środa, 10 października 2012

|0014| tokiohotel-losangeles.blogspot.com

Blog: tokiohotel-losangeles
Autorka: MarTHa
Oceniająca: Akira



1. Pierwsze wrażenie
Adres złożony z dwóch członów oddzielonych myślnikiem, gdzie jeden człon składa się z dwóch sklejonych wyrazów. Wiadomo już, o czym jest opowiadanie. Adres nie jest trudny do zapamiętania, ale nie wygląda najestetyczniej. O ile lepiej by było, gdyby poszczególne słowa w zlepkach „tokiohotel” i „losangeles” oddzielić myślnikami, o tyle wtedy całość byłaby za długa. I tak źle, i tak niedobrze.
Belka przedstawia innymi słowami to samo co adres. Kaulitz w Los Angeles błędów w sobie nie zawiera, niczym nie razi, nie zaskakuje też, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Nie ma się do czego przyczepić.
Fanów Tokio Hotel całość by pewnie zainteresowała i z wielką chęcią czytaliby opowiadanie. Ja – jako potencjalna czytelniczka – z własnej woli na bloga bym pewnie nie weszła. To jednak moje prywatne zdanie i nijak ma się do punktacji.
7/10

2. Grafika
Nagłówek przedstawia nam dwie twarze Toma Kaulitza i dwie Billa. W centralnej części znajduje się również cytat z piosenki Tokio Hotel Pain of Love. Jest zrobiony estetycznie, pasuje do tematyki opowiadania. Mnie nie zachwyca, ale to tylko moje zdanie i większego wpływu na punkty mieć nie będzie.
Czcionka jest odpowiedniej wielkości i odpowiedniego koloru. Dobrze się całość czyta, nie ma żadnych problemów.
Co do kolorystyki: prym na blogu wiodą różne odcienie brązu. Całość wygląda naprawdę ładnie, wszystko się dobrze komponuje.
Jest estetycznie: uporządkowane menu, minimalizm w gadżetach, nie ma niczego zbędnego.
19/20

3. Treść
Fabuła:
Schemat niezwykle oklepany, czyli kolejny fanfick Tokio Hotel. Nie należy się jednak do takich opowiadań zrażać, gdyż z każdego można wyciągnąć coś nowego i dobrego. U Ciebie nie mamy big love z udziałem członka zespołu i wielkiej fanki, co niestety bardzo często się zdarza. Za to jest plus, bo – jakby nie patrzeć – stworzyłaś coś bardziej oryginalnego niż reszta historii fanowskich z udziałem braci Kaulitz.  Mimo że Twoje opowiadanie różni się nieco od tych powszechniejszych, do dobrego tworu trochę mu brakuje, co uzasadnię w dalszej części oceny.

Mamy trzydzieści cztery rozdziały, w których dzieje się wiele, bardzo wiele. Co chwilę jakaś nowa sytuacja, nowy wątek, nowy bohater. Kończy się jedno, a zaczyna drugie. Idziesz do przodu i idziesz, i idziesz. Akcja nie stoi w miejscu, porusza się. Jednak wiesz co? Mimo tego, że jest tego wszystkiego masę, to tak naprawdę nie dzieje się nic. Nie zatrzymujesz się nad danym wątkiem dłużej niż dwa-trzy rozdziały (trzeba tu zaznaczyć, że rozdziały są bardzo krótkie i z tych trzech można by było zrobić jeden odpowiedniej długości) i w dodatku w tych rozdziałach nie dzieje się nic, co by pokazało daną sytuację, jak ona dokładnie wygląda. Spójrzmy chociażby na związek Toma i Billa: zaczynają być ze sobą w połowie rozdziału trzynastego, a już na początku szesnastego jest po wszystkim. Co się działo w międzyczasie? Dwie rozmowy i jedna kolacja opisana w kilku zdaniach. Nic nie pokazałaś, tak naprawdę to nie widać, by to był jakikolwiek związek, by łączyło ich uczucie inne niż czysto braterskie. Nagle jest koniec, jak gdyby nigdy nic zaczynasz nowe wątki. Jeszcze jedna sytuacja wbiła mi się głęboko w pamięć: w rozdziale dwudziestym Bill poznaje Gretę, w dwudziestym piątym ich znajomość jest zmuszona się zakończyć. Ale! Pomiędzy tymi rozdziałami widzą się tylko raz. Naprawdę tych dwóch sytuacji nie można było bardziej pokazać, rozwinąć? Najbardziej to się tyczy pierwszego przykładu. Całość tak właśnie wygląda: jest wątek, mija kilka rozdziałów, w których o tej sytuacji prawie nie ma mowy, koniec wątku, początek kolejnego et cetera. Dosyć duża liczba rozdziałów, bardzo wiele się dzieje, tak naprawdę nie ma nic.
Zostając jeszcze na chwilę przy akcji: wiesz, dlaczego tak bardzo jej nie widać, że mimo iż wiele się dzieje, to nie dzieje się nic? Ano dlatego, że przez większość opowiadania nie prowadzisz akcji, a opisujesz, co się dzieje, co powiedzieli bohaterowie, co zrobili. Spójrzmy na fragment z rozdziału siódmego: Na stole stały już świece, chłopcy nawet sami przygotowali coś do zjedzenia. Tom wyglądał wyjątkowo schludnie. Oboje czekali tylko na Rię. Gdy dziewczyna przyszła, usprawiedliwiła się, że kobiecie wypada się spóźnić. Wszyscy usiedli przy stole i zaczęli jeść. Na początku atmosfera między nimi była dosyć sztywna. Ria zachowywała się trochę nieśmiale, ponieważ bardzo chciała by Bill ją zaakceptował. Może nawet trochę za bardzo… Billowi nie podobała się nieśmiałość dziewczyny i uważał, że nie jest ona warta uwagi Toma. Nagle starszy bliźniak zaproponował by napili się alkoholu. Szczerze, to miał nadzieję, że rozluźni trochę atmosferę. Bill wyjął piwo i wszyscy przenieśli się na kanapę, oglądać to co akurat leciało. Ria leżała wtulona w Toma, między bliźniakami. Starszy bliźniak zaczął żartować z braciszkiem, jak to mieli w zwyczaju. Śmiali się z reklam i przekręcali ich sens na bardziej komiczny. Później dołączyła do nich Ria. Siedzieli wszyscy przed telewizorem, naśmiewając się z głupich reklam. Zabawę przerwały im wiadomości. Tom poszedł po następne trzy piwa. Gdy wrócił znowu zaczęły się reklamy i ponownie zaczęli się śmiać. Gdy po raz kolejny skończyło się piwo, starszy Kaulitz poszedł po następne. Z kuchni usłyszał jak brat z dziewczyną rozmawiają, śmiejąc się z czegoś. Cała trójka siedziała przed telewizorem jeszcze długo, aż w końcu pijani zasnęli. Wyglądało to bardzo dziwnie, ponieważ leżeli w śmiesznych pozycjach.
Albo ten krótki fragment z rozdziału  piętnastego: Wieczorem przyjechał basista, pogadali sobie z Tomem, po czym wrócił młodszy Kaulitz. Georg powiedział, że zostawi ich samych i poszedł na spacerek. Bliźniaki usiedli na kanapie i zbliżyli się do siebie. Gdy Tom był już przy rozporku braciszka, ktoś zapukał do drzwi. Chłopcy szybko się ubrali, po czym gitarzysta pobiegł otworzyć niezapowiedzianemu gościowi. Jego oczom ukazała się… Susan. Tak, to była ta sama dziewczyna, którą kiedyś bardzo kochał. Lecz, gdy teraz ją zobaczył, poczuł tylko nienawiść. Była już dla niego obca.
Widzisz to? Nie dość, że czyta się strasznie, to dodatkowo opisywanie całości zabija akcję. Sytuacje można przecież przedstawić za pomocą i opisów, i dialogów, co spowoduje, że będzie się przyjemniej czytać i miejsce będzie miała jakakolwiek akcja!

Wątków zliczyć nie potrafię, nie patrząc w treść. Nie zajmujesz się nimi dostatecznie dokładnie. Zaczynasz pisać, po chwili kończysz, by zacząć następny. Nie mówię, że to jest złe w wątkach pobocznych, o ile są one dobrze pokazane, tak, by Czytelnik nie czuł niedosytu, by wiedział, jak w ogóle akcja podczas tego wątku przebiegała. U Ciebie się tego nie dowiadujemy. 
Czytając opowiadanie rozdziałami, a nie jako całość (jak na przykład ja, by bloga ocenić), ciężko stwierdzić, co jest głównym wątkiem. Przyznaję, że miałam z tym drobne problemy. Gdy przeanalizowałam wszystkie możliwości, doszłam do wniosku, że może być nim poszukiwanie przez Billa swojej wielkiej miłości (proszę, popraw mnie, jeśli się mylę). Napisałaś ponad trzydzieści rozdziałów, ale nadal nie widać, dokąd ta historia zmierza. W ostatnich rozdziałach Bill spotyka się z nową dziewczyną, ale nie jest łatwo powiedzieć, czy stanowi to jakiś przełom w opowiadaniu, czy to jest właśnie „ta”, czy może za dwa rozdziały chłopak będzie ponownie narzekał na cały świat i samotność i ponownie rzuci się na poszukiwania nowej dziewczyny. Wydaje mi się, że rozdziały piszesz na bieżąco i nie masz ułożonego w głowie żadnego planu, jak pokierować życiem bohaterów, dlatego przedstawiasz Czytelnikom to, co w danym momencie wyda Ci się świetnym pomysłem. Wybacz, jeśli tak nie jest, to tylko moje zdanie. Spróbuj w najbliższych rozdziałach zaakcentować wątek główny i pokaż, dokąd to wszystko prowadzi, chyba że planujesz jeszcze minimum trzydzieści-czterdzieści rozdziałów – wtedy okaże się, że to dopiero początek i trochę czasu minie, nim nastąpi punkt kulminacyjny.
W rozdziale piątym Bill powoduje wypadek, w którym ginie człowiek, a Ty nic z tym nie zrobiłaś. Chcesz powiedzieć, że nie poniósł on żadnych konsekwencji za swój czyn, że to wszystko uszło mu płazem, że nawet nie było jednego przesłuchania w sprawie tego wypadku? Gwiazda muzyki zbija człowieka – naprawdę świetny pomysł na wątek, ale trzeba to jakoś rozwinąć, a nie zostawić bez żadnego echa i iść z akcją dalej.
Istotnym wątkiem jest również życie Toma. Tutaj, póki co, na drastyczne zmiany się nie zanosi. Jego rola w opowiadaniu polega przede wszystkim na pocieszaniu Billa, próbie pomocy i życiu z własną dziewczyną. O ile jest dla przebiegu historii postacią dosyć istotną, o tyle nie skupiasz się dostatecznie na jego osobie. Niby pojawia się w rozdziałach bardzo często, ale w późniejszych nie wnosi nic istotnego ani nawet interesującego do historii. Pominęłaś zupełnie fakt, że była dziewczyna leży w śpiączce, a ich dziecko… No właśnie – co z dzieckiem? Tak sobie przebywa w tym szpitalu przez tyle miesięcy i nic? Naprawdę ciężko w to uwierzyć.
W rozdziale trzydziestym wspominasz o odrzuconych oświadczynach; dlaczego tak ważnej chwili w życiu Toma nie byłaś łaskawa pokazać? Dlaczego jego związek z Rią jest tak pobieżnie przedstawiony? Ten wątek w opowiadaniu, jak sądzę, jest naprawdę ważny, a Ty nic specjalnego nie pokazujesz, jedynie jakieś rozmowy o niczym czy kłótnie.
Rozumiem, że w opowiadaniu prym wiodą bracia Kaulitz, ale skoro adres mówi o całym zespole, to dlaczego tam mało pojawia się jakichkolwiek wydarzeń z Gustavem i Georgiem? Nagle przylatują z Niemiec, powiedzą kilka zdań, coś porobią i wylatują. Nie dość, że nic sensownego, ważnego ani ciekawego do historii nie wnoszą (wyjątkiem może być przyjazdem Georga ze swoją dziewczyną; Martha trochę namieszała w życiu Billa i Toma, więc to się wlicza do wnoszenia czegoś ważnego). Naprawdę nie można ich zamieścić w wątku chociaż trochę znaczącym dla historii? Nie można zostawić chłopaków w LA trochę dłużej?
Miałaś naprawdę fajny pomysł z zemstą Marthy i Andreasa na Tomie, ale niestety go nie zrealizowałaś. Czy zamieszkanie razem miało być tą zemstą? Nie sądzę. Dodatkowo późniejszy gniew Andreasa i jego nieobliczalność w stosunku do Marthy też mógłby być ciekawy, gdybyś pozostała przy tym wątku dłużej, gdybyś to bardziej pokazała. Ty ograniczyłaś się do jednej sytuacji, która i tak nie była dokładnie pokazana. To, odpowiednio napisane, dobrze przedstawione, byłoby czymś naprawdę dobrym.
W pamięć wbił mi się mocno jeszcze jeden wątek: związek Billa i Megan. W rozdziale trzydziestym trzecim dziewczyna miała starcie z pewnymi mężczyznami, a ją – przywiązaną w lesie do drzewa – bez większych problemów (i to po ciemku!), dosyć szybko odnajduje Bill. Kolejny dobry pomysł, ale ponownie źle poprowadzony. Nie mogłaś zrobić porwania, szaleńczego poszukiwania ukochanej, czegokolwiek poza tym, co Ty właśnie napisałaś?
Pojawia się jeszcze masa innych wątków, które pozostawiasz same sobie. Są przez chwilę, a nawet krócej, jak na przykład przyjazd matki bliźniaków. Wydaje mi się, że na siłę szukasz coraz to nowych sytuacji, które możesz pokazać, choć po chwili odchodzisz od nich. Nie lepiej by było skupić się na tych kilku, które miałyby jakikolwiek sens, znaczenie lub które by były ciekawe? Chyba tak, prawda?

Patrząc na konstrukcję fabuły, przychodzi mi na myśl jeden wniosek: dużo zbędnych scen. Gdyby niektórych się pozbyć, sens całego opowiadania by się nie zmienił. Wiele wątków to takie „zapchajdziury” – nie wiadomo, co napisać, to pisze się byle co, ważne, że coś jest (przykładem może być właśnie wyżej wspomniana wizyta Simone – nie dość, że jej kilkudniowa obecność została opisana w dwudziestu-trzydziestu zdaniach, a ona sama odezwała się dwa razy, to niczego ta cała sytuacja do historii nie wniosła. Wątpię też, by któryś z Twoich Czytelników pamiętał, że takie coś miało w ogóle miejsce). Nie lepiej skupić się na wątku głównym i tych pobocznych, które mają dla fabuły jakieś większe znaczenie, popracować nad nimi, dopieścić je, a nie co chwilę wprowadzać coraz to nowe wątki, które historii nie są w ogóle potrzebne?

Jeśli chodzi o ciąg przyczynowo-skutkowy, to niby istnieje, ale bardziej w takich „naturalnych i normalnych sprawach”, jak na przykład skutkiem uprawiania seksu bez zabezpieczenia jest ciąża Rii. Jeśli chodzi o główną fabułę, to ciężko taki ciąg zauważyć. Gdy występuje, to tylko na krótką metę. Nie ma czegoś, co zdarzyło się na początku opowiadania, a jego owoce bohaterowie zbieraliby w późniejszych etapach historii – chociaż tutaj to może dopiero nastąpić. Sądzę, że tych rozdziałów będzie jeszcze dużo, tak więc wszystko może się jeszcze rozwinąć.

Bohaterowie:
Nim przejdę do omawiania poszczególnych postaci, zacznę ogólnie o kilku sprawach. Szczególnie w oczy rzucił mi się wygląd postaci, a mianowicie brak opisów na ten temat. Jedynie przy wprowadzeniu postaci Marthy napisałaś, że Miała piękne długie włosy, upięte w warkocz i śliczne duże brązowe oczy. Była bardzo oryginalna, wyróżniała się swoim ubiorem. Chociaż tutaj mi się coś nie zgadza, gdyż w rozdziale dziewiętnastym napisałaś, że są one bursztynowe. Kilkoma przymiotnikami opisałaś Heidi i Gretę i dopiero w rozdziale dwudziestym trzecim pokazałaś, że Ria była ładną dziewczyną o lekko azjatyckiej cerze, pięknych, głębokich oczach i pofalowanych, brązowych włosach. To trochę dziwne, że na pokazanie jej wyglądu zdecydowałaś się dopiero wtedy, choć postać wprowadziłaś już w rozdziale czwartym. A i jeszcze Bill, który jest pięknym, naturalnym blondynem. Zastanawia mnie jeszcze istota jego postury; w rozdziale dziewiętnastym jest napisane: Kaulitz rzadko miał czas na jedzenie, lub nie umiał gotować. Zapewne, dlatego był anorektykiem. Wiele razy chciał trochę przytyć, ale nigdy mu się to nie udawało. Jednak kilkanaście linijek później mamy to: Zarumieniła się, gdy zobaczyła Billa, stojącego przed nią w połowie nago. Miał nieźle wyćwiczone mięśnie (…) Nie wiem, czy wiesz, ale tak wygląda anorektyk a tak dobrze umięśniony mężczyzna. Widać różnicę? Pewnie przyznasz mi rację, że jednego z drugim nie można pomylić ani ich do siebie porównać.
Jeśli chodzi o zespól Tokio Hotel, to chyba rozumiem, dlaczego opisów ich wyglądu nie ma (nie oszukujmy się – te kilka wyrazów na temat Billa to nie opis tego, jak on wygląda). Uważasz, że skoro są znanym zespołem, to wszyscy wszystko o nich wiedzą, jaki mają kolor oczu, włosów (ja na przykład byłam przekonana, że Bill cały czas ma czarne włosy, a tu nagle taka niespodzianka – blondyn!), posturę czy liczbę kolczyków, a także wzrost, znaki szczególne (okulary, pieprzyki, blizny). To że ja mogę wpisać sobie w Google ich nazwiska i zobaczyć, jak się prezentują, nie znaczy, że Ty możesz zignorować wygląd bohaterów, w dodatku głównych bohaterów!
Przechodząc do bohaterów pobocznych, epizodycznych, całkowicie fikcyjnych – tutaj nie ma żadnego usprawiedliwienia dla nieobecności opisów wyglądu. Widziałam, że zakładkę z bohaterami masz w budowie; planujesz umieścić tam zdjęcia postaci wraz z opisami i całkowicie porzucić pokazanie ich prezencji w opowiadaniu? Tak się nie godzi nawet myśleć, a co dopiero robić. Jeśli musisz mieć podstronę z postaciami, to ją zostaw, ale w treści wygląd zamieścić musisz.

Jeśli stanie się tak, że weźmiesz moje słowa, rady do serca i postanowisz coś zmienić, to powiem Ci coś jeszcze: w opisywaniu postaci nie chodzi o to, by napisać wszystko po przecinku, by zasypywać Czytelnika samymi przymiotnikami. Należy pamiętać nie tylko o oczach, włosach i ubraniu, ale i wzroście, posturze, znakach szczególnych. Trzeba też być w tym konsekwentnym, to znaczy, że wspominając pierwszy raz o brązowych oczach jakiejś dziewczyny, nie mogą one za pewien czas stać się bursztynowe.

Przejdźmy do charakterologii postaci. Najwyrazistszą postacią jest zdecydowanie Bill; możemy najłatwiej zidentyfikować jego charakter. Jednak przy okazji rodzi się tutaj klops. Chłopak się zmienia, co jest bardzo dobre, o ile ta przemiana jest dokładnie pokazana, gdy widzimy, kiedy się zaczyna, jak przebiega. U Ciebie jest nieco inaczej: początkowo Bill jest smutny i nieszczęśliwy, potem się zakochuje, więc ogarnia go ta wspaniała aura miłości, później ponownie jest nieszczęśliwy, w między czasie zaczyna się ciąć, potem tak nagle zmienia nastawienie do życia i otaczającego świata, by za chwilę na powrót stać się emo, a po poznaniu Megan wyjść na prostą. Rozumiem, że nastroje człowieka się zmieniają, ale dlaczego nie pokazałaś, jakie są tego przyczyny (powodem rozpaczy i smutku jest samotność, ale naprawdę Bill jest aż tak wrażliwy, by tylko ona go przygnębiała?) – zwłaszcza te nagłe zmiany nastawienia, skąd one się biorą i jak to możliwe, że jednego dnia Bill tryska radością, mimo że dzień wcześniej przebywał w szpitalu, bo się ciął?
Jeśli chodzi o resztę bohaterów: nie są zbytnio sztywni, to trzeba im przyznać; nie można ich jednak dokładnie scharakteryzować. O ile wiadomo, że, na przykład, Martha jest wredna, a Gustav to świetny przyjaciel, o tyle nic więcej nie można o nich powiedzieć, jeśli nie przeanalizuje się bardzo dokładnie wszystkich relacji, które zachodzą między bohaterami. Tak notabene, to dla Czytelnika, który czyta pojedyncze rozdziały a nie opowiadanie jako całość, może to stanowić pewien problem.
Mówiąc już o tych relacjach: nie wszystkie są określone, a te, które są to raczej na zasadzie: ciebie kocham, ciebie nie lubię, a ty jesteś moim bratem. Głębszych, dokładniejszych relacji nie ma co szukać. Wprowadziłaś do opowiadania bardzo dużą liczbę postaci, nie na wszystkich skupiasz jednakową uwagę, co jest równoznaczne z tym, iż te relacje zachodzące między bohaterami nie są dokładne i Czytelnikowi pokazywane.
Zostając na chwilę przy relacjach: Twoi bohaterowie zakochują się w innej postaci zazwyczaj po spędzeniu z nią kilku godzin. Rozumiem, że ta osoba może ich zafascynować, może im się podobać, po spędzeniu ze sobą trochę czasu mogą się w sobie zakochać, ale klika godzin i wielka, wieczna love? U mnie to nie przejdzie. Zobaczmy na przykładzie Billa i Megan: (rozdział dwudziesty siódmy)
- Ehh, ja wczoraj ci czegoś nie powiedziałam, bo… - kobieta nerwowo przełknęła ślinę. – Czy ty się we mnie zakochałeś?
- Jeśli chcesz wiedzieć, to tak! Tak, zakochałem się w tobie! Pewnie teraz to po tobie spłynie albo weźmiesz mnie za wariata! – krzyknął Bill, czując jak krew napływa mu do twarzy.
- Nie… Ja wczoraj też cię polubiłam, ekhm, pokochałam. Ale ja nie mogę, Bill! – Megan też dała się ponieść emocjom.
Następne spotkanie w rozdziale dwudziestym dziewiątym:
- Kocham cię. Naprawdę cię kocham i chce dla ciebie jak najlepiej. Jedno twoje słowo, a daję ci spokój – powiedziała Megan Fox.
- Ja też cię kocham, ale mówiłaś, że nie możemy być razem – odparł smutno Bill.
A jak wyglądało ich pierwsze spotkanie? Rozdział dwudziesty piąty: Zamówili po drinku Martini i zaczęli rozmowę. (…) Dobiła północ, a Megan i Bill tańczyli w klubie. Po jakimś czasie  dziewczyna oznajmiła, że bardzo miło spędziła czas. Dała swój numer Kaulitz’owi i wyszła.
Naprawdę po kilku godzinach znajomości i rozmowie o wszystkim i o niczym można kogoś trwale i prawdziwie pokochać? Nie lepiej by było dać im trochę czasu, by to uczucie wykiełkowało i się rozrosło? Jak dla mnie ta sytuacja nie brzmi w żaden sposób realistycznie.

Świat przedstawiony:
Czas historii podany nie został, ale skoro w pierwszym rozdziale bliźniacy mają dwadzieścia dwa lata, to całość musi się dziać w roku 2011 i trwa gdzieś z dziesięć miesięcy, choć ręki sobie za to uciąć nie dam. Nie wspominasz ani słowem o tym, kiedy ma miejsce akcja. Nie wiem, jak to wszystko jest rozłożone w czasie; jedynie rozwiązanie Rii mówi mi, że od jakiegoś momentu minęło dziewięć miesięcy. Od jakiego? Tego też nie wiem. Nie ma żadnego punktu zaczepienia, żadnych świąt, Nowego Roku, jakichś urodzin, pierwszych chłodniejszych dni lub tych cieplejszych. Nic.

Rzecz dzieje się w Los Angeles, to wiadomo już po samym adresie. Ale nic więcej o miejscu akcji się nie dowiemy; jest tylko dom Toma i Billa, Rii, Marthy, kluby i studio, w którym gościliśmy chyba dwa razy. Ach, jeszcze szpital i plaża. Nie pokazujesz żadnych miejsc, w których bohaterowie przebywają, nie opisujesz nic. Dlaczego? Możesz napisać o tym, co zachcesz, o ile będzie mieściło się w wyznaczonych realiach. Ty kreujesz świat, w którym bohaterowie przebywają, i Twoim obowiązkiem jest jego pokazanie.
Przynajmniej w tym świecie zachodzą jakieś procesy życiowe: postacie jedzą, śpią, rodzą się i jedna nawet umarła!

Jeśli chodzi o świat fizyczny: nie istnieje. Nie ma żadnego tła dla życia bohaterów. Na realia wybrałaś Los Angeles, miejsce, gdzie dużo Czytelników pewnie nie było; oczekiwałam, że pokażesz, jak Angelenos żyją, czym się tam można zająć, jak wygląda życie ludzi z tak zwanych „wyższych sfer”.

O świecie przedstawionym nie można nic konkretnego napisać, ponieważ on nie istnieje.

Opisy:
Jak się patrzy na tekst jako całość, to może się wydawać, że opisów jest dużo. Przyglądając się jednak dokładniej, dochodzi się do wniosku, że wcale tak nie jest, a część opisów powinna być dialogami, na przykład w rozdziale dziewiątym: Po południu zadzwonił Georg. Członek ich zespołu, przyjaciel, który mieszkał w Niemczech. Powiedział, że wpadnie do nich niebawem, ponieważ leci już samolotem do Los Angeles. Georg oznajmił, że ma dla nich niespodziankę. Albo w trzynastym: Do pokoju weszli Gustav i Tom. Bill był zdenerwowany, ponieważ nie zapukali, ale rozchmurzył się na widok przyjaciela. Przywitał się z Gustavem i przez chwilę miło sobie pogawędzili. Perkusista przyjechał na tydzień i miał być to tydzień intensywnej pracy w studiu. Tom przytaknął i dodał, że teraz wszyscy powinni popracować na max nad nową płytą. Billowi bardzo spodobał się ten pomysł, dodał mu motywacji do życia. Plus jeszcze jeden z tego samego rozdziału: Gdy zmywała naczynia, podszedł do niej i powiedział, że chce zakończyć ich związek. Później się tłumaczył, przepraszał ją, a Ria przez cały czas nic nie mówiła. Na koniec powiedziała, że życzy szczęścia jemu i Billowi. Poszła pakować swoje rzeczy i wyszła trzaskając drzwiami. Gitarzysta odetchnął z ulgą i pomyślał, że teraz jego braciszek mógłby już wrócić. Zadzwonił do niego i powiedział, że zerwał z dziewczyną. Bill wyraził zadowolenie i pożegnali się, mówiąc, że nie mogą doczekać się powrotu.  Widzisz to? Nie godzi się używać opisów w taki sposób. Jeśli coś może być dialogiem, to niech nim będzie.

Opisy uczuć, myśli, rozterek wewnętrznych są, co nie oznacza jednak, że jest się z czego cieszyć. Niby jest ich dużo, niby pokazują, co czują bohaterowie bądź co ich trapi, ale nie wzbudzają żadnych emocji, są suche, niekiedy uogólnione. Bywa też, że pomijasz podczas pisania uczucia postaci w momentach, gdzie ich ukazanie jest naprawdę ważne. Spójrzmy na rozdział trzydziesty trzeci: na początku  Megan zostaje zaatakowana przez pięciu mężczyzn i nic nie wspominasz o tym, co ona czuje w tamtej chwili, jakie myśli krążą jej po głowie. To samo tyczy się następnego rozdziału: Bill szuka Meg, biega po lesie, woła i nic więcej? Żadnego martwienia się, żadnej rozpaczy, żadnego zdenerwowania? Kompletnie nic? Jak na kogoś, kto tak bardzo kocha dziewczynę, nie zachowuje się normalnie w takiej sytuacji.

Jeśli chodzi o zachowania postaci, to również i tu nie mamy do czynienia z czymś specjalnym. Niektóre są bardzo nienaturalne i naciągane. Przykład ze wspomnianego powyżej rozdziału trzydziestego trzeciego: Minęła już z trzydzieści zakrętów i znalazła się gdzieś za miastem, w lesie. Droga była spokojna, zapewne dlatego, że rzadko kto nią jeździł. I to wzbudzało dodatkowe podejrzenia o czarnym marcedesie. Zatrzymała się na poboczu, a niemieckie auto za nią. Megan wysiadła, gotowa opieprzyć kierowcę pojazdu, ale tymczasem on, a raczej oni, zrobili to samo. Droga może i spokojna, może i rzadko uczęszczana, ale nie jest zapomniana całkowicie przez pojazdy mechaniczne. To, że czarny mercedes jechał akurat za Meg, mógł być czystym zbiegiem okoliczności. Jeżeli ta sytuacja ją zmartwiła, to dlaczego podjęła taką decyzję? Jaka normalna, samotna kobieta zatrzymuje się w środku lasu, by ochrzanić kierowcę innego samochodu, że za nią jedzie?

Jak już wspomniałam wyżej, nie opisujesz ani bohaterów, ani świata przedstawionego. Dodatkowo nie mamy co liczyć na wygląd jakichkolwiek przedmiotów: czy to jakichś domowych rzeczy, pojazdów (raz wspomniałaś o czarnym mercedesie), czy sprzętu, którego zespół używa do nagrywania. Nie mówię, że masz opisywać wszystko bardzo dokładnie, że masz pokazać każdy detal, po prostu byłoby dobrze, być przedstawiła chociaż ogólnie, jak coś wygląda, tak, by Czytelnik miał pewne pojęcie, z czym się styka.

Podsumowując, opisy nie należą do najlepszych. Nie budujesz za ich pomocą napięcia ani nastroju – jeśli chciałaś i próbowałaś to zrobić, nic z tego nie ma. Powinnaś stosować odpowiednie figury stylistyczne do odpowiednich momentów: czy to napięcie przy zagrożeniu zdrowia/życia bohatera, czy uczucie smutku przy stracie kogoś bliskiego. Raz powinny być krótkie zdania, akcję należałoby szybko rozkręcać, a za innym razem, gdy na przykład bohater przeżywa zawody miłosne, gdy życie legło mu w gruzach, wczuj się w sytuację postaci, pisz, co Ty byś w takiej chwili przeżywała. Mile widziane rozbudowane zdania, w których emocje są wręcz namacalne (oczywiście bez zbędnego patosu, proszę).

Dialogi:
Zacznijmy od formy zapisu. Dialogi zaczynamy pisać od pauzy lub półpauzy (i w tym zapisie jesteśmy konsekwentni już do końca), ale nie od dywizu (-), gdyż jest to błąd. Dodatkowo trzeba pamiętać, że przed nią i po niej stawiamy spację. Jeśli komentarz narratora zaczyna się od słów wyrażających mowę (powiedział, szepnął, mruknął), zaczynamy go pisać małą literą, a na końcu kwestii bohatera nie stawiamy kropki (ale inny znak interpunkcyjny już tak). Natomiast gdy komentarz zaczyna się od słowa, które mowy nie wyraża ani nie wiąże się bezpośrednio z wypowiedzią, piszemy do od dużej litery, a na końcu kwestii bohatera stawiamy kropkę (bądź inny znak zapytania).

Jeśli chodzi o wygląd dialogów, to nie jest fajnie. Wytłumaczę, o co mi chodzi w oparciu o poniższy fragment z rozdziału dwudziestego pierwszego:
(…)  – Więc wytłumacz mi, proszę…
- To długa historia.
- Mów, mamy czas… Powiedz o wszystkim, od tego czasu kiedy wyszedłeś.
- Pojechałem do Susan, do szpitala.
- Kim ona jest?
- Moją byłą. Zaszła w ciążę… Ja jestem ojcem tego dziecka.
- Od kiedy o tym wiedziałeś?
- Odkąd my do siebie wróciliśmy. Powiedziałem jej, że będę płacił alimenty. Tylko, żeby dała mi spokój. I gdy pojechałem do tego szpitala, okazało się, że miała wypadek. Urodziła, ale teraz jest w śpiączce. To dziecko trafi prawdopodobnie do sierocińca.
- Ale ty musisz się nim zaopiekować! Ono jest twoje!
- Nie. Nie nadaję się do tego, poza tym Susan się obudzi.
- Kiedy?
- Niedługo.
- Mhm, jasne. Żaden lekarz nie może przewidzieć czasu takiej śpiączki.
- A skąd ty to wiesz?
- Studiowałam rok medycynę, ale teraz to nieistotne. Mów co robiłeś później.
- Nie miałem się gdzie podziać, więc poszedłem do Marthy.
- Co?!
- Ty mi tego nie wybaczysz, Boże…
- Przespałeś się z nią!?
- No odpowiedz!
- Tak, ale wiem, że źle zrobiłem. Chciałem się później zabić… Tylko ten debil – Bill, mnie zatrzymał przed autem.
- Tom…
- Wiem, że jestem beznadziejny, ale kocham cię. Jak chcesz możesz też kochać takiego łajdaka, jak ja.
Fragment trochę długi, ale idealnie obrazuje wygląd Twoich dialogów (od razu zaznaczam, że nie wszystkie takie są, tylko większość). Chcesz mi wmówić, droga MarTHo, że Tom i Ria siedzą sobie i rozmawiają, nie wykonując żadnego ruchu, mówiąc tym samym tonem i barwą głosu, że są opanowani, a wyraz twarzy przez całą rozmowę się nie zmienia. Nie wierzę w to, nie w przypadku tego dialogu, tego poruszonego tematu. Bohaterowie nie mogą tak nic nie robić, zawsze jest jakiś krzyk, jakieś zmieszanie, jakiś ruch dłonią, cokolwiek. Nie musisz dodawać komentarza narratora do każdej kwestii, ale nie może być tak, że cała rozmowa jest taka sucha, nieciekawa, statyczna. Nawet takie „powiedział”, „szepnęła” czy „krzyknęła” trochę urozmaicą całość, ale nie możesz poprzestawać tylko na tym.

Nie mogę też napisać, że dialogi są naturalne. Weźmy chociażby za przykład fragment z rozdziału dziewiętnastego:
- Witaj! A ty nie w Los Angeles? – zdziwił się Andreas, wpuszczając gościa do mieszkania.
- Hej. Niedawno wróciliśmy. Mam sprawę do ciebie – powiedział Perkusista, wygodnie siadając na fotelu.
- Hahaha, wiedziałem! No, ale mów – zaśmiał się blondyn.
- Masz tu jakąś robotę, alb zajęcie? – spytał szczerze Gustav.
- Noo, nie. Na razie nie ciągnie mnie do pracy, jakoś. A jestem na utrzymaniu starych, a co?
- Czyli specjalnie nic tutaj cię nie trzyma?
- Nie, oprócz denerwującej rodziny i kilku znajomych.
- Okey. Kupiłem ci już bilet do LA, więc pakuj się, bo jutro wylatujesz. Bardzo tam przydasz się Billowi.
- Co?
- Lecisz jutro do Los Angeles, do Billa! Przecież jesteście przyjaciółmi, a on jest tam kompletnie sam!
- Ma Toma…
- A Tom ma Rię i ma brata w dupie…
- Super! A mam ci zapłacić za bilet?
- Nie, no, coś ty!
- Fantastycznie, to biegnę się pakować!
- Spokojnie, dopiero jutro rano wylatujesz…
Naprawdę Twoim zdaniem ta sytuacja jest realistyczna? Sama idea nie jest jeszcze najgorsza, ale dialog zupełnie nie pasuje. Jak można powiedzieć komuś na kilka-kilkanaście godzin przed  odlotem powiedzieć, że kupiło mu się bilet na inny kontynent i jakim cudem ta osoba cieszy się, jakby co najmniej wydarzyło się coś szczególnego? Czy Gustav nie mógłby porozmawiać z Andreasem o swoim pomyśle trochę wcześniej lub przynajmniej poważniej, czy nie mogliby się nad tą sprawą bardziej zastanowić? Czy nie dało się napisać dialogu, który by miał w sobie więcej realizmu? Chyba tak, prawda? Takich dialogów jest więcej: chociażby rozmowa Simone i Toma z rozdziału trzydziestego szóstego lub konwersacja Billa i Marthy z rozdziału dwudziestego pierwszego.

Zastanów się nad rozróżnieniem postaci na względu na styl wypowiedzi. Wszyscy Twoi bohaterowie mówią tak samo.

Dialog powinien popychać akcję do przodu, pokazać osobowość bohatera, budować napięcie, wyzwalać w czytelniku emocje. U Ciebie postacie rozmawiają o wszystkim i o niczym, co do niczego nie prowadzi. W każdym dialogu dobrze jest „wcielić się” w daną postać i z jej perspektywy pisać dane kwestie – tutaj trzeba bardzo dobrze znać swoich bohaterów i fabułę, by wiedzieć, do czego dana rozmowa zmierza, co dane postacie mogłyby w takiej chwili powiedzieć. Pamiętaj też, by treść rozmowy była adekwatna do stanu emocjonalnego postaci.

Styl:
Patrząc na rozdział pierwszy i trzydziesty szósty, to widać pewną różnicę. Styl ewoluował, ale do dobrego naprawdę jeszcze dużo mu brakuje. Ciężko powiedzieć o nim coś konkretnego, dlatego ten punkt nie będzie zbytnio rozbudowany.
Piszesz bardzo proste i krótkie zdania. Zdarza się, że budujesz je dłuższe, bardziej złożone i nie wychodzi Ci to źle. Nie trzymaj się kurczowo tych prostych, oczywiście trzeba zachować umiar.
Na próżno szukać u Ciebie środków stylistycznych, nie licząc tych kilkunastu epitetów, powtórzeń – które, jak przypuszczam, nie były w żadnym stopniu zamierzone, oraz porównania. Niewiele tego jest.
Ciężko jest wyczuć emocje, które targają bohaterami, nie budujesz napięcia, plastycznych opisów, nie mogę znaleźć nic, co by charakteryzowało Twój styl. Jesteś dopiero na początku jego tworzenia i sporo czasu musi minąć, byś go sobie wypracowała.

Mamy do czynienia w większości przypadków z potocznym słownictwem. W opowiadaniu znalazły się między innymi: popracować na max (r. 13), trzymając się za łapki (r. 15), totalnie wygodne (r. 21), spojrzał na nią z nadzieją w paczałkach (r. 22). To są te najbardziej rzucające się w oczy. Rozumiem, że opowiadanie kierowane jest przede wszystkim do nastolatek, ale skupisko kolokwializmów to nie jest to, czego szuka się w poważnym opowiadaniu.
Dużo dookreśleń, których należałoby unikać. Nie licząc zaimków osobowych (których notabene jest w opowiadaniu masę), mamy na przykład: Ria rozścielała koce (…) w całym salonie. Owy pokój był (…). (r. 21) lub z tego samego rozdziału: Następnie postawiły to (…) na stoliku, który stał na środku pomieszczenia. Tenże mebel otaczały koce (…). A także: Bill spędził pierwszą noc w swoim domu. Pierwszą, od kilku dni (…). Ową noc Kaulitz spędził na rozmyślaniu (…). (r. 24) oraz: Zatrzymał spojrzenie na oknie, a dokładniej na tym, co zobaczył za nim. Otóż piękny zachód słońca. (…) Zwykle spotykał się z dziewczyną na początku owego zjawiska. (r. 25)

Narrację mamy trzecioosobową, więc narrator powinien być obiektywny i wszechwiedzący. Czasami o tym zapominałaś, na przykład: (…) chłopcy nawet sami przygotowali coś do zjedzenia. (r. 7), Z kuchni słyszał jak brat z dziewczyną rozmawiają, śmiejąc się z czegoś. (r. 7), Andreas położył torbę gdziekolwiek (…). (r. 21), Nie wyglądała na zadowoloną, deszcz aż po niej spływał. Czyżby nie potrzebowała parasolki? (r. 23)

Chciałabym jeszcze tutaj poruszyć kwestię imion bohaterów:
a)      Odmiana, gdyż z dwoma masz czasami problemy:
Mianownik: Bill, Martha
Dopełniacz: Billa, Marthy
Celownik: Billowi, Marcie
Biernik: Billa, Marthę
Nadrzędnik: Billem, Marthą
Miejscownik: Billu, Marcie

b)      Spolszczenie i zdrobnienie imion obcojęzycznych – trafiły się takie kwiatki jak: Billuś, Tomek, Tomuś, Gucio czy Megusia, namiętnie też przekręcasz Georg na Georh. Nie wiem, skąd Ci się to wszystko bierze, ale ja zwolenniczką takiego traktowania imion nie jestem i radzę, byś tego zaprzestała.

c)      Często określasz bohaterów po ich kolorze włosów czy roli, jaką pełnią w zespole (tyczy się to jedynie chłopaków z TH). Mamy na przykład: zarządził Wokalista (r. 30), wykrzyczał Gitarzysta (r. 30), Potem Szatynka opowiedziała (r. 34). Nie rozumiem, dlaczego tak piszesz, ale – po pierwsze – zrezygnuj z tak częstego określania postaci, bo w każdym rozdziale znajduje się od kilku do kilkunastu przykładów, i – po drugie – pisz je małą literą.

6/50

4.  Poprawność:
Nie wypisuję wszystkich błędów, gdyż z doświadczenia wiem, że autorzy i tak nie zawsze je poprawiają.

Językowa:
– przede wszystkim tekst ma być wyjustowany a nie wyśrodkowany! Przy okazji trzeba pamiętać o akapitach;
– w początkowych rozdziałach pojawiały się emotikonki, co jest niedopuszczalne; na chwilę obecną ich nie ma i liczę na to, że nie będzie już nigdy;
– masz problemy z interpunkcją: stawiasz przecinki tam, gdzie nie trzeba, na przykład:

Tylko tyle, dało się wywnioskować po głosie. (r. 22)
- Nie, niedługo, ale za osiem miesięcy (…) (r. 24) – zbędny pierwszy przecinek

– liczby w prozie pisze się słownie, na przykład:

- Masz dopiero 22 lata. (r. 17) – dwadzieścia dwa
Przecież ona waży 54 kilo! (r. 36) – pięćdziesiąt cztery
Wydaje mi się, że te błędy popełniasz z lenistwa, gdyż zdarza się, że liczby piszesz słownie.

– cenzurujesz słowa, czego się nie robi w prozie, na przykład:

Andreas jest mściwym chu***. (r. 26)
A inni ludzie gó*** mnie obchodzą (…). (r. 30)
I w du*** masz uczucia innych! (r. 30)

– niektóre zaimki osobowe i dzierżawcze piszesz dużą literą, na przykład:

I dlaczego, do cholery, Ona tak spokojnie spała?! (r. 30)
Skoro Tobie to nie przeszkadza (…). (r. 30)
Odwiozę Cię teraz do domu i pojadę po audi (…). (r. 34)

– zdarzały Ci się literówki, zauważyłam, że w najnowszych kilku rozdziałach już ich nie ma; to samo tyczy się powtórzeń;
– w prozie nie używa się pogrubionej czcionki, gdy chce się coś zaakcentować – do tego służy kursywa, którą Ty stosujesz sobie od tak.

Logiczna:
·         Z samego rana obudził go znajomy sygnał. Ręką próbował ująć komórkę, jednak przez przymknięte oczy niezbyt celnie to robił. Po kilkunastominutowej walce udało mu się. Przywitał go kobiecy głos. (r. 19) – Skoro telefon dzwoni przez tak długi czas, to nie rozsądniej by było otworzyć oczy i bez problemu odebrać? Poza tym jak to możliwe, że dana osoba dzwoni do kogoś przez kilkanaście minut bez przerwy?
·         Bill nie podejrzewałby jej o szesnaście lat, dawałby jej najmniej dziewiętnaście. (r. 20) – Skąd może wiedzieć, w jakim dziewczyna jest wieku, skoro o tym w ogóle nie rozmawiali?
·         - Ale Bill jest moim przyjacielem! (…)
- To czemu popełnił samobójstwo?! Bo wszyscy mają go w dupie (…) (r. 23) – Bill żyje, więc nie mógł popełnić samobójstwa – miał po prostu próbę samobójczą.
·         Stała tak kilka minut, gdy nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. (…)
- Boże, co się stało?! – przeraził się Tom, który właśnie zjawił się obok niej. (r. 24) – Tom wchodzi sobie od tak do szpitalnej damskiej toalety?
·         Po lewej stronie minął kościół, aż przystanął. Wszedł do środka budynku, nie patrząc nawet, jakiego jest wyznania. (r. 25) – kościół to nazwa świątyni w religii chrześcijańskiej.
·         Zaczął zwyczajnie prowadzić monolog z Bogiem. (r. 25) – monolog to wypowiedź jednego podmiotu, z kimś można prowadzić dialog, a rozmowa z Bogiem to inaczej modlitwa.

5/15

5. Ramki
Wszystko jest poprawnie napisane, aczkolwiek nie mają w sobie nic oryginalnego. W dodatku jedna z zakładek jest nadal w budowie. Menu masz uporządkowane, całość znajduje się na swoim miejscu, linki działają. Nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia, ale nie taka jest ich rola.
6/10

6.  Statystyki
Masz osobną zakładkę na Spam, więc pod rozdziałami go nie znajduję. Prowadzisz konwersacje z czytelnikami, co bardzo mnie cieszy.
5/5

7. Inne
Naprawdę nie mam za co.
0/5

8. Podsumowanie
Zdobyłaś 48 punktów na 115 możliwych, co daje Ci ocenę dostateczną.
Przed dwóją uratowała Cię przede wszystkim szata graficzna, gdyż z treścią jest naprawdę źle. Widzę poprawę, jeśli chodzi o poprawność językową, co niezmiernie mnie cieszy. Mogłabyś się jednak skusić, by zrobić porządek ze wcześniejszymi rozdziałami, gdyż tam aż roi się od błędów. Mam nadzieję, że ocena Cię satysfakcjonuje i wybaczysz mi to straszne spóźnienie się z nią.
Życzę powodzenia,
Akira.

*** 
Ach, nareszcie napisałam! Widzę, że kolejka strasznie mi się powiększyła, więc muszę się w końcu ogarnąć. Dziewczyny, mogę prosić o jej zablokowanie?

6 komentarzy:

  1. Poszalałaś z ocenką, Akiruś ;) Treści jest tak dużo, że wyszłaby z tego jedna ocena :)
    Kolejka zablokowana :) A propos ogarnięcia, to mi też by się przydało tak ogarnąć. Przyjedzie weekend to może mi się uda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie, moje drogie, któraś ma czas i wenę na wymyślenie reklamy dla katalogu? Zajęłabym się tym, ale u mnie niestety krucho z czasem.

      Usuń
    2. Hihihi, chciałam zawrzeć wszystko, co wydawało mi się ważne, i tak jakoś wyszło :D
      O, dziękuję.
      Ravelle mnie natchnęła, dodawała ocenę za oceną, więc pomyślałam, że nie będę gorsza, spięłam się i jakoś się udało :)
      W weekend się odpoczywa :D

      Nad reklamą pomyślę, ale nie obiecuję, że mi się uda. W weekend czeka mnie wspaniały relaks, więc podesłałabym wam coś dopiero w przyszłym tygodniu :)

      Usuń
    3. W moim wypadku, w weekend jest czas na pisanie ocen i rozdziałów na bloga, bo w tygodniu jest taki zajob, że nie mam na nic czasu. Jak Ci się uda to będzie świetnie. Miłego relaksu :)

      Usuń
  2. Nieźle, Akiro. Myślałam, że zemdleję patrząc na Twoje dzieło. Kłaniam się.

    Tak, tak. Czasu coraz mniej, w dodatku dochodzą jeszcze dodatkowe zajęcia i cały tydzień do dupy. A w weekend nie jest lepiej, bo ja już od soboty myślę tylko o tym, czy zdążę z zadaniem (nie wiem czemu, bo i tak nigdy go nie robię). Żyję myślą - byle do wakacji.

    OdpowiedzUsuń