Blog: przelicz-kosci
Autorka: Gloomy
Oceniająca: Akira
Pierwsze wrażenie
jest dobre. Mamy intrygujący adres, który kojarzyć się może i z thrillerem, i z
opowiadaniem psychologicznym (co mnie bardzo by odpowiadało), a na belce
fragment wiersza Wojaczka. Odczucia są jak najbardziej pozytywne i – jako
potencjalny czytelnik – z chęcią na blogu bym pozostała.
Szata graficzna
jest prosta, bez zbędnych zapychaczy, monumentalnego nagłówka i dziesiątek
gadżetów. Szarość nagłówka ładnie się komponuje z czernią tła zewnętrznego i
bielą wewnętrznego, a także z czcionką, która jest i czytelna, i odpowiedniej
wielkości, której nie można nic zarzucić. Na blogu panuje estetyka, wszystko
jest uporządkowane i mnie osobiście całość się bardzo podoba. Jeżeli chodzi o ramki, to masz tylko te
najpotrzebniejsze, mówiące jasno, co można w nich znaleźć. Znalazło się w nich
jedynie kilka błędów:
O kilkunastoletniej dziewczynie,
jej dziwnym podejściu do życia, licznych kompleksach i uprzedzeniach, zazdrości, która wgryza się w jej duszę oraz pewnej tajemnicy. (O
opowiadaniu)
Gdyby ktoś się zastanawiał, o co chodzi z tym piekarzem,
to zapraszam do przeczytania wiersza Wojaczka pt. "Dotknąć". (O
opowiadaniu)
Często ponura, cicha i złośliwa,
chociaż gdy ktoś wytknie jej tą (tę) wadę,
jest szczerze zdziwiona. (Gloomy)
Leniwiec straszny, chociaż ambicje
i marzenia, jakie ma, wymagają poświęceń i
pracy. (Gloomy)
Gdy jest zdenerwowana, cała się trzęsie. (Gloomy)
Czyta, chociaż nie można powiedzieć, że często, ale czyta. (Gloomy)
Przejdźmy
teraz do treści i zacznijmy od fabuły.
W
zgłoszeniu napisałaś, że to połączenie dramatu, thrillera i obyczajówki.
Cechą
dramatu jest ograniczenie do minimum
roli narratora i pełne usamodzielnienie działań i wypowiedzi postaci. Świat
przedstawiony w utworze dramatycznym koncentruje się na akcji, która jest
wyraźnie zarysowana i ma ustalony tok przebiegu (od przedstawienia, poprzez
rozwinięcie i punkt kulminacyjny, a skończywszy na rozwiązaniu).[1]
Thriller
ma wywołać u czytelnika bądź widza dreszcz emocji. Wykorzystuje on głównie
napięcie, niepewność i tajemniczość jako główne elementy utworu. Fabuła podąża
w kierunku punktu kulminacyjnego. Napięcie zazwyczaj pojawia się, gdy główny
bohater znajduje się w niebezpiecznej sytuacji, z której ucieczka wydaje się
niemożliwa. Życie bohatera zazwyczaj jest zagrożone, ponieważ niespodziewanie
lub nieświadomie znalazł się w śmiertelnym zagrożeniu lub potencjalnie
niebezpiecznej sytuacji. [2]
Głównym założeniem powieści obyczajowej jest ukazanie
danego społeczeństwa bądź grupy ludzi w określonym okresie i miejscu. Zazwyczaj
pisarz prezentuje wielu bohaterów, którzy wykonują inne zawody, mają różne
sytuacje rodzinne i problemy. Łączy ich stopień pokrewieństwa,
stosunku i relacje lub po prostu miejsce zamieszkania. Powieści obyczajowe są
wielowątkowe, ujmują określony problem z kilku perspektyw. Przedstawienie
społeczeństwa i jego członków jest realistyczne, narrator dokonuje szczegółowej
obserwacji i opisu zjawiska.
U Ciebie, thriller i
powieść obyczajową możemy wyrzucić, gdyż opowiadanie nie ma z nimi nic
wspólnego. Jakiś gatunek musi jednak prezentować. Może to być powieść psychologiczna, której głównym
tematem są przeżycia wewnętrzne bohatera, jego doznania, emocje, relacje z
innymi ludźmi i sposób odbierania świata. Psychologia bohatera jest w tego typu
utworach podstawowym elementem kształtującym fabułę, a narracja (najczęściej
trzecioosobowa lub tworzona w mowie pozornie zależnej) poświęcona jest
przede wszystkim relacjonowaniu życia wewnętrznego bohatera. A także dramat psychologiczny
przedstawiający zaburzenia bądź problemy psychiczne jako główny wątek
fabularny, jak również ukazujący teorie psychologiczne lub ich elementy.[3]
Mamy
Olgę, mamy demona, mamy szpital. Oryginalnie jest, to trzeba przyznać. Pomysł
naprawdę dobry, całość czytało się z całkiem nieźle i dosyć szybko, a i
zaciekawienie momentami było. Mam jednak co do tego opowiadania kilka
zastrzeżeń, po które zapraszam niżej.
To,
co zawarłaś w piętnastu rozdziałach, powinno zostać napisane w dziesięciu. Tak
mniej więcej. O ile w dwóch pierwszych rozdziałach nie dzieje się kompletnie
nic (nie licząc przemyśleń Olgi), gdzie nie ma miejsca nawet jeden dialog, o
tyle w kolejnych jest lepiej, co nie oznacza, że dobrze. Właściwa akcja ma
miejsce dopiero w rozdziale piątym, z czego wynika, że prawie 1/3 opowiadania
jest tak naprawdę o niczym. Wiem, że każda historia ma początek, że autor
wprowadza czytelnika w życie głównego bohatera, że tak to winno wyglądać,
jednakże u Ciebie są to albo przemyślenia Olgi, albo opisywanie jej zachowania,
w którym rzadko kiedy można dostrzec coś naturalnego. Ni stąd, ni zowąd
następuje przeskok i akcja biegnie dalej. Rozumiem, że to było celowe i to
naprawdę dobry pomysł, jednakże u Ciebie mamy jedną wielką dziurę; po jednej
stronie znajduje się monotonne życie Olgi, a po drugiej pobyt w szpitalu. Nie
ma nic, co mogłoby wskazywać na morderstwo czy próbę samobójczą. I gdy nagle
dziewczyna sobie wszystko przypomina, następuje zdziwienie i niezrozumienie, o
co tak właściwie chodzi. Nie mówię tu, byś dokładnie te dwie sceny opisała, ale
dała przynajmniej kawałek rozmyślań Olgi, które mogą świadczyć, że coś się
dzieje.
W
szpitalu za akcję można wziąć jedynie rozmowy z demonem i jednokrotny występ
innych postaci, podczas którego miałam nadzieję, że nastąpi coś ciekawego.
Niestety nic z tego nie wyszło, a nam pozostała rozmowa rozmową poganiana.
Najbardziej interesujące momenty, które mogły się przytrafić bądź przytrafiły
Oldze w szpitalu, zamknęłaś w jej umyśle i pokazałaś to w niewielkim
fragmencie, gdy zaczynała sobie wszystko przypominać. Przecież ma problemy z opanowaniem, pielęgniarze
się jej boją, wszystko robią po kryjomu, dziewczyna siedzi cały czas sama w sali,
co się jej podoba, i w żaden sposób na nic nie reaguje – tyle możliwości do
rozwinięcia akcji, a Ty się uczepiłaś samych rozmów z Dantem, rozmyślań i narzekania
na wszystko. Momentami naprawdę wieje nudą.
Głównym
wątkiem są problemy Olgi ze sobą plus jej pobyt w szpitalu. Innych nie ma.
Trzymasz się tego jednego, co wyszło Ci na dobre i pozbawiło historii większego
zamieszania. To, co miałam do powiedzenia na temat, zawarłam wyżej, więc nie ma
sensu, bym się powtarzała. Dodam tylko, że miałaś świetny pomysł na zakończenie
opowiadania, a zwłaszcza na ostatnią scenę.
Miało być dużo życia (może i było, ale o tym wiesz tylko Ty i Olga, w umyśle której wszystko doszczętnie zamknęłaś), dużo emocji (zobacz: opisy) i dużo Olgi (to się zgadza, jednakże jest główną bohaterkę, więc musiało trochę jej być). To tyle w tym temacie.
Bohaterów
zacznę omawiać od ich wyglądu.
Gdy
wprowadzasz postacie, dokładnie pokazujesz je czytelnikowi. Do tego nie mam
żadnych zastrzeżeń. Jednakże: o ile Sławek i Daria raz się pojawili w
opowiadaniu, o tyle Dante jest tam prawie przez cały czas; dokładnie opisany w
rozdziale szóstym, zapomniany w kolejnych (nie licząc zielonych oczu i ciągłego
powtarzania, czym to od niego nie czuć). Naprawdę idzie zapomnieć w końcowych
rozdziałach, jak demon wygląda, a przecież wplecenie gdzieniegdzie kilku słów
nie jest żadnym problemem, prawda? Jest natomiast pewien problem z Olgą: o jej wyglądzie
nie wiemy nic (Za duży nos, brzydka cera,
widoczne naczynka, kanciasta broda… – nie oszukujmy się, to nie jest opis
dziewczyny). Wiem, że nie wynika to z Twojej niewiedzy,
zapomnienia czy czegokolwiek, gdyż inne postacie pokazałaś. Dlatego nie
rozumiem, co skłoniło Cię do tego, by właśnie główną bohaterkę tak potraktować
i jaki miałaś w tym cel. Edit:
pozbawiłaś wyglądu również matkę dziewczyny, mam więc rozumieć, że to u nich
dziedziczne? Mogło być tak, że o niej zapomniałaś, w co jednak nie chce mi się
wierzyć.
Olga.
Olga. Olga. Przedstawiłaś ją jako dziewczynę smutną, zagubioną i jedynie
czasami udającą wesołą i fajną.
Ciężko powiedzieć, czego chce tak naprawdę od życia, na czym jej najbardziej
zależy. Na zrozumieniu, na akceptacji? Nie, raczej nie, za dużo osób i rzeczy
ją denerwuje. Nie jest normalną osobą, ma skłonności do wyrządzania zła, co
czyni jej postać wartą uwagi i być może nawet ciekawą, o ile
melancholijny/depresyjny nastrój nie byłby przez cały czas tak wszechobecny.
Bardziej bym skłaniała się do szerszego ukazania jej niechęci, nienawiści, tego
potwora, który siedzi w dziewczynie.
Skupiłaś się przede wszystkim na zagubieniu, co w początkowych rozdziałach jest
jak najbardziej wskazane, a dopiero na końcu pokazałaś tę drugą i ciekawszą
stronę Olgi, której było stanowczo za mało, którą mogłabyś bardziej wyeksponować.
Przez wszystkie rozdziały, aż do momentu, gdy zaczyna sobie przypominać, jest
nudną postacią, obojętną prawie na wszystko, co dzieje się wokół, a przez to irytującą. Domyślam się, że taka miała być, że zagubienie, strach miały ją
właśnie w ten sposób ukształtować. Bohaterów opowiadań nie trzeba lubić, oni
muszą sobą coś reprezentować i Twoja Olga po części tak robi. Nie pokazałaś,
jaka jest w stosunku do innych osób (nie licząc blondynki, która miała
nieszczęście ją poznać). Nie wiadomo, co dokładnie czuje, gdy przebywa w
towarzystwie, co jest przyczyną, że zachowuje się tak a nie inaczej. Ostatnia
rzecz dotycząca dziewczyny: dlaczego przez dwa pierwsze rozdziały była osobą
anonimową? Dlaczego w rozdziale trzecim nagle pojawia się jej imię? Opowiadanie
prowadzisz w narracji trzecioosobowej, więc nie ma przecież żadnego problemu,
by zdradzić imię bohaterki na początku historii. W dodatku podajesz tę
informację od tak sobie w środku trzeciego, którą można przeoczyć, iść dalej, niczego nie zauważając.
Dante
jest demonem, co już na starcie czyni z niego postać ciekawą. Masz swoje własne
pojęcie demona, które z demonologią nie ma nic wspólnego. Mnie to nie
przeszkadza i karcić za pewne niezgodności nie mam zamiaru. Przyznam się, że miałam problemy z
odczytaniem jego intencji, uczuciami,
postawą wobec Olgi. Jest demonem śmierci, który chce, by dziewczyna przeżyła,
co wydaje się trochę naciągane i niewiarygodne. W dodatku uważa ją za
kogoś gorszego, słabszego, beznadziejnego i tak dalej, co jeszcze bardziej
przeczy jego nastawieniu do życia dziewczyny. Gdy zaczynała sobie przypominać,
gdy dostrzegła, że jest potworem,
Dante zmienił stosunek do Olgi, formę wypowiedzi i w dodatku do niej wrócił, co
sprawia, że całość jest jeszcze bardziej skomplikowana. Jest postacią
napędzającą akcję i pełni kluczową rolę w życiu dziewczyny. Nie wiadomo, jakie
pobudki nim kierują, co tak naprawdę myśli i ta tajemniczość powoduje, że – w
moim przypadku – nie da się go nie lubić. Nie pasuje mi tutaj jednak ta nagła
zmiana w zachowaniu. Nagłe pozbawienie wypowiedzi sarkazmu? Brak kpienia z
Olgi? W końcówce zrobiłaś z niego mdłego demonka, który żywi do ludzkiej istoty
ciepłe uczucia, co – patrząc na początkowe zachowanie – wydaje się wręcz
niewiarygodne. Jeżeli chciałaś zmienić nastawienie i/lub pokazać prawdziwe
oblicze Dantego, dlaczego nastąpiło to ni stąd, ni zowąd? W przypadku Olgi
mieliśmy pokazane jej dochodzenie do prawdy, zmianę w zachowaniu, a tutaj
nastąpiło to sobie od tak, bo Ty miałaś taki zamiar.
O
postaciach epizodycznych ciężko cokolwiek tu powiedzieć, gdyż pojawiali się w
opowiadaniu raz bądź dwa i nie mieli okazji, by się szerzej zaprezentować. Jednak
przez nawet tak krótki okres nie byli bezpłciowi, pokazali emocje, swoje
nastawienie do Olgi (jednak i tu wyjątkiem jest matka, która przeszła przez
ostatni rozdział niczym cień). Zrobili swoje, w pamięć zapadli, więc jest
dobrze, prawda?
O
świecie przedstawionym nie mam zbyt
dużo do powiedzenia. Dlaczego? Bo on nie istnieje.
Strzelam,
że mamy współczesność, a akcja rozgrywa się w ciągu kilku miesięcy, jak sam
doktor powiedział w ostatnim rozdziale, jednakże czytelnik spędza z Olgą
jedynie kilka dni: na początku, gdzieś po środku i na samym końcu. Zabieg pokazujący jedynie najważniejsze momenty całej historii.
Akcja
rozgrywa się w trzech miejscach: w domu (którego pozbawiłaś wszelakich opisów),
w szkole (patrz poprzedni nawias) i w szpitalu, gdzie całość nabiera tempa, ma
miejsce punkt kulminacyjny i zakończenie. Sądząc po imionach bohaterów, całość
dzieje się w Polsce. Za dużo o świecie się nie dowiadujemy, co nie powinno mieć w ogóle miejsca Mogłabyś
pokazać nam jednak kawałek tego świata, gdy Olga siedzi w pierwszym rozdziale
na ławce, gdy idzie do szkoły, a może wtedy, gdy wyglądałaby przez szpitalne
okno, trochę świata nim trafiła do oddziału zamkniętego. Cokolwiek.
Opisów
jest dużo. To one w większości tworzą opowiadanie. Nie licząc opisów bohaterów
i sali szpitalnej, serwujesz nam jedynie opisy uczuć Olgi, czasami jej
zachowanie typu: siedzenie, leżenie, patrzenie w ekran telewizora i tak dalej.
Cóż, pisałaś, że to między innymi jest thriller, więc spodziewałam, że opisów
jakichkolwiek sytuacji, które coś do opowiadania by wnosiły, które wywoływałyby emocje u czytelnika, które by po prostu pokazywały co, jak i gdzie. Jednak nie.
Myśli
i uczucia Olgi przewijają się na zmianę przez cały czas i brak jest im
różnorodności. Cały czas to samo, co po kilku rozdziałach może doprowadzić do
szewskiej pasji. Jednym dobrym wyjątkiem była sytuacja w szkole, gdy Olga
myślała: Tak bardzo chciałabym złapać ciebie za
włosy i z całej siły uderzyć twoją głową w ścianę. Jak szybko polałaby się
krew? Czy twoja czaszka wytrzymałaby długo? Ciekawe po jakim czasie reszta
wyrwałaby się z otępienia i spróbowałaby tobie pomóc? Tu odzywa się w niej potwór, którego brakuje w dalszych rozdziałach, którego myślenie
różni się od standardowego myślenia Olgi, który jest ciekawszy. Wspominałam o
tym w fabule: unikasz sytuacji, w których dziewczyna nie jest sobą, co może być
największym błędem, który popełniłaś.
Jak sama pisałaś, miało być dużo emocji. U
Ciebie jest to na zmianę: trochę strachu, trochę zazdrości i masa obojętności
do wszystkiego wokół (o ile obojętność jest emocją. Jest?). Nie o tym chyba
myślałaś, prawda?
Opisy są ładnie budowane, wystrzegasz się
nadmiernego patosu. Nie brakuje im plastyczności, a w czytaniu przeszkadzają jedynie zaimki, co rozwinę szerzej przy
omawianiu stylu. Więcej na ten temat do powiedzenia nie mam.
Dialogów
dużo nie jest, na co składa się również fakt, że czasami Olga przebywa w
samotności. Są naturalne, starasz się, by każdy bohater wysławiał się w sposób
różniący od innej postaci, co przy Oldze i demonie Ci się udaje. Dialogi są
poprawnie zapisane, mam przy tym tylko jedną uwagę: na początku wypowiedzi nie
stawia się dywizu, tylko pauzę lub półpauzę.
Jako
że Olga w myślach często mówi do siebie, zwrócę tutaj uwagę na zapis tych
myśli. O ile jest poprawne zawarcie słów w cudzysłów, o tyle dalsza część leży.
Zobaczmy na przykładzie: „W takim razie kim?” spytała samej siebie z trwogą (…) Gdzie
znajduje się błąd, pytasz? A w braku półpauzy/pauzy. Taka sama zasada jak przy
dialogach: wypowiedź bohatera od komentarza narratorskiego oddziela (pół)pauza: „W takim razie
kim?” – spytała samej siebie z trwogą (…)
Czasami może też być przecinek, ale występuje to rzadko. Poczytać o zapisie
monologu wewnętrznego możesz tutaj.
Styl jakiś
masz (ale to zabrzmiało "nieprofesjonalnie"...). Widać, że w opisach uczuć czujesz się lepiej niż w pokazywaniu na
przykład świata przedstawionego, że wolisz ograniczyć rozmowy na rzecz monologu
wewnętrznego. Czasami dostrzegałam w opowiadaniu styl Stephena Kinga (rozdział
dwunasty), co mnie bardzo zaciekawiło.
Pierwsze
co rzuca się w oczy, czytając rozdziały, to chmara zaimków, które a) niepotrzebnie
dookreślają rzeczy oczywiste, b) sprawiają, że tekst jest miejscami ciężki do
przebrnięcia. Zobaczmy:
–
Próbowała
nadążyć za jego słowami, wciąż patrząc w jego niezwykłą twarz.
(r. 6) – drugą część zdania można przerobić na : wciąż patrząc w niezwykłą
twarz Stigle’a. Nikogo poza nim w pokoju nie było, więc de facto Olga nie mogła patrzeć na kogoś innego, prawda?
–
Olga spojrzała
w jego stronę. Stał obok jej łóżka, koło stolika, lekko pochylając
się ku niej. Kiedy udało mu się zwrócić jej uwagę, zabrał rękę z jej
ramienia. Jego oczy nieustannie się w nią wpatrywały. Dziewczyna
poczuła ciepło otulające jej ciało. On był taki piękny. (r.
6) – redukując liczbę zaimków jedynie do trzech-czterech, wyjdzie fragment,
który o wiele lżej się czyta: Olga spojrzała w stronę Stigle’a. Stał tuż obok
łóżka, koło stolika, lekko pochylając się ku niej. Kiedy udało mu się zwrócić
uwagę dziewczyny, zabrał rękę z jej ramienia. Oczy mężczyzny nieustannie się w
nią wpatrywały. Poczuła ciepło otulające ciało. (On) był taki piękny.
W
pierwszych dziesięciu rozdziałach jest ich najwięcej, z czasem ta liczba spada
i zaimki przestają przeszkadzać w czytaniu.
Masz
duży zasób słownictwa, budujesz różnorodne zdania, stosujesz figury
stylistyczne. Można znaleźć u Ciebie epitety, metafory (np. r. 1), wykrzyknienia,
wulgaryzmy w nieznacznej ilości i kolokwializmy (fajny, pierdoła, wpierniczać
się), co w żaden sposób nie umniejsza całości. Styl jest dobry (tylko te zaimki
wszystko psują) i aż się prosi, by go dalej rozwijać.
Jeżeli
chodzi o poprawność, to jest dobrze.
Masz jedynie problem z odmianą zaimka „ta” oraz niekiedy przecinkami, co wynika
najprawdopodobniej z lenistwa i/lub nieuwagi.
Rozdział
1:
Pewnie to stwierdzenie
wywołałoby uśmiech na jej twarzy, gdyby nie nastrój, w jakim się znajdowała.
Rozdział 3:
Chociaż czy tą (tę) marną podróbkę można tak nazwać?
Czasami nawet
zastanawiała się, czy los nie zakpił sobie z niej, przyklejając na jej plecach karteczkę „Tą (Tę) można kopać w dupę za każdym razem”, co wydawało się bardzo
możliwe.
Jedyne czego chciała, to zobaczyć ból na tej jej słodkiej, nieskalanej żadną wadą twarzy.
Rozdział 4:
Nie pofatygowała się
nawet, żeby odtworzyć ją po
raz kolejny i ponownie poddać się jej ostrej melodii i szorstkiemu głosowi.
Jej wyobraźnia wchodząc
na ten wyższy poziom, najbardziej rozległy, wiernie oddaje rzeczywistość, tylko
ją ulepszając, wplątując w nią miłość – tą (tę) najbardziej dziwną,
może nawet niemożliwą.
Rozdział 5:
Przyglądając się im bez większego zainteresowania, przeszukiwała swój umysł w poszukiwaniu jakiegoś logicznego wyjaśnienia, którym załatać można by było tą (tę) nieprzyjemną dziurę.
Nikt nie kwapił się, aby do niej przyjść i jej to wyjaśnić.
Rozdział 6:
Nie wiedziała, jak tu wszedł, ani od
jak dawna tak jej się przyglądał.
Mimo to, (niepotrzebny przecinek) Olga wiedziała, że nie
ma do czynienia z kobietą. Zbyt dobrze znała tą (tę) postać.
Rozdział 7:
(…) chcąc przeciągnąć tą (tę)
chwilę jak najdłużej, najlepiej aż po wieczność.
(…) studiując tą (tę) okropną twarz na przeciwko niej.
Rozdział 8:
Nawet nie znała dokładnej definicji tego słowa, bo zazwyczaj
szerokim łukiem omijała tą (tę) typową, czystą fantastykę.
Śmiech był ostatnią rzeczą, na
jaką Olga miała w tym momencie ochotę.
Przyjmuje to ze spokojem, o ile tą (tę) plecionkę
uczuć można tak nazwać.
Rozdział 9:
Mogła tylko z otępieniem wpatrywać się w tą (tę) urodziwą twarz (…)
Rozdział 10:
Ktoś przecież musiał jej zmieniać tą (tę)
kroplówkę
(…)
Rozdział 12:
Próbowała sobie przypomnieć, czy gdzieś widziała już tą (tę) twarz, jednak napotykała tylko ciemną pustkę.
Po co miałaby atakować tą (tę)
kobietę?
Próbowała wyrwać się, uciec, jednak coś kazało jej zostać i odkryć tą (tę) prawdę.
Rozdział 14
Prawie, (zbędny
przecinek) że
sobie to wyobraziła.
„Tak, doktorku, masz rację. Masz cholerną, pieprzoną rację”.
Nie wiem, co mam robić, jak ją odnaleźć?
I to właśnie tą (tę) Julię – ten ideał, piękno wcielone, bezwłose, młode, niewinne, cudowne, dotyka
zaszczyt miłości prawdziwej.
Rozdział 15:
(…) Olga odkrywała w
sobie tą (tę) dziwną wrażliwość.
Jeżeli chodzi o
zaimek:
Biernik (kogo? co?) –
tę prawdę, tę kobietę;
Nadrzędnik (kim?
czym?) – tą prawdą, tą kobietą.
Nie wiem, dlaczego popełniasz wymienione wyżej błędy
interpunkcyjne, skoro w podobnych zdaniach przecinki stawiasz w odpowiednich
miejscach. Dla przypomnienia, przecinki stawiamy:
–
między zdaniem nadrzędnym i podrzędnym, w których jest spójnik,
–
przed zdaniem nadrzędnym, a po zdaniu podrzędnym, kiedy część podrzędna ze
spójnikiem albo zaimkiem rozpoczyna zdanie złożone,
–
oddzielamy nim wyrazy zakończone na –ąc, –wszy, –łszy (imiesłowy przysłówkowe)
wraz z określeniami,
–
rozdzielamy przecinkami zdania współrzędne połączone spójnikami przeciwstawnymi: a,
ale, i (gdy powtarza się w zdaniu), lecz, jednak, jednakże, zaś, wszakże,
owszem, natomiast, tylko, tylko że, dlatego że, mimo że, chyba że, jedynie,
przecież, raczej, tymczasem, za to, ponieważ; wynikowymi: więc,
dlatego, toteż, to, zatem, wobec tego, skutkiem tego, wskutek tego.
Droga
Gloomy, niezwykle trudno było mi napisać tę ocenę. Opowiadanie różni się od
tych, z którymi miałam do tej pory do czynienia, nie wiedziałam więc, z której strony mam się wziąć za Przelicz
kości. Teraz mam taki sam problem z wystawieniem oceny. Masz dobry styl,
interesującego pod względem osobowości i bycia bohatera (i nie mówię tu o
Oldze), niezłe dialogi, piszesz poprawnie. Jednakże fabuła do końca nie leży,
opisy jakoś szczególnie nie ciekawią, a i świata przedstawionego brak i w
dodatku cierpisz na nadzaimkozę. Wydaje mi się, że najbardziej odpowiednia
będzie ocena dostateczna plus, o
tak, byś nie spoczęła na laurach, ale byś i się nie zniechęciła.
Pozdrawiam
serdecznie i powodzenia w dalszym pisaniu.
***
Jestem,
wróciłam i mam zamiar, w przerwie nauki do poprawki, zasypać was ocenami
w lutym (a przynajmniej jeszcze dwiema ^^). Chciałabym też z którąś z was,
Ravelle albo Ov, porozmawiać na temat kryteriów, gdyż mam pewną propozycję. :)
Waaaa...Ocenka...Szoook...
OdpowiedzUsuńA co do kryteriów to ja chętnie Ci wysłucham ;)
Mówiłam, że będzie w lutym, więc jest. :)
UsuńSkoro tak, to pod wieczór wyślę Ci obszernego maila. :)
Skleroza...
UsuńNa maila bd czekać :)
O, dziękuję bardzo za ocenę!
OdpowiedzUsuńMiałam już do czynienia z wieloma ocenami, w tym z jedną, w której zasugerowano całkowitą zmianę opowiadania, ale wolałam poczekać, poczytać sugestie innych oceniających. Nie ma już sensu, żebym zmieniała "Przelicz kości" - był to eksperyment, próba. Mi osobiście najbardziej spodobał się pierwszy rozdział, a cała reszta, chociaż jestem zadowolona, wydaje się być naciągana, szczególnie zakończenie - to wszystko miało wyglądać inaczej, lepiej, ale nie starczyło mi pomysłów i cierpliwości. Chyba chciałam stworzyć za ambitne opowiadanie, nie na moje możliwości.
Co do bohaterki - muszę się usprawiedliwić - ona celowo nie ma wyglądu. Podobnie jej mama. Chciałam by było uniwersalnie, ale widzę że ludzie przyzwyczaili się już do opisów wyglądu i wolą iść na łatwiznę. Wydaje mi się, że dla każdego określenie "brzydka" ma inne znaczenie. Ten, kto dla mnie jest brzydki, dla kogoś innego może być ładny.
Nie cierpię opisów. Okropnie.
Pewnie tego nie widać w opowiadaniu, ale spotkania z Dantem odbywały się podczas snu Olgi - kiedy obudziła się, a go nie było, był to pierwszy raz bez snów. Strasznie namieszałam i sama się pogubiłam, ale trudno - może kiedyś podreperuję trochę to opowiadanie.
Gramatyka zawsze mi ciąży, a przecinki to moja zmora. O nadzaimkozie zostałam niedawno poinformowana przez polonistkę i staram się wyleczyć ; ) Bardzo dziękuję za czas poświęcony na przebrnięcie przez moją nudną historyjkę i oczywiście dziękuję za wszystkie rady, które wykorzystam w dalszym pisaniu.
Naprawdę widać styl Kinga? Jejku, ale mnie to cieszy : )
Dla mnie jako czytelnika, nie oceniającej opowiadanie przypadło do gustu, a zakończeniem jestem zachwycona. :) Masz możliwości, Gloomy, jak wszystko dokładnie przemyślisz, wykreujesz, to możesz napisać jeszcze wiele dobrych opowiadań. :)
UsuńCzułam, że coś z ich wyglądem jest nie tak, że miałaś w tym jakiś cel - i proszę, miałaś. :D W blogowych opowiadaniach pierwszy raz spotkałam się z taką uniwersalnością i dlatego nie pomyślałam, że o coś takiego może chodzić.
Nie? Patrząc na ich ilość, odnosi się właśnie takie wrażenie. :)
Podczas snu? Naprawdę? Nigdy bym na to nie wpadła. Co prawda, dziwna była jego nieobecność wtedy, gdy się obudziła sama i gdy byli przy niej pielęgniarze, ale czegoś takiego bym się nie spodziewała. :)
Z Twoją poprawnością nie jest źle, spokojnie. :)
Tak! W rozdziale dwunastym widać elementy jego stylu.^^
Proszę bardzo za ocenę i cieszę się, że w jakiś sposób mogłam pomóc.
Ojej, no miło mi strasznie! :)
UsuńTak eksperymentowałam, że tylko ja jedna dobrze wiedziałam, o co chodzi w moim opowiadaniu - chciałam nawet dodać osobny post, w którym wszystko bym wyjaśniła, ale w końcu z tego zrezygnowałam.
Opisy uczuć lubię, owszem, ale za to nie przepadam za kreowaniem świata przedstawionego ;)
Mieć chociaż troszeczkę stylu Kinga - niesamowite uczucie! :D
Bardzo pomogłaś - szczególnie dziękuję za określenie typu mojego opowiadania, bo z tym zawsze mam problem i wskazówki, co do przecinków :)
Post wyjaśniający? Hm, dobrze, że zrezygnowałaś z tego pomysłu. ^^
UsuńWidać, że nie przepadasz. :P
Zwłaszcza kojarzy mi się z "Desperacją", aż naszła mnie chęć, by jeszcze raz tę książkę przeczytać. :)
Cieszę się, że mogłam pomóc. :)
Obojętność to jest emocja. Znaczy to tylko moje zdanie, ale chyba coś tam wiem.
OdpowiedzUsuńZ tego co widzę to Gloomy ma ciekawy styl, oryginalną fabułę i ogólnie świetnie pisze. Nie martw się. Ja też nie nadążam za przecinkami. (na kiego ktoś je wymyślił?, ja rozumiem, że stanowią jakąś funkcję w zdaniu no, ale po co!! ? )
Okej, kończę ten mój "dłuuuugi" wywód.
Pozdrawiam.
Jest? Tak właśnie nie byłam pewna i dziękuję za potwierdzenie. :)
UsuńStyl ma dobry (gdyby nie te nieszczęsne zaimki, Gloomy! ^^) i oryginalną fabułę, o tak.
Haha, niektórzy mają do tego rękę, że tak powiem, inni nie, nie warto się tak tym stresować i denerwować, jest to do nauczenia się. :)
Pozdrawiam :)
Masz rację. Tyle, że ja nie mam do tego głowy. Przecinek tu, tam i siam... a ja wolę stawiać gdzie mi się podoba! Do jestem buntownikiem. xd
UsuńNie no. Jest git, już nawet umiem trochę.
Pozdrawiam.
Brunette. xd
Aaaa, już się miałam pytać Ov, co to za stworzonko w "Stażystach", ale odpowiedź już mam. :D
UsuńEj, każdy ma głowę, musisz je tylko polubić. Ja tak zrobiłam i jakoś mi z nimi idzie. :)
Chyba że jesteś właśnie buntownikiem, wtedy przecinki Cię nie obowiązują. :P
A właśnie, tak to stworzonko to ja. Jakimś dziwnym trafem się tu znalazłam. xD
UsuńJupi, nie obowiązują mnie. No, ale jak wyglądałby tekst bez nich?
Pozdrawiam i dobranoc. Idę czytać do późna, aby zniszczyć wzrok. Ahh zuaa ja.
Nie, no, tym stworzonkiem to mnie rozwaliłaś ;D
UsuńStworzonko, to tak się traktuje porządnych stażystów? (to co, że nic nie potrafią ;p )
UsuńxD ; D