Autorka: MarTHa
Oceniająca: Akira
1. Pierwsze
wrażenie
Adres złożony z dwóch członów
oddzielonych myślnikiem, gdzie jeden człon składa się z dwóch sklejonych
wyrazów. Wiadomo już, o czym jest opowiadanie. Adres nie jest trudny do
zapamiętania, ale nie wygląda najestetyczniej. O ile lepiej by było, gdyby
poszczególne słowa w zlepkach „tokiohotel” i „losangeles” oddzielić myślnikami,
o tyle wtedy całość byłaby za długa. I tak źle, i tak niedobrze.
Belka przedstawia innymi słowami
to samo co adres. Kaulitz w Los Angeles błędów
w sobie nie zawiera, niczym nie razi, nie zaskakuje też, ale to tylko moje
subiektywne odczucie. Nie ma się do czego przyczepić.
Fanów Tokio Hotel całość by pewnie
zainteresowała i z wielką chęcią czytaliby opowiadanie.
Ja – jako potencjalna czytelniczka – z własnej woli na bloga bym pewnie nie
weszła. To jednak moje prywatne zdanie i nijak ma się do punktacji.
7/10
2. Grafika
Nagłówek przedstawia nam dwie
twarze Toma Kaulitza i dwie Billa. W centralnej części znajduje się również
cytat z piosenki Tokio Hotel Pain of Love. Jest zrobiony estetycznie,
pasuje do tematyki opowiadania. Mnie nie zachwyca, ale to tylko moje zdanie i
większego wpływu na punkty mieć nie będzie.
Czcionka jest odpowiedniej
wielkości i odpowiedniego koloru. Dobrze się całość czyta, nie ma żadnych
problemów.
Co do kolorystyki: prym na blogu
wiodą różne odcienie brązu. Całość wygląda naprawdę ładnie, wszystko się dobrze
komponuje.
Jest estetycznie: uporządkowane
menu, minimalizm w gadżetach, nie ma niczego zbędnego.
19/20
3. Treść
Fabuła:
Schemat niezwykle oklepany, czyli
kolejny fanfick Tokio Hotel. Nie należy się jednak do takich opowiadań zrażać,
gdyż z każdego można wyciągnąć coś nowego i dobrego. U Ciebie nie mamy big love z udziałem członka zespołu i
wielkiej fanki, co niestety bardzo często się zdarza. Za to jest plus, bo –
jakby nie patrzeć – stworzyłaś coś bardziej oryginalnego niż reszta historii
fanowskich z udziałem braci Kaulitz.
Mimo że Twoje opowiadanie różni się nieco od tych powszechniejszych, do
dobrego tworu trochę mu brakuje, co uzasadnię w dalszej części oceny.
Mamy trzydzieści cztery rozdziały,
w których dzieje się wiele, bardzo wiele. Co chwilę jakaś nowa sytuacja, nowy
wątek, nowy bohater. Kończy się jedno, a zaczyna drugie. Idziesz do przodu i
idziesz, i idziesz. Akcja nie stoi w miejscu, porusza się. Jednak wiesz co?
Mimo tego, że jest tego wszystkiego masę, to tak naprawdę nie dzieje się nic.
Nie zatrzymujesz się nad danym wątkiem dłużej niż dwa-trzy rozdziały (trzeba tu
zaznaczyć, że rozdziały są bardzo krótkie i z tych trzech można by było zrobić
jeden odpowiedniej długości) i w dodatku w tych rozdziałach nie dzieje się nic,
co by pokazało daną sytuację, jak ona dokładnie wygląda. Spójrzmy chociażby na
związek Toma i Billa: zaczynają być ze sobą w połowie rozdziału trzynastego, a
już na początku szesnastego jest po wszystkim. Co się działo w międzyczasie?
Dwie rozmowy i jedna kolacja opisana w kilku zdaniach. Nic nie pokazałaś, tak
naprawdę to nie widać, by to był jakikolwiek związek, by łączyło ich uczucie
inne niż czysto braterskie. Nagle jest koniec, jak gdyby nigdy nic zaczynasz
nowe wątki. Jeszcze jedna sytuacja wbiła mi się głęboko w pamięć: w rozdziale
dwudziestym Bill poznaje Gretę, w dwudziestym piątym ich znajomość jest
zmuszona się zakończyć. Ale! Pomiędzy tymi rozdziałami widzą się tylko raz.
Naprawdę tych dwóch sytuacji nie można było bardziej pokazać, rozwinąć?
Najbardziej to się tyczy pierwszego przykładu. Całość tak właśnie wygląda: jest
wątek, mija kilka rozdziałów, w których o tej sytuacji prawie nie ma mowy,
koniec wątku, początek kolejnego et cetera. Dosyć duża liczba rozdziałów,
bardzo wiele się dzieje, tak naprawdę nie ma nic.
Zostając jeszcze na chwilę przy
akcji: wiesz, dlaczego tak bardzo jej nie widać, że mimo iż wiele się dzieje,
to nie dzieje się nic? Ano dlatego, że przez większość opowiadania nie
prowadzisz akcji, a opisujesz, co się dzieje, co powiedzieli bohaterowie, co
zrobili. Spójrzmy na fragment z rozdziału siódmego: Na stole stały już świece, chłopcy nawet sami przygotowali coś do
zjedzenia. Tom wyglądał wyjątkowo schludnie. Oboje czekali tylko na Rię. Gdy
dziewczyna przyszła, usprawiedliwiła się, że kobiecie wypada się spóźnić.
Wszyscy usiedli przy stole i zaczęli jeść. Na początku atmosfera między nimi
była dosyć sztywna. Ria zachowywała się trochę nieśmiale, ponieważ bardzo
chciała by Bill ją zaakceptował. Może nawet trochę za bardzo… Billowi nie
podobała się nieśmiałość dziewczyny i uważał, że nie jest ona warta uwagi Toma.
Nagle starszy bliźniak zaproponował by napili się alkoholu. Szczerze, to miał
nadzieję, że rozluźni trochę atmosferę. Bill wyjął piwo i wszyscy przenieśli
się na kanapę, oglądać to co akurat leciało. Ria leżała wtulona w Toma, między
bliźniakami. Starszy bliźniak zaczął żartować z braciszkiem, jak to mieli w
zwyczaju. Śmiali się z reklam i przekręcali ich sens na bardziej komiczny.
Później dołączyła do nich Ria. Siedzieli wszyscy przed telewizorem, naśmiewając
się z głupich reklam. Zabawę przerwały im wiadomości. Tom poszedł po następne
trzy piwa. Gdy wrócił znowu zaczęły się reklamy i ponownie zaczęli się śmiać.
Gdy po raz kolejny skończyło się piwo, starszy Kaulitz poszedł po następne. Z
kuchni usłyszał jak brat z dziewczyną rozmawiają, śmiejąc się z czegoś. Cała
trójka siedziała przed telewizorem jeszcze długo, aż w końcu pijani zasnęli.
Wyglądało to bardzo dziwnie, ponieważ leżeli w śmiesznych pozycjach.
Albo ten krótki fragment z
rozdziału piętnastego: Wieczorem przyjechał basista, pogadali sobie
z Tomem, po czym wrócił młodszy Kaulitz. Georg powiedział, że zostawi ich
samych i poszedł na spacerek. Bliźniaki usiedli na kanapie i zbliżyli się do
siebie. Gdy Tom był już przy rozporku braciszka, ktoś zapukał do drzwi. Chłopcy
szybko się ubrali, po czym gitarzysta pobiegł otworzyć niezapowiedzianemu
gościowi. Jego oczom ukazała się… Susan. Tak, to była ta sama dziewczyna, którą
kiedyś bardzo kochał. Lecz, gdy teraz ją zobaczył, poczuł tylko nienawiść. Była
już dla niego obca.
Widzisz to? Nie dość, że czyta się
strasznie, to dodatkowo opisywanie całości zabija akcję. Sytuacje można
przecież przedstawić za pomocą i opisów, i dialogów, co spowoduje, że będzie
się przyjemniej czytać i miejsce będzie miała jakakolwiek akcja!
Wątków zliczyć nie potrafię, nie
patrząc w treść. Nie zajmujesz się nimi dostatecznie dokładnie. Zaczynasz
pisać, po chwili kończysz, by zacząć następny. Nie mówię, że to jest złe w
wątkach pobocznych, o ile są one dobrze pokazane, tak, by Czytelnik nie czuł
niedosytu, by wiedział, jak w ogóle akcja podczas tego wątku przebiegała. U
Ciebie się tego nie dowiadujemy.
Czytając opowiadanie rozdziałami,
a nie jako całość (jak na przykład ja, by bloga ocenić), ciężko stwierdzić, co
jest głównym wątkiem. Przyznaję, że miałam z tym drobne problemy. Gdy przeanalizowałam
wszystkie możliwości, doszłam do wniosku, że może być nim poszukiwanie przez
Billa swojej wielkiej miłości (proszę, popraw mnie, jeśli się mylę). Napisałaś
ponad trzydzieści rozdziałów, ale nadal nie widać, dokąd ta historia zmierza. W
ostatnich rozdziałach Bill spotyka się z nową dziewczyną, ale nie jest łatwo
powiedzieć, czy stanowi to jakiś przełom w opowiadaniu, czy to jest właśnie
„ta”, czy może za dwa rozdziały chłopak będzie ponownie narzekał na cały świat
i samotność i ponownie rzuci się na poszukiwania nowej dziewczyny. Wydaje mi
się, że rozdziały piszesz na bieżąco i nie masz ułożonego w głowie żadnego
planu, jak pokierować życiem bohaterów, dlatego przedstawiasz Czytelnikom to,
co w danym momencie wyda Ci się świetnym pomysłem. Wybacz, jeśli tak nie jest,
to tylko moje zdanie. Spróbuj w najbliższych rozdziałach zaakcentować wątek
główny i pokaż, dokąd to wszystko prowadzi, chyba że planujesz jeszcze minimum
trzydzieści-czterdzieści rozdziałów – wtedy okaże się, że to dopiero początek i
trochę czasu minie, nim nastąpi punkt kulminacyjny.
W rozdziale piątym Bill powoduje
wypadek, w którym ginie człowiek, a Ty nic z tym nie zrobiłaś. Chcesz
powiedzieć, że nie poniósł on żadnych konsekwencji za swój czyn, że to wszystko
uszło mu płazem, że nawet nie było jednego przesłuchania w sprawie tego
wypadku? Gwiazda muzyki zbija człowieka – naprawdę świetny pomysł na wątek, ale
trzeba to jakoś rozwinąć, a nie zostawić bez żadnego echa i iść z akcją dalej.
Istotnym wątkiem jest również
życie Toma. Tutaj, póki co, na drastyczne zmiany się nie zanosi. Jego rola w
opowiadaniu polega przede wszystkim na pocieszaniu Billa, próbie pomocy i życiu
z własną dziewczyną. O ile jest dla przebiegu historii postacią dosyć istotną,
o tyle nie skupiasz się dostatecznie na jego osobie. Niby pojawia się w
rozdziałach bardzo często, ale w późniejszych nie wnosi nic istotnego ani nawet
interesującego do historii. Pominęłaś zupełnie fakt, że była dziewczyna leży w
śpiączce, a ich dziecko… No właśnie – co z dzieckiem? Tak sobie przebywa w tym
szpitalu przez tyle miesięcy i nic? Naprawdę ciężko w to uwierzyć.
W rozdziale trzydziestym
wspominasz o odrzuconych oświadczynach; dlaczego tak ważnej chwili w życiu Toma
nie byłaś łaskawa pokazać? Dlaczego jego związek z Rią jest tak pobieżnie
przedstawiony? Ten wątek w opowiadaniu, jak sądzę, jest naprawdę ważny, a Ty
nic specjalnego nie pokazujesz, jedynie jakieś rozmowy o niczym czy kłótnie.
Rozumiem, że w opowiadaniu prym
wiodą bracia Kaulitz, ale skoro adres mówi o całym zespole, to dlaczego tam
mało pojawia się jakichkolwiek wydarzeń z Gustavem i Georgiem? Nagle przylatują
z Niemiec, powiedzą kilka zdań, coś porobią i wylatują. Nie dość, że nic
sensownego, ważnego ani ciekawego do historii nie wnoszą (wyjątkiem może być
przyjazdem Georga ze swoją dziewczyną; Martha trochę namieszała w życiu Billa i
Toma, więc to się wlicza do wnoszenia czegoś ważnego). Naprawdę nie można ich
zamieścić w wątku chociaż trochę znaczącym dla historii? Nie można zostawić
chłopaków w LA trochę dłużej?
Miałaś naprawdę fajny pomysł z
zemstą Marthy i Andreasa na Tomie, ale niestety go nie zrealizowałaś. Czy
zamieszkanie razem miało być tą zemstą? Nie sądzę. Dodatkowo późniejszy gniew
Andreasa i jego nieobliczalność w stosunku do Marthy też mógłby być ciekawy,
gdybyś pozostała przy tym wątku dłużej, gdybyś to bardziej pokazała. Ty
ograniczyłaś się do jednej sytuacji, która i tak nie była dokładnie pokazana.
To, odpowiednio napisane, dobrze przedstawione, byłoby czymś naprawdę dobrym.
W pamięć wbił mi się mocno jeszcze
jeden wątek: związek Billa i Megan. W rozdziale trzydziestym trzecim dziewczyna
miała starcie z pewnymi mężczyznami, a ją – przywiązaną w lesie do drzewa – bez
większych problemów (i to po ciemku!), dosyć szybko odnajduje Bill. Kolejny
dobry pomysł, ale ponownie źle poprowadzony. Nie mogłaś zrobić porwania,
szaleńczego poszukiwania ukochanej, czegokolwiek poza tym, co Ty właśnie
napisałaś?
Pojawia się jeszcze masa innych
wątków, które pozostawiasz same sobie. Są przez chwilę, a nawet krócej, jak na
przykład przyjazd matki bliźniaków. Wydaje mi się, że na siłę szukasz coraz to
nowych sytuacji, które możesz pokazać, choć po chwili odchodzisz od nich. Nie
lepiej by było skupić się na tych kilku, które miałyby jakikolwiek sens,
znaczenie lub które by były ciekawe? Chyba tak, prawda?
Patrząc na konstrukcję fabuły,
przychodzi mi na myśl jeden wniosek: dużo zbędnych scen. Gdyby niektórych się
pozbyć, sens całego opowiadania by się nie zmienił. Wiele wątków to takie
„zapchajdziury” – nie wiadomo, co napisać, to pisze się byle co, ważne, że coś
jest (przykładem może być właśnie wyżej wspomniana wizyta Simone – nie dość, że
jej kilkudniowa obecność została opisana w dwudziestu-trzydziestu zdaniach, a
ona sama odezwała się dwa razy, to niczego ta cała sytuacja do historii nie
wniosła. Wątpię też, by któryś z Twoich Czytelników pamiętał, że takie coś
miało w ogóle miejsce). Nie lepiej skupić się na wątku głównym i tych
pobocznych, które mają dla fabuły jakieś większe znaczenie, popracować nad
nimi, dopieścić je, a nie co chwilę wprowadzać coraz to nowe wątki, które
historii nie są w ogóle potrzebne?
Jeśli chodzi o ciąg
przyczynowo-skutkowy, to niby istnieje, ale bardziej w takich „naturalnych i
normalnych sprawach”, jak na przykład skutkiem uprawiania seksu bez zabezpieczenia
jest ciąża Rii. Jeśli chodzi o główną fabułę, to ciężko taki ciąg zauważyć. Gdy
występuje, to tylko na krótką metę. Nie ma czegoś, co zdarzyło się na początku
opowiadania, a jego owoce bohaterowie zbieraliby w późniejszych etapach
historii – chociaż tutaj to może dopiero nastąpić. Sądzę, że tych rozdziałów
będzie jeszcze dużo, tak więc wszystko może się jeszcze rozwinąć.
Bohaterowie:
Nim przejdę do omawiania
poszczególnych postaci, zacznę ogólnie o kilku sprawach. Szczególnie w oczy
rzucił mi się wygląd postaci, a mianowicie brak opisów na ten temat. Jedynie
przy wprowadzeniu postaci Marthy napisałaś, że Miała piękne długie włosy, upięte w warkocz i śliczne duże brązowe
oczy. Była bardzo oryginalna, wyróżniała się swoim ubiorem. Chociaż tutaj
mi się coś nie zgadza, gdyż w rozdziale dziewiętnastym napisałaś, że są one
bursztynowe. Kilkoma przymiotnikami opisałaś Heidi i Gretę i dopiero w
rozdziale dwudziestym trzecim pokazałaś, że Ria była ładną dziewczyną o lekko azjatyckiej cerze, pięknych, głębokich
oczach i pofalowanych, brązowych włosach. To trochę dziwne, że na pokazanie
jej wyglądu zdecydowałaś się dopiero wtedy, choć postać wprowadziłaś już w
rozdziale czwartym. A i jeszcze Bill, który jest pięknym, naturalnym blondynem. Zastanawia mnie jeszcze istota jego
postury; w rozdziale dziewiętnastym jest napisane: Kaulitz rzadko miał czas na jedzenie, lub nie umiał gotować. Zapewne,
dlatego był anorektykiem. Wiele razy chciał trochę przytyć, ale nigdy mu się to
nie udawało. Jednak kilkanaście linijek później mamy to: Zarumieniła się, gdy zobaczyła Billa,
stojącego przed nią w połowie nago. Miał nieźle wyćwiczone mięśnie (…) Nie
wiem, czy wiesz, ale tak wygląda anorektyk
a tak dobrze umięśniony mężczyzna. Widać różnicę?
Pewnie przyznasz mi rację, że jednego z drugim nie można pomylić ani ich do
siebie porównać.
Jeśli chodzi o zespól Tokio Hotel,
to chyba rozumiem, dlaczego opisów ich wyglądu nie ma (nie oszukujmy się – te
kilka wyrazów na temat Billa to nie opis tego, jak on wygląda). Uważasz, że
skoro są znanym zespołem, to wszyscy wszystko o nich wiedzą, jaki mają kolor
oczu, włosów (ja na przykład byłam przekonana, że Bill cały czas ma czarne
włosy, a tu nagle taka niespodzianka – blondyn!), posturę czy liczbę kolczyków,
a także wzrost, znaki szczególne (okulary, pieprzyki, blizny). To że ja mogę
wpisać sobie w Google ich nazwiska i zobaczyć, jak się prezentują, nie znaczy,
że Ty możesz zignorować wygląd bohaterów, w dodatku głównych bohaterów!
Przechodząc do bohaterów
pobocznych, epizodycznych, całkowicie fikcyjnych – tutaj nie ma żadnego
usprawiedliwienia dla nieobecności opisów wyglądu. Widziałam, że zakładkę z
bohaterami masz w budowie; planujesz umieścić tam zdjęcia postaci wraz z
opisami i całkowicie porzucić pokazanie ich prezencji w opowiadaniu? Tak się
nie godzi nawet myśleć, a co dopiero robić. Jeśli musisz mieć podstronę z postaciami,
to ją zostaw, ale w treści wygląd zamieścić musisz.
Jeśli stanie się tak, że weźmiesz
moje słowa, rady do serca i postanowisz coś zmienić, to powiem Ci coś jeszcze:
w opisywaniu postaci nie chodzi o to, by napisać wszystko po przecinku, by
zasypywać Czytelnika samymi przymiotnikami. Należy pamiętać nie tylko o oczach,
włosach i ubraniu, ale i wzroście, posturze, znakach szczególnych. Trzeba też
być w tym konsekwentnym, to znaczy, że wspominając pierwszy raz o brązowych
oczach jakiejś dziewczyny, nie mogą one za pewien czas stać się bursztynowe.
Przejdźmy do charakterologii
postaci. Najwyrazistszą postacią jest zdecydowanie Bill; możemy najłatwiej
zidentyfikować jego charakter. Jednak przy okazji rodzi się tutaj klops.
Chłopak się zmienia, co jest bardzo dobre, o ile ta przemiana jest dokładnie
pokazana, gdy widzimy, kiedy się zaczyna, jak przebiega. U Ciebie jest nieco
inaczej: początkowo Bill jest smutny i nieszczęśliwy, potem się zakochuje, więc
ogarnia go ta wspaniała aura miłości, później ponownie jest nieszczęśliwy, w
między czasie zaczyna się ciąć, potem tak nagle zmienia nastawienie do życia i
otaczającego świata, by za chwilę na powrót stać się emo, a po poznaniu Megan
wyjść na prostą. Rozumiem, że nastroje człowieka się zmieniają, ale dlaczego nie
pokazałaś, jakie są tego przyczyny (powodem rozpaczy i smutku jest samotność,
ale naprawdę Bill jest aż tak wrażliwy, by tylko ona go przygnębiała?) –
zwłaszcza te nagłe zmiany nastawienia, skąd one się biorą i jak to możliwe, że
jednego dnia Bill tryska radością, mimo że dzień wcześniej przebywał w
szpitalu, bo się ciął?
Jeśli chodzi o resztę bohaterów:
nie są zbytnio sztywni, to trzeba im przyznać; nie można ich jednak dokładnie
scharakteryzować. O ile wiadomo, że, na przykład, Martha jest wredna, a Gustav
to świetny przyjaciel, o tyle nic więcej nie można o nich powiedzieć, jeśli nie
przeanalizuje się bardzo dokładnie wszystkich relacji, które zachodzą między
bohaterami. Tak notabene, to dla
Czytelnika, który czyta pojedyncze rozdziały a nie opowiadanie jako całość,
może to stanowić pewien problem.
Mówiąc już o tych relacjach: nie
wszystkie są określone, a te, które są to raczej na zasadzie: ciebie kocham,
ciebie nie lubię, a ty jesteś moim bratem. Głębszych, dokładniejszych relacji
nie ma co szukać. Wprowadziłaś do opowiadania bardzo dużą liczbę postaci, nie
na wszystkich skupiasz jednakową uwagę, co jest równoznaczne z tym, iż te
relacje zachodzące między bohaterami nie są dokładne i Czytelnikowi pokazywane.
Zostając na chwilę przy relacjach:
Twoi bohaterowie zakochują się w innej postaci zazwyczaj po spędzeniu z nią
kilku godzin. Rozumiem, że ta osoba może ich zafascynować, może im się podobać,
po spędzeniu ze sobą trochę czasu mogą się w sobie zakochać, ale klika godzin i
wielka, wieczna love? U mnie to nie
przejdzie. Zobaczmy na przykładzie Billa i Megan: (rozdział dwudziesty siódmy)
- Ehh, ja wczoraj ci czegoś nie powiedziałam, bo… - kobieta nerwowo
przełknęła ślinę. – Czy ty się we mnie zakochałeś?
- Jeśli chcesz wiedzieć, to tak! Tak, zakochałem się w tobie! Pewnie
teraz to po tobie spłynie albo weźmiesz mnie za wariata! – krzyknął Bill,
czując jak krew napływa mu do twarzy.
- Nie… Ja wczoraj też cię polubiłam, ekhm, pokochałam. Ale ja nie mogę,
Bill! – Megan też dała się ponieść emocjom.
Następne spotkanie w rozdziale
dwudziestym dziewiątym:
- Kocham cię. Naprawdę cię kocham i chce dla ciebie jak najlepiej.
Jedno twoje słowo, a daję ci spokój – powiedziała Megan Fox.
- Ja też cię kocham, ale mówiłaś, że nie możemy być razem – odparł
smutno Bill.
A jak wyglądało ich pierwsze
spotkanie? Rozdział dwudziesty piąty:
Zamówili po drinku Martini i zaczęli rozmowę. (…) Dobiła północ, a Megan i Bill
tańczyli w klubie. Po jakimś czasie
dziewczyna oznajmiła, że bardzo miło spędziła czas. Dała swój numer Kaulitz’owi
i wyszła.
Naprawdę po kilku godzinach
znajomości i rozmowie o wszystkim i o
niczym można kogoś trwale i prawdziwie pokochać? Nie lepiej by było dać im
trochę czasu, by to uczucie wykiełkowało i się rozrosło? Jak dla mnie ta
sytuacja nie brzmi w żaden sposób realistycznie.
Świat przedstawiony:
Czas historii podany nie został,
ale skoro w pierwszym rozdziale bliźniacy mają dwadzieścia dwa lata, to całość
musi się dziać w roku 2011 i trwa gdzieś z dziesięć miesięcy, choć ręki sobie
za to uciąć nie dam. Nie wspominasz ani słowem o tym, kiedy ma miejsce akcja.
Nie wiem, jak to wszystko jest rozłożone w czasie; jedynie rozwiązanie Rii mówi
mi, że od jakiegoś momentu minęło dziewięć miesięcy. Od jakiego? Tego też nie
wiem. Nie ma żadnego punktu zaczepienia, żadnych świąt, Nowego Roku, jakichś
urodzin, pierwszych chłodniejszych dni lub tych cieplejszych. Nic.
Rzecz dzieje się w Los Angeles, to
wiadomo już po samym adresie. Ale nic więcej o miejscu akcji się nie dowiemy;
jest tylko dom Toma i Billa, Rii, Marthy, kluby i studio, w którym gościliśmy
chyba dwa razy. Ach, jeszcze szpital i plaża. Nie pokazujesz żadnych miejsc, w
których bohaterowie przebywają, nie opisujesz nic. Dlaczego? Możesz napisać o
tym, co zachcesz, o ile będzie mieściło się w wyznaczonych realiach. Ty
kreujesz świat, w którym bohaterowie przebywają, i Twoim obowiązkiem jest jego
pokazanie.
Przynajmniej w tym świecie
zachodzą jakieś procesy życiowe: postacie jedzą, śpią, rodzą się i jedna nawet
umarła!
Jeśli chodzi o świat fizyczny: nie
istnieje. Nie ma żadnego tła dla życia bohaterów. Na realia wybrałaś Los
Angeles, miejsce, gdzie dużo Czytelników pewnie nie było; oczekiwałam, że
pokażesz, jak Angelenos żyją, czym
się tam można zająć, jak wygląda życie ludzi z tak zwanych „wyższych sfer”.
O świecie przedstawionym nie można
nic konkretnego napisać, ponieważ on nie istnieje.
Opisy:
Jak się patrzy na tekst jako
całość, to może się wydawać, że opisów jest dużo. Przyglądając się jednak
dokładniej, dochodzi się do wniosku, że wcale tak nie jest, a część opisów
powinna być dialogami, na przykład w rozdziale dziewiątym: Po południu zadzwonił Georg. Członek ich zespołu, przyjaciel, który
mieszkał w Niemczech. Powiedział, że wpadnie do nich niebawem, ponieważ leci
już samolotem do Los Angeles. Georg oznajmił, że ma dla nich niespodziankę. Albo
w trzynastym: Do pokoju weszli Gustav i
Tom. Bill był zdenerwowany, ponieważ nie zapukali, ale rozchmurzył się na widok
przyjaciela. Przywitał się z Gustavem i przez chwilę miło sobie pogawędzili.
Perkusista przyjechał na tydzień i miał być to tydzień intensywnej pracy w
studiu. Tom przytaknął i dodał, że teraz wszyscy powinni popracować na max nad
nową płytą. Billowi bardzo spodobał się ten pomysł, dodał mu motywacji do
życia. Plus jeszcze jeden z tego samego rozdziału: Gdy
zmywała naczynia, podszedł do niej i powiedział, że chce zakończyć ich związek.
Później się tłumaczył, przepraszał ją, a Ria przez cały czas nic nie mówiła. Na
koniec powiedziała, że życzy szczęścia jemu i Billowi. Poszła pakować swoje
rzeczy i wyszła trzaskając drzwiami. Gitarzysta odetchnął z ulgą i pomyślał, że
teraz jego braciszek mógłby już wrócić. Zadzwonił do niego i powiedział, że
zerwał z dziewczyną. Bill wyraził zadowolenie i pożegnali się, mówiąc, że nie
mogą doczekać się powrotu. Widzisz
to? Nie godzi się używać opisów w taki sposób. Jeśli coś może być dialogiem, to
niech nim będzie.
Opisy uczuć, myśli, rozterek
wewnętrznych są, co nie oznacza jednak, że jest się z czego cieszyć. Niby jest
ich dużo, niby pokazują, co czują bohaterowie bądź co ich trapi, ale nie
wzbudzają żadnych emocji, są suche, niekiedy uogólnione. Bywa też, że pomijasz
podczas pisania uczucia postaci w momentach, gdzie ich ukazanie jest naprawdę
ważne. Spójrzmy na rozdział trzydziesty trzeci: na początku Megan zostaje zaatakowana przez pięciu
mężczyzn i nic nie wspominasz o tym, co ona czuje w tamtej chwili, jakie myśli
krążą jej po głowie. To samo tyczy się następnego rozdziału: Bill szuka Meg,
biega po lesie, woła i nic więcej? Żadnego martwienia się, żadnej rozpaczy, żadnego
zdenerwowania? Kompletnie nic? Jak na kogoś, kto tak bardzo kocha dziewczynę,
nie zachowuje się normalnie w takiej sytuacji.
Jeśli chodzi o zachowania postaci,
to również i tu nie mamy do czynienia z czymś specjalnym. Niektóre są bardzo
nienaturalne i naciągane. Przykład ze wspomnianego powyżej rozdziału
trzydziestego trzeciego: Minęła już z
trzydzieści zakrętów i znalazła się gdzieś za miastem, w lesie. Droga była
spokojna, zapewne dlatego, że rzadko kto nią jeździł. I to wzbudzało dodatkowe
podejrzenia o czarnym marcedesie. Zatrzymała się na poboczu, a niemieckie auto
za nią. Megan wysiadła, gotowa opieprzyć kierowcę pojazdu, ale tymczasem on, a
raczej oni, zrobili to samo. Droga może i spokojna, może i rzadko
uczęszczana, ale nie jest zapomniana całkowicie przez pojazdy mechaniczne. To,
że czarny mercedes jechał akurat za Meg, mógł być czystym zbiegiem
okoliczności. Jeżeli ta sytuacja ją zmartwiła, to dlaczego podjęła taką
decyzję? Jaka normalna, samotna kobieta zatrzymuje się w środku lasu, by ochrzanić
kierowcę innego samochodu, że za nią jedzie?
Jak już wspomniałam wyżej, nie
opisujesz ani bohaterów, ani świata przedstawionego. Dodatkowo nie mamy co
liczyć na wygląd jakichkolwiek przedmiotów: czy to jakichś domowych rzeczy,
pojazdów (raz wspomniałaś o czarnym mercedesie), czy sprzętu, którego zespół
używa do nagrywania. Nie mówię, że masz opisywać wszystko bardzo dokładnie, że
masz pokazać każdy detal, po prostu byłoby dobrze, być przedstawiła chociaż
ogólnie, jak coś wygląda, tak, by Czytelnik miał pewne pojęcie, z czym się
styka.
Podsumowując, opisy nie należą do
najlepszych. Nie budujesz za ich pomocą napięcia ani nastroju – jeśli chciałaś
i próbowałaś to zrobić, nic z tego nie ma. Powinnaś stosować odpowiednie figury
stylistyczne do odpowiednich momentów: czy to napięcie przy zagrożeniu
zdrowia/życia bohatera, czy uczucie smutku przy stracie kogoś bliskiego. Raz
powinny być krótkie zdania, akcję należałoby szybko rozkręcać, a za innym
razem, gdy na przykład bohater przeżywa zawody miłosne, gdy życie legło mu w
gruzach, wczuj się w sytuację postaci, pisz, co Ty byś w takiej chwili
przeżywała. Mile widziane rozbudowane zdania, w których emocje są wręcz
namacalne (oczywiście bez zbędnego patosu, proszę).
Dialogi:
Zacznijmy od formy zapisu. Dialogi
zaczynamy pisać od pauzy lub półpauzy (i w tym zapisie jesteśmy konsekwentni
już do końca), ale nie od dywizu (-), gdyż jest to błąd. Dodatkowo trzeba
pamiętać, że przed nią i po niej stawiamy spację. Jeśli komentarz narratora
zaczyna się od słów wyrażających mowę (powiedział, szepnął, mruknął), zaczynamy
go pisać małą literą, a na końcu kwestii bohatera nie stawiamy kropki (ale inny
znak interpunkcyjny już tak). Natomiast gdy komentarz zaczyna się od słowa,
które mowy nie wyraża ani nie wiąże się bezpośrednio z wypowiedzią, piszemy do
od dużej litery, a na końcu kwestii bohatera stawiamy kropkę (bądź inny znak
zapytania).
Jeśli chodzi o wygląd dialogów, to
nie jest fajnie. Wytłumaczę, o co mi chodzi w oparciu o poniższy fragment z
rozdziału dwudziestego pierwszego:
(…) – Więc wytłumacz mi, proszę…
- To długa historia.
- Mów, mamy czas… Powiedz o wszystkim, od tego czasu kiedy wyszedłeś.
- Pojechałem do Susan, do szpitala.
- Kim ona jest?
- Moją byłą. Zaszła w ciążę… Ja jestem ojcem tego dziecka.
- Od kiedy o tym wiedziałeś?
- Odkąd my do siebie wróciliśmy. Powiedziałem jej, że będę płacił
alimenty. Tylko, żeby dała mi spokój. I gdy pojechałem do tego szpitala,
okazało się, że miała wypadek. Urodziła, ale teraz jest w śpiączce. To dziecko
trafi prawdopodobnie do sierocińca.
- Ale ty musisz się nim zaopiekować! Ono jest twoje!
- Nie. Nie nadaję się do tego, poza tym Susan się obudzi.
- Kiedy?
- Niedługo.
- Mhm, jasne. Żaden lekarz nie może przewidzieć czasu takiej śpiączki.
- A skąd ty to wiesz?
- Studiowałam rok medycynę, ale teraz to nieistotne. Mów co robiłeś
później.
- Nie miałem się gdzie podziać, więc poszedłem do Marthy.
- Co?!
- Ty mi tego nie wybaczysz, Boże…
- Przespałeś się z nią!?
…
- No odpowiedz!
- Tak, ale wiem, że źle zrobiłem. Chciałem się później zabić… Tylko ten
debil – Bill, mnie zatrzymał przed autem.
- Tom…
- Wiem, że jestem beznadziejny, ale kocham cię. Jak chcesz możesz też
kochać takiego łajdaka, jak ja.
Fragment trochę długi, ale
idealnie obrazuje wygląd Twoich dialogów (od razu zaznaczam, że nie wszystkie
takie są, tylko większość). Chcesz mi wmówić, droga MarTHo, że Tom i Ria siedzą
sobie i rozmawiają, nie wykonując żadnego ruchu, mówiąc tym samym tonem i barwą
głosu, że są opanowani, a wyraz twarzy przez całą rozmowę się nie zmienia. Nie
wierzę w to, nie w przypadku tego dialogu, tego poruszonego tematu. Bohaterowie
nie mogą tak nic nie robić, zawsze jest jakiś krzyk, jakieś zmieszanie, jakiś
ruch dłonią, cokolwiek. Nie musisz dodawać komentarza narratora do każdej
kwestii, ale nie może być tak, że cała rozmowa jest taka sucha, nieciekawa,
statyczna. Nawet takie „powiedział”, „szepnęła” czy „krzyknęła” trochę
urozmaicą całość, ale nie możesz poprzestawać tylko na tym.
Nie mogę też napisać, że dialogi
są naturalne. Weźmy chociażby za przykład fragment z rozdziału dziewiętnastego:
- Witaj! A ty nie w Los Angeles? – zdziwił się Andreas, wpuszczając
gościa do mieszkania.
- Hej. Niedawno wróciliśmy. Mam sprawę do ciebie – powiedział
Perkusista, wygodnie siadając na fotelu.
- Hahaha, wiedziałem! No, ale mów – zaśmiał się blondyn.
- Masz tu jakąś robotę, alb zajęcie? – spytał szczerze Gustav.
- Noo, nie. Na razie nie ciągnie mnie do pracy, jakoś. A jestem na
utrzymaniu starych, a co?
- Czyli specjalnie nic tutaj cię nie trzyma?
- Nie, oprócz denerwującej rodziny i kilku znajomych.
- Okey. Kupiłem ci już bilet do LA, więc pakuj się, bo jutro
wylatujesz. Bardzo tam przydasz się Billowi.
- Co?
- Lecisz jutro do Los Angeles, do Billa! Przecież jesteście
przyjaciółmi, a on jest tam kompletnie sam!
- Ma Toma…
- A Tom ma Rię i ma brata w dupie…
- Super! A mam ci zapłacić za bilet?
- Nie, no, coś ty!
- Fantastycznie, to biegnę się pakować!
- Spokojnie, dopiero jutro rano wylatujesz…
Naprawdę Twoim zdaniem ta sytuacja
jest realistyczna? Sama idea nie jest jeszcze najgorsza, ale dialog zupełnie
nie pasuje. Jak można powiedzieć komuś na kilka-kilkanaście godzin przed odlotem powiedzieć, że kupiło mu się bilet na
inny kontynent i jakim cudem ta osoba cieszy się, jakby co najmniej wydarzyło
się coś szczególnego? Czy Gustav nie mógłby porozmawiać z Andreasem o swoim
pomyśle trochę wcześniej lub przynajmniej poważniej, czy nie mogliby się nad tą
sprawą bardziej zastanowić? Czy nie dało się napisać dialogu, który by miał w
sobie więcej realizmu? Chyba tak, prawda? Takich dialogów jest więcej:
chociażby rozmowa Simone i Toma z rozdziału trzydziestego szóstego lub
konwersacja Billa i Marthy z rozdziału dwudziestego pierwszego.
Zastanów się nad rozróżnieniem
postaci na względu na styl wypowiedzi. Wszyscy Twoi bohaterowie mówią tak samo.
Dialog powinien popychać akcję do
przodu, pokazać osobowość bohatera, budować napięcie, wyzwalać w czytelniku
emocje. U Ciebie postacie rozmawiają o wszystkim i o niczym, co do niczego nie
prowadzi. W każdym dialogu dobrze jest „wcielić się” w daną postać i z jej
perspektywy pisać dane kwestie – tutaj trzeba bardzo dobrze znać swoich
bohaterów i fabułę, by wiedzieć, do czego dana rozmowa zmierza, co dane
postacie mogłyby w takiej chwili powiedzieć. Pamiętaj też, by treść rozmowy była
adekwatna do stanu emocjonalnego postaci.
Styl:
Patrząc na rozdział pierwszy i trzydziesty
szósty, to widać pewną różnicę. Styl ewoluował, ale do dobrego naprawdę jeszcze
dużo mu brakuje. Ciężko powiedzieć o nim coś konkretnego, dlatego ten punkt nie
będzie zbytnio rozbudowany.
Piszesz bardzo proste i krótkie zdania.
Zdarza się, że budujesz je dłuższe, bardziej złożone i nie wychodzi Ci to źle.
Nie trzymaj się kurczowo tych prostych, oczywiście trzeba zachować umiar.
Na próżno szukać u Ciebie środków
stylistycznych, nie licząc tych kilkunastu epitetów, powtórzeń – które, jak
przypuszczam, nie były w żadnym stopniu zamierzone, oraz porównania. Niewiele
tego jest.
Ciężko jest wyczuć emocje, które
targają bohaterami, nie budujesz napięcia, plastycznych opisów, nie mogę
znaleźć nic, co by charakteryzowało Twój styl. Jesteś dopiero na początku jego
tworzenia i sporo czasu musi minąć, byś go sobie wypracowała.
Mamy do czynienia w większości
przypadków z potocznym słownictwem. W opowiadaniu znalazły się między innymi: popracować na max (r. 13), trzymając się za łapki (r. 15), totalnie wygodne (r. 21), spojrzał na nią z nadzieją w paczałkach
(r. 22). To są te najbardziej rzucające się w oczy. Rozumiem, że opowiadanie
kierowane jest przede wszystkim do nastolatek, ale skupisko kolokwializmów to
nie jest to, czego szuka się w poważnym opowiadaniu.
Dużo dookreśleń, których należałoby
unikać. Nie licząc zaimków osobowych (których notabene jest w opowiadaniu masę), mamy na przykład: Ria rozścielała koce (…) w całym salonie.
Owy pokój był (…). (r. 21) lub z tego samego rozdziału: Następnie postawiły to (…) na stoliku, który
stał na środku pomieszczenia. Tenże mebel otaczały koce (…). A także: Bill spędził pierwszą noc w swoim domu.
Pierwszą, od kilku dni (…). Ową noc Kaulitz spędził na rozmyślaniu (…). (r.
24) oraz: Zatrzymał spojrzenie na oknie,
a dokładniej na tym, co zobaczył za nim. Otóż piękny zachód słońca. (…) Zwykle
spotykał się z dziewczyną na początku owego zjawiska. (r. 25)
Narrację mamy trzecioosobową, więc
narrator powinien być obiektywny i wszechwiedzący. Czasami o tym zapominałaś,
na przykład: (…) chłopcy nawet sami
przygotowali coś do zjedzenia. (r. 7), Z kuchni słyszał jak brat z dziewczyną rozmawiają, śmiejąc się z
czegoś. (r. 7), Andreas położył
torbę gdziekolwiek (…). (r. 21), Nie
wyglądała na zadowoloną, deszcz aż po niej spływał. Czyżby nie potrzebowała
parasolki? (r. 23)
Chciałabym jeszcze tutaj poruszyć
kwestię imion bohaterów:
a)
Odmiana, gdyż z dwoma masz czasami problemy:
Mianownik: Bill,
Martha
Dopełniacz:
Billa, Marthy
Celownik:
Billowi, Marcie
Biernik: Billa,
Marthę
Nadrzędnik:
Billem, Marthą
Miejscownik:
Billu, Marcie
b)
Spolszczenie i zdrobnienie imion obcojęzycznych –
trafiły się takie kwiatki jak: Billuś, Tomek, Tomuś, Gucio czy Megusia,
namiętnie też przekręcasz Georg na Georh. Nie wiem, skąd Ci się to wszystko
bierze, ale ja zwolenniczką takiego traktowania imion nie jestem i radzę, byś
tego zaprzestała.
c)
Często określasz bohaterów po ich kolorze włosów
czy roli, jaką pełnią w zespole (tyczy się to jedynie chłopaków z TH). Mamy na
przykład: zarządził Wokalista (r.
30), wykrzyczał Gitarzysta (r. 30), Potem Szatynka opowiedziała (r. 34). Nie
rozumiem, dlaczego tak piszesz, ale – po pierwsze – zrezygnuj z tak częstego
określania postaci, bo w każdym rozdziale znajduje się od kilku do kilkunastu
przykładów, i – po drugie – pisz je małą literą.
6/50
4. Poprawność:
Nie wypisuję wszystkich błędów,
gdyż z doświadczenia wiem, że autorzy i tak nie zawsze je poprawiają.
Językowa:
– przede wszystkim tekst ma być
wyjustowany a nie wyśrodkowany! Przy okazji trzeba pamiętać o akapitach;
– w początkowych rozdziałach
pojawiały się emotikonki, co jest niedopuszczalne; na chwilę obecną ich nie ma
i liczę na to, że nie będzie już nigdy;
– masz problemy z interpunkcją:
stawiasz przecinki tam, gdzie nie trzeba, na przykład:
Tylko tyle, dało się wywnioskować po głosie. (r. 22)
- Nie, niedługo, ale za osiem miesięcy (…) (r. 24) – zbędny pierwszy
przecinek
– liczby w prozie pisze się
słownie, na przykład:
- Masz dopiero 22 lata. (r. 17) – dwadzieścia dwa
Przecież ona waży 54 kilo! (r. 36) – pięćdziesiąt cztery
Wydaje mi się, że te błędy
popełniasz z lenistwa, gdyż zdarza się, że liczby piszesz słownie.
– cenzurujesz słowa, czego się nie
robi w prozie, na przykład:
Andreas jest mściwym chu***. (r. 26)
A inni ludzie gó*** mnie obchodzą (…). (r. 30)
I w du*** masz uczucia innych! (r. 30)
– niektóre zaimki osobowe i
dzierżawcze piszesz dużą literą, na przykład:
I dlaczego, do cholery, Ona tak spokojnie spała?! (r. 30)
Skoro Tobie to nie przeszkadza (…). (r. 30)
Odwiozę Cię teraz do domu i pojadę po audi (…). (r. 34)
– zdarzały Ci się literówki, zauważyłam,
że w najnowszych kilku rozdziałach już ich nie ma; to samo tyczy się powtórzeń;
– w prozie nie używa się
pogrubionej czcionki, gdy chce się coś zaakcentować – do tego służy kursywa,
którą Ty stosujesz sobie od tak.
Logiczna:
·
Z samego
rana obudził go znajomy sygnał. Ręką próbował ująć komórkę, jednak przez
przymknięte oczy niezbyt celnie to robił. Po kilkunastominutowej walce udało mu
się. Przywitał go kobiecy głos. (r. 19) – Skoro telefon dzwoni przez tak
długi czas, to nie rozsądniej by było otworzyć oczy i bez problemu odebrać?
Poza tym jak to możliwe, że dana osoba dzwoni do kogoś przez kilkanaście minut
bez przerwy?
·
Bill nie
podejrzewałby jej o szesnaście lat, dawałby jej najmniej dziewiętnaście.
(r. 20) – Skąd może wiedzieć, w jakim dziewczyna jest wieku, skoro o tym w
ogóle nie rozmawiali?
·
- Ale Bill
jest moim przyjacielem! (…)
- To czemu popełnił samobójstwo?! Bo wszyscy
mają go w dupie (…) (r. 23) – Bill żyje, więc nie mógł popełnić samobójstwa
– miał po prostu próbę samobójczą.
·
Stała tak
kilka minut, gdy nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. (…)
- Boże, co się stało?! – przeraził się Tom,
który właśnie zjawił się obok niej. (r. 24) – Tom wchodzi sobie od tak do
szpitalnej damskiej toalety?
·
Po lewej
stronie minął kościół, aż przystanął. Wszedł do środka budynku, nie patrząc
nawet, jakiego jest wyznania. (r. 25) – kościół to nazwa świątyni w religii
chrześcijańskiej.
·
Zaczął
zwyczajnie prowadzić monolog z Bogiem. (r. 25) – monolog to wypowiedź
jednego podmiotu, z kimś można prowadzić dialog, a rozmowa z Bogiem to inaczej
modlitwa.
5/15
5. Ramki
Wszystko jest poprawnie napisane,
aczkolwiek nie mają w sobie nic oryginalnego. W dodatku jedna z zakładek jest
nadal w budowie. Menu masz uporządkowane, całość znajduje się na swoim miejscu,
linki działają. Nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia, ale nie taka jest ich
rola.
6/10
6. Statystyki
Masz osobną zakładkę na Spam, więc
pod rozdziałami go nie znajduję. Prowadzisz konwersacje z czytelnikami, co
bardzo mnie cieszy.
5/5
7. Inne
Naprawdę nie mam za co.
0/5
8. Podsumowanie
Zdobyłaś 48 punktów na 115 możliwych, co daje Ci ocenę dostateczną.
Przed dwóją uratowała Cię przede
wszystkim szata graficzna, gdyż z treścią jest naprawdę źle. Widzę poprawę,
jeśli chodzi o poprawność językową, co niezmiernie mnie cieszy. Mogłabyś się
jednak skusić, by zrobić porządek ze wcześniejszymi rozdziałami, gdyż tam aż
roi się od błędów. Mam nadzieję, że ocena Cię satysfakcjonuje i wybaczysz mi to
straszne spóźnienie się z nią.
Życzę powodzenia,
Akira.
Ach, nareszcie napisałam! Widzę,
że kolejka strasznie mi się powiększyła, więc muszę się w końcu ogarnąć. Dziewczyny,
mogę prosić o jej zablokowanie?
Poszalałaś z ocenką, Akiruś ;) Treści jest tak dużo, że wyszłaby z tego jedna ocena :)
OdpowiedzUsuńKolejka zablokowana :) A propos ogarnięcia, to mi też by się przydało tak ogarnąć. Przyjedzie weekend to może mi się uda :)
A właśnie, moje drogie, któraś ma czas i wenę na wymyślenie reklamy dla katalogu? Zajęłabym się tym, ale u mnie niestety krucho z czasem.
UsuńHihihi, chciałam zawrzeć wszystko, co wydawało mi się ważne, i tak jakoś wyszło :D
UsuńO, dziękuję.
Ravelle mnie natchnęła, dodawała ocenę za oceną, więc pomyślałam, że nie będę gorsza, spięłam się i jakoś się udało :)
W weekend się odpoczywa :D
Nad reklamą pomyślę, ale nie obiecuję, że mi się uda. W weekend czeka mnie wspaniały relaks, więc podesłałabym wam coś dopiero w przyszłym tygodniu :)
W moim wypadku, w weekend jest czas na pisanie ocen i rozdziałów na bloga, bo w tygodniu jest taki zajob, że nie mam na nic czasu. Jak Ci się uda to będzie świetnie. Miłego relaksu :)
UsuńNieźle, Akiro. Myślałam, że zemdleję patrząc na Twoje dzieło. Kłaniam się.
OdpowiedzUsuńTak, tak. Czasu coraz mniej, w dodatku dochodzą jeszcze dodatkowe zajęcia i cały tydzień do dupy. A w weekend nie jest lepiej, bo ja już od soboty myślę tylko o tym, czy zdążę z zadaniem (nie wiem czemu, bo i tak nigdy go nie robię). Żyję myślą - byle do wakacji.
Bardzo dziękuję za ocenę. :-)
OdpowiedzUsuń