Autorka: Chiyo
Oceniająca: Akira
Nie
pamiętam swojego pierwszego wrażenia co do Sukcesji. Pierwszy raz na bloga weszłam jeszcze za czasów Onetu i
później wiele razy na Blogspocie. Niemniej adres cały czas mi się podoba, to po
prostu świetny tytuł dla powieści. Na początku nie rozumiałam nazw
poszczególnych części (Piórko na wietrze, Kamyk w jeziorze), ale po
przeczytaniu całości nasuwa mi się myśl, że jest to związane z Anavati. Mylę się? Jeśli tak, to lepiej nie wyjaśniać,
skąd ten związek mi się wziął… Szablon
jest piękny, najlepszy ze wszystkich, które do tej pory miałaś. Poskarżę się
tylko, że ucina mi słowo ‘namiętności’. Podstron
masz dużo, ale podziwiam za tak ogromne zaangażowanie w pracę nad powieścią. ‘Wymowa’
jest niezwykle przydatna, a mapy pozwalają na dokładniejsze zobrazowania
świata. Przypowieść o driadzie i chutliwym królu spowodowała u mnie radosny
śmiech, ale mam wątpliwości, czy taka reakcja jest odpowiednia. Poza tym tekst
naprawdę bardzo dobry. Na koniec dodam jedynie, że blogi Feeria barw i Miłość
przepełniona nienawiścią zostały
usunięte.
Już
dawno nie czytałam tak dobrego dramatu obyczajowego. Pozwalając sobie jeszcze
na odrobinę subiektywizmu, dodam tylko, że fabuła
bardzo mnie wciągnęła.
Co
do kwestii merytorycznych: widać, że akcja idzie dosyć szybko, ale akurat w
Twoim przypadku taki dynamizm jest jak najbardziej na miejscu, gdyż dokładne
opisy ją niejako spowalniają, co daje nam wrażenie w miarę średniego tempa
akcji. Mimo tego pośpiechu bardzo dokładnie skupiłaś się na każdym wątku,
dopracowując szczegóły. Pewnie nie wykażę się oryginalnością, gdy napiszę, że
moim ulubionym były dzieje Anavati, prawda? Zastanawia mnie tutaj jednak kilka
rzeczy. O ile rozumiem stwierdzenie, iż ‘księciu się nie odmawia’, o tyle nie
mogę zrozumieć, dlaczego Anavati jest tak uległa, a przecież chodzi o jej,
chociażby, godność? Czy w Tali nawet zwykła prośba księcia jest rozkazem, który
trzeba bezwzględnie wykonać? Co mogłoby się stać, gdyby odmówiła przeprowadzki do
zamku? Wszakże miała się tam uczyć, ale chyba posiadała inne problemy na głowie.
Dodatkowo, skoro wiedziała (albo przynajmniej domyślała się), do czego miałaby
być potrzebna Jayanaryi, nie mogła zastosować jakiejś antykoncepcji? Tak w
ogóle to zmiana w Kajrahę była bardzo dobrym pomysłem; chyba tylko dzięki temu
nie zwariowała w zamku, prawda? Zastanawia mnie też decyzja mistrza Endrasha – dlaczego
tak nagle zrezygnował ze służby u księcia Hamarena? Nagle odkrył w sobie duże
pokłady uczuć czy moralności? Nie miał oporów przed sprowadzeniem Anavati do
zamku, ale raptownie pomaga jej? Także to, że książę dał zgodę na jego
odejście, jest zastanawiające. Adshren był dobrym szpiegiem i pewnie znał
niektóre sekrety Hamarena, dlaczego więc dostał pozwolenie na zmianę życia?
Książę nie obawiał się, że tamten może coś wygadać? Uważał, że szpiedzy nie
będą mu już potrzebni? Nie rozumiem także decyzji Jesharasa: jak to możliwe, że
chłopak tak po prostu z zerwał z Anavati? Mistrz Endrash powiedział mu, by
zniknął z jej życia, gdyż spowalnia jej karierę, i to był w dodatku jego
rozkaz, a on po prostu się dostosował, nie wyjaśniając nic Anavati, nie
rozmawiając z nią ani nic? A przecież tak bardzo jej kochał. Nie zapytał, czy
to prawda, co ona o tym sądzi, więc wydaje mi się to wszystko trochę naciągane. Ogólnie
wątek bardzo ciekawy, dokładnie prowadzony (powyższe pytania/rozważania nie są stricte uwagami/błędami, po prostu chciałabym
dowiedzieć się, jak te sprawy się mają). Przyznam, że początkowo w Kamyku w jeziorze przygody Anavati nie
ciekawiły mnie tak bardzo, jak było to podczas czytania Piórka na wietrze, ale później – gdy zaczęłaś temat rehne –
zaciekawienie i podekscytowanie wróciły.
O
ile wątek Upasny początkowo był trochę nudnawy, gdyż niewiele się tam działo, o
tyle później – śmierć ojca, decyzja Upasny co do swojej przyszłości – było
naprawdę świetnie. Żałuję trochę, że nie pokazałaś dokładniej nauki u Bhasiati, gdyż
to na pewno mogłoby być czymś naprawdę interesującym. Bohaterka może do
najbardziej inteligentnych ludzi nie należy, ale głupia nie jest, dlaczego więc
przygotowała rehne? Wiedziała, do czego ono służy, wiedziała, jakie są
konsekwencje użycia, w dodatku nie jest złą osobą, więc chęć pomocy osobie,
której nie zna, popchnęła ją do tego? Naszą Upasnę? Ciężko w to uwierzyć. Na
koniec mam jeszcze uwagę dotyczącą Hinati i Madialu: gdy zostali zeswatani,
przeszłaś od razu do ustalenia daty ślubu; czy to oznacza, że ludzie nie mają
nic do powiedzenia, nie muszą wyrazić chęci wzięcia ślubu i to rodzice za nich
decydują?
Jeśli
chodzi o wątek książęcy, to zastanawia mnie, dlaczego Hamaren sam nie pozbył
się brata. Możliwe, że nie pomyślała o rehne, ale czy nic innego nie mógł
zrobić? I dlaczego wybrał akurat Anavati? Co w niej takiego było, że książę
wiedział, iż pozbędzie się ona Jayanaryi? Ciekawe jest również to, że po tym
wszystkim pozwolił Anavati tak po prostu odejść, Adshrenowi również. Użycie
rehne było wspaniałym planem pozbycia się księcia, miałaś świetny pomysł, ale
dlaczego nikt nie zajął się tą sprawą, tj. nie szukał sprawcy? Po prostu
zaakceptowali ten fakt? Nawet król nie chciał, by ten, kto to zrobił, poniósł
konsekwencje swoich czynów? Jeszcze jedna sprawa: skoro Akshma tak bardzo
kochała Jayanarya, dlaczego nigdy nie urodziła mu dziecka? Wiedziała, że on by
tego nie chciał, bała się, może coś jeszcze innego?
Dokładnie pokazujesz wydarzenia, utrzymując czasami czytelnika w
niepewności, a czasami wyjaśniasz pewne sprawy, wprawiając go w zdumienie, że
tak się sytuacja potoczyła. Przez cały czas trzymasz się głównego wątku,
dokładając do niego coraz to nowych sytuacji, tajemnic, zagadek, które to
rozwiązujesz w albo bliższej, albo dalszej przyszłości, co jeszcze bardziej
potęguje zaciekawienie. I wiesz co? Wiele nierozwiązanych spraw idealnie
pasuje do jakiejś kontynuacji czy II tomu „Sukcesji”…
Bohaterowie są tacy… ludzcy. I
cholernie realni, wyrażający emocje, mający wady, bojący się czegoś, dający się
lubić albo nienawidzić. Są świetni, naprawdę. Trochę już o nich
powiedziałam przy omawianiu fabuły, więc dodam tylko kilka zdań, by się
niepotrzebnie nie powtarzać. Anavati lubię, bo jest normalną dziewczyną (a
takie rzadko trafiają się w powieściach), ale kompletnie nie rozumiem jej
zachowania, poczynając od prośby o rehne, kończąc na dowiedzeniu się prawdy.
Czym się kierowała, robiąc księciu to, co zrobiła? Wiedziała, co z tego
wyniknie, wiedziała, że dla Jayanaryi to będzie koniec; czy aż tak czuła się
przez niego skrzywdzona? Była zła i… tyle. Jednak bardziej niezrozumiałe jest
jej zachowanie, gdy dowiedziała się, że zniszczyła życie nie temu księciu, co trzeba.
Żadnych wyrzutów sumienia, żadnego smutku, złości na siebie? Normalny człowiek chyba taki nie jest, prawda? Uwielbiam mistrza
Endrasha i początkowo lubiłam księcia Hamarena, jednakże później, gdy
dowiedziałam się, jaki jest naprawdę, cała sympatia zniknęła – może i jego brat
nie nadawał się na króla, ale miał prawo do normalnego życia. Upasnę polubiłam
bardziej po przemianie, jaka w niej zaszła. Bardzo mi się spodobała jej odważna
decyzja co do ścięcia włosów i podjęcia nauki u Bhasiati. Skoro już o niej
mowa, zahaczmy o dialogi. Moim
zdaniem ostatnie zdanie powieści, a
dokładniej wulgaryzm, którego użyłaś, nijak pasuje do Upasny. Przez te
wszystkie strony wyrażała się w sposób w miarę kulturalny, więc nagłe
wyjechanie nawet z pojedynczym „kurwa” wydaje się brzmieć trochę sztucznie w
ustach dziewczyny. I to chyba jedyna uwaga, którą mam przy tym punkcie. Nie
dość, że każdy bohater mówi inaczej, ma charakterystyczne zwroty czy ton
(najbardziej podoba mi się „dzwonek” Bhasiati), to w dodatku dialogi nie są
sztywne ani nie zieją zbytnim patosem i przesadą. Popychają akcję do przodu,
słowa mają odzwierciedlenie w czynach i późniejszych wydarzeniach. Niektóre
wypowiedzi rozśmieszają, inne zastanawiają, kolejne wprawiają w osłupienie.
Opisy wielbię. Wygląd postaci jest
bogaty i dokładny. Pokazujesz sytuacje, które mają miejsce, wszystkie
wydarzenia, nawet opisy pomieszczeń przedstawiasz w takim stopniu, by nie
zanudzić, ale by zaprezentować w umyśle człowieka, co jak wygląda. Tak, opisy
są bardzo obrazowe, plastyczne, idealnie wymierzone. Ach, a emocje i uczucia są
tak skonstruowane, że chce się czytać i czytać, coraz bardziej bohaterów
poznawać, coraz bardziej zagłębiać się w ich świadomość. Szczególnie podobały mi się fragmenty po wypadku i po śmierci Upasny. Naprawdę się wzruszyłam, gdy dziewczyna tak bardzo to przeżywała. Dzięki nim kreacja świata przedstawionego jest tak
udana. Opisami, dialogami, zachowaniem bohaterów znakomicie pokazujesz, jak
żyje się w Tali. Wszystkie szczegóły, które rozsiałaś po całej powieści, łączą
się, dając nam naprawdę niepowtarzalny klimat. Mam jedynie problemy ze
zrozumieniem, co to znaczy, że ktoś urodził się np. „Ósmego dnia tygodnia Arme
miesiąca Neke” i byłoby łatwiej, gdyby gdzieś coś takiego zostało wyjaśnione.
Ach, i mogłabyś jakoś mi wytłumaczyć lub pokazać, jak wyglądają spodnie Upasny?
Próbowałam sobie to wyobrazić, ale nie potrafię, a ta odzież to jedna z
najciekawszych rzeczy w „Sukcesji”. To wszystko łączy się ze stylem, który jest niesamowity. Dzięki
niemu całość jest taka wspaniała. Piszesz z zadziwiającą lekkością, płynnie
przechodzisz z jednej sytuacji na drugą, z dialogu na dialog, z myśli na myśl.
To przez styl opisy są tak świetnie ukształtowane, a dialogi takie naturalne. Mimo
że można mieć talent, to i tak szlif jest potrzebny. Ty sobie go już wyrobiłaś,
czytałam wiele Twoich tekstów i wiem, że ta powieść nie jest jednorazowym
wybrykiem. Do tego dochodzi także poprawność, o której zaraz wspomnę. I
mogłabym zachwalać tak w nieskończoność, bo jestem pod ogromnym wrażeniem tego,
jak piszesz. Zauważyłam, że bardzo lubisz powtórzenia jako środek stylistyczny
– skąd takie umiłowanie?
Jeśli
chodzi o poprawność, to bardzo mało
mam do powiedzenia. Znalazłam kilka trufeleczek, które zaraz wypiszę, i trzy
pary zlepionych wyrazów, ale nie mogę ustalić teraz, gdzie one są, wybacz.
„Jeżeli
pozna odpowiedź, ułożenie szczegółowego planu przestanie stanowić problemem,
praktycznie sam przyjdzie do głowy.” (Prolog) – problem,
„Ibhan pewnie też zdąży do was dołączyć i będę
musiał, przynajmniej aby uniknąć samotności.” (r. 1.3 cz. I) – co będzie
musiał? (taki brzydki skrót myślowy),
„Więc
p0prosił mnie o pomoc.” (r. 1.8 cz. III) – poprosił,
„Czasem,
kiedy padała na łóżko, zmęczona kolejną sesją taszczenia kamlotów […]” (r. 2.15
cz. I) – klamotów.
Co
do oceny końcowej nie mam żadnych wątpliwości. Mimo pewnych uwag co do kilku
kwestii fabularnych uważam, że powieść jest naprawdę bardzo dobra: masz
wspaniale wykreowanych bohaterów, obrazowy świat przedstawiony, świetny styl,
poprawność na najwyższym poziomie. Wystawiam ocenę celującą, bo mogę, i mam nadzieję, że za jakiś czas „Sukcesja”
zagości i w księgarniach, i w mojej prywatnej biblioteczce.
Powodzenia!
***
Wybaczcie
spóźnienie, ale stwierdziłam, że skoro są święta, to nie będę siedziała cały
dzień nad ocenkami.
Wieczną agonię czytam i pewnie w piątek/sobotę ocenię.
Powinno się udać.
Odpoczywajcie
w ten świąteczny czas, widzimy się niedługo!
Zazwyczaj komentuję na bieżąco z czytaniem, ale od wszystkiego są wyjątki. ;P
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim: ŁAŁ! Absolutnie nie spodziewałam się szóstki - wcale nie kłamię. Zdaję sobie sprawę z niedociągnięć fabularnych, zwłaszcza w drugiej części (jak się trzy lata coś tworzy, to łatwo mieć tego dość i zwyczajnie chcieć skończyć za wszelką cenę), więc jeśli pomimo tego jest tak dobrze... Przywracasz mi wiarę w Sukcesję! Tym bardziej że powoli sama zapominam, co się tam dokładnie działo (nadal większość pamiętam, ale szczegóły czy drobiazgi mi umykają), więc chyba tym bardziej komplementy pomagają mi w odzyskaniu chęci do poprawienia tego, co do poprawienia zostało.
No i, oczywiście, dziękuę bardzo-bardzo za te wszystkie przemyślenia i pytania, zdecydowanie pomogą mi przy poprawkach. Nie będę ukrywać, jeszcze niedawno nie miałam kompletnie pomysłu, jak by można tę drugą część wyprostować, a Twoje pytania nie tylko w tym pomogą, ale też uświadomiły mi, że myślałam w za dużej skali, podczas gdy wielkie dodatki niekoniecznie muszą być potrzebne. Parę zmian na pewno wprowadzę, ale żadnych ogromnych. Blaaa, zaczynam gadać, co mi ślina na język przyniesie... -.-
Tak czy inaczej, wróćmy do tematu! Co dalej... To może jednak od początku (mniej więcej :P), to co ogólnie już trohę omówiłam.
Skojarzenia tytułów części (i przy okazji belek) jak najbardziej poprawne: są bardzo mocno związane z Anavati. ^^
Szablon. Szablon już tyle razy był zmniejszany, a i tak zawsze komuś ucina dół obrazka. Ale jako że blog już zakończony, to nie bardzo chce mi się bawić w dalsze zmniejszanie, bo pewnie ostatecznie i tak komuś gdzieś coś utnie, no, nie chce mi się i już.
Na przypowieść o driadzie i chutliwym królu chyba nie ma niepoprawnych rekacji. Znaczy, w zamierzenuiu to ma rozśmieszać, ale jeśli ktoś by ten tekst potraktował poważnie, to chyba też nie byłoby wielkich szkód ani nic. A przynajmniej tak mi się wydaje, póki co wszystkich bawi - mnie też. :P
Jak już wspomniałam, po trzech latach pisania Sukcesji miałam jej trochę dość, delikatnie mówiąc. Otrzymała ode mnie oficjalny tytuł "Sukcesja, ta zdzira" i od pewnego momentu po prostu żyłam myślą o jej skończeniu, bo pisanie tak poważno-smutnego tekstu (wieeelki przełom po luźnych i lekkich romansach) okazało się bardziej wymagające, a przez to męczące. Dlatego też brak dokładniejszych wyjaśnień co do motywów czy reakcji najróżniejszych postaci. Ale słowo, że to zostanie zmienione. *ręka na sercu*
Hm, z tym że tom drugi Sukcesji nie będzie (i nigdy nie planował być) kontynuacją tej historii. W zamierzeniu zakończenie miało zawierać niedopowiedzenia, żeby Czytelnik mógł sam sobie zinterpretować, czy zakończenie jest smutne czy może dające nadzieję na lepsze jutro. Oczywiście, rażące braki zostaną wyjaśnione i uzupełnione, ale zakończenie pozostanie w znacznej mierze bliskie oryginału, podczas gdy w części drugiej (do której powoli się przymierzam, może to będzie mój następny projekt NaNoWriMo?) skupimy się na innych postaciach, innej historii i innym miejscu.
Wiesz, pisząc końcówkę, byłam w stu procentach pewna ostatniego zdania, ale teraz zaczynam trochę wątpić. Znaczy, może tak: wiem, dlaczego Upasna zaklęła (w zamierzeniu miał to być nadmiar emocji oraz po trosze pokazanie, że dziewczyna korzysta z nowoodkrytej wolności), ale teraz nie wiem, czy lepiej byłoby to zamierzenie uwypuklić, czy może zrobić, jak mówisz, i po prostu wywalić "kurwę"... Zobaczymy, co ostatecznie wyjdzie. :P
Ach, te daty... Tworząc świat, wymyśliłyśmy (a raczej Szaman wymyślił) nieco inny system liczenia czasu, ale jak przyszło co do czego, to nie wiedziałam, jak to wytłumaczyć, bo przecież dla postaci, które z tego systemu korzystają od urodzenia, jest on czymś normalnym i jakikolwiek wykład wyglądałby sztucznie. Ale coś się wymyśli, żeby to było jaśniejsze dla Czytelnika.
cdn
Co się zaś tyczy aranżowania małżeństwa - bardzo to było inspirowane faktyczną sytuacją (niegdysiejszą i dzisiejszą) w samych Indiach. Czasem chyba założyłam, że Czytelnik wie o Indiach więcej, niż rzeczywiście wie, więc takie kwestie też zostaną rozwinięte. Tak samo było ze spodniami Upasny: pewnie trochę poszarżowałam z tym założeniem, że Czytelnik z grubsza wie, czym jest sari i sobie to wyobrazi. Ale już nie gadam, na tym filmiku ładnie widać, jak takie spodnie wyglądają: http://www.youtube.com/watch?v=e8AqSwBq2n4 Zależnie od materiału, mogą być krótsze, ale sposób ich stworzenia i ogólnie technika pozostają takie same.
UsuńI właśnie, dziękuję za zauważenie, że Anavati jest normalną dziewczyną! Niby takie nic, w sumie oczywistość, ale jednak dość znaczący to szczegół, że ona nie jest żadną wspaniałością i że gdyby ktoś gdzieś kiedyś podjął zupełnie inną decyzję, to nie ona byłaby w centrum wydarzeń Sukcesji.
Skąd u mnie zamiłowanie do powtórzeń jako środka stylistycznego? Najzupełniej szczerze: nie mam pojęcia. Wiem, że go używam, robię to świadomie, ale nigdy nie myślałam o tym ponad to, więc nawet nie zauważyłam, że można powiedzieć, że aż tak go lubię. Tak chyba wyszło...
Za błędy dziękuję, choć z jednym się nie zgodzę, z ostatnim. Nie klamoty, bo Upasna dźwigała w tym wypadku wyłącznie kamienie - potocznie kamloty. Można by tu teraz dyskutować, czy narratorowi wypada powiedzieć "kamloty", ale to już osobna debata niż "klamoty vs kamloty". ;D
To na koniec dodam bardzo tradycyjne, ale jak najbardziej szczere podziękowania za ocenę - wiedziałam, że okaże się przydatna (ha, w końcu wiem już, na czym się skupić, aby było lepiej!) i odetchnęłam z ulgą, że za te niedociągnięcia oberwało mi się mniej, niż przypuszczałam. Że o wyniku nie wspomnę! Zatem dziękuję raz jeszcze i oby faktycznie udało się kiedyś zaprowadzić "Sukcesję" aż do księgarń, to zdecydowanie byłaby świetna nagroda za tyle czasu spędzonego z jednym tekstem!
Pozdrowienia z kawiarenki internetowej,
Wybacz, że tak późno odpowiadam, ostatni jakoś na wszystko brakuje mi czasu.
UsuńA to nowość i wiesz, cieszę się, że to właśnie moja ocena sprawiła, iż zdecydowałaś się na taki wyjątek. :D
Mnie "Sukcesja" zachwyciła i nie czułabym się dobrze, stawiając niższą ocenę. Poza tym pracowałaś nad nią trzy lata, jest naprawdę świetną powieścią, więc to, że coś mi tam w fabule się nie zgadzało, nie jest powodem do obniżania noty końcowej.
Naprawdę? Jeej, a już się bałam, że te pytania, dociekanie niczego konkretnego nie wniosą i że tylko Cię zanudzę. Ulżyło mi. ^^
Długo myślałam nad znaczeniem tytułów części powieści i cieszę się bardzo, że wytężenie umysłu nie poszło na marne; powraca mi w wiara w siebie. :D
Podziwiam i współczuję. Ja chciałabym napisać swoją powieść w rok (a jak nie będzie mi się chciało, to skorzystam z opcji NaNoWriMo ^^"); naprawdę nie chcę się męczyć z tym tak długo.
Tak myślałam, że kontynuacji nie będzie, ale napomknęłam o tym, bo bardzo chciałabym przeczytać coś długiego spod Twojej klawiatury. :)
Rozumiem te emocje u Upasny, ale wulgaryzm nie raziłby tak mocno, gdyby dziewczynie częściej z ust padały takie słowa.
Daty brzmią świetnie, ale ze zrozumieniem, o jaki dzień konkretnie chodzi, jest ciężko. :P
O ile moja wiedza na temat Indii jest raczej niewielka, o tyle o małżeństwach co nieco wiem, jednakże postawiłam się na miejscu czytelnika, który o Indiach nic nie wie, dlatego tę kwestię poruszyłam.
Już wiem! No przecież ja znam te spodnie, ale całkowicie o tym zapomniałam.
I to właśnie jest w Anavati najlepsze, bo gdyby była nie wiadomo jak niezwykła, to takiej sympatii mogłaby już nie wzbudzać.
Wiem, wiem, wiem, później ogarnęłam, że nie chodzi o klamoty, ale postanowiłam już nic nie zmieniać. :)
Za wydanie "Sukcesji" trzymam kciuki. A gdy dostanę egzemplarz w swoje łapki, wyruszę po autograf. :D
Pozdrawiam ciepło,
Haha, autograf masz jak w banku, słowo. A jeśli chodzi o coś dłuższego, to zbieram się do poprawiania romansidła, które wyszło ze mnie w trakcie ostatniego NaNo, więc jak skończę, to gdzieś zostanie ogłoszone, że zainteresowanym chętnie wyślę - a może jednak wrzucę gdzieś na bloga, jeszcze się zobaczy. ;) Tak czy inaczej, jeśli się szybko uwinę z pierdołami, którymi mnie zasypuje uniwerek, to najpóźniej do lutego postaram się mieć romansidło poprawione. Nie ma co siedzieć na zadku i zabijać czas ciągłym odświeżaniem fejsbuka, trzeba coś robić!
UsuńOk, zgadzam się, abyś mnie oceniła na Kompanii ;)
OdpowiedzUsuń