środa, 25 grudnia 2013

|0060| sukcesja-chiyo.blogspot.com

Bloga: sukcesja-chiyo
Autorka: Chiyo
Oceniająca: Akira


Nie pamiętam swojego pierwszego wrażenia co do Sukcesji. Pierwszy raz na bloga weszłam jeszcze za czasów Onetu i później wiele razy na Blogspocie. Niemniej adres cały czas mi się podoba, to po prostu świetny tytuł dla powieści. Na początku nie rozumiałam nazw poszczególnych części (Piórko na wietrze, Kamyk w jeziorze), ale po przeczytaniu całości nasuwa mi się myśl, że jest to związane z Anavati.  Mylę się? Jeśli tak, to lepiej nie wyjaśniać, skąd ten związek mi się wziął… Szablon jest piękny, najlepszy ze wszystkich, które do tej pory miałaś. Poskarżę się tylko, że ucina mi słowo ‘namiętności’. Podstron masz dużo, ale podziwiam za tak ogromne zaangażowanie w pracę nad powieścią. ‘Wymowa’ jest niezwykle przydatna, a mapy pozwalają na dokładniejsze zobrazowania świata. Przypowieść o driadzie i chutliwym królu spowodowała u mnie radosny śmiech, ale mam wątpliwości, czy taka reakcja jest odpowiednia. Poza tym tekst naprawdę bardzo dobry. Na koniec dodam jedynie, że blogi Feeria barw i Miłość przepełniona nienawiścią  zostały usunięte.

Już dawno nie czytałam tak dobrego dramatu obyczajowego. Pozwalając sobie jeszcze na odrobinę subiektywizmu, dodam tylko, że fabuła bardzo mnie wciągnęła.
Co do kwestii merytorycznych: widać, że akcja idzie dosyć szybko, ale akurat w Twoim przypadku taki dynamizm jest jak najbardziej na miejscu, gdyż dokładne opisy ją niejako spowalniają, co daje nam wrażenie w miarę średniego tempa akcji. Mimo tego pośpiechu bardzo dokładnie skupiłaś się na każdym wątku, dopracowując szczegóły. Pewnie nie wykażę się oryginalnością, gdy napiszę, że moim ulubionym były dzieje Anavati, prawda? Zastanawia mnie tutaj jednak kilka rzeczy. O ile rozumiem stwierdzenie, iż ‘księciu się nie odmawia’, o tyle nie mogę zrozumieć, dlaczego Anavati jest tak uległa, a przecież chodzi o jej, chociażby, godność? Czy w Tali nawet zwykła prośba księcia jest rozkazem, który trzeba bezwzględnie wykonać? Co mogłoby się stać, gdyby odmówiła przeprowadzki do zamku? Wszakże miała się tam uczyć, ale chyba posiadała inne problemy na głowie. Dodatkowo, skoro wiedziała (albo przynajmniej domyślała się), do czego miałaby być potrzebna Jayanaryi, nie mogła zastosować jakiejś antykoncepcji? Tak w ogóle to zmiana w Kajrahę była bardzo dobrym pomysłem; chyba tylko dzięki temu nie zwariowała w zamku, prawda? Zastanawia mnie też decyzja mistrza Endrasha – dlaczego tak nagle zrezygnował ze służby u księcia Hamarena? Nagle odkrył w sobie duże pokłady uczuć czy moralności? Nie miał oporów przed sprowadzeniem Anavati do zamku, ale raptownie pomaga jej? Także to, że książę dał zgodę na jego odejście, jest zastanawiające. Adshren był dobrym szpiegiem i pewnie znał niektóre sekrety Hamarena, dlaczego więc dostał pozwolenie na zmianę życia? Książę nie obawiał się, że tamten może coś wygadać? Uważał, że szpiedzy nie będą mu już potrzebni? Nie rozumiem także decyzji Jesharasa: jak to możliwe, że chłopak tak po prostu z zerwał z Anavati? Mistrz Endrash powiedział mu, by zniknął z jej życia, gdyż spowalnia jej karierę, i to był w dodatku jego rozkaz, a on po prostu się dostosował, nie wyjaśniając nic Anavati, nie rozmawiając z nią ani nic? A przecież tak bardzo jej kochał. Nie zapytał, czy to prawda, co ona o tym sądzi, więc wydaje mi się to wszystko trochę naciągane. Ogólnie wątek bardzo ciekawy, dokładnie prowadzony (powyższe pytania/rozważania nie są stricte uwagami/błędami, po prostu chciałabym dowiedzieć się, jak te sprawy się mają). Przyznam, że początkowo w Kamyku w jeziorze przygody Anavati nie ciekawiły mnie tak bardzo, jak było to podczas czytania Piórka na wietrze, ale później – gdy zaczęłaś temat rehne – zaciekawienie i podekscytowanie wróciły.
O ile wątek Upasny początkowo był trochę nudnawy, gdyż niewiele się tam działo, o tyle później – śmierć ojca, decyzja Upasny co do swojej przyszłości – było naprawdę świetnie. Żałuję trochę, że nie pokazałaś dokładniej nauki u Bhasiati, gdyż to na pewno mogłoby być czymś naprawdę interesującym. Bohaterka może do najbardziej inteligentnych ludzi nie należy, ale głupia nie jest, dlaczego więc przygotowała rehne? Wiedziała, do czego ono służy, wiedziała, jakie są konsekwencje użycia, w dodatku nie jest złą osobą, więc chęć pomocy osobie, której nie zna, popchnęła ją do tego? Naszą Upasnę? Ciężko w to uwierzyć. Na koniec mam jeszcze uwagę dotyczącą Hinati i Madialu: gdy zostali zeswatani, przeszłaś od razu do ustalenia daty ślubu; czy to oznacza, że ludzie nie mają nic do powiedzenia, nie muszą wyrazić chęci wzięcia ślubu i to rodzice za nich decydują?
Jeśli chodzi o wątek książęcy, to zastanawia mnie, dlaczego Hamaren sam nie pozbył się brata. Możliwe, że nie pomyślała o rehne, ale czy nic innego nie mógł zrobić? I dlaczego wybrał akurat Anavati? Co w niej takiego było, że książę wiedział, iż pozbędzie się ona Jayanaryi? Ciekawe jest również to, że po tym wszystkim pozwolił Anavati tak po prostu odejść, Adshrenowi również. Użycie rehne było wspaniałym planem pozbycia się księcia, miałaś świetny pomysł, ale dlaczego nikt nie zajął się tą sprawą, tj. nie szukał sprawcy? Po prostu zaakceptowali ten fakt? Nawet król nie chciał, by ten, kto to zrobił, poniósł konsekwencje swoich czynów? Jeszcze jedna sprawa: skoro Akshma tak bardzo kochała Jayanarya, dlaczego nigdy nie urodziła mu dziecka? Wiedziała, że on by tego nie chciał, bała się, może coś jeszcze innego?
Dokładnie pokazujesz wydarzenia, utrzymując czasami czytelnika w niepewności, a czasami wyjaśniasz pewne sprawy, wprawiając go w zdumienie, że tak się sytuacja potoczyła. Przez cały czas trzymasz się głównego wątku, dokładając do niego coraz to nowych sytuacji, tajemnic, zagadek, które to rozwiązujesz w albo bliższej, albo dalszej przyszłości, co jeszcze bardziej potęguje zaciekawienie. I wiesz co? Wiele nierozwiązanych spraw idealnie pasuje do jakiejś kontynuacji czy II tomu „Sukcesji”…
Bohaterowie są tacy… ludzcy. I cholernie realni, wyrażający emocje, mający wady, bojący się czegoś, dający się lubić albo nienawidzić. Są świetni, naprawdę. Trochę już o nich powiedziałam przy omawianiu fabuły, więc dodam tylko kilka zdań, by się niepotrzebnie nie powtarzać. Anavati lubię, bo jest normalną dziewczyną (a takie rzadko trafiają się w powieściach), ale kompletnie nie rozumiem jej zachowania, poczynając od prośby o rehne, kończąc na dowiedzeniu się prawdy. Czym się kierowała, robiąc księciu to, co zrobiła? Wiedziała, co z tego wyniknie, wiedziała, że dla Jayanaryi to będzie koniec; czy aż tak czuła się przez niego skrzywdzona? Była zła i… tyle. Jednak bardziej niezrozumiałe jest jej zachowanie, gdy dowiedziała się, że zniszczyła życie nie temu księciu, co trzeba. Żadnych wyrzutów sumienia, żadnego smutku, złości na siebie? Normalny człowiek chyba taki nie jest, prawda? Uwielbiam mistrza Endrasha i początkowo lubiłam księcia Hamarena, jednakże później, gdy dowiedziałam się, jaki jest naprawdę, cała sympatia zniknęła – może i jego brat nie nadawał się na króla, ale miał prawo do normalnego życia. Upasnę polubiłam bardziej po przemianie, jaka w niej zaszła. Bardzo mi się spodobała jej odważna decyzja co do ścięcia włosów i podjęcia nauki u Bhasiati. Skoro już o niej mowa, zahaczmy o dialogi. Moim zdaniem ostatnie zdanie powieści,  a dokładniej wulgaryzm, którego użyłaś, nijak pasuje do Upasny. Przez te wszystkie strony wyrażała się w sposób w miarę kulturalny, więc nagłe wyjechanie nawet z pojedynczym „kurwa” wydaje się brzmieć trochę sztucznie w ustach dziewczyny. I to chyba jedyna uwaga, którą mam przy tym punkcie. Nie dość, że każdy bohater mówi inaczej, ma charakterystyczne zwroty czy ton (najbardziej podoba mi się „dzwonek” Bhasiati), to w dodatku dialogi nie są sztywne ani nie zieją zbytnim patosem i przesadą. Popychają akcję do przodu, słowa mają odzwierciedlenie w czynach i późniejszych wydarzeniach. Niektóre wypowiedzi rozśmieszają, inne zastanawiają, kolejne wprawiają w osłupienie. 
Opisy wielbię. Wygląd postaci jest bogaty i dokładny. Pokazujesz sytuacje, które mają miejsce, wszystkie wydarzenia, nawet opisy pomieszczeń przedstawiasz w takim stopniu, by nie zanudzić, ale by zaprezentować w umyśle człowieka, co jak wygląda. Tak, opisy są bardzo obrazowe, plastyczne, idealnie wymierzone. Ach, a emocje i uczucia są tak skonstruowane, że chce się czytać  i czytać, coraz bardziej bohaterów poznawać, coraz bardziej zagłębiać się w ich świadomość. Szczególnie podobały mi się fragmenty po wypadku i po śmierci Upasny. Naprawdę się wzruszyłam, gdy dziewczyna tak bardzo to przeżywała. Dzięki nim kreacja świata przedstawionego jest tak udana. Opisami, dialogami, zachowaniem bohaterów znakomicie pokazujesz, jak żyje się w Tali. Wszystkie szczegóły, które rozsiałaś po całej powieści, łączą się, dając nam naprawdę niepowtarzalny klimat. Mam jedynie problemy ze zrozumieniem, co to znaczy, że ktoś urodził się np. „Ósmego dnia tygodnia Arme miesiąca Neke” i byłoby łatwiej, gdyby gdzieś coś takiego zostało wyjaśnione. Ach, i mogłabyś jakoś mi wytłumaczyć lub pokazać, jak wyglądają spodnie Upasny? Próbowałam sobie to wyobrazić, ale nie potrafię, a ta odzież to jedna z najciekawszych rzeczy w „Sukcesji”. To wszystko łączy się ze stylem, który jest niesamowity. Dzięki niemu całość jest taka wspaniała. Piszesz z zadziwiającą lekkością, płynnie przechodzisz z jednej sytuacji na drugą, z dialogu na dialog, z myśli na myśl. To przez styl opisy są tak świetnie ukształtowane, a dialogi takie naturalne. Mimo że można mieć talent, to i tak szlif jest potrzebny. Ty sobie go już wyrobiłaś, czytałam wiele Twoich tekstów i wiem, że ta powieść nie jest jednorazowym wybrykiem. Do tego dochodzi także poprawność, o której zaraz wspomnę. I mogłabym zachwalać tak w nieskończoność, bo jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak piszesz. Zauważyłam, że bardzo lubisz powtórzenia jako środek stylistyczny – skąd takie umiłowanie?

Jeśli chodzi o poprawność, to bardzo mało mam do powiedzenia. Znalazłam kilka trufeleczek, które zaraz wypiszę, i trzy pary zlepionych wyrazów, ale nie mogę ustalić teraz, gdzie one są, wybacz.
„Jeżeli pozna odpowiedź, ułożenie szczegółowego planu przestanie stanowić problemem, praktycznie sam przyjdzie do głowy.” (Prolog) – problem,
 „Ibhan pewnie też zdąży do was dołączyć i będę musiał, przynajmniej aby uniknąć samotności.” (r. 1.3 cz. I) – co będzie musiał? (taki brzydki skrót myślowy),
„Więc p0prosił mnie o pomoc.” (r. 1.8 cz. III) – poprosił,
„Czasem, kiedy padała na łóżko, zmęczona kolejną sesją taszczenia kamlotów […]” (r. 2.15 cz. I) – klamotów.

Co do oceny końcowej nie mam żadnych wątpliwości. Mimo pewnych uwag co do kilku kwestii fabularnych uważam, że powieść jest naprawdę bardzo dobra: masz wspaniale wykreowanych bohaterów, obrazowy świat przedstawiony, świetny styl, poprawność na najwyższym poziomie. Wystawiam ocenę celującą, bo mogę, i mam nadzieję, że za jakiś czas „Sukcesja” zagości i w księgarniach, i w mojej prywatnej biblioteczce.
Powodzenia!

***
Wybaczcie spóźnienie, ale stwierdziłam, że skoro są święta, to nie będę siedziała cały dzień nad ocenkami.
Wieczną agonię  czytam i pewnie w piątek/sobotę ocenię. Powinno się udać.

Odpoczywajcie w ten świąteczny czas, widzimy się niedługo!

5 komentarzy:

  1. Zazwyczaj komentuję na bieżąco z czytaniem, ale od wszystkiego są wyjątki. ;P
    Przede wszystkim: ŁAŁ! Absolutnie nie spodziewałam się szóstki - wcale nie kłamię. Zdaję sobie sprawę z niedociągnięć fabularnych, zwłaszcza w drugiej części (jak się trzy lata coś tworzy, to łatwo mieć tego dość i zwyczajnie chcieć skończyć za wszelką cenę), więc jeśli pomimo tego jest tak dobrze... Przywracasz mi wiarę w Sukcesję! Tym bardziej że powoli sama zapominam, co się tam dokładnie działo (nadal większość pamiętam, ale szczegóły czy drobiazgi mi umykają), więc chyba tym bardziej komplementy pomagają mi w odzyskaniu chęci do poprawienia tego, co do poprawienia zostało.
    No i, oczywiście, dziękuę bardzo-bardzo za te wszystkie przemyślenia i pytania, zdecydowanie pomogą mi przy poprawkach. Nie będę ukrywać, jeszcze niedawno nie miałam kompletnie pomysłu, jak by można tę drugą część wyprostować, a Twoje pytania nie tylko w tym pomogą, ale też uświadomiły mi, że myślałam w za dużej skali, podczas gdy wielkie dodatki niekoniecznie muszą być potrzebne. Parę zmian na pewno wprowadzę, ale żadnych ogromnych. Blaaa, zaczynam gadać, co mi ślina na język przyniesie... -.-
    Tak czy inaczej, wróćmy do tematu! Co dalej... To może jednak od początku (mniej więcej :P), to co ogólnie już trohę omówiłam.
    Skojarzenia tytułów części (i przy okazji belek) jak najbardziej poprawne: są bardzo mocno związane z Anavati. ^^
    Szablon. Szablon już tyle razy był zmniejszany, a i tak zawsze komuś ucina dół obrazka. Ale jako że blog już zakończony, to nie bardzo chce mi się bawić w dalsze zmniejszanie, bo pewnie ostatecznie i tak komuś gdzieś coś utnie, no, nie chce mi się i już.
    Na przypowieść o driadzie i chutliwym królu chyba nie ma niepoprawnych rekacji. Znaczy, w zamierzenuiu to ma rozśmieszać, ale jeśli ktoś by ten tekst potraktował poważnie, to chyba też nie byłoby wielkich szkód ani nic. A przynajmniej tak mi się wydaje, póki co wszystkich bawi - mnie też. :P
    Jak już wspomniałam, po trzech latach pisania Sukcesji miałam jej trochę dość, delikatnie mówiąc. Otrzymała ode mnie oficjalny tytuł "Sukcesja, ta zdzira" i od pewnego momentu po prostu żyłam myślą o jej skończeniu, bo pisanie tak poważno-smutnego tekstu (wieeelki przełom po luźnych i lekkich romansach) okazało się bardziej wymagające, a przez to męczące. Dlatego też brak dokładniejszych wyjaśnień co do motywów czy reakcji najróżniejszych postaci. Ale słowo, że to zostanie zmienione. *ręka na sercu*

    Hm, z tym że tom drugi Sukcesji nie będzie (i nigdy nie planował być) kontynuacją tej historii. W zamierzeniu zakończenie miało zawierać niedopowiedzenia, żeby Czytelnik mógł sam sobie zinterpretować, czy zakończenie jest smutne czy może dające nadzieję na lepsze jutro. Oczywiście, rażące braki zostaną wyjaśnione i uzupełnione, ale zakończenie pozostanie w znacznej mierze bliskie oryginału, podczas gdy w części drugiej (do której powoli się przymierzam, może to będzie mój następny projekt NaNoWriMo?) skupimy się na innych postaciach, innej historii i innym miejscu.
    Wiesz, pisząc końcówkę, byłam w stu procentach pewna ostatniego zdania, ale teraz zaczynam trochę wątpić. Znaczy, może tak: wiem, dlaczego Upasna zaklęła (w zamierzeniu miał to być nadmiar emocji oraz po trosze pokazanie, że dziewczyna korzysta z nowoodkrytej wolności), ale teraz nie wiem, czy lepiej byłoby to zamierzenie uwypuklić, czy może zrobić, jak mówisz, i po prostu wywalić "kurwę"... Zobaczymy, co ostatecznie wyjdzie. :P
    Ach, te daty... Tworząc świat, wymyśliłyśmy (a raczej Szaman wymyślił) nieco inny system liczenia czasu, ale jak przyszło co do czego, to nie wiedziałam, jak to wytłumaczyć, bo przecież dla postaci, które z tego systemu korzystają od urodzenia, jest on czymś normalnym i jakikolwiek wykład wyglądałby sztucznie. Ale coś się wymyśli, żeby to było jaśniejsze dla Czytelnika.
    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się zaś tyczy aranżowania małżeństwa - bardzo to było inspirowane faktyczną sytuacją (niegdysiejszą i dzisiejszą) w samych Indiach. Czasem chyba założyłam, że Czytelnik wie o Indiach więcej, niż rzeczywiście wie, więc takie kwestie też zostaną rozwinięte. Tak samo było ze spodniami Upasny: pewnie trochę poszarżowałam z tym założeniem, że Czytelnik z grubsza wie, czym jest sari i sobie to wyobrazi. Ale już nie gadam, na tym filmiku ładnie widać, jak takie spodnie wyglądają: http://www.youtube.com/watch?v=e8AqSwBq2n4 Zależnie od materiału, mogą być krótsze, ale sposób ich stworzenia i ogólnie technika pozostają takie same.
      I właśnie, dziękuję za zauważenie, że Anavati jest normalną dziewczyną! Niby takie nic, w sumie oczywistość, ale jednak dość znaczący to szczegół, że ona nie jest żadną wspaniałością i że gdyby ktoś gdzieś kiedyś podjął zupełnie inną decyzję, to nie ona byłaby w centrum wydarzeń Sukcesji.
      Skąd u mnie zamiłowanie do powtórzeń jako środka stylistycznego? Najzupełniej szczerze: nie mam pojęcia. Wiem, że go używam, robię to świadomie, ale nigdy nie myślałam o tym ponad to, więc nawet nie zauważyłam, że można powiedzieć, że aż tak go lubię. Tak chyba wyszło...
      Za błędy dziękuję, choć z jednym się nie zgodzę, z ostatnim. Nie klamoty, bo Upasna dźwigała w tym wypadku wyłącznie kamienie - potocznie kamloty. Można by tu teraz dyskutować, czy narratorowi wypada powiedzieć "kamloty", ale to już osobna debata niż "klamoty vs kamloty". ;D
      To na koniec dodam bardzo tradycyjne, ale jak najbardziej szczere podziękowania za ocenę - wiedziałam, że okaże się przydatna (ha, w końcu wiem już, na czym się skupić, aby było lepiej!) i odetchnęłam z ulgą, że za te niedociągnięcia oberwało mi się mniej, niż przypuszczałam. Że o wyniku nie wspomnę! Zatem dziękuję raz jeszcze i oby faktycznie udało się kiedyś zaprowadzić "Sukcesję" aż do księgarń, to zdecydowanie byłaby świetna nagroda za tyle czasu spędzonego z jednym tekstem!
      Pozdrowienia z kawiarenki internetowej,

      Usuń
    2. Wybacz, że tak późno odpowiadam, ostatni jakoś na wszystko brakuje mi czasu.

      A to nowość i wiesz, cieszę się, że to właśnie moja ocena sprawiła, iż zdecydowałaś się na taki wyjątek. :D
      Mnie "Sukcesja" zachwyciła i nie czułabym się dobrze, stawiając niższą ocenę. Poza tym pracowałaś nad nią trzy lata, jest naprawdę świetną powieścią, więc to, że coś mi tam w fabule się nie zgadzało, nie jest powodem do obniżania noty końcowej.
      Naprawdę? Jeej, a już się bałam, że te pytania, dociekanie niczego konkretnego nie wniosą i że tylko Cię zanudzę. Ulżyło mi. ^^
      Długo myślałam nad znaczeniem tytułów części powieści i cieszę się bardzo, że wytężenie umysłu nie poszło na marne; powraca mi w wiara w siebie. :D
      Podziwiam i współczuję. Ja chciałabym napisać swoją powieść w rok (a jak nie będzie mi się chciało, to skorzystam z opcji NaNoWriMo ^^"); naprawdę nie chcę się męczyć z tym tak długo.
      Tak myślałam, że kontynuacji nie będzie, ale napomknęłam o tym, bo bardzo chciałabym przeczytać coś długiego spod Twojej klawiatury. :)
      Rozumiem te emocje u Upasny, ale wulgaryzm nie raziłby tak mocno, gdyby dziewczynie częściej z ust padały takie słowa.
      Daty brzmią świetnie, ale ze zrozumieniem, o jaki dzień konkretnie chodzi, jest ciężko. :P
      O ile moja wiedza na temat Indii jest raczej niewielka, o tyle o małżeństwach co nieco wiem, jednakże postawiłam się na miejscu czytelnika, który o Indiach nic nie wie, dlatego tę kwestię poruszyłam.
      Już wiem! No przecież ja znam te spodnie, ale całkowicie o tym zapomniałam.
      I to właśnie jest w Anavati najlepsze, bo gdyby była nie wiadomo jak niezwykła, to takiej sympatii mogłaby już nie wzbudzać.
      Wiem, wiem, wiem, później ogarnęłam, że nie chodzi o klamoty, ale postanowiłam już nic nie zmieniać. :)

      Za wydanie "Sukcesji" trzymam kciuki. A gdy dostanę egzemplarz w swoje łapki, wyruszę po autograf. :D

      Pozdrawiam ciepło,

      Usuń
    3. Haha, autograf masz jak w banku, słowo. A jeśli chodzi o coś dłuższego, to zbieram się do poprawiania romansidła, które wyszło ze mnie w trakcie ostatniego NaNo, więc jak skończę, to gdzieś zostanie ogłoszone, że zainteresowanym chętnie wyślę - a może jednak wrzucę gdzieś na bloga, jeszcze się zobaczy. ;) Tak czy inaczej, jeśli się szybko uwinę z pierdołami, którymi mnie zasypuje uniwerek, to najpóźniej do lutego postaram się mieć romansidło poprawione. Nie ma co siedzieć na zadku i zabijać czas ciągłym odświeżaniem fejsbuka, trzeba coś robić!

      Usuń
  2. Ok, zgadzam się, abyś mnie oceniła na Kompanii ;)

    OdpowiedzUsuń