piątek, 21 marca 2014

|0067| ciemnyelf.blogspot.com

Ocena bloga: ciemny elf
Autor bloga: Diana Landris vel Zaczarowana ♥
Oceniająca: Malcadicta

Ja tak tylko gwoli wyjaśnienia dodam, że stary nick autorki bloga zostawiłam powyżej dlatego, że, po pierwsze, w ostatniej chwili zorientowałam się, że się zmienił, po drugie - pod tymże nickiem było zgłaszane opowiadanie. W "Archiwum" będzie już sama "Zaczarowana".

1. Pierwsze wrażenie

Ciemnyelf. Cóż, adres nasuwa oczywiste skojarzenia – będziemy mieć fantasy z mrocznymi elfami. Jest łatwy do zapamiętania, krótki, choć lepiej wyglądałby gdyby oddzielić te dwa słowa pauzą (domyślam się, że było zajęte).

Napis na belce w sumie w porządku: „Idź przed siebie. Nie zawracaj.”. Nie jest specjalnie oryginalny, nie skłoni nikogo do przemyśleń, ale zły też nie jest. W porządku.

Wita mnie po wejściu dużo niebieskość i zaskakująco ciemny nagłówek. Pierwsze wrażenie jest pozytywne.

4/5

2. Grafika

Trochę irytuje ten przybielony pasek po lewej. Po pierwsze, zasłania nam kawałek grafiki nagłówka, przez co cały blog wygląda jakby był odrobinę przesunięty – ten pasek dekoncentruje i przyciąga uwagę. Spokojnie wszystkie dodatki można przesunąć na prawy pasek lub częściowo wyrzucić na dół pod posty (chociażby obserwatorzy mogą tam bez przeszkód być). Bez paska będzie zdecydowanie lepiej.

Grafika na nagłówku jest trochę tłoczna, jest na niej bardzo dużo elementów, ale poskładane są na tyle umiejętnie, że nie razi to za bardzo w oczy (w każdym razie mnie. Moją opinię w tym podpunkcie można traktować jak opinię zwykłego czytelnika, bo na grafice się nie znam.). Tylko ten napis „Magic is beliving in yourself” trochę ginie, jest za mały i wtapia się w tło kolorem.

Kolorystyka w porządku, wszędzie niebiesko, oprócz nagłówka (który, jak się domyślam, jest ukłonem w stronę ciemnego elfa).

Te linki do blogów po prawej są trochę takie nieporządne… Mam na myśli to, że ciągną się dłużej, niż posty, a to nieestetycznie wygląda, więc na Twoim miejscu wrzuciłabym je w jedną zakładkę.

A Archiwum byłoby wygodniejsze, gdyby było rozwijane i po kliknięciu nie wyświetlałoby automatycznie wszystkich postów z miesiąca, a jedynie rozwijało ich listę. Łatwiej byłoby nowemu czytelnikowi dostać się do poszczególnych rozdziałów.

Natomiast dodatek „O mnie”, który masz na dole strony, zachodzi na ten przybielony pasek po lewej i zasłania Archiwum, co wygląda trochę nieestetycznie.

8/15

3. Treść


Rozdział 1

Nie do końca rozumiem, co ten koń robi. Najpierw pędzi, potem, bez żadnego stanu pomiędzy, pogania stojące zwierzę. Jak pędzi, to koń nie stanie w miejscu ot tak, nagle – tak jak człowiek po biegu nie wyhamuje w miejscu. A jeśli już koń zatrzymał się bardzo, bardzo gwałtownie, najszybciej, jak się dało, to nasza bohaterka, zgodnie z prawami fizyki, przeleciała mu nad łbem.

I kto wie... może nawet prywatne lekcje albo całodobową opiekę jakiejś niańki.

Niańka dla niemal dorosłej elfki? Na dodatek jako księżniczka powinna już mieć prywatne lekcje, od dzieciństwa. To przecież nie jest tak, że może się wylegiwać całymi dniami, etykieta, języki czy jakiekolwiek umiejętności, które dobrze urodzona i inteligentna elfka powinna posiadać nie przyjdą same.

Mam jeszcze jedno zastrzeżenie – czy Diana nie wzięła ze sobą żadnej broni na tę ucieczkę? Z tego, co na razie wiem, ciemne elfy walczą dobrze, polują, są zwinne, gwałtowne… Więc siłą rzeczy ktoś powinien księżniczkę, jedynego dziedzica (o innych nie było ani słowa), nauczyć jak się „robi mieczem”. A tylko stoi przerażona i patrzy się na wielkiego pająka. Żadnego pomysłu? Skoro wystarczył głośny dźwięk wydany przez jej strażnika, czemu ona zwyczajnie nie wrzasnęła? Nie zrobiła czegokolwiek?

Rozdział 2

- Całą noc planowałam tą ucieczkę - westchnęła teatralnie.

Całą noc? I nic przydatnego ze sobą nie wzięła, a ubrana była w spódnicę do kolan (na koniu to jej się musiało bardzo wygodnie jechać)?

Czemu dostaje tylko dwóch strażników? Nawet gdyby to nie była kara, powinna mieć gdzieś w okolicy cały sztab – przecież to jest księżniczka, dziedziczka, szansa na sojusz, jej się nie zostawia bez opieki. Chyba, że istnieją inne zwyczaje wśród elfów i taka dobrze urodzona panna ma bronić się sama. Ale takim wypadku powinna mieć jakieś umiejętności, których stanowczo nie pokazała w ucieczce.

- Gabriel ma trzech synów... jeden z nich jest w twoim wieku.
Diana już dobrze wiedziała o co chodzi.
- Wyjdziesz za niego.


Trochę naciągana ta sprawa z małżeństwem. Nie czepiam się bynajmniej tego, że jest aranżowane, tylko realiów tejże aranżacji. Takich rzeczy nie uzgadniało się spontanicznie – one były planowane dość ostrożnie, więc Diana powinna o tym wiedzieć przynajmniej kilka miesięcy przed ślubem. Przy okazji od razu wypowiem się na temat ślubu – za krótko trwały przygotowania. To jest wielkie przyjęcie, nie prywatna ceremonia, trzeba rozesłać zaproszenia, przygotować wszystko, odnowić, rozplanować gości… To wydarzenie polityczne, trzeba wszystko przygotować i takie tam.

Rozdział 3

Szybko wskoczyła pod miękką kołdrę, udając, że śpi.

Wskoczyła, jednocześnie udając sen?

Co prawda nigdzie nie jest napisane, że elfy takich rzeczy mieć nie mogą, ale ta latarka nie pasuje. Nie mają technologii w innych dziedzinach życia, więc i latarka nie ma prawa bytu. Pochodnia, świeca, lichtarz, to tak. Ale jeśli mają latarki to i sztuczne oświetlenie, prąd i wiele rzeczy, które za tym idą.

Diana znów przeczy sama sobie – niby ucieczka planowana, ale wciąż nie wie, gdzie właściwie uciekała. Czyli założyła chyba, że ją złapią, bo innego wyjścia nie widzę.

Za tę późniejszą scenę, w której Jacob rzuca następczynią tronu, której na dodatek stała się fizyczna krzywda (no dobrze, tylko przygryziona warga, ale jednak), to on powinien być co najmniej wychłostany, a i głowę mógłby stracić. Za namawianie do ucieczki też. Ten strażnik może i jest lubiany przez Dianę, może i są przyjaciółmi, ale to nie zmienia faktu, że jest tylko strażnikiem i za podniesienie ręki na dziewczynę musi go czekać kara. A przed drzwiami powinna być jakaś straż może, czy służba, w końcu król tam je, trzeba go ochraniać i zapewnić mu komfort.

Za to decyzja Diany wypada bardzo interesująco, bo pokazuje, że elfka nie jest tylko głupim dzieckiem marzącym o wolności. Jedyna rzecz do jakiej mam zastrzeżenie to fakt, że robi to by nie mordowano niewinnych. Jestem skłonna uwierzyć, że to przypadek bardzo wrażliwego moralnie ciemnego elfa, ale kogo właściwie mordowano? Bo jej małżeństwo zapewnia sojusz tylko z tymi jasnymi elfami. A skoro w ogóle doszło do porozumienia, to raczej nie są w stanie ciągłej wojny i nie odbijają sobie nawzajem wiosek. A reszty konfliktów raczej ten sojusz nie załagodzi.

Oczywiście mogłoby to wiązać się z jakimiś umowami z innymi krajami i tym podobnymi... Ale nic o tym nie wiadomo. Wiemy tylko, że będzie sojusz między dwoma krajami, a ojciec Diany morduje przedstawicieli bliżej nieokreślonego kraju i rasy. Chwilowo brak tu jakiegokolwiek ciągu przyczynowo skutkowego.

Rozdział 4

Była taka szeroka, że bez problemu mieściła w niej patyczek od lizaka.

Mieli tu też lizaki w tym świecie elfów? Niby mogą, ale znów, brzmi to trochę nie na miejscu przy wojnach, królach, zamkach i tym podobnych. Przez to nie wiadomo już właściwie na jakim poziomie cywilizacyjnym jest świat elfów.

Skoro krawcowe uszyły zupełnie nową suknię w kwadrans, wypadałoby powiedzieć z jakich zaklęć korzystały. Bo zrobienie pełnowymiarowej, ozdobnej sukni ślubnej, w dodatku dla księżniczki, musi zająć więcej czasu. Chyba, że Dianę ubrali w worek lub doszyli do starej sukni kilka zielonych kawałków.

Księżniczka stała w długiej po kostki sukni ślubnej z zielonymi liśćmi.

Wygląda to tak, jakby stała w sukni, która miała liście. W sukni ślubnej w zielone liście.

Jakaś chora intuicja podpowiadała Dianie, że to właśnie jej przyszły małżonek.

Czemu „chora intuicja”? Zwykła, skoro mówiono jej, że jest w jej wieku, a do wyboru ma jego i siwobrodego staruszka. Choć pozwolę sobie zauważyć, że w przypadku sojuszy zawieranych drogą małżeństwa, ten drugi też byłby całkiem prawdopodobny.

Powinnaś też gdzieś poruszyć kwestię wieku elfów. Bo Diana ma siedemnaście lat i gdyby była ludzką księżniczką, już od kilku dobrych lat pewnie miałaby męża. A już na pewno byłaby z jakimś zaręczona. Jeśli u elfów panują odmienne tradycje związane, na przykład, z długowiecznością, wypadałoby to gdzieś odnotować.

Rozdział 5

Szkoda, że ominęłaś ceremonię powitalną – bądź co bądź, ona tam poznaje przyszłego męża, z którym spędzi resztę życia, a opis tego elfa był naprawdę skromny. W tym fragmencie można by ładnie pokazać, co sobie o nim myśli, jak on się zachowuje, jak mówi, jakie sprawia wrażenie... Bo to musiała być dla niej ważna chwila.

zaczął, gdy znaleźli się poza zasięgiem innych.

Bez przyzwoitki, bez towarzystwa? Przed ślubem? I w ogóle niechronieni? To dwoje bardzo ważnych ludzi, nie można ich puszczać w samopas, zwłaszcza kiedy wiemy, że w lasach są takie pająki jak ten z rozdziału pierwszego.

Skoro Diana miała żal do ojca o ten ślub, to tu też brakuje mi informacji. Planowane śluby były normą, czy wyjątkiem? W drugim przypadku jej zachowanie jest uzasadnione, ale za to nie pasuje to do obrazu świata, jaki dotychczas mamy. Jeśli takie aranżowane małżeństwa są normą, to żal nawet nie przyszedłby jej do głowy, bo uważałaby to za zupełnie normalne.

I przyszedł czas na ślub. Powiem Ci, że mam tutaj pewną trudność – przez to, że dość niewyraźnie rysujesz zasady, jakimi rządzi się świat magii, nie wiem, czy tak zawsze u nich wyglądają śluby. Tak czy inaczej – wydaje się to bardzo mało prawdopodobne by jakiekolwiek królewskie wesele zadowoliło się chwilką po obiedzie i dwoma dniami przygotowań. A co z gośćmi? Przecież trzeba ich powitać, przyjąć podarki, urządzić ceremonię, potem całe przyjęcie, ucztę... Śluby są też okazją dla królestwa do pokazania stylu, do zaimponowania gościom. A ci tutaj wybierają ozdoby na dzień przed. Ten ślub wygląda jak w miarę cicha, prywatna ceremonia.

Dobry pomysł z tą syreną, przyznam. Tak się tylko z ciekawości spytam, czy syrena jako śpiewaczka była inspirowana „Monster High”?

Rozdział 6

Jest pewien duży problem z Orsay. A konkretnie – z jej rasą (czy też może umiejętnościami). „Syrena” brzmi dobrze, niech i dziewczyna będzie widzieć przyszłość, ale stanowczo nie nazywaj jej „syrena-widmo”. Po pierwsze, „widmo” nie kojarzy się za bardzo z widzeniem przyszłości i lepiej sprawdziłoby się widząca, wiedząca, wieszczka lub coś w ten deseń. Po drugie, ta nazwa odstrasza. Gdybym zobaczyła na losowym blogu rasę „syreno-widmo”, mój pobyt na nim bardzo szybko by się urwał. Ta nazwa brzmi źle.

Jeśli upierasz się przy widmie, to stanowczo lepiej wyglądać będzie po prostu „syrena i widmo”.

Powinniśmy przyspieszyć.
Ruszyli galopem


Chcesz mi wmówić, że oni wcześniej sobie powolutku przemierzali las? Uciekając z wesela? Ścigani przez straż?

Widać wyraźnie, że w pełnię coś się specjalnego dzieje, bo twierdzą, że jest bardziej niebezpiecznie, kiedy śpi się w grocie. Trudno mi jednak jakkolwiek się tym przejąć, bo nic więcej nie dodałaś. Pełnia, jest niebezpiecznie, koniec. Nie mam pojęcia, czemu mam się bać.

Wykreowałaś bardzo niekompetentnych strażników – mijają, najwyraźniej jadąc tuż obok, trzy konie przywiązane do drzewa. To chyba dość łatwe do spostrzeżenia? Gdybyś napisała, że jadą dalej, że ścieżka jest głębiej w lesie, byłoby w porządku, ale brak opisów powoduje dziury logiczne.

- Dosko.

To jest jakaś elfia wariacja od „bosko”? Czy literówka się wkradła?

Rozdział 7

Z reakcji Diany wynika, że nie wiedziała wcześniej o Murze. I żadnych pytan nie zadaje, nie wydaje się ani trochę zaskoczona? Ani ociupinkę? Nie pyta, co dokładnie jest zanim, czemu o tym nie wie, czemu wizja zawierała takie szczegóły jak strażnicy zmieniający się tak, że następuje dwuminutowa przerwa (co samo w sobie jest nieprawdopodobne, bo gdyby chcieli tego bronić, po prostu strażnicy odchodziliby ze zmiany po przybyciu zmienników)? I właściwie czemu księżniczka ciemnych elfów, osoba zapewne wykształcona i ważna, nie została nigdy poinformowana, że istnieje jakiś Mur?

Decyzję o ucieczce w zupełnie nieznany świat podejmują bez żadnego zastanowienia – bo Orsay widziała. Na Twoim miejscu gdzieś tutaj wyjaśniłabym co dokładnie umieją widma. Widzą pewną, ustaloną przyszłość? Możliwą przyszłość? Losowe urywki, czy wydarzenia, które chcą poznać? Mogą skupić się na danej osobie, czy oglądają dowolne? A może ich dar dotyczy tylko wydarzeń z nimi związanych? Wprowadzasz umiejętność i nic na jej temat nie mówisz.

I skoro to jakaś ważny mur, pisany przecież wielką literą, to przejścia nie mogą stanowić drzwi z klamką (chyba, że jest uwarunkowane zewnętrznym czynnikiem fantastycznym, odwiecznym prawem itd. Ale wtedy musisz o tym wspomnieć). Tam powinna być przynajmniej krata, a może i jakieś ładne sztaby, zamki, ciężkie okucia… Bo jak na razie zrozumiałam, że przechodzenie na drugą stronę jest niemile widziane.

Rozdział 8

Piszesz, że Diana czytała o świecie ludzi w książkach, a wciąż nie nakreśliłaś nigdzie roli, jaką pełni Mur i ten drugi świat. Chodzą tam? Nie chodzą? To zabronione czy po prostu niepopularne? Która rasa strzeże Muru i czemu strażnicy nie widzieli zamykających się drzwi? Jak on wygląda, jak przebiega? Dzieli cały świat? Czy jest ułożony w kształcie koła, a to drzwi do innego wymiaru? To podstawowe informacje o dość ważnym obiekcie. Skoro odbyły się jakieś wyprawy do świata ludzi, czemu nie mają elektryczności i innych wynalazków i dalej przemieszczają się konno? Tutaj po prostu brak jakichkolwiek informacji.

Skąd też u Orsay umiejętność teleportacji? Już wcześniej to zrobiła, a nigdzie tego nie wyjaśniasz, bo wiemy tylko, że ma magiczny głos i widzi przyszłość.

Ogromne wieżowce, tłumy ludzi i wiele, wiele innych, równie niepokojących rzeczy.

Jako że mówisz o tym, co widzi Diana, która jeszcze tu nie była, powinnaś to chyba pokazać bardziej z perspektywy elfa, który, skoro widzi „wiele niepokojących rzeczy”, to nie wie, co to wieżowce.

- Nie wiemy jeszcze na 100%.

Liczby generalnie zapisuje się słownie, lepiej to wygląda. A już procenty nie mogą być znakiem.

Skąd w ogóle wiedzą, że to wilkołak? Mają takie u siebie? Wiedzą, że te tu żyją, mają zdjęcia, ryciny, cokolwiek?

- To wilkołak - wrzasnęła, odskakując do tyłu. - Dlatego nas śledził.

Tu nie ma ciągu przyczynowo skutkowego. Czemu wilkołak miałby ich śledzić? Nie lubią się z elfami i generalnie szpiegują każdego napotkanego?

No i jak na uciekinierów, którzy próbują wyrwać się pogoni, dość łatwo ich przekonać do zaufania zupełnie obcej osobie, o której wiedzą tylko, że zna okolicę.

Rozdział 9

Zostawianie tych koni specjalnie rozsądną rzeczą nie było. Skoro wszyscy strażnicy zostali postawieni na nogi, powinni umieć połączyć fakty, a nawet jeśli ci pilnujący bramy jeszcze nie otrzymali najnowszych informacji, powinni chyba poinformować jakiegoś ich przełożonego o tym, że kilka osób być może przeszło na drugą stroną (bo trzy konie chyba są dość wyraźną wskazówką).

Skoro Luke coś tam o ludziach wie, powinien też zdawać sobie sprawę z faktu, że w dużym mieście te dziwne stroje po prostu skojarzą się z jakimś przebraniem – czy to występami ulicznymi, czy to spotakaniem fanów jakiegokolwiek fantasy… Albo i za normalne ubrania. Bywają dziwniejsze rzeczy w miastach, które mają tyle wieżowców (bo z tego wnioskuję, że to nie jest jakaś prowincjonalna dziura, tylko dość duża metropolia).

Tak przy okazji – po jakiemu mówią? Można założyć, że elfy mówią tym samym językiem co ludzie, dobrze, ale którym? Czyżby mieli jakiś nadprzyrodzony dar języków? A jeśli elfy mówią po elficku, to skąd nasi bohaterowie znają któryś ludzki język, jak angielski?

Jak działa teleportacja Orsay? Może się przemieszczać nawet w miejsca, których nigdy nie widziała i nie wie, gdzie leżą? Bo trudno chyba byłoby logicznie uzasadnić czemu trafiła na „Colander Street”. Na całym swiecie musi ich trochę być. Powinna przynajmniej obejrzeć mapę… Już nawet podanie współrzędnych byłoby bardziej prawdopodobne, bo teraz Orasy ma właściwie możliwość przeniesienia się gdzie chce, w dowolny podany jej adres.

Jedna z najważniejszych zasad opowiadań – nie wstawiamy zdjęć do tekstu. Sukienkę można bez problemu opisać, co doda scenie wiarygodności – niech Diana doda coś od siebie, jak to tkanina jest dziwna w dotyku, krój też jakiś obcy… I raczej nie widuje się książek, które w środku rozdziału mają wstawione zdjęcia.

Rozdział 10

- Aha, więc z kina nici - westchnęła, z udawanym smutkiem.

Czemu udawanym? Przecież Luke jest jej bliski, a przed chwilą była autentycznie zasmucona, że w aucie są inni ludzie. Ten fragment sugeruje, że wcale nie chciała do tego kina iść, a poprzedni, że żałuje, że to nie dojdzie do skutku.

Diana zaczęła przyglądać się kroplom deszczu, powoli spływającym po szybie.

Jak mogły spływać powoli Westchnęła trakcie płynnej i szybkiej jazdy samochodem?

Diana czym prędzej wskoczy pod kołdrę i zapadła w głęboki sen, z którego wyrwały ją wrzaski, dobiegające z kuchni.

Nie zadawała pytań najwyraźniej nowy świat, nie sprawdziła dokładniej nowego towarzysza, tylko po prostu poszła do obcego pokoju i położyła się spać?

Westchnęła i sięgnęła po pierwszą lepszą bluzkę (sukienki nie włoży).

A przecież właśnie sukienka powinna być dla niej bardziej naturalna, skoro według Twojego opisu ciemne elfki noszą długie, czarne suknie, a nasza bohaterka nie potrafiła ubrać spodni nawet na czas ucieczki.

I właściwie czemu się ubiera? Nie przebierała się do snu, tylko od razu położyła do łóżka, więc jest w normalnym ubraniu. I bierze cudze ubrania bez pytania?

Diana czym prędzej wskoczy pod kołdrę i zapadła w głęboki sen, z którego wyrwały ją wrzaski, dobiegające z kuchni.

Nie zadawała pytań najwyraźniej nowy świat, nie sprawdziła dokładniej nowego towarzysza, tylko po prostu poszła do obcego pokoju i położyła się spać?

do kubka i rozsiadła się wygodnie na parapecie okna, tak jak miała w zwyczaju w swojej komnacie.

To wypadałoby wspomnieć, jaki tu mają parapet. Bo nie każdym da się usiąść, większość jest za wąska. Dodam też, że siadanie na parapecie z herbatą/kakaem jest chwytem dość oklepanym i bardzo często używanym.

Podoba mi się to, że pokazujesz Dianę, która tak naprawdę wcale nie chciała uciekać, tylko nie wie, jak teraz mogłaby wrócić. Trochę sprawę psuje fakt, że jako księżniczka, nawet gdy wróci, nie może zostać porządnie ukarana, zwłaszcza, że wychodzi za mąż i ojciec nie będzie miał nad nią władzy.

Miała już dość ukrywania się i ciągłego życia w strachu.

Ona tylko kilka dni jest poza domem, a nigdzie też nie pokazałaś wysiłku ukrywania się i tego wielkiego strachu. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest delikatną, nieprzystosowaną do takiego życia księżniczką (co, jak już pisałam, gryzie się bardzo z opisem rasy jaki przedstawiłaś i zachowaniami reszty jej przedstawicieli), ale nie pokazałaś, żeby tak naprawdę bardzo się bała, czy była jakoś niesamowicie zmęczona.

wpadł wysoki, napakowany mężczyzna.

Pomyślałabym nad doborem określeń, bo słowo „napakowany” nie brzmi dobrze w opowiadaniu fantasy.

Głównym problem całego opowiadania jest niedoinformowanie. Miałam często problem z napisaniem co możesz poprawić, bo nie miałam podstaw. Bohaterzy biegają po bliżej niezidentyfikowanym świecie, nie wiadomo, jakie są relacje między nacjami, co to właściwie Mur… A wszystkie postaci nie grające głównych ról (czyli głównie strażnicy i poszczególni władcy) są zwyczajnie głupi. Próbujesz przekazać czytelnikowi, że połączone siły dwóch królestw nie są w stanie przeprowadzić sensownych poszukiwań trójki osób? Które w dodatku uciekały zupełnie chaotycznie? Nie potrafili obronić ślubu, znaleźć ich w lesie (mimo że podobno ciemne elfy spędzają tam całe dnie na polowaniach), przypilnować jednej bramki.

Cały wątek ucieczki opiera się na całkowitym braku myślenia u strażników. Czytając, nie sposób wczuć się jakoś w bohaterów – ich problemu rozwiązywane są szybko, bez większego wysiłku przez Orasy lub łut szczęścia. Gdy trafiają do zupełnie obcego świata pełnego nieznanych im rzeczy, prawie zupełnie ignorujesz ich zaskoczenie i skołowanie, a pojawiające się trudności usuwasz pojawieniem się Luke’a, który od teraz się nimi opiekuje. Diana ignoruje inne zwyczaje, budynki, miejsca, jedyna rzecz, jakiej się dziwi, to samochód.

Postaci nie poprawiają sytuacji. Główna bohaterka jest głupiutka, nie planuje i nie ma żadnych przydatnych umiejętności. Niekiedy pokazuje charakterek, nawet potrafi postawić na swoim i odmówić w imię rozsądku, ale ta jej bezradność nie idzie w parze z wizerunkiem księżniczki ciemnych elfów. Z jednej strony to lud łowców, wojowników, z drugiej zaś – księżniczka nie nosi żadnej broni, ma tylko dwóch strażników, a na widok wielkiego pająka nawet nie myśli o jakiejkolwiek obronie. Te dwie rzeczy zupełnie ze sobą nie współgrają zwłaszcza, kiedy pokazujesz nam jej ojca, który, jak twierdzisz, cały czas jakieś wojny prowadzi. Nie zadbał o nauczenie córki czegokolwiek? Miał ją zabrać na polowanie, z czego wnioskuję, że Diana dobrze jeździ konno i przynajmniej jednej broni używa na przyzwoitym poziomie. Więc czemu w dalszych rozdziałach malujesz ją tylko jako ładną i wdzięczną elfkę? Rozumiem nieporadność, nieprzystosowanie do życia, to owszem. Ale bez charakterku, jakiejś zadziorności niespecjalnie pasuje na księżniczkę ciemnych elfów w takiej postaci, w jakiej ich przedstawiłaś.

Orsay jest dość bezbarwna. Wcześniej pisałam już o nieścisłościach związanych z jej mocami - czytelnik nigdy nie dowiaduje się, jakie są jej możliwości, jakie są ograniczenia, jak te moce działają, a ona już od jakiegoś czasu jest postacią ważną. Przez to mam wrażenie, że jest tam tylko po to, by wygodnie wybawić ich wszystkich z opresji, kiedy Diana i Jacob musieliby się napracować i trochę zaryzykować.

Sam Jacob ma zadatki na interesującą postać, ale dość rzadko bierze czynny udział w rozmowach, przez co czytelnik zaczyna go trochę ignorować. Jest na zabój zakochany w królewnie, podoba mi się, że opisujesz, że właściwie nie dba o nic, tylko chciałby z nią być i nie do końca zauważa, że dziewczyna ma inne zdanie. Ale znów – jego postępowanie nie licuje z tym niesamowicie uzdolnionym strażnikiem. Czy taki dobry strażnik pod wpływem impulsu porwałby ukochaną, nie planując zupełnie, co po tejże ucieczce zrobi? Albo będzie młodym elfem pod wpływem młodzieńczej miłości, albo zaufanym strażnikiem pilnującym księżniczki.

Postaci zupełnie poboczne wychodzą Ci w sumie chyba najlepiej – zarówno ojciec Diany jak i David, mają w sobie coś, co budzi sympatię. Król jest pogodny, stanowczy, wie, jak się rządzi, choć wyraźnie ignorujesz jego postać – córka mówi o nim tyle, że prowadzi wojny i morduje ludzi. Jakie wojny, tego już nie wiemy. Mimo wszystko w rozmowach król wypada dość dobrze. David też ma swoje plusy – choć o chłopaku niewiele wiadomo, stara się dostosować do sytuacji, polubić Dianę, a później także odzyskać narzeczoną. Mają potencjał, o wiele lepszy niż główni bohaterowie.

Opisów praktycznie brak. Najważniejsze rzeczy, jak ubiór, zazwyczaj przedstawiasz kilkoma słowami, bohaterów podobnie – tutaj radzę ich nie opisywać kolorem włosów i oczu, bo świadczy to o braku bogatego zasobu słownictwa – a poza tym, czy to są właśnie najważniejsze rzeczy, jakie wyróżniają daną osobę z wyglądu? Nie mam pojęcia, jak wyglądają miejsca, w których toczy się akcja – pomieszczenia zamkowe, grota, Mur… Czasem coś napiszesz, jak w przypadku ziemskiego domu Luke’a, ale wciąż jest to za mało, by zobaczyć dane miejsce. Przez to świat przedstawiony nie istnieje i właściwie nie wiemy, na jakiej zasadzie działa. Z uczuciami też nie za dobrze – brak chociażby pokazania porządnego szoku, jaki musiał nasz świat wywrzeć na elfach, wrażenia, jakie mieli, gdy po raz pierwszy zobaczyli nieznane im widoki. Opisy są stanowczo rzeczą, nad którą musisz mocno popracować.

Dialogi są często napisane błędnie (zasady pisania dialogów znajdziesz w „Poprawności”, poniżej wypunktowanych przeze mnie błędów, więc nie będę ich przepisywać dwa razy), a poza tym brzmią czasami dość infantylnie, stanowczo nie pasując do takiej ważnej i wykształconej osobistości, jaką musi być księżniczka. Pasują raczej do młodych nastolatków, nie elfów z innego świata. Dodatkowo nie mają indywidualności – król mówi w tym samym stylu, co Luke, więc nad tym trzeba popracować. Są krótkie i trochę sztuczne niekiedy.

Zbyt często używasz dużej ilości zdań prostych, kiedy o wiele ładniej i wygodniej wyglądałyby połączone, a czytelnikowi czytałoby się wtedy bardziej płynnie.

Podsumowując – jeśli chciałabyś naprawdę zrobić z tego dobre opowiadanie, to ja radzę zacząć od początku, starając się lepiej przedstawić świat i pracując nad wszystkimi powyższymi podpunktami. Przede wszystkim najpierw, na Twoim miejscu, przemyślałabym konstrukcję całego świata elfów i wplotła ją gdzieś w rozdziałach początkowych, rozbudowała dialogi, pokazała więcej uczuć bohaterów i bardziej ich zróżnicowała. Czeka Cię dużo pracy.

8/60

4. Poprawność


Wypiszę błędy dokładnie z trzech rozdziałów.

Rozdział 1

Czarnowłosa, ciemna elfka o imieniu Diana

Bez przecinka, bo „ciemny elf” to u Ciebie nazwa rasy. Teraz to wygląda jakby elfka była ciemna i czarnowłosa.

pędziła na czarnym mustangu przez duży las(przecinek) zwany przez miejscowych Lasem Zguby.

Albo to zrobi(przecinek) albo... .

Albo trzy kropki, albo jedna.

- I siedź cicho - fuknęła(przecinek) przywiązując uzdę do drzewa.

Jeśli szybko czegoś nie wymyśli(przecinek) zostanie złapana i odprowadzona do zamku ojca.

Gdy usiadła wygodnie na ostatniej solidnej gałęzi(przecinek) usłyszała zbliżające się straże.

Teraz pewnie zastanawiacie się(przecinek) dlaczego uciekała przed strażą.

Nagle coś uderzyło ją w ramie i runęła w duł.

Dół. Ten ortograf aż boli.

Co mogło strącić ją z drzewa.

Pytajnik zjadło.

Gdy tylko blondynka dojrzała ciemną elfkę(przecinek) od razu do niej podfrunęła.

Wiedziała(przecinek) kto ocalił jej życie.

Jedynym(przecinek) którego znosiła. Był w jej wieku(przecinek) co rzadko się zdarza.

Rozdział 6

- Daj spokój(kropka) - Jacob wyglądał na urażonego.

Mogę wiedzieć kim jest ta dziewczyna(pytajnik) - podbródkiem wskazała jadącą za nimi rudowłosą.

- A(przecinek) ona. Orsay, (bez przecinka) to połączenie syreny z widmem(kropka) - uśmiechnął się lekko.

A “uśmiechnął” z dużej litery.

- Nie chcę wam przeszkadzać(kropka) - posłała im znaczące spojrzenia.

I „posłała” z dużej.

- Ale nie mam pojęcia(przecinek) dokąd jedziemy.

Ruszyli galopem(przecinek) co utrudniały im rosnące gęsto drzewa.

Orsay jechała przodem(przecinek) wyznaczając trasę.

- Ty też? - spojrzał z wyrzutem na syrenę.

„Spojrzał” z dużej litery.

W przeciwieństwie do ciebie(kropka) - rozpłynęła się jak dym(przecinek) zostawiając konia bez jeźdźcy.

„Rozpłynęła” z dużej litery. I „jeźdźca”, nie „jeźdźcy”.

Cudem strażnicy przejechali koło nich obojętnie. Gdy wychylili się z groty krzyki ucichły.

Ci strażnicy się wychylili?

- Co to(pytajnik) - kucnęła obok niego i rzuciła mu zaciekawione spojrzenie.

„Kucnęła” z dużej litery.

- Jak sobie chcesz - bąknęła i ruszyła do miejsca gdzie ukryli ,, bagaż ''.

Bez tych spacji między cudzysłowem, a słowem w środku.

Gdy dotarła do celu(przecinek) obok niej pojawiała się nagle Orsay.

Teraz wpadła po uszy w błoto(przecinek) w które sama się pchała.

Rozdział 10

O tej porze, (bez przecinka) na drogach nie było wielkich korków.

Wilkołak zaparkował samochód, (bez przecinka) przed ogromnym, nowoczesnym wieżowcem.

- To moi znajomi(kropka) - Luke pocałował ją w policzek i zapiął pasy.

Za oknem, pomimo późnej godziny, było całkiem jasno. Wielki lampy, oświetlały jezdnię, a w każdym domu paliło się światło.

To było jasno, czy trzeba było zapalać światło w domach? I „wielkie”, nie „wielki”.

Leżała w łóżku, (bez przecinka) z białą pościelą

Na seledynowych ścianach, (bez przecinka) wisiała chyba cała kolekcja obrazów

Elfka nie miała najmniejszego zamiaru, (bez przecinka) sprawdzać(przecinek) o co chodzi.

Na widok Lindsay ewidentnie pochmurniała.

„Spochmurniała”, chyba, że Diana już wie, że Orasy pochmurnieje za każdym razem, gdy widzi Lindsay.

Diana czym prędzej wskoczy pod kołdrę i zapadła w głęboki sen

„Wskoczyła”.

Niestety, nie znalazła nic(spacja)odpowiedniego.

Na jej widok, (bez przecinka) obydwaj zamilkli, a ich twarze przybrały obojętny wyraz.

Obydwoje, są różnej płci.

Dziewczyna nie miała zamiaru pytać ich(przecinek) o co chodzi.

Oni najwyraźniej pomyśleli to samo. (spacja)Czarnowłosa nalała sobie ewidentnie przesłodzonej herbaty

Dla kogoś patrzącego z boku na to(przecinek) co ich spotkało(przecinek) nie miało to najmniejszego sensu.

Duży problem masz z interpunkcją – największy z nadprogramowymi przecinkami, które pojawiają się w złych miejscach, a i zapominać o nich też Ci się zdarza. Jest trochę literówek, z poprawnością w porządku, ale nad interpunkcją musisz stanowczo jeszcze popracować, bo akurat tutaj błąd na błędzie jest. Wystarczy spojrzeć na ilość błędów i długość rozdziałów.

Zdarzają się też błędy w budowie dialogów, czasem budujesz je niepoprawnie. Dwie podstawowe zasady:

- Jeżeli komentarz narratora dotyczy sposobu mówienia (powiedział, wrzasnął, szepnął), piszemy go z małej litery, a kropkę na końcu wypowiedzi bohatera pomijamy (pytajnik lub wykrzyknik zostają).
Na przykład:

- Gdzie idziesz? – spytał.
- Do kina – powiedziałam.


- Jeżli komentarz narratora dotyczy czegokolwiek innego, jest traktowany jak zwyczajne zdanie i zaczyna się z dużej litery. Kropki wówczas nie pomijamy:

- Nie dzisiaj. – Pokręcił głową.

5/20

5. Ramki


„RASY”

Każda elfka z dostojnego rodu elfów ma zielone oczy i koniecznie rozpuszczone, długie blond włosy.

Czyli jeśli zwiąże je w kucyk, to już dostojnym elfem nie będzie?

Mają opadające na oczy blond włosy i zielone oczy.

Znów – jeśli przypadkiem któryś sobie obetnie grzywkę, zmienia mu się przynależność rasowa?

Umieją się bardzo dobrze skradać. Są bardzo szybkie i doskonale umieją chodzić po drzewach

To nie są cechy charakteru, to tylko zdobyte umiejętności.

ciemne elfki noszą czarne, długie suknie

Bo są takie praktyczne na polowaniach, prawda? I piszesz, że faceci zmieniają ubrania z eleganckich, więc wnioskuję, że kobiety latają po lesie w powłóczystych, czarnych sukniach.

Mają czarne włosy które obowiązkowo muszą ściągać w kucyk albo warkocz

Ten opis brzmi tak, jakby za noszenie rozpuszczonych włosów groziła jakaś straszna kara. I zjadło przecinek przed „które”.

mają ciemne stroje, które ułatwiają im maskowanie się.

Ale chodzą tylko po ciemnych, ciemnych lasach? Czarne ubranie nie jest najlepsze do krycia się. Lepiej sprawdzają się brudne szarości, a w przypadku lasów brązy i zielenie.

Są bardzo przyjazne i żyją w zgodzie z wszystkimi rasami ( nawet ciemnymi elfami )

Zeżarło kropkę.

Przy okazji, to jest definicja mustanga (z wikipedii):

Mustang – rasa zdziczałych koni, wywodzących się od koni przywiezionych do Ameryki Północnej z Hiszpanii w XVI wieku przez hiszpańskich konkwistadorów. Część przywiezionych przez nich koni, w różnych okolicznościach dostała się na wolność i wtórnie zdziczała, tworząc na prerii nową rasę.

Skąd zatem elfy miały amerykańskie konie? I czemu jeździły na zdziczałych?

Ja wiem, że Twój świat, że możesz wymyślić, co chcesz, ale nie sądzę, żeby dobrym pomysłem było określanie rasy krasnoludzkiej przez brak dbałości o higienę. Takie coś może wyglądać rozsądnie gdybyś to jakoś logicznie uzasadniła, nie wiem, religia, zacofanie i odcięcie od świata… Ale to tak os razu wprowadza podział na inteligentne elfy i barbarzyńskie krasnoludy.

czarodzieje są zabawni, ale potrafią być też okrutni.

Są zabawni nasuwa tu na myśl jakiś rodzaj zwierzątka. Wszyscy sobie tak na nich patrzą i się uśmiechają, bo tacy są zabawni. A wtedy okrucieństwo niespecjalnie współgra.

Zazwyczaj przemieszczają się na nogach z wielką drewnianą laską u boku.

Przemieszczają się pieszo brzmi o niebo lepiej.

Sam pomysł podziału na rasy uwzględniającego ubiór w takich szczegółach… Typ ubioru, styl, to bym zrozumiała – ale tutaj wychodzi na to, że cała rasa ubiera się tak samo, w dokładnie te same ubrania. I za dobre wybory to nie są – hasające po łąkach i latające elfy noszą różowe przepaski zamiast spódnic, a te polujące całymi dniami powłóczyste suknie. I czemu te kolory? Bo powinno być logiczne uzasadnienie – barwniki takie występują w określonych miejscach, to kolory znaczące w historii czy podaniach? Co zmusza ich do noszenia tylko kilku rodzai ubrań? Bo same kolory mogłyby się sprawdzać, choć też w wypadku społeczeństwa, nie rasy – a bo religia, uwarunkowania społeczne itd. Ale w tym momencie to służy chyba tylko temu, żeby rasę się dało rozpoznać na pierwszy rzut oka, co sprawia wrażenie bardzo prymitywnego sposobu na zróżnicowanie.

„BOHATEROWIE”

Rada numer jeden – naprawdę postaraj się unikać dawania tak oczywistych imion znaczących w języku angielskim. Jeśli koniecznie chcesz jakieś znaczenie, powinnaś sięgnąć po jakiś język bardziej egzotyczny, bo nadawanie komuś nazwiska „Darkness” (dla nie znających angielskiego – ciemność) czy „Brave” (odważny”) to chyba trochę przesada.

Rada numer dwa – ta zakładka jest naprawdę zbędna. Bohaterów powinno podawać się w tekście. Już szczególnie źle jest umieszczać w niej zdjęcia, a jeśli już to robisz, powinny pasować do opisu. Główna bohaterka ma czarn włosy, a na zdjęciu jest to ewidentnie jasnobrązowy.

Także już w tej zakładce poczułam się nieco skołowana – masz spis ras, w którym, jak sama informowałaś, są wszystkie występujące u ciebie rasy. A tutaj pojawiają się dwie, których nie opisałaś – syreno-widmo i wilkołak. Skąd oni?

Błędów w zakładce brak.

„SPAMY”

Jeśli chcesz(przecinek) zostaw tu reklamę

„Jak zaobserwować?”

Następnie zjeżdżasz na dół i pod napisem "Lista Czytelnicza" znajduję się przycisk "Dodaj" klikasz na niego

Znajduje. A po niego nagle tekst przeskakuje do drugiej linijki, choć nie jest to koniec zdania.

( najlepiej skopiuj z białego paska na górze )

Nie robimy spacji między nawiasem a literą (o tak).

Podaj adres bloga(przecinek) na którym mam pisać powiadomienia o nowych rozdziałach.

„LIEBSTEN AWARD”

Przede wszystkim – Liebster Award.

Tak jak w poprzednim Twoim blogu, którego niedawno oceniałam, masz tu pełną paletę kolorów, co radzę trochę ujednolicić. Zwłaszcza początek, gdzie tekst jest na białym polu i ledwo go widać.

Teraz jestem prawie pewna, że część tych kolorów to wypadek przy pracy – w nominowanych blogach dwa ostatnie są nagle w innym kolorze. Radzę spędzić po prostu nad tym trochę czasu i wszystko uporządkować.

Niebieskie słuchawki, torbę z nadrukiem wiedzy eiffla,

Wieży Eiffla. Literówka w wieży, a nazwy własne piszemy z wielkiej litery.

ale jak komuś chce się to czytać(przecinek) to piszę.

Leń zemnie.

Leń ze mnie.

„ZWIASTUN”

Na Twoim miejscu zmieniłabym nazwę filmiku, jeśli to możliwe, bo „Zwiastun dla Diany Landris – poprawione” to tylko nazwa zamówienia. Najlepiej na coś z tytułem opowiadania.

Na filmikach się, powiem szczerze, nie znam, więc moje uwagi są raczej uwagami zwyczajnego widza. Ale są. Po pierwsze, filmiki są pokratkowane, przeskakują gwałtownie i przez chwilę zastanawiałam się, czy ktoś u mnie nie blokuje łącza. Po drugie – nie oglądam wielu filmów, naprawdę, wszystkich nie wyłapałam, ale przewijają się chociażby fragmenty „Władcy Pierścieni”, „Narnii”, „Igrzysk Śmierci”, „Zmierzchu” (no, którejś części), „Doctora Who” (choć to rozumiem, bo wybrałaś jedną z towarzyszek na wizerunek bohaterki) i chyba też z „Kill Bill’a”. Trochę za dużo rozpoznawalnych.

A i dobrym pomysłem nie było wpakowanie do opowiadania wilkołaka o imieniu Jacob i przedstawieniu go filmowym Jacobem Black’iem. A na samym końcu adres bloga dość nieładnie rozbija się na dwie linijki w środku słowa „blogspot”. Więc powiem szczerze, zwiastun nie powala na kolana.

Jak chodzi o linki – katalogi-opowiadan.blogspot.com, wiśniowe--oceny.blogspot.com (o tym blogu już pisałam w wystawianej Ci niedawno innej ocenie), ocenialniabloguw.blogspot.com nie istnieją. Poza tym wszystko w porządku.

1/5

6. Statystyki


Generalnie wszystko w porządku.

5/5

7. Inne


Punktów dodatkowych brak.

0/5

8. Podsumowanie


Choć przykro mi to mówić, dobrze nie jest. W opowiadaniu jest wiele do poprawy i na Twoim miejscu znalazłabym kogoś, kto czytałby te rozdziały przed publikacją i wychwytywał błędy (nie mam tu na myśli interpunkcji). Jeśli chcesz dalej dodawać nowe rozdziały, to radzę najpierw poprawić stare i lepiej zarysować nam świat, w którym dzieje się akcja. I ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, bo to jedyne wyjście, by poprawić własny styl.

Razem to wszystko daje ci 31 punktów, czyli ocenę dopuszczającą.

2 komentarze:

  1. Malcadicto, mam do Ciebie pytanie i prośbę.
    czytałam Twój opis i wiem, że nie oceniasz pamiętników, ale zastanawiam się czy zrobiłabyś dla mnie wyjątek?
    gdy zgłaszałam się tutaj, było parę oceniających, które oceniały taki rodzaj (czy tam gatunek) bloga, ale niestety odeszły, a ja od półtorej roku czekam w wolnej kolejce na ocenę. byłabym niezmiernie wdzięczna, gdybyś w wolnym czasie rzuciła okiem na moje wpisy i dała znać (w komentarzu tutaj lub u mnie na blogu) czy ewentualnie podjęłabyś się oceny mojej twórczości.

    pozdrawiam, dolcze
    /dolcze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przepraszam, że odpisuję z takim opóźnieniem, ale ostatnio mam tyle rzeczy do zrobienia, że niektóre wylatują mi z głowy.
    Zajrzałam do Ciebie na bloga, choć dość pobieżnie, przyznaję i mam z tym kłopot. Powiem tak - piszesz bardzo osobiście i o odczuciach, stylem dość niestandardowym, więc nie do końca wiem, co mogłabym u Ciebie ocenić. Jeśli bardzo Ci zależy, mogę spróbować (tylko w formie nieszablonowej), albo, co bym wolała, przesłać ci mailem (lub inaczej, jak wolisz) zbiór ogólnych uwag i porad dotyczących bloga. Po prostu mam duże wątpliwości, czy udałoby mi się zebrać to w ocenę i jeszcze wystawić na końcu stopień. Ale jeśli bardzo Ci zależy, mogę spróbować.

    No i niestety muszę dodać, że trochę mi to zajmie, jeśli nie pozałatwiam obowiązków w święta czy weekend majowy. Niestety.

    OdpowiedzUsuń