poniedziałek, 19 sierpnia 2013

|0046| opowiadanie-wirus.blogspot.com


Ocena bloga: Opowiadanie wirus
Autor bloga: kot_mruczący
Oceniająca: Malcadicta

Chyba ostatnio się przekonałam, że jednak wolę oceny nieszablonowe, więc Twoje zgłoszenie mnie niezmiernie ucieszyło. Zawsze może mi się odwidzieć, ale na razie jestem zadowolona.

To tradycyjnie, pierwsze wrażenie. Adres „opowiadanie-wirus” już mi się podoba. Jeszcze nie weszłam, co prawda, ale Twój blog wydaje mi się sympatyczny. Wnioskuję z niego, że pewnie akcji rolę grać będzie jakiś właśnie wirus. Ewentualnie przyszła mi też do głowy myśl, że chodziło Ci o opowiadanie-wirusa, ale po przeczytaniu widzę, że jednak chyba pierwsza opcja będzie bliżej prawdy. Tak, czy inaczej, jest łatwy do zapamiętania, ładnie brzmi i ciekawie.

Oj, dobrze, żeś wybrała nieszablonową, bo miałabym problem z szablonem, o czym pewnie wiesz. Grafiki nie ma, mamy tytuł opowiadania „Wirus” na białym, czarne czy tam ciemnogranatowe (wyświetlacz mojego laptopa lubi sobie robić żarty, więc palca sobie uciąć nie dam) tło w tyle. Na belce też tytuł. Co prawda nie wygląda to za specjalnie i nie zawołam na ten widok „muszę to przeczytać”, ale jako że i tak nie wołam tak na widok grafiki i generalnie przy czytaniu ją ignoruję, to się tego czepiać nie będę.
W przypadku opowiadań umieszczanie kilku postów na głównej stronie może sprawić, ze zapanuje tam nieporządek. I trochę zapanował. Jeden post wystarczy, łatwiej szuka się w archiwum. Obserwatorów zrzuciłabym na dół bloga, bo to jakoś zawsze bardziej estetycznie wygląda. Statystyka niech będzie, bo na pasku i tak prawie nic nie ma. Tylko ten link do Weryfikatora jakoś tak samotnie spogląda na mnie z góry strony… Może by mu towarzystwo lub podstronę znaleźć?
Apeluję o wcięcia przy nowych akapitach i justowanie. Wujek google pomoże znaleźć odpowiedni kod html, a jak się nie uda, to proszę pisać do mnie, postaram się pomóc. Byleby nie wykłuwać oczu niesformatowanym tekstem. Ale literki czytelne, czarno na białym, nie muszę się bać migreny.

Masz błędy w „o mnie”
„Moje spierzchnięte wargi,(spacja)gnające myśli,(spacja)których nikt nie potrafi dogonić, spaczony światopogląd i uczucia niszczące moje wnętrze. (spacja)Samotny jeździec toczący wojnę o spokój duszy. (spacja)Grajek,(spacja)którego muzyka serca wystukuje rytm(przecinek) zakłócając ciszę prywatnego piekła.”

Czyli zjadłaś prawie wszystkie spacje, jakie zjeść mogłaś. Nieładnie. Tym bardziej, że chyba nie ma ograniczenia znaków w tym gadżecie (jeśli jest, to częściowo mogę wybaczyć, choć i tak nieestetycznie wygląda).

No. Początek, który jest w gruncie rzeczy niespecjalnie ważny w przypadku bloga literackiego, mam za sobą. Teraz fabuła. Poznęcajmy się ciut…

Hm. Przez Ciebie nie mam się nad czym znęcać w Prologu. Może trochę nad poprawnością, ale nie będę w nią teraz wchodzić, bo się pogubię. Po prostu jest ciekawy, nie wiem jeszcze, co się dzieje, ale już chcę się dowiedzieć. Epidemie, jakieś zabiegi, krew… Już się nie mogę doczekać i jestem bardzo zadowolona, że mam ten komfort, że na kolejne rozdziały nie muszę czekać.

Rozdział pierwszy przenosi nas już gdzie indziej, co jest ładnym posunięciem, bo wciąż chcę się dowiedzieć, co stało się z chłopakiem z prologu i jak wiąże się to z resztą. Bohater stracił żonę i właśnie ma wejść do kostnicy, w której leży jej ciało. Masz ode mnie plusik za pierwszy opis, tak bardzo sugestywny, że aż mi żal tego mężczyzny, bo sama czuję, jak powoli popada w szaleństwo.

Dla odmiany dialogi masz źle zapisane. Po pierwsze, po pauzie musi być spacja, nie możesz jej do tekstu przyklejać. Od żadnej strony. Po drugie, kiedy kończysz wypowiedź i piszesz o czymś, co zrobił mówiący (machnął ręką, wskazał, podskoczył), wypowiedź musi być skończona kropką (lub wykrzyknikiem czy pytajnikiem), a opis czynności zaczynać się od wielkiej litery. Od małej zaczynasz wtedy, kiedy następna wypowiedź dotyczy sposobu mówienia (powiedział, wrzasnął, odkrzyknął, wyjąkał). Pojawia się też trochę irytująca rzecz – po samej wypowiedzi wstawiasz dalszą akcją, która już z nią nie jest związana. O wiele lepiej wyglądałoby to, gdyby wylądowała w następnym akapicie.
przy
„Nareszcie nie muszę udawać, jak bardzo jestem roztrzęsiony tą wizytą.”

Ten fragment wygląda tek, jakby nie był roztrzęsiony i musiał udawać, że śmierć Anastasi go poruszyła. Z poprzednich akapitów wiemy, że jest inaczej, więc zdanie powinno wyglądać mniej więcej tak: Nareszcie nie muszę ukrywać roztrzęsienia spowodowanego tą wizytą.

Znów świetny opis przeżyć bohatera, tym razem przy zmarłej. Potem traci świadomość i przechodzimy do rozdziału pierwszego części drugiej.

Bohater się budzi z omdlenia. Nie pasuje mi tylko ten fragment:

„Powoli odzyskuję świadomość, ból opanowujący moje ciało stopniowo maleje, z każdym dniem coraz bardziej, aż w końcu znika na dobre. Pewnego pochmurnego ranka otwieram oczy z nadzieją, że umarłem i jestem w niebie, z Anastasią. Rzeczywistość jest jednak inna, nie ma nieba, Anastasii, nie umarłem. Z jękiem prostuję się na łóżku, próbuję zrozumieć, gdzie jestem. „

Pierwszezdanie sugerują, że jakiś czas mija, nie wiadomo gdzie, ani ile. a tu nagle jakiś pochmurny poranek. Skąd on wie, że to pochmurny poranek, skoro nie ma na razie pojęcia, gdzie jest i chyba koncentruje się na ważniejszych rzeczach, niż pogodzie? Spojrzał przez okno? Nie napisałaś o żadnym oknie. To wstawka o przeszłości, z czasów, w których nie dostał jeszcze czymś w głowę? Nie, bo Anastasia już nie żyje… Czy odzyskuje świadomość przez całe kilka dni, wprost proporcjonalnie zaś maleje ból? Bo powinien ocknąć się chyba raz, a porządnie…
Trochę się pogubiłam w tym fragmencie i już nie do końca wiem, czy on się obudził po raz pierwszy, czy siedzi tu dłużej, a skąd u licha wie, jaka jest pogoda, wolę nie przypuszczać. Prawdopodobnie miałaś tu jakąś wizję, ale pokorny czytelnik taki, jak ja, w myślach nie czyta, więc czuje się lekko skonfundowany.

Papierowa piżama… Chyba wiem, o co ci chodzi, ale i tak wyobraziłam go sobie w piżamie z kartek z bloku. Jeśli chodziło ci o taką jakby pooperacyjną, trochę papierową, trochę materiałową piżamę, to należało to sprecyzować nieco dokładniej.

Ucieczka przeprowadzona bardzo szybko i sprawnie, powiedziałabym zbyt szybko i zbyt sprawnie, tylko dzięki idotyzmowi ludzi przetrzymujących głównego bohatera (wysyłać do niego jednego człowieka, który nie mógł być zbyt silny i nie rozstawiać straży w korytarzach… Ta logika…). Najważniejsza jednak rzeczą jest chyba w tym rozdziale fakt, że bohater jest chory. Czuje się osłabiony i kaszle krwią, więc musi być. Zgadzam się z tym, że to ważne, bo pewnie dotyczy osi fabularnej, ale przez to ucieczka jest trochę zepchnięta na drugi plan.

Rozdział drugi, część pierwsza. Znów świetny opis działań bohatera na początek (szczerze mówiąc właśnie język, bogactwo i wymowność Twoich opisów najbardziej urzekają mnie w tym opowiadaniu), tylko lekko się wzdrygnęłam kiedy stwierdził „Moja skóra iskrzy się w jasnym świetle lamp, jak gdyby była wykonana z tysiąca małych diamencików.” Pomijając tu mój stosunek do Bellowych opisów Edwarda Cullena, facet, który wygląda jak statuetka wysadzana kryształkami Svarovskiego, nie jest ładny. Wygląda co najmniej dziwacznie. Mógłby mieć skórę lśniącą, iskrzącą się, jak posypaną brokatem (czy diamentowym pyłem, jak wolisz) byleby nie wyglądał jak pierścionek.

„Na pewno już zauważono moją nieobecność i jestem poszukiwany. Lecz, przez kogo? I gdzie ja jestem? Kręcę głową, nie wiem, dlaczego się oszukuję. Przecież to jasne, że nikt mnie stąd nie wypuści, a ten, kto mnie tu trzyma, zapewne robi to po coś, ma plan, którego ja nie mam prawa znać. Gdzieś w głębi serca czuję, że ma to związek z Anastasią, ale odrzucam tą niedorzeczną myśl, w jak najgłębsze zakamarki mózgu.”

Tego… nie rozumiem. Początek, jest owszem, logiczny. Środek też. Problem jest taki, że początek nie łączy się ze środkiem. To jasne, że się zastanawia, gdzie jest. Ale nic nie sugeruje, żeby wcześniej robił sobie nadzieje na to, że go wypuszczą, więc zwrot „dlaczego się oszukuję” nie ma sensu. Cała część z tym, że nikt go nie wypuści, nie ma związku z zastanawianiem się, kto ma go wypuszczać, a nie było żadnego przejścia między nimi. Wypadałoby też napisać, czemu czuje, że ma to związek z Anastasią. Oczywiście będzie miało, nie żywię zbędnych złudzeń, ale ta wzmianka jest trochę taka z innej beczki. Nie stało się nic, co by naprowadziło bohatera lub czytelnika na tę myśl, więc równie dobrze mogłoby jej nie być. Wtedy późniejszy rozwój wydarzeń byłby bardziej zaskakujący (i dla czytelnika, i dla bohatera).

Właściwie czemu on od razu przypuszcza, że go będą torturować? Na razie tylko porwali i nic nie zrobili. Czy tortury są bardziej powszechne w jego czasach/świecie? Czy takie porwania się zdarzają? Wypadałoby o tym wspomnieć, lub podać powód, dla którego bohater boi się bólu.

Już zostaje schwytany i nurkujemy na krótką chwilę w nieco egzaltowany opis poddania się (Tak czy inaczej, jest dobry. Trochę egzaltowany też.), po czym dowiadujemy się, że trzyma go nie kto inny, jak Anastasia. Szybko wróciła do życia, nie ma co. Nie mam nic do zarzucenia pomysłowi, ale to, co działo się wcześniej, można było opisać trochę dłużej i dokładniej, a Anastasię wrzucić w momencie, w którym wszelka nadzieja na ucieczkę umrze.

Do drugiej części tegoż rozdziału mam ten sam zarzut – pomysł jest świetny. Ale ujawnienie tego, kim jest Anastasia wyszło nienaturalnie. A wyszło nienaturalnie, bo jest za krótko. Rozdział zajmuje niecałą stronę, trochę ponad połowę, a opisuje scenę spotkania, ucieczkę przez korytarze i część rozmowy. Dlatego moja rada to: rozpisuj się trochę bardziej.

Rozdział trzeci przenosi nas gdzie indziej, najprawdopodobniej do pracowników miejsca, z którego właśnie uciekli główni bohaterowie. Nie do końca rozumiem, czemu Riley najpierw pozwoliła się obmacywać, a dopiero potem powiedziała, z czym przychodzi. Jasno jest napisane, że tego nie lubi, więc chyba nie była na tyle podekscytowana, żeby zapomnieć, po co przyszła? A jeśli tak, to wypadałoby to zauważyć.
Jak widać jednak ucieczka nie przeszła niezauważona i niebieskowłosa Riley, która właśnie została pobita, będzie szukać naszych gołąbeczków. Robi się ciekawie…

Czwarty rozdział wreszcie jest dłuższy i pokazuje, że Riley będzie pewnie drugim wątkiem. Akurat ten mi się podoba nawet bardziej od bohaterów, więc nie narzekam, nie narzekam…
Mamy dość niezręczną scenę, w której dziewczyna wpada do laboratorium swojego przyjaciela akurat akurat środku sceny erotycznej jego i jego asystenta. Trochę zbyt mało tam niezręczności w sytuacji, a za dużo niezdarności w jej przedstawieniu, bo zbyt szybko przechodzą z tym do porządku dziennego. Ale same postaci mi się podobają.
Trafiłam za to na zdanie-perełkę, które rozbawiło mnie do łez.

„Lubował się w innych mężczyznach a kobietami w sposób bardzo widoczny gardził.”

Po pierwsze przecinek przed „a”, tak by the way. Po drugie… Rozumiem, że chodziło ci o to, że jest homoseksualistą, ale początek „lubował się w mężczyznach”… Nasuwa mi dwa skojarzenia. Albo miał tych mężczyzn co najmniej tuzin do wyboru, albo ich zjadał. Bardziej jakby był kanibalem właśnie. A kobiety zaganiał do garów i ścierek. Nieważne jednak, co mi tu do głowy przychodzi, bo tak czy inaczej zdanie jest po prostu przekombinowane. Pewnie miało być oryginalnie brzmiące, ale czasem na Twoim miejscu zastanowiłabym się dwa razy, czy coś takiego nie brzmi niezręcznie.

Rozdział piąty i ostatni wraca do naszej pary, jadącej gdzieś samochodem. Szkoda trochę, że nie kontynuowałaś rozmowy, którą uciełaś. Bo wydaje mi się, że powinien zadać jakieś pytania po usłyszeniu, że jego ukochana jest eksperymentem z próbówki.

Tak czy inaczej mężczyzna ma jakiś sen rodem z koszmarów, o bólu i strzykawkach, a potem dostaje od Anastasi dziennik. Dziennik trochę ubogi, bo jeśli już ktoś zadawał sobie trud, żeby go prowadzić, to chyba powinien, choć raz na jakiś czas, napisać coś więcej niż jedno zdanie. Tak prowadzony kojarzy mi się z dziennikami z gry komputerowej Uru; Agens beyond Myst, ale to tylko moja dziwna wyobraźnia.

Cole z pamiętnika jest naszym bohaterem, tak twierdzi Anastasia. Sam Cole jednak chyba, mimo niepokoju, niespecjalnie się przejmuje, bo nie zadaje żadnych więcej pytań, a kiedy następnym razem zbliża się do ukochanej, znów ją całuje, zamiast wreszcie spytać, o co, na Wielkiego Boga Oma, chodzi.

Tak więc podsumowując fabułę. Pomysł mnie intryguje, bo od dawna czegoś takiego nie wiedziałam. Klony, jakaś zaraza, pościg… Nie powiem, interesujące. Trochę gorzej z długością – wszystko jest bardzo krótkie, przez co ucieczka nie budzi oczekiwanych emocji, a niektóre dialogi aż zgrzytają. Trochę bardziej radziłabym to rozpisać.

Bohaterowie są w porządku, całkiem dobrzy. Niewiele o nich powiem, bo i niewiele wiem o większości. Główny bohater, jak okazuje się w końcu, zwany Cole, jest… Powiem tak – jego główną cechą charakterystyczną jest miłość do Anastasi. Powiedziałabym nawet, że ich związek jest zbyt mocno wyeksponowany. Zbyt dużo tu pocałunków, zmieniających świat promiennych uśmiechów i ciepłych oddechów na policzku, a za mało pytań o to, że jak to jego ukochana jest eksperymentem, a jego klonowali, czemu go wywiozła i w ogóle co się dzieje. O samej Anastasi zbyt wiele nie wiem (pod względem charakteru). Jest dość tajemnicza i wyraźnie zależy jej na Cole’u, ale na szczęście trochę bardziej umiarkowanie.

O wiele bardziej przypadła mi do gustu Riley, choć i ona musiała wpaść z płaczem w ramiona przyjaciela. Widać, że jest silna, że próbuje i musi wytrzymywać pracodawcę. Jej przyjaciel chwilowo nie jest specjalnie rozbudowany, bo choć jego charakter opisałaś, jak na razie wcale go nie odczuliśmy. Nie wiem też, czy będzie grał większą rolę. Na razie jego jedyna cecha wyróżniająca się to homoseksualizm i tak go każdy zapamięta. Rolę antagonisty i szalonego naukowca będzie pewnie pełnił Michael. Też na razie niewiele o nim wiemy, prócz tego, że leci na Riley, a zapewne też na wszystkie odpowiednio krągłe przedstawicielki płci żeńskiej i jest brutalnym psychopatą.
Wygląd zewnętrzny opisałaś dobrze, wiem, jak kto wygląda, choć niekiedy przydałoby się jakieś wtrącenie, które by mi o tym przypomniało.

Dialogi zazwyczaj wypadają raczej niezręcznie, a to przez długość. Są zbyt skrócone, by brzmieć jak prawdziwe, choć nie są jakoś specjalnie koszmarne – tylko zbyt skrócone i trochę nienaturalne. O wiele lepiej wychodzą ci opisy, zwłaszcza uczuć Cole’a. Są… po prostu świetne. Wiem, jak się czuje, wręcz sama czuję, jak on się czuje (tak, masło maślane, wiem…). Trochę gorzej odkąd przyszła Anastasia, bo robią się niekiedy zbyt przesłodzone, zbyt patetyczne, podniosłe, niekiedy egzaltowane. Zbyt mocna jest w nich miłość, bo staje się tak mocna, że aż nierealna i wydaje mi się, że zdarza Ci się wstawić opis pocałunku bez uzasadnienia – na przykład w miejsce, w którym Cole powinien się dowiadywać, o co chodzi, a nie obściskiwać z ukochaną, podziwiając jej promienny uśmiech. Ale opisy są bogate, przyjemnie się je czyta i są wciągające.

Świat przedstawiony ma się dobrze, osoby opisujesz, miejsca też, z grubsza, nie czuję, że bohaterzy chodzą po białej kartce, więc jest dobrze. Mogłoby być lepiej, oczywiście, bo czasem tempo i długość opowiadania po prostu uniemożliwiają ich rozwinięcie, ale świat jakiś tam jest.

Twój styl, przyznam szczerze, momentami lubię, momentami nie. Masz bogate słownictwo, starasz się, choć czasem widać takie „przekombinowane” miejsca, gdzie starałaś się zbyt mocno. Najlepiej, moim zdaniem, wypadasz w opisach, nad dialogami trochę musisz popracować. Niekiedy Twój styl jest trochę zbyt egzaltowany, podniosły i nie do końca pasuje do sytuacji, a zdarza się to głównie, jak pisałam w scenach miłosnych. Większość nastolatek to lubi i nawet nie zauważa, że może być nieco za słodko (Prawie każda lubi. Ja też lubię. Taka guilty pleasure, można powiedzieć, bo mam świadomość, że tak pisać nie chcę.), więc nad tym trzeba popracować, co początkowo może być trudne, jeśli takie klimaty lubisz.

No to poprawność. Cztery rozdziały wezmę, bo mimo, że masz ich tylko pięć (teoretycznie) przez części zrobiło się z nich siedem + prolog.

No to Prolog.

„która pozostała przy życiu, po ostatniej epidemii.(spacja)Szedłem z przodu przyglądając się mijającym mnie osobom.”

„jakby przygotowali się na nieuchronną śmierć, (bez przecinka) za drzwiami komory.”

„wyszedł zza nich postawny mężczyzna o wypłowiałych(bez spacji) ,(spacja)jasnych włosach(bez spacji) . „

„-(spacja)Do sali zabiegowej każdy z was musi wejść osobno(spacja)- powiedział”

Tu właśnie w dialogach masz mieć spacje, jak napisałam wcześniej.

„Do zabiegu miałem jeszcze niecałe pięćdziesiąt minut, więc postanowiłem przyjrzeć się pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy.”

Nie sądzisz, że to trochę niezręcznie brzmi? Siedział sobie, siedział, w końcu zaczął interesować się pokojem. Lepiej napisać, że zaczął się nudzić i kontemplować poczekalnię.

„nic, co nadałoby miejscu przytulniejszego wyglądu. To miejsce napawało mnie nieznanym lękiem”

Powtórzenie.

„zza drzwi dało się słyszeć dźwięk rozbijanej szyby(przecinek) a na sam koniec z sali wybiegł czternastoletni chłopiec. Nic by mnie w tym nie zdziwiło, gdyby nie to, że twarz dziecka ociekała krwią.”

I nic by go nie zdziwiło w tym, że wybiegł chłopiec, zaraz po tym, jak ktoś wrzeszczał? Rozumiem, że chodzi o fakt, że bardziej zdziwiła go krew na twarzy, ale należałoby to ująć ciut inaczej.

Rozdział 1, część 2

„rozpaczy i czegoś jeszcze, czego nie do końca rozumiem.”

Co nie do końca rozumiem.

„Nie mam na sobie ubrania, lecz zwykłą (bez spacji), papierową piżamę,”

„Tak, właśnie teraz jest odpowiedni moment.(spacja)Nie namyślam się długo”

„Kątem oka widzę, jak sapie, upada, puszczając moje ramię.”
Nie może upadać, puszczając ramię, bo takie zdanie sugeruje, że w trakcie całego upasku wypuszcza tę rękę. A to trwało chwilę i odbyło się zanim upadł.

„Przemykam obok posągów, którym blade światło, sączące się ze słabych lamp na suficie, dodają niebywałego uroku.”
Lepiej wyglądałoby (choć nie jest to błąd w ścisłym sensie, o ile „sączące…” to miało być wtrącenie) bez przecinka po światło. I jeśli światło, to dodaje.

Rozdział 3

„Niebiesko włosa dziewczyna”
Niebieskowłosa.

„Ciche pukanie w drewniane drzwi obudziły mężczyznę”
Obudziło.

„Zdezorientowany nagłym wybudzaniem go z wieczornej drzemki, zaklął pod nosem.”
Wybudzanie to ciągła czynność. On został raz, a gwałtownie obudzony. Czyli tak: „Zdezorientowany nagłym wybudzeniem go…”

”-Wejść- wysyczał przez zaciśnięte żeby”
Zęby.

„Zapiął guzik flanelowej koszuli pod szyją, zachowując pozory elegancji.”
Wiem, że miał wyglądać porządniej, ale słowo elegancja nie pasuje do flanelowej koszuli nawet w najmniejszym stpniu. W najlepszym razie takie ubranie nie wygląda wyjściowo. W poztsałych przywodzi na myśl piżamę.

„W progu stała dziewczyna średniego wzrostu(przecinek) a jej niebieskie”

„której dosyć okazałe krągłości(bez spacji)(i bez przecinka) , wzbudzały w nim pragnienie, by uwolnić je z pod biustonosza”
A ten fragment o biustonoszu po prostu nie brzmi. Jest taki… przekombinowany. Takie przynajmniej wzbudza wrażenie.

„niechętnie odrywając oczy od tak osobliwego widoku(bez spacji) , spojrzał rozmówczyni w oczy.”

Przypominam, że wciąć patrzy się na biust pracownicy. Piersi są aż ta osobliwym widokiem? Trzecia jej wyrosła, czy jak?

„Strach, który czaił się w nich(bez spacja) , spowodował”

„przymknął na chwile oczy.(spacja)Po krótkiej chwili całkowicie opanowany (bez spacji), wstał lekko z fotela”

„Zamknęła oczy(przecinek) a jej serce biło oszalałe w młodej piersi.”

„-(spacja)Jest problem - powiedziała, (bez przecinka) na tyle spokojnie, na ile w tej chwili było ją stać.”

”-(spacja)Hm…(spacja)- Mężczyzna nie wydawał się zainteresowany”

„Traktował ją jak świeże mięso do skonsumowania(bez spacji) , bo wbrew pozorom tym właśnie dla niego była.”

A gdzie te pozory? Nic nie sugeruje, że była dla niego czymkolwiek więcej od przypadkowej dziewczyny, więc to zaprzeczenie nie ma większego sensu.

” i utkwił rozwścieczony wzrok w dziewczynę.”

Utkwił wzrok w dziewczynie.

”-(spacja)Jak to uciekł?(spacja)- Jego głos zlodowaciał natychmiast.”

”-(spacja)Ja… nie jestem pewna.”

„Z kącika jej warg spływała stróżka gorącej krwi, skapując na białe kafelki.”

Najpierw spływała, potem skapywała, więc budowa jest zła.

„-(spacja)Masz go znaleźć, jasne? (spacja)- syknął”

Rozdział 5

„Szybko ogarnia mnie niepokój, nie powinna tak długo prowadzić, szczególnie jazda w nocy jest niezmiernie uciążliwa. Jeden rzut oka na jej pogodną twarz utrzymuje mnie w przekonaniu, że jest inaczej, a ona sama jest w całkiem niezłej formie.”

Po pierwsze, nie może go utrzymywać w przekonaniu, bo właśnie coś jego poprzednim domysłom przeczy. Po drugie – czy rzut oka na twarz przekonuje go, że jazda w nocy nie jest uciążliwa? Bo to właśnie wynika z tego, co napisałaś.

„-(spacja)Wyspałeś się? (spacja)- pyta radośnie”

„-(spacja)Nie, niezbyt. Jazda po tych wybojach skutecznie mi to uniemożliwiła - mówię spokojnie. (spacja)Dziewczyna„

„-(spacja)Już niedługo dotrzemy na miejsce. (dodać pauzę, to koniec wypowiedzi)Marszczę brwi i wyglądam przez okno.”

„-(spacja)Jedziemy na wieś?(spacja)- pytam”

„-(spacja)Nie - rozwiewa moje podejrzenia.”

„Przez najbliższą godzinę staram się przypomnieć, gdzie to owe miejsce się znajduje.”

Staram się przypomnieć sobie. I albo „to” albo „owe”.

„Chłód bijący od podłogi(przecinek) na której leżę”

„dostrzegam osobę w bieli,(bez przecinka) nachylającą się nade mną.”

„ Za każdym razem widzę tylko jej zasłoniętą twarz i coś, czym bez wątpienia można nazwać strzykawką.”

Coś, co bez wątpienia. I przypominam, że na razie jesteśmy w momencie, w którym ów „anioł” pojawia się raz i nie napisałaś, że dzieje się to po raz kolejny.

”Anastasia (bez przecinka), pochylona nade mną”

„Dziewczyna przysuwa twarz do mojej(bez spacji) , a kosmyki jej włosów”

„-(spacja)Kocham Cię - mówi bardzo cicho.(spacja)Przymykam oczy”, rozkoszując się”

I bez dużych liter w dialogach.

„- Też Cię kocham(spacja)- odszeptuję tak samo cicho.”

Jak wyżej.

”-(spacja)Pamiętasz ten dzień, kiedy to wybraliśmy się na biwak? - pytam radośnie.

-(spacja)Oczywiście - zapewnia.”

”Jest zmieszana, ściska mocno moją dłoń(przecinek) a drugą wyciąga coś z małej torby”

„Moim oczom ukazuje się mała książeczka(bez przecinka), z wytartymi brzegami okładki.”

„a coś podpowiada mi, że tu znajduje się klucz, rozwiązanie wszystkich moich pytań,(kropka zamiast przecinka i spacja)Nie mylę się, kiedy otwieram pierwszą stronę.”

Nie myli się, kiedy otwiera pierwszą stronę? Myli się zatem po jej otwarciu, jak rozumiem? Najpierw otwiera stronę, potem stwierdza, że się nie mylił.

„-Kto to jest ten cały Michael i skąd to masz ? - Jestem ciekaw.”

” Słyszę jej oddalające się kroki(przecinek) a mój wzrok pada na szary zeszyt”

”Burzy palcami moje jasne włosy, czym doprowadza mnie do śmiechu.”

Wiem, że miało brzmieć romantycznie. Ale teraz wyobraź sobie faceta, który ni z tego, ni z owego zaczyna się śmiać kiedy czochra mu się włosy.

”- Anastasio(spacja)- mówię rozbawiony. - Dlaczego mi to dałaś (bez spacji)?”

„Nie wiem(przecinek) co mam o tym myśleć.”

„z powrotem przy Anastasii (bez spacji), czekam aż się odezwie, powie cokolwiek.”

„Zostawiam ją nad wodą(przecinek) a sam układam się wygodnie w fotelu.”

Swoją drogą skąd ten fotel? Nie siedzieli nad wodą przypadkiem?

„ Chcę poznać prawdę, zrozumieć(przecinek) o co w tym chodzi.”

„Nawet nie zauważyłem gdy zmieniła ubranie.”

Nie zauważyłem, że zmieniła ubranie. Z „gdy” brzmi tak, jakby robiła to przy nim, a on czegoś nie zobaczył.

„ Nie odwraca się w moją stronę(przecinek) lecz zapewne usłyszała moje kroki.”

„Rzucam go na trawę i idę wolno do Anastasii. Kładę dłonie na jej biodrach, wdycham zapach skóry Anastasii.”

Drugie „Anastasii” niepotrzebne. Wiemy przecież, kogo przytula.

„Całuję ją w szyję (bez spacji), słyszę śmiech, który roznosi się wokół”

„Pragnę(bez spacji) , by ta chwila trwała wiecznie.”

Bardzo dobrze widać tu największy problem – zapominasz o spacjach. Albo ich nie ma, albo jest za dużo. Czasem masz te przekombinowane konstrukcje, które w końcu znaczą co innego niż powinny, przecinki niekiedy się zawieruszają… Ale największy problem jest ze spacjami. A Word je podkreśla, więc radziłabym sprawdzać dokładniej tekst przed wysłaniem lub zmienić przeglądarkę na taką, która podkreśla błędy (Google Chrome, na przykład). Za to dobra strona jest taka, że z poprawnością będzie bardzo dobrze, o ile poświęcisz te piętnaście minut przed wysłaniem na gruntowne sprawdzenie.

Dla formalności powiem, że spamu nie ma.

Podsumowując. Właściwie nie do końca wiem, co ja mam Ci dać. To nie jest złe opowiadanie, powiedziałabym nawet, że bardzo interesujący pomysł, a i wykonanie całkiem niezłe, zwłaszcza w opisach. Z drugiej jednak strony i czytając, i oceniając, czuję jakieś lenistwo czy niedbałość. Inaczej nie jestem sobie w stanie wytłumaczyć ogromu zjadanych spacji – są praktycznie w każdym zdaniu. Sprawdzając tekst, nie sposób tego nie zauważyć. Pisałaś, że rozwijasz gdzieś ważniejszy projekt i wierz mi, widać, że tym zajmujesz się mniej. Piszesz całkiem, całkiem, ale z drugiej strony wrażenie, że nie sprawdziłaś tego przed wysłaniem, trochę zniechęca.

Tak więc, po długich rozterkach, dostajesz ode mnie dostateczny +. Ten plus na zachętę, bo gdybyś jeszcze włożyła więcej wysiłku, bez problemu ocena podskoczyłaby wyżej.

2 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za ocenę. Wszystkie moje błędy opisałaś niemal idealnie. Postaram się je poprawić, chociaż teraz piszę w ogóle o czymś innym i raczej nie będę tego kontynuować. Z tymi spacjami masz rację, koszmarnie je zaniedbałam. Z dialogami mam problem, ale ciągle ćwiczę, dużo piszę i myślę, że jest z tym nieco lepiej. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za docenienie dziękuję. Pozdrawiam i życzę powodzenia w Twoim kolejnym projekcie.

      Usuń