wtorek, 5 lutego 2013

|0020| przelicz-kosci.blogspot.com


Autorka: Gloomy
Oceniająca: Akira


Pierwsze wrażenie jest dobre. Mamy intrygujący adres, który kojarzyć się może i z thrillerem, i z opowiadaniem psychologicznym (co mnie bardzo by odpowiadało), a na belce fragment wiersza Wojaczka. Odczucia są jak najbardziej pozytywne i – jako potencjalny czytelnik – z chęcią na blogu bym pozostała.
Szata graficzna jest prosta, bez zbędnych zapychaczy, monumentalnego nagłówka i dziesiątek gadżetów. Szarość nagłówka ładnie się komponuje z czernią tła zewnętrznego i bielą wewnętrznego, a także z czcionką, która jest i czytelna, i odpowiedniej wielkości, której nie można nic zarzucić. Na blogu panuje estetyka, wszystko jest uporządkowane i mnie osobiście całość się bardzo podoba. Jeżeli chodzi o ramki, to masz tylko te najpotrzebniejsze, mówiące jasno, co można w nich znaleźć. Znalazło się w nich jedynie kilka błędów:
O kilkunastoletniej dziewczynie, jej dziwnym podejściu do życia, licznych kompleksach i uprzedzeniach, zazdrości, która wgryza się w jej duszę oraz pewnej tajemnicy. (O opowiadaniu)
Gdyby ktoś się zastanawiał, o co chodzi z tym piekarzem, to zapraszam do przeczytania wiersza Wojaczka pt. "Dotknąć". (O opowiadaniu)
Często ponura, cicha i złośliwa, chociaż gdy ktoś wytknie jej tą (tę) wadę, jest szczerze zdziwiona. (Gloomy)
Leniwiec straszny, chociaż ambicje i marzenia, jakie ma, wymagają poświęceń i pracy. (Gloomy)
Gdy jest zdenerwowana, cała się trzęsie. (Gloomy)
Czyta, chociaż nie można powiedzieć, że często, ale czyta. (Gloomy)

Przejdźmy teraz do treści i zacznijmy od fabuły.
W zgłoszeniu napisałaś, że to połączenie dramatu, thrillera i obyczajówki.
Cechą dramatu jest ograniczenie do minimum roli narratora i pełne usamodzielnienie działań i wypowiedzi postaci. Świat przedstawiony w utworze dramatycznym koncentruje się na akcji, która jest wyraźnie zarysowana i ma ustalony tok przebiegu (od przedstawienia, poprzez rozwinięcie i punkt kulminacyjny, a skończywszy na rozwiązaniu).[1]
Thriller ma wywołać u czytelnika bądź widza dreszcz emocji. Wykorzystuje on głównie napięcie, niepewność i tajemniczość jako główne elementy utworu. Fabuła podąża w kierunku punktu kulminacyjnego. Napięcie zazwyczaj pojawia się, gdy główny bohater znajduje się w niebezpiecznej sytuacji, z której ucieczka wydaje się niemożliwa. Życie bohatera zazwyczaj jest zagrożone, ponieważ niespodziewanie lub nieświadomie znalazł się w śmiertelnym zagrożeniu lub potencjalnie niebezpiecznej sytuacji. [2]
Głównym założeniem powieści obyczajowej jest ukazanie danego społeczeństwa bądź grupy ludzi w określonym okresie i miejscu. Zazwyczaj pisarz prezentuje wielu bohaterów, którzy wykonują inne zawody, mają różne sytuacje rodzinne i problemy. Łączy ich stopień pokrewieństwa, stosunku i relacje lub po prostu miejsce zamieszkania. Powieści obyczajowe są wielowątkowe, ujmują określony problem z kilku perspektyw. Przedstawienie społeczeństwa i jego członków jest realistyczne, narrator dokonuje szczegółowej obserwacji  i opisu zjawiska. 
U Ciebie, thriller i powieść obyczajową możemy wyrzucić, gdyż opowiadanie nie ma z nimi nic wspólnego. Jakiś gatunek musi jednak prezentować. Może to być powieść psychologiczna, której głównym tematem są przeżycia wewnętrzne bohatera, jego doznania, emocje, relacje z innymi ludźmi i sposób odbierania świata. Psychologia bohatera jest w tego typu utworach podstawowym elementem kształtującym fabułę, a narracja (najczęściej trzecioosobowa lub tworzona w mowie pozornie zależnej) poświęcona jest przede wszystkim relacjonowaniu życia wewnętrznego bohatera. A także dramat psychologiczny przedstawiający zaburzenia bądź problemy psychiczne jako główny wątek fabularny, jak również ukazujący teorie psychologiczne lub ich elementy.[3]

Mamy Olgę, mamy demona, mamy szpital. Oryginalnie jest, to trzeba przyznać. Pomysł naprawdę dobry, całość czytało się z całkiem nieźle i dosyć szybko, a i zaciekawienie momentami było. Mam jednak co do tego opowiadania kilka zastrzeżeń, po które zapraszam niżej.
To, co zawarłaś w piętnastu rozdziałach, powinno zostać napisane w dziesięciu. Tak mniej więcej. O ile w dwóch pierwszych rozdziałach nie dzieje się kompletnie nic (nie licząc przemyśleń Olgi), gdzie nie ma miejsca nawet jeden dialog, o tyle w kolejnych jest lepiej, co nie oznacza, że dobrze. Właściwa akcja ma miejsce dopiero w rozdziale piątym, z czego wynika, że prawie 1/3 opowiadania jest tak naprawdę o niczym. Wiem, że każda historia ma początek, że autor wprowadza czytelnika w życie głównego bohatera, że tak to winno wyglądać, jednakże u Ciebie są to albo przemyślenia Olgi, albo opisywanie jej zachowania, w którym rzadko kiedy można dostrzec coś naturalnego. Ni stąd, ni zowąd następuje przeskok i akcja biegnie dalej. Rozumiem, że to było celowe i to naprawdę dobry pomysł, jednakże u Ciebie mamy jedną wielką dziurę; po jednej stronie znajduje się monotonne życie Olgi, a po drugiej pobyt w szpitalu. Nie ma nic, co mogłoby wskazywać na morderstwo czy próbę samobójczą. I gdy nagle dziewczyna sobie wszystko przypomina, następuje zdziwienie i niezrozumienie, o co tak właściwie chodzi. Nie mówię tu, byś dokładnie te dwie sceny opisała, ale dała przynajmniej kawałek rozmyślań Olgi, które mogą świadczyć, że coś się dzieje. 
W szpitalu za akcję można wziąć jedynie rozmowy z demonem i jednokrotny występ innych postaci, podczas którego miałam nadzieję, że nastąpi coś ciekawego. Niestety nic z tego nie wyszło, a nam pozostała rozmowa rozmową poganiana. Najbardziej interesujące momenty, które mogły się przytrafić bądź przytrafiły Oldze w szpitalu, zamknęłaś w jej umyśle i pokazałaś to w niewielkim fragmencie, gdy zaczynała sobie wszystko przypominać.  Przecież ma problemy z opanowaniem, pielęgniarze się jej boją, wszystko robią po kryjomu, dziewczyna siedzi cały czas sama w sali, co się jej podoba, i w żaden sposób na nic nie reaguje – tyle możliwości do rozwinięcia akcji, a Ty się uczepiłaś samych rozmów z Dantem, rozmyślań i narzekania na wszystko. Momentami naprawdę wieje nudą.
Głównym wątkiem są problemy Olgi ze sobą plus jej pobyt w szpitalu. Innych nie ma. Trzymasz się tego jednego, co wyszło Ci na dobre i pozbawiło historii większego zamieszania. To, co miałam do powiedzenia na temat, zawarłam wyżej, więc nie ma sensu, bym się powtarzała. Dodam tylko, że miałaś świetny pomysł na zakończenie opowiadania, a zwłaszcza na ostatnią scenę.
Miało być dużo życia (może i było, ale o tym wiesz tylko Ty i Olga, w umyśle której wszystko doszczętnie zamknęłaś), dużo emocji (zobacz: opisy) i dużo Olgi (to się zgadza, jednakże jest główną bohaterkę, więc musiało trochę jej być). To tyle w tym temacie.

Bohaterów zacznę omawiać od ich wyglądu.
Gdy wprowadzasz postacie, dokładnie pokazujesz je czytelnikowi. Do tego nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednakże: o ile Sławek i Daria raz się pojawili w opowiadaniu, o tyle Dante jest tam prawie przez cały czas; dokładnie opisany w rozdziale szóstym, zapomniany w kolejnych (nie licząc zielonych oczu i ciągłego powtarzania, czym to od niego nie czuć). Naprawdę idzie zapomnieć w końcowych rozdziałach, jak demon wygląda, a przecież wplecenie gdzieniegdzie kilku słów nie jest żadnym problemem, prawda? Jest natomiast pewien problem z Olgą: o jej wyglądzie nie wiemy nic (Za duży nos, brzydka cera, widoczne naczynka, kanciasta broda… – nie oszukujmy się, to nie jest opis dziewczyny).  Wiem, że nie wynika to z Twojej niewiedzy, zapomnienia czy czegokolwiek, gdyż inne postacie pokazałaś. Dlatego nie rozumiem, co skłoniło Cię do tego, by właśnie główną bohaterkę tak potraktować i jaki miałaś w tym cel. Edit: pozbawiłaś wyglądu również matkę dziewczyny, mam więc rozumieć, że to u nich dziedziczne? Mogło być tak, że o niej zapomniałaś, w co jednak nie chce mi się wierzyć.
Olga. Olga. Olga. Przedstawiłaś ją jako dziewczynę smutną, zagubioną i jedynie czasami udającą wesołą i fajną. Ciężko powiedzieć, czego chce tak naprawdę od życia, na czym jej najbardziej zależy. Na zrozumieniu, na akceptacji? Nie, raczej nie, za dużo osób i rzeczy ją denerwuje. Nie jest normalną osobą, ma skłonności do wyrządzania zła, co czyni jej postać wartą uwagi i być może nawet ciekawą, o ile melancholijny/depresyjny nastrój nie byłby przez cały czas tak wszechobecny. Bardziej bym skłaniała się do szerszego ukazania jej niechęci, nienawiści, tego potwora, który siedzi w dziewczynie. Skupiłaś się przede wszystkim na zagubieniu, co w początkowych rozdziałach jest jak najbardziej wskazane, a dopiero na końcu pokazałaś tę drugą i ciekawszą stronę Olgi, której było stanowczo za mało, którą mogłabyś bardziej wyeksponować. Przez wszystkie rozdziały, aż do momentu, gdy zaczyna sobie przypominać, jest nudną postacią, obojętną prawie na wszystko, co dzieje się wokół, a przez to irytującą. Domyślam się, że taka miała być, że zagubienie, strach miały ją właśnie w ten sposób ukształtować. Bohaterów opowiadań nie trzeba lubić, oni muszą sobą coś reprezentować i Twoja Olga po części tak robi. Nie pokazałaś, jaka jest w stosunku do innych osób (nie licząc blondynki, która miała nieszczęście ją poznać). Nie wiadomo, co dokładnie czuje, gdy przebywa w towarzystwie, co jest przyczyną, że zachowuje się tak a nie inaczej. Ostatnia rzecz dotycząca dziewczyny: dlaczego przez dwa pierwsze rozdziały była osobą anonimową? Dlaczego w rozdziale trzecim nagle pojawia się jej imię? Opowiadanie prowadzisz w narracji trzecioosobowej, więc nie ma przecież żadnego problemu, by zdradzić imię bohaterki na początku historii. W dodatku podajesz tę informację od tak sobie w środku trzeciego, którą można przeoczyć,  iść dalej, niczego nie zauważając. 
Dante jest demonem, co już na starcie czyni z niego postać ciekawą. Masz swoje własne pojęcie demona, które z demonologią nie ma nic wspólnego. Mnie to nie przeszkadza i karcić za pewne niezgodności nie mam zamiaru. Przyznam się, że miałam problemy z odczytaniem jego intencji, uczuciami, postawą wobec Olgi. Jest demonem śmierci, który chce, by dziewczyna przeżyła, co wydaje się trochę naciągane i niewiarygodne. W dodatku uważa ją za kogoś gorszego, słabszego, beznadziejnego i tak dalej, co jeszcze bardziej przeczy jego nastawieniu do życia dziewczyny. Gdy zaczynała sobie przypominać, gdy dostrzegła, że jest potworem, Dante zmienił stosunek do Olgi, formę wypowiedzi i w dodatku do niej wrócił, co sprawia, że całość jest jeszcze bardziej skomplikowana. Jest postacią napędzającą akcję i pełni kluczową rolę w życiu dziewczyny. Nie wiadomo, jakie pobudki nim kierują, co tak naprawdę myśli i ta tajemniczość powoduje, że – w moim przypadku – nie da się go nie lubić. Nie pasuje mi tutaj jednak ta nagła zmiana w zachowaniu. Nagłe pozbawienie wypowiedzi sarkazmu? Brak kpienia z Olgi? W końcówce zrobiłaś z niego mdłego demonka, który żywi do ludzkiej istoty ciepłe uczucia, co – patrząc na początkowe zachowanie – wydaje się wręcz niewiarygodne. Jeżeli chciałaś zmienić nastawienie i/lub pokazać prawdziwe oblicze Dantego, dlaczego nastąpiło to ni stąd, ni zowąd? W przypadku Olgi mieliśmy pokazane jej dochodzenie do prawdy, zmianę w zachowaniu, a tutaj nastąpiło to sobie od tak, bo Ty miałaś taki zamiar.
O postaciach epizodycznych ciężko cokolwiek tu powiedzieć, gdyż pojawiali się w opowiadaniu raz bądź dwa i nie mieli okazji, by się szerzej zaprezentować. Jednak przez nawet tak krótki okres nie byli bezpłciowi, pokazali emocje, swoje nastawienie do Olgi (jednak i tu wyjątkiem jest matka, która przeszła przez ostatni rozdział niczym cień). Zrobili swoje, w pamięć zapadli, więc jest dobrze, prawda?

O świecie przedstawionym nie mam zbyt dużo do powiedzenia. Dlaczego? Bo on nie istnieje.
Strzelam, że mamy współczesność, a akcja rozgrywa się w ciągu kilku miesięcy, jak sam doktor powiedział w ostatnim rozdziale, jednakże czytelnik spędza z Olgą jedynie kilka dni: na początku, gdzieś po środku i na samym końcu. Zabieg pokazujący jedynie najważniejsze momenty całej historii.
Akcja rozgrywa się w trzech miejscach: w domu (którego pozbawiłaś wszelakich opisów), w szkole (patrz poprzedni nawias) i w szpitalu, gdzie całość nabiera tempa, ma miejsce punkt kulminacyjny i zakończenie. Sądząc po imionach bohaterów, całość dzieje się w Polsce. Za dużo o świecie się nie dowiadujemy, co nie powinno mieć w ogóle miejsca Mogłabyś pokazać nam jednak kawałek tego świata, gdy Olga siedzi w pierwszym rozdziale na ławce, gdy idzie do szkoły, a może wtedy, gdy wyglądałaby przez szpitalne okno, trochę świata nim trafiła do oddziału zamkniętego. Cokolwiek.

Opisów jest dużo. To one w większości tworzą opowiadanie. Nie licząc opisów bohaterów i sali szpitalnej, serwujesz nam jedynie opisy uczuć Olgi, czasami jej zachowanie typu: siedzenie, leżenie, patrzenie w ekran telewizora i tak dalej. Cóż, pisałaś, że to między innymi jest thriller, więc spodziewałam, że opisów jakichkolwiek sytuacji, które coś do opowiadania by wnosiły, które wywoływałyby emocje u czytelnika, które by po prostu pokazywały co, jak i gdzie. Jednak nie.
Myśli i uczucia Olgi przewijają się na zmianę przez cały czas i brak jest im różnorodności. Cały czas to samo, co po kilku rozdziałach może doprowadzić do szewskiej pasji. Jednym dobrym wyjątkiem była sytuacja w szkole, gdy Olga myślała: Tak bardzo chciałabym złapać ciebie za włosy i z całej siły uderzyć twoją głową w ścianę. Jak szybko polałaby się krew? Czy twoja czaszka wytrzymałaby długo? Ciekawe po jakim czasie reszta wyrwałaby się z otępienia i spróbowałaby tobie pomóc? Tu odzywa się w niej potwór, którego brakuje w dalszych rozdziałach, którego myślenie różni się od standardowego myślenia Olgi, który jest ciekawszy. Wspominałam o tym w fabule: unikasz sytuacji, w których dziewczyna nie jest sobą, co może być największym błędem, który popełniłaś.
Jak sama pisałaś, miało być dużo emocji. U Ciebie jest to na zmianę: trochę strachu, trochę zazdrości i masa obojętności do wszystkiego wokół (o ile obojętność jest emocją. Jest?). Nie o tym chyba myślałaś, prawda?
Opisy są ładnie budowane, wystrzegasz się nadmiernego patosu. Nie brakuje im plastyczności, a w czytaniu przeszkadzają  jedynie zaimki, co rozwinę szerzej przy omawianiu stylu. Więcej na ten temat do powiedzenia nie mam.

Dialogów dużo nie jest, na co składa się również fakt, że czasami Olga przebywa w samotności. Są naturalne, starasz się, by każdy bohater wysławiał się w sposób różniący od innej postaci, co przy Oldze i demonie Ci się udaje. Dialogi są poprawnie zapisane, mam przy tym tylko jedną uwagę: na początku wypowiedzi nie stawia się dywizu, tylko pauzę lub półpauzę.
Jako że Olga w myślach często mówi do siebie, zwrócę tutaj uwagę na zapis tych myśli. O ile jest poprawne zawarcie słów w cudzysłów, o tyle dalsza część leży. Zobaczmy na przykładzie: W takim razie kim? spytała samej siebie z trwogą (…) Gdzie znajduje się błąd, pytasz? A w braku półpauzy/pauzy. Taka sama zasada jak przy dialogach: wypowiedź bohatera od komentarza narratorskiego oddziela (pół)pauza: W takim razie kim?  spytała samej siebie z trwogą (…) Czasami może też być przecinek, ale występuje to rzadko. Poczytać o zapisie monologu wewnętrznego możesz tutaj.

Styl jakiś masz (ale to zabrzmiało "nieprofesjonalnie"...). Widać, że w opisach uczuć czujesz się lepiej niż w pokazywaniu na przykład świata przedstawionego, że wolisz ograniczyć rozmowy na rzecz monologu wewnętrznego. Czasami dostrzegałam w opowiadaniu styl Stephena Kinga (rozdział dwunasty), co mnie bardzo zaciekawiło.
Pierwsze co rzuca się w oczy, czytając rozdziały, to chmara zaimków, które a) niepotrzebnie dookreślają rzeczy oczywiste, b) sprawiają, że tekst jest miejscami ciężki do przebrnięcia. Zobaczmy:
Próbowała nadążyć za jego słowami, wciąż patrząc w jego niezwykłą twarz. (r. 6) – drugą część zdania można przerobić na : wciąż patrząc w niezwykłą twarz Stigle’a. Nikogo poza nim w pokoju nie było, więc de facto Olga nie mogła patrzeć na kogoś innego, prawda?
Olga spojrzała w jego stronę. Stał obok jej łóżka, koło stolika, lekko pochylając się ku niej. Kiedy udało mu się zwrócić jej uwagę, zabrał rękę z jej ramienia. Jego oczy nieustannie się w nią wpatrywały. Dziewczyna poczuła ciepło otulające jej ciało. On był taki piękny. (r. 6) – redukując liczbę zaimków jedynie do trzech-czterech, wyjdzie fragment, który o wiele lżej się czyta: Olga spojrzała w stronę Stigle’a. Stał tuż obok łóżka, koło stolika, lekko pochylając się ku niej. Kiedy udało mu się zwrócić uwagę dziewczyny, zabrał rękę z jej ramienia. Oczy mężczyzny nieustannie się w nią wpatrywały. Poczuła ciepło otulające ciało. (On) był taki piękny.
W pierwszych dziesięciu rozdziałach jest ich najwięcej, z czasem ta liczba spada i zaimki przestają przeszkadzać w czytaniu.
Masz duży zasób słownictwa, budujesz różnorodne zdania, stosujesz figury stylistyczne. Można znaleźć u Ciebie epitety, metafory (np. r. 1), wykrzyknienia, wulgaryzmy w nieznacznej ilości i kolokwializmy (fajny, pierdoła, wpierniczać się), co w żaden sposób nie umniejsza całości. Styl jest dobry (tylko te zaimki wszystko psują) i aż się prosi, by go dalej rozwijać.

Jeżeli chodzi o poprawność, to jest dobrze. Masz jedynie problem z odmianą zaimka „ta” oraz niekiedy przecinkami, co wynika najprawdopodobniej z lenistwa i/lub nieuwagi.

Rozdział 1:
Pewnie to stwierdzenie wywołałoby uśmiech na jej twarzy, gdyby nie nastrój, w jakim się znajdowała.
Rozdział 3:
Chociaż czy tą (tę) marną podróbkę można tak nazwać?
Czasami nawet zastanawiała się, czy los nie zakpił sobie z niej, przyklejając na jej plecach karteczkę „Tą (Tę) można kopać w dupę za każdym razem”, co wydawało się bardzo możliwe.
Jedyne czego chciała, to zobaczyć ból na tej jej słodkiej, nieskalanej żadną wadą twarzy.
Rozdział 4:
Nie pofatygowała się nawet, żeby odtworzyć ją po raz kolejny i ponownie poddać się jej ostrej melodii i szorstkiemu głosowi.
Jej wyobraźnia wchodząc na ten wyższy poziom, najbardziej rozległy, wiernie oddaje rzeczywistość, tylko ją ulepszając, wplątując w nią miłość – tą (tę) najbardziej dziwną, może nawet niemożliwą.
Rozdział 5:
Przyglądając się im bez większego zainteresowania, przeszukiwała swój umysł w poszukiwaniu jakiegoś logicznego wyjaśnienia, którym załatać można by było tą (tę) nieprzyjemną dziurę.
Nikt nie kwapił się, aby do niej przyjść i jej to wyjaśnić.
Rozdział 6:
Nie wiedziała, jak tu wszedł, ani od jak dawna tak jej się przyglądał.
Mimo to, (niepotrzebny przecinek) Olga wiedziała, że nie ma do czynienia z kobietą. Zbyt dobrze znała tą (tę) postać.
Rozdział 7:
(…) chcąc przeciągnąć tą (tę) chwilę jak najdłużej, najlepiej aż po wieczność.
(…) studiując tą (tę) okropną twarz na przeciwko niej.
Rozdział 8:
Nawet nie znała dokładnej definicji tego słowa, bo zazwyczaj szerokim łukiem omijała tą (tę) typową, czystą fantastykę.
Śmiech był ostatnią rzeczą, na jaką Olga miała w tym momencie ochotę.
Przyjmuje to ze spokojem, o ile tą (tę) plecionkę uczuć można tak nazwać.
Rozdział 9:
Mogła tylko z otępieniem wpatrywać się w tą (tę) urodziwą twarz (…)
Rozdział 10:
Ktoś przecież musiał jej zmieniać tą (tę) kroplówkę (…)
Rozdział 12:
Próbowała sobie przypomnieć, czy gdzieś widziała już tą (tę) twarz, jednak napotykała tylko ciemną pustkę.
Po co miałaby atakować tą (tę) kobietę?
Próbowała wyrwać się, uciec, jednak coś kazało jej zostać i odkryć tą (tę) prawdę.
Rozdział 14
Prawie, (zbędny przecinek) że sobie to wyobraziła.
„Tak, doktorku, masz rację. Masz cholerną, pieprzoną rację”.
Nie wiem, co mam robić, jak ją odnaleźć?
I to właśnie tą (tę) Julię – ten ideał, piękno wcielone, bezwłose, młode, niewinne, cudowne, dotyka zaszczyt miłości prawdziwej.
Rozdział 15:
(…) Olga odkrywała w sobie tą (tę) dziwną wrażliwość.

Jeżeli chodzi o zaimek:
Biernik (kogo? co?) – tę prawdę, tę kobietę;
Nadrzędnik (kim? czym?) – tą prawdą, tą kobietą.

Nie wiem, dlaczego popełniasz wymienione wyżej błędy interpunkcyjne, skoro w podobnych zdaniach przecinki stawiasz w odpowiednich miejscach. Dla przypomnienia, przecinki stawiamy:
– między zdaniem nadrzędnym i podrzędnym, w których jest spójnik,
– przed zdaniem nadrzędnym, a po zdaniu podrzędnym, kiedy część podrzędna ze spójnikiem albo zaimkiem rozpoczyna zdanie złożone,
– oddzielamy nim wyrazy zakończone na –ąc, –wszy, –łszy (imiesłowy przysłówkowe) wraz z określeniami,
– rozdzielamy przecinkami zdania współrzędne połączone spójnikami przeciwstawnymi: a, ale, i (gdy powtarza się w zdaniu), lecz, jednak, jednakże, zaś, wszakże, owszem, natomiast, tylko, tylko że, dlatego że, mimo że, chyba że, jedynie, przecież, raczej, tymczasem, za to, ponieważ; wynikowymi: więc, dlatego, toteż, to, zatem, wobec tego, skutkiem tego, wskutek tego.


Droga Gloomy, niezwykle trudno było mi napisać tę ocenę. Opowiadanie różni się od tych, z którymi miałam do tej pory do czynienia, nie wiedziałam więc, z której strony mam się wziąć za Przelicz kości. Teraz mam taki sam problem z wystawieniem oceny. Masz dobry styl, interesującego pod względem osobowości i bycia bohatera (i nie mówię tu o Oldze), niezłe dialogi, piszesz poprawnie. Jednakże fabuła do końca nie leży, opisy jakoś szczególnie nie ciekawią, a i świata przedstawionego brak i w dodatku cierpisz na nadzaimkozę. Wydaje mi się, że najbardziej odpowiednia będzie ocena dostateczna plus, o tak, byś nie spoczęła na laurach, ale byś i się nie zniechęciła.

Pozdrawiam serdecznie i powodzenia w dalszym pisaniu.

***
Jestem, wróciłam i mam zamiar, w przerwie nauki do poprawki, zasypać was ocenami w lutym (a przynajmniej jeszcze dwiema ^^). Chciałabym też z którąś z was, Ravelle albo Ov, porozmawiać na temat kryteriów, gdyż mam pewną propozycję. :)



[1] Wikipedia.pl
[2] Wikipedia.pl
[3] Wikipedia.pl




14 komentarzy:

  1. Waaaa...Ocenka...Szoook...
    A co do kryteriów to ja chętnie Ci wysłucham ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że będzie w lutym, więc jest. :)
      Skoro tak, to pod wieczór wyślę Ci obszernego maila. :)

      Usuń
    2. Skleroza...
      Na maila bd czekać :)

      Usuń
  2. O, dziękuję bardzo za ocenę!
    Miałam już do czynienia z wieloma ocenami, w tym z jedną, w której zasugerowano całkowitą zmianę opowiadania, ale wolałam poczekać, poczytać sugestie innych oceniających. Nie ma już sensu, żebym zmieniała "Przelicz kości" - był to eksperyment, próba. Mi osobiście najbardziej spodobał się pierwszy rozdział, a cała reszta, chociaż jestem zadowolona, wydaje się być naciągana, szczególnie zakończenie - to wszystko miało wyglądać inaczej, lepiej, ale nie starczyło mi pomysłów i cierpliwości. Chyba chciałam stworzyć za ambitne opowiadanie, nie na moje możliwości.
    Co do bohaterki - muszę się usprawiedliwić - ona celowo nie ma wyglądu. Podobnie jej mama. Chciałam by było uniwersalnie, ale widzę że ludzie przyzwyczaili się już do opisów wyglądu i wolą iść na łatwiznę. Wydaje mi się, że dla każdego określenie "brzydka" ma inne znaczenie. Ten, kto dla mnie jest brzydki, dla kogoś innego może być ładny.
    Nie cierpię opisów. Okropnie.
    Pewnie tego nie widać w opowiadaniu, ale spotkania z Dantem odbywały się podczas snu Olgi - kiedy obudziła się, a go nie było, był to pierwszy raz bez snów. Strasznie namieszałam i sama się pogubiłam, ale trudno - może kiedyś podreperuję trochę to opowiadanie.
    Gramatyka zawsze mi ciąży, a przecinki to moja zmora. O nadzaimkozie zostałam niedawno poinformowana przez polonistkę i staram się wyleczyć ; ) Bardzo dziękuję za czas poświęcony na przebrnięcie przez moją nudną historyjkę i oczywiście dziękuję za wszystkie rady, które wykorzystam w dalszym pisaniu.

    Naprawdę widać styl Kinga? Jejku, ale mnie to cieszy : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jako czytelnika, nie oceniającej opowiadanie przypadło do gustu, a zakończeniem jestem zachwycona. :) Masz możliwości, Gloomy, jak wszystko dokładnie przemyślisz, wykreujesz, to możesz napisać jeszcze wiele dobrych opowiadań. :)
      Czułam, że coś z ich wyglądem jest nie tak, że miałaś w tym jakiś cel - i proszę, miałaś. :D W blogowych opowiadaniach pierwszy raz spotkałam się z taką uniwersalnością i dlatego nie pomyślałam, że o coś takiego może chodzić.
      Nie? Patrząc na ich ilość, odnosi się właśnie takie wrażenie. :)
      Podczas snu? Naprawdę? Nigdy bym na to nie wpadła. Co prawda, dziwna była jego nieobecność wtedy, gdy się obudziła sama i gdy byli przy niej pielęgniarze, ale czegoś takiego bym się nie spodziewała. :)
      Z Twoją poprawnością nie jest źle, spokojnie. :)
      Tak! W rozdziale dwunastym widać elementy jego stylu.^^

      Proszę bardzo za ocenę i cieszę się, że w jakiś sposób mogłam pomóc.

      Usuń
    2. Ojej, no miło mi strasznie! :)
      Tak eksperymentowałam, że tylko ja jedna dobrze wiedziałam, o co chodzi w moim opowiadaniu - chciałam nawet dodać osobny post, w którym wszystko bym wyjaśniła, ale w końcu z tego zrezygnowałam.
      Opisy uczuć lubię, owszem, ale za to nie przepadam za kreowaniem świata przedstawionego ;)
      Mieć chociaż troszeczkę stylu Kinga - niesamowite uczucie! :D

      Bardzo pomogłaś - szczególnie dziękuję za określenie typu mojego opowiadania, bo z tym zawsze mam problem i wskazówki, co do przecinków :)

      Usuń
    3. Post wyjaśniający? Hm, dobrze, że zrezygnowałaś z tego pomysłu. ^^
      Widać, że nie przepadasz. :P
      Zwłaszcza kojarzy mi się z "Desperacją", aż naszła mnie chęć, by jeszcze raz tę książkę przeczytać. :)

      Cieszę się, że mogłam pomóc. :)

      Usuń
  3. Obojętność to jest emocja. Znaczy to tylko moje zdanie, ale chyba coś tam wiem.
    Z tego co widzę to Gloomy ma ciekawy styl, oryginalną fabułę i ogólnie świetnie pisze. Nie martw się. Ja też nie nadążam za przecinkami. (na kiego ktoś je wymyślił?, ja rozumiem, że stanowią jakąś funkcję w zdaniu no, ale po co!! ? )
    Okej, kończę ten mój "dłuuuugi" wywód.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest? Tak właśnie nie byłam pewna i dziękuję za potwierdzenie. :)
      Styl ma dobry (gdyby nie te nieszczęsne zaimki, Gloomy! ^^) i oryginalną fabułę, o tak.
      Haha, niektórzy mają do tego rękę, że tak powiem, inni nie, nie warto się tak tym stresować i denerwować, jest to do nauczenia się. :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Masz rację. Tyle, że ja nie mam do tego głowy. Przecinek tu, tam i siam... a ja wolę stawiać gdzie mi się podoba! Do jestem buntownikiem. xd
      Nie no. Jest git, już nawet umiem trochę.
      Pozdrawiam.
      Brunette. xd

      Usuń
    3. Aaaa, już się miałam pytać Ov, co to za stworzonko w "Stażystach", ale odpowiedź już mam. :D
      Ej, każdy ma głowę, musisz je tylko polubić. Ja tak zrobiłam i jakoś mi z nimi idzie. :)
      Chyba że jesteś właśnie buntownikiem, wtedy przecinki Cię nie obowiązują. :P

      Usuń
    4. A właśnie, tak to stworzonko to ja. Jakimś dziwnym trafem się tu znalazłam. xD
      Jupi, nie obowiązują mnie. No, ale jak wyglądałby tekst bez nich?
      Pozdrawiam i dobranoc. Idę czytać do późna, aby zniszczyć wzrok. Ahh zuaa ja.

      Usuń
    5. Nie, no, tym stworzonkiem to mnie rozwaliłaś ;D

      Usuń
    6. Stworzonko, to tak się traktuje porządnych stażystów? (to co, że nic nie potrafią ;p )
      xD ; D

      Usuń