. (r. 3) – alabaster
i amarant to dwa różne
kolory.
– Może poszedłby do jakiejś szkoły, napisał
maturę […] (r. 3) – w Stanach nie ma matury, jej odpowiednikiem jest zdanie
egzaminu SAT bądź ACT. Są to testy sprawdzające umiejętność
logicznego rozumowania, matematyki i języka angielskiego.
– W tym czasie rudy podniósł głowę i patrząc
mu w oczy, połknął cała spermę i oblizał się. […] – Ale zrobimy to po mojemu –
Czarnooki nie rozumiał, o co mu chodzi, ale poczuł jak silne ręce chwyciły go i
bez żadnego wysiłku obróciły, delikatnie kładąc na łóżku. Rozsunął mu nogi i
poślinionymi palcami znów zaczął rozciągać. Podniecony Itachi chwycił swoją i
jego męskość w dłonie i zaczął pocierać je o siebie. Z ust Paina wydobył się
zduszony jęk, by po chwili zostać już kompletnie stłumionym przez namiętny
pocałunek. (r. 6) – na początku Itachi leży na plecach, Pain go obraca,
więc leży na brzuchu, wytłumacz mi więc, jak mogło dojść do pocierania i
pocałunku? W dodatku kto, będąc w takiej pozycji jak Pain, zdoła obrócić bez
żadnego wysiłku dorosłego mężczyznę?
– Pocałował go jeszcze raz, długo i
niespiesznie, po czym opadł, przygniatając go swoim dobrze zbudowanym,
nasyconym ciałem. (r. 6) – nasycone mogą być kwasy tłuszczowe, ale nie
ciało.
– Tuż przy wejściu do szpitala (dojście zajęło
im jakieś pięć minut, bo Itachi nagle odkrył w sobie niesłychane umiejętności
chodziarskie i kondycję godną samego Korzeniowskiego) […] (r. 11) – jako że
uzgodniłyśmy, iż rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych, to nie lepiej
przywołać tu amerykańskiego chodziarza, na przykład Curta Clausena, a nie
posiłkować się polskim?
– I w tym samym momencie poczuł jak członek
Yahiko sięga jego prostaty. Zacisnął zęby, a w ustach rozniósł się metaliczny
smak krwi. - Ahhh… - jęknął rudowłosy, gdy delikatne dłonie owinęły się wokół
jego, dotychczas pozostawionego samemu sobie, członka. Dłoń poruszała się
szybko i zmysłowo, dając Yahiko dokładnie to, czego pragnął. (r. 14) –
skoro członek Yahiko sięgał prostaty Itachiego, to nie mógł być pozostawiony
samy
sobie.
– Czuł, jak do oczu znów cisną mu się mokre,
krystaliczne łzy. (r. 15) – a miałaś kiedyś do czynienia z suchymi łzami?
– W tych rejonach często polują na dziki. (r. 17) – w Ameryce dziki
nie występują.
– Samochód ruszył z piskiem opon, zawracając i
nieprzepisowo oraz niekulturalnie wpychając się między czarnego Seata […]
(r. 17) – według mojej wiedzy Seatów nie sprzedaje się w Stanach, a możliwość, że ktoś z Amerykanów sprowadził sobie taki samochód, jest niewielka.
Jeżeli w tej kwestii się mylę, przepraszam.
Jeżeli okaże się, że akcja nie dzieje się w USA, to proszę nie brać pod uwagę błędów dotyczących dzika, matury, Korzeniowskiego i Seata.
12/20
5. Ramki
Jeśli chodzi o
poprawność:
– Jeśli ktoś chce być informowany o
najnowszych notkach lub zwyczajnie się ze mną skontaktować lub porozmawiać, proszę o kontakt (…) (O mnie)
– Itachi Uchiha - nie maił (miał)
łatwego życia. (Bohaterowie)
– Pain - szef burdelu
"Akatsuki", w którym pracuje Itachi. (Bohaterowie)
Ramki są
uporządkowane, nic nie przeszkadza w czytaniu, więc jest dobrze.
Jeden link
tylko nie działa, a część opowiadań jest zakończona lub porzucona.
3/5
6. Statystyki
W początkowych
rozdziałach masz dużo komentarzy, z czego część to po prostu SPAM lub masa
powiadomień o nowych rozdziałach/ocenie Twojego bloga. Z niektórymi
czytelnikami prowadzisz dyskusje pod rozdziałami, a z innymi już nie. Jak to
jest? Nie powinno się rozmawiać z każdym, kto wyraził opinię na temat
opowiadania?
3/5
7. Inne
Zero.
0/5
8. Podsumowanie
Zdobyłaś 45 punktów
na 115 możliwych, co daje ocenę dostateczną.
Abunai
niku, namęczyłam się, pisząc tę ocenę i dlatego mam nadzieję, że w jakikolwiek
sposób Ci ona pomoże. Najważniejsze jest to, by się nie poddawać i dalej pisać,
dalej ćwiczyć, a kiedyś będzie naprawdę dobrze.
Jeżeli
któreś słowa Cię uraziły, to za formę przekazu przepraszam. Czasami byłam
kłębkiem nerwów i możliwe, że gdzieniegdzie się to zauważy.
Życzę
powodzenia w dalszym pisaniu i pozdrawiam serdecznie.
***
Ach, ocena miała być skończona w
poniedziałek/wtorek, a my mamy początek piątku. Zabieram się teraz za pewien
zbiór opowiadań i spodziewajcie się mnie z powrotem pod koniec przyszłego
tygodnia. :)
Akiruś czyżby wielbiciel się tu znalazł? :D:D
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, ja już zajęta jestem. :D
UsuńOoooh...Zazdrosna jestem ;D
UsuńA przy okazji coś mi się dzieje, bo dostałam ataku śmiechu i teraz chichram się do siebie jak wariatka...Widzisz z kim Ci przyszło "pracować" ;D
UsuńZazdrosna? Ale dlaaaczego? :P
UsuńMnie to pasuje. Lubię wesołych ludzi. :)
A bo ja wiem...? Ot, tak po prostu. Jest już "późno", gadam z R. na GG już od siedmiu godzin, więc nie dziwota, że ze mną źle się dzieje ;D I przygotuj się psychicznie, bo mogę zacząć zwracać się do Ciebie "kochanie" :D
UsuńA no i skoro masz faceta to jak Ci walentynki minęły?
Może być nawet "skarbie" :P
UsuńMój mieszka w Szczecinie, 166 km ode mnie, więc wsiada w pociąg i jedzie. Pech chciał, że spóźnił mu się autobus na dworzec, a przez to na tramwaj nie zdążył i pociąg mu odjechał. Dwie godziny później ma następny, więc jedzie. Okazało się, że pociąg ma 50 minut opóźnienia, stoją gdzieś w polu, ja nie mogę się dodzwonić, masakra. No ale o 13.00 w końcu był i walentynki minęły cudownie. :D A jutro jedzie ze mną do Gdańska i zostaje na kilka dni, więc będę miała powód, by nie iść na niektóre wykłady *wahaha* :D
Ooo, no to świetnie. Szykuj się mwahahaha :P
UsuńBiedak miał pecha, ale grunt, że dojechał :) I jeszcze zostaje *brawo*. Już lubię twego skarba :)
Moja walentynkowa randka polegała na wybraniu się razem z tatą i bratem do McDonalda i na "zakupy" do makro. Zostałam zaopatrzona nareszcie w jakieś porządne kijki, a nie jakieś dziadostwo, które już w jakimś muzeum się powinno znaleźć. A wczoraj śmiałam się z mojego brata, któremu się zachciało na snowboardzie pojeździć - nie dojechał nawet do połowy stoku.
Czeeeekam :D
UsuńStrasznie byłam zła. I sam na ten pomysł wpadł, że pojedzie ze mną. :)
Ja tam lubię usiąść z nim i zjeść pizzę, popijając winem ze szklanek i oglądając jakieś pierdoły w tv, więc wypad do maca jest czymś świetnym. :)Och, ja też uwielbiam się śmiać ze swojego brata. :D
A więc zaczynamy :D Bój się ;D
UsuńKochanie moje drogie, chyba każdy uwielbia się śmiać ze swojego rodzeństwa :D i jeszcze na nie wrzeszczeć - przynajmniej ja tak mam.
Ja się prawie niczego nie boję :P
UsuńZgadzam się. :D Kiedyś wrzeszczała, ale teraz tak rzadko się widzimy, że jak wracam do domu, to tylko się śmieję. :) Chyba że czymś mnie mocno wkurzy - wtedy tak. :D
Ja się boję pająków i robactwa. A ty, skarbie, nie jesteś żadnym z nich, więc jest ok :D
UsuńJa jeszcze mówię mamie, że jest chory psychicznie. Szczególnie gdy zacznie mówić: ziom, flow, rymy spod peleryny. Teraz przechodzi manię na "mówienie" po niemiecku - zna trzy słowa na krzyż: eine schule, eine schultashe i eine mineral wasser.
Tego dziadostwa też się boję. :)
UsuńMój jak powie coś głupiego, to zazwyczaj się z tego śmieję :). To już poważny facet, więc udaje się z nim przeżyć te kilka(naście) dni na półtora miesiąca :).
No cóż, kochanie, u mnie nie można mówić o poważnym facecie. Ma rocznikowo 15 lat. I pomyśleć, że jest tylko półtora roku młodszy ode mnie...ja w jego wieku (gadam jak jakaś stara babcinka o.O) byłam chyba bardziej "ogarnięta". Ale to facet, a faceci tak mają. A i tak nie jest zawsze, że na niego wrzeszczę lub mówię: gościu, weź się ogarnij. Najlepiej to do niego gada się wieczorkiem ^^
UsuńMój za kilka miesięcy skończy 22, więc jakąś tam powagę ma. :)
UsuńKobiety są zawsze bardziej ogarnięte bez względu na wiek. Widzę to na przykładzie mojego chłopaka i mnie. :)
Skarbeńku, masz rację. Widać to też na przykładzie mojej klasy. Czasem wydaje mi się, że niektórzy to z wiekiem głupieją. Już się boję co mnie w liceum czeka...
UsuńTy nawet nie wspominaj o naszej klasie - tam się sami wariaci kumulują (włącznie z nami ^^).
UsuńAkiruś, nie wiem, czy to co mówisz (a raczej piszesz), odnosi się do mnie. Jestem tak nieogarnięta, jak to tylko możliwe :)
Baaardzo dziękuję za ocenę, przeczytałam ją i, naprawdę, bardzo mi się ona podoba, mimo że nie jest zbyt wysoka. ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak lakonicznie na ten moment, ale chwilowo nie mam czasu, żeby napisać dłuższy komentarz, a nie chciałabym się ograniczyć do dwóch zdań na krzyż. Jeśli dam radę, dłuższą odpowiedź napiszę dziś wieczorem.
Chwilowo jednak serdecznie pozdrawiam!
abunai
Proszę bardzo i bardzo mi miło, że się podoba. :)
UsuńCzekam z niecierpliwością i również pozdrawiam. :)
No, wreszcie znalazłam czas – przepraszam, ze tak długo mi zeszło, ale ostatnio mam naprawdę urwanie głowy. ;)
UsuńCo do wyglądu – faktycznie akapitów nie ma, blogspot mi ich normalnie nie wczytuje (może dlatego, że używam albo Firefoksa, albo Opery), mimo że w Wordzie oczywiście są zawarte. Niestety, żeby wchodziły, musiałabym zainstalować Internet Explorera, bo chyba tylko tam jakoś się wczytują, a straszliwie nie lubię tej przeglądarki, więc opowiadanie pewnie pozostanie bez akapitów, tak jak teraz jest.
I, kurcze, faktycznie muszę się zastanowić nad tymi rewolwerami, jeżeli przeszkadzają w czytaniu.
Jak już pisałam wcześniej, Twoja ocena naprawdę mi się podoba – jasno rozpisałaś to, co powinnam zmienić w sposobie opisywania zdarzeń i dlaczego, do tego w bardzo miły i przystępny sposób. Na pewno wezmę sobie Twoje rady do serca – fajnie poznać taką dogłębniejszą analizę tego, co w treści jest złe, a co w miarę dobre. ;)
Co do realizmu, cóż – bez bicia przyznaję się, że miejscami mnie ponosiło w tym opowiadaniu, stąd niektóre sceny w porównaniu z tymi, w których Itachi ma depresję ogólną z powodu Paina lub brata, faktycznie mogą wyglądać trochę groteskowo.
No i, kurczę, tę przemianę też chyba trochę po łebkach poleciałam. Gdybym rozpisała i rozwinęła to na kilka rozdziałów, pewnie nie byłoby takiego „skoku” w akcji.
Co do świata przedstawionego, rzecz akurat u mnie jest bardziej skomplikowana i niekoniecznie chlubna jako dla autorki. ;) Sama zastanawiałam się trochę nad tym, gdzie powinnam umieścić akcję – czy w Japonii, czy w USA, czy może w Polsce (co byłoby trochę kuriozalne), ale ostatecznie zdecydowałam się na coś, co w praniu wyszło trochę dziwnie, bowiem miejsce akcji chciałam zrobić takim niedopowiedzianym, uniwersalnym. Wyszło średnio, a raczej gorzej niż średnio. ;) Mimo wszystko, jeżeli chodzi o porównania z jakimś krajem, w którym taka rzecz ewentualnie byłaby możliwa, pewnie powiedziałabym, że światu przedstawionemu bliżej do jakiegoś średniej wielkości miasta w Wielkiej Brytanii. Taksówki co prawda (przynajmniej w Londynie) są głównie czarne, ale to nie znaczy, ze żółtych nie ma w ogóle (ten kolor użyłam chyba tylko dlatego, że mam takie odgórne skojarzenie: taxi = żółty lakier), bo różne jeżdżą, fast foody znaleźć łatwo, butiki z ubraniami, w których mógłby zaopatrywać się Deidara lub Itachi także. No a rosół jada się tam również i a uczniowie zdają coś pokroju matury, co dla uproszczenia można tak nazwać. Prostytucja w UK jest legalna, aczkolwiek nie „domy publiczne”, co można by ewentualnie ominąć przez sam fakt związania tego domu publicznego z mafią - powiązania są dość szerokie, ale tego akurat nie widać w tych opublikowanych już rozdziałach. Ale nie bronię się w tej kwestii – światem przedstawionym faktycznie się nie zajęłam zbyt specjalnie, żeby nie powiedzieć, że ogóle, bo poza budynkami, ich wnętrzami, sklepami, chyba parkiem, nie ma w sumie nic ponad ten cytat, co podałaś.
Co do ewolucji opisów przeżyć wewnętrznych zastanowię się. Co prawda kolejne rozdziały, jakie planuję to głównie akcja (której przez większość opowiadania faktycznie było malutko), ale postaram się zastosować do tego w przyszłości. :)
No i wydziwianie w kwestii synonimów i przymiotników… Na początku myślałam, że to fajny pomysł i że im bardziej wyszukanym słowem coś opisze, tym bardziej, no nie wiem, opowiadanie stanie się „fajniejsze”, ale to się niezbyt sprawdza. Nadal jednak mam jakąś manierę nazywania bohaterów przy pomocy określeń na temat wyglądu – głupie przyzwyczajenie, którego powinnam się szybko pozbyć.
Dziękuję bardzo, bardzo za naprawdę dobrą ocenę, Akiro. Naprawdę mi pomogłaś. :)
Ściskam serdecznie,
abunai
Nic się nie stało, sama ostatnio nie mam na nic czasu. :)
UsuńCo do przeglądarek: polecam Google Chrome. I akapity są, i jako przeglądarka jest naprawdę dobry.
Aj, dziękuję bardzo. :) Przyznaję, że Twój blog był wyzwaniem. Udało mi się nawet nie stracić kontroli nad sobą, gdy myślałam i opisywałam kreację Itachiego. :) Cieszę się, że pomogłam. Nie staram się być nigdy miła ani obraźliwa, tylko konkretna. Skoro udało mi się tę pierwszą cechę zawrzeć w ocenie, to jeszcze lepiej. :)
Wielka Brytania? O tym nie pomyślałam. Patrząc na imiona bohaterów, najlepiej by było osadzić ich w Japonii, by nie było właśnie takich niedopowiedzeń. W dodatku, moim zdaniem, pokazywanie świata przedstawionego jest jednym z najprzyjemniejszych momentów podczas pisania opowiadania. Na pewno sobie z tym poradzisz. :)
Teraz najlepiej zostać przy prostych sformułowaniach, a przy dalszej ewolucji stylu dodawać coś bardziej wyszukanego, o ile nie będzie to odstawało od reszty i się z nią gryzło.
Bardzo mi miło i polecam się na przyszłość. :)
Pozdrawiam serdecznie,