wtorek, 12 listopada 2013

|0056| project-the-encounter.blogspot.com

Ocena bloga: project the encounter
Autor bloga: Sophie
Oceniająca: Malcadicta

1. Pierwsze wrażenie


„Project The Encounter”, czyli, na nasze, „projekt spotkanie”… Pachnie mi tu historią miłosną i, nie wiem dlaczego, mam niejasne wrażenie, że akcja będzie umiejscowiona albo w przyszłości, albo teraźniejszości.

Belka to tytuł opowiadania, „The Encounter, więc się nie mam co rozpisywać. Wchodzę i… dostaję lekkiego oczopląsu. Ta czcionka w tle uniemożliwia niemal przeczytanie większości zawartości prawego paska, a i z opowiadaniem też pewnie będą problemy… Niby masz rozjaśnione tło tam, gdzie są posty, ale wciąż za słabo. To będzie pierwsze opowiadanie, które będę musiała przekleić do Worda.

Ogólne wrażenie mam mieszane, bo z jednej strony adres ciekawy, ale wygląd pozostawia troszkę do życzenia…

2/5

2. Grafika

Nagłówek nie jest skomplikowany, bo stanowi go tylko napis, a główna grafika to u Ciebie tło. Nie zaprzeczam, jest ładne, taka gotycka czcionka i tak dalej, ale sprawia, że połowa bloga jest nieczytelna. Widać tylko to, co u góry. Utrudnia to też czcionka w tytułach gadżetów i rozdziałów – swoją dorgą każda inna – są tak oryginalne i zakręcone, że w połączeniu z takim tłem stają się nieczytelne. Do takiego czegoś ujść mogą tylko najprostsze kroje w kontrastowych do szablonu kolorach.

Coś dziwnego dzieje się z akapitami. Najpierw myślałam, że to po prostu mikroskopijnie małe wcięcia, potem zauważyłam, że i w środku akapitów linijki zaczynają się od różnego poziomu. I tych małych wcięć też jest kilka rozmiarów. Troszkę się chaos zrobił, nie wiem, co jest tego powodem. A w jednym z rozdziałów tekst nagle się zwęża o połowę, to też radziłabym poprawić.

Bardzo nie lubię odejmować za grafikę, wystarcza mi, że jest czytelna… ale nie miałam za co dać Ci punktów.

Tak też dodam, na marginesie, że zrobiłaś sobie krzywdę wybierając ocenę szablonową, w której muszę Ci za to też policzyć punkty. W nieszablonowej przymknęłabym oko.

4/15

3. Treść

Kiedy sobie przekopiowałam cały tekst do Worda zauważyłam pewną interesującą rzecz – mianowicie, mimo zwykłych wymiarów i sformatowania tekstu zostawały zawsze ze trzy, cztery centymetry wolne po prawej. I masa podzielonych na linijki wyrazów. Krótki eksperyment pokazał, że są tam po prostu entery zamiast spacji. Się zastanawiam tak teraz, czy robiłaś to celowo (choć nie widzę powodu) czy po prostu jakoś tak mi się dzieje?

Jeśli celowo, to pozwolę sobie zauważyć, że to zupełnie niepotrzebne, tekst sam się ładnie dopasuje do kolumny, a będziesz miała o wiele mniej pracy.

No, to lecimy!

Rozdział 1
Jedyna na razie informacja to fakt, że to projekt szkolny nazywa się Encounter. Trochę jestem zdziwiona, bo mnie tu zupełnie zaskoczyłaś i zupełnie nie wiem, czego się spodziewać. Mam nadzieję, że czegoś ciekawego.

Rozdział 2

Spokojnie mogłabyś go przyłączyć do poprzedniego. Jest bardzo krótki, nic nie wnosi do fabuły i wciąż ma formę bardziej prologu, niż rozdziału, a razem wyglądały o wiele lepiej.

Rozdział 3

Przez te dziwne machinacje z tekstem i nowymi linijkami tekst mi się trochę rozjechał, ale naprawiłam, na szczęście.

Na temat fabuły… Nope. Niestety, to tak nie działa. Nie możesz zwolnić uczniów na rok w ramach wymiany, ani wysłać ich za darmo za granicę. Mają obowiązek nauki, innymi słowy, szkoła stanowi konieczność. Drugie wyjście to nauczanie indywidualne. I chyba to w ogóle niezbyt zdrowe, skazywać losowe osoby na przebywanie ze sobą przez rok w przekonaniu, że się zaprzyjaźnią… Jaki psycholog to przepuścił? A już nauczycielka mówiąca „związki” i mrugająca do uczniów jest, powiedzmy, odrobinę niesmaczna. Ja nie wiem, w jakiej szkole są, ale zachęcanie uczniów do stosunków płciowych w tym wieku chyba nie należy do programu typowej placówki szkolnej.

Niestety, twój plan tutaj się wyłożył. Jeśli będziesz chciała coś poprawić, to, przykro mi to mówić, będziesz musiała wrócić się aż tutaj i wymyślić jakiś bardziej prawdopodobny scenariusz – nie wiem, wyjazd grupkami, albo dla jakiś zwycięzców konkursu, albo coś takiego – byle by się nieco bardziej trzymało.

Rozdział 4

Skąd wzięła się u nich możliwość wyjazdu na prywatną wyspę? Prywatne wyspy mają to do siebie, że są… prywatne. Czyli albo ktoś ich zaprosił do domu, albo zapłacili za ich pobyt naprawdę słono. A jeszcze dziewczyna ma czelność grymasić – przecież może cały czas spędzać sama na tej wyspie!

Tutaj zawodzi znów pomysł. Nigdzie nie jest powiedziane, że musi przebywać z drugą osobą z pary – może przecież włóczyć się cały czas po okolicy, poznać język, tubylców i zwyczaje… W przypadku takiej wyspy wystarczy, że będzie cały czas łazić po plaży i ćwiczyć sylwetkę.

Tak samo Florka – jedzie niby z facetem, którego nie cierpi. Ale co przeszkadza jej przez rok uczyć się włoskiego i rozwijać swoje hobby w ślicznej, włoskiej wiosce, widując się z Filipem tylko wtedy, kiedy będzie wracać do domu?

- Eee... Prywatna wyspa, co nie? -usiłowałam podtrzymać rozmowę.
- Bez obrazy, ale to chyba jedyny plus -odpowiedział nieśmiało.
- Bez obrazy, ale myślę tak samo -odrzekłam. Uff, no przynajmniej mamy
ze sobą coś wspólnego...


Yyy… Czy ona naprawdę nie zorientowała się, że on ją właśnie obraził? Bo ja bym była chyba przynajmniej trochę zirytowana, gdyby nieznajomy mi wprost powiedział, że nie widzi we mnie żadnych plusów.

Rozdział 5

Dla nich była to wyłącznie przyjemna informacja - nie musieli się z nikim
rozstawać, a przez rok nie musieli przychodzić do pracy.


Brutalna rzeczywistość – zostają bez pracy, pieniędzy czy jakichkolwiek środków do życia na rok. Bo chyba nie sugerujesz, że im za to płacą?

Wait. Bo ja już się zgubiłam. Najpierw widzą, że Piotrek podejrzanie jedzie ich autobusem, choć zazwyczaj tego nie robi, potem głośno wrzeszczą, że wysiadają (w tym momencie myślę, że go zachęcają do podążenia za nimi), potem zaś nie zauważając chłopaka, który wlecze się za nimi do domu.

Wiesz, nie ma teoretycznie nic złego w scenie, w której bohaterka siada na parapecie okna z herbatą, gdyby nie fakt, że… to jeden z najbardziej oklepanych motywów. Co rusz bohaterki opowiadań i powieści młodzieżowych zagrzebują się pod kocem na wygodnym parapecie okiennym, patrzą też na spływający po szybie deszcz.

Przykro mi rozwiewać marzenia, ale takie miejsca zdarzają się rzadko. Zazwyczaj parapety są zbyt wąskie i to nie jest typowa polska zabudowa. Na większości siedzieć byłoby pieruńsko niewygodnie, musiałaby na nim mieć jeszcze materac – a o tym nic nie ma.

Reakcja matki także do poprawy. Nie mówi się „ok.” kiedy się słyszy, że twoja własna córka jedzie na rok na jakąś daleką wyspę z obcym i starszym chłopakiem.

Pytanie nauczycielki od geografi sugeruje, o ile wiem, pierwszą, najdalej drugą klasę gimnazjum.

Tyle że takiej klasie, w takim wieku nie mogliby wysłać tak dzieci! Nikt by tego nie przepuścił, a już zwłaszcza rodzice. Jeżeli piszesz o realnym świecie, musisz zachować pewien realizm. Bez tego się nie obejdzie.
Tak przy okazji dodam… Umiejętność odpowiedzenia na te konkretne pytania nie świadczy o geniuszu. To, niestety, informacje podstawowe i dość przeciętne, nic więcej.

Rozdział 6

Niestety muszę Cię powiadomić, że bez opłat (dość sporych) nie pozwolą zabrać Ci do samolotu czterech walizek (przy czym walizka musi się mieścić w określonej wadze, pamiętajmy).

Nie do końca rozumiem, jak przebiega pakowanie… One wszystkie ubrania mają w jednym pokoju, żeby się pakować wspólnie?

Zastanawiam się też, po co jest ten sen… Żeby pokazać, że ma rozwiedzioną rodzinę? I tyle? Może być to wyraz tęsknoty i urazu psychicznego na tle rozstania rodziców i jako przejaw tego jest całkowicie na miejscu. Ale akurat wiem, że w prztszłości nie przejawia żadnych podobnych objawów.

Rozdział króciutki i do niczego więcej się nie mogę przyczepić.

Rozdział 7

Jeżeli zdenerwowanie matki sięgało jedenastu w skali od jeden do dziesięć, to powinna zachowywać się nieco bardziej gwałtownie – bo na razie stoi i woła. Nawet nie przyszła tej Laury obudzić.

Taką małą dygresję zrobię, od razu uprzedzam, żeby nie było później, że Ci taki błąd wytykam. Nowa dziewczyna ojca ma na imię Anita, co jest… zaskakująco znajome. Już w kilku książkach spotykałam się z drugą żoną lub dziewczyną Anitą właśnie. I nie mam pojęcia, dlaczego to się tak powtarza…
Koniec dygresji.

Scena z nauczycielką jest… dziwna. Mają nauczycieli dla każdej pary? A ona jest z powołania wredna? Bo z tego, co mi podpowiada doświadczenie, nauczyciele rzadko tacy są – albo to wrażenie ucznia, albo są po prostu przekonani o własnej nieomylności. Nauczycielki tak stereotypowej ze świecą szukać – przez co czytelnik widzi w niej tylko ten schemat. Nie działa to dobrze na realizm postaci…

Rozdział 8

Po paru minutach mój wzrok padł na mojego współtowarzy-
sza. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie za bardzo wiem, jak on wygląda,
ponieważ nigdy nie miałam okazji się mu przyjrzeć.


Nie. Po prostu nie. Widziała go już wcześniej, czyli wie, jak wygląda. Może nie zdążyła policzyć wszystkich piegów i pomedytować nad kolorem jego oczu, ale w ciągu pierwszych pięciu sekund już na pewno go zdążyła zobaczyć.

Druga, najbardziej irytująca mnie rzecz w tym rozdziale – jeśli bohaterka patrzy przez okno samolotu, NIE wstawiamy tam zdjęć. W książkach też nie dajesz zdjęć miejsc. Z resztą przecież wcześniej nie miałaś takich problemów i miejsca były zwyczajnie przedstawione w tekście. Na dodatek zrobiłaś tym sobie krzywdę, naprawdę – opis widoku chmur mógł zająć ci z powodzeniem długi akapit i mógł być naprawdę świetny, bo ma duży potencjał. Zasada do zapamiętania – nie może być takich zdjęć w tekście.

Nagle naszą rozmowę przerwała stewardessa.
- Dzień dobry, nazywam się Felicja Massowska i podczas tego lotu będę
państwa stewardessą. Czy mogę zaproponować coś do picia? -zapytała z
firmowym, sztucznym uśmiechem.


Lecą pierwszą klasą, czy jak (jak tak, to trzeba było coś o tym powiedzieć)? Bo przy zwyczajnym locie stewardessa tylko chodzi z wózkiem raz na jakiś czas i wyjaśnia, jak się zachować w razie jakiejś katastrofy. To nie kelnerka.

Po przylocie do San Francisco mieliśmy już większość podróży za sobą. Teraz
trzeba było tylko przepłynąć kawałek oceanu, by dotrzeć do "naszej" wyspy.
Jednak przed rejsem postanowiliśmy pojechać do motelu, przespać się trochę i
przyzwyczaić do nowej strefy czasowej.


Ten statek był zatem prywatny, nieumówiony na konkretną godzinę? A za motel też z własnej kieszeni zapłacili? Trochę to nierealistycznie wygląda – zazwyczaj kiedy podróż jest zaplanowana, to jest zaplanowana, zwłaszcza, jeśli to szkolna wycieczka.

Rodział 9

Znów sprzeczność – brudny motel i mrożona herbata? Skąd ją wzięli? Leżała w pokoju, kupili w sklepie?

Nie wiem do końca, jaki cel mają te sny. Sugerowałabym je lekko poprawić, bo mnie pokazują raczej lekkie problemy psychiczne bohaterki – cały czas śnią jej się dość niepokojące koszmary – a sądzę, że nie chciałaś tego przekazać.

Treści koniec. Czas na jakieś ogólne podsumowanie.

No… Nie jest dobrze, nie jest dobrze. Opowiadanie ma bardzo, bardzo dużo niedociągnięć, zarówno spowodowanych brakiem realizmu, jak i, niestety, brakiem prostego wyszukania podstawowych informacji.

Twoja fabuła ma zbyt dużo słabych punktów już na początku, żeby można jej było dobrze rokować – jeżeli chcesz to kontynuować, powinnaś się tam wrócić i przemyśleć niektóre logiczne aspekty. Ten projekt „Enocunter” nie ma racji bytu jak na razie. Na dodatek sama postawiłaś przed sobą bardzo trudne zadanie – wiemy, kto będzie z kim, więc żeby zainteresować czytelnika, musiałabyś napisać to naprawdę dobrze. Nie mówię, że to niemożliwe, ale z pewnością bardzo trudne.

Opisy u Ciebie też kuleją. Właściwie, to pomijając kilka nowych postaci, opisów nie ma. Bohaterka mieszka, żyje i porusza się w białej kartce. Uczucia? Zazwyczaj zbywasz je dwoma krótkimi zdaniami. Miejsce pojawiło się dopiero kiedy przyjechali do hotelu – bo łóżko musiało grać rolę w fabule. Ludzi widzimy okazjonalnie i wybiórczo – tylko wtedy, kiedy Ci na nich zależy. Czyli opis Piotrka, co prawda raczej przeciętny, jest, ale już o innych nie usłyszymy ani słowa.

Za tym idzie świat przedstawiony. Praktycznie go nie ma – brak opisów czegokolwiek sprawia, że najbliższe otoczenie nie istnieje. Jest też dużo wad konstrukcyjnych, o których wspominałam wcześniej – fabuła nie zgadza się realiami rzeczywistego świata, w którym umieściłaś bohaterów. Jeżeli chcesz bawić się w ten świat, musisz słuchać wyznaczonych zasad.

Dialogom też do doskonałości daleko. Są bardzo sztuczne, nie brzmią, a niektóre postacie – jak gegrzyca – mówią w sposób zupełnie im nieodpowiadający. Nauczyciel mający już powyżej czterdziestu lat nie będzie mówił do ucznia językiem nastolatka.

Popełniasz też nagminnie błędy w zapisie dialogów, toteż w skrócie:
- kiedy po wypowiedzi występuje dopisek dotyczący samego wymwiania zdania (powiedziała, szepnął, zapytali) można napisać go z małej litery, a kropkę (i tylko kropkę) na końcu zdania pominąć.
- kiedy zdanie po wypowiedzi zaczyna się inaczej zachowujemy kropkę i piszemy z dużej litery
- znak „-„ zawsze musi być oddzielony spacjami od słów

Bohaterowie, przykro mi to powiedzieć, są niemożebnie płascy. Nie mają żadnego charakteru, żadnej oryginalności. Wiele z nich (jak nauczycielkę czy Filipa) zastąpiłaś po prostu stereotypami, gotowymi, najbardziej zużytymi wzorcami.

Weźmy na pierwszy ogień główną bohaterkę, Laurę. Czy my o niej cokolwiek wiemy? Jest sobie i… Właściwie na tym kończy się ta wiedza. Mogłabym powiedzieć, że ma lekkie problemy natury umysłowej związane z rozwodem rodziców, co sugerował sen, ale nie jestem pewna, czy aby na pewno chciałaś to przekazać. Niby nie zachowuje się wybitnie nierealistycznie, ale jest taka… bezbarwna. Nie ma niczego w jej zachowaniu, co powiedziałoby nam, jaka jest – co ją irytuje, czy jest spokojna czy impulsywna, czy jest raczej towarzyska, czy nieśmiała – nie ma żadnych konkretnych cech charakteru.

Postacie drugoplanowe potraktowałaś po łebkach. Są bardzo schematyczne - nauczycielka stanowi jeden z najbardziej sztampowych obrazów nauczyciela, Filip jest tradycyjnym kujonem, którego oczywiście nikt nie lubi, matka Laury jest po prostu matką idealną, a Piotrek także ma zadatki na najwspanialszego chłopaka. Kiedy konstruujesz postać, musisz jej dać jakiś charakter, coś co ją choć trochę wyróżnia. Jako ćwiczenie polecałabym stworzenie sobie (w głowie, na kartce, w komputerze) całej historii przynajmniej tych podstawowych postaci – jak zaczynały, co sprawiło, że są, dajmy na to, agresywne, jak wyglądają ich stosunki z innymi ludźmi i dlaczego właśnie tak. Nie trzeba oczywiście nic takie robić dla przypadkowego taksówkarza spotkanego po drodze – ale spokojnie sprawdzi się dla głównej bohaterki i postaci drugoplanowych.

Twój style jest prosty, łatwy, nie popełniasz wielu błędów natury czysto technicznej, co jest na pewno dużym plusem. Próbujesz go nieco wzbogacić, włożyć tu i ówdzie ciekawsze kwestie lub słowa, co się chwali, zwłaszcza, że zazwyczaj wyglądają całkiem zgrabnie, ale wciąż jest to styl „niewyrobiony”. Udoskonalisz go zapewne w miarę pisania, pozbywając się jednocześnie tych nielicznych błędów, czasem odrobinę wymuszonych sformułowań i tej zbyt młodzieżowej maniery, która trochę przeszkadza czasem w czytaniu..


8/60


4. Poprawność

Jak zazwyczaj, zabiorę się za trzy rozdziały. Nie poprawiam dialogów – zasady przytoczone powyżej.

Prolog

Z niezadowoleniem spojrzałam na budzik - 5.30.

A z niezadowoleniem radzę po raz kolejny liczby zapisywać słownie. Ładniej to wygląda.

Wstałam z łożka i szurając nogami

Łóżka. Literówka.

Mimo to, (bez przecinka) na przystanku spotkałam

Rozdział 5

rozległym parapecie (bez spacji), na którym leżały liczne poduszki i mięciutki koc

Lekko wkurzona z bezsen-
sownego wygrzebania się z ciepłego miejsca, (bez przecinka) podeszłam do kuchni


To jest przykład tego dziwnego rozdzielania słów. Czemu tam jest sztuczny enter?
I „wkurzona bezsensownym wygrzebaniem”.

- Ale kogo? - odpowiedziała.
- Sztuk dwie. Świat nie straci, a wręcz zyska.


Poprawnie zapisany dialog. Czemu wcześniej są błędy?

Raczej „ale wręcz zyska”.

Rozdział 9

Z gegrzycą nigdy nie będę mogła spać.

Nigdy nie będę spać, albo całe zdanie brzmi jakby było pełne tęsknoty.

- Bron boże -wycedziłam.

Broń.

Jak widać nie ma tu tak naprawdę wielu błędów, więc dostaniesz ode mnie (dialogi, niestety, też liczyć muszę):

16/20

5. Ramki

Ramek żadnych nie ma, przejrzałam sobie tylko czy linki w dodatkach działają (wszystkie aktywne, więc w porządku), gadżet „o sobie” też bez błędów, więc pozostaje mi dać pełną liczbę punktów.

5/5

6. Statystyki

Spamu nie masz, konwersacje prowadzisz, więc się nie czepiam.

5/5

7. Inne


Niestety brak.

8. Podsumowanie


Szczerze powiedziawszy, uważam, że poprawić to opowiadanie i wyciągnąć je na odpowiedni poziom będzie bardzo trudno. I nie da się tego zrobić bez częściowej choćby zmiany początkowych założeń. Dlatego radziłabym przede wszystkim w Twoim przypadku zadawać sobie cały czas pytanie – czy to się mogło realnie zdarzyć? Oczywiście, dziwne rzeczy się zdarzają, ale należy znać ich pewien limit.

Popracowałabym też na Twoim miejscu na zróżnicowaniem bohaterów, ich charakterów i sposobu mówienia. Bo na razie wszyscy są płascy i mówią podobnym językiem niezależnie od wieku. Na pewno też opisy – dużo, dużo opisów. Wyobraź sobie, że gdzieś wchodzisz, lub widzisz kogoś po raz pierwszy – coś tam czujesz na jego widok. Napisz to, co czuje w tej sytuacji Laura, jak kto wygląda, gdzie idzie, co jej się podoba… Radziłabym też bardziej rozbudować opisy przeżyć – w tym momencie są to zazwyczaj maksymalnie dwuzdaniowe wstawki.

Jak widać jest dużo do szlifowania. Punkty po podliczeniu dają Ci 40 punktów, czyli ocenę dopuszczającą, a ja życzę Ci powodzenia w dalszej pracy.


I wybacz, że dwóch ostatnich rozdziałów nie ma, ale to dlatego, że kiedy kończyłam ocenę, jeszcze nie były opublikowane. Teraz przechodziła ona tylko gruntowną korektę, na którą nie miałam wcześniej czasu.

I ogłaszam wszem i wobec, że moja kolejka zostaje otwarta!

3 komentarze:

  1. Przy okazji - jeśli któraś z Was, dziewczyny, mogłaby zaktualizować tekst po prawej stronie strony, to bylabym wdzięczna. Coś mi nawala w komputerze i nie chce zapisywać zmian.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za ocenę i przebrnięcie przez moje opowiadanie! :)
    The Encounter jest dla mnie swego rodzaju rozgrzewką, piszę coś takiego pierwszy raz. No i zabrałam się do tego trochę nie tak. Jestem bardzo wdzięczna za krytykę, wezmę ją sobie do serca i na pewno zastosuję w przyszłości.
    Jeszcze raz dziękuję!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń