poniedziałek, 14 października 2013

|0054| cien-jezdzca-luku.blogspot.com

Ocena bloga: Cień jeźdźca łuku
Autor: ~Shade
Oceniająca: Diana



     1. Pierwsze wrażenie (5/5)

Adres prosty, logiczny i łatwy do zapamiętania. Przyciąga uwagę, co też jest ważne. Interesujący. Zapowiada ciekawą fabułę i mam wrażenie, że trochę się przy niej napracowałaś. Nie mam pojęcia, jak napis na belce ma się do adresu, ale pasuje bardziej do romansidła niż fantasy. Mam więc nadzieję, że miłość nie będzie stanowiła całej fabuły, a będzie jednym z wątków. Ogólnie rzecz biorąc, jestem ciekawa tego opowiadania i nie mogę się doczekać czytania.

      2. Grafika (13/15)

Na blogu wita mnie szarość. Szablon nie jest jakoś specjalnie skomplikowany. Napis na nagłówku jest czytelny, tylko znów przywodzi na myśl romans. Jedynie ten lis jest trochę dziwny i nie za bardzo pasuje do pozostałych elementów nagłówka. Na pierwszy rzut oka w ogóle go nie widać, ale potem strasznie przyciąga wzrok. Tło jednokolorowe, uspokaja i zapewnia tajemniczą atmosferę. Czcionka jest widoczna i ma przystępny rozmiar. Dużo tu gadżetów, ale nie zwraca się na nie szczególnej uwagi. Jedynie maskotkę bloga, która jest po prostu genialna, przesunęłabym wyżej. Nad obserwatorów.
Całość wygląda estetycznie, jednak napis na belce i nagłówku nie pasuje za bardzo do fantasy, jak już mówiłam. 

       3. Treść (49/60) 

Rozdział 1.
Moją pierwszą myślą po przeczytaniu go było to, że wcisnęłaś tam za dużo imion i nazw jak na jeden (dość długi) rozdział. Zbyt wiele do zapamiętania, zwłaszcza że stworzyłaś zupełnie nowy świat. Chciałaś wyjaśnić wszystko na wstępie i przez ten natłok informacji poczułam się jakbym czytała podręcznik. Nie lepiej stopniowo wprowadzać czytelnika w ten świat? Poczekać, aż przyswoi niektóre informacje, a resztę zawrzeć w następnych rozdziałach? O wiele przyjemniej by się to czytało. W obecnej wersji co chwilę zastanawiałam się gdzie, kto, do kogo i dlaczego. Doceniam to, że wymyśliłaś wszystko od podstaw. Doceniam to, że imiona bogów brzmią jak imiona bogów, a nie zwykłych śmiertelników. Jednak dlaczego jest ich tak dużo?
Następnie akapity, a właściwie ich brak. Przez to tekst sprawia wrażenie zbitego i bynajmniej nie zachęca do czytania. Nie wystarczy zacząć od nowej linijki – akapit to rzecz obowiązkowa.
     -Heitre, jesteśmy boginiami. My się nie zmieniamy - westchnęła Ketove z ulgą i lekkim politowaniem w głosie. Parę linijek wcześniej napisałaś, że bogowie i boginie zmieniają się praktycznie bez przerwy. To jak w końcu z nimi jest?
    Upewniwszy się, że jest w miarę bezpieczny i mocny, silnym "kuśkańcem " dała wierzchowcowi sygnał, by ruszył. A nie można po prostu napisać, że przycisnęła łydkę do jego boków albo coś w ten deser? Btw, co to znaczy „kuśkaniec”?
      Baardzo dłużył mi się ten rozdział. Takie gadanie o niczym. Niby przedstawiłaś cały świat, ale niewiele się wydarzyło. Tak, jak mówiłam: niektóre informacje mogłyby pojawić się później.

            Rozdział 2.
            O wiele ciekawszy od poprzedniego, choć nadal dużo gadania o niczym. Rozumiem, że trzeba wprowadzić czytelnika w świat, ale raczenie go coraz dłuższymi fragmentami ksiąg, które czytała Berui nie było dobrym pomysłem. Na przykład to o tej kobiecie, która prawie zmarła w górach. Wątpię, żeby autorowi książki o miksturach chciało się opisywać dokładnie okoliczności powstania danej mieszaniny. Może w trzech, czterech zdaniach przybliżyłby tę historię, ale żeby aż tak się zagłębiać? Mogłaś po prostu napisać, że Berui dowiedziała się tego i tego.
             Wcześniej płakał, bo łzy zosatwiły po sobie na jego buzi czyste ślady. Mniejsza o literówkę. Sens tego zdania jest mniej więcej taki, że dziecko płakało, bo miało czyste ślady na buzi. Miało być chyba na odwrót, prawda?
              Zbiorowy posiłek - bo tak też się to nazywało - odbywał się trzy razy dziennie. Pierwszy o godzinie dziewiątej, drugi około trzynastej, a ostatni - trzeci - o osiemnastej. Że tak powiem: no shit, Sherlock! Skoro są trzy posiłki, to chyba wiadomo, że ostatni jest trzecim. Bez sensu jest traktowanie czytelnika jak idioty i dodawanie takich uściśleń.

            Rozdział 3.

              Każdy inny przejąłby się bardziej, gdyby obraził niemal najważniejszą osobę w wiosce - jednak nie Orem. Z Belgiurem łączyło go coś przypominające przyjaźń. Gdyby ktoś zapytał obydwu mężczyzn o ich stosunki, odparliby, że się nienawidzą. Dogryzali sobie kiedy tylko była ku temu okazja, ale gdy jeden lub drugi miał kłopoty, pomagali sobie, jak mogli. Jeśli ktoś podejrzewał ich publicznie o przyjaźń - wypierali się wszystkiego. Mimo to, wszyscy wiedzieli, że obydwaj mężczyźni są dla siebie jak bracia, którzy się nie cierpią, ale nie mogą bez siebie żyć. Może to tylko moja psychika, ale… I SHIP THEM SO HARD! Naprawdę, pasują do siebie.

Pierwszy raz nie mogę się do czegoś doczepić w jakimś rozdziale. Nie no, nie wierzę. Przecież to jest niemożliwe, żeby wszystko było tak dobrze.
           Nie umiem sobie wyobrazić zalmutów. To nie jest wina Twoich opisów, które są bardzo dobre, swoją drogą, ale trudno jest mi połączyć psa z wiewiórką. Wygląda to absurdalnie. A jeżeli dla mnie coś jest absurdalne, naprawdę możesz sobie pogratulować. Tym bardziej doceniam Twoją wyobraźnię – mało ludzi wpadłoby na tak dziwne połączenie.
            Przydatne są wyjaśnienia tych tajemniczych słów na końcu rozdziałów, ale proponuję założenie osobnej zakładki, coś w rodzaju słownika, gdzie to wszystko byłoby zapisane.

            Rozdział 4.
            Szczerze mówiąc, nie mogłam doczekać się momentu, w którym Sky będzie większy.
            Trochę dziwnie się zachowuje: najpierw mówi do Oniell „pani matko”, a potem pyskuje i mierzwi jej włosy. Takie to naciągane, zwłaszcza, że Oniell usiłuje być taka surowa.
            Och, a było tak fajnie. Sky stał się tym typem bohatera, który jest niezwykły, ale o tym nie wie.
            On jest chorobliwie chory na jej punkcie. Serio? A ja jem naturalnie naturalne jabłko.
            Poprzedni zachorował po zjedzeniu jakiejś nieznanej rośliny na bardzo dziwną chorobę - na całym ciele wyszły mu duże krosty, a przełyk spuchnął mu do niewiarygodnych rozmiarów, przez co przez kilka dni umierał powoli z głodu. A mi się wydaje, że powinien się najpierw udusić…

            Masz zadziwiająco mało takich potknięć w rozdziałach i nie są jakoś bardzo rażące. Przejdźmy więc do oceny bohaterów.
            Co ja mam powiedzieć o postaciach, skoro jest ich tu tak dużo, a charakter Ryttera poznałam dopiero w ostatnim rozdziale? I to nie całkiem, bo znowu nie uwypukliłaś aż tak bardzo jego cech. Trochę szkoda, że okazał się kolejnym dzieckiem, które jest przygarnięte przez jakąś rodzinę, nie wie o swoich mocach i jest takim trochę samotnikiem. Czy jego moce, o ile jakieś ma (a podejrzewam, że jakieś tam zdolności posiada), nie powinny ukazać się trochę wcześniej? A może ta jego specjalność to strzelanie z łuku? W takim razie to trochę takie… mało boskie, o. No w końcu każdy może się nauczyć strzelać. W każdym razie jego charakter dopiero się rozwija.
            Berui niby ma być taka zUa, fe, niedobra, a jednak opiekowała się Rytterem i wtedy, kiedy odzywała się do Aldesta i reszty również nie dało się odczuć tego, że jest zgorzkniała. Zachowywała się raczej jak niewykształcona wieśniaczka, która zwariowała.
            Ketove, choć mało jej było w tej historii, również odegrała pewną rolę. Nie za bardzo wiadomo, jak powinna się zachowywać, powiem tylko, że to, jak mówiła sama do siebie było dość dziwne. Trochę ją ogłupiłaś – strasznie wolno przychodziło jej łączenie faktów i organizowanie wszystkiego. Okej, była przed chwilą urodziła, ale jednak odpoczęła trochę w tej jaskini, no i była boginią.
            Z kolei Oniell ma jakieś rozdwojenie osobowości. Albo to urok Ryttera tak na nią działa. Chodzi o to, że miała być stanowcza, a wyszło na to, że on targał jej włosy i zwracał się do niej dość nieuprzejmie. Trochę Ci nie pykło to jej zdecydowanie.
            Oprócz tego mamy masę epizodycznych bądź drugoplanowych bohaterów, którzy praktycznie niczym się nie wyróżniają. Mogę jedynie powiedzieć, że jest ich stanowczo za dużo i strasznie się mieszają.
        Opisy są dokładne i przemyślane. Tutaj nie mam na co narzekać, bo nawet najdrobniejszy szczegół ma swój wygląd, a przede wszystkim wiem, co czują bohaterowie w danej chwili. Może jedynie popracuj nad tym, by wplatać te opisy w akcję, bo na razie przerywasz ją, żeby opisać daną rzecz.
              Dialogi są niekiedy sztywne, szczególnie kiedy postaci mówią same do siebie, jak to miała w zwyczaju Ketove. Jednak kiedy rozmawiają już w jakimś szerszym gronie, z tą naturalnością jest w porządku. Jedynym problemem jest to, że czasem (czytaj: wtedy, kiedy mówi Berui) nie są one dopasowane do osobowości. Czyli że z wypowiedzi tej wiedźmy nie wynika to, że jest niemiła, a do tego, by ją tak postrzegano wystarczy sam jej wygląd. Sama wyraźnie zaznaczyłaś, że jest wredna, więc to, co ona mówi powinno o tym świadczyć.
            Cóż, opowiadanie w dużym stopniu jest oryginalne, jednak niektóre schematy są powielane. Na przykład to, że Sky nic nie wie o swoim pochodzeniu i nie mieszka ze swoją rodziną. To jest dość częsty motyw w książkach i opowiadaniach. Jednak cały świat, jego reguły, stworzenia w nim żyjące, zwyczaje – to wszystko jest wymyślone przez Ciebie. Postarałaś się nawet o niecodzienne nazwy: zalmuty mają swoje specjalne określenie, a mogłaś je po prostu nazwać wiewióropsami. Tak, tutaj naprawdę wszystko dopracowałaś.
            Z kolei za zaciekawienie czytelnika znów odejmę Ci trochę punktów. Powód? Akcja nie zdążyła się specjalnie rozwinąć, ponieważ do oceny dostałam jedynie cztery rozdziały. Przyznam szczerze, że pierwszy nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. W porównaniu z nim kolejne były o niebo lepsze, chociaż i tak trochę brakowało im do doskonałości. Tak właściwie dopiero w czwartym zaczęła się coś dziać. Przez pierwsze trzy opisywałaś praktycznie jedną sytuację, jednak ona pozwoliła wczuć się w klimat opowiadania.  Widzę, że zanosi się na wprowadzenie jakiejś akcji, w końcu Rytter musi uciec z wioski. Może będzie lepiej?
            Zasób słownictwa masz duży i wzbogaciłaś go jeszcze o te tajemnicze nazwy, więc tutaj nie mam się czego uczepić. Nad stylem powinnaś jednak trochę popracować. Używasz za dużo wyrazów charakterystycznych dla stylu urzędowego. Nie ta forma, moja droga. Nie piszesz listu do prezydenta. To jest blog z opowiadaniami. Nie wymagam od Ciebie, byś zaczęła pisać stylem potocznym (tak, wtedy pewnie narzekałabym na to, że jest za dużo słów ze slangu młodzieżowego), ale niektóre wyrazy można zastąpić innymi, mniej oficjalnymi.
            Została jeszcze fabuła, o której znów zbyt dużo nie powiem, ponieważ nie zdążyła się jeszcze za bardzo rozwinąć. Jakiś tam zaczątek jej jest, jednak dopiero się rozwija i nie sposób się o nim szerzej wypowiedzieć. Zaczynasz opowiadanie, więc nie miej mi tego za złe. O świecie przedstawionym mówiłam już wcześniej: jest w każdym calu dopracowany. Ech, no co ja mam tu napisać, skoro nawet wątki są w fazie wykluwania? Okej: nie wiem, dokąd to wszystko zmierza ani jak zamierzasz tę fabułę rozwinąć, ale jak na razie jesteś na dobrej drodze by wyszło z tego dość interesujące opowiadanie. Tylko nie zepsuj go przez powielanie utartych schematów!

4. Poprawność (15/20) 
Dużo tu błędów interpunkcyjnych i widzę kłopoty z dialogami, więc nie będę pod każdym cytatem pisać, co jest nie tak. Jeśli widzisz czerwony przecinek, to nie powinno go tam być, a Ty go postawiłaś, a jeśli zielony, to go zabrakło.

Rozdział 1.
 Dla zachowania pozorów, wzięła sobie kawałek tortu. 

  - Witam, leśniczko! - boginka miłości przywitała się głośno i wesoło. boginka dużą literą.

Jako, że była boginią lasów, szybko zwołała Święte Drzewa, które w Azaanie były na każde jej skinienie.

Poprosiła je, o przeszukanie całego lasu w celu odnalezienia jednorożca i przyprowadzenie go do groty, którą wskazała.

Mimo że, sam strzelający był tylko mgłą, to broń trzymana przez niego była bardzo realistyczna.

- Jeżeli jest nawet podpisany, to oznacza chyba, że jest twój, Sky. - pierwszy raz powiedziała do syna zdrobniale. - to twój prezent od bogów z okazji narodzin. pierwszy i to dużą literą; zabrakło kropki.

Bogini powoli zaczęła dopuszczać do siebie myśl, że nie przeżyje zlotu na ziemię. – na ziemię w sensie grunt czy Ziemię? Z kontekstu wynika, że to drugie, więc nazwy planet piszemy dużą literą.

Rozdział 2.
Już przez samo to, poczuła do niego coś podobnego do sympatii.

W okół roznosił się przyjemny zapach kwiatów. wokół!

Przez moment przyglądała się dziecku, zastanawiając się, jak zacząć.
Wiedźma przyglądala się złotym oczkom dziecka. przyglądała.

Być może, w tym chłopaku dostrzegła swoje nigdy nienarodzone dziecko, które powitałoby ten świat, gdyby nie trucizna podrzucona przez zawistną sąsiadkę?

Posiedziała przez chwilę w milczeniu, zastanawiając się nad przeczytanym fragmentem.

Ludzie z wrażenia pootwierali buzie i wpatrywali się szeroko otwartymi, przestraszonymi oczami w wiedźmę - zupełnie, jakby bali się, że gdy tylko odwrócą wzrok, staruszka zniknie, zbliży się do nich niepostrzerzenie i zrobi im coś złego. niepostrzeżenie.

  - Czy jest wśród was kapłan?_. - wiedźma znowu zignorowała pytanie i rozejrzała się po tłumie. – zabrakło odstępu między wyrazem a myślnikiem; wiedźma dużą literą.

            - Jaki znak? - najstarszy nie rozumiał, o co mu chodzi. Nie był on specjalistą w dziedzinie wierzeń, podobnie jak większość ludzi z osady. – znów: najstarszy dużą literą.

Rozdział 3.
            Kiedy stał już pewnie na nogach, podciągnął swoje niezbyt czyste wełniane spodnie, splótł ręce na dość dużym brzuchu i mlasnął kilka razy, próbując w ten sposób zwrócić uwagę tych, którzy jeszcze nie patrzyli na niego, mimo wywołanego wcześniej hałasu.

A czy jesteś... Hmm... Jakby to... - Aldest szukał odpowiedniego słowa. -  Dyspozycyjny umysłowo? - Zapytał, nie mając najmniejszego zamiaru obrazić Orema, który mimo, że starał się wyrażać jak najdokładniej, nie mógł ukryć swojego lekko "otumanionego" stanu. – tym razem na odwrót: zapytał małą literą.

  -Tak, masz rację, Heden. - Aldest uprzedził odpowiedź Oniell, ponieważ on również doskonale słyszał prośbę dziecka. - proszę wszystkich o opuszczenie jadalni. – zabrakło kropek i proszę dużą literą.

Wiedźma stwierdziła, że są dobrana parą. dobraną.

            Mimo że, Oniell zrobiła to bardzo dawno temu i nie do końca świadomie, Oloc zesłał na nią demona, który już do końca życia będzie przypominał o jej występku.

              - Poprosiłem ich o pozostanie, bo o tym, czy powinny stąd odejść, czy nie, powinna zadecydować Oniell. - Najstarszy popatrzył wyczekująco na kobietę, zapatrzoną w jakiś punkt na sali. - Więc jak? – spytał, starając się przywrócić ją "na ziemię".

- Czarne. Wiem. - dziewczyna otarła ostatnią łzę. - to przez moc Ducha.

  - No pewnie, dla ciebie wszystko jest takie proste! - krzyknął nagle Belgiur, zerwał się z krzesła i trzasnął pięścią w stół. - Czy wyobrażasz sobie, jakie mogą być tego konsekwencje?!

  - Pewnie, że mam - powiedział dumnie mężczyzna, wstając z miejsca.

Wszyscy zapomnieli już o obecnośći Mavii, dlatego wzdrygnęli się zaskoczeni, słysząc jej cienki głos. – to jest mój faworyt. Obecności.

  -Nie sądzę, że Beea będzie chciała dziecko. - palacz drabulek ciągle wątpił w powodzenie planu. - mieszka sama, a i tak ledwo wiąże koniec z końcem.

Nie ma mowy. - wstała z krzesła, rozłożyła bezradnie ręce i pokręciła przecząco głową. - czy ktokolwiek z was, wie, na czym polega moja praca?

  -Beea na pewno nie będzie chciała dziecka, dam sobie rękę odciąć, jeśli jest inaczej - rzekł Belgiur, który już zapomniał o złości przez zarzuty, jakie przedstawiła mu kobieta. - Hej, a może niech Mavia weźmie go do siebie?

  - Brol? - zdziwiła się Oniell. - kto to?

Nie znalazłabym ani chwili wolnego, by zaopiekować się dzieckiem, tym bardziej takim małym. - Mavia usiadła z powrotem na miejscu i zrobiła smutną minę.

Wątpię, by ktokolwiek był chętny do opieki nad nim. - Najstarszy nie zauważył tego, że Oniell już od dłuższego czasu przygryzała usta, mocno myśląc nad czymś. - to w końcu ogromna odpowiedzialność - powtórzył dobitniej i kontynuował: - W takim razie, wydaje mi się, że pomysł Belgiura jest najlepszy. Chociaż planu Orema też nie powinniśmy wykluczać. - mężczyzna wstał z miejsca. - ja nie jestem w stanie sam zadecydować.

Dlatego to, czy dziecko może trafić do nas, pozostawiam do zadecydowania wam, szanowna Starszyzno. - kobieta spojrzała w stronę mężczyzn, skończyła swoje przemówienie i usiadła ponownie na krześle.

- O co konkretnie prosisz? - tylko Najstarszy miał odwagę rozmawiać z wiedźmą. 

            - W porządku. Niech będzie - odezwała się Oniell. - raz w miesiącu.  

              - Mam nadzieję, że to już koniec niespodzianek - powiedział Aldest. - możecie się rozejść.

            Rozdział 4.

            Kobieta niechętnie godziła się na to, ponieważ nie do końca wiedziała, co na tych spotkaniach robili, a z wraz z każdym z nich Skygge stawał się coraz bardziej nieznośny.

            Stało się to, kiedy siedmioletni Rytter uciekał do niej i ukrywał się, chcąc uniknąć kąpieli, której tak bardzo nie lubił.

            Rytter wykorzystał ogromną stajnie i stworzył sobie swoje własne pole strzeleckie. – z kontekstu wynika, że stajnia była jedna, więc stajnię.

            Czasami także przynosił sobie z lasu trochę drewna, siadał na belce pod sufitem i strugał sobie strzały, zwłaszcza po tym jak wiedźma podczas jedengo z ich spotkań wywróżyła mu, że takie umiejętności prędzej czy później mu się przydadzą.jednego.

            Potwory zmuszone były więc, do napadania na wioski, w których studnie - dzięki wielu zaklęciom - były ciągle zasobne w wodę.

              - Kula pokazała mi bardzo dziwne rzeczy – odparła. - chcę sprawdzić, czy były prawdziwe.

            W końcu, znam go dłużej niż ktokolwiek z nich.

            I wiesz, kim są moi rodzice? - zapytał ze łzami w oczach, starając się powstrzymać płacz.

             Nie wiem, co mną wtedy kierowało.

              - Ma na imię Mayes. Jest człowiekiem - odparła Berui. - chodź, pora wracać. - Spojrzała na niebo. - Za niedługo zapadnie zmrok.

            Bo wiesz, według tego, co pisze w Biblii, tylko na nich można odbywać wędrówki między rajem, a ziemią. – że tak zapytam jak moja pani od polskiego: a kto pisze w tej Biblii?

            Nie zauważył cieniu uśmiechu na ustach czarownicy. – cienia uśmiechu.

5. Ramki (4/5) 

            Zakładki niewinnie widnieją po prawej stronie i nie odciągają wzroku od tekstu. Na szczęście przede mną nic się nie ukryje.
            Zapowiedź jest zupełnie niepotrzebna. Informacja o nowym rozdziale może pojawić się równie dobrze tam, gdzie witasz serdecznie na blogu.
            Za Mapki Miejsc masz dużego plusa. Że też chciało Ci się to robić!
            Informacje rzecz przydatna, regulamin musi być. Ten gif na końcu jest świetny.
            Zostały już tylko blogi, które polecasz i… ach. Zakładka o Tobie, czyli to, na co czekałam. Niby nic, ale jednak czegoś tam się dowiedziałam. Nie myśl sobie, że to, że jeździsz konno jak ja, pomoże Ci w zdobyciu wyższej oceny, o nie! A tak na serio: ciekawie opisałaś siebie i jeżeli takie ma być całe opowiadanie, to jestem na tak.

6. Statystyki (5/5)

Na SPAM jest Shoutbox, więc pod postami się nie pojawia. Z czytelnikami prowadzisz uprzejme konwersacje. 

7. Inne (2/5)

            Jeden dodatkowy punkt za genialną maskotkę bloga i drugi za te niesamowite nazwy.

8. Podsumowanie

            Na początku chciałam Cię bardzo przeprosić za to, że tak długo czekałaś na tę ocenę i za to, że jest tak krótka. Swoją drogą to chyba najkrótsza ocena w moim życiu.
            Przede wszystkim poczytaj sobie o zasadach pisania dialogów i stawiania przecinków. To są chyba Twoje największe problemy. Popracuj również nad tymi bohaterami: zrób tak, by na każdym kroku widać było ich charakterystyczne cechy. Styl pisania z czasem sam się ukształtuje.
Na tę chwilę ode mnie dostajesz 93 punkty na 115, co daje ocenę bardzo dobrą. Gratuluję i życzę, by w następnych rozdziałach było jeszcze lepiej.

5 komentarzy:

  1. Witam :) Z tej strony Shade, autorka ocenionego powyżej bloga.
    Na wstępie, chciałam bardzo podziękować za ocenę. Jest zrozumiała, zwięzła i na temat.
    Jeah! Nareszcie ktoś powiedział mi, co w pierwszym rozdziale jest nie tak. Mnie osobiście, też nieco dziwnie się go czytało, ale nie mogłam stwierdzić dlaczego. Dziękuję, rzeczywiście masz rację.
    Echh... Akapity. Staram się je jakoś robić za pomocą kilku spacji. Dlaczego nie robię ich jak normalny człowiek? A no dlatego, że jak naciskam Tab to oczywiście nic się nie dzieję, a jeśli kopiuję tekst z akapitami z Worda, i tak nie wkleja się tak jak powinien (nawet jeśli wkleję specjalnie). Nie wiem, od czego to zależy, ale akapity to dla mnie prawdziwa udręka.
    Bardzo cieszy mnie to, że nie znalazłaś za wiele rażących błędów ;)
    Bohaterowie.... Szczerze, to chyba coś mi z nimi nie wyszło.
    Berui - chciałam przedstawić ją jako kobietę, która była kiedyś dobra, ale ludzkie plotki spowodowały, że odseparowała się od ludzi i "zdziczała" (to chyba dobre słowo xD). Chciałam, żeby czytelnik dowiedział się, że czarownica zobaczyła w dziecku coś, co pomoże jej się znów połączyć z ludnością wioski. Dlatego zrobiła jak zrobiła. Jednak jej nawyki nie mogły przecież zniknąć w ciągu jednego dnia, dlatego momentami była zła, a w innych chwilach próbowała być dobra. Właśnie to chciałam przekazać, ale chyba mi się to nie za bardzo udało xD
    Relacje Ryttera i Oniell wzięłam na wzór relacji mojego chłopaka z moją mamą. On mówi jej po imieniu i traktuje ją jak dobrą przyjaciółkę. Ona z kolei, bardzo go lubi, ale czasami przypomina jej się, że jest od niego o 30 lat starsza i każe sobie mówić na "pani", co dla mnie jest nieco absurdalne (zwłaszcza, jeśli po chwili zaczynają się szturchać i siłować xD).
    Sky także ma swój odpowiednik w rzeczywistości. Mój przyjaciel przez wiele lat był odtrącany przez swoją klasę, przez jego odmienne zainteresowania (które na szczęście są bardzo podobne do moich ;3). W końcu stwierdził, że nie chce być dłużej tak traktowany. Stał się wredny i sarkastyczny. Jednak tylko pozornie, bo - jak sam mi powiedział - wieczorami często płakał. Potem do klasy doszłam ja i na szczęście wszystko dobrze się skończyło :).

    Właśnie tak chciałabym, by postacie się przedstawiały. Widzę, że niezbyt mi to wyszło, ale twoja ocena dała mi do myślenia i będę pracować nad poprawą rozdziałów :3
    Jeszcze raz serdecznie dziękuję i pozdrawiam,
    ~Shade

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam bezpłatną radę dotyczącą akapitów (ile ja się z nimi męczyłam...). Dość pracochłonny sposób - w każdym miejscu, gdzie ma być akapit wklejasz ten kod:

      (span style="margin-left:20px")(/span)

      Przy czym zamiast () masz <>, a w miejsce 20 możesz wpisać dowolną liczbę i wyregulować ich szerokość.

      Usuń
    2. Dziękuję, Malcadicto, jesteś chyba moim wybawieniem ;) Na pewno skorzystam!

      Usuń
    3. Cieszę się, że ocena jakoś tam Ci pomogła, bo, szczerze mówiąc, wydaje mi się, że taka trochę mało konkretna mi wyszła xD No i Mal (mogę tak do Ciebie mówić? :D), Tobie też dziękuję za te akapity, bo sama nie do końca je ogarniam na bloggerze :>

      Usuń
    4. Ofkors, że możesz:) W oryginale takie było nawet zdrobnienie tego imienia, więc tym bardziej :D

      Akapitów to ja chyba z pół roku szukałam (może niezbyt aktywnie, noale).

      Usuń