wtorek, 25 czerwca 2013

|0036| czarny-blues.blogspot.com

Overrated albo Ravelle, w sumie obojętnie kto - mogłybyście dopisać do podstrony o mnie, że nie ocenię pamiętników/refleksji? Ten, który się zgłosił jeszcze przeżyję, ale więcej chyba nie strawię. Przepraszam za zamieszanie, ale zupełnie o nich zapomniałam, kiedy pisałam tę podstronę ;)
W sumie to moja druga ocena w życiu... Nie zjedzcie mnie :>
 _____________

Ocena bloga: czarny-blues
Autor: Magda
Oceniająca: Diana

            Pierwsze wrażenie (5/5)

            Szczerze mówiąc, adres zupełnie nie przywodzi na myśl bloga z opowiadaniem fantasy. Raczej z muzyką albo coś w ten deseń. „Czarny” i „blues” nie mają ze sobą nic wspólnego, co dodatkowo mnie intryguje. Adres jest łatwy do zapamiętania i oddzielony myślnikiem. Na belce widzę napis, który jeszcze bardziej pobudza mój apetyt, ponieważ jest po łacinie. Kojarzy mi się ze średniowieczem, może błędnie. Na początku trudno było mi go odczytać, to wina tych wszystkich zawijasów. W każdym razie od razu otworzyłam Tłumacza Google i sprawdziłam, co znaczy. „Oto lwy”, przynajmniej według wujka Google. Napis zupełnie nie pasuje mi do bluesa ani nawet do czarnego. Jest tajemniczo, wzbudzasz ciekawość czytelnika już od pierwszej chwili. Mam ochotę od razu przeczytać choćby jedno opowiadanie, żeby się przekonać, czy naprawdę będzie tak dobrze.

            Grafika (13/15)

            Na pierwszy rzut oka masz bardzo ładny nagłówek. Widzę dziewczynę… w ogniu? Projekt jakiegoś zamku i listy albo dokumenty…  Na Twoim miejscu zdecydowałabym się jednak albo na pastele, albo ołówek. Mamy wszystkiego po trochu i w dodatku sprawia wrażenie aż za bardzo ułożonego i grzecznego. Nadal nie wiem, czy to odpowiada tematyce. Skoro zamieszczasz opowiadania o fantastyce, moim zdaniem ładniej wyglądałoby coś ciemniejszego i bardziej tajemniczego. Chociaż istnieje niebezpieczeństwo, że będzie za dużo tego wszystkiego, przez co zapanuje chaos. 

Jednak przy obecnym nagłówku dobrym wyborem było beżowe tło i ten czerwonawy kolor czcionki, który łatwo odczytać. Właśnie, czcionka. Ona jest genialna! Sama to wszystko robiłaś i bardzo dobrze Ci to wyszło. Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jest spis treści, ale to wina mojej nieuwagi. Poza tym nic się nie gryzie, wszystko jest czytelne (oprócz tego napisu na nagłówku), nie razi w oczy. Ogólnie ładnie się komponuje; nie jest ani za dużo, ani za mało – chodzi o ramki, ale o tym później. 

Gwoli ścisłości – odjęłam jeden punkt za dopasowanie do tematyki, bo z fantastyką to mi się to nie kojarzy i jeden za nagłówek.

            Treść (58/60)

            Na wstępie pragnę zaznaczyć, że oceniłam tylko opowiadania, za miniaturki nie zdążyłam się wziąć, przepraszam.

Prolog Jamnika Kleopatry jest mistrzostwem, doskonale wprowadza w Twój świat i pokazuje tę magiczną atmosferę. Jest kot, który mówi, jest czarownica, no i przede wszystkim tajemnica. O co chodzi z tą wielką mocą? Motyw ze Scrablle’ami szczególnie mi się spodobał. W sumie fajnie byłoby, gdyby można było tak wpływać na życie innych. Błyskawicznie wprowadziłaś akcję i zaciekawiłaś mnie tym wszystkim, a trudno jest do tego doprowadzić. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nie muszę czekać na kolejny rozdział, tylko od razu mogę go przeczytać.
           
Następna notka całkowicie mnie zaskoczyła, ponieważ wprowadziłaś nowych bohaterów i nowy klimat. Ogólne zamieszanie, Trufla jest wróżbitką. Robi się coraz ciekawiej. Przez chwilę poczułam się, jakby bohaterowie byli w ETAP-ie („Gone – Zniknęli” autorstwa Michaela Granta) – bez dorosłych, zupełnie sami na świecie. Pojawił się również wątek romantyczny, chociaż taki trochę niedopracowany. Przynajmniej na razie. Trudno jest się połapać w tej całej równoległości, ale… dobrze rozumiem, że Olka została przeniesiona do drugiego świata a Trufla to wyczuła? Nie, chyba jednak źle.

Ach, czyli że Potworski i zgraja również są drugiej rzeczywistości. Wydaje mi się, że to żółtookie stworzenie to Filip… Nadal zastanawiam się, w jaki sposób oni są ze sobą powiązani – bo w jakiś są na pewno. Ale, ale! W drugim  rozdziale coś mi nie pasuje z czasem. Zakładam, że wszystko dzieje się latem, względnie wiosną. Zazwyczaj wtedy później robi się ciemno. Trufla, Potworski i Jamnik wyjechali koło piątej po południu, kiedy dojechali do tego miasteczka było już ciemno. Czyli coś około dwudziestej pierwszej. Zanim się zorganizowali, też minęło trochę czasu. Załóżmy więc, że mamy pół do dziesiątej. Trufla spała godzinę, potem zaatakował ich ten larwowilk, co też nie trwało kilka sekund. Wydaje mi się, że około godziny, może półtorej. Mamy więc coś koło północy. Potem piszesz, że Trufla spała dwie godziny, co daje  drugą w nocy, a tu okazuje się, że jest trzydzieści siedem minut po północy. Skomplikowane, ale logiczne. Musisz pamiętać, że to wszystko nie dzieje się w ciągu pięciu minut. Niemniej jednak na razie opowiadanie niesamowicie wciąga i nie mogę się od niego oderwać.

Niee, ja tego nie rozumiem. Czuję się jak Jamnik i w dalszym ciągu nie ogarniam całej tej afery z porwaniem Potworskiego i przenikającymi się rzeczywistościami. Trufla znów wróciła do „naszego” świata, a Potworski został u czarownic? Może jestem za głupia, ale nigdy nie mogę się połapać w tych wszystkich czasoprzestrzeniach. Bardzo podoba mi się to, że akcja toczy się w prawdziwym świecie. Polska, Słowacja (jak na razie), te wszystkie autentyczne nazwy… Robisz coś takiego, jak autorzy prawdziwych książek – ukazujesz zdarzenia nieprawdopodobne w rzeczywistym świecie. Nie wiem, jak innym, ale mi daje to taką dziecinną nadzieję na to, że kiedyś przeżyję swoją własną przygodę.

Potworski to Łukasz! Wreszcie coś mi się układa. Rozdział trzeci uznałam za magiczny, ponieważ jak na razie wyjaśnia najwięcej. Już wiem, jaki związek jest między nimi wszystkimi… Ładnie i zgrabnie to wszystko wyszło. W sumie jak na razie trudno się do czegoś przyczepić. Co chwilę bombardujesz mnie nowymi informacjami, choć pozornie wszystko kręci się wokół jednego. Muszę przyznać, że fabułę to Ty masz bardzo skomplikowaną, choć niby pozornie prostą. Kilka wątków, które zgrabnie łączą się w całość. Nic nie jest tu przypadkowe, wszystko ma swoje zastosowanie i przyczynę; przemyślałaś fabułę i nie idziesz na żywioł. A jeśli idziesz, to wiedz, że tego nie widać. Stworzyłaś swój własny świat i dobrze wprowadzasz w niego czytelnika. Nie gubię się i nawet zrozumiałam, o co chodzi z równoległymi rzeczywistościami. 

Wiesz, co Ci powiem? Nienawidzę oceniać dobrych blogów, bo nie mam za dużo do powiedzenia. Trudno jest wytknąć Ci jakieś błędy, chociażby w wykreowaniu bohaterów i opisach miejsc – wszystko jest dokładnie napisane, co pozwala czytelnikowi wczuć się w klimat opowiadania. Wspomniałam już o tym, że akcja toczy się w prawdziwym świecie, co naprawdę mi się podoba. Mimo to nie zapominasz o opisach miejsc. Jedyne, na co mogę zwrócić Ci uwagę, to to, że specjalnie przerywasz akcję, żeby je wpleść. Nie są jakoś specjalnie długie, ale myślę, że lepiej byłoby, gdybyś opisywała miejsca między wypowiedziami bohaterów. Irytuje mnie również ta „drabinka”, która pojawia się u Ciebie dość często. Chodzi o to, że postaci ciągle mówią i w żaden sposób nie jest opisane, kto i kiedy się wypowiada, np.:
- A propos... Skąd u Yvonne tyle mocy? - spytał Potworski.
- Ach, to... Sądzę, że pomagał jej ktoś z zewnątrz. Zatrzymaliście się u Neyah w Alghero?
- Tak. To Neyah?
- Zapewne.
- Ale dlaczego? Nie sprawiała wrażenia wrogo nastawionej...
- Jej i Yvonne nie łączy nic oprócz ogromnej niechęci do mnie.
(rozdział siódmy). Musiałam liczyć, czyja jest kolej na wypowiedź, żeby się połapać. Jak już przy dialogach jestem, od razu powiem, że nie są wymuszone ani drewniane. Czyta się je jak prawdziwą rozmowę. Ich styl jest dopasowany do wieku bohaterów. Są przemyślane (jak wszystko zresztą) i nie zawierają bezsensownych wypowiedzi typu żegnanie się i witanie bohaterów.

W trakcie czytania zauważyłam, że lubisz kończyć rozdziały w momencie, w którym pojawia się nowy element, z reguły wprowadzający kolejną tajemnicę. Co jak co, ale czytelnika to Ty umiesz zaciekawić. (Jest dwudziesta trzecia, ale po co kończyć czytać, skoro to jest takie wciągające?). Powinnaś wydać jakąś książkę albo coś. W Jamniku Kleopatry bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani. Wiem, jak wyglądają; nie zlewają się ze sobą. Każdy z nich jest inny, ma swoją historię i widać to w ich zachowaniu. Żaden nie jest pominięty, o wszystkich jest trochę wiadomości. Nie wiem, czy zrobiłaś to specjalnie, ale mimo tych „złych” cech, każda postać swoją postawą uczy nas czegoś. Na przykład Yvonne. Mimo że jest raczej negatywną bohaterką, ja ją lubię. Pokazuje, że warto walczyć o swoje za wszelką cenę, nawet jeśli tą ceną ma być śmierć. Robi to dla swojego dobra, bo przecież nie wszyscy muszą się poświęcać dla ogółu.

Okej, jest burza, gorący kubek z kakao, czas wziąć się za Hic sunt leones. Po przeczytaniu poprzedniego opowiadania, wiem już mniej więcej, co mnie czeka, zwłaszcza, że jest to w pewnym sensie jego kontynuacja, jak sama powiedziałaś.

Zaczyna się dość ciekawie i w sumie od początku rozdziału coś się już dzieje. Znany już Wodospad Okienkowy, czyli że Benita wpadnie do równoległej rzeczywistości. Ale jaki brat spycha siostrę z trzynastu metrów?! Znając Ciebie, to też ma jakieś znaczenie, bo przecież tu nic nie dzieje się bez przyczyny. Tak sobie czytam i czytam, i bardzo podoba mi się to, że oprócz typowej fantastyki, Twoje opowiadanie ma różne przesłania… Na przykład to, co powiedziała Benita: - Czy moje biczowanie przywróci mu życie? Czy moje biczowanie uczyni świat lepszym miejscem, tak jak jego śmierć? Nie wydaje mi się. Ergo, należy żyć dalej i cieszyć się, że się żyje. W końcu - tu uśmiechnęła się cynicznie, a w jej głosie pojawiła się szczypta prześmiewczego patosu - czy nie po to zginęli? Żebyśmy mogli żyć? Taak, to jest mój ulubiony cytat z całego opowiadania.

Naprawdę nie wiem, co jeszcze Ci powiedzieć na temat Twoich dzieł. Są majstersztykiem; nie nudziłam się, kiedy je czytałam, a nawet nie mogłam się od nich oderwać. Łatwo przekazujesz emocje, opisów nie brakuje, dzięki czemu nic nie dzieje się na białym tle… Masz bardzo ładny styl pisania, mimo że czasami pompatyczny. Widać, że przekazywanie tego, co chcesz napisać nie sprawia Ci trudności – masz duży zasób słownictwa. Nie męczyłam się, czytając Twoje opowiadania, nie musiałam co chwilę zastanawiać się nad sensem zdań. Dobra, może to ostatnie czasami się zdarzało, ale o tym potem. Mogłabym Ci odjąć punkty za świat przedstawiony – za to, że nie wyjaśniłaś do końca koncepcji rzeczywistości równoległej, sposobu jej działania albo za niewykreowanych bohaterów – ale tego nie zrobię, bo wszystko jest dokładnie opisane. Denerwuje mnie to, wiesz?

Od razu powiem, za co poleciały dwa punkty: za „drabinki” w tekście i za przerywanie akcji po to, żeby wpleść opisy.

            Poprawność (16/20)

     Bardzo musiałam się natrudzić, żeby znaleźć jakiekolwiek błędy… Ale to dobrze, przynajmniej nie musiałam co chwilę zamykać Worda, żeby się odstresować. Jestem dla Ciebie pełna podziwu.

Jamnik Kleopatry

Prolog

Jednak zaraz stwierdziła, że wolałaby nie usłyszeć opowieści o klasie Łukasza, która tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że gimnazjaliści mają wszyscy nierówno pod sufitem. Zaraz jednak przypomniała sobie zdarzenie sprzed roku, gdy wiedziona ciekawością poszła na spotkanie integracyjne z ludźmi, z którymi teraz chodziła do klasy. – powtórzenie.

          Nienawidzę papierosów od czasu, gdy mój tata... cóż, zmarł na raka płuc. Ale nieważne. - Przez jej twarz przemknął cień gniewu. – i to wszystko? Ja rozumiem, że po śmierci ojca Olka mogła się już pozbierać, ale wydaje mi się, że ten cień gniewu na twarzy to jednak trochę za mało, jeżeli chodzi o zgon bliskiej osoby. Nawet, jeśli wydarzyło się to dawno temu.

            Rozdział I

            - Trufla, idź, zobacz, czy są sąsiedzi. – brak przecinka.
            Trufla kiwnęła głową i skierowała się do pomarańczowego domu sąsiadów. Zadzwoniła do drzwi, błagając w myślach, by otworzyli. – może jestem niedorozwinięta, ale jeszcze nigdy nie widziałam pomarańczowego domu. Mam też wrażenie, że jesteś uzależniona od tego koloru, bo w prologu ściany stołówki również były pomalowane na owy kolor.

            Rozdział II

            Dlatego, że nigdy nie znikał bez słowa, do tego zostawiając auto. – w zwrotach „dlatego że”, „mimo że” itp., przed owym „że” przecinka nie stawiamy.

            Jakieś dwadzieścia metrów dalej zaczynał się las. - jedno mnie zastanawia – skoro las był w takiej odległości od stacji, a Trufla weszła zaledwie w krzaki ją otaczające, to przecież  nie mogło być znowu tak daleko, żeby potem przez długą chwilę musiała uspokajać oddech, aby móc spokojnie mówić. Nie jestem jakoś wybitnie wysportowana, ale niecałe dwadzieścia metrów (stacja też nie ma kilometra przecież), to jestem w stanie przebiec w tempie uciekającego człowieka bez zadyszki.

            W plecaku była schowana broń, ale Trufla nie wierzyła, by zdołała wyjąć ją na czas i celnie strzelić, zwłaszcza, że strzelała tylko raz, pod okiem wuja, a celem była wielka kopa siana, stojąca chyba z pięć metrów od niej. – po pierwsze, trochę za długie to zdanie. Przed „zwłaszcza” dałabym kropkę. Po drugie, powtórzenie. Po trzecie, po „siana” powinien być przecinek.

            Rozdział III

            Jej świat składał się z książek, drewnianych wiórów na biurku, gdy rzeźbiła, i świec. – przecinek przed „i” się zgubił.

Rozdział IV

- Myślisz? Ale przecież Yvonne powiedziała, że odeśle ich no normalnej. - Eunika uniosła brwi. - Ale to rzeczywiście musi być ona. – do normalnej… ale normalnego czego?

- Mam pewną... hipotezę - odpowiedziała wiedźma. - Trzeba ją przenieść na kanapę. – dlaczego chcesz przenosić hipotezę na kanapę? Wiem, że chodzi tu o Truflę, ale to brzmi jakbyś chciała to zrobić z hipotezą.

- Tak, była. Spotkałam ją.
- Tak?
- O, tak. Proponowałam jej, by się u mnie zatrzymała, ale powiedziała, że ma jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia. - powtórzenie. Zamiast „tak” mogłabyś napisać „oczywiście” albo coś takiego.

            Rozdział V

            Chyba, że da się wykorzystać łączność telefoniczną... – zbędny przecinek.

            Rozdział VI

            Potworski miał pewność, że to właśnie ta karta, chociaż nie dalej jak tydzień temu grał z Truflą w makao tą właśnie talią. – powtórzenie.

            W jej oczach błyszczała ekscytacja pomieszana z szaleństwem, i triumf – przerażający, a równocześnie czyniący jej twarz niesamowicie piękną. – przecinek przed „i”. Jeśli jest bez przecinka, brzmi to tak, jakby ekscytacja była pomieszana z szaleństwem i triumfem.

            W połowie tego wybrzuszenia Jamnik stracił przyczepność i zaczął zjeżdżać. Zjechał poza krawędź i zawisł na rynnie. – powtórzenie.

            Rozdział VII

            Miała na końcu języka pytanie, czy i ja chce dopisać do listy podbojów, ale nic nie powiedziała. – ogonek Ci się zgubił.

            Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że tak szybko uwolni się z moich więzów, liczyłam, że będziemy mieć więcej czasu. – brak przecinka.

            Rozdział IX

            Będzie, jak i one, siedzieć w jednym z pustych miast rzeczywistości równoległej, nim tęsknota popchnie ją do desperackich kroków i próbując zmienić zasady, wysadzi kawałek świata w powietrze. – przecinek  po „zasady”.

            Hic sunt leones

            Prolog

            Nie napotkawszy nikogo, dotarła aż do budynku, w którym sprzedawano bilety wstępu na szlak. Tu także nie było nikogo; miejsce było ciche, opustoszałe. – powtórzenie; brak przecinka przed „dotarła”.

            Zdjęła je, wyciągnęła nogi ku słońcu. Powieki ciążyły jej, jej mózg protestował, wołał o przerwę. – zjadłaś „g”; powtórzenie.

            Była niezmiernie zdziwiona tym, że nikt jej nie obudził, nikt nie zwrócił uwagi na to, że zasnęła w kasie biletowej. – uwagę zwraca się komuś albo na coś.

            Powoli zapadał zmrok i Benita, nie rozumiejąc swojej sytuacji, rozumiała przynajmniej tyle, że musi sobie znaleźć nocleg. – powtórzenie. Może zrobiłaś to specjalnie, ale nie wygląda to ładnie.

            Rozdział I

            Jaki okrutny był świat, który pozwolił jej posmakować tych ust, wtulić się w te ramiona, o których tak długo śniła, spojrzeć w ciemne oczy pełne ciepła i sympatii dla niej, właśnie dla niej, pozwolił tylko po to, by po chwili krótkiej jak mrugnięcie okiem odebrać jej wszyskto. – za długie jest to zdanie; literówka.

            - Nie jestem pewna, czy naprawdę coś potrafię, czy poprostu mam omamy... – „po prostu” piszemy oddzielnie. Ale wydaje mi się, że to też literówka.

            Rozdział II

- Więc nie żartowałeś, mówiąc o gadającym kocie? – przecinek zjadłaś.

Cechowała ją miłość do niebezpieczeństwa, energia i zuchwalstwo, agresja, a jej reakcje były często nieadekwatne do okoliczności. – miłość może być do kogoś/czegoś.

Rozdział III 

Nie ma tu nic, co się lubi; abstrahując od faktu, że jest ta okropna pustka, wielka wyrwa spowodowana absolutną nieobecnością Jamnika, nie ma tu nic zupełnie, na co czeka się z utęsknieniem, do czego czuje się sentyment. – to jest właśnie jedno z tych za długich zdań, w których gubię ich sens po przeczytaniu jednej linijki.

Po cóż właściwie znać całą tę magię, formuły, język, mikstury i tajniki latania, jeśli na nic się to nie przyda, jeśli nie można tym zmienić prawdziwego świata, jeśli wszystko to jest zamknięte w tym nierzeczywistym pseudoświecie? – tu jest drugi taki przykład. Ja rozumiem to, że długie zdania lepiej oddają uczucia bohatera, ale bez przesady.

Miała ciasto czekoladowe i wino, i wyglądała, jakby nic ponad to nie było jej potrzebne do szczęścia. Zasiedli w trójkę przy stole na tarasie. – to Benita wyglądała, a nie wino.

Skoro rano śpiewała piosenkę o zabijaniu, stojąc nad iluzją swojego zamordowanego ojca? – przecinek powinien znaleźć się przed „stojąc”.

Rozdział IV

Nie sposób było stwierwdzić, czy zniknął już, czy nadal siedzi na zewnątrz. – literówka.

 - Proponuję wyjść - odezwał się półgłosem Jamnik, nie spuszczającwzroku z oczu upiora. – wyrazy się zlepiły.

Dotyk ten zdawał się być źródłem niewysłowionego bólu, który uniemożliwi nawet krzyk. – zabrakło „i”.

Rozdział V

Kotka sięgnęła myślami ku umysłowi Benity i natychmiast dokonała tego samego odkrycia, co wcześniej Filip - umysł dziewczyny był niewykrywalny i zamknięty przed innymi. – zjadłaś „n”.

Okropnie chciało jej się płakać, a w danym momencie nie widziała najmniejszego powodu, dla którego powinna powstrzymywać łzy. – tu również.

Benita z widocznym wysiłkiem próbowała dźwignąć się do pozycji siedzącej. – i tutaj też.

I gdy tak leżała w jego ramionach, z głową opartą na jego piersi, krucha i pozbawiona całej swojej buty, zapragnął chronić ją już zawsze i odganiać potwory, które mieszkały w jej umyśle. – ogonek zjadłaś.

Źdźbła trawy łaskotały ją w nos, więc przewróciła się na drugi bok. – brak „w”.

Jamnik uśmiechnął się do niej i odłożył szklany nóż na blat, nie poświęcając mu więcej uwagi. – brak „i”.

Tak coś mi się wydaje, że pisząc ostatnie rozdziały Hic sunt leones, byłaś bardzo głodna…

            Ramki (5/5)

            Muszę Cię pochwalić za bardzo uporządkowane ramki (wspominałam o tym już w ocenie grafiki). Na niektórych blogach panuje taki bałagan, że jest to wszystko ogarnąć. Dodatkowy punkt masz ode mnie za odnośnik do strony głównej w nagłówku.

            O blogu

            Zgrabnie napisane wprowadzenie do wszystkich historii. Wreszcie dowiedziałam się, jaki związek ma „Hic sunt leones” z fantastyką! Dziękuję Ci za to, bo nie domyśliłabym się. Szczególnie spodobał mi się opis Portretów. Jako że ja z feminizmem jestem w pewnym stopniu związana, mam ochotę zabrać się za czytanie któregoś z nich w trybie natychmiastowym. Cieszę się, że ktoś wreszcie skupił się na kobietach i docenia ich różnorodność, a nie tylko marudzi. Odnoszę wrażenie, że masz głowę pełną pomysłów, ale czasem trudno będzie się połapać w Twoim świecie. 

            O Magdzie

            Weszłam w tę zakładkę pełna obaw. Blogerzy zazwyczaj opisują siebie bardzo szczegółowo i banalnie (ulubiony kolor, książka, film itp.), a tu mam przede wszystkim cechy charakteru. Powiem Ci, że jesteśmy do siebie dość podobne. Również i tutaj mogę się czegoś dowiedzieć o blogu – wiem już, że czasem będzie dużo patosu, ale tekst najpewniej będzie przemyślany i pisany dojrzałym stylem. „Wróżka Diana prawdę Ci powie”. Nadal nie ma żadnych błędów, co mnie irytuje, bo ja się lubię czepiać.
Kiedy zobaczyłam ten wiersz, pomyślałam, że sobie go odpuszczę, ponieważ poezja to jest to, czego nie cierpię. Po krótkiej chwili stwierdziłam, że jednak go przeczytam – w końcu jest o kobietach. Zakochałam się w nim i gdzieś sobie go zapiszę. Może nawet nauczę się go na jakiś konkurs recytatorski… Chwała Ci za to, że go tam umieściłaś.

            Obrazki

            Nie dość, że bez jakichkolwiek błędów, to jeszcze świetnie rysuje! Protestuję i żądam równouprawnienia. Ja też chcę tak ładnie rysować. Nie żebym się jakoś znała na plastyce, ale moim zdaniem te szkice powinny ujrzeć światło dzienne nie tylko na blogu. Szczególnie spodobał mi się Filip i Jamnik.

            Kącik muzyczny

            Wszystkie linki działają poprawnie, ale lepiej byłoby, gdyby otwierały się od razu w nowej karcie. Oszczędziłoby to dodatkowego klikania, a ja należę do osób raczej leniwych.

            Linki

            Jeżu, ile ich tutaj jest! Naprawdę to wszystko czytasz? Nie działa ten do „Na jawie wyśnione”, chyba że to wina mojej Mozilli. Link do Weryfikatora jest, więc jedźmy dalej.
           
            Statystyki (5/5)

            Spamu nie masz. W niektórych komentarzach po prostu wypisane są błędy, ale to raczej nie Twoja wina. Przy miniaturkach masz więcej opinii, tam również odpowiadasz na nie – miło, kulturalnie. Nie widzę więc powodu, dla którego miałabym odjąć Ci jakiś punkt.

            Inne (3/5)

            Hm… Zwięźle i na temat: jeden za oryginalność, drugi za świetnie wykreowanych bohaterów, trzeci za przemyślaną fabułę. 

            Podsumowanie 

            Jestem strasznie zadowolona z tego, że to właśnie ja miałam przyjemność oceniać Twojego bloga. Cóż mogę jeszcze dodać… W fabule i bohaterach i całej reszcie nie musisz za bardzo nic poprawiać. Popracuj jedynie nad tymi „drabinkami” i opisami – nie przerywaj akcji tylko po to, by opisać miejsce, a rób to między wypowiedziami bohaterów. Popraw te błędy, które wypisałam i będzie dobrze. Twoje opowiadania bardzo wciągają i powiem Ci, że na pewno jeszcze zajrzę na Twojego bloga.
            Otrzymujesz 105 punktów na 115 możliwych, czyli ocenę bardzo dobrą. No nie… chciałabym coś podciągnąć, ale chyba już nie dam rady.

2 komentarze:

  1. Najsampierw dziękuję bardzo za ocenę :)

    „Oto lwy”, przynajmniej według wujka Google - pewnie już zauważyłaś na podstronie, że wujek standardowo się myli, napis oznacza "tu są lwy".

    To na nagłówku to nie zamek, tylko fragment weneckiego pałacu Dożów :)
    ładniej wyglądałoby coś ciemniejszego i bardziej tajemniczego - na niemal każdym blogu o fantastyce jest pełno mhhroku i jakichś niewyraźnych pseudotajemniczych maziajów, a ja cenię sobie przejrzystość i minimalizm.

    Godziny podczas ataku larwowilka faktycznie mogły mi się pomylić, przeliczę sobie jeszcze raz, a najlepiej rozpiszę.

    Oczywiście, fabuła została rozpisana do samego końca jeszcze przed napisaniem pierwszego zdania. Ja już tak mam, jakbym nie rozpisała, to nie dociągnęłabym do końca.

    O, ja też lubię Yvonne. Ogólnie o wiele lepiej mi się pisze o takich zołzowatych postaciach niż takich milutkich jak Trufla.

    Pomarańczowy dom sąsiadów istnieje naprawdę :D I ściany w hotelu też były pomarańczowe, więc to nie wina mojego bzika, tylko ludzi, którzy je malowali :D

    potem przez długą chwilę musiała uspokajać oddech - no ale jak się czegoś tak naprawdę przestraszysz, to jest później ciężej oddychać, czujesz ucisk w klatce piersiowej i ogólnie jesteś rozdygotana. Nie masz tak?

    do normalnej… ale normalnego czego? - rzeczywistości normalnej. Uznałam, że w tym kontekście będzie to jasne.

    lepiej byłoby, gdyby otwierały się od razu w nowej karcie - klikaj na nie scrollem, wtedy otworzą się w nowej karcie :)

    Te literówki i brakujące spacje to dlatego, że mam okropnie brudną klawiaturę, a ponieważ używam laptopa, mam ograniczone możliwości czyszczenia jej. A poza tym jestem ślepa.

    I cóż jeszcze, dziękuję za tyle miłych słów :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat grafika to coś, czego najbardziej nie lubię. Dlaczego? Po pierwsze, nie za bardzo się na niej znam, a po drugie to, jak szablon jest na blogu zależy od gustu autora. Niekoniecznie wszystkim może się podobać. A pomarańczowych ścian nadal nie umiem sobie wyobrazić, ale skoro tak było, to nie będę dyskutować ;)

      Usuń