sobota, 18 sierpnia 2012

|0008| vergib-mir.blogspot.com



Ocena bloga: vergib-mir
Autorka: Naridia
Oceniająca: Akira



  1. Pierwsze wrażenie
    Adres w języku polskim brzmi po prostu „wybacz mi”, co może przywodzić na myśl romans, ewentualnie powieść obyczajową. Czasownik dobrze odmieniony, zaimek osobowy poprawnie zastosowany w celowniku. Wyrazy oddzielone myślnikiem sprawiają, że adres jest czytelny.
    Słowa na belce są Twojego autorstwa (jak przypuszczam). Poprawnie napisane, dobrze brzmiące.
    Widzę, że na blogu panuje estetyka, co jest bardzo istotne podczas przebywania na nim.
    Wrażenie na mnie sprawiłaś dobre. Jako czytelnik weszłabym na bloga z chęcią; może nie z wielką, ale z umiarkowaną na pewno.
    8/10

  2. Grafika
    Nagłówek utrzymany w szarej kolorystyce, nie za duży. Przedstawia Toma Kaulitza, a w dolnym prawym rogu został umieszczony fragment piosenki Tokio Hotel Love and Death. Postawiłaś na skromność i minimalizm, a to się ceni. Na osobach, które fanami ani gitarzysty, ani całego zespołu nie są, nie zrobi piorunującego wrażenia, ale nawet takim może się spodobać jego prostota.
    Czcionka jest czytelna, ale troszeczkę jakby za mała – tak akurat jest w moim ślepym przypadku. Jedynie odwiedzone linki ze strony głównej są mniej widoczne.
    Tło pod postami masz jasne a zewnętrzne ciemne, co razem tworzy kontrast miły dla oka. Nic się ze sobą nie gryzie, nic nie razi i chwała Ci za to.
    Estetyka na blogu jest. Masz uporządkowane menu, wszystko jest na swoim miejscu, nic nie rozprasza podczas czytania.
    Dopasowanie do tematyki? Jak najbardziej.
    15/20

  3. Treść
    Fabuła do najbardziej skomplikowanych nie należy. Pojawia się u Ciebie kilka wątków.
    Głównym jest oczywiście „związek” Toma i Michelle. Widać, że masz wszystko rozplanowane. Pozwalasz im siebie poznać, nie wyskakujesz nagle z big love (na chwilę obecną nie ma tam żadnej love), co sprawia, że całość przybiera bardziej realistycznych kształtów. Zaskakujesz. Twoje pomysły różnią się od standardowych schematów, które powielają się w innych opowiadaniach, gdzie gwiazdy muzyki, kina czy sportu grają pierwsze skrzypce. To naprawdę duży plus.
    Wątkami drugoplanowymi są: związek Georga i Mariki oraz znajomość Gustava z Juliette. Tutaj też lekko zaskakujesz. Wspominasz o nich dosyć często, ale starasz się, by nie przyćmiły one wątku głównego. Jest ciekawie przede wszystkim u Gustava i Juliette, gdzie akcja popędza fabułę z tego wątku do przodu, gdzie dzieje się coś, co potrafi, może nie zaszokować, ale wprawić w lekką konsternację.
    Gdzieś tam w tle pokazujesz związek Michelle z Arianem, rozchwiania emocjonalne Billa i chorobę Simone, która jest takim motorem napędowym wątku głównego, co, notabene, jest bardzo dobrym pomysłem.
    Jak widać, jest ciekawie, wprowadziłaś świeżość do tematu. Występuje u Ciebie związek przyczynowo-skutkowy i wszystkie decyzje mają swoje następstwo w przyszłości, tej bliskiej lub dalszej. Jest fajnie, ale nie do końca.
    Akcja powoli się rozwija, wszystko jest pokazane, wszystko idzie do przodu i idzie, i idzie. Mają miejsce ciekawe wydarzenia, a wszystko idzie dalej i idzie i tak dalej. Brakuje tu takiego bum!, czegoś, co by wprawiło w osłupienie czytelnika, co spowodowałoby, że czytałoby się te zdania w zastraszającym tempie, czegoś naprawdę szokującego.
    Jak wspomniałam na początku, fabuła nie jest skomplikowana. Dobrze prowadzisz te kilka wątków naraz, potrafisz zainteresować i choć zgrzyt w postaci ciągłego powolnego prowadzenia akcji w tym samym rytmie trochę – przy dłuższym czytaniu – może znużyć, to opowiadanie naprawdę może się podobać.
    Zastanawia mnie jeszcze jeden fakt: dlaczego nie ma żadnych koncertów, wywiadów, nagrywania płyt et cetera? Rozumiem, że choroba Simone jest raczej przeszkodą w trasach koncertowych, ale żeby nie było nic, z czym gwiazdy się często stykają?
    Opisy są zdecydowanie Twoją mocną stroną. Jest ich dużo, nawet bardzo. Opisy uczuć i myśli wychodzą Ci naprawdę dobrze. Pokazujesz dokładnie, co kłębi się w umysłach bohaterów, co ich trapi, co cieszy, jaki mają stosunek do danej osoby/rzeczy/sytuacji. Są niezwykle obrazowe i dokładne. Nie mam zastrzeżeń też do opisywania przez Ciebie bohaterów, co pochwalę dokładniej trochę niżej. Jeśli chodzi o sytuacje, wydarzenia: pokazujesz je ogólnie, opiszesz ich „szkielet”, a „wnętrzności” zostawiasz i idziesz dalej. Niech czytelnik zobaczy ich spacery, święta (siedzenie przez kilkadziesiąt zdań i picie wina się nie liczą) czy cokolwiek innego, co może urozmaicić rozdziały. Nie mówię, byś wszystko szczegółowo opisywała, ale postarała się pokazać to, co robią.
    Czasami zdarza Ci pisać zbędne szczegóły, które naprawdę nic nie wnoszą do opowiadania, np. Wyszperała z torby srebrnoszary telefon i otworzywszy klapkę, przytknęła do ucha, rzucając do słuchawki wyraźne: „Słucham?” (rozdział 8) – naprawdę musisz to dokładnie pokazać? Nie jest to zbyt skomplikowany proces i Czytelnik raczej wie, jak telefon się odbiera. Kolejny przykład z tego samego rozdziału: Odkręciwszy kurki kranu, wymyła szczotkę, po czym odłożyła ją do kubeczka, a następnie wypłukała z ust pozostałości miętowej pasty. – Zdanie zbędne, które do historii nic nie wnosi. Nie baw się w takie szczegóły.
    Dialogi są naturalne, dobrze brzmiące, zero w nich infantylności i patosu. Niektóre śmieszą, niektóre zmuszają do refleksji, ale nie ma takich, które by powalały. Nie pojawiają się takie wypowiedzi, które by zapadły głęboko w pamięć. Nie wiem, czy to ja jestem taka wymagająca względem nich, czy naprawdę brakuje im „tego czegoś”, co by sprawiło, że wypowiedzi Twoich bohaterów rozbrzmiewałyby echem w głowach czytelników, a przynajmniej w mojej.
    Jeszcze jedna sprawa co do dialogów: zaczynamy je pisać od pauz () lub półpauz (‒), ale nigdy od dywizów (-).
    Bohaterów masz dobrze zbudowanych. Pod względem wyglądu są bardzo dobrze, barwnie opisani. Nie ma problemów z wyobrażeniem sobie danej postaci, zwłaszcza że na bieżąco przypominasz Czytelnikowi, jak oni wyglądają. Nie mam też zastrzeżeń co do ich charakterów: żadnych marysuewatości czy nawet częściowego idealizmu. „Żywi” bohaterowie to naprawdę wielki plus. Jedynie czego może tutaj brakować, to indywidualności w wypowiedziach. Wszyscy mówią tak samo. W tym aspekcie nic ich nie rozróżnia.
    Świat przedstawiony jest bardzo ubogi. Ty przede wszystkim skupiasz się na wyglądzie pomieszczeń (co bardzo się liczy), ale pozostawiasz na uboczu przede wszystkim miejsca: czy to Berlin, czy Loitsche, czy Magdeburg. Nie pokazałaś świata, gdzie opowiadanie ma miejsce, nie pokazałaś tętniącej życiem niemieckiej stolicy, nie ukazałaś piękna wsi, ominęłaś uroki jesieni i zimy. Nic nie wiemy, wszystko pozostało w Twojej wyobraźni. Naridio, kilkanaście zdań w jednym miejscu, w drugim akapit i wszystko wygląda lepiej.
    Styl się rozwija. Jest zgrabny, prosty, przyjemny w czytaniu. Wyżej wspomniałam, że opisy są Twoją mocną stroną i to właśnie one charakteryzują Twój styl. Zdarza Ci się też zastosować różne porównania i metafory, co – po wyćwiczeniu – może również robić wielkie wrażenie. Zauważyłam, że ukochałaś sobie zwrot „wywróciła młynka oczami” ‒ pojawia się on nad wyraz często. Mam tylko jedną uwagę: ogranicz przymiotniki; w tekście jest ich masę, a zdarzają się takie, które opisują coś wiadomego albo coś, o czym wspominałaś trochę wcześniej. Pisz dalej, szlifuj swój styl, bo wiem, że możesz zajść daleko.
    Oryginalność w pewnym stopniu występuje. O ile to kolejny fanfick Tokio Hotel, o tyle Ty złamałaś niektóre schematy i oczywistość zmieniła się w naprawdę ciekawą i nieprzewidywalną (na pewnym stopniu) historię.
    28/50

  4. Poprawność
    Prosiłaś, bym wypisała wszystkie, nawet najmniejsze błędy, więc oto i one:

    Prolog
    Rodzimy się w ułamku sekundy. ‒ O ile możemy tak szybko zostać poczęci, o tyle samo rodzenie zajmuje zdecydowanie więcej czasu.
    I gdy zrezygnowany, ledwo wystawiał koniuszki palców ku niebu […] ‒ zbędny przecinek

    Rozdział 1
    Tom zmrużył powieki, porażony dziennym światłem. Bronił się przed nimi tyle czasu […] ‒ bronił się przed światłem, więc przed nim.
    […] można było dostrzec także wirujące w powietrzu dziesiątki okruszków kurzu […] ‒ drobinek kurzu
    […] które prześladowały go od wielu tygodniu? ‒ wielu tygodni

    Rozdział 3
    Blondyn, złapawszy mocno obiema dłońmi blat biurka, zapobiegł niechybnemu wypadkowi. ‒ upadkowi

    Rozdział 5
    Co chwilę nerwowo zaciągał się papierosem i tym samym pozwalał nikotynowemu dymowi w specyficzny sposób drażnić gardło i zalewać płuca. Zaraz jednak dym opuszczał organizm […] Jeszcze raz przytknął do warg biały ustnik i poczuł, jak razem z dymem ulatniają się z niego nerwy oraz stres. Wszystkie te negatywne uczucia, których chciał się pozbyć wraz z dymem […] ‒ powtórzenia

    Rozdział 6
    I nie ma problemów, przez którymi wolałby uciec […] ‒ przed którymi
    Nawet nie próbował złapać szklanki z trunkiem, kiedy wymsknęła mu się z dłoni i upadłszy na podłogę, potoczyła się po parkiecie, znikając w zasięgu jego wzroku. ‒ nie potłukła się? Hm, musiała to być bardzo wytrzymała szklanka.
    Przejechała dłonią po plastikowej wąskiej ławeczce, aby sprawdzić stan czystości jej powierzchni. Oceniała ten stan jako „znośny” […] ‒ powtórzenie

    Rozdział 10
    Jednak nawet wtedy z jej pliczków nie zniknęły dwa urocze dołeczki […] ‒ policzków
    Nie bardzo wiedząc, jak spełnić oczekiwania Billa odnośnie niedoszłego pocałunku, po pacnęła Toma w ramię […] ‒ po prostu pacnęła
    Na podwórko właśnie wjechał nercedes Gordona. ‒ mercedes
    Odpowiedziało mu cichutkie trzepotanie dziewczęcych rzęs. ‒ nie da się usłyszeć trzepotania rzęs.

    Rozdział 11
    Zgasił żarzącą się końcówkę papierosa, przygniatając go o dno popielniczki. Nie bardzo wiedział, gdzie odłożyć popielniczkę […] ‒ powtórzenie

    Rozdział 12
    Simone i Gordon nie musieli obejrzeć się na drzwi, żeby wiedzieć, kto to mógł być.
    Chciał zerwać się z łóżka, ale kiedy tylko uniósł głowę, niemiłosierny ból nasilił się. Wstał więc pomału. Powoli, ledwo wysuwając stopy za krawędź łóżka. Jeszcze wolniej, niemal jak stuletni staruszek, z ciężkim westchnięciem wstał z łóżka. ‒ powtórzenia

    Rozdział 13
    Zrobię ci śniadanie? ‒ spytała z nadzieją […] ‒ zrobić
    […] i tą twoją bezpodstawną niechęć do niego […] ‒ tę
    Do jasnej cholery, czy ty słyszysz, co ja do ciebie mówię?!

    Rozdział 15
    Więc ten szum to nie była woda, a pociąganie nosem! ‒ naprawdę da się pomylić jedno z drugim? Wątpię.
    Odkąd dowiedział się, że Carmen spotkało prawdziwe szczęście i nic już nie zagraża jej zdrowiu, sam poczuł, że potrzebuje interwencji lekarza. Uratowano Carmen, chociaż to nie było łatwe. Gdyby znalazł Carmen kilka godzin później […] ‒ powtórzenia
    Ws,zystko w życiu przychodziło jej z łatwością. ‒ wszystko

    Rozdział 19 część 1
    Ale to, co miało obrazić męską dumę Georg i wzbudzić w nim […] ‒ Georga

    Rozdział 20
    Bo dotąd ci nie podpał, więc jeszcze nic straconego. ‒ podpadł
    Jeszcze jedna rzecz: akapity robimy także przy dialogach.
    11/15

  5. Ramki
    Treść menu jest poprawna, wszystkie linki działają, całość jest uporządkowana. O ile jego zawartość nie jest oryginalna, o tyle nazwy już tę oryginalność posiadają. Wrażenia na mnie całość nie zrobiła, ale przecież to nie na tym to polega.
    8/10

  6. Statystyki
    Komentarze pojawiają się bodajże pod trzema ostatnimi rozdziałami. Jest ich mało i nie na wszystkie odpowiadasz. Jeśli już konwersujesz z czytelnikami, to rób to ze wszystkimi.
    3/5

  7. Inne
    A dam punkt za tytuły rozdziałów.
    1/5

  8. Podsumowanie
    Zdobyłaś 74 punkty na 115 możliwych, co daje Ci ocenę dobrą.
    Naridio, przede wszystkim świat przedstawiony. Zadbaj o niego, bo on bardzo się wlicza w treść opowiadania. Pisz dalej, ćwicz, rozwijaj swój styl. Masz potencjał, umiesz pisać, więc rób to nadal, ponieważ szkoda by było zaprzepaścić dotychczasową pracę, którą wykonałaś.
    Pozdrawiam serdecznie.

    ***
    Dzisiaj kończy mi się staż, ale mam jeszcze trochę czasu i powinnam dać radę z napisaniem kolejnej oceny.




7 komentarzy:

  1. No i Akiro powiesz mi co ja mam tu napisać? Wszystko dobrze, błędów nie zauważyłam, ocena jest naprawdę bardzo rzetelna. A co do twojego stażu to możemy Ci go przedłużyć o kilka dni (lub nawet dłużej). Nawet nie zauważyłam, że już miesiąc minął odkąd zostałaś stażystką. I tak się zastanawiałam czemu najpierw opublikowałaś odmowę, a nie ocenę tego bloga. No, ale to już tylko i wyłącznie wina mojej ślepoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję, jak mi miło :) Wiesz, jeśli nie zdążę przed północą, to ocena powinna pojawić się koło pierwszej-drugiej w nocy. Będę bardzo wdzięczna o przedłużenie stażu o te dwie godziny :)

      Usuń
    2. Co ty spać nie możesz, czy co?

      Usuń
    3. Mogę i lubię, ale chciałabym się zmieścić w tym miesięcznym stażu (ewentualnie poszerzonym o dwie godziny) i wiedzieć, co to się będzie ze mną działo. Poza tym mam taką wenę dzisiaj na ocenianie i nie zamierzam jej zmarnować.

      Usuń
  2. (Publikuję dwa komentarze, gdyż całość nie chciała zmieścić mi się w jednym).

    Dziękuję bardzo za ocenę. Jest rzetelna, wyczerpująca oraz sprawiedliwa. Gdybym pisała przynajmniej w połowie tak dobrze, jak Ty oceniasz, miałabym szansę może i na 5.
    Pozwolisz, że odniosę się tylko do tych spraw, które, powiedzmy, zbudziły moje wątpliwości?

    Za mała czcionka? Nie wydaje mi się. To Georgia 12. Sama mam kłopoty z odczytaniem małych czcionek, ale ta akurat jest w porządku.

    Fabuła do skomplikowanych nie należy - fakt. O ile styl jako-taki można wyrobić sobie poprzez ćwiczenia oraz czytanie, o tyle do pomysłów trzeba czegoś więcej niż czerpania z "gotowców". Nie ma sensu się tłumaczyć, nigdy nie miałam głowy do ciekawych ani zawiłych wątków. Sztampowe pomysły staram się ukazać w nieco innym świetle, a czy mi wyszło - to już inna sprawa. Nie ma chyba sensu, żebym się tłumaczyła, wyjaśniała co i dlaczego, bo masz po prostu rację. Właśnie związek przyczynowo-skutkowy jest takim murem, przez który nie potrafię się przebić. Może dlatego, że aż zanadto zależy mi, żeby czytelniczki mogły się łatwo domyślić, skąd się wzięło to czy tamto i dlaczego jest tak, a nie inaczej. Stąd ogrom odnośników do przeszłości, które mają wpływ na teraźniejszość, jednocześnie kreując przyszłość. Wypada mi jedynie przyznać się do "winy": fabuła jest schematyczna oraz przewidywalna. Przypuszczam, że wiele osób mogłoby wymyślić ją sobie i rozplanować w jedno popołudnie albo nawet rankiem przed zjedzeniem śniadania.
    Koncertów, wywiadów, itd. nie ma, bo: a) płytę TH ma już nagraną, o czym chyba gdzieś tam wspomniałam; b) koncerty i generalnie parcie na szkło dopiero się zacznie, mam nadzieję poświęcić temu spory kawałek tekstu, oby się udało.
    Powiem Ci, że opisy prześladują mnie jak psychopata z siekierą. Tak tną mi tekst, że składa się głównie z nich, ale świetnie mi się je pisze, bez większego problemu. Łatwiej jest mi opisać, że coś jest piękne, niż sprawić, żeby rzeczywiście takie było. W przyszłości ograniczę "bzdetale" do minimum i wyeliminuję je całkowicie ze scen, w których są zbędne.
    Co dialogów się tyczy: znam ich poprawną budowę. Problem polega na tym, że wersja Worda, którą posiadam, automatycznie wstawia taki zapis, jaki widnieje na blogu (czyli: [dywiz] wypowiedź [półpauza]). Jestem zbyt leniwa, żeby bawić się w zapisywanie znaków przy pomocy klawiatury numerycznej. Wiem również, że zaczyna się je od akapitów. Przy węższych szablonach, np. przy takim, jaki mam teraz, dziwnie by to wyglądało. Takie jest moje zdanie. Może, gdy kiedyś zacznę prowadzić nowego bloga, postaram się o poprawny zapis. Aktualnie nie widzę w tym sensu. Nie mam pewności, czy opowiadanie doprowadzę na końca, a gdybym teraz zaczęła stosować inny zapis, musiałabym zmienić ten ze starych postów. Za dużo zachodu.
    Bohaterowie i ich wypowiedzi... Rzeczywiście w tym miejscu brak różnorodności. Staram się, jak mogę, choć ciężko to zauważyć, gdyż dialogi są przyćmiewane przez opisy. Generalnie ta kwestia wygląda tak, że np. w założeniu Tom miał nadużywać "w porządku", q później przeszło to na inne postacie; w 21 odcinku pojawi się wzmianka o ulubionym powiedzonku Billa, gdy ten jest zdenerwowany. No i taki Tom na przykład przeklina częściej niż Michelle. Ale to są takie drobne sprawy, że nic dziwnego, iż nie przedstawiłam ich wystarczająco wyraźnie. Postaram się to naprawić, kiedy tylko w opowiadaniu pojawi się więcej postaci (obym dotrwała do tego momentu ;)).
    Świat przedstawiony jest ubogi. Blady obraz Berlina pojawił się w odcinku 2, a i tak było tego mało, bo opierał się głównie na opisie pogody. Pojawi się pewne uzupełnienie w najbliższym odcinku: opiszę dwa "strategiczne" miejsca w Berlinie, a samo miasto scharakteryzuję AŻ dwoma zdaniami (wiem, nie wysiliłam się, ale może coś dopiszę, zanim opublikuję). Później stopniowo będę te informacje uzupełniała, próbowała wpleść je w różne sytuacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wytknięcie błędów. Poprawię je. Czytam post przed opublikowaniem, ale nie wszystko udaje mi się wyłapać.
      "Zrobię ci śniadanie? - spytała z nadzieją […] - zrobić" - co do tego się nie zgodzę. Miałam tutaj na myśli propozycję w formie pytania wypowiedzianego z nutką niepewności. Coś w stylu, gdy próbujemy kogoś do czegoś namówić i rzucamy "Zabiorę cię do kina przyszły weekend?". W domyśle: zrób tamto czy siamto, tak ładnie cię proszę. No zrób, to ci coś dam, zamiast "dać ci coś w zamian?". Okej, pokręciłam. xD Zdania jednak nie zmienię.

      Komentarze pojawiają się również na onetowej wersji bloga, więc na blogspocie nie ma ich zbyt wielu. Czytelniczki to moje "blogowe znajome", więc na ich komentarze zazwyczaj odpowiadam na gadu. Wątpię, by któraś weszła na bloga tylko po to, żeby sprawdzić, czy pojawił się odzew na ich komentarz, jeżeli bym o tym nie powiadomiła. Blog nikogo tak mocno nie przyciąga.

      Jeszcze raz dziękuję.


      (Koniec komentarza)

      Usuń
    2. Bez przesady, do pisania bardzo dobrych ocen dużo mi jeszcze brakuje.

      Co do czcionki: w moim Chromium możliwe, że wygląda to trochę inaczej; jakieś znaczenie w jej odczytywaniu prawdopodobnie pełni też moja wada.

      Fabuła jest prosta, ale pomysł na nią miałaś i to się liczy. O nie, co do przewidywalności się przyczepię: o ile czytelnik może mieć jakieś swoje wyobrażenie, jak opowiadanie się skończy, o tyle potrafisz zaskoczyć w środku historii i naprawdę czasami człowiek wpada w szok, bo nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. I wiesz co? Mało kto wpadłby na taki pomysł na fabułę.
      Tak, zgadza się, TH nagrali płytę, ale przez te wiele tygodni nic więcej nie robili?

      Właśnie te opisy charakteryzują Twój styl. Widać, że je lubisz pisać. Pamiętaj tylko, by z nimi nie przesadzać.

      Rozumiem sytuację z dialogami. Co do ich zapisu: w Wordzie w Narzędziach powinnaś mieć Opcje autokorekty. Tam zamień sobie dywiz na półpauzę/pauzę.

      Nad światem pracuj spokojnie, nie ma co się spieszyć, tylko pomału i dokładanie zacznij go przedstawiać.

      O tak, z tym śniadaniem miałam właśnie problem. Nie byłam pewna, o co tak dokładnie chodzi (wahałam się między moją formą a Twoją, która wydawała mi się również sensowna). Miałam się o to dopytać, ale jakoś tak zajęłam się oceną i zapomniałam ^^

      Mnie blog przyciaga i czytać sobie będę :D

      Usuń